chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ściągnął brwi, bo w pierwszej chwili nie zrozumiał dlaczego miałby chcieć opuszczać Paryż już dzisiaj. Szybko jednak zrozumiał, że… No tak, przecież takiego Debenham go znała, taki jej się sprzedał, gość z Północy nielubiący miejskiej dżungli i natłoku ludzi. Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową, ale pani doktor mogła tego nawet nie zauważyć. Prawda była taka, że nie spieszyło mu się do wyjazdu. Jasne, że jeśli miał wybór być z żoną sam na sam, tylko we dwoje, a być z żoną w sercu jednego z najbardziej żywych miast Europy, zawsze wybrałby bramkę numer jeden, ale… Nie czuł się tu źle. W głowie, poza tym, cały czas miał to co Elise powiedziała wcześniej, jeszcze w hotelu. Potrzebowali nowych dobrych chwil i ten wyjazd, to miasto – to miała być ich mała recepta na sukces. Prawdopodobnie noc spędzona w areszcie mocno zburzyłaby ten plan, więc… - Ja? Seks w muzeum? A widziałaś jakieś w moich rodzinnych stronach? – zaśmiał się cicho, bo Północ istotnie żyła tym, co na co dzień, nie celebrowała przeszłości. – Nie, nie zdarzyło się. Ale podobno nigdy nie powinno mówić się nigdy. Przynajmniej dla takich rzeczy. – dodał, odnajdując łapskiem kobiecą dłoń, więc w tym tak zwanym międzyczasie i międzysłowie Elise mogła go śmiało zaprowadzić do takiego wejścia, jakie sobie tylko wymarzyła. Był, co prawda, nieco zaskoczony kiedy minęli tę nieznośnie długą kolejkę przy wejściu głównym, ale grzecznie szedł tam gdzie ciemnowłosa go prowadziła. – Tylko… Mogę mieć prośbę? – byli ostatni wśród oczekujących na wpuszczenie do muzeum, więc mogli stanąć też trochę na uboczu. Trevisano instynktownie ściszył też głos. – Jeśli będę więcej czasu patrzył na ciebie, a nie na te wszystkie, na pewno bardzo piękne, obrazy… Nie złość się na mnie. I nie zakładaj od razu, że mnie to nie interesuje. Interesuje, Elise. I gwarantuję ci, że zapamiętam wszystko co dzisiaj zobaczymy. – naprawdę potrzebował, żeby w to uwierzyła i zrozumiała. Wtedy, w londyńskim teatrze byli w analogicznej sytuacji. A on naprawdę doskonale wiedział o czym było to cholerne przedstawienie… - Możemy sobie nawet już po wszystkim uciąć bardzo elokwentną i na poziomie rozmowę o… Interpretacji, drugim dnie i pełnym znaczeniu tych wszystkich tam… – skinął na wejście do budynku, uśmiechając się pod nosem trochę przekornie i żartobliwie. – Artystycznych tworów. Może w końcu mi uwierzysz, że nie jestem aż takim ignorantem na jakiego wyglądam i za jakiego mnie bierzesz. – błędnie! Dlatego teraz o tym mówił. – Zgoda?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, bo właśnie tak… jeśli chodziło o seks w muzeum nie przekreślał go sam seks, a właśnie to nieszczęsne muzeum. Nie wiedziała, czy na Północy nie było żadnych muzeów, ale podejrzewała, że w jakimś był… jako dzieciak chociażby! Albo później już na studiach, mógł przecież trafić na jakąś ambitną studentkę, która chętnie zaliczyłaby go przy jakichś artefaktach!
- Możemy to wpisać na naszą listę rzeczy do zrobienia przed emeryturą. Ale nie dzisiaj. Za bardzo chcę jechać w góry. – żeby zgodzić się na ewentualne nieprzyjemności, gdyby ktoś ich na tym przyłapał. Ludzi dookoła było mnóstwo, raczej ciężko byłoby o odrobinę prywatności, więc tym razem trzeba było myśleć rozsądnie. Głową, a nie tą jego drugą głową! – Za to samolot w drodze powrotnej… – uśmiechnęła się, a właściwie wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, a błysk w jej oku jasno sugerował, że wcale, ale to wcale nie żartowała i chciała dołączyć do tych, którzy zaliczyli orgazm w powietrzu.
A czy Logan mógł mieć prośbę? Ściągnęła mocniej brwi, gdy na niego spojrzała, bo co za głupie pytanie… oczywiście, że mógł mieć prośbę! A czy była w stanie ją zrealizować? To już zupełnie inna kwestia.
- Nie możemy sobie uciąć żadnej elokwentnej rozmowy o interpretacji i drugim dnie. – zadecydowała i brzmiało to trochę tak jakby się właśnie z nim nie zgadzała i mógł sobie swoją prośbę włożyć w buty. Nic jednak bardziej mylnego! – Bo moja znajomość sztuki ogranicza się do stwierdzenia, czy coś jest ładne lub nie… – wzruszyła bezradnie ramionami, bo nie znała się na malarstwie. Nie mogła z nim na ten temat dyskutować nawet jakby godzinami wpatrywali się w zamalowane przez mistrzów płótna – Ale zgoda… POSTARAM SIĘ – nie mówiła, że będzie idealnie – Postaram się nie denerwować, że patrzysz tylko na mnie. Ale postaraj się jednak skupić na nich. Są warci zdecydowanie więcej niż ja. Nie mówiąc o cenach biletów do samego muzeum. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu, znowu krótko go pocałowała i pociągnęła dalej w kolejce, gdy ta się przesunęła – I widzisz? Na coś się przydały te moje godziny scrollowania tiktoka podczas spokojnych dyżurów. Zaoszczędziliśmy dobrą godzinę… nie wiem, co zrobimy z tym czasem. – zażartowała, ale naprawdę była z siebie dumna!



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rzeczywiście w pierwszej chwili odebrał słowa żony jako wyraźny wstęp do kłótni albo przynajmniej porządnego nieporozumienia. Może też dlatego Trevisano trochę się w tym ułamku sekundy nastroszył, ściągając mocniej, niby gniewnie brwi i wpatrując się w Elise tak bacznie, jakby zaraz miała go stłamsić jednym z tych swoich argumentów. Bo zawsze miała argument! O cokolwiek by się nie kłócili, Debenham zawsze była przygotowana. Stąd też zaraz potem, widoczną na męskim pysku zaostrzoną czujność zastąpiła konsternacja. Naprawdę? Naprawdę postara się zrobić to o co poprosił? Uniósł wysoko brwi, zupełnie już nie kryjąc swojego zaskoczenia. – Uszczypnij mnie, bo to nie może być prawda. – sapnął grając w szok i niedowierzanie. – Moja żona… Moja własna, prywatna, bardzo osobista żona postara się na mnie nie denerwować… – i to na jego wyraźną prośbę! – Święto! Słyszałeś? Słyszałeś to? – rzucił do kolesia, który wpuszczał turystów do muzeum, a do którego ich zacny duet właśnie się w kolejkowym procesie, przysunął. – Najpiękniejsza chwila w moim życiu. – szepnął, podciągając kobiecą dłoń do swoich warg i składając tam zaraz lekki, choć przekorny pocałunek. Uśmiechnął się do żony już całkiem, jak lis i szelma, szczerząc krótko kły i w tyle głowy licząc na to, że doktor Zołza, jego osobista doktor Zołza ani trochę się na niego, za to gadanie, nie pogniewa. Parę, paręnaście chwil później byli już w środku i niespiesznie przechadzali się muzealnymi korytarzami, salami, mniejszymi pokojami, w których eksponowano to ważniejsze to znów błahsze historycznie pamiątki po swoich twórcach. Logan, tak jak obiecał, część swojej uwagi skupiał na obrazach, ale nie byłby sobą gdyby przy okazji nie kontrolował sytuacji wokół. Jak chociażby momentu, w którym jakiś starszy chinol niegrzecznie wepchnął się przed nich, żeby obejrzeć… Monę Lisę albo coś równie popularnego. Przy okazji, oczywiście, szturchnął ich obojga, więc Bear naprawdę musiał mocno gryźć się w język, żeby nie odkryć przed tym skośnookim prostakiem całej gamy australijskich inwektyw. Tak czy inaczej i poza tym drobnym incydentem, czas w muzeum spędzili zupełnie przyjemnie. Odhaczyli ten punkt w ich planie na dzisiaj i wrócili do hotelu złapać oddech i przygotować się do wieczornego wyjścia. Randka w jednej z tych naprawdę fancy restauracji musiała być udana… Musiała… Prawda? Nawet jeśli zaserwowane im dania były w tak mikroskopijnych porcjach, że Logan – kiedy już stamtąd wyszli – zaciągnął żonę do najbliższego mijanego baru. Na szkocką, wino i burgera. Z pełnym brzuchem i pełną szklanką dobrego alkoholu, przyglądał się tym trzem, czterem parom, które leniwie pląsały sobie w samym centrum barowej sali do spokojnej melodii jakiegoś hitu z lat dziewięćdziesiątych. – Nie przerośnie nas to? Dwie nowe specjalizacje… Nie spieprzymy tego, co? – zapytał, a minimalnym gestem ręki wskazał na żonę i na siebie. Przeniósł też wzrok do jej ładnych i pewnie co nieco podkreślonych wieczornym makijażem, oczu. – Ty swoją zaczęłaś po to, żeby spędzać ze mną więcej czasu na sali operacyjnej. Nie oszukujmy się, Debenham, tak właśnie było. Nie mogłaś przestać o mnie myśleć, ale bałaś się zaprosić mnie na drinka, więc wymyśliłaś, że jak mnie olśnisz swoim talentem to sam zrobię ten… Pierwszy krok. – wyszczerzył kły i ponieważ siedzieli na wygodnej sofie obok siebie, sięgnął łapskiem – tym wolnym od szklanki z whisky – do kobiecego kolana. Lekko zacisnął na nim palce i na ułamek chwili skupił też przy nim wzrok. Uśmiechnął się pod nosem, bo… - A co jeśli jestem tak zajebisty w dziecięcej, że w neo będę tylko przeciętny? Nie chcę być przeciętny. Przecież wiesz. – najlepiej na świecie to wiedziała. Najlepiej ze wszystkich ludzi w jego życiu. – Trochę się boję, wiesz? Praca z pacjentami, którzy wciąż jeszcze są w brzuchu swojej mamy… Plus praca z tą mamą, żeby w przypływie hormonów mnie nie zabiła… To zupełnie coś innego, niż robiłem dotychczas. – przyznał swobodnie, naturalnie przy tym poważniejąc. – Umiem ustawiać rodziców – idiotów, jestem w tym dobry. Ale nie wiem czy one, te kobiety, te mamy z chorymi dziećmi jeszcze w sobie, będą czuły się przy mnie bezpiecznie. Ty sama musiałaś mnie dobrze poznać, żeby zrozumieć, że bardzo zależy mi na moich pacjentach. – i może nie zrobiłby dla nich wszystkiego, ale zrobiłby bardzo dużo. Cholernie dużo. Przepił tę myśl łykiem dobrej jakości szkockiej.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uważała, że to był udany dzień. Ba! Bardzo udany dzień. Nawet jeśli nie była ani znawcą sztuki ani znawcą jedzenia… była zadowolona. Szeroki uśmiech właściwie nie znikał z jej twarzy, nawet wtedy, gdy starszy Chińczyk wyprzedził ich w kolejce do Mona Lisy, ani wtedy, gdy jedna z przystawek, którą dostali na kolację miała tak dziwną konsystencję, że nagle zatęskniła za australijską kuchnią. Więc nawet nie wyśmiała tego, że Logan potrzebował burgera! Zamiast tego po prostu zamówiła sobie frytki, żeby zjeść coś… co dało się zjeść i nie było deserem – bo akurat ten w trakcie ich kolacji był fenomenalny.
- Oh nie… ja swoją zaczęłam, żeby wybić ci z ręki argument „to dziecko, więc muszę być na sali operacyjnej każdego nieletniego, bo jestem jedynym dobrym chirurgiem w tym szpitalu” – rzuciła trochę złośliwie, ale sam się przecież wystawił tym, gdy próbował jej wmówić, że zdecydowała się na specjalizację z jego powodu. Więc niech tak będzie! Z jego powodu, ale na jej warunkach. Przecież ją znał, lubiła mieć ostatnie słowo – I nie wiem, czy nas to nie przerośnie… – prawda była taka, że wszystko zależało od tego, co jeszcze miało się dziać w ich życiu. Dwie specjalizacje to dużo… ale jeśli chcieli się skupić tylko na nich? Powinni dać radę – I czasami brzmisz jakbyś wcale tego nie chciał, Bear. – przyznała zupełnie szczerze, ale przecież tego właśnie od niej chciał – szczerości. Upiła łyk swojego drinka i wróciła spojrzeniem do męża, żeby kontynuować, bo w tym co mówiła – wcale nie było nic złego. Ani trochę – Nie wiesz jaki będziesz w neo póki nie zaczniesz i nie wiesz jak poradzisz sobie z matkami, gdy nie zaczniesz z nimi pracować. A jeśli ci się nie spodoba… zawsze możesz przerwać. Albo rzucić dziecięcą, bo okaże się, że to jednak twoja działka. – wszystko było możliwe, ale nie dowie się póki nie spróbuje – Co do ciężarnych… po prostu nie używaj liczby mnogiej, a przynajmniej na starcie ich nie zdenerwujesz. – bo nawet ciężarna pozostawała sobą i zasługiwała na osobną uwagę. No i nie daj boże jak powie przy mężu o ich ciąży… nie. Dziecko było ich, ale w ciąży była tylko ona. Nie zmieniła zdania i wiedziała, że nie jest w nim osamotniona. Aczkolwiek przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz, gdy o tym wspomniała, więc po prostu upiła większy łyk alkoholu – Będzie dobrze. – podsumowała i ładnie się do niego uśmiechnęła.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prychnął pod nosem, rozbawiony tą wcale NIEkąśliwą uwagą żony. Ona jedna jedyna na świecie mogła mu bezkarnie dogryzać. Przy tej okazji pomyślał o czymś jeszcze, czymś co Debenham powiedziała mu w tej ich zupełnie nie tak dawnej przeszłości. Ale nie wtrącał swojego centa, nie chciał przerywać. Chciał usłyszeć co myślała o jego obawach. Czy spodziewał się właśnie tego co od niej dostał? I tak… I nie. – Chyba… Tak myślę, ale oczywiście mnie poprawisz, jeśli się mylę… Chyba w ten mało dyskretny sposób chcesz mi powiedzieć, że przesadzam, marudzę i robię z siebie drama kłin? – wyszczerzył kły, bo tak to właśnie dla niego trochę brzmiało. Więcej słów, ale komunikat prosty i konkretny: „weź się w garść, Trevisano!”. Rozbawiła go tym! Upił łyk swojego drinka i nieco mocniej pochylił się do żony. – Nie rzucę dziecięcej, nie zostawię moich dzieciaków. No i nie odbiorę ci szansy na pracę z takim diamentem chirurgii dziecięcej… – który lśnił w osobie jej męża, właśnie tak. – Może rzeczywiście tego nie chcę. Może po prostu… Potrzebuję to usłyszeć. Od kogoś, kto… – był blisko, blisko jej twarzy, po której niespiesznie przesuwał wzrokiem. Sunął ślepiami od jej oczu do jej ust, nie mogąc zdecydować, przy których chce zatrzymać się na dłużej. – Mnie kocha i chce dla mnie dobrze. – nie pytał czy tak jest. Przecież… Tak było, prawda? Kochała go i chciała dla niego dobrze. Uśmiechnął się i zabrał rękę z uda pani doktor, zaraz potem przerzucając ramię za oparcie sofy, na której siedzieli. Była niewielka, taka tylko dwuosobowa i stała w nieco bardziej dyskretnym punkcie lokalu. – Wiesz, że kiedyś powiedziałaś mi, że… W końcu trafiłaś na kogoś bardziej złośliwego od ciebie. Pamiętasz to? – ledwie się poznali, a to właśnie od niej usłyszał. – Wtedy byłaś jeszcze ze Strażakiem, a ja byłem tylko przystojnym, ale gburowatym kolegą z pracy. – nawet jeśli, jak sama raz czy dwa wspomniała, ona i ten kolega mieli wylądować razem w łóżku. – Role się trochę odwróciły, Zołzo. Lubisz mi dogryzać, co? – uśmiechnął się, bo skoro przychodziło jej to z taką łatwością… No to musiała to lubić. Po prostu musiała. – Jesteś spięta. – dorzucił zupełnie znienacka, bez uprzedzenia i grama pardonu. Obserwował ją w końcu cały długi dzień i teraz cały długi wieczór. Miał wrażenie, że alkohol zamiast ją rozluźniać – robił coś zupełnie odwrotnego. – Nieudana randka? Gość okazał się dupkiem albo, co gorsza, był rudy? – próbował zażartować i przy okazji też Elise rozbawić. Być może to było właśnie tło dla czasu, o którym rozmawiali wcześniej. Ta kropla dziegciu w całym słoiku miodu. – Mam sobie pójść? Poszukać ci lepszego towarzystwa?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie uważała, że marudził albo robił z siebie drama kłin, więc pokręciła lekko głową, przecząco. Zupełnie nie o to chodziło. Uważała, że w siebie nie wierzył, a do tego pisał czarne scenariusze… musiał spróbować, żeby wiedzieć jak to będzie. Albo po prostu porzucić ten pomysł i się tym nie przejmować jeśli nie było mu to potrzebne do szczęścia. Naprawdę trochę się bała, że robił to dla niej, chociaż nigdy go o to nie poprosiła, a później tego pożałuje. Oby jednak nie!
- Nie usłyszysz ode mnie czegoś takiego, Bear. Nie usłyszysz nie rób tego. Nie zamierzam cię ograniczać, nigdy i w niczym… – no chyba, że postanowi nawiązać relację ze swoją byłą! To chętnie by ograniczyła! – Będę trzymać za ciebie kciuki i wspierać jak potrafię. – jeśli będzie spędzał więcej czasu w szpitalu albo musiał gdzieś pojechać, nawet jeśli byłyby to trzy miesiące gdzieś na drugim końcu świata. Byłoby to trudne, ale zrobiłaby to dla niego. Wytrzymała. Bo oczywiście, że chciała dla niego dobrze, ale to dobrze musiało wychodzić od niego. Jednocześnie ani na moment nie odwracała od niego spojrzenia, chyba ze sięgała po drinka – I oczywiście, że lubię ci dogryzać. W końcu trafił swój na swego. – rzuciła pogodnie i sięgnęła jego warg. Krótko i spokojnie. I kolejny łyk alkoholu. Nie spodziewała się jednak, że jej mąż jest aż tak dobrym obserwatorem. Albo, że ona jest aż tak kiepska w aktorstwie.
- Lepszego towarzystwa? I niby jakie to miało być to lepsze towarzystwo, co? – prychnęła i uśmiechnęła się pod nosem – Nie, wszystko jest w porządku. Po prostu tak jakoś… – coś nieprzyjemnego przeszło jej przez myśl. Przeszło i sobie poszło, nie miało większego znaczenia, a ona znów mogła się uśmiechnąć ładnie do męża – Wszystko jest w najlepszym porządku. Nie ma lepszego towarzystwa. I to bardzo udana randka. – zapewniła, bo tak właśnie było – No chyba, że nie… – zmrużyła spojrzenie i przyjrzała mu się uważnie – Może to nie mi chcesz znaleźć lepsze towarzystwo tylko sobie? – odbiła piłeczkę, ale na szczęście tylko pół żartem, pół serio. Nie mówiła poważnie.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ostatnim czego Trevisano dla nich chciał to lukrowanie gorzkiej rzeczywistości. Nie chciał udawania, ani ściemy. Chciał szczerości, dlatego kiedy zobaczył to wcale nieewidentne spięcie żony – nie zamierzał udawać, że niczego nie dostrzega i nic się nie dzieje. Nie chciał też, żeby ona to robiła. – Mhmmm… – mruknął cicho na to kobiece „tak jakoś wyszło”, a jednocześnie nabrał trzy razy więcej czujności. Mimowolnie też spoważniał, bo nawet jeśli ostatecznie tylko sobie żartowali i trochę się przekomarzali to pod tym wszystkim coś naprawdę było. Coś co nie pozwalało Debenham skupić się na randce z mężem tak bardzo, tak mocno i tak intensywnie, jak robiła to… Do niedawna. – Wszystko jest w najlepszym porządku, nie ma lepszego towarzystwa i to bardzo udana randka. – powtórzył po niej dosłownie i dokładnie słowo w słowo i zrobił to celowo, bo… - Teraz już widzisz, jak to brzmi? – uśmiechnął się pod nosem, ale… No hej, Elise musiała przyznać, że brzmiało to jak wykuta na pamięć regułka, a nie szczera i spontaniczna reakcja. – Nie odbijaj piłeczki. Nie… Nie przerzucaj jej na moje pole. Nie tym razem. Tym razem ci na to nie pozwalam. – dodał ciszej i mocniej pochylił pysk do ucha pani doktor. – Wiem, że to nie minie z chwili na chwilę, z randki na randkę, może nie nawet z tygodnia na tydzień. Wiem… – oczywiście, że domyślał się, że źródłem jej spięcia było wszystko co wydarzyło się między nimi ostatnio. Byłby ślepy i na dodatek głupi, gdyby twierdził, że nie i że on generalnie to o niczym nie ma pojęcia. Nah. Mógł być ignorantem, kiedy chodziło o sztukę, ale nigdy w niczym cokolwiek dotyczyło Elise. – Ale… Możemy to jakoś… Załagodzić. Zacznijmy od lepszego drinka, może nawet kilku porządnych szotów najlepszej tequili, jaką tu mają. – jego szept dalej drażnił skórę damskiego policzka. – A potem zrobimy to, co zawsze wychodziło nam najlepiej. – przesunął pysk tyle tylko, żeby skrzyżować własne spojrzenie ze spojrzeniem Debenham. Nie domyślała się co to było? Co takiego zawsze robili najlepiej? – Będziemy się całować. Długo. Bardzo. Tutaj. Zrobimy pieprzone przedstawienie. – choć i tak pewnie nikt nie zwróci na nich szczególnej uwagi. Takich par, jak oni było tutaj co najmniej kilka. – A potem… Jak już zrozumiesz, że nigdy w swoim życiu nie spotkałaś faceta, który całował tak dobrze, jak ja… Zaprosisz mnie do siebie. I może… Ale tylko może… Wtedy też w końcu porozmawiamy o tym co cię gryzie. – kącik ust lekko zadrżał mu do uśmiechu. Przyglądał się tęczówkom żony, a w jego spojrzeniu było to wszystko, co do niej czuł. Cholernie, cholernie, nieprzyzwoicie dużo miłości. Absolutnego i beznadziejnego zakochania. – Brzmi jak plan?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prychnęła. Ni to z rozbawieniem, ni to złością… ale akurat złością na samą siebie. Bo zrozumiała, co miał na myśli i jak to brzmiało. Nie za dobrze. Domyślała się, że chciał szczerości, chciał wiedzieć, co naprawdę przeszło jej przez myśl, ale ona nie była pewna, czy chce to mówić na głos. Dokładnie tak samo jak rano. Nie była pewna, czy rozmowa to dobry pomysł, a to by było wracanie do tego samego. Doskonale się dzisiaj bawiła, było fantastycznie i nie chciała tego popsuć tylko dlatego, że jest przewrażliwiona. A była przewrażliwiona. Zagryzła lekko wargę i słuchała go. Wiedziała, że chciał dobrze i naprawdę to doceniała. Zdawała sobie sprawę, że teraz problem stanowiła tylko i wyłącznie ona. Ona i jej głowa.
- Wiesz, co mnie gryzie, Bear. – tak naprawdę wcale nie musieli o tym rozmawiać, bo co tu było jeszcze do powiedzenia, prawda? Musiała zrobić ze sobą porządek – Ale zacznijmy od tej tequili i zobaczymy, gdzie nas to zaprowadzi, co? – zgadzała się z nim, uśmiechnęła się trochę przepraszająco, bo przecież nie była aż tak ślepa, żeby nie zauważyć, że ona tu była niszczycielką dobrej zabawy. Poklepała parę razy męża po kolanie, żeby ruszył tyłek i faktycznie przyniósł im ten alkohol, a gdy tak się stało – nie oszczędzała się. Dość szybko pokonali pierwszą i drugą kolejkę. Wtedy go pocałowała. Oczywiście, że nigdy nie poznała faceta, który tak dobrze całował, a przede wszystkim – nigdy nie poznała faceta, którego całowanie tyle dla niej znaczyło. Niezależnie od tego, czy zrobili przedstawienie, czy nie… było miło. I można było wypić następną kolejkę.
- Chodziło o to, co powiedziałam… – odnośnie jego przyszłej kariery i współpracy z matkami – Zaczynasz specjalizację z neo… w naszym życiu już cały czas będą ciąże, ciężarne, noworodki i wszystko, co z tym związane. I ja wiem, że to mój problem. Albo raczej problem ze mną… ale trochę minie zanim będę mogła o tym swobodnie rozmawiać. – wyrzuciła z siebie wreszcie, bo skoro chciał szczerości to proszę bardzo, dostał ją… prosto na twarz. I mógł z tym handlować jak tylko chciał – Możesz mnie nazwać drama kłin, całkowicie się z tym zgadzam.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Bardzo nie chciał dać po sobie teraz poznać, że to co się między nimi działo od tamtego wieczoru i to co działo się między nimi konkretnie w tej chwili, tak trochę… Łamało mu serce. Pewnie, że chciał dobrze, chciał odciągnąć myśli Elise od tych rejonów, w których ich związek mocno się zachwiał, ale jednocześnie… Po prostu rozumiał, że to nie takie proste. Zresztą, jak mogłoby być, skoro oboje byli w tych sprawach zupełnie beznadziejni. – Ja cię gryzę. – szepnął zbliżając pysk do damskiego policzka i lekko żonę tam skubnął. Gryzł ją zatem w ten całkiem dosłowny i trochę mniej dosłowny sposób. – Zaraz wracam. Nie uciekaj. – ostatni buziak w dłoń i faktycznie poszedł zdobyć dla nich butelkę najlepszej tequili, jaką tylko mieli na stanie tego przybytku. Nie rozdrabniał się w pojedyncze szoty, od razu poprosił o całą flaszkę. Pierwsza kolejka weszła gładko, ale Logan czuł, że oboje potrzebowali jeszcze kolejnych dwóch, żeby wrząca w żyłach krew przyniosła im zapomnienie. Choć na moment, choć na kilka chwil. Tak jak ten pocałunek, który był idealnym wstępem do tego wszystkiego, co przecież planowali na później. Na powrót do hotelu, do łóżka, do tej bliskości, w której byli najlepsi i zawsze najlepiej się rozumieli.
Przeczesał dłonią swoje ciemne kudły i znów mocniej pochylił się do siedzącej obok Debenham. To co powiedziała… To co ją gryzło… Zrozumiał. Teraz, w tej konkretnej chwili, zrozumiał już wszystko. Przede wszystkim zrozumiał, że słowa wypowiedziane wtedy dzisiaj wciąż miały moc. Szlag! Znów się na siebie zezłościł, bo przecież powinien był to przewidzieć… Zrozumieć wcześniej. Pokręcił głową i przeniósł wzrok z żony na ich puste kieliszki. Chwycił za butelkę i rozlał im po porządnym szocie. Od razu potem złapał swoje szkło i po prostu, na raz, wlał sobie całą jego zawartość do gardła. Nie chciał żadnej cytryny, limonki, ani innych tego typu bzdur. Chciał jej. Jej całej. Każdego jednego kawałka jej ciała i duszy. I tak na nią spojrzał. Ze złością, ale kierowaną w samego siebie. – Nigdy tak o tobie nie powiem. Wiesz dlaczego? Bo nią nie jesteś. A mogłabyś. Szlag, mogłabyś na sto różnych sposobów i w stu różnych momentach… – ich małżeństwa. Mogłaby! Ale tego nie robiła. – Posłuchaj mnie teraz. Uważnie. I nie przerywaj… – uśmiechnął się i wymownie przytknął palec do ust pani doktor. Wiedział, że w tym co zaraz powie będzie taki moment, w którym ona będzie chciała podnieść veto. Nie chciał tego. Nie chciał veta. Chciał usłyszeć, że go kocha bez względu na wszystko i wybaczy mu tę całą spierdoliną, jaką im urządził. – Nie zrobię tej specjalizacji. Nie zacznę jej, nie skończę jej, nie zrobię jej. Na pewno nie teraz. Kiedyś? Może. – to była tak niewielka cena za to, żeby najważniejsza osoba w jego życiu i świecie miała spokojniejsze serce, że płacił ją od ręki. Tym bardziej, że przecież wcale nie czuł się jakoś mega podekscytowany perspektywą zrobienia tego całego neo, ale nawet gdyby… Nawet gdyby to było jego marzenie… Oczywiście, że decyzja byłaby dokładnie taka sama. – Chcę mieć z tobą dziecko, Elise. Nic się w tej sprawie nie zmieniło. Nie u mnie. Chcę być tatą, ale nie jakimś tam tatą. Chcę być tatą dziecka, które ty mi urodzisz. Chcę je z tobą wychować, chcę je z tobą kochać, chcę z tobą płakać nad błędami, które kiedyś popełni i wściekać się na wszystkie bunty, które każde dziecko przecież ma. – mówił to stanowczo, bo stanowczo o tym myślał. Stanowczo też to czuł, całym są. Cały czas patrzył żonie w oczy. Musiała wiedzieć, że cokolwiek mówił – mówił szczerze. Do bólu szczerze. – Nigdy więcej nie mów, że coś jest twoim problemem albo problemem z tobą. Nigdy. To jest nasz problem. Twój i mój i przejdziemy przez to razem. – „na ślepo” łapskiem odnalazł jej dłoń i mocniej zamknął ją w palcach. – Kocham cię i nigdy z ciebie nie zrezygnuję. Ani z ciebie, ani z naszych problemów. – uśmiechnął się lekko, trochę jakby na złagodzenie tej poważnej, bardzo serio atmosfery. – Nigdy, Elise. Masz mnie na głowie już na zawsze.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że chciała mu przerwać. Od razu. Podnieść veto, zaprotestować i kazać mu skończyć z tymi głupotami. Bo dlaczego miałby nie robić tej specjalizacji? Przecież to idiotyczne! Nie była delikatnym kwiatkiem, który łatwo było skrzywdzić. Ściągnęła więc mocniej brwi i przyglądała mu się dość gniewnie, ale zagryzła zęby i pozwoliła mu dokończyć. Wyrzucić z siebie wszystko, co miał do wyrzucenia – Dobrze. – rzuciła więc, gdy skończył… jeszcze przez moment się w niego wpatrywała, czy na pewno nie ma nic więcej do powiedzenia. Ale jeśli nie, jeśli nic więcej nie powiedział – ona mogła zacząć – Wiesz dlaczego to mój problem albo raczej problem ze mną? Bo to ja jestem przewrażliwiona, a ty teraz nie zrobiłeś nic złego. Nie powiedziałeś nic złego. Nic się nie stało… to ja. – ona miała problem sama ze sobą i z tym, co się wydarzyło jeszcze w Lorne. Nawet nie z tym, co wtedy powiedział, a po prostu z tym, co się wydarzyło. To był okropny dzień i odcisnął na niej jakieś swoje piętno. Potrzebowała czasu, tak jak uparcie twierdziła – I oczywiście, że przejdziemy przez to razem. Ale normalnie, razem… nie chcę żebyś chodził dookoła mnie na palcach teraz. Więc oczywiście, że zrobisz tą specjalizację, Trevisano. – nie chciała nawet słyszeć, że będzie próbował z tego zrezygnować i to z takiego powodu. Nie, nie zgadzała się na to – Zrobisz ją i będziesz w tym niesamowity, bo nie bywasz przeciętny. – uśmiechnęła się pod nosem i sięgnęła po kieliszek z tequilą, którą po prostu wlała sobie do gardła, krzywiąc się przy tym wymownie, bo nieważne, że był to już kolejny szot, ciągle palił w gardle. Przez chwilę wpatrywała się w męża i zastanawiała się, czy powinna w jakiś sposób komentować to, co powiedział o ich dziecku. W zupełnie niekontrolowany sposób oczy zaszły jej łzami, chociaż wcale nie chciała płakać. Pokręciła lekko głową – I wiesz, że problemem nie jest to, że ty nie chcesz mieć ze mną dziecka. – chciał, oboje to doskonale wiedzieli. Pokłócili się o coś zupełnie innego – Nie ufasz mi, że ja go chcę… i to pomiędzy nami będzie. To nie tak, że powiesz teraz, że ufasz i wszystko będzie dobrze. Zostawmy to na razie. Ale… zrobisz tą specjalizację, Bear. – bo to nie był powód, żeby z niej rezygnować. Ich życie osobiste nie mogło wpływać na pracę. Nie i już.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zeźlił się. Autentycznie się zeźlił, poczuł przypływ złości dokładnie w tym samym momencie, w którym Elise zdyskredytowała jego NIE. Nie dla specjalizacji, bardzo stanowcze nie dla specjalizacji. Zmarszczka między jego brwiami pojawiła się tam zupełnie znienacka. Boleśnie głęboka dopełniała gniewnego wyrazu jego pyska. To był ten moment, w którym nie chciał jej nie dla swojego nie. Chciał tak dla swojego nie. Chciał kocham cię dla swojego nie. Znów bez słowa złapał za butelkę i uzupełnił i swój i żony kieliszek. Bez słowa też to co do tego szkła nalał, teraz wylał sobie do gardła. Mruknął cicho, bo ta dawka procentów zostawiła po sobie nieprzyjemny posmak. Oblizał wargi i spojrzał na żonę. Mocno. Stanowczo. – Nie, Elise. Nie zrobię jej. Ja tak zdecydowałem. Ja, Logan Trevisano, twój Bear, ja. Nie zrobię jej teraz, nie mówię, że nie zrobię jej nigdy. Nie zrobię jej teraz. – powtórzył twardo i być może też bardziej dosadnie. – Kocham cię, uwielbiam cię, szaleję na twoim punkcie, wszedłbym dla ciebie w ogień albo skoczył z dziesiątego piętra… Ale ta decyzja jest moja i właśnie ją podjąłem. – i żeby była jasność… - Nie robię tego dla ciebie. Robię to dla nas. Dla ciebie i dla siebie. Żadne z nas nie jest na to gotowe. Nasze małżeństwo nie jest na to gotowe. Nie zaryzykuję nas dla czegoś, czego nawet jakoś specjalnie nie czuję. – za czym nie szalał i o czym nie marzył. – Pij. Pij i słuchaj. – podsunął kieliszek bliżej kobiecej dłoni. – Zrobiłem całe mnóstwo złych rzeczy, Elise. Złych dla nas, dla naszego związku. Każdą jedną mi wybaczyłaś i wiem, że tę ostatnią też w końcu wybaczysz, ale nie o to chodzi. Nie chcę ciągle cię krzywdzić i potem cię za to przepraszać. Zasługujesz na więcej… Na lepiej. – wychylił pysk do jej policzka, oparł skroń o jej czoło. Przymknął lekko ślepia. Sam też czuł, że te dziwnie mu wilgotnieją. Zawsze tak reagował na łzy Elise. – Chcesz zatęsknić? Chcesz przerwy? – zapytał ciszej i odnalazł spojrzenie pani doktor własnym. – Obiecuję, że to zrozumiem. Jeśli to jest to czego teraz ode mnie potrzebujesz…

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wiedziała, że za parę chwil może tego pożałować, ale teraz po prostu wlała w siebie kolejną porcję alkoholu, który nadal smakował okropnie i wcale nie przynosił tej ulgi, którą przynieść powinien. Oczywiście, że zaczęło jej szumieć w głowie… a teraz chyba jeszcze dodatkowo miała wrażenie, że ta głowa ją boli. Od alkoholu, od tematu, od wszystkiego na raz i każdego z osobno. Nie mogła się z nim zgodzić. Po prostu nie mogła. Tak jak nie chciała, żeby robił tą specjalizację dla niej, tak nie chciała, żeby z niej rezygnował dla niej. Mówił, że to była jego decyzja, ale podjął ją tylko dlatego, że się odezwała i powiedziała z czym ma problem. Nie doszedł do tego sam, nie wymyślił tego jakiegoś spokojnego wieczoru… jeszcze parę minut temu mówił, że chce na kolację zaprosić człowieka, który miał być opiekunem jego specjalizacji. Był na nią gotowy. Dlatego trudno było jej się zgodzić z tym, co mówił. Nie mogła. Każda jedna komórka jej ciała protestowała. Aczkolwiek ten protest to nic w porównaniu z tym, co poczuła, gdy powiedział to, co powiedział…
- Logan! – nie potrafiła tego zrozumieć, naprawdę nie potrafiła… znowu oczy jej zaszły łzami – Pytałeś mnie dzisiaj, czy chciałam odejść… powiedziałam, że nie. Nigdy, nawet przez chwilę nie chciałam od ciebie odejść. Mówiliśmy o tym, że będzie wszystko dobrze, że damy sobie radę, że przejdziemy przez to razem. I teraz pytasz, czy chcę przerwy? – czy naprawdę musiał jej to robić? Czy w kółko musiał robić to samo? – Dlaczego znowu to robisz? – pokręciła lekko głową, bo to do niej nie docierało. Czy nie dlatego byli teraz w tym miejscu i w tej sytuacji, bo jej nie ufał? I znowu się to działo – Chcesz tego? Chcesz tej przerwy? Chcesz mnie zostawić, ale ja mam podjąć tą decyzję? Dobrze. – zrobiła przerwę, żeby wlać w siebie kolejną porcję alkoholu – Jeśli uważasz, że tak będzie lepiej… dobrze. Zróbmy sobie przerwę. – otarła policzki z płynących po nich łez i wstała od stolika – Chcę wrócić do hotelu, Bear. – nie chciała już pić, nie chciała dłużej rozmawiać, nie chciała dłużej słuchać, że potrzebuje przerwy. Zgadzała się na wszystko, jeśli to miało mu pomóc, nawet jeśli kłóciło się to ze wszystkim, czego chciała ona – Możemy iść?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ