chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie miał dość. Nigdy. Jak mógłby i jak ona mogłaby go nawet o to „dość” podejrzewać, skoro raz za razem jej powtarza, jak sama jej bliskość skutecznie kierunkuje mu myśli i wywołuje wrzenie krwi. Nie miał dość, nigdy nie miał dość. Wisienką na tym torcie niewyczerpanej ochoty na seks z żoną było to, że… Potrzebował zadośćuczynić. Jej, jakoś, jakimś cudem. To wszystko, co się dzisiaj między nimi zadziało. Poza tym… Chyba trochę też nie chciał, żeby Elise miała czas w ogóle o tym myśleć. Chciał, potrzebował skupić ją na sobie, chciał i potrzebował, żeby cała jej uwaga, spojrzenie, dotyk, oddech, myśli, bicie serca i drżenie ciała skierowane były ku niemu.
Wyrwany ze snu przez jakiś mało sympatyczny hałas na hotelowym korytarzu, nie mógł z powrotem do niego wrócić. Spędził więc dobrych kilka i leniwych chwil tylko na przyglądaniu się Elise, kiedy ta spała. Wiedział, że chyba trochę tego nie lubiła… Jak się gapił, ale… Skoro spała to go nie przyłapie, co nie? Ostatecznie, żeby nie kusić losu, w końcu podniósł tyłek z łóżka i poszedł do łazienki. Myśl o prysznicu przyszła do niego błyskawicznie. Ten moment, góra dwa, kiedy stał pod ciepłym strumieniem wody wciąż sam, był jego minutą ciszy. Ciszy dla swojego popieprzonego charakteru i tego, jak diabelnie się nim wczoraj nie popisał. Nie próbował rozkładać wczorajszych sytuacji na czynniki pierwsze, bo tak naprawdę wszystko było dla niego jasne, ale… Skłamałby mówiąc, że to, co usłyszał od Debenham w windzie nie siadło mu na wątrobie. Było, jak połknięta szpilka, która od czasu do czasu wbijając się to tu to tam, przypominała o swoim istnieniu. Z tego swojego zamyślenia nawet nie zorientował się, że ktoś pakuje mu się do prysznica. Dopiero, jak poczuł kobiece dłonie na swoim brzuchu – uśmiechnął się i obrócił lekko głowę, chcąc chociaż kątem oka zobaczyć jej ładną buzię. Pocałunek na policzku zostawił po sobie zabawny dreszcz. Trevisano obrócił się do pani doktor przodem, a jego łapska momentalnie odnalazły swoje miejsce w niskich partiach jej zgrabnych, super seksownych pleców. Wzrok instynktownie uciekł mu w dół, na piersi żony – zuchwały, beztroski i zwyczajnie bezczelny sunął nim niespiesznie w górę, uśmiechając się pod nosem dokładnie, tak jak patrzył. Jak drań. – Ta lepsza, bardziej akceptowalna wersja… Taka wiesz… Jak na dobrego męża przystało, pewnie powinna brzmieć tak: Właśnie po to zacząłem prysznic sam, żeby potem szybciutko móc pobiec do najlepszej piekarni w mieście i ostatecznie zaskoczyć cię ciepłymi, chrupiącymi rogalami i pyszną, aromatyczną kawą, serwując ci je do łóżka. – wyrecytował niemal filmowo, zadowolony z siebie, że slang mężów idealnych wcale nie jest mu obcy. Pół sekundy później wyszczerzył kły i wymownie prychnął. – Znam kogoś, kto na pewno by ci tak mówił, ale jak już ustaliliśmy… Zanudziłabyś się z nim na śmierć. – oczywiście, że pił do Strażaka, ale zanim Elise dała mu za to po głowie, szybko złapał jej podbródek w palce i mocno, soczyście zamknął jej usta sobą. Stanowczym pocałunkiem, któremu po prostu nie można powiedzieć „nie”. Wciąż prosto w jej wargi, wymamrotał: - Nie złość się, tylko żartuję. Wygłupiam się, jak zwykle. – nie potrzebował wykładu, bo ten temat mieli już dobrze omówiony. Nikogo nie obrażał, po prostu… Grał na nosie. Tylko tyle. – Nie jestem ani mężem idealnym, ani mężem dobrym, ale jestem mężem cholernie na ciebie napalonym. Musiałem coś zrobić, wziąć ten przeklęty prysznic szybciej, bo jeszcze chwila takiego leżenia przy tobie i gapienia się na ciebie, moja super seksowna żono, a obudziłabyś się z moim pyskiem między swoimi udami. – tudum! Właśnie tak. I wcale nie żartował. – Wyspałaś się? Miałaś jakiś miły albo mokry sen? – zapytał chwilę potem, uśmiechając się do żony ładnie i zaraz lekko, zaczepnie trącając jej policzek czubkiem swojego przemądrzałego nosa. Szlag, jak ja tę kobietę kocham. Taka myśl w jego głowie, taka wibracja w jego serduchu.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaczęła kręcić lekko głową, gdy tylko zaczął wspominać o jakiejś lepszej i bardziej akceptowalnej wersji dobrego męża, bo nie interesowało ją coś takiego. Nie szukała ideału, ideały nie istniały… sama miała wiele za uszami, więc jak mogłaby oczekiwać tego od kogoś innego? Chciała jego. I jego odpowiedzi na zadanie pytanie. Więc, gdy wspomniał – sam wiedział kogo – ściągnęła mocniej brwi i przez ułamek sekundy przyglądała mu się wręcz gniewnie. Naprawdę po tym wszystkim, co się między nimi stało – złego i ani trochę złego – ciągle zamierzał wspominać jakiegoś nic nie znaczącego strażaka? Naprawdę?! Nie miał w sobie ani odrobiny instynktu samozachowawczego, więc dobrze, że tym razem Elise nie postanowiła tego ciągnąć. Ciągle trochę zaspana, ciągle rozleniwiona po wspólnej nocy, może nawet trochę skacowana… nie zamierzała dyskutować o typie, który był w jej życiu jakichś pięć minut. Nawet w żartach!
- Mogłeś mnie po prostu obudzić… albo żeby zaprosić pod prysznic. – żeby nie musiał iść pod niego sam – Albo żeby mnie zaliczyć. Jedno z dwóch, każde tak samo dobre. – skwitowała jak gdyby nigdy nic i uśmiechnęła się pod nosem – Więc naprawdę… przegapiłeś tyle okazji, Trevisano. – zażartowała i sama sięgnęła jego policzka, musnęła go i zacisnęła na nim zęby – I wyspałam, dziękuję. A teraz dobrze, nie mamy czasu na takie rzeczy. – zadecydowała, bo skoro jej nie obudził to już teraz było za późno, mieli za dużo rzeczy do zrobienia – Mamy dzisiaj śnieg do zobaczenia, Trevisano. – przypomniała mu, sięgnęła jego warg i pocałowała go – krótko, spokojnie i z uczuciem – No i koniecznie chciałeś w ładnym miejscu powiedzieć mi jaka jestem wspaniała i jak nie możesz beze mnie żyć. – puściła mu oczko i sięgnęła po żel do mycia ciała i naprawdę… koniec obściskiwania się, a po prostu się namydliła i nawet podała mu żel, żeby umył jej plecy - Myślałeś o tym, gdzie chcesz to zrobić?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Parsknął rozbawiony, bo perspektywa obudzenia jej tylko dlatego, że on miał problem z utrzymaniem swojego ego pod kontrolą, brzmiała rozbrajająco. Jego instynkt samozachowawczy nie był AŻ TAK kulawy, jak widziała to Debenham. – I jesteś absolutnie przekonana, że gdybym to zrobił, gdybym cię obudził na wspólny prysznic albo, żeby cię zaliczyć, nie dostałbym za to po głowie? – zaśmiał się cicho, odbierając od żony ten nieszczęsny żel do kąpieli, którego słuszną – pewnie za słuszną – porcję wylał sobie na łapsko. – Elise, kocham cię, zołzo, kocham cię tak, że to czasami aż boli i naprawdę wiem, że czasami zachowuję się nieodpowiedzialnie, ale tym razem naprawdę nie chciałem wchodzić prosto w paszczę lwa. – skwitował, opierając łapska na ramionach żony i wychylając pysk do jej policzka. Pocałował ją tam soczyście, całuśnie, a potem zabrał się za mycie jej ładnych, zgrabnych, super seksownych pleców. - Nabijasz się ze mnie. I z tego, że chciałem jeszcze raz się z tobą ożenić. Nabijasz się. – skwitował po ledwie chwili, ale bez śladu pretensji czy wyrzutu w głosie. Stwierdzał to, tak jak stwierdzał pogodę każdego dnia. To po prostu był fakt! Robiła sobie z niego bezczelne, zuchwałe żarty! Ale przecież była zołzą, a zołzy podobno tak mają. – Mam jedno miejsce w głowie, ale… Zastanawiam się, wiesz? Skoro mam być jedynym, który opowiada o tej swojej niesamowitej miłości, oddaniu, przywiązaniu… To równie dobrze mogę powiedzieć ci to przy śniadaniu albo w samochodzie, w drodze do śniegu. – odbił tę piłeczkę, lekko ją przy okazji podkręcając. Zanim jednak pani doktor choćby spróbowała się na niego za to całe głupie gadanie, pogniewać – zamknął ją ciasno w swoich łapskach tak, że nie mogła mu ani uciec, ani nawet operować rękami. Zakleszczył ją przy sobie, nagi tors przyciskając do jej pleców, a podbrzusze do pośladków. Pysk znów pochylił do policzka żony, a po tym jak lekko zacisnął na nim zęby – niemal szeptem wymamrotał: – Nie musimy tego robić, jeśli nie czujesz się przekonana. Jestem dużym chłopcem, obiecuję, że jaaaaakoś to udźwignę. – tego… Kosza! To paskudne odrzucenie! Wargi zadrżały mu mocniej. – Myślałem sobie po prostu, że… Będzie miło. Czy coś.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prychnęła, bo przecież wcale taka nie była! Po pierwsze nie była aż takim śpiochem jak próbował jej tu wmówić. Jasne… lubiła długo pospać, ale nie było to dla niej aż tak istotne. W końcu była chirurgiem, ciągle pamiętała początkowe dyżury, który trwały w nieskończoność. Odzwyczaiła się od snu. Sen był przereklamowany. Więc oczywiście, że powinien ją obudzić, chcieć z nią spędzić jak najwięcej czasu, nie pozwolić na takie jego marnowanie. Przewróciła wymownie ślipiami, bo oczywiście, że nie dostałby za to po głowie. Bez przesady, bez przesady! Całe szczęście, że ruch jego dłoni po jej plecach był przyjemny, relaksujący… więc nie ciągnęła tego tematu, nie chciała z nim dyskutować. A przynajmniej na ten temat. Bo był jeszcze ślub. Kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, ale wcale się nie nabijała. Chociaż… może trochę? Ale bardziej z tego jak na to reagował.
- Chcę wiedzieć, co to za miejsce. – to po pierwsze i najważniejsze, a po drugie? – I to wcale nie tak, że nie chcę albo nie jestem przekonana. I oczywiście, że będzie miło. – dlaczego miałoby nie być, prawda? – Chodzi o to, że jesteśmy małżeństwem. Może nawet nie najgorszym. – kącik ust znowu drgnął jej w lekkim uśmiechu – Naprawdę potrzebujemy do tego specjalnego miejsca i specjalnej okazji? Żeby powiedzieć sobie coś miłego? – zwłaszcza, że znowu jej się oświadczył w bardzo nieromantycznych okolicznościach przyrody! Gdy się pokłócili, byli pod wpływem alkoholu i właśnie dobierał jej się do majtek, albo nawet już zdążyła je przed nim zdjąć – Ale jeśli to dla ciebie ważne, jeśli chcesz to zrobić… to po prostu to zrobimy. To nie jest coś, nad czym musimy godzinami dyskutować, Trevisano. – odwróciła głowę, żeby na niego spojrzeć i ładnie się uśmiechnąć – Po prostu to zróbmy. – podsumowała i sięgnęła jego policzka, żeby go pocałować. Po policzku sięgnęła jego warg, odwróciła się w jego ramionach, zarzuciła mu łapska na kark, przylgnęła do niego ciasno i go pocałowała – Kocham cię, Trevisano. Mogę ci to powiedzieć i pod prysznicem i pod Łukiem Triumfalnym, miejsce nic nie zmienia. – a już szczególnie jej uczuć względem tego upartego męskiego łba! Który denerwował ją jak nikt inny na tym świecie.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Chyba był trochę… Zmieszany. Tak, zmieszany, ale ponieważ sam do końca nie był pewien, że to właśnie to uczucie, tym bardziej nie chciał, żeby Elise to w nim zobaczyła. Jeśli miałby być tak brutalnie i stuprocentowo szczery i to nawet wobec samego siebie, musiałby przyznać, że mówiąc o tym niby powtórnym niby ślubie spodziewał się innej reakcji żony od tej, którą finalnie dostał. Niewłaściwie i zupełnie niepotrzebnie założył, że ten pomysł, ta wizja wprawi ją w to samo podekscytowanie, w które wprawiała jego. Przez moment, bo im dłużej i intensywniej o tym myślał, tym bardziej przechodził na „ciemną” stronę mocy. Nie chciał też być krzywdzący dla Elise, dlatego po prostu zresetował swoje oczekiwania, przewidywania i nastawienie. Nie czuł się rozczarowany. Raczej… No właśnie, przez moment miał ten zgrzyt pomiędzy tym czego się spodziewał, a co faktycznie usłyszał.
Nie mówiąc nic ani wcześniej, ani moment później, odwzajemnił pocałunek żony – spokojnie i nienachalnie, a odsunąwszy pysk od jej warg tyle tylko, żeby móc spotkać jej spojrzenie z własnym, uśmiechnął się lekko i w minimalnym, ledwie zauważalnym ruchu pokręcił głową. – Nie potrzebujemy. Ani specjalnego miejsca, ani specjalnej okazji. Odpuśćmy to i jak się ogarniemy to po prostu jedźmy w góry. – bez zbędnych przystanków i kombinowania, jak sam teraz dochodził do wniosku, na siłę. Gdzieś w tyle głowy odbijała mu się myśl o tym, że „jeśli dla niego jest to ważne i on chce to zrobić” wcale nie było równoznaczne z tym, że dla niej też, ale bardzo, naprawdę bardzo mocno starał się nie dopuścić tej myśli do głosu. Podniósł łeb, wypuścił żonę ze swoich objęć i nadstawił pysk pod strumień przyjemnie ciepłej wody.
Jakiś, dłuższy czy krótszy czas później wymeldowali się z hotelowego pokoju, zapakowali bagaże do wynajętego na najbliższe dni auta i ruszyli w drogę. Miejsce, w którym czekał na nich nieduży, zgrabny i przyjemnie urządzony domek, było oddalone od Paryża o kilka dobrych godzin ciągłej jazdy. Na miejsce dotarli więc w porze wieczornej, tak w sam raz na otwarcie zdobytego po drodze wina i zjedzenie kolacji. Sama atmosfera tego miejsca, to, że tutaj zima naprawdę oznaczała mróz i kupę śniegu, robiła na Loganie ogromne wrażenie. Wychowany w najgorętszych rejonach Australii, śniegu doświadczył na żywo może kilka razy w życiu, przy okazji wypadku w góry niebieskie. To jednak w żaden sposób nie mogło konkurować z tym, co on i Elise dostali tutaj. Śnieg, śnieg i jeszcze raz śnieg. Było biało i było pięknie. I zimno, do czego Bear nie był przyzwyczajony kompletnie, więc kiedy Debenham wpakowała mu zimne dłonie pod koszulę i dotknęła jego brzucha, aż sapnął. – Elise! Niee! – odwrócił się do niej szybko i sięgnąwszy łapą jej tyłka, po prostu uraczył go klapsem. Solidnym, bo karcącym! – Proszę w tej chwili usiąść tutaj… Przy ogniu i się zagrzać. – złapał ją za rękę i pociągnął do kominka, w którym parę chwil wcześniej udało mu się rozpalić ogień. Oczywiście mieli przed nim rozłożony dywan z udawanej skóry niedźwiedzia. – Zero dotykania, dopóki nie będą cieplutkie. – jej łapska! Tymczasem sam Trevisano odszedł do połączonej z niewielkim salonem, też niewielkiej kuchni. – Chcesz jeszcze wina? Otworzę drugą butelkę. - zerknął na żonę, ale nawet nie czekając na jej odpowiedź, po prostu wrócił do niej i z nową butelką i z dwoma kieliszkami. Sprawnie pozbył się korka i rozlał czerwonego płynu do szkła. Jedno z nich oddał w ręce pani doktor. - Właściwie to... Nie opowiadałaś mi nigdy, jak wyglądały wasze święta. Twoje i twoich rodziców. Jak jeszcze twój tata żył... - sam nie wiedział dlaczego, ale nigdy o tym nie rozmawiali. Może dlatego, że oboje byli wyjątkowo mało świąteczni? - Byliście tylko we trójkę czy zjeżdżała się do was jakaś dalsza rodzina? No właśnie... Masz dalszą rodzinę? Jakąś szaloną kuzynkę, którą powinienem poznać? - pytał z lekkim rozbawieniem i upijał łyk dobrego wina.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No cóż… od początku jej zarzucał brak romantyzmu i chyba to był właśnie ten moment, gdy brał on górę. Nie była romantyczką. Od wielkich gestów i wyznawania sobie miłości w ładnej oprawie, chyba wolała po prostu udaną codzienność, wspólną drogę przez świat i może… niepopełnianie w kółko tych samych błędów? Zdecydowanie bardziej wolała, żeby nie sprawiali sobie przykrości niż… no właśnie, niż to. Ale to ona – on mógł chcieć czegoś innego i nie było w tym nic złego, dlatego jeśli tego potrzebował ona mogła to dla niego zrobić. Nie zamierzała go jednak namawiać, ciągnąć za język i teraz się kłócić o to, czy mają to zrobić, czy nie. Zupełnie mijało się to z celem. Wiedziała, że wcale mu to w stu procentach nie leżało i trochę się obruszył, ale tego też nie skomentowała. Zamiast tego się ogarnęła, żeby szybko mogli wyruszyć w drogę.
Był to ładny kawałek drogi, ale i tak… po kilku godzinach znaleźli się w zupełnie innym świecie. Innym do tego, który mieli w Paryżu i inny od tego, do którego przywykli w Australii. Elise? Była zachwycona. Nawet jeśli nie był to pierwszy śnieg w jej życiu to na pewno był to pierwszy jej śnieg w takiej ilości i w takich okolicznościach przyrody. Była naprawdę zachwycona.
- No weź… psujesz zabawę! – prychnęła tonem oburzonej pięciolatki, gdy nie pozwolił jej ugrzać dłoni o jej ulubiony kaloryfer. Siedzenie przy kominku nie było tak fajne jak siedzenie z łapskami po jego koszulką, więc tylko westchnęła teatralnie i usiadła przy kominku po turecku i obserwowała Logana, gdy działał w kuchni. Oczywiście, że chciała wina, więc tylko skinęła a później odebrała od niego kieliszek.
- Bo za bardzo nie ma o czym opowiadać… ojciec często miał dyżury, więc nie świętowaliśmy. Czasami robili większe przyjęcie dla rodziny i przyjaciół, ale nie była to tradycja. – musiał być po prostu lepszy rok, gdy było wiadomo, że pan Debenham nie spędzi wieczoru w szpitalu. A przynajmniej nie cały! – A jeśli chodzi o rodzinę… to moja matka ma dwie siostry, ale chyba nigdy tak w stu procentach nie zaakceptowały tego, co zrobiła. – że przygarnęła pod dach sierotę z tak głośnej sprawy – Więc nie były szczególnie częstym gościem w naszym domu. Ich relacje już dawno się mocno ochłodziły. – wzruszyła lekko ramionami, bo co zrobisz jak nic nie zrobisz – A u was? Jak to wyglądało? Rodzinne świąteczne polowanie na krokodyle? – uśmiechnęła się pod nosem i upiła łyk całkiem smacznego wina.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Z kieliszkiem przy pysku, uśmiechnął się dyskretnie do słów żony, bo… - Zawsze, kiedy mówisz, że tak naprawdę nie ma o czym opowiadać, okazuje się, że jest i to bardzo. – przyznał rozbawiony, ale hej, naprawdę tak było. Nie wyssał tej teorii z palca, a po prostu się o niej przekonał. Tymczasem upił niewielki łyk wina, opuścił kieliszek w dół i oparł cienką szklaną nóżkę o swoje udo. On, w przeciwieństwie do Debenham, wyciągnął nogi przed siebie, a grzbiet oparł o stojący za nim fotel. Wzrok cały czas wlepiał w żonę i jej niezmiennie śliczną buzię. – Twoja mama to kobieta anioł. Tyle lat wytrzymać z mężem, który przez swoją pracę regularnie opuszczał świąteczne kolacje albo inne tego typu okazje, a potem jeszcze dołączyłaś do niego ty… I mimo to nie ma w niej nawet kropli zgorzknienia. Jest trochę niesamowita. Serio. – uśmiechnął się, kiedy mówił o swojej teściowej. Dobrze wiedział, że lepszej po prostu nie mógłby znaleźć. W towarzystwie pani Debenham czuł się niejednokrotnie dużo bardziej synem, niż w towarzystwie swoich własnych rodziców… Ale nie mówił o tym głośno, bo i po co. Wychylił się teraz mocniej do żony i stuknął lekko własnym szkłem o jej szkło. Toast. – Za nasze drugie wspólne święta, zołzo. – drugie z wielu kolejnych, tego Trevisano był absolutnie pewien. Nawet, jeśli w tyle głowy co rusz odbijały mu się słowa pani doktor z ledwie wczorajszego wieczora. Wygłuszał je, odsuwał na sam skraj swojej podświadomości. Nie chciał o tym myśleć, nie chciał o tym myśleć ani teraz, ani wcale. Wino skutecznie w tym pomagało. – My zwykle robiliśmy dużego grilla i zapraszaliśmy sąsiadów. Banjo z rodziną i jeszcze kilkoro localsów z Północy. Było miło. – wzruszył ramieniem, bo w porównaniu z większym przyjęciem dla rodziny i przyjaciół, które od czasu do czasu organizowali państwo Debenham, jego święta brzmiały wyjątkowo… Nieświątecznie. – Nigdy nie spędzałem ich tak. W zimnie, śniegu i… – spojrzał krótko w stronę okna i białego horyzontu za szybą, a potem wrócił ślepiami do ładnych oczu żony. Uśmiechnął się do niej, najładniej jak potrafił. – Z najseksowniejszą zołzą na tym popieprzonym świecie. – była nią! Była zołzą od pierwszego dnia ich znajomości, a on, mimo to, latał za nią, jak ten cholerny kundel. Wywieszał jęzor i… Pomyślał o tym teraz i cicho zaśmiał się do swojego kieliszka. – Nie uważasz, że to całkiem pokręcone? I szalone. To, że… Jesteśmy jak dwa różne żywioły, a jednak dzisiaj siedzimy tu razem. – podobno przeciwieństwa się przyciągają, ale… Szlag, w ich przypadku było to naprawdę niesamowite. – Dla jasności, ty jesteś ogniem, bo rozpalasz moje ego do czerwoności, a potem, jak już to zrobisz to spalasz moje nerwy na popiół. Ja natomiast jestemmmm… – zmrużył ślepia, tak jakby naprawdę się nad tym zastanawiał. Mhm… Jasne. –Ziemią. Rozsądny, spokojny, zupełnie nieporywczy. Jak pieprzona skała. – wargi natychmiast zadrżały mu mocniej i wymowniej, a oczy nabrały błysku cwaniaka. – To, że dzisiaj jesteśmy małżeństwem… – zaczął po ledwie chwili, obracając oparty o udo kieliszek, w palcach. – To, że zrobiliśmy to, wzięliśmy ślub, sformalizowaliśmy nasz związek… Zmieniło coś dla ciebie? Kochasz mnie przez to bardziej? Chcesz mnie przez to bardziej? – niż przedtem – jak byli po prostu niepokornymi kochankami próbującymi stworzyć partnerstwo.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się, gdy mówił o jej matce. Zawsze cieszyło ją to, że się dogadywali. Właściwie od pierwszego momentu. Znaczy… to, że jej rodzice polubią Logana wiedziała od pierwszej chwili, nigdy nie miała, co do tego wątpliwości, ale zaskoczyło chyba nawet bardziej niż przypuszczała. Jak mogłoby jej to nie cieszyć, prawda? Zawdzięczała państwu Debenham wszystko, co dzisiaj miała. Wszystko. Nawet Logana, bo bez ich świata nigdy nie zostałaby lekarzem i nie mogła go poznać.
- Drugie z wielu. – wtrąciła do jego toastu, mówiąc na głos to, o czym oboje myśleli i czego oboje chcieli. Co dla obojga było ważne. Pamiętała, co powiedziała i jaki postawiła mu warunek, ale nie uważała, żeby nie był on do spełnienia. Dlatego wbrew pozorom nie martwiła się o ich wspólną przyszłość, nawet jeśli wszystko było tak naprawdę w rękach Trevisano. Uśmiechnęła się i upiła kolejny łyk wina. Lubiła słuchać o jego życiu na Północy, nawet jeśli niektóre elementy tego życia nie były dla niej tak… kolorowe jak wyglądały na pierwszy rzut oka. Wiedziała, że nie zawsze było dobrze i nie zawsze było mu łatwo. Ale święta, o których opowiadał wydawały się być przyjemne. Wbrew pozorom bardziej niż przyjęcia, które organizowała jej matka! Uśmiechnęła się do tej myśli, zaśmiała pod nosem właściwie i przepiła ją porcją alkoholu.
- Więc wreszcie masz okazję. Wykorzystaj ją dobrze. – zażartowała, dalej podśmiechując się pod nosem – I polemizowałabym z tym, że jesteś rozsądny. – dodała swobodnie, zupełnie bezproblemowo – Robisz rzeczy, które wcale rozsądne nie są. Ba! Robisz je bardzo często. – zaczynają od nieodpowiedzialnych operacji, którymi narażał siebie i swoich pacjentów, po to, co wydarzyło się ostatnio między nimi. To ani trochę nie było rozsądne z jego strony… gdyby taki był, lepiej dobierałby słowa. I nie popełniał dwa razy tych samych błędów – I wiem, że ta odpowiedź cię nie usatysfakcjonuje, ale… nie. Kocham cię dokładnie tak samo jak wcześniej. Jesteś dla mnie tak samo ważny jak wcześniej. Może jedynie… daje mi więcej pewności, że po prostu mnie nie zostawisz. Że to naprawdę jest naprawdę. – nie odwróci się na pięcie i nie pójdzie w siną dal – A dla ciebie? Coś się zmieniło? – zapytała z ciekawości, mrużąc lekko oczy i przyglądając się Loganowi – Dlaczego zrezygnowałeś ze swojego planu w Paryżu? – być może wkładała kij w mrowisko, ale jednak chciała wiedzieć.
motywująca ara
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ