chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To, że zapytał o przerwę, czy Elise jej chciała, nie miało nic wspólnego z jego do niej zaufaniem czy też jego brakiem. Nic! Dlaczego zapytał? Bo taki właśnie był. Gotowy dać jej każdą, nawet najbardziej dla siebie bolesną drogę ucieczki od niego, od tego jak bardzo był trudny i jak piekielnie trudna była też codzienność z nim, jako partnerem. To nie było odkrycie, to była wiedza, którą posiadał od bardzo, bardzo dawna. Jednocześnie chciał ją zatrzymać przy sobie za wszelką cenę. Chciał, żeby była z nim… Ale żeby była z nim szczęśliwa. Nie chciał jej krzywdzić, ani – tym bardziej – unieszczęśliwiać. Dlatego… - Nie uważam tak i nie chcę tego. – odezwał się cicho, ale stanowczo i na tym chwilowo zakończył. Dopił co miał w kieliszku i bez słowa wstał, a potem zgarnął z krzesła obok ich wierzchnie okrycia i wskazał żonie wyjście z baru. Skoro chciała wrócić do hotelu, to jasnym jest, że wrócą tam razem. Nigdy w życiu nie puściłby jej samej. Nie o tej godzinie, nie w obcym kraju i obcym mieście. Po prostu nie. Przy wyjściu z knajpy pomógł Elise wsunąć na ramiona płaszcz czy co tam miała, a potem wyszli na zewnątrz i jak poczuł na twarzy uderzenie chłodnego późnowieczornego powietrza… Poczuł też coś jeszcze. – Powiedziałem ci to tyle razy… A ty ani razu się nad tym nie zastanowiłaś. Poszłaś w to bez zawahania… Zakochałaś się we mnie, zaufałaś mi… Zaufałaś, że cię nie skrzywdzę. – zaczął mówić, dopiero po chwili wracając wzrokiem do żony, z którą stali na środku zwykle dość chodliwej drogi. Dzisiaj, teraz było tam wyjątkowo pusto. Tak jakby los robił im tę przysługę, ten jeden jedyny raz w życiu. Zazwyczaj przecież był wobec nich dramatycznie kapryśny. – Powiedziałem ci, Elise. Jestem trudny. Jestem popieprzony. Powinnaś była uciec ode mnie jak najszybciej i jak najdalej. – nie reagować na jego zaczepki, niezgrabne próby podrywu i po prostu – zbliżanie się do niej. Nie powinna go pokochać. Nigdy. – Ponieważ to wiem to w chwilach takich, jak ta… Ta teraz, tutaj… – odruchowo skinął na bar za nimi. – Zawsze w pierwszym odruchu chcę dać ci to cholerne koło ratunkowe. Ten pieprzony telefon do przyjaciela, który poradzi ci „uciekaj od niego, zostaw go i zapomnij o nim”. – mówił dalej, a oczy robiły mu się coraz bardziej wilgotne. Pozwolił im na to. Odrętwiały od zabójczej mieszanki alkoholu z trudnymi do strawienia emocjami, nie reagował, kiedy zaczęły spływać mu po policzkach. – Zawsze też boję się, że w końcu, za którymś tym cholernym razem… Skorzystasz z niego. Zrobisz to, posłuchasz tego przyjaciela i naprawdę mnie zostawisz. Ale nie boję się tego, bo ci nie ufam. Ufam ci, jak nikomu innemu na tym pojebanym świecie. Boję się tego, bo wiem jaki jestem i wiem jak ci trudno. – patrzył na nią, ale z trudem. Najchętniej zapadłby się pod ziemię albo stał się niewidzialny. Jego ego było dziurawe jak szwajcarski ser. – Skrzywdziłem cię już wtedy, kiedy pozwoliłem ci się we mnie zakochać. – i zerwać relację z gościem, który był może przeciętny, ale przynajmniej poukładany. Miał mądry łeb, a ona tak często przez niego nie płakała. - Ale nie przeproszę za to. Ja nigdy nie byłem tak szczęśliwy, jak jestem z tobą. Nawet teraz, w tej popieprzonej sytuacji... - poruszył się nerwowo, a zmarszczka na jego czole znów stała się boleśnie głęboka.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nawet przez myśl jej nie przeszło, żeby wstać i wyjść samej z baru. Byłoby to głupie, nieodpowiedzialne i przede wszystkim – nie miała na to najmniejszej ochoty. Nawet jeśli była zły, zraniona i wiedziała, że znajdują się w bardzo złym momencie ich relacji. Ale to tylko moment, prawda? Naprawdę miała nadzieję, że to tylko moment. Bardzo zły, ale moment.
Prawdę powiedziawszy myślała, że wrócą do hotelu w ciszy. Niezależnie, czy miałby to być spacer, czy mieliby złapać taksówkę – była pewna, że będą milczeć, bo słowa w tym momencie mogą tylko zaszkodzić. I czy faktycznie tak było… czy szkodziły? Wpatrywała się w męża i kręciła lekko głową.
- Naprawdę… Ufasz mi, że nie odejdę, więc na każdym możliwym kroku mnie odpychasz? Co to ma być? Pieprzony test? Bo robisz to. Uparcie to robisz. Raz za razem mnie odpychasz. Rozumiem, że chcesz się biczować, ale krzywdzisz tym mnie, a nie siebie. Bo znowu masz gdzieś to, co ja mówię i co ja czuję, wciskając mi swoje… koło ratunkowe. Czy ty w ogóle słyszysz jak to brzmi? – prychnęła w złości, znowu otarła wierzchem dłoni policzki i czuła, że z każdym kolejnym momentem coraz bardziej się irytuje. Denerwuje – Nie jestem bezradną królewną, która nie ma w tym wszystkim żadnej sprawczości. Nie zakochałam się w tobie, bo ty mi kazałeś. Nie wyszłam za ciebie, bo mi kazałeś. Nie jestem z tobą, bo mi kazałeś. Nie chciałam mieć z tobą dziecka, bo mi kazałeś. Każdą jedną z tych rzeczy zrobiłam, bo tego chciałam. Bo chciałam ciebie, bo mi zależy, bo cię kocham i jestem szczęśliwa. A ty w tym momencie robisz ze mnie szmacianą lalkę, którą można przestawiać jak się podoba, która nic sobą nie reprezentuje, która nie ma nic do powiedzenia i która niczego nie wie. I mam tego dość, Trevisano. – bo mógł być niepewny siebie, mógł mieć dziurawe ego, ale w tej całej niepewności siebie uderzał tylko i wyłącznie w nią – Nic, co mówię nie ma dla ciebie żadnej wartości. Żadnego znaczenia. I nie, nie zaprzeczaj… – bo oczywiście, że domyślała się, że będzie próbował protestować i wspominać o tym jak bardzo ją szanuje, jaka jest mądra i inteligentna. To nie miało znaczenia. Mówiła jedno, a on wciskał jej drugie… bo tak mu się wydawało. – Chcesz odejść? Odejdź. Chcesz, żebym odeszła? Powiedz mi to prosto w twarz. Nie próbuj mi wmawiać, że ja czegoś chcę, chociaż dosłownie dwie minuty wcześniej powiedziałam coś innego. Uważasz, że dobrze zrobi nam przerwa? Dobrze. Wróćmy do tego pieprzonego hotelu, zmieńmy loty, wróćmy do Australii i zorganizujmy to. Jeśli to doda ci pewności siebie, bo miałeś rację? Dobrze, zróbmy to. Jak sobie życzysz. – była na skraju, absolutnie skraju.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Oczywiście, że chciał zaprzeczyć. Wznieść veto i stanowczo zaprotestować. Jak mogła uważać, że miał gdzieś jej deklaracje, obietnice i zapewnienia? Przecież właśnie jej powiedział, że tak nie jest. Ledwie jedną chwilę temu powiedział, że jej ufa, jak nikomu innemu na tym świecie. I nie mówił tego, bo tak wypada, bo tak trzeba. Mówił to, bo tak czuł i tak było naprawdę. Dlatego to, że teraz Elise odwracała wszystko co powiedział przeciwko niemu samemu… To było słabe. Czuł złość, ale teraz już nie tylko na siebie, był zły też na nią, co szybko stało się widoczne w jego ostrym spojrzeniu i groźnym wyrazie pyska. - Nie! Nie, Elise. Nie chcę żadnej pierdolonej przerwy. Nie chcę mieć żadnej pieprzonej racji. Chcę ciebie! Nie rozumiesz?! Jedyne czego chcę to ty. - pieprzył w tym momencie wszystko inne, nawet to mocno teraz niepewne i ewentualne dziecko. Bez niej nic innego nie miało znaczenia. - Nie wmawiam ci niczego, Elise. Zapytałem. Po prostu zapytałem. - czy to jest to czego potrzebuje. Może po prostu trzeba było mu powiedzieć, że nie, że go kocha i ostatnim czego teraz od niego chce to rozstanie i jakakolwiek przerwa. Może to byłoby prostszą drogą niż to wszystko co działo się teraz. Każde kolejne słowo coś między nimi niszczyło. Oboje byli teraz jak pierdolony rak. Rak dla swojego małżeństwa. Myśl o tym łamała mu serce. - Skoro tak się teraz czujesz… Jak szmaciana lalka, którą ktoś próbuje sterować, to chyba niewiele już zmieni jak powiem jeszcze to… Nie zostawisz mnie. Ani na krócej, ani na dłużej, ani na zawsze. Nie zostawisz mnie, Elise. - był stanowczy i zdecydowany. Może nawet mocno zaborczy. Tutaj nie było miejsca na jakiekolwiek negocjacje. On po prostu jej na to nie pozwoli. Nie zostanie sam, nie tak, nie w ten sposób.
Zmęczenie przyszło do niego nagle, zastępując to dziwaczne alkoholowo-emocjonalne odrętwienie. Odetchnął ciężej i przetarł sobie pysk dłonią, zaraz też szybko i kontrolnie spoglądając po ulicy wokół. Nawet jeżeli ktoś ich teraz słyszał - miał to gdzieś. - Chodźmy do tego cholernego hotelu. - warknął nerwowo i minął szybko żonę, podchodząc zaraz do biegnącej wzdłuż miejsca gdzie stali, chodnika. Rozejrzał się raz, drugi i w końcu spostrzegł nadjeżdżającą taksówkę. Zamachnął na nią i chyba zrobił to na tyle zdecydowanie, że kierowca momentalnie zjechał w ich stronę. Logan otworzył drzwi auta i spojrzał na żonę. - Wsiądź, proszę. - może i spacer lepiej zrobiłby im na uspokojenie, ale ta droga była szybsza. A na tym Trevisano właśnie zależało. Żeby szybko znaleźć się w hotelu. Zakładam i trochę się rządzę, że Elise, z większą czy mniejszą ochotą, ale jednak do tej taksówki wsiadła. Logan wsiadł zaraz za nią i poinstruował hinduskiego kierowcę dokąd ma ich zawieźć. Gość nawet nie próbował ich zagadywać, najwyraźniej dostrzegłszy ich bojowe nastroje, wolał usunąć się w cień i odrobinę zwiększyć głośność radia. Droga do hotelu minęła im więc w napięciu i milczeniu. I tylko gdzieś w międzyczasie Logan spróbował zamknąć kobiecą dłoń w swoim łapsku… Jeśli Debenham mu w ogóle na to pozwoliła. Ten mały gest znaczył dla niego wszystko. Wysiedli przed hotelem i bez słowa skierowali się do głównego wejścia. W recepcji odebrali właściwy klucz i przeszli do windy. Byli w niej sami, a dojechać mieli na niemal najwyższe piętro. Minęli więc pierwsze, drugie, zbliżali się do trzeciego, a Trevisano nagle sięgnął do panelu sterującego windą i bez zawahania wcisnął „stop”. Winda zatrzymała się między piętrami, a on szybko i gniewnie spojrzał na żonę. Chwila, pół chwili… I zrobił ten krok, który ich dzielił. Bez zastanowienia, mocno, gwałtownie i do utraty tchu - pocałował ją. Przycisnął ją całym sobą i tą buchającą z niego złością, do ściany windy i nie odrywał się od jej ust. Jego łapska szybko odnalazły drogę do pośladków pani doktor, a język i oddech splotły się z jej językiem i oddechem. Podbrzusze docisnął do jej dolnych partii i czuł, że serce zaraz mu eksploduje… Albo stanie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli nie chciał przerwy, jeśli nie chciał jej odejść… dlaczego w ogóle jej to proponował? Była bliska eksplodowania, rozpoczęcia naprawdę poważnej awantury na środku paryskiej ulicy – Nie pytaj! Nie pytaj więc. Kilka pytań mniej i nie musielibyśmy znowu o tym dyskutować. – warknęła, bo może tylko pytał, ale jednocześnie nie pytasz kogoś, kto właśnie powiedział ci, że cię kocha i chce razem naprawić wszystkie problemy o to, czy chce odejść… no po prostu nie, bo nie trzyma się to kupy. I oczywiście, że go nie zostawi. To było niedorzeczne, dlaczego miałaby go zostawiać? Nie miała na to najmniejszej ochoty i mogłaby to zrobić tylko i wyłącznie, gdyby tego chciał. Ani trochę by jej to nie uszczęśliwiło, ale jeśli jego tak… zrobiłaby to. Dla osoby, którą kocha zrobiłaby wszystko, nawet coś tak głupiego.
Wsiadła z nim jednak do taksówki i oczywiście, że nie zabrała dłoni, gdy po nią sięgnął. Mogła być zła, mogła być nawet wściekła… ale nie zamierzała zachowywać się jak obrażona pięciolatka, nawet jeśli o to ją podejrzewał. Ale nie patrzyła na niego. Uparcie wpatrywała się w szyby auta, obserwując miasto i denerwując się, że nie tak miał skończyć się dzisiejszy wieczór. To nie tak miało wyglądać. Nie lubiła takiej ciszy między nimi. Normalnie zupełnie jej nie przeszkadzała, nie była krępująca, ale ta teraz… była po prostu zła. Było między nimi za dużo nagromadzonych emocji i uczuć, niekoniecznie tych dobrych.
Nie przypuszczała jednak, że Logan znajdzie taki sposób na ich odreagowanie. Zaparło jej dech w piersiach, ale jej zdezorientowanie nie trwało nawet ułamka sekundy. Poszła w to. Bez zawahania, bez cienia wątpliwości, bo przecież wszystkim, czego zawsze tak naprawdę potrzebowała był on. Jego bliskość. Gwałtownie odwzajemniła jego pocałunek. Dreszcz za dreszczem przechodził wzdłuż jej kręgosłupa, a ona drżącymi dłońmi sięgnęła do męskiego rozporka. Byli w windzie. Oprócz tego, że właśnie mogli nagrywać amatorskie porno, to w każdej chwili ktoś mógł spróbować naprawić zatrzymaną windę. Nie było czasu na wątpliwości i głos rozsądku. Chciała Trevisano. Dlatego sprawnie poradziła sobie z męskim paskiem i rozporkiem, zarzuciła udo na jego biodro i jęknęła prosto w męskie wargi, gdy uniósł ją za pośladki i mocniej przycisnął ją do ściany windy. Objęła go w biodrach, wplotła palce w jego ciemną czuprynę i nie odrywała od niego spojrzenia. Pełnego złości, ale przede wszystkim miłości.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To był moment. Zaledwie moment. Gwałtowny, porywczy i pewnie bardzo nieodpowiedzialny. Może nawet głupi, ale chyba oboje go potrzebowali. Nie szukali w tym romantyzmu, czy nawet głębokich uczuć… one były, oczywiście, ale tym razem chodziło o bardzo, bardzo fizyczne odreagowanie wszystkiego, co się między nimi działo. Akcja, reakcja. Mocno zaciskała uda na jego biodrach i mocno się w niego wcałowywała. I w tych pocałunkach, którymi chaotycznie napierała na jego wargi było wszystko… pragnienie i prośba. Żeby ją kochał, ale przede wszystkim, żeby ją pieprzył. Mocno i gwałtownie, bez opamiętania. Bo była jego, nigdy nikogo więcej. I nigdy nie mogła mieć go dość, nawet jeśli doprowadzał ją na skraj i była bliska wybuchu. Nawet jeśli była na niego wściekła albo łamał jej serce na tysiąc małych kawałków. Nie potrafiła z niego zrezygnować. I niech każdy sobie to nazywa jak chce.
Niewygoda, czy nawet ból nie miały w tym momencie najmniejszego sensu. Każdy jeden ruch jego bioder przybliżał ją do spełnienia. Doprowadzał ją do zupełnie innego szału! Doszła w jego ramionach, mocno i gwałtownie. Serce chciało wyskoczyć jej z klatki i brakowało jej oddechu, gdy odnalazła jego spojrzenie i jego wargi.
- Nigdy nie mów, że mogłabym od ciebie odejść. Nigdy. To mój warunek, Trevisano. Jeśli dalej będziesz to robił… zrobię to. – nie chciała dłużej rozbijać się o to samo, nie chciała ciągłe kłócić się o to samo, nie chciała by dalej w ten sam sposób łamał jej serce. Nie wiedziała jak mogłaby to zrobić, jak mogłaby od niego odejść, ale… tak, musiałaby. Dla siebie. I może stawianie warunków nie było fair, ale może to miał być kubeł zimnej wody wylanej na głowę Logana. Może wreszcie zrozumie, że ona nie szukała od niego ucieczki i nie musiał jej na to pozwalać. Nie potrzebowała jego pieprzonej deski ratunkowej. Potrzebowała jego i jego pewności. Jeśli jej nie miał, jeśli w nią wątpił… nie była dla nich szans.
Stanęła na drżących nogach i poprawiła sukienkę. Sięgnęła dłonią do twarzy męża, czule przesunęła po jego policzku.
- Mówię całkowicie poważnie. Jeśli nie przestaniesz… odejdę.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zadrżał kiedy to usłyszał. W środku i na zewnątrz, poczuł jak serce staje mu w poprzek, szczęka napina się, a kark nieprzyjemnie drętwieje. Zrobię to. Odejdę. Słuchał i słyszał każde jedno jej słowo, a przy tym patrzył prosto w jej brązowe ślepia i widział, że nie było to po prostu gadanie dla zasady. Groźby bez pokrycia – nie. Naprawdę go zostawi, naprawdę od niego odejdzie. Kiedy to zrozumiał… Kiedy poczuł, jak bardzo to było realne, jak bardzo to zagrożenie było prawdziwe i bliskie, poczuł tak silny strach, jakiego nie czuł nigdy przedtem. Nawet stojąc oko w oko z wielkim na kilka metrów gadem, nie bał się, tak jak bał się dzisiaj. Nie potrafił wydusić z siebie ani jednego słowa, ale żeby dać żonie jakikolwiek sygnał na to, że usłyszał, że zrozumiał – skinął lekko głową. Kiedy jej dłoń spotkała się z jego policzkiem, instynktownie przymknął ślepia i mocniej wtulił się w jej ciepłe palce. Przykrył rękę Elise własną i przechyliwszy pysk ucałował kilkakroć jej czułe wnętrze. Żeby powiedzieć cokolwiek, potrzebował jeszcze chwili, ale jego spojrzenie mówiło wszystko. To, jak teraz na nią patrzył mówiło wszystko. Nie mógł jej stracić. Był tą perspektywą zwyczajnie przerażony, sparaliżowany i zagubiony. Nie mógł jej stracić, nigdy. Pociągnął cicho nosem, czując, że ślepia znów niewygodnie mu wilgotnieją, a chcąc to ukryć przed żoną na moment odwrócił się w kierunku panelu windy. Odblokował ją, a potem sprawnie, ale bez nerwowości naprawił temat swoich rozpiętych spodni. Zapiął pasek i stanął blisko przy Elise. Łapskiem objął ją w talii, pysk wychylił do czubka jej głowy. Winda przejechała kilka kolejnych pięter aż dowiozła ich na niemal samą górę. Nad nimi były już tylko apartamenty prezydenckie i tego typu różne vipowskie bzdury. Logan bez słowa chwycił żonę za rękę i kiedy drzwi windy otworzyły się, poprowadził ją korytarzem pod właściwe drzwi. Wciąż milcząc wsunął kartę do czytnika i nacisnął klamkę. Zamek ustąpił, a oni weszli do środka – wciąż w ciszy. Bear pomógł żonie rozebrać się z płaszcza, zaraz potem odwieszając go na jeden z haczyków tuż przy drzwiach pokoju. Co chwila spoglądał na panią doktor, jakby sprawdzając, kontrolując czy ona wciąż tam była i czy to co wydarzyło się parę chwil temu w windzie – wydarzyło się naprawdę. Rozebrał i siebie z wierzchniego okrycia i poszedł jej śladem. Stała tam, tuż przy dużym, wychodzącym na serce Paryża, oknie. On zatrzymał się ledwie trzy kroki od niej i przez chwilę tylko patrzył. Obserwował ją i czuł, jak serce znowu zaczyna bić mu szybciej i mocniej, niemal agresywnie. Podszedł więc do żony tak blisko, że bliżej już się nie dało. Objął ją ciasno w talii, torsem przylgnął do jej zgrabnych pleców, a pyskiem do jej policzka. Nie patrzył w okno, ani na widok za nim. Patrzył na nią, na Elise. Z ukosa przyglądał się tej niesamowicie pięknej, seksownej kobiecie, która znowu sprawiła, że kompletnie dla niej oszalał. Słowa w końcu wróciły, język zaczął działać. – Zróbmy to jeszcze raz. Pobierzmy się jeszcze raz. – wymamrotał półszeptem, tak jakby nie chciał, żeby jakakolwiek część otaczającego ich świata usłyszała jego słowa. – Jutro. Sami. Tutaj, w Paryżu. – bo to miasto mogło ich albo uratować, albo kompletnie zniszczyć. – A potem pojedziemy w góry… Na naszą poślubną podróż. Nasz… Miodowy tydzień. – uśmiechnął się i odsunął pysk tyle tylko, żeby móc popatrzeć w kobiece tęczówki. – Wyjdź za mnie, Debenham. Zaryzykuj jeszcze raz, obiecuję, że będzie warto. No chyba, że wolisz… – wargi lekko mu zadrżały. – Żebym poprosił… Będąc w tobie. – analogicznie do pierwszego razu, kiedy to zrobił. Kiedy poprosił.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie było to coś, o czym mogłaby żartować. Była bardzo poważna i na pewno nie była zadowolona z tego, co mówiła… ale musiała. I miała nadzieję, że chociaż w ten sposób uda jej się zmusić Logana do zrozumienia, co miała na myśli. Zrozumienia tego, że to nie było coś błahego, coś co mogą w kółko powtarzać. Nie, miała tego dość. A za bardzo go kochała, żeby pozwolić sobie też na obojętność. Ta zniszczyłaby ich w okropny sposób.
Nie odezwała się. Wiedziała, że Logan musiał przetrawić to, co właśnie powiedziała i nie zamierzała tego przyspieszać. Dała mu przestrzeń, nawet jeśli sam pokój nie był szczególnie duży. Za to widok z okna naprawdę robił wrażenie. Plus stojąc twarzą do okna, mogła znów spokojnie otrzeć policzek z łez, które pojawiły się na nim zupełnie nagle i bez jej udziału. Nie chciała już płakać, miała dość płaczu.
Drgnęła, gdy się przy niej zmaterializował. Mocniej oparła się plecami o jego tors, oparła o niego głowę, ale nie odwróciła wzroku od widoku miasta za szybą. To, co dzisiaj oglądali i podziwiali tak bardzo różniło się od tego, co na co dzień mijali w domu. Zaczęło padać. Krople deszczu na szybie sprawiały, że światło się załamywało, a wszystko miało jeszcze inny… większy urok.
- Hm? – w pierwszej chwili nie zrozumiała, co do niej mówił. Bo jak to? Ale? Przecież byli małżeństwem. Co to miało zmienić? Pobrali się już raz spontanicznie i też byli przy tym sami… jedynie nie był to Paryż, a Północ Australii – Wiesz chociaż jakie są formalności w Europie, żeby się pobrać? Nie mamy żadnych dokumentów, nie mówiąc o tym, że już jesteśmy małżeństwem… i mielibyśmy z ulicy wejść do urzędu i poprosić, żeby zrobili to jeszcze raz? Czy tak się nie robi w Las Vegas? – odwróciła głowę tak, żeby chociaż częściowo móc na niego spojrzeć. Nie mówiła nie, ale miała sporo wątpliwości. Chyba więcej niż miała przy pierwszych jego oświadczynach – Nie mówiąc o tym, że znowu oświadczyłeś mi się po tym jak się pokłóciliśmy… i zaliczyliśmy gniewny numerek. – wytknęła, ale kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu. Odwróciła się w jego ramionach, znowu sięgnęła jego twarzy i czule położyła dłoń na jego policzku. Wspięła się na palce i sięgnęła jego warg by móc go spokojnie pocałować – Naprawdę tego chcesz?



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mimowolnie ściągnął mocniej brwi, bo chyba zamiast pytań o sensowność tego pomysłu, spodziewał się po prostu „tak, zróbmy to”. Szybko jednak zrozumiał dlaczego Elise pytała o to wszystko. Sama ceremonia nie miała niczego zmieniać, miała coś utrwalić i… Miała wyglądać jeszcze inaczej, niż wyglądała ta pierwsza. Zaraz jej o tym opowie, ale najpierw zdjął z pyska to minimalne i bardzo tymczasowe niezadowolenie, więc kiedy pani doktor obróciła się w jego łapach i mogli popatrzeć sobie nawzajem w oczy, uśmiechał się do niej – i wargami i spojrzeniem. Lekko, może nieszczególnie wylewnie czy nachalnie, ale wciąż. Przyjął ten spokojny, czuły pocałunek, odpowiadając na niego krótko i z taką samą łagodnością. Czy naprawdę tego chciał? Czy naprawdę chciał poślubić ją po raz drugi? Nawet jeśli od ich pierwszego „tak” minęło wcale nie tak dużo czasu… Skinął lekko łbem i od razu spokojnie wyjaśnił. – Nie chodzi mi o ślub, jako wydarzenie formalne. Nie musimy iść do żadnego urzędu, nie musimy angażować w to żadnego urzędnika. Po prostu… Ty założysz coś ładnego, ja założę coś ładnego, pojedziemy w jakieś naprawdę ładne, przyjemne miejsce… Zupełnie sami, tylko ty i ja… – zamknął w łapskach kobiece biodra i tym samym ciaśniej przycisnął siebie do żony i żonę do siebie. – I tam, w tym ładnym, przyjemnym miejscu powiem ci jak bardzo cię kocham, jak bardzo cię potrzebuję i co ci przysięgam. A potem ty zrobisz to samo. Powiesz, jak bardzo siebie kochasz, jak bardzo siebie potrzebujesz… – zakończył żartobliwie, bo czuł, że lżejszy moment chyba dobrze im zrobi. Obojgu. – To taka… Formalność duchowa. Schwytanie tego, co próbowało nam uciec. – i to między palcami, bo przecież żadne z nich nie potrafiło wskazać dokładnego momentu, w którym zrobiło się… Inaczej. Tamten wieczór, tamten przeklęty wieczór był pewną kropką nad i, ale nie źródłem per se. – A potem, jak już powiemy sobie te wszystkie na pewno bardzo miłe, dobre rzeczy, pojedziemy w góry. Od razu, prosto stamtąd. Dojedziemy tam wieczorem, wypijemy hektolitry porządnego francuskiego szampana i będziemy się kochać do bladego świtu. – brzmiało nieźle, co? Zupełnie jak przyjemny plan. – No chyba, że… Będę ci całą drogę opowiadał o wszystkich operacjach, które zrobiliśmy razem i jak cholernie byłem wtedy podniecony. Twardy, jak głaz. To cię szybko ugotuje. Nie będziesz mogła wytrzymać, aż dojedziemy więc każesz mi się zatrzymać w połowie drogi, wejdziesz na mnie, a potem mi każesz wejść w siebie… – wargi mocniej mu zadrżały, aż po prostu krótko, przelotnie wyszczerzył kły. Razem z tym jedno jego łapsko wymownie zsunęło się na pośladki pani doktor i jeden z nich Trevisano zamknął w ciasnej, bardzo łapczywej garści. Sama myśl o niej nagiej, wzdychającej jego imię lub powarkującej, żeby broń boże nie przerywał, a potem wyginającej się w ekstatycznym uniesieniu cholernie go uruchamiała. Chciał, żeby Elise to wiedziała, żeby to poczuła, więc odnalazł łapskiem jedną jej dłoń i pokierował ją sobie prosto do swoich łowieckich terenów. Nawet przez nogawkę spodni mogła czuć, że piekielnie jej chciał.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ