chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mruknął cicho pod nosem, może ciut niezadowolony, bo rzeczywiście NIE o taki efekt mu chodziło i NIE tak chciał to wszystko od żony usłyszeć. Ale zasadniczo i przede wszystkim – nie chciał, żeby płakała. I stąd też to niezadowolenie. No i może… – Zgubiłaś słowo „wykurwiście”. – przystojny i seksowny! Taki przecież miał być w jej oczach, tak to miała powiedzieć. Spokojnie, tylko się drażnił, pewnie, że tak. Nawet jeśli sytuacja między nimi wciąż była napięta, atmosfera gęsta, a w powietrzu wisiały kolejne być może trudne i ważne rozmowy, uznał, że ta odrobina przekory im nie zaszkodzi. – No już, Debenham, nie płaczemy. Było źle, będzie lepiej. – tak jak wspólnie i zgodnie ustalili. On, co prawda, miał dużo większy dystans do nadrobienia i dużo więcej zmian w sobie do wprowadzenia, ale wierzył, że i ona wykona jakąś, choćby drobną pracę, żeby żyło im się ze sobą dobrze. Dobrze… Nie znosił tego słowa. Było tak nijakie, tak przeciętne. Dobrze, dobry, ugh. Wzdrygnął się niezauważalnie na samą o tym myśl. Odsunął się zaraz potem od Elise tyle tylko, żeby móc swobodnie spojrzeć na jej zaszklone ślepia i wilgotne policzki. Bez słowa otarł je palcami z tych łzawych ścieżek, a potem pochylił się do jej wargi i po prostu ją pocałował. Spokojnie, ale była w tym też pewna stanowczość. Trochę tak, jakby samym tym pocałunkiem chciał jej powiedzieć, żeby mu się oddała i przestała płakać. Odsuwając się od ust pani doktor, patrzył jej w oczy i lekko, pokątnie się do niej uśmiechał. – Naprawdę tego nie potrzebujesz? Być wyjątkowa, fantastyczna w tym co robimy...? – trochę go to bawiło, bo przecież taka właśnie była. Miała wszystko, cały zestaw rzeczy i cech, które charakteryzowały świetnego chirurga i świetnego lekarza. – Nie będę ściemniał, Elise, trochę ci tego zazdroszczę. – tego „wyrąbania” na to czy była dobra czy świetna. Nie wiedział, co prawda, jakby to czuła, gdyby faktycznie była tylko przeciętna i nie miała takiego talentu, zdolności i umiejętności, które miała naprawdę, ale… No ufał, że zjawisko „wyrąbania” też by wtedy zaistniało. Sapnął rozbawiony i odsunął się od żony, żeby w kolejnej chwili podejść do kominka i dorzucić do niego dwa nieduże kawałki drewna. Wzruszył żar pogrzebaczem, a potem usiadł na niedużej sofie obok. Zapatrzył się przelotnie w roztańczony ogień, nawet nie wiedząc, w którym momencie jego ciało wyschło po niedawnej wizycie w jacuzzi. W domku było bowiem tak ciepło, że stało się to niemal błyskawicznie. – Nasz szpital znowu organizuje galę, żeby wyżebrać kilka worków talarów od tych wszystkich bogatych ważniaków. – nie wiedział czy Elise o tym słyszała, na pewno wcześniej o tym nie rozmawiali. – Na początku mają być jakieś cholerne przemówienia… Nasze, w sensie nas, ludzi szpitala. – już po tonie jego głosu i wymownym grymasie na pysku można było wywnioskować jak bardzo szalał za tym pomysłem. – Capshaw chce, żebym ja to zrobił. Żebym tam wyszedł, oczarował te wszystkie bogate samotne starsze panie i zgarnął kupę kasy na dzieciaki. – tia… Za tym pomysłem też szalał. Dramatycznie mocno. Przeniósł wzrok z kominka na Elise, gdziekolwiek teraz była i cokolwiek robiła. – No i… Po pierwsze, o czym ja niby miałbym im opowiedzieć? A po drugie… Potrzebuję randki na ten wieczór. Zainteresowana? – zapytał jak gdyby nigdy nic, a uśmiech cwaniaka i drania już wzbudzał jego wargi do wymownego drżenia. – Jestem skłonny nawet po ciebie przyjechać. – hyhy.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Było źle, będzie lepiej. I naprawdę chciała przestać płakać. Naprawdę! Starała się z całych sił, ale gdy tylko wydawało jej się, że nad tym zapanowała… to przychodziła nowa fala. To było zupełnie poza nią, ale bardzo mocno się starała. Nawet, gdy ją pocałował – chociaż odwzajemniła ten pocałunek, zaraz po tym znowu się rozpłakała – To, to wszystko… to wszystko, co się wydarzyło… ja… nie wiem… – naprawdę nie wiedziała dlaczego miała w sobie tyle łez i dlaczego akurat teraz musiały chcieć się z niej wydostać. Nerwowo otarła policzki i spojrzała na niego wymownie, gdy wrócił do tematu pracy. I tego, czy musiała być najlepsza, czy nie musiała. Oczywiście, że nie musiała.
- To tylko praca… to, co robimy jest ważne, ale to tylko praca. – nie była najważniejsza. Kochała ją i naprawdę uwielbiała być chirurgiem, rozwijać się, uczyć się nowych rzeczy i czuć tą satysfakcję po udanej operacji, gdy pacjent wracał do zdrowia, ale… to była tylko praca. Dlatego to, co powiedział wcześniej Logan – to jej nie oburzało, bo najważniejsze, że pacjent wracał do domu, niezależnie kto się nim zajmował. Dobra opieka była naprawdę wystarczająca. Wzruszyła bezradnie ramionami, bo co zrobisz jak nic nie zrobisz, tak było!
Usiadła na fotelu przy kominku naprzeciwko męża. Podciągnęła nogi do góry i oparła się wygodniej, mając jednocześnie doskonały widok na męża.
- Mhm… – bo ciężko było nie słyszeć o gali. Zresztą z tego, co pamiętała były dość regularne. Nie wiedziała tylko dlaczego Logan akurat teraz o niej wspomina – Nie wiem, co miałbyś im powiedzieć… możesz też po prostu powiedzieć Capshaw, że tego nie zrobisz. – wzruszyła lekko ramieniem, ale znał jej podejście do jego szefowej. Nie była fanką – No i po drugie nie rozumiem dlaczego tak długo zwlekałeś żeby mnie zaprosić. Miałeś inny wybór? Jestem któraś w kolejce? Ktoś dał ci kosza? – otarła policzek i lekko się uśmiechnęła. Pod nosem, bo pod nosem ale jednak!



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zgadzał się, że to tylko praca. Zgadzał się, że robili ważne i dobre rzeczy, ale wciąż będące tylko pracą. Nie zmieniało to jednak jego wewnętrznej presji i potrzeby, żeby być w tej pracy maksymalnie świetnym, lepszym, wyjątkowym. Nie chodziło o to, żeby mówił o nim cały świat, ale, żeby on sam z absolutnie czystym sumieniem mógł tak o sobie powiedzieć. Że jest zajebisty. Zresztą, tłumaczył jej to już kiedyś, chyba w Londynie. Dlatego też nie brnął w to dalej teraz. Bał się, że to może być kolejnym polem dla ich nieporozumienia i nerwów, a tego przecież żadne z nich nie chciało. Wystarczyło zresztą na nich spojrzeć. Teraz, kiedy te najcięższe, najtrudniejsze emocje z nich zeszły, mogli czuć wobec siebie delikatną niezręczność. Nie było to jednak nic nienaturalnego. Trevisano trochę to czuł. – Tak, tak. Wszystkie pielęgniarki z mojego i twojego oddziału. Co do jednej. Widzisz? Żadna nie chce tam ze mną pójść. Ich strata. – skwitował przekornie, a Elise musiała wiedzieć, że tylko sobie głupio żartował. Pokręcił zresztą głową i wymownie prychnął. – Zwlekałem, bo nie byłem pewny czy sam w ogóle mam ochotę tam iść. Poza tym… Może trochę też czekałem aż ty zaprosisz mnie. – uśmiechnął się pod nosem i tak jak Debenham nie przestała obserwować jego, tak i on nie odwracał wzroku od niej. Ale patrzył nie tylko na jej buzię. Wzrok naturalnie uciekał mu też wszędzie tam, gdzie okrywający panią doktor ręcznik wskazywał pewne… Niedopowiedzenie. Był stanowczo zbyt kusy na to, żeby Logan mógł się tak zupełnie skupić na nie mówieniu głupot. – A co do przemówienia i sugestii Capshaw… Tak, oczywiście, że mogę jej po prostu odmówić. Z drugiej jednak strony… Te samotne bogate starsze panie naprawdę mogłyby pomóc. – i może tym razem warto byłoby wyjść ze swojej strefy komfortu. Bear zdecydowanie musiał się nad tym zastanowić. O niczym w tej chwili nie decydował. – Dobra, widzę, że się nie doczekam… – sapnął pod nosem, nie wyjaśniając wcale o co mu chodziło i z niby naburmuszoną miną podniósł tyłek z sofy. Podszedł zaraz potem do Debenham i wyciągnął do niej łapsko. – Wstań, proszę. – nie powinna dyskutować, powinna podnieść swoje seksowne, zgrabne cztery litery z fotela, wcześniej oddając dłoń w męską łapę. Jak tylko to się stało, Trevisano przesunął i siebie i żonę tak, że teraz to on klapnął na tym samym fotelu, na którym dotychczas siedziała ona, a ją sekundę potem posadził na sobie. Prawdopodobnie wykorzystał jej zaskoczenie, bo jakoś szczególnie chyba się nie broniła. – Usiadłem tam, bo chciałem, żebyś usiadła obok mnie. Nie po to się z tobą ożeniłem, Elise, żebyś siadała po przeciwnej stronie pokoju. – skwitował z mocno udawaną – co było wyraźnie słychać – pretensją, oczywiście mocno też przesadzając z tą drugą stroną pokoju. Odległość między kanapą, a fotelem była raczej mniejsza, niż większa. Uśmiechnął się zaraz potem w swoim zwyczajowym stylu, jednym łapskiem obejmując żonę wpół, drugim lekko, niespiesznie sunąc po jej nagim udzie. Wzrok zatrzymał przy jej wargach. Poważniejąc lekko, ale zupełnie naturalnie, zapytał… - Wiesz, że wisi nad nami jeszcze coś o czym powinniśmy pogadać… Prawda? – wiedziała to, on był o tym przekonany. – Ale nie musimy tego ruszać dzisiaj. I tak jest… Intensywnie. - i bez rozmowy o tym, że ich ostatnia kłótnia przed wyjazdem z Lorne zakończyła się słowami Elise „nie chcę mieć z tobą dziecka, Trevisano”.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak myślała, tak myślała! Była jego kołem zapasowym… pokręciła lekko głową, bo naprawdę, Trevisano, naprawdę… - To ty nosisz spodnie w tym związku, Bear. Nie będę ci wchodzić w kompetencje zapraszania na imprezy. – wytknęła, pół żartem, pół serio. Ale przecież męskie ego było kruchą sprawą, kto wie, czy to faktycznie był taki żart-żart, może trafiła w samo sedno! – No i skoro jesteś w stanie się poświęcić dla starszych pań! – ona tam nie zamierzała dać się wmanewrować w żadne tego typu sytuacje. Ta impreza to nigdy nie była jej bajka, nigdy nie wiedziała jak powinna się zachować. Logan radził sobie zdecydowanie lepiej – Powinna być też twoja znajoma od prywatnej praktyki. Może jednak wolisz iść sam? Pewnie znowu przyprowadzi córkę. – rzuciła, tym razem już decydując się na lekką złośliwość, a kiedy kazał jej wstać – po prostu to zrobiła. Może niekoniecznie w pierwszej chwili zrozumiała, ale zrobiła to. I uśmiechnęła się kiedy zamiast na fotel klapnęła na męskie uda. Ale nadal podwinęła kolana, siedząc zdecydowanie bliżej męża, chociaż trochę bokiem do jego twarzy. Przysnęła się więc bliżej, trąciła nosem jego policzek i krótko zacisnęła na nim kły. Bo marudził! Wcale nie usiadła po przeciwnej stronie pokoju, ciągle była praktycznie na wyciągnięcie ręki. Zresztą… wcale jej nie zapraszał, gdy jeszcze stała! Zaraz też jednak musnęła jego policzek wargami i została blisko, opierając czoło o jego skroń. Przymknęła powieki, a nieprzyjemny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa, gdy wspomniał o chyba ostatnim temacie, który nad nimi wisiał. Wiedziała, czuła… - Nie zostawiajmy tego. Oderwijmy plaster. Chociaż to jest chyba ten najbardziej bolesny. – ten który jest naklejony na najświeższą, ciągle sączącą się ranę. Zwłaszcza, że… nie wiedziała. Nie wiedziała, co mogła mu powiedzieć – Chyba, że po prostu to zostawimy… kiedyś wrócimy do tematu. – posiadania dzieci. Już tyle czasu się starali, jej wyjazd do Londynu tego na pewno nie ułatwiał, ale spory czas się z tym wozili. Kiedy miał być lepszy czas? Jak daleka przyszłość? Chyba po prostu teraz się bała. Po tym wszystkim, co wydarzyło się tamtego dnia.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zrobił minę i to nie byle jaką, bo taką jakby Elise co najmniej wsadziła mu palec między żebra, ewentualnie ścisnęła srogo za mocno jego cojones. Wzmianka o jego znajomej z prywatnej kliniki to spowodowała! To było… - Nieczyste zagranie, Debenham. Nieczyste… - zwyczajny faul i to taki jeden z gorszych. Miała ciemnowłosa szczęście, że on z kolei miał do niej nielichą słabość. Słabość, miłość, szlag. Wszystko. Miał do niej wszystko, chwilami - tych na szczęście było najmniej - też żal i złość. Nie szedł w tę nieładną zagrywkę żony dalej, bo jej intensywna bliskość skutecznie go od tego odciągnęła. Jej ostre kły, a potem miękkie wargi na jego policzku, zapach jej ciała w jego nozdrzach, jej ciepły oddech na jego pysku… Niby nic, niby ot, drobne czułości… Tia. Wariował na ich punkcie. Tych małych, drobnych czułości właśnie. Wiedział, co prawda, że podnosząc ten wiszący nad nimi, jak topór niezgody, temat, ryzykował ich - tych czułości - tymczasową, oby krótszą niż dłuższą, utratę. Mimo tego ryzyka - zrobił to. Napomknął, wspomniał, dał znać, że wie, że pamięta, że powinni… Słysząc odpowiedź żony, poczuł zabawny i trochę zaskakujący przypływ ulgi. Sam się do siebie, pod samym swoim nosem, uśmiechnął, bo było to uczucie tak samo nieoczekiwane jak i głupie. Musieli przecież o tym rozmawiać. Musieli rozmawiać o wszystkim co trudne, a co wisiało między nimi lub stawało na ich wspólnej drodze. Ulga nie była tu wskazana. Prędzej duża, głęboka świadomość tego co siedziało im w duszy. Bear podniósł spojrzenie swoich zielonych tęczówek do intensywnie brązowych oczu żony. Jej „kiedyś wrócimy do tematu” było dla niego jasne już od pierwszej sekundy. Czy chciał tego? Chciał kiedyś, a nie teraz? Zmarszczył mocniej czoło, ściągając przy tym brwi, ale nie w niezadowoleniu czy złości. Raczej… Szukał tej właśnie swojej świadomości. I pewności w kontekście własnego chcenia. Rękę leniwie poruszającą się po kobiecym udzie, zatrzymał, zaciskając mocniej palce w miejscu, w którym przerwał ruch - blisko samej pachwiny, ledwie „krok” od sięgnięcia do damskiego pośladka. Drugie łapsko wspiął po zakrytym ręcznikiem grzbiecie pani doktor, aż do jej karku. Tam też zacisnął palce, wcześniej wplatając je swobodnie w ciemne kobiece loki. Czuł pod nimi delikatną, ciepłą skórę kobiety i wywoływane tym przyjemnie drażniące dreszcze we własnych niskich, parterowych partiach. Nie uciekał od odpowiedzi. Ta przecież nadeszła zaraz potem. - Nie chcę tego zostawiać, ale nie chcę też stawiać ciebie pod ścianą. Wiem, że to co wtedy powiedziałaś było efektem emocji, sytuacji, mnie. To czego nie wiem to to, czy ty wciąż tak czujesz. Że nie chcesz. - mieć z nim dziecka. Mieć w ogóle dziecka, a już szczególnie z nim. - Podtrzymuję to, co powtarzałem ci od dawna. Jeśli będziemy rodzicami, będę piekielnie szczęśliwy. Jeśli nimi nie będziemy i po prostu skupimy się na nas, na sobie nawzajem, też taki będę. Ale chyba… Chciałbym wiedzieć. Tak po prostu… - uśmiechnął się lekko, ale nie jak cwaniak. Do cwaniaka było mu teraz daleko. - Z mojej własnej wrodzonej próżności. Czy powinienem odświeżyć pamięć w temacie używania prezerwatyw czy… Wiem, wiem, głupi żart. Ale żart. Musisz się uśmiechnąć. Chociaż trochę, Elise. - nie miała wyjścia! Z drugiej strony, coś w tym, co powiedział, było, bo przecież jeśli z dziecka rezygnowali to powinni się znowu zacząć zabezpieczać. - Muszę to powiedzieć… Twój idealnie seksowny tyłek ma cholernie dużą moc, bardzo na mnie działa, szczególnie jak mam go na swoich udach. I… Po prostu nie bądź zaskoczona jak za moment poczujesz JAK bardzo… - robi to na nim wrażenie! Dreszcze „tam w dole” robiły się przecież coraz bardziej jednoznaczne.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kiedyś wrócimy do tematu wcale tak naprawdę nie znaczyło przełożenia samej rozmowy, a… całego doświadczenia. Czy skoro teraz wyszło jak wyszło… nie lepiej było zrobić przerwę? Spróbować później? Za jakiś czas? Sama nie wiedziała. Naprawdę nie wiedziała i była poważnie rozdarta. Bo z jednej strony chciała zostać mamą, chciała mieć dziecko z Trevisano, ale z drugiej strony się bała… i to bała się miliona różnych rzeczy. Od powtórki z poronieniem po powtórkę z jego wątpliwościami. Niezależnie od tego jak bardzo starała się tego nie wywlekać, to jednak w niej było. Cały czas. Nawet jeśli uśmiechnęła się niemrawo pod nosem to jednak się uśmiechnęła. Jeszcze raz musnęła jego policzek.
- Jesteś niereformowalny, Trevisano. Niemożliwy! – teraz już się zaśmiała i dlatego znowu zagryzła na nim zęby. I przesiadła się tak, żeby usiąść z nim twarzą w twarz, z nogami po obu stronach jego ud, co jednocześnie spowodowało, że ręcznik podsunął jej się do góry, ale nieszczególnie się tym przejmowała. Zarzuciła łapska na męski kark i przez chwilę się po prostu w niego wpatrywała. Myślała, zastanawiała się… i po prostu się w niego wpatrywała.
- Nigdy tak nie czułam… – powiedziała to, bo ją skrzywdził. Poczuła się zraniona i broniła się przed tym uczuciem na każdy możliwy sposób. Koniec końców nie patrząc na słowa i gesty. Odcięła się od własnych pragnień, bo tak było łatwiej. Przynajmniej tak jej się wtedy wydawało – Od dawna chcę mieć z tobą dziecko, Bear. Nadal chcę. Ale… boję się. Naprawdę się boję. – przyznała szczerze, nawet jeśli to też miało być bolesne. Chciał szczerości, więc właśnie na nią się zdecydowała! Wiedziała, że ten strach nie jest racjonalny. A z drugiej strony… to chyba normalne, co? Decydowanie się na dzieci było przerażające. Dzieci były jedną wielką niewiadomą. Tylko ona nie bała się opieki nad noworodkiem, czy dorastającym nastolatkiem. Ona się bała o nich, ich relację. Jak będą w tym funkcjonować, jak łatwo będzie się wtedy zranić... czy on sobie wyobrażał jaka będzie trudna w trakcie burzy hormonalnej?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Oczywiście, że taki był! Niemożliwy, niereformowalny, nieprzyzwoity, nie…właściwy? Sapnął tak samo rozbawiony kobiecym ugryzieniem, jak i Debenham jego niemożliwością. Lubił te momenty, w których kobieta tak silnie do niego lgnęła. Nie tylko emocjonalnie, choć to miało zawsze wartość największą, ale też i fizycznie. Ciałem, całą sobą. Wzrok momentalnie uciekł mu w dekolt pani doktor, a łapska do jej odkrytych pośladków. Nie kłamał, mówiąc, że robiła nimi na nim ogromne, naprawdę ogromne wrażenie. – Nigdy tak nie czułaś… – powtórzył za żoną, obserwując z uwagą jej wargi. Prawdę mówiąc, był teraz tak otumaniony nią, jej bliskością, jej zapachem, ciepłem, ciałem, spojrzeniem, że nawet najbardziej brutalną szczerość przyjąłby z przekornym luzem i tlącym się pokątnie, uśmiechem na pysku. Nie był pijany, ale był zabawnie wstawiony. Choć wcale nie uważał, żeby winne temu było wino. Nawet jeśli wypili go… No, naprawdę słuszną ilość. – To dobrze, że tego chcesz. Ja to właśnie chciałem teraz usłyszeć. Że chcesz. Strach, obawy, wątpliwości… – zaczął mówić, a choć naprawdę starał się mocno utrzymać wzrok przy tęczówkach żony, żeby uniknąć wyrzutów, że w tak ważnej rozmowie nie patrzy jej w oczy, to… No te jej usta! Szlag! Nie umiał ich sobie odmówić. Nie dziś, nie tak, nie tu. – Przepracujemy to. No chyba, że wcześniej, tak jak większość przeciętnych Kowalskich, zaliczymy mega wpadkę i moi żołnierze wezmą cię z zaskoczenia. Ciąża niespodzianka brzmi w sumie lepiej, niż ciąża wpadka. – uśmiechnął się już całkiem śmiało, a jednocześnie, niby dyskretnie, sięgnął łapskiem do supełka puchatego ręcznika, który wciąż okrywał kobiece ciało. Rozsupłał go i… - Kto wie, może nawet zaliczymy ją jeszcze dzisiaj. – tę wpadkę! To znaczy – niespodziankę! I tak też spędzili pozostałą część nocy – kochając się ze sobą i już, przynajmniej na razie, nie wracając do tego, co było między nimi złe. Wyjazd do Francji miał być ledwie przyjemnym urlopem, ale ostatecznie okazał się takim trochę ich małżeńskim katharsis. Rozładowali napięcie i mogli wrócić do domu.
Koniecccc.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ