kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Przepraszała, bo czuła się winna. Nie potrafiła tego racjonalnie wytłumaczyć, bo przecież teoretycznie wiedziała, że nie miała na to żadnego wpływu i nie mogła nic zrobić, ale serce… serce podpowiadało jej, że może gdyby wiedziała wcześniej, gdyby się zorientowała, gdyby bardziej uważała, gdyby zrobiła cokolwiek… gdyby. Wiedziała, że to głupie, ale jednocześnie nie mogła pozbyć się tego wrażenia. Tego ścisku w gardle. Tej potrzeby przepraszania. Tych łez cisnących jej się do oczu, cieknących po policzkach i rozpaczy rozsadzającej klatkę piersiową. Nie mogła złapać oddechu. Nie potrafiła się uspokoić. To był… okropny dzień. Okropny. To, że świat działał na zasadzie, że jak się pierdoli to wszystko – już wiedziała, ale czy naprawdę musiał być przy tym tak brutalny? Ciężko jej się było uspokoić nawet, gdy Logan wziął ją w ramiona. Był tym, kim chciał dla niej być. Był silny. Był skałą, na której zawsze mogła się oprzeć. I teraz też to czuła, wiedziała… ale jednocześnie uczucie straty było tak przytłaczające, że nie potrafiła sobie z nim jeszcze poradzić. Ale gdy powtarzał, że ją kochał… to znaczyło dla niej wszystko. I chociaż jednocześnie powodowało kolejną falę łez to jednocześnie było dobre. Najlepsze.
Ciężko było jej na niego spojrzeć. Raz przez wyrzuty sumienia. Dwa przez to, że była zapłakana, że niewiele widziała. Ale zrobiła to. Otarła wierzchem dłoni policzki i spojrzała na męża, kiwając głową z potwierdzeniem.
- Tak. To… to podobno normalne. – jak mogło być normalne? To brzmiało tak źle – W sensie, że zdarza się bardzo często. Było wcześnie, bardzo wcześnie i mógł to być nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że akurat dzisiaj, a mógł mieć na to wpływ stres. – wyjaśniła, starając się brzmieć rzeczowo, chociaż jednocześnie szlochała i trudno było jej złapać oddech, więc brzmiało to gorzej niż źle – Nie powinno mieć też wpływu na przyszłość. Na-na nic nie wpływa. – po prostu kolejna próba zakończona niepowodzeniem. Tylko negatywny wynik na teście ciążowym bolał zdecydowanie mniej niż to, co ją dzisiaj spotkało.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Od jej płaczu, od jej smutku, jej rozpaczy – pękało mu serce. Rozpadał się razem z nią, razem z nią runął w tę przygniatającą świadomość straty, razem z nią przeżywał to wszystko tak mocno, tak bardzo, tak intensywnie, razem z nią też płakał. Bezgłośnie, samymi zaszklonymi oczami i słonymi śladami na policzkach, ale płakał. Przyciągnął ją znów do siebie mocno i silnie, tak jakby od tego jednego uścisku, od tych „kilku” chwil jej w jego ramionach zależała cała ich przyszłość i całych i wspólny świat. – Popłacz. To pomoże. Zawsze pomaga. – wyszeptał instynktownie przytulając policzek do kobiecej skroni i samemu na moment, dwa przymykając ślepia. – Obiecuję ci, Elise. Obiecuję ci, że wszystko jeszcze będzie dobrze. Z nami będzie dobrze. Zobaczysz. – niech mu po prostu zaufa, niech uwierzy w jego pewność, bo tak, miał ją – uczciwą i szczerą i na wskroś go przeszywającą. W ten czy inny sposób, z dzieckiem czy bez, będą szczęśliwi. Trevisano to wiedział. – Już dobrze. – przycisnął wargi do policzka pani doktor, wciąż nie wypuszczając jej ani na chwilę, ani też na centymetr ze swoich łap. Trwali tak jeszcze przez chwilę, dwie, więcej, bo czas nie miał obecnie dla nich żadnego znaczenia. Nie musieli się donikąd spieszyć, nikt ich nie gonił, nikt też na nich nie czekał. Byli razem i to było najważniejsze. Trwali więc w ciszy, którą Logan co jakiś moment przerywał półszeptem mamrotanym „kocham cię, Debenham” lub „już dobrze, Elise, już wszystko dobrze”. To, że właśnie stracili dziecko… Dziecko, którego przecież tak bardzo od jakiegoś czasu chcieli… To jeszcze nie dotarło do niego z taką mocą, z jaką dotrzeć powinno. Zablokował się na to. Zablokował się na ten strzał prosto w pysk, przyjmując tego bólu tylko tyle, ile obecnie był w stanie znieść. Bez łamania się, tak aby wciąż być dla niej skałą, oparciem, tym gościem, do którego lgnęła w każdej trudnej i nietrudnej chwili. – Pojedziemy do domu? Potrzebujesz odpocząć i od tego dnia i od samego szpitala. Chodź. – poprosił odsuwając się od żony. Chwycił ją za biodra i zsunął ją na ziemię. Zaraz potem znów zagarnął ją łapskiem do swojego boku i wyprowadził z gabinetu. Na całe szczęście w drodze do szatni nie spotkali nikogo, kto chciałby zatrzymywać ich na jakiekolwiek rozmowy. Przebrali się, Logan pomógł przebrać się żonie, a potem wyszli na parking i wsiedli do auta. Nie rozmawiali dużo, ale cisza między nimi nigdy nie była kłopotliwa. Oboje znali swoje myśli i emocje, oboje wiedzieli czego ta druga połówka banana w danej chwili potrzebuje. Zanim Logan choćby odpalił silnik ich rangera, sięgnął łapskiem do dłoni pani doktor i podciągnąwszy ją sobie do pyska, złożył na niej kilka czułych pocałunków. Wzrokiem odnalazł kobiece tęczówki. Jego własne iskrzyły mu się smutkiem… - Przepraszam, że nie było mnie przy tobie kiedy to się stało. – wymamrotał cicho, niemal szeptem, znów przyciskając wargi do wierzchu kobiecej dłoni.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie lubiła płakać. Właściwie Logan był pierwszą osobą przy której się kiedykolwiek rozpłakała w swoim dorosłym życiu. Już na początku ich znajomości. Wtedy, gdy ją znalazł po incydencie z przeciętą rękawiczką i pozwolił się wypłakać. Później z każdym kolejnym krokiem, każdym stopniem wtajemniczenia w tą relację było łatwiej. Bezgranicznie mu ufała i na nim polegała. Wiedziała, że w jego oczach jej łzy wcale nie były oznaką słabości. A nawet jeśli… przy nim mogła sobie na to pozwolić. Więc płakała. Przylgnęła do niego ciasno, dała mu się zamknąć w ramionach i po prostu płakała, mając nadzieję, że to okropne uczucie ścisku w gardle, żołądku i klatce piersiowej. Wierzyła mu, że pomoże… skoro zawsze pomagało. Wierzyła też, że z nimi będzie dobrze, jak mogłoby nie? Prawda? Nie bała się, że to może ich w jakikolwiek zniszczyć… przytłaczało ją uczucie straty i niepowodzenia. Tak, niepowodzenie było okropne. Jakby nawaliła. Pierwszy raz w życiu coś jej tak bardzo nie wychodziło.
I skinęła tylko na propozycję powrotu do domu. Teraz już nie protestowała. Spędzili w pracy cały dyżur, mogli spokojnie z niej wyjść. Na dworze zrobiło się odrobinę chłodniej, chociaż nadal bardzo duszno, ale mimo wszystko dobrze było wyjść ze szpitala, który nie był dzisiaj jej szczęśliwym miejscem. To nie był dobry dzień.
- Co? – spojrzała na Logana zaskoczona i od razu pokręciła głową – Nie, nie przepraszaj. Skarbie. Nic nie mógłbyś poradzić, nawet jakbyś był. To… nie wiem, to nie trwało długo. Tak mi się wydaje. Nie bolało. – a przynajmniej nie tak jak mogłaby sobie to wyobrażać, przynajmniej jeśli chodziło o ten ból czysto fizyczny – Po prostu… stało się. – wzruszyła lekko ramionami, bo była lekarzem… mogła być w ciąży, ale nie chciała myśleć o tym zlepku komórek jak o ich dziecku. To jeszcze nawet nie było ich dziecko. Naprawdę nie chciała tak myśleć, bo to… to chyba naprawdę by ją załamało. Nie była pewna, czy mogłaby się pozbierać. Po prostu nadal nie udało jej się zajść w ciążę.
- To był okropny dzień… wiesz o czym pomyślałam? Że naprawdę cieszę się na nasz wyjazd. – bo przecież ciągle mieli bilety lotnicze, które im kupił. Ciągle czekały ich święta w Europie. W śniegu. Z dala od tego upału i związanego z nim szaleństwa.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
To, że oboje byli lekarzami zdecydowanie pomagało w takim, mimo wszystko, nieco bardziej pragmatycznym podejściu do tego co się stało. Nie stracili dziecka. Stracili coś, o czym nawet nie wiedzieli. Ledwie nasionko, które być może nigdy nawet nie miało wykiełkować. Nie stracili dziecka. Gdyby stracili dziecko… Trevisano nawet nie chciał sobie tego wyobrażać, jak bardzo musiałoby to wtedy boleć, skoro już to teraz bolało, jak diabli. W bardzo specyficzny sposób, ale tak, bolało jak diabli. – Tak, ja też. Już niedługo. Jeszcze tylko kilka dni i będziemy daleko stąd. – chociaż na chwilę odlecą – i to dosłownie – od świeżej traumy i bieżących problemów. Święta w tym roku zapowiadały się niesamowicie, bardzo szczególnie. – Chodź tu. – mruknął i wychylił się mocniej do siedzącej obok żony. Liczył na pocałunek, nawet krótki, ale… Tak, potrzebował go. A kiedy go dostał, w końcu odpalił silnik i w końcu też ruszyli w drogę – drogę do domu, choć jak już ostatnio oboje sobie uświadomili i przyznali, dom wcale nie był tam, gdzie mieszkały ich rzeczy. Dom był tam, gdzie byli oni.
- Przygotuję ci kąpiel, tak? Otworzyć wino? Napijesz się? – wymamrotał wprost do damskiego ucha tuż po tym, jak weszli do ich ładnej willi, a Logan stanął za plecami żony i objął ją łapami w biodrach. – Boli? – zapytał cicho, unosząc dłoń do jej szyi i lekko palcami dotykając miejsca, w którym plaster chronił ślad po dzisiejszym spotkaniu z wariatem. – Nie powiedziałem ci… Badania wyszły czyste. Poprosiłem, żeby potraktowali nas priorytetowo i… Jesteś zdrowa, Elise. Zmęczona, smutna, skrzywdzona… Rozczarowana i może wciąż trochę przestraszona… Ale zdrowa. – dopiero teraz odwrócił ją do siebie przodem i uśmiechnął się lekko, minimalnie, odnajdując wzrokiem jej ładne brązowe tęczówki. – Jeszcze nam się uda. Zobaczysz. Zrobimy sobie najładniejsze dziecko w całej okolicy. Najładniejsze i najmądrzejsze. – zbliżył pysk do warg żony i cicho, półszeptem dokończył to, co chciał powiedzieć… - Po mamie. Oczywiście, że po mamie. Po mnie dostanie ośli upór i wielkie ego. – i nie miał co do tego żadnych wątpliwości! A teraz chciał po prostu, żeby spróbowali się zrelaksować i zapomnieć, choć na chwilę, o całym tym bagnie, które dzisiaj na nich spłynęło. Złapał Debenham za rękę i pociągnął ją dalej, do salonu z widokiem na otwartą kuchnię. – Ta dziewczynka… Córka tego sukinkota… Wszystko z nią w porządku. Zwykłe przegrzanie i odwodnienie. Ale… – zaczął referować jednocześnie wyciągając z szafek wino i kieliszki. Nawet jeśli Elise nie miała ochoty na choćby łyk, on miał. Potrzebował go. – Coś innego mnie zaniepokoiło… Miała siniaki. Nieregularne, ale na obu przedramionach. Nie chciała nic powiedzieć skąd się tam wzięły, ale jutro spróbuję jeszcze raz z nią porozmawiać. No i musiałem zadzwonić po opiekę społeczną. Szanowny padre pewnie pójdzie do paki, chociaż na chwilę. – napad z bronią i to na lekarza… No gruby temat.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że wychyliła się w jego stronę. Przyłożyła dłoń do jego policzka i pocałowała go. Spokojnie i z uczuciem, nie tylko miłości ale i wdzięczności. Że był z nią, że był obok, że nie musiała przez to przechodzić sama i w każdej sytuacji mogła na nim polegać. Że był jej. Że ją kochał. I że to było takie oczywiste, że po tak okropnym dniu nie musiała wracać do domu sama. A naprawdę mocno chciała już wrócić do domu.
Przez chwilę myślała, żeby po prostu się położyć. Iść do łóżka i przespać tak wiele godzin jak to tylko możliwe, ale propozycja Logana… uśmiechnęła się pod nosem i pokiwała głową. Kąpiel i wino brzmiały dobrze.
- Nie boli. – bo tak naprawdę fizycznie nic jej nie bolało, co było… dziwne. Spodziewała się, że takie rzeczy powinny boleć, a nie…. Jednak nie. Nic z tego. Jakby fizycznie nic się nie stało. A przecież jednak się stało. I właśnie dlatego znowu do jej oczu napłynęły łzy, gdy patrzyła na męża, który mówił o powodzeniu. Pokiwała głową, oczywiście, że pokiwała… i znowu do niego przylgnęła, chociaż na chwilę. Sięgnęła jego policzka i przylgnęła do niego wargami – I wielkie serce. – to najważniejsze, co to dziecko mogło dostać po tacie i wierzyła, że kiedyś tak się stanie.
Oparła się o kuchenny blat i obserwowała męża, który krzątał się po kuchni. Ściągnęła mocniej brwi i zastanawiała się nad tym, co powiedział.
- To nie trzyma się kupy… – zaczęła, zagryzając lekko wargę i nie spuszczała wzroku z męża – Był zdesperowany, żeby ktoś ją obejrzał. Żeby ktoś się nią zajął. Nie wierzył, że to przegrzanie… – był, zaatakował ją, bo nikt go nie słuchał… - Gdyby znęcał się nad dzieckiem prawdopodobnie w ogóle by z nią tu nie przyszedł, chciałby to ukryć… sprawdzałeś krzepnięcie? Może jej siniaki wynikają z czegoś zupełnie innego. – może nikt się nad nią nie znęcał? Mężczyzna mógł być agresywny, ale zależało mu na córce skoro robił takie rzeczy.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Otworzył butelkę ich ulubionego czerwonego wina i rozlał je do obu kieliszków. Podchodząc do żony i oddając jej jeden z nich, kiwał głową, bo… - To samo sobie pomyślałem. To nie trzyma się kupy. – przyznał zgodnie z prawdą i tym, co tłukło mu się po głowie, kiedy odczytywał wyniki badań dziewczynki, a potem konfrontował jej siniaki z tym co jakiś czas wcześniej wydarzyło się na izbie przyjęć. – Ten gość… Też nie uważam, żeby był skłonny skrzywdzić własne dziecko. Co innego nie swoją żonę. – mruknął na koniec, wymownie grymasząc przy tym pysk. Tak, wariat z soru zdecydowanie nie miał problemów ze zrobieniem kuku niczemu winnej kobiecie, która na jego nieszczęście okazała się całym światem Logana. – Krzepnięcie w porządku, ale może to po prostu dziwny przypadek. Zbieg okoliczności. Albo to nie ojciec jest głównym podejrzanym. Tak naprawdę nic o tej rodzinie nie wiemy. Dziewczynka niewiele mówi, a on powinien szukać sobie naprawdę dobrego prawnika. – po tym co odwalił… Logan nie wyobrażał sobie, że mogłoby mu to ujść płazem. Może gdyby chodziło o kogoś innego – Trevisano miałby to gdzieś, ale skoro ofiarą tej sytuacji była Elise… Chciał sprawiedliwości. Chciał karmy. – Im bardziej przyglądam się temu całemu rodzicielstwu… – zaczął i lekko stuknął swoim kieliszkiem o kieliszek żony. Upił łyk wina i wrócił ślepiami do oczu pani doktor. – Tym mocniej dochodzę do wniosku, że to cholernie trudna robota. Prawdopodobnie o poziomie skomplikowania równym konkretnej operacji na otwartym sercu. – dokończył myśl i uśmiechnął się pod nosem, znów zaraz unosząc szklaną krawędź do swoich warg. Wino było smaczne i w kontekście tego dnia chyba też mocno im potrzebne. Logan na pewno go potrzebował. Miał wrażenie, że prawdziwe „odchorowanie” tego, co się dzisiaj wydarzyło… Tego, co na nich spadło, przyjdzie do niego jeszcze za chwilę. Może jak będzie sam, w łazience albo na tarasie. Może. Teraz nie chciał o tym myśleć, bo nie lubił własnych słabości. Nie lubił, kiedy te przejmowały nad nim kontrolę. – Zostaniesz tutaj? Pójdę przygotować ci kąpiel. To wino w wannie pełnej gorącej wody i gęstej piany będzie smakowało jeszcze lepiej. Tak myślę. – skinął wymownie na kieliszek żony i znów też pozwolił sobie na lekki, nienachalny uśmiech.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W jej głowie pojawiła się od razu pewna myśl. Myśl, której jednak nie zdecydowała się od razu powiedzieć głośno. Jakoś… nie chciała przejść jej przez gardło, chociaż powinna. Ściągnęła mocniej brwi i przyglądała się Loganowi, zastanawiając się trochę nad tym przypadkiem, nad dziewczynką i przede wszystkim nad jej ojcem. Co to mogło być? Jak można to było w łatwy sposób rozwiązać? Z kim można było porozmawiać? I to było oczywiste… ale ona chyba trochę bała się powiedzieć to mężowi. Wiedziała, że wyprowadzi go to z równowagi.
- Ej… bo jeszcze spanikujesz. – kącik ust drgnął jej w lekkim uśmiechu, trochę wymuszonym, ale jednak… chciała żeby zabrzmiało to swobodnie, żartobliwie, jakby wcale nic się nie stało – Przed chwilą obiecałeś, że zrobimy sobie piękne dziecko. Nie przyjmuję dezercji. – dodała, sięgając po kieliszek z winem śladem Logana. Przytknęła jego krawędź do warg i wiedziała, po zaledwie łyku, wiedziała, że wcale nie będzie go potrzebowała dużo, żeby uderzył jej do głowy. Ale potrzebowała tego tak samo mocno jak jej mąż.
- Mi? – wyłapała, spoglądając na niego z niezrozumieniem, bo prawdę powiedziawszy od początku zakładała, że wylądują w niej wspólnie – Przygotuj nam kąpiel. A ja zaraz do ciebie dołączę. I wezmę więcej wina. – wyjaśniła – Dobrze? – i zakładam, że Logan się na to zgodził i poszedł na górę, a ona dała mu chwilę… dwie bycia sam na sam. Jakiś cichy głosik z tyłu głowy podpowiadał jej, że mógł tego potrzebować, a ona postanowiła mu to dać. Chociaż przez tą chwilę! Więcej by nie potrafiła, nie dzisiaj i tylko ze względu na siebie. Ona potrzebowała jego towarzystwa i bliskości.
Na górę przyszła z ich kieliszkami i butelką wina. Jeszcze w sypialni się rozebrała, więc gdy stanęła w progu łazienki miała ze sobą tylko alkohol i nic więcej – Wszystko w porządku? Można już? - dołączyć do niego? Nie chciał przed nią uciekać? Jeśli chciał jeszcze chwili dla siebie była to chyba ostatnia szansa.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Żadna dezercja nie wchodziła w grę. Nawet jeśli bycie rodzicem zdawało mu się piekielnie trudne to… Bycie mężem też kiedyś o to posądzał. A jednak było łatwiej niż zakładał, ale to po prostu sport drużynowy. Liczył na to, że z dzieckiem będzie tak samo. On i Elise będą drużyną, tak jak byli dotychczas w każdej jednej sferze ich życia.
Uśmiechnął się i skinął lekko głową. W takim razie pójdzie na górę przygotować IM tę gorącą i pełną piany kąpiel. Im, nie jej. Jeśli Debenham tego właśnie od niego potrzebowała… Jak mógłby odmówić? Pocałował ją jeszcze krótko na „do zobaczenia za chwilę”, a potem poszedł prosto na piętro ich ładnego domu, do łazienki przylegającej do ich sypialni. Trochę tych chwil musiało minąć zanim gorąca woda wypełniła wannę w wystarczającej ilości. Sam Trevisano w tym czasie siedział na jej brzegu, ewentualnie stał przed lustrem i wgapiał się w swoje w nim odbicie. Po głowie chodziło mu całe mnóstwo różnych, skrajnych i nieskrajnych myśli, począwszy od tych dotykających bardzo bliskiej perspektywy ich urlopu w Europie, a kończąc na wszystkim tym, co się dzisiaj wydarzyło. Trwając tak, w tym samo-letargu, kompletnie stracił poczucie czasu i rzeczywistości. Z zamyślenia wyrwała go dopiero obecność żony. Drgnął i szybko spojrzał w jej kierunku, a widząc, że jest już zupełnie rozebrana - poczuł te zawsze cholernie przyjemne dreszcze gdzieś w okolicy karku i podbrzusza. Uśmiechnął się i skinął lekko łbem, najpierw w przytaknięciu, bo… - Tak, tak. Wszystko jest dobrze. - a zaraz potem wskazując na wannę, w której poziom wody był już niebezpiecznie wysoki. Logan sapnął cicho pod nosem rozbawiony własną nieuwagą i sięgnął kranu, zakręcając szybko mocno ciepły strumień. - Tak sobie pomyślałem… - zaczął odbierając od żony kieliszki i butelkę z winem i zaraz potem stawiając je na brzegu wanny. - Jak już wrócimy z tej naszej wielkiej międzykontynentalnej wyprawy… - mówił i rozbierał się z koszulki, potem ciemnych spodni… Aż do stanu, w którym jedynym jego „ubraniem” były obrączka i tatuaże. - I złapiemy po niej oddech to… Może polecimy na weekend na Północ? Ale niekoniecznie do rodziców. - wszedł do wody i rozsiadł się w niej, czy to za plecami Elise, czy pyskiem do niej, po przeciwnej stronie wanny. - Nie mam ochoty na spotkanie z ojcem, mama to zrozumie, ale… Wiesz, że lubię tam jeździć. Choćby na te dwa dni. Znajdę nam domek przy samej plaży. Będzie miło. Obiecuję. - wyciągnął się po swój kieliszek i unosząc go sobie do pyska, wrócił ślepiami do Debenham.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się lekko, gdy dostała zielone światło i weszła do łazienki. Oddała mu kieliszki, a sama weszła do przyjemnie gorącej wody, zajęła miejsce na jednym z jej brzegów i przyglądała się jak Logan rozbiera się do kąpieli. Na dworze było dzisiaj nieprzyzwoicie gorąco, a oni zamiast skorzystać z basenu robili sobie gorącą kąpiel… nie mieli równo pod sufitem! Ale to jednak było lepsze na mięśnie wykończone długim dyżurem i tą ogromną ilością stresu.
Upiła łyk wina, gdy obserwowała męża i nie do końca rozmieniała… nie do końca rozumiała jedną rzecz – Wiesz, że jeśli chcesz jechać na północ to po prostu mówisz, że chcesz jechać na północ i jedziemy, prawda? – nie musieli tego planować z wyprzedzeniem, ustalać, a już na pewno nie musiała na to wyrażać żadnej zgodyWięc oczywiście. Jak bez polowania na krokodyle to dwa razy mnie nie musisz namawiać. – dodała swobodnie, może nawet zbyt swobodnie, bo zaraz styki połączyło, a ona skrzywiła się wymownie, bo zdała sobie sprawę, że użyła nieodpowiednich słów. Zdecydowanie nieodpowiednich słów.
Bo jak już o polowaniu na krokodyle mowa…
- Jak on się czuje? – rzadko rozmawiali o jego rodzicach, a w szczególności o jego ojcu, który uległ wypadkowi podczas tego ostatniego szaleństwa, na które w sumie chcieli też zabrać Elise – dobrze, że jednak niczym damulka kręciła nosem, bo chyba umarłaby ze stresu… i tak prawie umarła jak zobaczyła Logana całego we krwi na szpitalnym korytarzu i nawet nie miała pewności czyja to tak naprawdę krew – Nic się nie zmienia? – ciągle był marudny? Ciągle źle znosił swój stan? Z jednej strony się nie dziwiła, ale z drugiej… był ciężki. Elise naprawdę trudno było wytrzymać jak traktował syna, który jednocześnie był jej najważniejszą w życiu osobą, trudno było trzymać język za zębami i się nie wtrącać. Jej wtrącanie się mogłoby przynieść skutek odwrotny od zamierzonego.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Kiedy Elise „zaatakowała” go tą swoją niby reprymendą, Logan na ułamek chwili zdębiał. Dosłownie stracił grunt, złapał laga i zapomniał, jak się mówi. Patrzył na żonę, jak zaczarowany, więc nawet jeśli ona sama niekoniecznie dobrze czuła się ze wzmianką o polowaniu na krokodyle – on w ogóle tej niby niestosowności nie poczuł. Zamrugał śmiesznie szybko ślepiami i w końcu prychnął, cicho, z takim trochę otrzeźwieniem i rozbawieniem, wyrwaniem się z płytkiego i mocno tymczasowego letargu, który w głównej mierze polegał na tym, że… - Wiesz, że… Chyba właśnie nie wiedziałem tego? – zaskoczyła go. Wzięła go znienacka i trochę wcisnęła palec tam, gdzie kompletnie się tego nie spodziewał. I to było dobre, bo: - Tego, że jeśli chcę jechać na Północ to po prostu mówię, że chcę jechać na Północ i jedziemy. Jakoś… – instynktownie zmarszczył czoło i brwi, bo sam nie do końca rozumiał skąd to właściwie się brało i z czego wynikało. Taka potrzeba usłyszenia od niej „tak, to dobry pomysł, możemy tam pojechać w któryś weekend”. – To głupie. – sapnął pod nosem, kwitując samego siebie i swoje wewnętrzne opory czy potrzeby, bo sam nie wiedział jak właściwie powinien to nazwać. Wychylił z kieliszka kolejny łyk wina, a kiedy poczuł znajomy i lubiany smak w ustach, spojrzał na żonę i ładnie się do niej uśmiechnął. Nie zbywał jej pytania o padre Trevisano. Po prostu tak go zaskoczyła tamtym wcześniej, że na moment odsunął je na dalszy plan. – Mama twierdzi, że lepiej, ale ja z nim nie rozmawiałem. Myślę, że to jeszcze nie czas, żebyśmy się spotkali. – i to nie tylko dlatego, że Logan nie miał ochoty wysłuchiwać średnio sympatycznych komentarzy ojca o tym co poszło nie tak na ostatnim łapaniu krokodyla. – Mówiłem ci… On jest taki jak ja. Słabość może okazywać tylko wobec kobiety, którą kocha bardziej niż wszystko i wszystkich na tym świecie. Bardziej niż własnego syna. – nie miał żalu ani pretensji do ojca, w jakimś stopniu nawet go rozumiał. Wiedział przecież, że… - Gdyby sytuacja była odwrotna, gdybym to ja wtedy stracił nogę i dzisiaj musiał z tym żyć… Byłabyś jedyną osobą na świecie, którą dopuściłbym do siebie. Myślę, że to wiesz. – znała go przecież. Znała go najlepiej, lepiej niż on sam znał siebie. Wychylił się mocniej w stronę pani doktor i wyciągnął kieliszek do jej kieliszka. Toast. – Za wszystko co przed nami, doktor Trevisano. – uśmiechnął się, bo choć rzadko nazywał ją per Trevisano to za każdym razem sprawiało mu to tak samo dużą przyjemność. Wiedział jednak, że Elise zawsze najpierw będzie Debenham. – Powiesz mi… – zaczął, kiedy już kolejny łyk wina przyjemnie rozlał mu się w przełyku, a on wrócił do opierania się grzbietem o chłodną ścianę wanny. Uwielbiał ich dom za to, że nawet w tak okrutne upały, jak ten dzisiaj, tutaj, w willi temperatura była przyjemna. Do tego stopnia, że gorąca kąpiel wywoływała uczucie komfortu, nawet u kogoś tak naturalnie parzącego, jak Bear. – Kto cię dzisiaj zbadał? Znam go? Ją? Jest dobry? Dobra? – ten lekarz, pan lub pani doktor, ktoś ktokolwiek był przez ten wieczór jej osobistym ginekologiem.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Prychnęła, bo naprawdę… nie wiedział tego. Jakby przynajmniej trzymała w tym domu jakiś reżim i nie można było zrobić nic bez jej pisemnego pozwolenia, na wydanie którego miała siedem dni roboczych. No naprawdę. Przewróciła wymownie oczami i aż musiała upić kolejny spory łyk wina, żeby zamknąć sobie tym paszczę i nie powiedzieć znowu nic głupiego. Zamiast tego wbijała uważne spojrzenie w męża i miała nadzieję, że już wiedział. Że skoro chciał pojechać na Północ… to po prostu pojadą na Północ i nie stanowiło to żadnego problemu.
- Nie mów tak… nie chcę tego słyszeć. Nie chcę nawet hipotetycznie rozmawiać o tym, że sytuacja mogłaby być odwrotna i to ty mogłeś stracić nogę. Nie. – wzdrygało ją na samą myśl, bo pamiętała tamten strach i nerwy. Bała się o niego tak bardzo, że gdyby to był on… gdyby złamał obietnicę, że wszystko będzie dobrze i wróci cały i zdrowy – chyba by go zamordowała. Gołymi rękoma dokończyła to, czego nie zrobił krokodyl. Więc naprawdę…. Trevisano miał więcej szczęście niż rozumu! – Więc rozumiem, co masz na myśli… wbrew pozorom mój ojciec był bardzo podobny w tej kwestii. Z tym, że nie był przy tym niemiły. – jak to bywało z panem Trevisano podczas ich ostatniego pobytu tam. Nie chciała brzmieć teraz złośliwie, czy gorzko, ale no cóż… tak trochę wyszło, więc znowu tylko to zapiła alkoholem.
- Maggie. – odpowiedziała od razu – Nie pamiętasz jej? – jedna z niewielu koleżanek Elise w szpitalu, w mniej więcej podobnym czasie zaczynały pracę w szpitalu w Cairns, więc skoro obie były ‘przyjezdne’ to trzymały się razem jeszcze zanim Elise poznała Logana – I jest na tyle dobra, że jej ufam. – wzruszyła lekko ramionami – Zwłaszcza, że… podejrzewałam. – ktoś jej musiał to tylko potwierdzić, nie szukała najlepszego w okolicy specjalisty, bo nie było, co zbierać.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wargi zadrżały mu mocniej do uśmiechu, bo nawet jeśli w jakiś sposób mogłoby to być niestosowne, Loganowi trudno byłoby się z żoną nie zgodzić. Jego ojciec, jak przystało na gościa, któremu we krwi wrzała Północ, w chwilach słabości robił się jeżem. Kłuł ostrymi kolcami każdego, kto miał czelność podejść za blisko… Albo nawet tego, kto chociaż o tym podejściu pomyślał. Sam Logan nie miał jeszcze w życiu takiego momentu, który zmusiłby go do podwojenia muru, za którym i tak już przebywał od x lat swojego życia, ale… Coś czuł, że mógłby zachowywać się podobnie do swojego ojca. Nie podobało mu się to ani trochę, ale… Z niektórymi rzeczami chyba po prostu nie było sensu walczyć.
Najpierw pokręcił głową, ale wpół ruchu jednak zmienił kręcenie na kiwanie. Bo sobie przypomniał. – Ta Maggie… – sapnął pod nosem, wizualizując sobie w myślach postać młodej pani doktor ginekolog, którą rzeczywiście miał okazję poznać już jakiś czas temu. Prawdę mówiąc imię „Maggie” od razu kojarzyło mu się z tą jedną pielęgniarką, której Debenham tak serdecznie nie znosiła TYLKO dlatego, że ta miała cywilizowane stosunki z Trevisano. Uśmiechnął się ukradkiem do tej myśli, bo jednocześnie przypomniał sobie ich wcale nie tak dawną kłótnię. Nie zamierzał jednak wcale do tego wracać, a już z pewnością nie teraz. – W porządku, Elise. Nie pytam czy jest dobra po to, żeby to podważyć i chcieć ci znaleźć kogoś lepszego. Jeśli ty jej ufasz to ja też. – to była jedna z tych rzeczy, które w sobie przepracował. – Myślisz, że jak już nam się uda… Mogłaby nas prowadzić? To znaczy naszą ciążę. – bo ONI będą w tej ciąży w założeniu pana doktora. ONI. ONI razem. W duecie. Dopił co miał w kieliszku i sięgnął po butelkę. – Swoją drogą… Moje kończenie dla ciebie w plastikowym kubeczku jest wciąż aktualne? – zapytał po chwili, jak gdyby nigdy nic, jednocześnie dolewając wina żonie i nalewając go też sobie. Oba kieliszki stały się pełne, a Trevisano swobodnie spoglądał w kobiece tęczówki. Wargi wykrzywiał mu nieznaczny uśmiech, a rozluźnienie gwarantowane przez posiedzenie w wannie i wypijane wino było coraz intensywniejsze. – Bo wiesz, że to zrobię. Skończę dla ciebie w całej armii plastikowych kubeczków. Ale nie chcę filmów, ani gazet. Chcę tam ciebie. – w tym pokoju, w którym normalnie facet-pacjent doprowadzał się do finiszu i oddawał trochę siebie do pojemnika laboratoryjnego. To nie było ani trochę romantyczne, a biblioteka filmów i gazet o tematyce porno, którą dysponował szpital była… Dramatycznie uboga. Trevisano tak słyszał. Z opowieści.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ