chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Od powrotu Elise do domu minęło już kilka dni. Pani doktor zdążyła już w pełni wrócić do pracy w szpitalu w Cairns, a przez to też stać się trochę celem numer jeden wszystkich sympatyzujących z nią lekarzy. Ich zainteresowanie w kontekście jej pobytu w Londynie było, oczywiście, zupełnie uzasadnione. Pytali bowiem o medycynę i prowadzenie szpitala, opiekę nad pacjentami, a wcale niekoniecznie o samo miasto. Do tego dochodził fakt, że Debenham była przecież lubiana (i to bardzo) wśród swoich kolegów i koleżanek z pracy, a to tym bardziej powinno usprawiedliwić te korytarzowe, i nie tylko, zaczepki, których Elise była ofiarą, a Logan świadkiem. Niejednokrotnie. Zdecydowanie niejednokrotnie. Zaczęło się od dnia pierwszego, gdy tylko weszła do szpitala, a trwało aż do dzisiaj. Mhm... Trevisano naprawdę, naprawdę, supermocno walczył sam z sobą i ze swoją własną zazdrością i zaborczością za każdym jednym razem, kiedy widział żonę w towarzystwie innego samca, albo nawet samców. Paru, choćby dwóch. Między nimi pojawiał się też ich wspólny szef, szef całej chirurgii, który chełpił się stażem Elise, tak jakby to, że w ogóle tam pojechała i że tak wielu ważnych rzeczy się tam nauczyła, było jego zasługą. Jego. Nie samej Debenham, która ujęła Barretta swoim profesjonalizmem, ambicją, wiedzą i ogromnym talentem. Nie. Stary naprawdę uważał, że to on. On dostrzegł w swojej ulubionej pani doktor (bo tak ją od czasu jej powrotu przedstawiał innym) ten cały potencjał, który zmotywował go do zorganizowania jej tak fantastycznej możliwości, jak praca i nauka w warunkach angielskiej medycyny. Logan ilekroć to słyszał - wrzał. Z miejsca dostawał wewnętrznego wkurwa i to takiego, że gdyby nie poskramiająca go żona, po prostu by typowi przyłożył i to prosto w ten jego pusty, durny łeb. Chodził więc po szpitalu zeźlony i jedynymi osobami, dla których był miły byli jego mali pacjenci, czasami ich rodzice (ci mądrzejsi, bo tych głupich opieprzał równo) i... Niespodzianka, ale stażyści. Podczas nieobecności Elise, Trevisano mega poprawił się w swojej roli nauczyciela. Przede wszystkim - spuścił z tonu i faktycznie zaczął ich uczyć. Tych, którzy nie nadawali się nawet do pobierania krwi odesłał na dermatologię, ale tych bardziej kumatych... Tak, zaczął uczyć. Nie warczał na nich i nie umniejszał im, nie dawał im najgorszej możliwej roboty. Pod tym względem coś się w nim zmieniło. Nawet dzisiaj, teraz, kiedy ledwie co zszedł z bloku operacyjnego (nawet jeszcze nie ściągnął z głowy swojego chirurgicznego czepka w małe niedźwiadki, który dostał w prezencie od pacjenta), siedział w pokoju, którego często używano do omawiania wyników diagnostyki, jak zdjęcia czy inne terefere, ale nie sam. Siedział tam wraz ze swoją stażystką. Jedną z tych bardziej kumatych. On na jednym krześle, ona na drugim, naprzeciwko siebie. Ona ocierała z policzków łzy, a on pochylał się w jej kierunku i coś jej cicho, niedosłyszalnie dla nikogo innego, tłumaczył. Nie dotykał jej, zachowywał między nimi właściwy dystans, ale to jak do niej mówił i w jaki sposób na nią patrzył, jasno wskazywało na to, że przejmował się. Martwił i w pewnym stopniu nawet troszczył. Ona nie płakała bez powodu, on ten powód znał i najwyraźniej próbował jej pomóc. A korytarzem właśnie przechodziła doktor Debenham – Trevisano... I z tym cię, póki co, zostawiam.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Była tym zmęczona. Zainteresowaniem, powtarzającymi się pytaniami i ciągłym wałkowaniem tematu Londynu. Wszyscy byli super mili i ich zainteresowanie też poniekąd było miłe, ale jednocześnie było męczące. Doszło już do tego, że gdy na horyzoncie widziała Szefa – zawracała albo zamykała się w pierwszym lepszym mijanym pomieszczeniu, nawet jeśli był to pokój pacjentów. Zdecydowanie wolała rozmawiać z pacjentami niż nim. I to był ten element, który skutecznie w pewnym stopniu obrzydzał jej powrót do pracy, bo liczyła na powrót do normalności, a nie… coś takiego. Chciała wrócić do swoich pacjentów, do operacji i całej reszty a nie być małpką w zoo, którą każdy chciał zobaczyć i z którą chciał porozmawiać. Jeśli ktoś miał się nią chwalić to wolałaby, żeby był to tylko i wyłącznie jej mąż, a nie ktokolwiek inny. Ale zagryzała zęby i robiła swoje. Po prostu.
I tak dobrze było wrócić do szpitala w Cairns, do dobrze znanej pracy i stabilności, której niewątpliwie jej brakowało. No i tego, że mogła znowu pracować z Loganem. Teraz też chciała go znaleźć, powiedzieć, że będą mieć na kardiochirurgii nastolatka, że może chciałby go z nią poprowadzić, chciałby dołączyć do zabiegu i w ogóle. Ale nie mogła go znaleźć. Mogła zadzwonić, ale ktoś jej powiedział, że operował, więc nie przeszkadzała. Przeszła się tylko przez blok i tak… to chyba był błąd.
Kątem oka mignęło jej to, co zobaczyła w jednym z pokojów. Nie wchodziła do środka. Nie przeszkadzała. Udało jej się pozostać niezauważoną. Nie słyszała też o czym prowadzili rozmowę, ale to co zobaczyła… zabolało. Tak zwyczajnie i bardzo po ludzku. Mogłaby wejść do środka i rozgonić towarzystwo, ale nie zrobiła tego. Z kieszeni fartucha jednak wyjęła telefon i zrobiła kiepskiej jakości (ze względu na odległość) zdjęcie, którego wolałaby nigdy nie musieć używać, ale domyślała się, że inaczej Logan nigdy nie zrozumie jak to wyglądało z jej perspektywy. Jej i kogokolwiek innego w szpitalu.
Zagryzła zęby i wróciła do pracy. Ale była… inna. Nie zadzwoniła po męża, nastolatka operowała sama, a gdy później gdzieś na siebie wpadli – wydawała się być obrażona, albo zraniona… ale i tak nie mówiła, o co chodziło. Po prostu nabierała dystansu, czego robić nie lubiła ale w tym momencie potrzebowała. Dopiero na koniec ich długiego dyżur mogli wreszcie się skonfrontować.
Albo po prostu wybuchła…
- Jesteś hipokrytą, Trevisano. Pieprzonym hipokrytą! – trzasnęła drzwiami swojej szafki i spojrzała na męża ze złością – Od kilku dni chodzisz wściekły. Buchasz parą jak jakaś rozwścieczona lokomotywa jak tylko z kimś rozmawiam. Bo jak ja mogę z kimś rozmawiać, prawda? Jak ktoś może być dla mnie miły, nie? Rozmawiać o pracy? Na pewno! Na bank rozmawiając o pracy w Londynie chce mi się dobrać do majtek. Więc się wściekasz. – wybuchła i korzystała z tego, że w szatni byli sami – Ale ty możesz pracować ze swoją byłą. Możesz pocieszać smutne matki swoich pacjentów. Możesz się spoufalać ze stażystkami. Tobie wolno. Więc tak, jesteś pieprzonym hipokrytą i jestem na ciebie wściekła. – jakby jeszcze nie zdążył zauważyć.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ostatnim, naprawdę ostatnim czego Trevisano mógłby się spodziewać po tym dniu było to, co wydarzyło się na sam jego koniec. Nie miał pojęcia i nawet w najśmielszych myślach nie przypuszczał, że jego cicha, dyskretna rozmowa ze stażystką spowoduje taką apokalipsę. Jasnym jest, że nie od razu zorientował się o co w ogóle Elise chodziło - ani wtedy, gdy wpadli na siebie na korytarzu, a ona rzeczywiście zachowywała się wobec niego, jak obrażona pięciolatka (wyjątkowo te role się odwróciły!), ani też w samej szatni, kiedy doszło do... Mhm, prawdziwej eksplozji. Pierwsze zdanie pani doktor, a Logan stanął, jak wryty. Zastygł wpół ruchu i wlepił uważny, baczny i kompletnie zagubiony wzrok w żonę, a choćby nawet chciał jej przerwać - fizycznie nie był w stanie. Debenham wzięła go z totalnego zaskoczenia, słowo “hipokryta” kilkukrotnie odbiło mu się echem w głowie, a to, jak silnie buchała złością skutecznie odrętwiało mu język i całe ciało. Potrzebował chwili... Phi, dwóch, trzech albo i ośmiu. Patrzył na nią zdębiały i próbował jakkolwiek odnaleźć się w tej mocno niecodziennej dla siebie sytuacji. W końcu drgnął i powoli zamknął swoją szafkę. Nawet jeszcze nie zdążył się przebrać ze szpitalnych ciuchów, ale to chwilowo nie miało żadnego, doprawdy najmniejszego znaczenia. - W porządku... Jestem pieprzonym hipokrytą, a ty jesteś na mnie wściekła. - odezwał się spokojnie, więc kompletnie kontrastująco do tego, jak przed sekundą zwracała się do niego Debenham. Skrzyżował obronnie łapska na torsie i nie odrywał od żony spojrzenia. -Dobrze... To skoro to już wiemy to może powiesz mi teraz co takiego zrobiłem i nawywijałem, żeby sobie zasłużyć na tę eksplozję pretensji? Swoją drogą... Ja jestem lokomotywą? - zapytał mocno przekornie, a wargi przy tym wymownie mu zadrżały. To jeszcze nie był moment ani etap, w którym mógłby się na Elise zezłościć za ten atak zazdrości i nawał pretensji. Zaskoczyła go. Rozbroiła go. Trochę położyła go na łopatki i właśnie próbował się z nich podnieść. - Powiedz co zrobiłem. Tylko już na mnie nie warcz. Proszę. - dodał wciąż w tym spokojnym, stoickim i pełnym cierpliwośći tonie, co prawdopodobnie mogło jeszcze mocniej wyprowadzić kobietę z jej chwilowo bardzo niestabilnej równowagi. Zakładam jednak, że się dowiedział co tak okrutnie ją zezłościło, a kiedy tak się stało... Aż napiął mocniej szczękę i ściągnął mocniej brwi, żeby tylko, broń boże i za żadne skarby świata, się teraz nie uśmiechnąć ani, co gorsza, nie roześmiać. - Więc... Jestem pieprzonym hipokrytą, a ty jesteś na mnie wściekła, bo widziałaś, jak rozmawiałem ze swoją stażystką, która parę chwil wcześniej prawie zabiła mojego pacjenta... No tak, ma to sens. - nie zdążył ugryźć się w język przed ostatnią uwagą i szybko zdał sobie sprawę z tego, że to był błąd. Na szczęście refleks go nie zawiódł i zanim Debenham dała mu przez łeb albo poszła sobie w świat, złapał ją za ramiona i przycisnął ją grzbietem do szafki, przy której cał czas stali. - No już... Nie złość się tak. Wszystko ci wyjaśnię... - dlaczego, skąd i po co. Wszystko. Póki co, jednak, zbliżył pysk do jej twarzy i znów lekko i cwanie się uśmiechając, lekko skubnął jej wargi własnymi. - Nigdy nie sądziłem, że twoje “jesteś hipokrytą, Trevisano” tak bardzo mnie podnieci. - bo powinno go zeźlić, tak? Zdenerwować, wkurzyć, rozjuszyć... Cokolwiek. - Posłuchasz, jak będę mówił czy potrzebujesz jeszcze mnie jakość przesłodko nazwać? - zapytał, jak gdyby nigdy nic i nie odrywał oczu od kobiecych tęczówek.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Naprawdę była zła. Ostatnich kilka dni po powrocie do pracy sprawiły, że po prostu przypominała tykającą bombę. A Trevisano wcale jej tego nie ułatwiał. Widziała jego minę za każdym razem, gdy z kimś rozmawiała. Widziała jego minę, gdy słuchali Szefa. Nie załagodził tego, a wręcz odwrotnie – dolewał tym trochę oliwy do ognia. Bo przecież wiedział jak denerwowała ją jego niczym nie uzasadniona zazdrość i to właśnie w tym momencie mu wykrzyczała… a on to zupełnie zignorował. Więc tak, znowu to zrobił. Znowu dolał oliwy do ognia, a ona wymownie zacisnęła szczękę. Robił z niej kretynkę. Robił z niej idiotkę, której pretensje są zupełnie wyssane z palca i śmiał jej się prosto w twarz. Robił to. Śmiał się.
- Nie chodzi tylko o to, że z nią rozmawiałeś. – warknęła, opierając się plecami o szafkę, chociaż tak naprawdę nie miała żadnego wyboru, bo przestawił ją jak chciał… jeśli jednak myślał, że jego pocałunek coś zmieni, a jej złość zamieni się w jakiś gniewny seks w szpitalnej szatni to cóż… ale nie. Nawet nie odwzajemniła tego pocałunku. Przyglądała mu się spod ściągniętych brwi i nadal była zła – Nie rozumiesz. – wycedziła przez zęby - Ale widzę, że cię to doskonale bawi… – wypomniała, podobnie jak on – nie odrywając od niego spojrzenia nawet na chwilę – Więc dobrze, wyjaśnij mi wszystko. Ale bardzo cię proszę uwzględnij w tym to, co powiedziałam wcześniej. Że sapiesz ze złości tylko dlatego, że rozmawiam z kimś na szpitalnym korytarzu, ale ty możesz sobie w ciemnym pomieszczeniu szeptać na uszko ze stażystkami – pracować ze swoją byłą i służyć ramieniem do wypłakania matkom swoich pacjentów. Ehe. Oczywiście, że ją to wściekało. Co prawda jej zdanie na ten temat się nie zmieniło… nadal mu ufała, nie przypuszczała, że mogłoby go cokolwiek łączyć z tą stażystką, ale chciała, żeby postawił się na jej miejscu. Po prostu. Bo wkurzała ją hipokryzja, którą mu właśnie wytknęła.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie rozumiał, bawiło go to... Nie podobało mu się to, w jakim kierunku zmierzała ta ich cała konfrontacja, bo trudno przecież byłoby to nazwać rozmową. Trochę egoistycznie i pewnie właśnie hipokry...zyjnie? Hipokrytycznie? Nieważne, ale liczył na to, że swoim spokojem, lekkim uśmiechem, grymasem cwaniaka załagodzi - przynajmniej odrobinę - kobiecą złość. Naprawdę nie miał intencji jej podjudzać i wzmagać. Od kiedy stracił Elise na te pieprzone długie trzy miesiące, jeszcze bardziej bał się swoich własnych potknięć. Bardziej niż przedtem. Znacznie bardziej niż przedtem. Wziął w płuca wyraźnie większą porcję powietrza i naturalnie przy tym spoważniał. Tak... Wywieszał białą flagę. Kapitulował. Nie miał zamiaru z nią walczyć. Nie chciał tego i nie uważał, że powinien to robić. Zsunął lekko dłonie w dół kobiecych ramion i prostując się, ujął w palce obu rąk dłonie żony. Nawet jeśli ona chwilowo nie miała ochoty na bliskość z nim... Trudno. Zawsze mogła go odepchnąć. Milczał przez chwilę, nie za krótką, nie za długą, taką zupełnie w sam raz na pozbieranie mniej lub bardziej skłonnych do ujarzmienia myśli. - Nie szeptałem z nią na uszko, Elise. Ale rozumiem o czym mówisz. I rozumiem, dlaczego jesteś zła. - gdzie zła było pewnie srogim niedopowiedzeniem. Sama zresztą przyznała, że była na niego po prostu wściekła, a on... No cóż, też coś musiał przyznać - choćby to, że nie widział jej takiej już od bardzo, bardzo dawna. - Tak, jestem hipokrytą. Jestem pieprzonym hipokrytą, masz rację. - podniósł wzrok z ich splecionych dłoni i zatrzymał go przy kobiecych tęczówkach. Nie podobało mu się to, jak nieprzyjaźnie iskrzyły. To spojrzenie Elise wzbudzało w nim bardzo nieprzyjemne dreszcze i refleksje. Czuł, że ją zawiódł. Zwyczajnie rozczarował. - Jestem zazdrosny i jestem zaborczy, ale to nie ma nic wspólnego z moim wobec ciebie zaufaniem. Bo ufam ci, Elise. Ufam ci, jak nikomu innemu na tym popieprzonym świecie. Po prostu jestem... Sam nie wiem. Zakompleksionym, tchórzliwym i żałosnym kretynem, który bardzo chce się zmienić. Uwierzysz lub nie, ale “pieprzony hipokryta” wcale nie jest moim ulubionym przezwiskiem. - patrząc w kobiece ślepia, wzruszył lekko, trochę bezradnie ramionami. - Mogę zmienić szpital, mogę zmienić specjalizację, ale czy to sprawi, że będę mniejszym dupkiem? Może. Nie wiem. Na pewno nie będę wtedy pracował ze swoją byłą. - którą Debenham ostatnio coraz częściej i chętniej mu wypominała. - Nie szeptałem z nią na uszko. - powtórzył ciszej, ale stanowczo, cały czas bacznie wpatrując się w ślepia pani doktor. - Z żadną z nich tego nie robię. Po prostu... Powiedziałaś mi kiedyś, jak trudne jest dla ciebie to, że tylko ty jedna na świecie widzisz we mnie te dobre rzeczy. Nikt inny. Nikomu innemu nie pozwalam ich zobaczyć. - tak mu powiedziała, a on to zapamiętał. - Uczę się tego, Elise. Traktować stażystów, jak równych sobie. Uczę się uczyć ich. Być mentorem, przewodnikiem, którego potrzebują. Dzisiaj, tam... - z tą zapłakaną dziewczyną. - Właśnie to próbowałem robić. - nie wątpił w to, że Elise mu ufała i wiedziała, że nigdy, przenigdy by jej nie zdradził, ani myślą, ani ciałem, ale tak czy siak - chciał to wyjaśnić. Co wciąż nie zmieniało tego, że był pieprzonym hipokrytą.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie chciała go odpychać. Nie miała najmniejszego zamiaru by to zrobić. Nawet jeśli nie chciała zwiększać tego kontaktu, to na pewno nie zamierzała całkowicie od niego uciekać. Tkwiła dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją postawił i nie odwracała od niego wzroku nawet na sekundę. Chciała widzieć jego twarz. Chciała widzieć każdy grymas, każde drżenie powieki, każdą zmarszczkę i napięcie mięśni. Chciała widzieć wszystko, co było w jego spojrzeniu, jego oczach. To w nich zawsze było najwięcej.
Nawet jeśli jej ufał – a wierzyła, że faktycznie tak jest – nie dawał jej tego odczuć, a to co dostała od niego na szpitalnych korytarzach w ciągu kilku ostatnich dni było tego doskonałym przykładem. Widziała jego złość. Widziała to… chociaż naprawdę nie zrobiła nic złego. Po prostu wróciła do pracy i rozmawiała z ludźmi, którzy chcieli z nią rozmawiać. Dlaczego nie mógł próbować z nimi? Dlaczego nie mógł im pokazać swojej prawdziwej twarzy? Dlaczego musiał to robić za przymkniętymi drzwiami pustego pokoju? Dlaczego musiał zaczynać od młodziutkich stażystek?
- Pokażę ci coś. – dlatego się odsunęła, dlatego podeszła do swoich rzeczy i podała mu swój telefon, który spokojnie mógł samodzielnie odblokować, nie miała przed nim tajemnic – Wejdź w galerię. – gdzie obok zdjęć plaży, ich zwierzaków, może jakichś ich wspólnych selfie było też zdjęcie, które zrobiła dzisiaj z korytarza na bloku. Nie było najlepszej jakości, ale pokazywało to, co miała na myśli… co widziała, jak to widziała. Mógł mówić, że nie szeptał jej nic na uszko, ale na zdjęciu, które właśnie trzymał w dłoni, wyglądał jakby był z tą dziewczyną blisko, za blisko. Może to perspektywa? Może nie miał nic złego na myśli i nawet nie był świadomy, że mogło to zostać tak odebrane? Nie wchodziła w szczegóły. Pokazywała mu obrazek, na który dzisiaj trafiła – Odwróć role. Gdybym ja tam siedziała ze stażystą albo jakimkolwiek innym lekarzem, po tym jak przez dłuższy czas nie było cię w pobliżu… jakbyś to odebrał, gdybyś to zobaczył? Co byś poczuł? – skoro denerwowały go rozmowy na szpitalnym korytarzu w pełnym świetle i przy mnóstwie świadków - Dlaczego nie możesz pokazać swojej prawdziwej twarzy tym, którzy są równi tobie?


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ściągnął w niezrozumieniu brwi, bo co Elise mogła chcieć mu pokazać? Nie wiedział, nie rozumiał i na pewno nie spodziewał się tego, co faktycznie dostał. Wziął od niej telefon i jeszcze kontrolnie spojrzał w jej ślepia. Wejdź w galerię. Czyli zdjęcie? Tym bardziej nie rozumiał. Ale ok... Posłusznie, jak kundel zrobił to, o co Debenham prosiła. Odblokował telefon, wszedł w galerię i otworzył ostatnie zdjęcie. Kiedy zobaczył co przedstawiało, a raczej kogo przedstawiało, poczuł nieprzyjemne dreszcze. - Zrobiłaś mi zdjęcie? Dowód mojej zdrady czy o co w tym chodzi? - zapytał cicho, może z minimalną pretensją, bo dotychczas nie robili sobie czegoś takiego. Pokręcił zniesmaczony głową i oddał żonie telefon. - Nie zdradziłem cię, Elise. W żaden, nawet najbardziej błahy sposób. Przykro mi, że czułaś, że musisz to... Udokumentować. - to, co wydawało jej się, że tam widziała, a czym później postanowiła dać mu w pysk. Skrzyżował łapy na torsie, a spojrzenie ze spojrzeniem żony. Jej brązowe oczy, choć niezmiennie i uparcie go przyciągały to jednak dzisiaj, teraz... Czuł się oceniany. Nie lubił tego. Nie, kiedy robiła to jedyna osoba na świecie, na której mu zależało. - Nie wiem dlaczego nie mogę tego zrobić. Gdybym to wiedział, pewnie byłoby mi łatwiej. Myślę, że to co ci powiedziałem... To kim jestem i jaki jestem... To ma na to spory wpływ. - zakompleksiony, tchórzliwy i żałosny kretyn. I przy okazji hipokryta. Czy naprawdę Debenham potrzebowała jeszcze dodatkowych argumentów? Czy to nie był wystarczający powód dla jego irracjonalnego zachowania? - Szkoda, że nam po prostu nie przerwałaś. Moglibyśmy porozmawiać o tym od razu. - dodał jeszcze, pijąc do jego rozmowy ze stażystką i obserwującej ich Elise. Odwrócił wzrok od jej oczu i podszedł do swojej szafki. Otworzył ją i zaczął się przebierać w swoje cywilne ciuchy. - Dlaczego ze mną jesteś? - zapytał po ledwie chwili i wciągnął na grzbiet czarną koszulkę. - To nie jest nowość. Moja absurdalna i dramatyczna hipokryzja. Czujesz to od zawsze, od pierwszego dnia naszej znajomości. Wiesz to. Wiesz, że jestem popieprzony, chorobliwie o ciebie zazdrosny i uparty, jak osioł. Dlaczego więc ze mną jesteś? Musi być we mnie chociaż jedna... Jedna mała rzecz, która sprawia, że warto dawać mi szansę. Bo jest, prawda? Jakaś musi przecież być... - zdążył zmienić spodnie i zapinając je i pasek od nich, zawiesił wzrok przy żonie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ściągnęła mocniej brwi i pokręciła głową, bo to nie miał być żaden dowód zdrady. Nie zdradził jej. Tak jak ona nigdy nie zdradziła jego. Więc dlaczego to zrobiła?
- Chciałam, żebyś to zobaczył… żebyś zobaczył to, co widziałam ja. Jak wyglądało to z perspektywy mojej i każdej innej osoby, która mogła przechodzić tamtym korytarzem. – a przecież wiedział, zdawał sobie sprawę, że plotki w szpitalu potrafiły być okrutne – I powiedział jak czułbyś się, gdyby sytuacja była odwrotna. – czego nie zrobił, nie przyznał jak wtedy by zareagował. Ona? Może i faktycznie postąpiła źle, że zrobiła to głupie zdjęcie, zamiast tam wejść i urządzić mu pokaz zazdrości. Zamiast tego się obraziła i teraz miała do niego pretensje… niezbyt to mądre. Ale też potrzebowała czasu, potrzebowała chwili, żeby zastanowić się, czy w ogóle chce ten temat poruszać, czy może za moment lub dwa jej przejdzie i nie będzie o czym mówić. Ale jednak to w niej siedziało. Kumulowało się aż wybuchło.
- Kocham cię i jesteś moją bratnią duszą. – drugą połówką banana, nawet jeśli był przy okazji też hipokrytą. Ona przecież też nie była idealna, doskonale zdawała sobie z tego sprawę i nigdy nie próbowała mówić, że jest inaczej. Każda jedna taka ich rozmowa wcale nie miała na celu udowodnić mu, że on jest tym złym, a ona tym dobrym. Chciała raczej sprawić, żeby poczuł się trochę jak w jej skórze, jak ona mogła się czuć w tego typu sytuacjach – Nie przerwałam ci. Nie chodzi mi o to, że masz nie rozmawiać ze stażystkami… jeśli ją uczyłeś? Świetnie. – to naprawdę dobrze… przynajmniej dla tej dziewczyny, bo niewątpliwie mogła się od niego wiele nauczyć – Ciągle mówisz, że chcesz się zmienić… a od mojego powrotu do pracy sprawiasz wrażenie jakbyś był o to zły. Jakby wcale ci to nie odpowiadało. Jesteś zły jak z kimś rozmawiam, jesteś zły jak wspominam o Londynie… jesteś zły, bo ktoś jest tym zainteresowany i chce mnie posłuchać, a ja skupiam swoją uwagę wtedy na tym kimś a nie na tobie. Ale jeśli ty skupiasz swoją na młodziutkiej stażystce to wszystko jest w porządku. – i to ona niepotrzebnie dramatyzowała – Zawsze czułam jakbyś miał żal i pretensje, że nie jestem wystarczająco zazdrosna. Więc proszę. – na życzenie! – Tylko co z tym możesz zrobić?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Przede wszystkim, w żadnym momencie tej ich konfrontacji Trevisano nie powiedział, że Debenham dramatyzowała bez powodu. Albo że w ogóle dramatyzowała czy przesadzała w czymkolwiek. Wręcz odwrotnie – od razu przyznał jej rację, potwierdził swoje ułomności i zupełnie rozumiał dlaczego była na niego zła. Nie wydawało mu się koniecznym mówić teraz na głos o tym, jak on by się czuł, gdyby to ona siedziała ze swoim stażystą w odosobnieniu i coś mu dyskretnie mówiła. Oboje doskonale wiedzieli, że dostałby szału. Byłby zagotowany, wściekły i obrażony. Bo taki przecież był. Zepsuty. Problem polegał na tym, że skalę swojego zepsucia zaczął dostrzegać dopiero od kiedy w jego życiu pojawiła się Elise. Wcześniej... Wcześniej miał to głęboko w nosie. Był jaki był i należało z tym handlować. Dziś... Nie. Dziś był, jaki był i NIE należało z tym handlować. On sam nie bardzo już potrafił maskować swoje niedoróbki, ogromne problemy z zaufaniem, kuriozalnych rozmiarów potrzebę bycia w centrum uwagi żony i zazdrość, kiedy ta uwaga skierowana była do kogoś innego. Kogoś, kto nie był nim. Słuchał słów pani doktor i coraz silniej utwierdzał się we wszystkim powyższym. Kochała go i był jej bratnią duszą... Wiedział, że to kiedyś nie wystarczy. W którymś kluczowym momencie, kiedy jej cierpliwość w końcu się wyczerpie – to będzie za mało. Nic poza tym nie miał jej do zaoferowania. Nic poza byciem jej bratnią duszą. To było konkretnym wiadrem lodowatej wody wylanej mu na łeb. Milczał jednak, bo sam uczciwie przed sobą przyznawał, że naprawdę nie wie co miałby jej teraz odpowiedzieć. Był w potrzasku. W pułapce, z której nie było dobrego, bezpiecznego i bezbolesnego wyjścia. On sam był tą pułapką i tym potrzaskiem. - Przepraszam. - odezwał się w końcu, po dłuższej chwili tylko wpatrywania się w kobiece tęczówki. - Wiem, że słyszysz to ode mnie za często, ale... W tej chwili naprawdę nie wiem co jeszcze mógłbym powiedzieć. Tyle razy obiecałem ci, że się zmienię, a wciąż do tego wracamy... - pokręcił głową i zamknął szafkę, a potem usiadł na ławce obok i zaczął wiązać sobie buty. - Wiem, że to jest rozczarowujące. To, że nie mam złotej recepty na to jaki jestem. Ale coś wymyślę. Muszę i chcę. Jestem naprawdę zmęczony tym, że co chwila sprawiam ci przykrość. - mówił dalej, spokojnie i zupełnie od serca. Szczerze, uczciwie, tak jak czuł. Podniósł głowę i wzrok na żonę. - Jedna z moich stażystek straciła przeze mnie dziecko. - puf... Wypalił po chwili, nie odrywając oczu od kobiecych tęczówek. - Była w ciąży, zaraz na samym początku. Wydarłem się na nią, bo podała pacjentowi złą dawkę leku... Zachowałem się, jak ostatni cham, ona się popłakała i... To się stało. - zaczęła krwawić i resztę Elise mogła sobie dopowiedzieć. - To teraz spójrz mi w oczy i powiedz, że jestem dobrym człowiekiem. Dobrym lekarzem. Dobrym facetem. - rzucił jej wyzwanie, którego wcale nie chciał, żeby się podejmowała. Nie był dobry, w żadnym kontekście nie był dobry.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wbrew pozorom chciałaby to usłyszeć. Potwierdzenie jej przypuszczeń, co stałoby się, gdyby sytuacja była odwrotna. Może to była jej wrodzona próżność? Może głupio mogłaby powiedzieć, że miała rację? Kto jej nie lubił mieć, prawda? Może to był właśnie jej problem, za bardzo lubiła mieć racje… może to wszystko dzisiaj też właśnie dlatego wyciągnęła. Żeby mieć rację. Chociaż ta racja nic jej nie dawała. Nie lubiła się z nim kłócić. Nie lubiła, gdy wisiało między nimi coś, co psuło atmosferę. A teraz niewątpliwie była zepsuta. I to była jej wina, bo mogła zagryźć zęby i nic nie mówić, przywyknąć… handlować z tym jaki był. Ale mimo wszystko obrazek z bloku tak ją uderzył w konfrontacji ze wszystkim innym, że nie mogła się powstrzymać. Była głupia. I pewnie za parę chwil zacznie pluć sobie w brodę, że to zrobiła. Zmiękła już w momencie, gdy usłyszała jego przepraszam. Za każdym razem miękła, nieważne jak często je wypowiadał.
- Nie potrzeba złotej recepty… – zapewniła, bo naprawdę tak uważała… - Chcę po prostu wiedzieć, że się starasz. – że oboje się starali, ona też musiała wiele swoich rzeczy przepracować. Z lepszym lub gorszym skutkiem. Wzruszyła lekko ramionami i prawdę powiedziawszy myślała, że to koniec, że skończyli, że osiągnęli… porozumienie? Że będą mogli wrócić do domu we względnym spokoju. Jednak Logan kontynuował i powiedział coś, czego zupełnie się nie spodziewała.
Ściągnęła mocniej brwi, przyglądała mu się i chwilę milczała. Ale oczywiście, że patrzyła mu w oczy.
- Oczywiście, że jesteś dobrym lekarzem i facetem. I to nie była twoja wina. – zapewniła bez grama zawahania, bo znów – naprawdę tak uważała – Wszyscy byliśmy stażystami. Wszyscy popełnialiśmy błędy. Uczyliśmy się jednak najlepiej na tych, za które nas ganiono. Nikt nie będzie klepał po główce kogoś, kto popełnił błąd, który miał wpływ na zdrowie i życie pacjenta. – mogła brzmieć jak zimna suka, ale możliwe, że nią była. Nie uważała, żeby ciąża była tu jakimkolwiek usprawiedliwieniem. Jeśli dziewczyna nie czuła się na siłach, żeby pracować, nie mogła tego znieść psychicznie i fizycznie – powinna zrobić sobie przerwę i wrócić, gdy będzie gotowa. Gdyby sama miałaby kiedykolwiek być w ciąży – nie chciałaby taryfy ulgowej – Więc nie, to nic nie zmienia i w żaden sposób nie definiuje ciebie. Nadal jesteś dobrym lekarzem i facetem. Może trochę gorszym nauczycielem, ale nie można być dobrym we wszystkim. – kącik ust drgnął jej lekko – To była ona?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zdecydowanie Elise nie powinna próbować przetrzymywać i przemilczać takich rzeczy i Logan powiedziałby jej to bardzo wyraźnie i stanowczo, gdyby tylko wiedział, że takie wątpliwości chodziły jej po głowie. Od zawsze, od pierwszego dnia bycia razem obiecywali sobie prawdę. Szczerość i rozmowę o wszystkim, nawet o tych najtrudniejszych sprawach, a to, że któreś z nich było produkcyjnie niedorobione z pewnością do takich trudnych spraw należało. Ten worek był głęboki, a oni ostatnio sięgali do niego niepokojąco często.
Bear pokręcił głową, co jednoznacznie odpowiadało na pytanie pani doktor. – Nie, to nie ona. Ona… Ta, z którą mnie widziałaś zamarła podczas operacji. Pacjent się wykrwawiał, a ona wrosła w ziemię. – dlatego zaraz po wyjściu z sali operacyjnej Logan wziął stażystkę na rozmowę. Sam już nie wiedział jak powinien to zrobić, żeby było dobrze. Żeby nie być najgorszym nauczycielem, na jakiego można trafić, a jednocześnie kolejny raz nie rozczarować jedynej osoby, na której mu zależało. Nie chciał jednak teraz o to pytać. Szczególnie, że to nie zazdrość Elise była tutaj, dzisiaj problemem. Problemem był on i jego hipokryzja. Jego nieustanna potrzeba bycia jedyną postacią w świecie Debenham, która była warta jej zainteresowania. Nie znosił dzielić się nią z kimkolwiek i w jakimkolwiek stopniu. Wstał z ławki, upewnił się, że w jednej kieszeni spodni miał telefon, a w drugiej kluczyki od auta, a potem podniósł wzrok na żonę i w końcu zapytał… - Jedziemy do domu? Jesteś gotowa? – zakładam, że odpowiedź Elise była twierdząca, więc po chwili oboje przemieszczali się szpitalnymi korytarzami najpierw w kierunku windy, a potem, już na parterze, w kierunku głównego wyjścia z budynku. Kilka kroków w stronę parkingu i Trevisano nagle się zatrzymał. Stanął wpół kroku, obrócił się przodem do majestatycznej bryły szpitala i przez chwilę po prostu na nią patrzył. Coś zdecydowanie chodziło mu po głowie, ale nie powiedział o tym ani słowa. Chwila minęła, a on spojrzał na żonę, lekko, dyskretnie uśmiechnął się do niej i skinął w kierunku parkingu, jako sygnał, żeby szli dalej. Dotarli do dużego metalicznego range rovera, Bear towarzyszył żonie, kiedy ta podchodziła do auta od strony pasażera, a kiedy byli już przy przednich drzwiach – Trevisano zamiast sięgnąć do klamki i zamiast otworzyć drzwi przed żoną, odwrócił ją do siebie przodem i przycisnął ją sobą do samochodu. Uwięził ją między sobą, a rangem, łapskiem objął jej potylicę, drugim objął ją ciasno w talii, zbliżył pysk do jej twarzy i po prostu, bez słowa, spotkał ich wargi w pocałunku. Stanowczym, zachłannym, bardzo w stylu zaborczego „pieprzonego hipokryty”, który ani myślał dzielić się swoją ukochaną, piękną, seksowną żoną z kimkolwiek. Nawet jeśli to „dzielenie się” polegało tylko na niewinnej rozmowie. Całował ją jeszcze chwilę… Potem kolejną i znów następną. Spokojnie przeciągał tę bliskość, coraz mocniej napierając na Elise sobą. Potrzebował jej. Potrzebował jej każdą jedną komórką swojego ciała. – Jesteś bardzo zmęczona? Chcę cię zabrać w jedno miejsce… – wymamrotał wciąż z pyskiem przy jej wargach, drażniąc jej skórę ciepłem swojego oddechu.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skinęła, bo oczywiście, że była gotowa i mogli jechać do domu. Jeszcze zanim wyszli z szatni dla lekarzy wyciągnęła w stronę męża dłoń, mając nadzieję, że ją chwyci i to będzie już całkowite zakopanie ich wojennego topora, który tu dzisiaj nad nimi zawisł. Mam nadzieję, że ją chwycił, ale jeśli nie to i tak wyszli razem z pomieszczenia, a później ze szpitala.
Ściągnęła mocniej brwi, gdy Logan się zatrzymał, bo nie do końca zrozumiała o co mu chodziło, co się stało i co chciał powiedzieć… bo to, że COŚ to na pewno widziała. I już chciała nawet zapytać, pociągnąć go za język, gdy… heh, był szybszy. W pierwszej chwili ją zaskoczył, ale potrzebowała zaledwie ułamek sekundy, żeby się rozeznać w sytuacji, zarzucić łapsko na męski kark i po prostu odwzajemnić jego pocałunek. Równie zachłannie, nawet jeśli to nie ona była pieprzoną hipokrytką.
- Czy tym miejscem… – zaczęła, ale urwała, żeby zaczepnie skubnąć jego dolną wargę i uśmiechnąć się pod nosem, gdy przyglądała się mężowi. Sunęła spojrzeniem po jego twarzy, lawirowała od oczu do warg i nie mogła się zdecydować, co przyciąga jej uwagę bardziej – Jest tylne siedzenie twojego auta? – czy może bardziej ich auta, bo korzystała z niego tak samo często jak on, właściwie mieli oba auta podobne, więc różnica była żadna. Elise zdecydowanie nie była kimś, kto wolałby jeździć jakimś mini cooperem, zwłaszcza po Australii – Czy coś innego? – i faktycznie chciał ją gdzieś zabrać, a nie tylko zaciągnąć na szybki numerek w aucie, korzystając z tego, że o tej godzinie na parkingu było spokojnie i prawie dyskretnie. Prawie! Gdyby jednak mieli zostać gwiazdami niechcianego pornosa to pewnie już dawno by się to stało – Bo nie jestem zmęczona. Cokolwiek to miałoby być. – wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ