Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
010.
When the visions around you bring tears to your eyes
And all that surrounds you are secrets and lies
{outfit}
Gdy dzisiaj umówił się z Tomem na spotkanie nie spodziewał się jakiejś wielkiej tragedii. Może nie byli najlepszymi przyjaciółmi, ale znali się całkiem nieźle. Całe szczęście Eric nie wiedział z kim tak naprawdę przelizał się w taksówce wracając z imprezy Toma do Lorne Bay. Heheh, byłby przypał, albo Eric by się tym jakoś mocno nie przejął. Jedno z dwóch. Eric przez większość spotkania musiał słuchać przechwałek Toma o tym jak to sobie wyrwał młodą dupę. Całe szczęście pan doktor przez ostatnie dni był w tak kiepskim humorze, że nawet jakoś mocno mu nie zależało na tym, żeby być częścią tej rozmowy. Po prostu dawał sie Tomowi wygadać i udawał, ze go słucha, chociaż myślami był gdzieś zupełnie indziej. W tej przeklętej kawiarni.
Myślał, że juz nigdy nie spotka Robina, że ich wspólnie spędzone dwa dni w Somalii będą ich ostatnimi. Mimo wszystko były to miłe wspomnienia, nawet jeżeli zakończyły się dla niego dramatycznie. Teraz jednak miał już nowe i to nie do końca przyjemne. Ich ostatnie spotkanie rozdrapało stare rany, które powinny być już zaleczone. Nie chciał znowu przez to przechodzić, przez długie miesiące leczył sie ze złamanego serca i tej porażki jaką była jego wiara w Robina i jego uczucia. Naprawdę długo odchorowywał ich rozstanie, chociaż porzucenie być może byłoby lepszym stwierdzeniem. Bał się, że znów zaczną się dla niego równie ciężkie chwile i głownie dlatego wybrał się na to spotkanie z Tomem. Nie chciał po prostu znów wpaść w dołek, podczas którego będzie większość swojego czasu spędzał w pracy i w domu. Nie mógł się odciąć od świata, był dorosły i poważny, musiał się z całym swoim smutkiem zmierzyć i nie dać się znów pokonać.
Nie było to jednak takie proste, gdy wydawało mu się, że wszędzie gdzie się nie ruszy widzi twarz Robina. Nawet teraz, gdy przechodzili obok banku wydawało mu się, że idzie naprzeciwko. Miał już chyba urojenia, które najwyraźniej też udzieliły sie Tomowi, bo zaczął machać i wołać mężczyznę do nich. Eric był w dość mocnym szoku. Tom był tu znaną osobistością, bo wszyscy go znali, albo przynajmniej kojarzyli i tak oto utknął stojąc pod bankiem z rozgadanym mężczyzną w swoim wieku i eks facetem, na którego ponownie nie chciał nawet spojrzeć. Tom był jednak dobrze wychowany i postanowił ich sobie przedstawić, trochę się zdziwił, gdy Eric mruknął pod nosem, że już się znają. Tom chwilę porozmawiać z Robinem i poprosił, żeby ten poszedł razem z nim i Erickiem na kawę. To był człowiek, który nie był w stanie zrozumieć, że ktoś może mieć inne plany więc niestety Eric i Robin ze sobą utknęli. Worthington był dość mało rozmowny przez czas ich podróży do kawiarni, ale nie ma się co dziwić. Ponownie nie miał nic do powiedzenia więc wolał iść w milczeniu i odpowiedzieć dopiero, gdy Tom się o coś go zapyta.
Po chwili byli na miejscu i Tom poszedł bajerować baristkę, a Eric i Robin zostali sami. Dopiero wtedy zrobiło się niezręcznie. - Ciekawe jak to jest, że przez całe nasze małoletnie życie nie wpadliśmy na siebie w tym mieście, a teraz najwyraźniej chodzimy tymi samymi ścieżkami. - Powiedział po chwili, gdy cisza zaczęła mu już dzwonić w uszach. Głupio by to wyglądało, gdyby tak oboje siedzieli tu w milczeniu, chociaż pewnie byłoby to lepsze rozwiązanie dla zdrowia psychicznego Erica. - Na długo przypłynąłeś? - Zapytał, bo oczywiście zatrzymał się na tym etapie życia Robina, gdzie czasem nie był w domu przez miesiąc jak nie dłużej. Był wiec ciekaw kiedy odpływa, bo to też znaczyłoby, że mógłby w tamtym czasie spokojnie chodzić po ulicach miasta nie martwiąc się, ze znów na niego wpadnie.

Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
005.
I stole his heart away and put ice in its place.
{outfit}
Zbliżał się ten moment, którego Robin szczerze nienawidził. Docierało do niego, że kończył mu się czas wolny. W sumie to nawet ciężko nazwać to wszystko czasem wolnym. Niby chciałby przez te tygodnie wolnego leżeć na hamaku i nic nie robić, ale jednak priorytetem było nadrabianie straconego czasu. No i poza takim nadrabianiem, musiał też ponadrabiać obowiązki, łażenie po urzędach, ale też część pracy, która jednak wymagała tego, żeby polatać po różnych oddziałach z pracy. Akurat wracał sobie ze spotkania, podczas którego zdał raporty ze swoich ostatnich rejsów. No i naprawdę miał nadzieję na to, że pójdzie sobie do domu zanim Annie wróci z pracy i zanim będzie musiał odebrać Helenę ze żłobka. Bo zakładam, że jest w jakimś złobku. Ale też nie wiem, bo nie znam się na dzieciach. No tak czy siak skądś musiał dziecko odebrać. A musiał, bo chciał chociaż w tym odciążyć Annie. Ona też potrzebowała się skupić na swojej nowej pracy. Poza tym nie oszukujmy się, Robin jak najwięcej czasu chciał też spędzić ze swoją córką, więc to nie tak, że unikał odbierania jej z miejsca, w którym była.
Z uśmiechem na twarzy uniósł rękę, żeby odmachać Tomowi. Uśmiech szybko zszedł mu z twarzy, kiedy zobaczył kto stał u boku Toma. Przeklął pod nosem, bo było już za późno, żeby udawać, że ich nie widział. Przywitał się z Tomem uśmiechem i uściśnięciem ręki. Nawet się cieszył, że wpadł na niego na ulicy, bo przynajmniej uda mu się wymigać z dłuższej rozmowy i nie będzie musiał słuchać o jego łóżkowych podbojach. Tom miał tendencję do chwalenia się rzeczami, które nikogo nie obchodziły. A Robin był ze wszystkim do tyłu, więc nawet nie wiedział, że Tom zdążył się rozwieść z poprzednią młodą żoną i znalazł sobie kolejną, jeszcze młodszą dupę. Obrzydliwe. Erica Robin przywitał skinieniem głowy. Worthington zdążył wyjaśnić Tomowi, że ci się znają, więc Callaway nie miał nic więcej do dodania. Nie wiedział jakim cudem to się wydarzyło, ale rzeczywiście zgodził się na tą kawę. Na pewno nie ze względu na Erica, bo jednak ten ostatnim razem dał mu do zrozumienia, że nie chce się z nim więcej widzieć. Robin nie miał zamiaru naciskać.
Jak zostali sami to Robin skupił się na obserwowaniu poczynań Toma. Unikał patrzenia na Erica. Nawet swoich wypowiedzi nie kierował w jego stronę. Zawsze zwracał się do Toma, albo w eter. Nie chciał triggerować Worthingtona.
-Może wpadaliśmy, ale nie zwracaliśmy na siebie uwagi. – Odpowiedział nawet na niego nie patrząc. Odpowiedział tylko dlatego, ze nie chciał być chamem, który nie kontynuuje rozmowy. Tego czego nie chciał powiedzieć to to, że był średnio wyglądającym dzieckiem i pewnie taki Eric nie zwróciłby na niego uwagi. No i do tego trzeba napomknąć, że jednak Robin zawsze siedział gdzieś zamknięty w jakiś garażach czy stoczniach, gdzie uczył się swojego fachu.
-Dlaczego w ogóle mnie o to pytasz? – Obrzucił go krótkim spojrzeniem, ale zaraz znowu odwrócił wzrok. Głównie po to, żeby upewnić się, że Tom jeszcze nie wraca. –Dopiero co sam mi powiedziałeś, że nie mamy o czym rozmawiać. Kontynuujmy to. – Rozumiał zachowanie Erica w Hungry Hearts, ale wiedział też, że miał prawo do tego, żeby teraz być niechętnym do rozmowy przez to jak Eric go potraktował. Mógł jeszcze pół godzinki poudawać miłego i bezproblemowego człowieka. Ze względu na Toma, który mimo, że głupi jak but to przynajmniej był uprzejmy i nic nikomu nie zrobił. Poza zwodzeniem młodych kobiet.
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Siedzenie przy jednym stoliku z Robinem nie było spełnieniem marzeń Erica. Przynajmniej nie w obecnych czasach, bo pewnie kilka lat temu, to dałby się pociąć za to, by mogli spotkać się w Lorne Bay i wyjść razem na kawę. Nie było im to wtedy dane, a teraz mieli taką możliwość jak na złość. Czuł się absolutnie niekomfortowo w tej chwili, ale nie chciał wyjść na chama i prostaka zostawiając Toma z jakąś słabą wymówką dlaczego nagle musi uciekać. – Może – odpowiedział, a jeżeli rzeczywiście tak było to chciałby wrócić do tamtych czasów, gdy się po prostu nie znali. Jakie życe byłoby wtedy łatwiejsze, spotkaliby się teraz po raz pierwszy i może akurat, razem z Tomem, zostaliby trzema muszkieterami. Robin byłby szczęsliwym małżonkiem, Tom rwałby młode dupy, a Eric szukał odpowiedniej miłości. No, ale niestety. Nie było tak.
- Z ciekawości, będe wiedział kiedy mogę spokojnie wyjść na miasto bez oglądania się przez ramię – odpowiedział, być może nieco złośliwie, no ale trudno. Nie chciał kolejny raz się z nim widzieć, a już miał okazję wpaść na niego dwa razy przez ostatnie parę dni. To było dla niego za dużo. – I podtrzymuje to – dodał zerkając jednak na niego. – Ale będzie głupio wyglądało jak będziemy tu siedzieć i patrzeć się na tył głowy Toma w ciszy – no było to po prostu dziwne. Szczególnie, że ten tył nie był wcale jakoś wybitnie ciekawy. Tom nawet nie łysiał, jedyne co robił to dawał za dużo jakiegoś tłuszczu na łeb przez to wyglądało to po prostu źle. – Trzeba zachowywać pozory co nie? – Przez ten czas gdy się spotykali oboje się tego nauczyli. Nikt nigdy nie dowiedział się o ich relacji i był pewien, że Robin nikomu nawet nie powiedział, że kiedykolwiek widywał sie z przedstawicielem tej samej płci.

Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
Robin nawet nie był w stanie myśleć o czymś pozytywnym. Ostatnie spotkanie z Ericiem sprowadziło go do parteru. Jeżeli kiedykolwiek wierzył w to, że można się przyjaźnić z kimś kto jest twoim eks, to teraz całkowicie w to wątpił. Oczywiście nie był głupi. Wiedział, że Eric miał prawo do tego, żeby nim gardzić, żeby go nienawidzić, żeby czuć niechęć. Po prostu był pewien, że nawet podczas pierwszego spotkania będą się zachowywać jak dorośli ludzie. Tak jak teraz robili to przed Tomem. Callaway nie wiedział jak zareagować na to, że dla takiego Toma Eric starał się bardziej niż dla niego. Nie chciał jednak rozmyślać o tym zbyt długo. Nic dobrego by mu to nie przyniosło. Eric był przeszłością i nic nie zapowiadało tego, żeby miał zostać kimś kto byłby częścią przyszłości. Nawet jako przyjaciel. Skupiał się tylko na tym, żeby przetrwać tą jedną kawę z Tomem i z Ericiem i żeby po prostu wrócić do domu. Myślał, że siedzenie z Zimmermanem, którego najzwyczajniej na świecie nie lubił, będzie gorsze niż siedzenie z Ericiem. Niestety mylił się. Przebywanie tak blisko Erica było gorsze. Świadomość tego, że ich ostatnie spotkanie wyglądało tak… obrzydliwie, była dla niego za bardzo wyczuwalna. Tom tego nie wyczuwał tylko i wyłącznie dlatego, że miał swoją głową umieszczoną zbyt głęboko we własnym tyłku.
Prychnął i pokręcił głową z niedowierzaniem. Po chwili spojrzał na Erica. Po raz pierwszy dzisiejszego dnia. –Nie musisz się stresować wychodzeniem na miasto. Nie będę nawiązywał rozmów, ani nawet kontaktu wzrokowego. To małe miasto. Ale nie jest za małe dla nas obu. – Wcale nie było łatwo powiedzieć czegoś takiego komuś kto kiedyś był dla niego całym światem. Teraz jednak nie miał wyboru. Może gdyby ich ostatnie spotkanie nie wyglądało tak jak wyglądało, to te słowa nie przeszłyby mu przez gardło. Teraz? Teraz chciał ułatwić Ericowi kontynuowanie jego życia. To, że się spotkali po raz kolejny było czystym przypadkiem. Poza tym niedługo Robin znowu wyjeżdżał. Eric nie będzie musiał się nim martwić.
-Wolę niezręczną ciszę niż fałszywą uprzejmość. – No i zdecydowanie, przynajmniej dzisiaj, wolał patrzeć na tył głowy Toma niż na twarz Erica. Tak więc ponownie przeniósł wzrok na mężczyznę i obserwował jak ten bajeruje baristkę. Zastanawiał się co takiego Tom miał w sobie, że na twarzy dziewczyny pojawił się widoczny rumieniec i chichotała jak nastolatka.
-Jestem zmęczony zachowywaniem pozorów, doktorze Worthington. – Odparł splatając swoje dłonie i opierając je na brzuchu. Nadal obserwował Toma i modlił się, żeby ten jak najszybciej wrócił do tego stolika i uratował go od tej niezręcznej rozmowy. Może jednak Robin wcale nie wolał niezręcznej ciszy. Może wolał Toma, który przynajmniej pierdolił jakieś bzdury i nie zauważał niezręczności.
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Pokiwał głową. Cóż, to dobrze. Będą dla siebie tak obcy jak być powinni. Czy było mu z tego pwodu smutno? Trochę tak, w końcu nie tego dla nich chciał. Miał zupełnie inne plany, mieli się wspólnie zestarzeć i mieszkać w jakimś ładnym domu, gdzie byliby szczęśliwi. Plany Robina były jednak inne i niestety nie pokrywały się z jego. Tak wylądowali tutaj. Siedząc obok siebie tak jakby ledwo się znali, jakby nigdy nie zasypiali w swoich ramionach i nie budzili się z uśmiechem wiedząc, że po uniesieniu powiek zobaczą twarz ukochanego. Tak to się właśnie kończyło. Smutne, ale nie aż tak jak życie Erica po tym jak Robin go porzucił. – To dobrze, że nie jest. Inaczej musiałbym Cię wezwać na pojedynek – jak to robili cowboye, gdy miasto było jednak za małe. Pewnie byłoby Ericowi smutno, po tym co usłyszał, gdyby nie fakt, że sam uważał, że tak właśnie będzie lepiej. Nie chciał mieć z nim nic wspólnego, gdyby mógł to podziękowałby nawet za te wspomnienia, które wspólnie mieli. Wolałby nie pamiętać. Chyba. A może nie? Może bez tego byłby zupełnie innym człowiekiem, którego sam, by nie lubił? Nie dowie się. Nigdy.
- Niech tak będzie – dodał i cóż wyciągnął telefon żeby sprawdzić swój grafik w pracy. Tył głowy Toma nie był dla niego absolutnie ciekawy do obserwacji. Najwyżej będzie uważany za niegrzecznego, że korzysta w towarzystwie z telefonu. Cóż, w lepszym towarzystwie pewnie, by nie korzystał. Słysząc jego kolejne słowa to tylko prychnął pod nosem, bo kto jak kto ale Robin był mistrzem pozorów. – Jasne – dodał pod nosem odkładając telefon na bok i postanowił jednak zareagować, bo nie miał ochoty na siedzenie tu w ciszy. Wstał więc i podszedł do Toma żeby przeszkodzić mu w podrywie ale też przy okazji kupić 3 ciasta. Chciał w ten sposób odciągnąć Toma od baristki, ale niestety nie wyszło. Wrócił więc do stolika z ciastami. – Nie można marnować jedzenie – westchnął i postawił przed nim talerz z ciastem. – Nie jest zatrute – nawet tam nie napluł!

Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
Robin zacisnął szczęki i patrzył przed siebie. Powiedzenie czegoś takiego łamało mu serce. Z każdą swoją byłą partnerką nie potrzebował mieć pozytywnych relacji. Nie musiał się przyjaźnić z każdym. Jednak po tym jak związał się z Annie, czasami zdarzało mu się wracać myślami do Erica. Myślał o tym czy się jeszcze zobaczą. Wiedział, że istniało takie prawdopodobieństwo. W końcu byli z tego samego miasta, mieli tutaj rodziny. Ich spotkanie było nieuniknione. Przez tyle lat jednak nie wpadli na siebie, więc Robin najzwyczajniej na świecie myślał o tym coraz rzadziej, aż w końcu przestał myśleć wcale. Chciałabym napisać, że nie był człowiekiem, który żył w przeszłości, ale jego uczucia względem Erica były tak silne, że czasami do niego wracały. W momentach, w których się ich nie spodziewał. Ale wracały. Nigdy do końca się z niego nie wyleczył, ale nie oznaczało to jednocześnie tego, że nie kochał Annie. Był przykładem tego, że można było kochać dwie osoby na raz. – Jasne, Eric. – Odparł tylko. Dopiero co uzgodnili, że Robin nie nawiązywałby z nim żadnego kontaktu, nawet wzrokowego, a ten jednak nawiązywałby kontakt próbując wyzwać go na jakiś pojedynek. Ludzie normalnie funkcjonowali żyjąc ze swoimi byłymi w jednym mieście. Tutaj byłoby nawet łatwiej, bo jednak Robin jest wiecznie na wyjazdach. No i nie wiedział co robił teraz Eric, ale jak pracował w ONZ to miałby bardzo podobnie. Nie śmiał jednak zapytać, bo jeszcze zostałby wyzwany na pojedynek.
Jak tylko Eric wstał od stołu to Robin sięgnął po telefon. Nie był fanem telefonów, social media, więc nie miał za bardzo co tam scrollować. Marzył tylko o tym, żeby ktoś do niego zadzwonił i mu powiedział, że jest gdzieś pilnie potrzebny. Zrobiłby wszystko, żeby się wyrwać z tej niezręcznej kawki. Nawet jakby mu powiedzieli, że musi teraz wrócić na statek bez możliwości pożegnania się z rodziną, to by to zrobił. Wkurwił się jak zobaczył, że Eric wraca bez Toma. Miał wylew przy tej baristce czy tak bardzo nie szło mu podrywanie jej? Callaway schował telefon do kieszeni i się wyprostował.
- Na tym etapie wolałbym, żeby jednak było zatrute. – Przynajmniej by je zjadł i by umarł i nie musiałby uczestniczyć w tej rozmowie. – Co on tam tak długo robi? – Tom utknął przy tym barze na tyle długo, że Robin bez problemu uwierzyłby, że Eric poszedł tam, sam upiekł to ciasto i wrócił. Masakra. Dobrze mówią, że czas leci szybko jak się człowiek dobrze bawi. Jak cierpi to się ciągnie jak smród po gaciach.
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
Miał nadzieję, że Tom ruszy to swoje obrzydliwe dupsko i opuści nową zdobycz, by wypić z nimi tą kawę i chciał mu o tym przypomnieć zagadując do niego i kupując to ciasto. Najwyraźniej już stracił głowę i myślał innym narządem niz mózg. Co za typ. Był obleśny i Eric serio nie wiedział dlaczego się z nim w ogóle kumpluje. Oprócz tego, że robił fajne imprezy nie było w nim absolutnie nic interesującego, a jednak jakoś dał się wyciągnąć na kawę. Miał też powodzenie u kobiet czego Eric jeszcze bardziej nie rozumiał. To było naprawdę chore. Co gorsza przez to, że Tom odwalał tak syf to on, biedny, był zmuszony do siedzenia przy jednym stoliku, sam na sam z Robinem.
- Nie, bo wtedy musiałbym Cię ratować - był lekarzem i gdyby coś takiego okropnego jak zatrucie się przytrafiło to nie mógłby po prostu wstać i wyjść. Musiał udzielić pomocy, czy tego chciał czy nie. Jakkolwiek, by jednak nie było to nigdy nie pozwoliłby na to, by Robin zmarł. Mógł go nienawidzić i mieć do niego żal, ale nie życzył mu śmierci i nie przyłożyłby do tego ręki. - Bajeruje baristkę, dość nieudolnie moim zdaniem. - Ale co on tam wiedział, to jednak Robin miał żonę więc wiedział jak dobrze bajerować kobiety. Eric z żadną się na stałe nie związał. - Mam nadzieję, że zaraz sie opanuje. Nie tak dawno chciał mi przedstawiać swoja nową dziewczynę, chyba że już się coś zmieniło. Za Tomem ciężko nadążyć. - To był na tyle neutralny temat, że mógł o tym rozmawiać z Robinem, czy raczej rzucać słowa w eter, które być może jakoś dotrą do uszu siedzącego obok mężczyzny. Eric postanowił, że po prostu wypije swoją kawę, zje ciasto i wyjdzie, a Tom pewnie nawet nie zauważy. - Długo się znacie? - Zapytał i tym razem spojrzał na niego dłużej niż sekundę. Może lubił być masochistą, a może po prostu potrzebował skupić wzrok na jego twarzy, by mieć pewność, że rzeczywiście jest cały i zdrowy, że rzeczywiście go zostawił, a nie zmarł gdzieś na środku oceanu.

Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
Robin marzył o tym, żeby Tom wrócił do ich stolika tylko po to, żeby im oznajmić, że albo dostał jakiegoś wyjebanego w kosmos rozwolnienia i musi iść do domu, albo, że po prostu udało mu się w końcu poderwać tą baristkę i ta kończy zaraz zmianę i idą razem do domu. Nieważne jaki byłby powód. Robin po prostu chciał, żeby Tom oznajmił, że jednak nici z tej wspólnej kawki i Robin z czystym sumieniem mógłby iść do domu. Gdyby jeszcze to było jego pierwsze spotkanie z Ericiem to starałby się utrzymać jakąś pozytywną atmosferę i nawet by odpowiadał. Eric jednak przy pierwszym spotkaniu dał mu do zrozumienia, że nie ma co liczyć na żadne neutralne czy ludzkie rozmowy. Chciał negatywów.
- Nie musiałbyś. – Krztusząc się trucizną szybko podpisałby dokumenty o tym, żeby nie przywracać go do życia. Wolałby umrzeć na miejscu niż pozwolić na to, żeby Eric go dotknął. Ewentualnie mógłby wypełnić jakiś formularz, który zabraniałby tego, żeby to Eric się nim zajmował. Wolałby kogokolwiek innego. Tym bardziej, że jednak miał dla kogo żyć. Eh. – Po jej mowie ciała warto wywnioskować, że jednak robi to udolnie. – Może nie chciał jej wyrwać? Może po prostu chciał sobie poflirtować? Mężczyźni, a zwłaszcza ci starzy, często tak robią, żeby sobie przecież dać jakiegoś boosta do ego. – Flirtowanie to nie zdrada, więc jedno nie wyklucza drugiego. – Jakby się zaczął całować z tą baristką, albo poszedłby z nią na zaplecze na niewiadomo co to wtedy może rzeczywiście Tom nie byłby zbyt fajnym materiałem na kolegę czy nawet chłopaka. Ale dopóki Robin tego nie widział, to w sumie miał to w nosie. A nawet jakby to widział to tym bardziej miałby to w nosie. Nie znał Toma na tyle, żeby się angażować w jego związki.
- Za długo. – Sam nawet nie pamiętał jak tego Toma poznał. Nie zdziwiłby się, gdyby się okazało, że rodzina Toma miała jakieś interesy z ojcem Robina. Nie pamiętał. Po prostu go znał. – Poza tym nie nazwałbym tego znajomością. Wiem kim jest, rozmawiam z nim, ale go nie znam. – Byli jak z dwóch różnych światów. – A ty? – Zapytał, ale nie raczył na niego spojrzeć. Może czas szybciej zleci jak będą rozmawiać.
Lekarz oddziału ratowniczego — Cairns Hospital
33 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Lekarz oddziału ratunkowego, który przez lata jeździł na misje z ONZ.
- Twoja żona wie, że masz takie podejście do flirtu? - Zapytał chociaż być może jego druga połówka myślała podobnie i sobie flirtowali z innymi ludźmi jak zdrowe małżeństwo. Eric był nieco innego zdania. Dla niego flirt nie był wcale czymś aż tak niewinnym, co innego jakaś po prostu miła rozmowa i szczery komplement, a co innego typowa gadka, która równie dobrze mogłaby być podrywem. Teraz Eric mógł sobie robić co chciał, bo był prawie radosnym singlem, ale na przykład gdy był z Robinem to nie zdarzyło mu się z nikim flirtować... a może powinien, bo Robinowi najwyraźniej zdarzyło się akurat zakochać. Całe szczęście, że Robin nie umiał mu czytać w myślach.
Kiwnął głową, bo miał wrażenie, że większość znajomych Toma miało do niego właśnie taki stosunek. Co było dość smutne, ale być może Zimmerman sam sobie na to zasłużył. To nie była sprawa Erica, by analizować jego znajomości, był tylko obiektywnym obserwatorem. Worthington w swoim otoczeniu sam miał dośc sporo znajomości, które równie dobrze mogłyby nie istnieć, a on nawet, by sie nie zorientował. Tak to już było jak się pracowało w szpitalu, gdzie codziennie poznawał kogoś nowego. - Poznaliśmy się parę lat temu a konferencji naukowej w Berlinie. Okazało się, że jesteśmy z tej samej miejscowości wiec zaczęliśmy ze sobą rozmawiać i tak jakoś wyszło. Nie nazwałbym go moim najlepszym przyjacielem, ale czasem dobrze go mieć w okolicy, szczególnie, że po swoim przyjeździe nie mam zbyt wiele czasu na zawieranie nowych przyjaźni. - Które w sumie byłyby też dość bezsensowne skoro znów planował wyjechać, tak szybko jak tylko się da. Wrócił do jedzenia swojego ciasta, gdy akurat zadzwonił mu telefon. - Przepraszam, siostra - wytłumaczył po krótce i odebrał, a gdy okazało sie, że znów coś sie stało w domu to odpowiedział Suzie, ze za chwilę przyjdzie. - Zostawiam Cię z nim - dodał dopijając pośpiesznie kawę, zabrał swoje rzeczy i wyszedł, jeszcze tylko po drodze informując Toma, że wydarzyło się coś ważnego czym musi sie zajać.

2xzt

Robin Callaway
sumienny żółwik
catlady#7921
Luna - Joshua - Zoey - Ella - Cece - Bruno - Cait - Judith - Benedict - Owen
ODPOWIEDZ