chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ledwie minionej nocy Debenham i Trevisano wspólnymi siłami przeszli z poziomu bardzo dobrych kumpli czujących do siebie nawzajem bardzo szczególne, silne i bardzo zakazane przyciąganie na poziom bardzo bardzo dobrych kumpli z tak zwanymi benefitami. To był ten stan, w którym jeszcze nie byli parą, ale nie byli też już ledwie kolegami z pracy, którzy przy okazji próbują grać zupełnie sobą niezainteresowanych.
Dzisiaj, tego ładnego, bo słonecznego ranka, kiedy razem obudzili się w jednym łóżku, w mieszkaniu Elise, Logan uświadomił to sobie bardzo bardzo dosadnie. Granica została przekroczona. Nie naruszona, nie ledwie wzburzona - przeszli ją w pełni i teraz musieli handlować z tego konsekwencjami. Bo co ten seks tak właściwie dla nich znaczył? Czym był? Ledwie odskocznią od codziennych stresów i bólów głowy, których w swoim zawodzie doświadczali z nieprzyzwoicie wysoką intensywnością, czy może czymś więcej? A może czymś zupełnie zupełnie po środku? Między niczym, a wszystkim. Bear krążył myślami wokół tych pytań bez jasnych odpowiedzi, a jednocześnie śledził wzrokiem kręcącą się od łazienki do sypialni, Elise. Za jakiś czas powinni razem stawić się w szpitalu, na dyżurze, ale chwilowo Trevisano w ogóle nie był tym zainteresowany. Wciąż leżał w łóżku swojej nie-dziewczyny i nieprzerwanie się jej przyglądał. Czuł się… Dobrze? Nawet lepiej niż dobrze. Czuł się przede wszystkim bardzo swobodnie, mimo, że sytuacja mogłaby sugerować zupełnie coś innego. Bo przecież niczego nie ustalali, po prostu poszli za chwilą i instynktami, pulsującym w nich apetytem, który rósł i wzmagał na sile już od dobrego-dłuższego czasu. Zazwyczaj te “poranki po” są trochę akward. Nie ten jednak. Nie ten. Ten był wyjątkowo naturalny. Trochę, tak jakby robili to nie od dzisiaj i ta sytuacja nie była dla nich w żadnym stopniu i na żadnej płaszczyźnie nowa. Nawet jeśli nie rozmawiali ze sobą od paru dłuższych chwil, uśmiechali się do siebie niby ukradkiem co i rusz… Nie było w tym zakłopotania, niepewności czy poczucia dyskomfortu. Nie było w tym nic złego ani niepokojącego. Wręcz odwrotnie - ten poranek, ten ich pierwszy tak bardzo wspólny poranek przebiegał w tonie “naprawdę cieszę się, że cię widzę”. No właśnie… - Przestań tak łazić i chodź tu do mnie na chwilę. - Bear odezwał się pierwszy, podnosząc się też do siadu. Wyciągnął łapsko w stronę pani doktor i wymownie zamajtał palcami. - No chodź. - jeszcze mieli czas, nie musieli się aż tak spieszyć. Mogli zamienić dodatkowe słowo czy dwa. Logan zaczekał aż ciemnowłosa usiądzie tuż przy nim, a mając jej ładną buzię w końcu tak blisko swojego pyska, nie mógł się nie uśmiechnąć. Ładnie, nie bezczelnie. - Wiem, że wczoraj trochę wypiliśmy i… W ogóle. - rozmawiali o trudnych sprawach, które definiowało to ich szczególne przyciąganie, pulsujący w nich apetyt i niedoczekanie. - Ale… Między nami wszystko jest dobrze, prawda? To, że miałem pysk i nie tylko pysk między twoimi udami, tego nie zmienia… Tak? Dalej mnie lubisz i chcesz ze mną pracować i… Nie tylko pracować? - zapytał i pozwolił sobie w końcu na nieco bardziej cwany uśmiech. Nawet jeśli wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że ta noc niczego między nimi nie popsuła - on chyba potrzebował to usłyszeć od Elise.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie planowała tego. Nie zaciągnęła go do łóżka z pełną premedytacją. Nie podejrzewała też, że sama mogła zostać zaciągnięta do łóżka z pełną premedytacją. Ale musiałaby być głupia jeśli nie widziała i nie czuła, że to po prostu od dłuższego czasu między nimi wisiało. Więc nie stanowiło zaskoczenia. Zadzwoniła do niego w środku nocy po pomoc… to musiało się tak skończyć. Więc może planowała? Cholera… sama już nie wiedziała. Ważne jednak, że faktycznie nie było krępujące. Nie przeszkadzała jej obecność Trevisano w łóżku, gdy się rano obudziła. Nie przeszkadzało jej, że ciągle w nim był, gdy sama wstała, żeby zacząć się przygotowywać do pracy, w której lada moment powinna się stawić. Nie przeszkadzało jej nawet, że się na nią gapił… a w tym spojrzeniu było też już coś zupełnie innego. Nowego. Czy to dlatego, że widział ją nago? Czy to sprawiło, że przyglądał jej się zupełnie inaczej niż jeszcze przed paroma dniami. A może tylko jej się tak wydawało? Może to jej podświadomość próbowała jej to wmówić? Wszystko możliwe! Wszystko jak najbardziej było możliwe.
Uśmiechnęła się pod nosem, gdy Trevisano przerwał ciszę między nimi i przerwała wszystko, co akurat robiła i usiadła na brzegu łóżka po stronie, którą zupełnie naturalnie sobie wybrał. Wpatrywała się w niego i nie mogła przestać się uśmiechać. Zwłaszcza, że trochę była ciekawa… co dalej? Jak będzie to próbował ograć? Co miał jej do powiedzenia?
- Nie tylko pracować? – powtórzyła za nim, a kącik ust drgnął jej wymownie w lekkim rozbawieniu – Co masz na myśli? Czy chcę dalej miewać twój pysk między udami? – brwi powędrowały jej do góry i była ciekawa… czy o to mu właśnie chodziło? Czy chciał się dowiedzieć, czy to jednorazowa przygoda? Sama chciałaby to wiedzieć! Może też dlatego odbiła piłeczkę, mając nadzieję, że reakcja Logana wszystko jej rozjaśni – Bo oczywiście, że wszystko w porządku… tylko jeśli liczyłeś na śniadanie to niestety. Nic z tego. – jej pusta lodówka nie była przygotowana na takie sytuacje, a ona nie była dziewczyną, która po wspólnie spędzonej nocy przygotowywała śniadanie. Nawet jeśli doskonale pamiętała, że obiecywała mu kolację ze śniadaniem… kolację kupili w markecie po sąsiedzku, gdy wracali z tej nieszczęsnej awaryjnej wyprawy. I alkohol. O śniadaniu żadne z nich nie pomyślało, zbyt skupieni na tym, co miało się dziać między jednym a drugim.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
W jego spojrzeniu zdecydowanie było coś, czego wcześniej, przed minioną nocą, nie mógł w nim mieć. Satysfakcja. Duma. Ale absolutnie nie w kontekście jego wewnętrznego narcyza, ani też nie w tonie prostackich zapędów „jestem gość, bo w końcu ją zaliczyłem”, którymi - dobrze o tym wiedział - szastała na lewo i prawo zdecydowana większość przedstawicieli jego ułomnego gatunku. Nah. On taki nie był, jakkolwiek banalnie mogłoby to zabrzmieć. Mógł mieć mnóstwo wad i trudnych momentów, ale od zawsze i zawsze bardzo szanował kobiety. Dlatego teraz, po tej pierwszej spędzonej z Elise, w ten szczególny sposób, nocy - w jego spojrzeniu była satysfakcja, ale wynikająca z tego, że… Zasługiwał na jej uwagę. Na jej bliskość, dotyk, jednoznaczne spojrzenia, na jej wargi szepcące jego imię… Tak. Czuł się dopieszczony. Tak po prostu dopieszczony, a razem z tym też tak zwyczajnie i po ludzku wdzięczny. Bo Elise Debenham zdecydowała, że może jednak warto dać mu szansę, nawet jeśli całym sobą zaprzeczał wszystkiemu czego szukała o faceta na dłużej. Był zaprzeczeniem Strażaka i zastanawiał się jak bardzo i w którym momencie zacznie jej to przeszkadzać. Póki co jednak, uśmiechnął się pod nosem i wpatrując się w kobiece ślepia, odparł: - Chyba po prostu chciałbym wiedzieć czy… Podobało ci się na tyle, żeby kiedyś spróbować to powtórzyć. - czyli pani doktor odgadła jego myśli i podtekst wcześniejszych słów. - Jeśli chodzi o mnie to… Chciałbym tego. Powtórki. Powtórek. Wielu. Często. - wargi zadrżały mu mocniej, ale hej, to dla niego też nie było takie super łatwe. Powiedzieć ot tak, tak zupełnie wprost i bez owijania w bawełnę, że seks z Debenham był prawdopodobnie najlepszym, którego doświadczył w całym swoim trzy-dyszkowym życiu… Odsłaniał się. Tak się czuł - jakby rozebrał przed nią cześć swojego skrzętnie wznoszonego przez lata muru. - Ale jeśli ty czujesz inaczej to… - dodał szybko, bo jego chcenie to jedno, ale to czego chciała ona - to już zupełnie inna para kaloszy. - Nie ma problemu. Obiecuję, że będę smutny tylko przez… Jakąś nadchodzącą wieczność. Ale to nic, w ogóle się tym nie przejmuj i nie sugeruj. W końcu to wcale nie tak, żebyśmy mieli ze sobą pracować… - po tych słowach sapnął rozbawiony i błysnął przelotnie kłami. Jasne, że się zgrywał, ale jednocześnie było to też formą zasłony dymnej na wypadek gdyby Elise faktycznie nie chciała mieć z nim już nic więcej wspólnego. Łóżkowo, fizycznie. - Śniadanie możemy zjeść po drodze. Przypominam, że jesteś wciąż bez auta, więc… Chyba powinnaś być miła, bo jestem dzisiaj twoim szoferem. - z którym przy okazji spędziła całą noc i to nie czytając branżowe czasopisma. Zdecydowanie nie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Może to była właśnie jego największa zaleta. Był zaprzeczeniem mężczyzn, z którymi się do tej pory spotykała i chyba właśnie dlatego przykuł jej uwagę. Może był właśnie tym, czego potrzebowała, ale z czego zupełnie nie zdawała sobie sprawy, bo wybierała źle. Co prawda nie uciekała tak daleko myślą, nie była nawet pewna do czego to wszystko miało prowadzić, ale tak… była zadowolona. To był jeden z tych poranków, gdy wcale nie żałujesz tego, co wydarzyło się wcześniej. Nie szukała dystansu, nie uciekała od niego wzrokiem, nie chciała jak najszybciej wyjść i udawać, że nic się nie wydarzyło. No i się uśmiechała. Swobodnie.
- Nie chcę, żebyś był smutny przez nadchodzącą wieczność. Nie zamierzam do tego dopuścić. – rzuciła pogodnie, nie przestając się uśmiechać – I zawsze jestem miła. – oczywiście, że tak! – Ale jeśli mnie zostawisz na pastwę ubera… będzie trzeba przemyśleć ten układ. – dodała pół żartem, pół serio, ale tak… chyba wychodziło na to, że mieli układ. Jakiś. Jeszcze nie była pewna, co zakładał, bo z reguły układy miały właśnie to do siebie, że ich zasady były z góry ustalone, jasne i przejrzyste. To ich? To zdecydowanie nie było jasne. I raczej nikomu nie spieszyło się do spisywania tych zasad. Ani do rozmawiania o nich.
- Ale wracając do powtórek… – bo szanujmy się, liczba pojedyncza w tym przypadku nie wchodziła w grę i oboje doskonale o tym wiedzieli! Jeśli już to właśnie… wiele i często! No właśnie, jeśli już! – Czy podobało mi się na tyle, żeby ich chcieć? Chciałabym przypomnieć, że dałam ci się przelecieć na tylnym siedzeniu twojego auta, na poboczu autostrady. Zupełnie na trzeźwo. Dopiero później zaprosiłam cię do siebie. Na kolację ze śniadaniem, co prawda bez śniadania, ale wiesz, co mam na myśli… zaliczyłam tej nocy kilka orgazmów i myślę, że można spokojnie uznać, że już zaczęliśmy. Powtarzać. – bo inaczej… czy nie byłoby tak, że odwiózłby ją do domu, podziękowałaby ładnie i zamknęła za sobą drzwi po stronie pasażera, nie zapraszając go do środka? Czy siedzieliby teraz w jej łóżku? Nie wydawało jej się, że powinien ją pytać.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tam, gdzie dla większości zasady były tylko po to, aby je łamać, dla Trevisano wręcz odwrotnie. Mimo swojego północnego temperamentu i wybujałego ego, był poukładany. Nie był bałaganiarzem, nie był też roztrzepany ani zapominalski. Zasady były w porządku, szczególnie takie, które pokrywały się z jego filozofią życia. Zasady w układzie takim, jak ten ich… Pomysł na pierwszą, tak naprawdę, pojawił mu się już dzisiaj, tuż po przebudzeniu. Kto wie, może nawet było to czymś, co przyśniło mu się, jako ostatnie tej nocy, a przez to było też pierwszym o czym pomyślał tego ranka. Interdyscyplinarność, wielowątkowość, wielo…frontowość? Jakkolwiek by tego nie nazwać, sens był jeden i ten sam - czy spotykali się, nawet w ten bardzo niezobowiązujący sposób, tylko ze sobą czy to w ogóle miało ich nie ograniczać i… Nie lubił tego nie wiedzieć. Nie lubił stać wobec ryzyka sprawienia Debenham przykrości albo zniechęcenia jej do siebie. W końcu zachęcić ją też wcale nie było łatwo. Zresztą, nikogo nie było łatwo, bo on, tak po prostu i po ludzku, nie był łatwy do lubienia. A tego właśnie chciał - żeby go lubiła. Sam do końca nie wiedział, w którym dokładnie momencie taka potrzeba obudziła się w jego serduchu, ale… Była szczera. Cholernie szczera. Tak samo szczera, jak i szczery był teraz jego uśmiech, jego spokojne, ciepłe spojrzenie, jego słowa także. - Tak, wiem… Pamiętam, jak było. Pamiętam to bardzo dobrze, pani doktor. - błysnął krótko kłami, bo w takich sprawach jego pamięć nigdy nie zawodziła. A tak naprawdę w żadnych nie zawodziła. Był piekielnie pamiętliwy. - Chyba po prostu… No wiesz, chciałem sprawdzić czy w świetle dnia i w perspektywie wspólnego wyjścia do pracy, nie zmieniłaś zdania. Z jakichkolwiek powodów. - wzruszył ledwie widocznie ramieniem i dopiero teraz zsunął wzrok po kobiecym ciele, częściowo już zakrytym dzisiejszym wyborem garderoby pani doktor Debenham. - Nie chcę być gościem, z którym było fajnie, ale jednak nie na tyle fajnie, żeby było fajnie znowu, a ty nie za bardzo wiesz, jak go spławić, żeby nie spieprzyć wszystkiego co macie. - kumpelstwa, koleżeństwa, przyjaźni… Tego, że w jakiś pokręcony sposób zależało im na sobie. Jemu na niej i jej na nim też. Oboje dobrze o tym wiedzieli. - Ale skoro jest okej… - uśmiechnął się znów i cofnął ślepia do ciemnobrązowych tęczówek swojej drogiej, szanownej, ulubionej… Przyjaciółki. - To jest okej. - wyszczerzył kły i sięgnął łapskiem do damskiego kolana. Szlag, naprawdę lubił jej kolana. Uda, łydki i stopy też. Pośladki, plecy, brzuch… Dłonie, nadgarstki, ramiona… Sunął wzrokiem po kobiecym ciele i uśmiechał się pod nosem tak całkiem wymownie i całkiem-całkiem do swoich własnych, bardzo osobistych myśli. - Wobec tego, że nie dostałem obiecanego śniadania… - jego łapsko wsunęło się dalej i śmielej, bardziej na udo ciemnowłosej, szczególnie obłapiając jego wewnętrzną część. - Chyba mam prawo do jakiejś rekompensaty, co? - skrzyżował własne spojrzenie z jej spojrzeniem, uśmiechnął się, jak kawał drania i wymownie uniósł brew. Prowokował? Oczywiście, że prowokował. - Nie jestem wybredny. Wspólny kwadrans pod prysznicem na chwilę mnie zadowoli. - na chwilę! I to nic, że ona już prysznic brała. To nic, że spieszyła się do pracy. Chciał jej. Nagiej. Teraz i dla siebie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak naprawdę Logan Trevisano nigdy nie miał z tym najmniejszego problemu – żeby go polubiła. Przyszło jej to zaskakująco łatwo, a każda jedna ich szpitalna sprzeczka sprawiała, że tylko się w tym upewniała. Lubiła go. Sama nie zauważyła momentu, w którym ta znajomość stała się dla niej tak ważna, tak istotna i kiedy przerodziła się w przyjaźń. Trochę bała się, że seks ją popsuje, bo ona też nie była łatwa. Nie bez przyczyny nie sypiała z kolegami z pracy, bo większość związków po prostu psuła. Znajomości z Trevisano popsuć nie chciała, nawet jeśli wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że pewnie w końcu to zrobią… któreś z nich to zrobi. Właśnie dlatego – że byli trudni.
- Bardziej martwię się, że niespławienie cię sprawi, że wszystko spieprzę… – przyznała, uśmiechając się pod nosem. Nie była aż tak pijana, żeby nie pamiętać, co mówiła mu poprzedniego wieczora – Ale nie mam zamiaru tego robić. – postanowiła zaryzykować, bo za dobrze się z nim bawiła, żeby tak po prostu odpuścić. Chociaż jej sąsiedzi pewnie byliby wdzięczni, gdyby nigdy więcej nie pojawiał się w jej mieszkaniu! Było bardziej niż okej, ale dobrze… skoro było okej to było okej. Kącik ust drgnął jej wymownie, gdy obserwowała męską dłoń sunącą po jej udzie, a śmieszne dreszcze przemknęły wzdłuż jej kręgosłupa – Prawo do rekompensaty… – powtórzyła za nim, podniosła ponownie wzrok do jego twarzy i przechyliła lekko głowę, przyglądając mu się uważnie – Mogę powiedzieć o tobie wiele rzeczy… ale na pewno nie to, że nie jesteś wybredny. – był! W jej oczach był bardzo wybredny – I co będzie moją rekompensatą za to, że już zdążyłam się ogarnąć i będę musiała zrobić to jeszcze raz? No i spóźnię się do pracy? I znowu zachlapiesz mi łazienkę? – ale nie mówiła nie, wręcz przeciwnie, wstała z krawędzi łóżka i rozpięła kilka pierwszych guzików swojej koszuli, ani na moment nie przerywając tego kontaktu wzrokowego.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Skupiony na Elise, między której udami od dobrych kilku chwil trzymał pysk, ignorował upływający czas. Wskazówka na zegarze mogłaby przesunąć się nawet i sto razy, a on by tego nie zauważył. Przez to też chwilowo miał kompletnie i szczerze w nosie to, że najprawdopodobniej oboje spóźnią się do szpitala. Poranki, takie jak ten zasługiwały na to, żeby odpowiednio je ucelebrować. I być może dobra kawa i smaczne śniadanie z pobliskiej kawiarni w jakimś stopniu by ten warunek spełniło, ale Trevisano nie czuł, po prostu nie czuł, że była to metoda dla nich. Poza tym, była też kwestia jego ego i jego chcenia, które od wczorajszego wieczoru, kiedy Debenham po raz pierwszy dała mu jasno do zrozumienia, że chce dostępu do tego co miał w spodniach, były solidnie rozbudzone. Zaspokajając Elise, zaspokajał też siebie. Jej przyjemność, jej westchnienia, jej pomruki, niekontrolowane ruchy biodrami, to, że wplatała palce w jego włosy, to wszystko cholernie bardzo go podniecało. Nie chodziło w tym o takie typowo samcze podejście "jest jej dobrze DZIĘKI mnie”. Chodziło o to, że „to MNIE pozwoliła sprawić sobie tę przyjemność”. Różnica ogromna, przynajmniej dla niego. Pomyślał o tym w ostatnich nutach kobiecego orgazmu, kiedy drażnił i pobudzał panią doktor i jej najczulsze kobiece punkty tak zawzięcie, tak intensywnie i z takim zaangażowaniem, że… To chyba po prostu nie mogło skończyć się inaczej. Elise więc doszła, przekroczyła metę, przerwała taśmę „finiszu”, a on jeszcze przez kilka chwil pozostał w jej parterze, między jej zgrabnymi, silnymi udami. Pozwolił sobie na kilka leniwych, ale też czułych pocałunków złożonych przy wnętrzu jej ud, samym międzyudziu, a potem spokojnie i swobodnie wyżej – na podbrzuszu, brzuchu i piersiach. Odsunął pysk zaraz potem i odnalazł wzrokiem spojrzenie kobiety. Uśmiechnął się widząc wymowne zamglenie w jej ładnych brązowych ślepiach, rozchylone wargi i uroczo, bardzo delikatnie zarumienione policzki. Przyglądał jej się tak dopóki nie usiadła i nie ściągnęła go do swoich ust. Chciał przeciągnąć ten pocałunek o chwilę, dwie, trzy dłużej, ale doktor Debenham miała inne plany. Sapnął rozbawiony i nawet tego nie kryjąc, na jej… Propozycję? Rozkaz? Sugestię, której się nie odmawia? Błysnął kłami i usiadł obok, jednocześnie przyglądając się, jak ona wstaje z łóżka i pewnie do końca się rozbiera przed ich wspólną kąpielą. Nie odrywał od niej oczu i gdzieś w duchu, w swojej podświadomości czuł, czuł to wyraźnie, że to była taka kobieta, od której nie będzie chciał oderwać tych oczu już nigdy. Nic nie powiedział, po prostu ruszył grzecznie za Elise do łazienki. Oboje szybko znaleźli się pod prysznicem, a tam nie minęła nawet chwila, zanim ich dłonie rozpoczęły wzajemną, niespieszną wędrówkę po swoich nagich ciałach. Wargi szukały siebie w gorących pocałunkach, a ciche sapnięcia, warknięcia, pomruki i westchnięcia jasno wskazywały na to, że cokolwiek się teraz między nimi działo – żadne z nich nie chciało tego przerywać. Kochali się ze sobą otuleni strumieniem gorącej, lejącej się na nich z góry, wody. Kochali się ze sobą, tak jak być może, a nawet prawdopodobnie nie kochają się ludzie, którzy nie są w związku, a ich seks ma lub też powinien mieć charakter odskoczni od codzienności. Kochali się ze sobą, tak jak kochają się ze sobą ci, którzy byli dla siebie ważni. Cholernie ważni. Nawet jeśli żadne z nich nie mówiło tego na głos, nie tymi słowami, które bezwzględnie by to oddały, w tym jak na siebie teraz patrzyli, jak się całowali, jak się dotykali – to było widać. Jednoznacznie i bezdyskusyjnie. Ich wspólny prysznic trwał zatem dużo dłużej, niż najpewniej planowali, ale oboje, kiedy już wyszli z kabiny i owinęli się suchymi, ciepłymi ręcznikami, nie wyglądali na szczególnie tym faktem przejętych. – To… – Trevisano zaczął, jednocześnie przysuwając się do Debenham od tyłu, przyciskając siebie do jej pleców i pośladków, na których być może jeszcze widniały czerwone ślady po jego łapskach. – Wspomniałaś coś wcześniej o przerwie na lunch… Mogę to traktować, jako zaproszenie do dyżurki na twoim oddziale? Nie chcę się spieszyć i obijać o jakieś… Szafki, bandaże i płyny do dezynfekcji. – gdyby chcieli zaliczyć jeden z tych super szybkich numerków w szpitalnym składziku. Męski pysk znalazł się teraz przy kobiecym uchu i policzku. – Swoją drogą… Powinniśmy o tym porozmawiać? No wiesz… – spojrzał w lustro na ich wspólne w nim odbicie. Wzrok miał ostry i skupiony, a sama Elise musiała wiedzieć o co właściwie pytał. Czy powinni porozmawiać o tym co się między nimi zmieniło i co to tak naprawdę dla nich oznaczało… - I od razu drugie pytanie… Czy chcemy o tym porozmawiać…? – bo może i powinni, ale czy naprawdę chcieli?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie była pewna, czy to tak powinno wyglądać… przyjacielski seks. Przecież tym miał być, prawda? A jednak każdą komórką swojego ciała odczuwała to inaczej, mocniej… że to było coś bardziej intensywnego niż przyjacielski seks. Świat się zatrzymał, czas się zatrzymał. Cała jej rzeczywistość ograniczyła się do ciasnej przestrzeni łazienki, w której wylądowali pod prysznicem. Nie przejmowała się spóźnieniem, ani tym, że jeśli spóźnią się razem to będzie bardziej niż podejrzane… nawet jej to przez myśl nie przeszło. Liczyło się tu i teraz z Loganem. I nie zamierzała ukrywać, że jest jej dobrze. Cholernie dobrze. Może nawet za dobrze? Łatwo byłoby do tego przywyknąć, przyzwyczaić się, zakochać… a to już byłaby grubo przekroczona granica przyjaźni i oznaczałoby jedno – początek kłopotów. Znała siebie, wiedziała, że nie umie w związki i nie wyszłoby z tego nic dobrego. Nie chciała go zranić.
Spojrzała na ich odbicie w lustrze i uśmiechnęła się pod nosem.
- Czy chcemy porozmawiać o tym, czy to na pewno tylko przyjacielski seks? – upewniła się, a kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu. Tak ustalali poprzedniego wieczoru, prawda? Rozmawiali o tym. Czy przez tych kilka godzin aż tak dużo się zmieniło? Najdziwniejsze jednak, że… tak, czuła w kościach, że tak – Nie. Jeszcze nie, dobrze? – uśmiechnęła się do jego odbicia ładnie i dopiero wtedy odwróciła w jego łapskach, zakładając mu własne na kark – Jeszcze nie chcę o tym rozmawiać. Na razie… zostawmy to tak jak jest. Spotkajmy się u mnie na przerwie na lunch. Zobaczmy jak będzie dalej. Nie chcę nic zepsuć, a nie jestem specjalistką od gadania. – zdecydowanie lepiej szło jej nie gadanie! Bała się powiedzieć coś, co zepsuje wszystko zanim tak na dobre się zaczęło – Chyba, że uważasz inaczej… – że powinni i jego sumienie nie pozwoli mu na kontynuowanie tego czegoś jeśli wszystkiego sobie nie wyjaśnią. W końcu przyjaciele rozmawiają, prawda? Była zagubiona. Naprawdę zagubiona.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się, bo przy niej przychodziło mu to nadzwyczaj naturalnie. Niewiele osób na tym świecie, w jego świecie potrafiło wywołać na jego pysku uśmiech, choćby niewielki. Elise właściwie robiła to od początku. Miała w sobie coś takiego, czego Logan nazwać nie potrafił, ale czuł. Czuł bardzo wyraźnie, całym sobą. Czuł i widział, nawet w ich wspólnym odbiciu w lustrze, w które jeszcze przez moment zerkał – dopóki pani doktor nie odwróciła się w jego ramionach i nie zarzuciła mu rąk na kark. Uśmiechnął się znowu, tym razem już nie do odbicia, a bezpośrednio do niej. Milczał i przyglądał się jej tęczówkom, jej ładnej buzi, przy okazji układając w pospiechu wszystkie te rozkołatane i rozproszone myśli w swojej głowie. Poza uśmiechem Debenham powodowała w nim jeszcze to – zamęt. Taki bardzo osobisty, bardzo wewnętrzny zamęt. Sam jeszcze nie wiedział czego to objaw, a nawet jeśli wiedział, nawet jeśli bardziej niż trochę się tego domyślał, na pewno nie miał jeszcze odwagi żeby to nazwać. To wszystko, to co było między nimi, było póki co niczym bardzo cienka linka. Każde mocniejsze i bardziej stanowcze pociągnięcie mogło ją bezpowrotnie zerwać. Tego Trevisano nie chciał. Nie chciał, jak diabli. – W zasadzie to pytałem czy chcemy porozmawiać o tym, że przez pół nocy zabierałaś mi kołdrę i mamrotałaś przez sen, jak bardzo jesteś na mnie napalona, ale… Tak, Elise, o przyjacielskim seksie też możemy pogadać. Kiedyś. – skontrował w taki mocno przekorny, trochę żartobliwy sposób, ale nie chciał burzyć tej przyjemnej aury, którą skutecznie wspólnie budowali między sobą od wczoraj. Nie chciał deklaracji, nie potrzebował ich w tym momencie, nie chciał, bo się ich bał. Tak jak Debenham bała się, że to ona coś spieprzy, tak on bał się tego, że to on będzie tym złym. Zawsze był tym złym. Nawet wtedy, kiedy został zdradzony – to według niektórych była jego wina. Chyba tak mocno przywykł do tej myśli i do tego poczucia, że nie potrafił patrzeć na świat i kobiety w tym świecie tak zupełnie zupełnie obiektywnie. Chciał tego, ale wysoki i gruby mur, który zbudował wokół siebie już bardzo dawno temu, no cóż, skutecznie mu to utrudniał, jeśli nie uniemożliwiał. – Teraz powiem tylko tyle, że… – przygryzł na ułamek sekundy wargę, bo to co chciał jej powiedzieć było już na granicy rozbrojenia jednej cegły z jego muru. Zaskoczyło go, z jaką łatwością przychodziło mu to w jej towarzystwie. – Ja też nie chcę niczego spieprzyć. I to co właściwie chciałem dzisiaj od ciebie usłyszeć to to, że czymkolwiek to jest, przyjacielskim seksem czy nieprzyjacielskim seksem, ty czujesz się z tym dobrze. – po prostu. Chciał wiedzieć, że czuła się z tym dobrze. Podniósł dłoń do kobiecej twarzy i lekko, czule dotknął palcami damskiego policzka. – Nie chciałbym, żebyś czuła się w jakiś sposób wykorzystana albo potraktowana przedmiotowo. Myślę, że na tym etapie naszej znajomości wiesz już całkiem dobrze, że wbrew pozorom ja taki nie jestem. – nie wobec kobiet. Nigdy. – Wiesz to i wiesz też to, że bardzo cię szanuję. Cholernie bardzo cię szanuję. Jako koleżankę z pracy, jako fantastycznego chirurga, jako kobietę i jako przyjaciółkę. Dlatego jeśli w którymkolwiek momencie tego… – wargi mocniej mu zadrżały. – Czymkolwiek to jest… – powtórzył i błysnął przekornie kłami. – Poczujesz się niekomfortowo… Po prostu mi o tym powiedz. Uszanuję to. Obiecuję.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, bo doskonale wiedziała, że wcale nie chciał o to pytać. Głównie dlatego, że wcale nie zabierała mu kołdry i NA PEWNO niczego nie mamrotała przez sen… głównie dlatego, że nie oszukujmy się – niewiele spała! Aczkolwiek doceniała jego wyjście z sytuacji i obrócenie tego w żart. Chociaż nawet jeśli chciałby rozmawiać, już teraz i natychmiast, najlepiej zanim w ogóle wyjdą z łazienki – też nie byłoby w tym nic złego. Nie przestałaby się uśmiechać, bo tak… przez cały ten czas uśmiech nie znikał z jej ust. Nawet wtedy, gdy Trevisano uderzył w trochę bardziej poważne nuty i naturalnie spoważniał – nie przestała się uśmiechać, gdy mówił. Zdążyła go poznać, zdążyła go polubić i nawet jeśli nigdy więcej mieliby nie wracać do tego, co wydarzyło się tej nocy – wiedziała, że nie był taki, że nie wykorzystał jej. Właściwie to… może nawet bardziej ona wykorzystała jego? Chociaż nie… nie wydawało jej się, że ktokolwiek tu kogokolwiek wykorzystywał. Było dobrze, a nawet lepiej niż dobrze.
- Nie czuję się komfortowo… właściwie czuję się bardziej komfortowo niż przypuszczałam, że mogę się czuć kiedykolwiek z jakimkolwiek facetem. – pewnie dlatego, że nie był przypadkowym gościem z baru, czy nawet strażakiem, z którym randkowała przecież na poważnie, ale jednak nie dostatecznie poważnie – Oboje dobrze wiemy, że to od dłuższego czasu między nami wisiało. – stwierdziła bezproblemowo i lekko wzruszyła ramieniem – Więc nie czuję się wykorzystana i mam nadzieję, że ty też nie. Jest lepiej niż dobrze. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu – Po prostu zostawmy to na razie tak jak jest… zobaczmy dokąd to nas doprowadzi. – jeśli będzie chciał zacząć się w tym czasie z kimś spotykać? Proszę bardzo! Ona chwilowo dała sobie spokój z randkami, więc nie myślała o tym, że mogłaby…- I chodźmy wreszcie do tej pracy, bo ktoś nas tam zamorduje. – zakończyła mniej poważnie, podśmiechując się pod nosem i wbrew temu, co właśnie powiedziała przyciągnęła go mocniej do siebie i pocałowała.



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ