nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Bywały aspekty, w których mogłoby się wydawać, że Vinnie Crane miewał dwie, dosyć mocno nieprzystające do siebie osobowości. Zupełnie tak jak w tych zabawnych, retro kreskówkach kiedy na ramionach głównego bohatera wyrastały postacie odpowiednio aniołka i diabełka, ten pierwszy by namawiać do dobrego, ten drugi - wręcz przeciwnie; pan dowódca miał przebłyski na bycie porządnym (głównie gdy spał i jeść nie wolał), zwykle jednak nie ograniczając swoich możliwości w żadnym z dostępnych dla niego aspektów. Przecież nie był w końcu żadnym seniorem, który powinien położyć się w trumnie i cierpliwie wyczekiwać kostuchy. Vinnie Crane był jeszcze na dodatek człowiekiem wielu słabości, a jedną - zajmującą na dodatek wysoką lokatę - były piękne kobiety a raczej to w jaki sposób mógł się przeglądać w ich zachwyconych oczach. Zachwycających. Zachwycających, z pewnością to to słowo miał na myśli.
Jak przystało więc na człowieka głodnego wrażeń i nowych znajomości, a także choć odrobinę zapoznanego z topografią życia towarzyskiego tej australijskiej prowincji (sorry, Lorne Bay), postanowił dzisiejszego wieczora objawić się w jednym z lepszych miejscowych barów. Wszak był singlem a jak wiadomo, tym wolno więcej, więc śmiało wybywał z własnego domu w środku tygodnia, z dodatkową perspektywą bycia wezwanym rano do roboty. Walić to, yolo, czy jak to teraz nazywa gównażeria. Ostatnią z ocalałych wśród szarych komórek ocenił trzeźwo, że wypadałoby wziąć ubiera, bo prowadzenie po pijaku nad ranem mogłoby wygenerować niepotrzebny skandal (zapobiegawcza bestia) i już. Kilka chwil później zaszczycał Moonlight Bar swoją obecnością.
I wcale nie było tak, że zamierzał zapić przełom w stosunkach międzynarodowych, wróć, rodzinnych - a dokładnie spotkanie swojej siostry, z którą nie widział się przez okres tak długi, że pieprzony zdążył stać się już pełnoletni. Okres, nie Vinnie. Ten drugi w końcu nadal był nieznośnym bananowym dzieciakiem, który właśnie skupiał swoją uwagę na pewnej ślicznej blondynce, która najwyraźniej podzielała jego zamiłowanie do marnotrawienia w dni robocze czasu w barach, a im dłużej patrzył tym mocniejszą miał ochotę na poznanie tej dziewczyny. Nie dla niego były jednak partyzanckie akcje w stylu bezpośredniego podbijania do kogoś i uderzania z miejsca w niezobowiązujący small talk. Wydawało mu się na dodatek, że dziewczyna jest porządnie od niego młodsza, w najgorszym więc wypadku uznałaby go za podejrzanego i brała pod uwagę wzywanie policji. Ale chwileczkę, przecież to on b y ł policją.
Nie zamierzał jednak tracić czasu i w odrobinę staroświeckim stylu zamówił dla swojego obiektu zainteresowań drinka, tłumacząc dokładnie kelnerowi komu ma go dostarczyć, i że ma dokładnie wskazać kto jest rzeczonego trunku nadawcą. Usadził się więc w nonszalanckiej pozie i czekał na efekty swoich łowów swojego okazywania zainteresowania takim ślicznotkom. Kelner wyrósł nad dziewczyną, przez chwilę coś jej tłumaczył i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały dosyć jasno, że nie skrewił, bo adresatka zaczęła mu się przyglądać? Pytanie, czy było to zainteresowanie czy szybka lustracja czy przypadkiem nie ma do czynienia z jakimś niebezpiecznym psychopatą. Skinął więc w jej kierunku swoim drinkiem, wolną ręką wykonując zapraszający gest. Podrywanie podobno było jak szachy?
Twój ruch, śliczna.
graficzka komputerowa — freelancerka
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy grafiki, dużo kłamie i udaje, że lubi aktualne życie
003.


Istniało przynajmniej piętnaście powodów, dla których Teagan Reddington powinna spakować swoją żółtą walizkę, by opuścić Lorne Bay. Dla wyrównania, tych potwierdzających, że jej spontaniczna i dramatyczna ucieczka była rozsądna, potrafiła wskazać aż dwa. Pierwszym było imię byłego — które pozostawało tym sposobem niczym więcej jak imieniem, nie przybierając sylwetki mężczyzny, nawiedzającego go w jednym z osiedlowych sklepików. Drugim był Marcy, którego fajnie było mieć pod ręką choćby po to, by dowodzić — przed samą sobą, bo Teagan najtrudniej szło przepchnąć swoje kłamstwa samej sobie — że wcale nie była samotna aż tak.
Gdyby nie była samotna aż tak, nie siedziałaby w jednym z barów nad szklankę ginu sama. Okazjonalnie lubiła spokój nad alkoholem — bez nadmiaru niepotrzebnych słów i rozmów, które wymagały od niej większej ilości siły. Takich, w których należało układać usta w przyjemne uśmiechy, ale niesięgające oczu, by nie stracić autentyczności podczas historii o rzekomym samobójstwie byłego partnera. Czasem musiała zapewnić, że życie w Lorne Bay szło po jej myśli, a za mała przyczepa spełnia idealnie swoją rolę przytulnego domu. Kiedy jednak siedziała sama, nikt nie rozliczałby jej ze słów. Dlatego na swój sposób jej to pasowało — podobnie mocno, co wadziło, bo nie ukrywajmy Teagan nie lubiła samotności. Już lata temu zaprogramowała się tak, by zawsze otaczać ludźmi, odpowiednio nią zainteresowanymi.
Kiedy uniosła szklankę na ułamek sekundy, zerknęła w stronę siedzącego mężczyzny. Przesunęła po nim wzrokiem bez cienia refleksji w pierwszej chwili, pochłonięta myślą, że musi skupić uwagę barmana, który uzupełni kończący się powoli w jej szklance alkohol.
Zanim jednak zdążyła zamówić drinka samodzielnie, na fragmencie baru, tuż przed jej nosem, barman postawił szklankę, skupiając niepewne spojrzenie Teagan. Usta jej lekko drgnęły, w wyrazie odczuwanego triumfu, gdy wyjaśnił, że był to miły gest od mężczyzny siedzącego niedaleko. Mogła podziękować, mogła ją unieść i czekać na rozwój wydarzeń oraz jego dalsze gesty, ale zamiast tego się podniosła. Poprawiła wygniecioną spódnicę, w kolorze soczystej cytryny i po złapaniu szklanki w dłonie, ruszyła w stronę nieznajomego.
— Pozwalasz mi poczuć się panią sytuacji, czekając na mój ruch po tym drinku? — zapytała, lekko zamieniając w ciągu ułamku sekundy poważną minę na lekki uśmiech. Zajęła miejsce tuż obok, odstawiając na blat szklankę z nietkniętym jeszcze drinkiem. Pozwoliła sobie przekręcić się lekko w jego stronę, by wygodniej zaczepić spojrzenie na jego twarzy. — Czy zepsułam misterny plan i w Lorne jednak nadal preferuje się jakieś staroświeckie zabawy w kotka i myszkę, a ja wystawiając się tutaj ją bezczelnie psuję? — dodała. Nie znała szczegółów, ani przyzwyczajeń. Właściwie to, jeśli miałaby pozostać szczera, a jak wiadomo Teagan nie lubiła się z prawdą, musiałaby przyznać, że to pierwsza taka sytuacja odkąd wróciła do Lorne Bay. Wcześniej wpadała jedynie na dawnych znajomych i kolegów ze szkoły, a ci nie osiągnęliby szczególnego sukcesu, zamawiając jej jednego drinka.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Przez dosłownie moment przez jego głowę przeleciała pewna niepokojąca dosyć myśl - że albo z takich swoistych podchodów już wyrósł, albo że w jakiś magiczny sposób dorósł już do takiego wieku, że po prostu przestały mu przystawać. Mężczyźni w jego wieku powinni nieść za sobą pewien bagaż ustatkowania - jeśli nie żonę to przynajmniej mocno stałą partnerkę, dzieci - choćby w planach, jakiegoś psa szczekającego dniami i nocami i najlepiej jeszcze do kompletu kredyt hipoteczny, wszak nie ma na tym świecie większej siły, która łączy ludzi niż pieniądze. Aż się delikatnie uśmiechał właśnie do tej myśli, bo przecież nie był jeszcze wcale taki ostatecznie już stary, żeby i takie fajerwerki miały go dożywotnio ominąć, prawda? Tym bardziej, że wyglądało na to, że z kobietami umie obchodzić się cały czas tak samo. Może wysyłanie drinka ślicznotce w barze to nie był jakiś szczyt możliwości dojrzałego czterdziestolatka, ale widząc zainteresowanie pojawiające się jako jej reakcja na ten gest, rozumiał (wiedział?), że najwyraźniej j e s z c z e nie jest z nim aż tak źle.
I przecież tak właściwie nie mógł nawet planować takiego obrotu spraw, ale w jakiś pokręcony sposób był z siebie dumny, kiedy poprawiał się na tym niedorzecznie niewygodnym barowym stołku tak, by zrobić miejsce na wielkie wejście dosiadającej się do niego dziewczynie.
- Szalenie lubię takie zdecydowane kobiety. Przepadam wręcz - odpowiedział jej - uznając to może nie za bezpośrednią odpowiedź na zadane przez nią pytanie, ale za pewnego rodzaju komplement już tak - ale taka była prawda. Nie dla Vinniego były niedostępne księżniczki, zamknięte na niewiadomo ile spustów w swoich wysokich wieżach, wyglądające walczącego o nie zacięcie rycerza bardziej niż tlenu. On potrzebował w s z y s t k i e g o od pierwszej minuty: wszelkich zagadnień biologii, chemii i fizyki, wariujących feromonów, pewnego tarcia, powstałej wspólnej energii, tego prądu zaciekawienia który przechodzil przez całe ciało od palców aż po czubek głowy. Miał wrażenie, że spotkał istotę, która karmi się tym samym, na jego twarzy więc zagościł przebiegły uśmieszek. Pozwolił sobie dłużej zawiesić wzrok na jej zgrabnej sylwetce po czym dodał zaczepnie: - Lubisz czuć się tą panią sytuacji, hm? - i uśmiechnął się szerzej, zupełnie tak jakby z sekundy na sekundy stał się najbardziej dumnym człowiekiem na świecie, ponieważ udało mu się w odpowiedni sposób przejrzeć śliczną blondynkę z baru. Był jednak na tyle świadomym, by nie stawiać jej swoim pytaniem pod ścianą, przysunął się więc w jej stronę bliżej - choć nie na tyle blisko, by uznała że przekracza jakieś akceptowalne bariery pierwszego kontaktu - i dodał, bardziej konspiracyjnie: - Gdyby było inaczej zawsze możemy uznać mnie za tego szaleńca, który ryzykuje oberwaniem w zęby od twojej osoby towarzyszącej - której (którego?) jednak szczęśliwie nie udało mu się póki co zaobserwować na jej orbicie. Najwyraźniej jego dobra karta trzymała się nadal mocno, gdy okazywało się że miewał więcej szczęścia niż rozumu. Wysunął w jej stronę swoje szkło, nadal jeszcze zawierające odpowiednią dawkę alkoholu i zaproponował:
- Jeśli jednak jestem bezpieczny, może razem wypijemy za jakąś dobrą okazję?
Czy banalnym byłoby wznoszenie toastu za udane spotkanie?
graficzka komputerowa — freelancerka
28 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
tworzy grafiki, dużo kłamie i udaje, że lubi aktualne życie
Ktoś skrzywiłby się na śmiałość i zdecydowanie, z jakim Teagan przystanęła obok. Zabawa w kotka i myszkę, o której sama wspomniała, prawdopodobnie lepiej wpisywała się w schemat — jeśli nie jego, to ten ogólny. Znudzenie, jakie odczuwała, odkąd wróciła do Lorne Bay, pchało ją jednak do tego, by nie siedzieć cierpliwie w miejscu, zgrywając kogoś, kim nie do końca była. Dlatego przechyliła lekko głowę, przyglądając mu się i pozwoliła sobie parsknąć śmiechem na jego kolejne słowa.
— Co jeśli ja też przepadam właśnie za zdecydowanymi mężczyznami? — odparła zaczepnie, zarzucając mu niejako, że swoją bezpieczną zaczepką, nie do końca pokazał się z tej strony. Miała jednak duże zaplecze tolerancji tak w rzeczywistości, nie robiąc z wypitego w towarzystwie drinka niczego ponad to. Czego zamierzała dowieść, gdy sięgnęła po szklankę z drinkiem i napiła się alkoholu, który chwilę wcześniej dostarczył jej barman — tego, od którego się to zaczęło. Pozwoliła mu przesunąć wzrokiem po swojej sylwetce, zanim przygarbiła się lekko, opierając łokieć na barze, a podbródek na swojej dłoni. — Skąd takie wnioski? — zapytała. Wiedziała, jak łatwe było to do wyczytania z niej, skoro w żadnym momencie nie zgrywała nieśmiałej, czy zahukanej. Dlatego poza rzuceniem na niego wzrokiem, gdy się przysunął, nie zrobiła nic więcej. Dając mu tym sposobem nieme przyzwolenie na to, by nieco odległość zmniejszyć — na tyle, by nie uznała tego jednak za zbyt śmiałe.
— Gorzej, jeśli to ja jestem tą, która lubi dać w zęby — zauważyła, zadzierając nieznacznie głowę, jakby tym gestem chciała dodać sobie powagi. Wyglądała jednak całkowicie niepozornie — z czego sama doskonale zdawała sobie sprawę. Na tyle, że gdyby kiedykolwiek opowiedziała komuś o notorycznie rozwalanych talerzach, na ścianie obok jej byłego faceta, istnieje szansa, że nie uwierzyliby jej na słowo. Chociaż prawdą było, że nigdy nie podniosła ręki, by wymierzyć komukolwiek samodzielny cios. Co nie znaczyło, że nie byłaby gotowa tego zrobić, gdyby mężczyzna, którego imienia nie znała, przekroczył nagle granicę odrobinę zbyt gwałtownie i nachalnie. Zacierając dobre wrażenie, które zdawał się budować.
— Możemy, ale żaden ze mnie natchniony mówca — zapewniła go, chwytając szklankę, z której była gotowa się napić. Była paskudą, która z premedytacją zrzucała to na jego barki — roszcząc sobie do tego święte prawo, skoro pierwszy kontakt wyszedł właśnie od niej.
Vinnie Crane koniec!
dam tutaj zt, możemy zagrać, jak znajdziesz czas, bo nie lubię ciągnąc gierek po kilka miesięcy <33
ODPOWIEDZ