nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Im dłużej pracował w policji, tym śmielej nabierał przekonania, że dla jej pracowników pewne rzeczy powinny być jakoś odgórnie zabronione. Ustawowo. Albo jeszcze lepiej, jakimś niezbywalnym boskim prawem. Tak ma być i już, nie masz nic do gadania. Biorąc bowiem pod uwagę, że dzisiejszego dnia chodziło o wszelkie choroby jego podwładnych, musiał być człowiekiem świadomym, że z tym interesem mógł uderzać co najwyżej do tego śmiesznego dziadka z brodą, co to gdzieś tam na chmurce ocenia ludzkie grzechy. Szkoda tylko, że nie wziął poprawki na to, że tak szybko jak typ wyciągnie kajecik z przewinieniami Vinniego Crane, tak szybko w temacie wszelkich próśb będzie petentem spalonym.
Siedział więc na tym podłym - i zupełnie niegodnym dowódcy, jak zemścił pod nosem kolejną godzinę - końcu świata (no dobra, może nie było wcale do końca tak źle) i prowadził proces obserwacji tak nudny, jak flaki z olejem. Wyrósł z tego już dawno, teraz był jednak ważnym panem na jeszcze ważniejszym stanowisku i takie nietypowe rozrywki nie powinny już dłużej stanowić części jego pracy. Tym bardziej, że byli na razie na etapie poznawania zwyczajów pana X. Aż się zaśmiał pod nosem na to iks, bo mogli z całym zespołem sprowadzać swoją akcję do jak najbardziej tajnej i wymagającej jak największej tajemnicy, a rzeczony iks był takim idiotą, że tak obnosił się ze swoim jestestwem że mało brakowało a nie wypisałby sobie na czole leśny pochwalnego dla rzeczy, które dokonał do tej pory po ciemnej stronie mocy
Nuda. Ziewnął przeciągle po raz setny dzisiaj, będąc bliskim fantazjowania o tym jak doskonale zajmujące byłoby teraz wypełnianie raportów. Albo pączek. W klasycznym, amerykańskim stylu. Cudo. Jego myśli jednak musiały ograniczyć się do paczki papierów, bo więcej suwenirów w samochodzie nie posiadał. Podał przez krótkofalówkę krótki komunikat dla towarzyszącemu mu w niedoli (w drugim aucie) o tym jak to idzie zapalić (równie dobrze jednak mógł powiedzieć, że idzie się odlać albo zwalić konia, po tylu godzinach wszystko mogło się okazać potrzebne n a r a z) i wyciągnął jednego papierosa z paczki, wsadził sobie do ust i już miał otwierać z impetem drzwi auta, by z niego wysiąść gdy wtedy w lusterku wstecznym c o ś zauważył.
Choć należało to sprecyzować - to był ktoś. Przekręcił głowę jak zaciekawiony czymś szczeniaczek i wgapiał się dłużej w ten obrazek, na swój sposób niedowierzając, że jest to w ogóle możliwe. W końcu na ziemi jest jakieś osiem miliardów ludzi, kilka kontynentów, setki krajów i niezliczona liczba miast, miasteczek i innych mieściń a on miałby trafić na n i ą akurat na tym końcu świata? Nie może być. Miał jednak wrażenie, że to jednak ten typ od brody i kajetu skarg i zażaleń postanowił się odrobinę za mocno zabawić (temu panu już nie polewamy) i na drodze Vinniego Crane postawił faktycznie j ą. Julię. Julię Crane, jego siostrę.
Wysiadł z auta w momencie, w którym ona je mijała, nawet nie zwracając jej większej uwagi, kiedy więc była już na wysokości zakończenia maski auta głośno chrząknął i zaczepił:
- Droga pani, ale za tą bestię z tyłu to będzie dzisiaj mandacik - oparł się całym ciałem nonszalancko o drzwi samochodu i spojrzał na nią z całą możliwą mocą. Nie sądził chyba, że jeszcze kiedyś przyjdzie mu w ogóle ją spotkać, a teraz stała przed nim - metr, dwa metry obok? - nadal wyglądając niedorzecznie wręcz dobrze (jak zawsze) i robiąc to swoje wielkie wrażenie (jak zawsze). Jak na starszego brata przystało omal nie wywrócił mocno oczami, próbując osłonić ją przed uwagą całego świata, ale hej - w końcu byli dorośli, a on w jej bajce nie do końca był wymarzonym rycerzem na białym koniu, prawda?
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Nie myślała o rodzinie wcale. To brzmiało pięknie na papierze, ale w rzeczywistości musiałaby być całkowicie pozbawionym uczuć robotem, by nie powracać do tego sielskiego dzieciństwa i równocześnie twardego wychowania. Takiego, w którym dyscyplina miesza się z opieką, a dobre maniery wiodą prym nad emocjami. Wiedziała, że to nie był dom, do którego większość dzieci tęskniłaby, a wydarzenia z jej siedemnastych urodzin cięły te relacje doszczętnie, ale mimo to czasami nawiedzały ją wspomnienia.
Kiedyś przeczytała, że każdy ma ducha, na którego zasłużył, więc te jej związane były nieodłącznie z rodem Crane’ów. Z tym samym, którego wyrzekła się bez żadnego zastanowienia. A może oni wyrzekli się jej?
Wiedziała, że pewnego dnia będzie na tyle dzielna, by dokonać autopsji na tym trupie, jakim był jej kontakt z rodziną, ale obecnie wolała trzymać go gdzieś upchanego w zamrażarce, razem z innymi traumami, jakie wyniosła w spadku z domu, w którym się wychowała. Najwyraźniej było mu tam całkiem dobrze, bo przez lata pojawiała się na rozkładówkach gazet, ogłaszali jej wystawy, a nigdy żaden z członków familii się nie pojawił. Wiedziała, że traktują ją jak trędowatą i nawet ją to bawiło, bo przecież to nie ona zawaliła. Najwyraźniej jednak jej rodzina miała odrębne zasady i to ona była dla nich duchem.
Dlatego też nigdy z nich nie szukała ani nie wypatrywała. Gdy było trzeba, przyjaciele szybko zastępowali jej najbliższych i była w stanie właśnie dla nich skoczyć w ogień. Nie zamierzała zaś popełniać tego błędu dla ludzi, którzy ledwo o niej pamiętali. Może tylko za często w tym okresie czasu o nich myślała, ale takie były uroki Halloween, prawda? W tym roku, zresztą, największe koszmary działy się na jawie i Julia czuła się nimi przytłoczona tak bardzo, że nawet na chwilę zarzuciła organizację wystawy i skupiła się na tym, by przetrwać.
Egzystowanie zaś okazało się na tyle uciążliwe, że praktycznie dziś zasypiała za kółkiem. To była jedna z tych nocy, którą spędziła samotnie, bo Aiden miał dyżur w szpitalu, a ona musiała być dzielna i udawać, że sobie poradzi. Tak było- nie zrobiła niczego głupiego, po prostu nie zasnęła do rana i większość czasu spędziła w pracowni, gdzie w końcu zmorzył ją sen o szóstej. W sam raz na głośny dźwięk telefonu, który wyrwał ją zupełnie z błogiej drzemki i sprawił, że narzuciła cokolwiek i postanowiła poratować Flanna ciepłą kawą z rana. Wiedziała, że o sobie zapominał, a od tego miał ją, by przynajmniej ktoś nad nim czuwał.
Może powinna robić to, gdy się wyśpi, ale przecież nie spodziewała się nikogo o tej wczesnej godzinie. Wprawdzie na zegarku było południe, ale kto by tam liczył, na pewno nie artystki pokroju Julii Crane.
I może mogłaby stanąć dalej od chodnika, ale zmieściła się, więc uznała, że ujdzie jej to płazem. Ba, takim ładnym dziewczynom jak ona i tak wszystko uchodziło płazem, więc wzruszyła ramionami i już miała szukać najlepszej kawy w mieście, gdy zaczepił ją wysoki mężczyzna. Nie zwróciła na niego zbytnio uwagi, niedospanie robiło swoje i stwierdziła, że to jeden z tych bezczelnych podrywów. Tych, które działają na kobiety albo mniej pewne siebie albo zdesperowane. W żadnym wypadku nie dotyczyło to Julii, więc machnęła ręką.
- Mandacik? Niby za co? Bo stoję przepisowo, więc chyba powinieneś sprawdzić samochód tego pana. Nie w twoim guście, co? - zaśmiała się i dopiero teraz podniosła głowę. Nadal jednak nie kojarzyła tego policjanta (o ile policjantem był), więc miała nadzieję, że sprawa ta rozejdzie się po kościach i nie będzie musiała skupiać swojej uwagi na jakimś faktycznie mandacie, który jej się nie należał. Może powinna być bardziej pokorna i ufna, jeśli chodzi o mundurowych, ale wtedy nie nazywałaby się Crane, prawda?
To nazwisko nauczyło ją mieć w pogardzie każdego, kto stawał na jej drogę w niewygodnej dla niej porze, niezależnie od tego kim był i co od niej chciał.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Kochał swoją siostrę. Nie mieli może nigdy jakieś wymarzonej bratersko-siostrzanej relacji, ba, ona pewnie pozostawiała wiele do życzenia, ale od czasu kiedy najpierw ona, a potem on zniknęli z ich jakże cudownej rodziny, musiał przyznać że bywały takie momenty, że w jakiś zakręcony zupełnie sposób tęsknił za jej obecnością na swojej orbicie. I pewnie powinien być w tym temacie odważniejszy, odnaleźć ją, wyjaśnić na czym sprawa stoi, ale musiał przyznać, że jakoś składało się to wszystko tak pechowo, że po prostu nie miał odwagi. Odkładał to z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, a potem jego nowe życie wessało go tak mocno, że już nawet nie widział ku temu większego sensu. Owszem, obserwował jej poczynania - żyli w końcu w epoce mediów i internetu, i wiedział że życie poukładało się jej szalenie, i czasami liczył na to, że przyjdzie taki dzień, że będzie jej mógł powiedzieć, jak bardzo jest z niej dumny.
I oto jest! Starszy typek na chmurce zlitował się nad grzesznikiem w osobie Vinniego Crane i chociaż raz wysłuchał jego życzeń. Aby było jasne - życzeń, nie modłów. Pan dowódca bowiem nigdy nie był osobą specjalnie bogobojną. Śmierci się w końcu nie bał, czemu zatem miał robić wyjątek dla jakiegoś śmiesznego gościa w sukience? Choć owszem, za ten numer z zesłaniem mu Julii, powinien się chyba jakoś bardziej do typa uśmiechnąć.
Póki co jednak uśmiechał się do swojej siostry, która - jak zresztą zakładał, już w momencie kiedy się do niej odezwał - go najwyraźniej nie poznała.
- Ale po co od razu tak szorstko? - z drugiej jednak strony, przecież nie mógł się spodziewać, że będzie od pierwszego słowa jakoś nadmiernie sympatyczna, dla jakiegoś obcego faceta, który zaczepia ją na ulicy, zawracając tyłek tak właściwie niewiadomo po co. Jego zaczepny uśmieszek stał się odrobinę szerszy, na swój sposób hamując chyba to, że właśnie się nie zaśmiał. Westchnął trochę, robiąc z tego co zaraz powie oczywistą oczywistość: - Ale tak to chyba jest, że Crane'om można więcej? - postanowił zaczepić ją bardziej. Miała buźkę nie dość że śliczną, to jeszcze rozpoznawalną, mogła go wziąć za jednego z tych oszołomów co to zaczepiają takich cudownych ludzi, a jednak niespecjalnie mu było po drodze z taką a nie inną opinią, postanowił więc wrócić do bardziej odpowiedniego tematu i tym samym się ujawnić.
- A mandacik, a i owszem - pokiwał twierdząco głową, zupełnie tak jakby same jego słowa nie były wystarczającym potwierdzeniem tego co mówił. - Bo, droga pani, mandaty powinno się wypisywać takim podłym siostrom, które nie rozpoznają własnych braci - dodał, tym samym kończąc temat i spojrzał na nią mocno. Równie mocno ciekawy był jej reakcji, w końcu okres ich braku kontaktu był już wręcz pełnoletni, rowie dobrze mogła odwrócić się na pięcie i odejść, zupełnie wymazując go ty samym ze swojego życia. - Hej - przywitał się w końcu, wszak był człowiekiem kulturalnym i nie zamierzał robić żadnych wyjątków. A i uśmiechnął się jakoś tak cieplej, przecież na kogo jak na kogo, ale na Julię nawet po tych osiemnastu latach nie był w stanie być wściekły.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Pewnie jak przystało na malarkę, powinna być bardziej uważna i patrzeć dokładniej na ludzi, którzy śmią wchodzić jej w paradę. Tyle, że Julii Crane często się to zdarzało. Niezależnie od tego czy ją rozpoznawali- sztuka czy fotografia miała jednak wąskie grono odbiorców- czy nie, często bywała zaczepiana. Głównie, rzecz jasna, przez mężczyzn, ale ostatnio nie była w nastroju na jakiekolwiek flirty, co już samo w sobie było rzeczą niebywałą. Najwyraźniej jednak ciężar problemów doprowadził ją do tego, że przestała unosić się nad ziemią i raczej twardo po niej stąpała. A może właśnie za sprawą Aidena jednak trochę bujała w obłokach i mężczyźni nagle stali się dla niej nieatrakcyjni?
Niebywałe, należało to zapisać w odpowiednich annałach, ale obecnie chciała po prostu przeskoczyć z jednego punktu do drugiego, niezależnie od zaczepiających ją mężczyzn.
Którzy na dodatek znają jej nazwisko, pięknie.
Może nie doceniła człowieka, który musiał być jakimś pokręconym fanatykiem sztuki. Zaczęła mu się uważnie przyglądać, bo chyba zwyciężyła w niej ciekawość, ale wciąż niewiele dzwoniło jej pod kopułą.
- Zależy o których Crane’ach mówisz - i mało brakowało, a zaśmiałaby się zdecydowanie gorzko, bo fakt, jej rodzicom wolno było wcisnąć ją w gorset buntowniczki i zawiązać mocno sznurowadła tak, by połamać jej wszystkie żebra. Przynajmniej tak się czuła przy każdym ataku paniki, gdy nie mogła złapać oddechu ze strachu. Nie było to istotne dla nich, skoro mieli swojego złotego chłopca, który mógł być tym idealnym synem, tą ostoją po córce skandalistce. Pewnie dłużej by projektowała sobie w głowie ten obrazek jak z amerykańskich zdjęć w złoconych ramach, gdy jednak człowiek (mężczyzna) wypowiedział słowa, które zmieniły wszystko i otworzyły na oścież puszkę Pandory, którą z tak ogromnym wysiłkiem zamknęła z hukiem lata temu. Najwyraźniej w tego typu zakończeniach nie była wybitna, skoro Vinnie stał przed nią ni to duch, ni to zjawa czy mara z jej koszmarów, gotowy, by stanąć na jej żebrach i znowu doprowadzić ją do bezdechu.
Trzymała się jednak jeszcze- najwyraźniej ostatnie dni uodporniły ją absolutnie na wszystko, bo tylko przygryzła wargę i spojrzała na niego uważnie.
- Vinnie Crane - i znamienne było to, że użyła jego nazwiska, tego samego, którego nie lubiła u swojej osoby, ale stało się poniekąd marką. W zestawieniu z jego imieniem niosło za sobą rodziców, ich sylwetki pełne pogardy i nienawiści. Wrażenie było tak silne, że musiała się starać, by nie poddać się temu zmęczeniu i jednocześnie szoku, który teraz cucił ją jak najlepszy lek na senność.
- Cześć - dodała na jego przywitanie i teraz już uważnie skanowała jego twarz, pierwsze zmarszczki, których nie pamiętała i uśmiech, który zawsze sprawiał, że dziewczynom miękły kolana. Zazdrościła mu tego, podobnie jak nonszalancji, która sprawiała, że jej wrażliwość wydawała się śmieszna i zupełnie niedzisiejsza. Jak w ich pieprzonej rodzinie, w której emocjonalność i uczucia tego rzędu były już dawno passe, żeby nie użyć bardziej ostrego określenia. - Co ty tu robisz? - zapytała dalej, choć pewnie nie liczyła na jakąś szczególną bajeczkę na temat odnalezienia jej po latach. To musiał być przypadek, boskie zrządzenie losu, który najwyraźniej jeszcze nie skończył z Julią Crane i postanowił jej bardziej dołożyć.
Tak, by nie poczuła się zbyt pewnie w perspektywie wystawy i całej reszty.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Zależy o których Crane’ach mówisz. To całkiem zabawne, że nigdy nie pomyślał do tej pory, że gdziekolwiek na tym świecie, tak zupełnie jak gdyby nigdy nic mogą chodzić jacyś normalni i nieszkodliwi szczęściarze namaszczeni tym nazwiskiem. Zamiast tego miał proste skojarzenia i nie były one wcale przyjemne - bowiem rysowały się w jego wyobraźni jak olbrzymi, obrzydliwy potwór, który w najmniej odpowiednich momentach wyrastał za plecami, wyciskając powietrze z płuc. Potwór, którego z takim zamiłowaniem tępił jako policjant, bo nic nie dawało mu takiej satysfakcji jak dojeżdżanie tych niemoralnych skurwieli. Vendetta za to co tyle lat temu spotkało jego siostrę? Brzmi wniośle i pewnie miałoby nawet ręce i nogi, gdyby sam nie był jeszcze bardziej niemoralnym skurwielem.
Temat swoich - nie, wróć, ich rodziców bezpiecznie postanowił więc przemilczeć. Nie mógł przecież wiedzieć jak Julia sobie to wszystko ułożyła, jak jej się to z biegiem czasu poukładało. Jasne, mógł obserwować jej poczynania , był w końcu XXI wiek, media chciały wchodzić im wszystkim w dupę, a ona była osobą publiczną. Nie urodził się jednak wczoraj i wiedział, że nawet najpiękniejsze fasady skrywają często najsmutniejsze historie. Choć na tyle, na ile uzurpował sobie prawo do tego, że zna swoją siostrę, promieniała szczęściem na tyle, że mógł generalizować że raczej musiało być okej.
- We własnej osobie - pokiwał twierdząco głową, kiedy tylko wywołała go z imienia i nazwiska. Dodatkowo uśmiechnął się pod nosem, bo w pewien sposób doceniał, że dziewczyna nadal pamięta o tym by tytułować go skróconą formą imienia,, a nie jak zwykli przedstawiciele tych śmiesznych wyższych sfer tą pełną, której Crane nienawidził jak najbardziej podłego psa. Naprawdę cieszył się na jej widok. Kiedy odpowiedziała mu cześć skinął głową, jakby dodatkowo potrzebował przywitać się z nią raz jeszcze. Tak właściwie powinni właśnie pewnie odstawiać jakiś skomplikowany rytuał powitalny, w końcu nie widzieli się tyle czasu, że zwykle hej wydawało się być śmieszne.
,- Co słychać? - wiadomo, Vinnie mógł być człowiekiem wysoce wykształconym i doskonale odnajdować się w rozmowach z każdym, ale kiedy przychodziło do kogoś - kogoś na dodatek mu bliskiego - kogo nie widział naście już lat, nie mógł przecież udawać że nic nigdy się nie stało i wyciągać ostatnich faktów jakie mógł o niej pamiętać. - Tak właściwie to mógłbym zadać ci to samo pytanie - rzucił odruchowo w pierwszej odpowiedzi, w końcu w czym jak w czym ale w zadawaniu pytań powinien być samozwańczym mistrzem. Jakoś to nazywali, pieski nos czy inny chuj, nigdy nie przywiązywał wagi do takich rzeczy. - Ja... - prawie już się rozpędził z chwalebną laurką dla samego siebie, jak to jest wielkim komisarzem, poodznaczanym dowódcą AFP, i jakiej to spektakularnej kariery w australijskiej policji nie zrobił. Szybko jednak zreflektował się, że miał być przecież niezastąpioną gwiazdą lokalnej palestry, a nie wysiadywać godzinami w jakimś sfatygowanym Vauxhallu, obserwując bardziej sfatygowanego życiem grubasa, któremu zachciało się być królem życia. -,W sumie nuda. Na służbie jestem - walnął znowu z pełną nonszalancją, przecież Vinnie Crane nie będzie się kłaniał nikomu i niczemu.
Nawet gdy był to fikołek, który właśnie przywiązywał go do krawężnika.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Pewnie powinni paść sobie w ramiona i zapewnić, że teraz nic ich nie rozłączy, nawet ci zbzikowani rodzice. Czy to nie było w końcu zadanie dla dorosłego rodzeństwa? Narzekanie na tych, którzy powołali ich do życia i kreowanie własnego paktu, bo przecież nie ma niczego silniejszego niż więzy krwi i wspólne doświadczenia, które dają pole do nowej przyjaźni po latach. Tak, w teorii wyglądało to absolutnie zacnie i mogłaby nawet uwierzyć w tę wizję uśmiechów i rodziny, której potrzebowała. W końcu nie można było być bardziej samotnym jak wtedy, gdy jako siedemnastolatka błąkała się praktycznie bezdomna w tym mieście i próbowała poskładać się po gwałcie. Te doświadczenia nauczyły ją samodzielności jednak na tyle, że teraz wcale nie dziwiła temu jak wielki opanował ją chłód.
Bo ona, Julia Crane potrzebowała go wtedy. Tak bardzo łudziła się, że pobiegnie za nią, że znajdzie ją w tej obcej krainie i jej pomoże jak przystało na starszego brata. Zostanie z nią i poukłada jej życie na nowo. Żadna nastolatka nie powinna przechodzić tego rodzaju traumy samodzielnie. Nie powinna czuć się tak absurdalnie smutno, by łykać proszki nasenne jak cukierki i szukać miejsca, gdzie po prostu ją nie znajdą i stanie się martwą powłoką. Nie powinna tego przechodzić, choć ta świadomość przyszła dopiero po latach. Wcześniej w końcu była zbyt na to zajęta układaniem swojego świetnego życia.
Ocknęła się, zrobiła karierę, może i jej życie uczuciowe przypominało katastrofę, ale już miała wokół siebie najbliższych i nie potrzebowała rodziny, która zjawia się o dwie dekady za późno. Nie potrzebowała brata, któremu wydawało się, że jednym niewinnym pytaniem jest w stanie naprawić wszystko to, co obecnie doprowadzało ją do obłędu. To, że musiała zmagać się z przeszłością, zawdzięczała też i jemu i nie zamierzała wcale zgrywać miłą czy dobrze ułożoną panienkę.
Już nie. Nie po tym wszystkim, co zafundowali jej w swoich białych rękawiczkach i co do tej pory ją osłabiało.
- Serio masz czelność pytać, co słychać?! - wybuchnęła i choć dawno już nie miała takich gówniarskich wybuchów złości, wiedziała, że teraz ich nie powstrzyma. Ani drżenia całego ciała, które powoli rozczytywało na nowo ledwie zaleczoną traumę. A może to wszystko to był skutek ostatnich wydarzeń i stresu, który ledwo zaleczył Aiden? Nie wiedziała, ale poczuła jak cała wręcz paruje z nieposkromionej dotąd złości i poczucia niesprawiedliwości, bo jakby było cokolwiek sprawiedliwego w tym świecie to biblijnie rozstąpiła się ziemia i zapadła pod wszystkimi Crane’ami tego świata.
Najwyraźniej jednak pobożne życzenia i nagle opanowała ją wręcz niepohamowana ochota, by zetrzeć ten jego uśmieszek z twarzy. Była ona tak silna, że wreszcie zacisnęła palce w pięść i przywaliła mu prosto w policzek tworząc mu piękną śliwę pod okiem. Może w dobrym tonie było wymierzenie mu delikatnego klapsa z otwartej dłoni z histerycznym płaczem, ale Julia w tym momencie nie zamierzała przestrzegać zasad dobrego wychowania, bo zgubiła je wtedy, gdy sama musiała ocierać krew ze swoich obolałych ud i znosić potem aborcję za pomocą sterylnych narzędzi. Nie zamierzała jednak się nad tym roztkliwiać ani też opowiadać o tym właśnie jemu, który nie pojmował przez co przeszła i jak bardzo jej życie rozpieprzyło się wtedy i nigdy nie wróciło na znajomy tor.

Vinnie Crane
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Przecież mógł się spodziewać, że z tak nieprzemyślanej decyzji jak ta sprzed chwili - o wysiadaniu z samochodu i wpierdalaniu się z butami w życie swojej siostry - nie wyniknie nic dobrego. NaBoga, Vinnie nie urodził się w końcu wczoraj i wręcz, niczym jakaś pieprzona wróżka wróżąca ze swojej szklanej kuli, mógł przewidzieć że Julia bedzid (delikatnie ujmując) niespecjalnie zachwycona jego objawienidm się na swojej drodze. Musiała go w końcu nadal mieć za zapatrzonego w siebie, i wątpliwej jakości rodzinne ideały, bubka który nie był w stanie ten jeden jedyny raz podjąć odpowiedniej decyzji. Nie był też przecież jednym z tych ckliwych chłopców, którzy rzucaliby się jej jej teraz na szyję, opowiadając w pigułce całą historię o tym, jak to jednak poszedł po rozum do głowy i pewne rzeczy uległy zmianie. Wiedział, że w jej mniemaniu niewiele to zmieni, krzywda została jej dokonana, tego nikt i nic jej już nie zabierze... i chyba jedynie dlatego nie odwrócił głowy, kiedy się na niego zamachnęła. Doskonale rozumiał, że to mu się należało, tak samo jak należałoby się gdyby rzuciła się na niego teraz z pięściami i zaczęła go okładać, próbując się za całą tą rzeczoną krzywdę wyładować. Gdzieś w środku prasie zabił jej na tą okoliczność cichutkie brawo, jego osobowość składała się jednak w zdecydowanie zbyt dużej ilości procentów z bycia podłym gnojkiem, więc musiał przyznać, że to uderzenie zirytowało go do żywego. Starał się policzyć w myślach do dziesięciu - jakiś policyjny psycholog wciskał im w końcu bajki o tym, jak pomocne może się to okazać w pohamowaniu emocji - ale ledwo doliczył do trzech, i tak, chuj jasny go strzelił. Złapał ją więc za przedramiona, na wysokości nadgarstków i przyciągnął do siebie sycząc:
- Zwariowałaś? To jest czynna napaść na funkcjonariusza na służbie, na to jest paragraf - wariat, najwyraźniej liczył że jakiekolwiek paragrafy będą w stanie zatrzymać huragan noszący imię Julii Crane. Długo nie musiał czekać na efekty, bo po tym jak chodziły jej ręce jasno mógł stwierdzić, że nad miastem zaczynają się zbierać burzowe chmury. - Uspokój się, albo będę cię musiał skuć - sam jednak pogrywała sobie z nią najwyraźniej równie poważnie, bo najwyraźniej nie miał zamiaru jej puścić, zastępując póki co kajdanki swoimi dłońmi. Odrobinę jednak zmniejszył nacisk na jej drobne nadgarstki, nie była w końcu jakimś strasznym przestępcą (nie licząc tej zbrodni dokonanej przez chwilą na jego pięknej twarzy), aby traktować ją tak szorstko. Gdzieś w środku nadal widział w niej swoją małą siostrzyczkę, która zawsze tak niedorzecznie się darła, kiedy tylko uznała swoje dwa symetryczne warkocze za wcale a wcale nierówne. - Już? Lepiej? - Crane, jeszcze jedno słowo i ona serio przyfasoli ci z drugiej strony, tak s temacie symetrii. - Tak? To chodź, porozmawiamy jak na cywilizowanych ludzi przystało. Tylko ręce przy sobie! - zażądał, po czym lekko szarpnął ją za jedną rękę i dosłownie zaprowadził ją pod drzwi od strony pasażera, jak na dżentelmena (dobre, kurwa, sobie) otworzył drzwi i nie uznając żadnego sprzeciwu wręcz wymusił na niej by zajęła wskazywane przez niego miejsce. Sam ruszył zasiąść na miejscu kierowcy i spojrzał wtedy na siostrę karcąco. Czy oba sądziła że on żartuje? Przechylił się przez nią i naciągnął jej pas, by go w odpowiednim miejscu zapiąć. Odwrócił głowę i odpalił samochód, ruszając z miejsca, aby dodatkowo zmniejszyć jej ewentualny pomysł na oprotestowanie całej sprawy.
- Wybacz niedogodności - rozejrzał się po wnętrzu wyraźnie sfatygowanego służbą już Vauxhalla. - ale jak widać mamy mocno ograniczony budżet - najwyraźniej tyle wystarczyło, by przypomniał sobie że nadal jest w pracy i biedni podatnicy muszą łożyć na realizację jego wybornych pomysłów, jak teraz kiedy porywał gdzieś własną siostrę. Ukontentowaną tym pewnie jak jasny chuj. Przeciętny Kowalski z pewnością byłby tym faktem równie zadowolony co i ona. Podał więc jedynie komunikat (pewnie do zero zero, hehe) o tym, że ma wszystko głęboko w dupie i to jest ten moment kiedy odbiera sobie ustawową przerwę i ma wszystko w głębokim poważaniu. Okej, podał ten komunikat bez informacji o dupie i poważaniu, ale dakty były faktami - Julia Crane wracała do jego życia, nie ustalił jeszcze tylko szczegółów jak bardzo jest tym tematem zachwycona.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Najwyraźniej jednak nie mogło być stabilnie i prawem serii musiało się spieprzyć absolutnie wszystko na jej drodze, łącznie z odkurzaniem starych relacji rodzinnych. Niesamowite, że akurat tamta ucieczka z domu była spowodowana wydarzeniem, które właśnie przeorało ją po kolejnej nocy. I tak w kółko, nie wiedziała, gdzie byłaby, gdyby nie Aiden, czuwający nad każdym jej ruchem. Najwyraźniej jednak jakiejś karmie czy bożkowi było mało i postanowił zgnębić ją jeszcze bardziej dodając w gratisie brata policjanta. Ta sama zbitka słów brzmiała tak niedorzeczna, że mało brakowało, a Julia zaśmiałaby się jak głupia próbując uporządkować to, co się tu właśnie odpierdoliło. Bo wprawdzie w swoim życiu wydarzeń o tym kalibrze miała sporo, wręcz je kolekcjonowała, ale to było tak niedorzeczne, że chyba prędzej by uwierzyła, gdyby Vinnie jej oświadczył, że był księdzem. Wróć, biskupem, bo przecież czymże dla Crane’ów było zakupienie mu jakiejś odpowiedniej diecezji?
Ale nie, ten człowiek postanowił zostać na straży ładu i porządku wywodząc się z rodziny, która umiała jedynie zamiatać pod dywan kolejne skandale i zamykać trupy w szafie nie bacząc na to, że stary mebel przestał się domykać. Czy kogoś powinno dziwić, że z całej tej radości i podekscytowania rzuciła się na niego z pięściami i mógł wymieniać jej cały kodeks karny od a do zet, a ona tylko patrzyła jak mu poprawić.
- Taki z ciebie pierdolony tchórz?! A czego ja się mogłam spodziewać? Oczywiście, że musiałeś powołać się na jakiś paragraf! - i przy okazji zatrzymać jej ręce. Szkoda, że nie pamiętał o nogach i jej szpilka boleśnie spotkała się z jego kolanem. - Puść mnie, do cholery, puść! - pewnie jakby tak dalej stali i krzyczałaby to wreszcie i znalazłaby się jakaś usłużna paniusia z torebką, która pewnie by mu pomogła. Tak właśnie jej brat działał na kobiety w każdym przedziale wiekowym i pewnie dalej dzierżył palmę najbardziej poukładanego z rodzeństwa, podczas gdy ja potraktowali jak ścierwo. Na dodatek zamiast dać jej spokój (a zwłaszcza teraz, bo pora była paskudna) postanowili zesłać jej tutaj tę gwiazdę z rodzinnej palestry i dać jej nauczkę.
Brzmiało to jak najbardziej ponury żart, ale nie, śmiać się mogła zacząć dopiero wtedy, gdy wpakował ją do tego śmierdzącego wozu, zamknął z każdej strony i postanowił ją porwać jakby była jakąś pieprzoną księżniczką, uwięzioną w wieży, a nie dorosłą kobietą, która na dodatek śpieszy się na spotkanie z przyjacielem.
- Vinnie, jestem już spóźniona do szpitala - rzuciła tak jakby użycie tego słowa mogło jej zagwarantować, że jej brat ocknie się i zawiezie ją na miejsce, a potem przeprosi. Dobre sobie, mogłaby mu nawet opowiadać o tym, że właśnie wychodzi za mąż, a on dalej mruczałby jakieś komendy przez radio i ignorował ją w najlepsze. Wiedziała, że to tak działa i że to akurat odziedziczyli oboje po swoich rodzicach, choć Julia zapierała się wciąż, że ona nie.
Nie, nie, nie.
Inna sprawa, że przed wypadnięciem bocznymi drzwiami z tego samochodu powstrzymywał ją jedynie fakt, że żaden z mężczyzn (poza tą gnidą) jej życia nie zasłużył na to, by się o nią w ten sposób martwić.
- I o czym niby my mamy ze sobą rozmawiać? Nie sądzisz, że jest lekko za późno na konwersację o jakieś NIE WIEM, OSIEMNAŚCIE LAT?! - wrzasnęła, ale powinien docenić, że tak ją zamurowało, że jak na razie nie próbowała się stąd wydostać. Może dlatego, że nie znała się na mechanizmach tego typu gratów albo zwyczajnie była ciekawa, kiedy się tego człowieka pozbędzie. Najlepiej natychmiast, aż postawiłaby mu kolację na rzecz tego świata. I tylko jakaś nieznośna struna szarpała nią tak bardzo jak i ona sobą krzycząc.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Z każdym kolejnym jej słowem, stawał się coraz bardziej pewien jednego - niepotrzebnie przed chwilą wysiadł z tego pieprzonego samochodu. Durny gnojek, na co on w ogóle liczył? Że Julia spojrzy na niego tymi swoimi pięknymi, sarnimi oczami, zobaczy w nich zalążek łez i dopiero wtedy rzuci mu się na szyję, stęskniona za swoim ukochanym bratem? Dobre sobie, chyba go na moment coś przyćmiło. To chyba to australijskie słońce. Zdecydowanie, musiało mu przegrzać jakieś styki.
- Jestem pierdolonym policjantem, również z twoich podatków płacą mi za używanie tych pieprzonych paragrafów! - bywał w bardzo różnych sytuacjach stresowych, bardzo. Pamiętał jak - a był wtedy nastolatkiem - jego ówczesna dziewczyna próbowała wrobić go w ciążę. Potem, jak wydziedziczyli go rodzice i nagle okazało się, że nawet jebana woda Evian może stać się produktem luksusowym. W pracy go kiedyś prawie odstrzelili, a jednak nic z tego nie mogło się równać temu momentowi, w którym tłumaczył się własnej siostrze z rzeczy tak oczywistych jak własna praca zarobkowa. Choć, z drugiej strony, ona pewnie nadal tkwiła w obrazku Vintona Crane'a - gwiazdy australijskiej palestry. Pewnie będzie za chwilę nim solidnie rozczarowana.
Choć czy mogła bardziej, niż po tym kiedy się za nią nie wstawił?
Wróć, wstawił, ale jak na gnidę jaką jest przystało, po prostu zrobił to za późno. Mimo wszystko jednak postanowił w tym momencie zupełnie zignorować jej ewentualne spóźnienie do szpitala - które zapewne i tak było co najwyżej wymówką wymyśloną na szybko, na kolanie, aby tylko się go pozbyć, w końcu wcale na umierającą nie wyglądała. Z drugiej jednak strony, czy miał jakiekolwiek doświadczenie w temacie tego, jak wyglądają tacy ludzie? Hm. Nie przejmował się tym zbytnio. Inaczej - nie przejmował się tym wcale, zamiast tego jak gdyby nigdy nic odpalał właśnie samochód i ruszał nim przed siebie, przecież to wcale nie było tak, że on jest w pracy, na dodatek w miejscu obserwacji, którą powinien prowadzić osobiście. Żałował strasznie, że nie da się robić takich rzeczy zdalnie, odpaliłby to sobie na chwilę chociaż na telefonie.
Nie miał żadnego planu, należało to przyznać. Nie miał żadnego planu od samego początku i to był cały, tak cholerny błąd, którego dopuścił się dzisiejszego dnia. Co on do jasnej cholery miał jej powiedzieć? Może i próbowałby się chociaż nad tym jakoś bardziej zastanowić, ale trzeba było przyznać, że nie był to moment w którym miałby ku temu warunki. Vauxhall był ciasny. On pojechał tak naprawdę chuj wie gdzie - nadal nie znał tej dziury, a na dodatek Julia wytrząsała się nad nim tak, jakby był odpowiedzialny za jakiś koniec świata. O dziwo jednak, było to w stanie go tak wybić z równowagi, że dopiero pieszy, który wtargnął mu na przejście dla pieszych (skończony, jebany idiota!!) wymusił mocne hamowanie. Odruchowo zatrzymał Julię ręką w jej fotelu pasażera, bo przecież liczył się z tym że tak wzburzona nie będzie się przejmować czymś tak przyziemnym jak pasy, po czym dał czadu po hamulcach, zatrzymując się idealnie z linią pasów. I prawie z kolanem durnego typa.
Typa, który pokazał mu środkowy palec. Ja ci, tępa kurwo, zaraz pokażę środkowy palec.
Nie miał czasu na głupoty. Wciągnął głośno powietrze i teraz to on zaczął głośno:
- Czy ty c h o c i a ż raz możesz na mnie nie wrzeszczeć i nie traktować mnie jak zidiociałego półgłówka?! - westchnął i chyba próbował trzymać swoje nerwy na wodzy, bo kontynuował już spokojniej. - Prawie rozjechałem jakiegoś idiotę, Julia, na litość boską - nerwowo przeczesał włosy palcami. To był fakt oczywisty - nie miał na to spotkanie żadnego planu, a po tym jak ono przebiegało, był już prawie pewien, że nie będzie żadnego następnego. Co więc miał do stracenia? - Słuchaj, ja wiem, że pewnie nie będziesz mnie nigdy więcej chciała wiedzieć na oczy, więc powiem ci to krótko, i liczę że tym razem dasz mi skończyć. Pewnie będziesz zresztą miała to teraz w dupie, ale ja wtedy stanąłem za tobą i pożegnałem się z towarzystwem. Skończyło się to dla mnie rolą miejscowego krawężnika - zupełnie tak jakby dowódców jednostki wybierali z łapanki. - ale z tym da się żyć bardziej, niż z tymi ludźmi. A ta kurwa - nie zamierzał jej tłumaczyć dobitniej która. - siedzi i posiedzi jeszcze kilka ładnych lat. Zadbałem o to osobiście - pewnie byłby jeszcze w stanie wytłumaczyć jej to lepiej, ale za nimi w jakiś zupełnie cudowny sposób wyrósł ogonek aut. Trąbiących aut, na co sam Vinnie westchnął i mruknął pod nosem że on im za chwilę, kurwa potrąbi. Po czym, jak gdyby nigdy nic zapytał:
- Podrzucić cię do tego szpitala?
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Tak naprawdę musiała zdać sobie sprawę z jednego faktu. Vinnie jej nie znał. Chciałoby się zakrzyknąć i vice versa, ale przecież to nie jego porywała. On za to jak w tych horrorach- kompletnie nie wiedział na co się naraża, gdy nakazał wsiąść swojej siostrze do samochodu. Tej samej, która miała już nieco więcej niż siedemnaście lat, farbowała włosy w ciemnym tonie, zapalała papierosa papierosem i zdecydowanie dalej krzywiła się na przekleństwa, co zawsze było wręcz widokiem wartym uwagi. Ta sama dziewczyna, pewna siebie i mocno wyuzdana w tej swojej tajemniczości śmiesznie marszczyła nos jak w dzieciństwie, bo ktoś wypowiedział w jej mniemaniu za dużo obelżywych słów.
Owszem, ona mogła przeklinać do woli, taka była z niej hipokrytka, ale jej brat doprowadzał ją tym do szału i mało brakowało, a już po angielsku opuściłaby ten samochód.
- Całe szczęście, że nie tu płacę swoje podatki - wycedziła uznając, że skoro tak bardzo chce to będzie spokojna. Wprawdzie spokój u Julii Crane przypominał ciszę przed burzą, ale skąd on miał o tym wiedzieć, skoro jedynie co wertował to jakieś kodeksy prawnicze.
Co jednak wybitnie poszło nie tak i w pewnie innych okolicznościach zainteresowałaby się tym upadkiem złotego chłopca, ale obecnie miała już tyle na głowie, że mogłaby go kapryśnie odstawić na najwyższą półkę i czasami przejechać zmiotką, by nie pokrył się kurzem. Przecież tak- ku jego zadowoleniu- robiła od lat, więc nie widziała powodu, by miała to jeszcze zmieniać, zwłaszcza że do cholery jasnej, zasłużył sobie na to jak mało kto.
W myślach odtwarzała jak zdartą płytę cały wykaz jego grzechów i grzeszków, a przy każdym zaciskała pełne usta czując, że jeszcze chwila, a zamieni się w jedną z tych niedorzecznie małoletnich dziewczynek, które beczą, bo brat im dokucza. A najbardziej na świecie nie lubiła tego uczucia, które sprawiało, że właśnie tak przy nim się czuła. Jak gówniara, która ledwo oderwała się od troskliwego oka swoich rodziców i jak jedna z tych, które należy zatrzymywać ręką, bo inaczej spotkają się z szybą i zaliczą zderzenie.
Musiała być mu jednak za to wdzięczna, więc podniosła wzrok na niego.
- Dzięki - teraz nie krzyczała, choć jego podniesiony głos sprawiał, że na nowo się nakręcała. - Wszedł ci na pasy, gdzie w tym niby jest moja wina?! - i tyle było spokoju w wykonaniu Julii Crane, ale przecież nie mogła tego wszystkiego przełknąć. Świat jej wirował, była o krok od ataku paniki, a on jak to miał w zwyczaju prowadził swoją własną grę orientując się, że w tym konkretnym wypadku faktycznie chybił, bo tak, nie znał jej ani trochę i nie zdawał sobie zupełnie sprawy z tego, że się zmieniła i już nie jest taką zastraszoną dziewczynką.
Zafundował jej to człowiek, którego Vinnie nieopatrznie i całkiem trafnie wyzwał od kurew.
I to określenie, a nie cała reszta sprawiły, że wreszcie się zamknęła i zacisnęła palce wręcz do białości czując, że jeszcze chwila, a już nie trzeba będzie hamowania, by stąd wyleciała jak z procy.
- Za co? Za co siedzi? - dopytała jednak jak przystało na Crane’a. Nikt tak jak oni nie potrafił odsunąć swoje prywatne kwestie dla większego dobra i nikt nie potrafił tak przeorganizować się, zupełnie jakby byli w wojsku i dowiedziała się o nowym rozkazie. To, że potem, że za chwilę miała poczuć ten ciężar na swoich piersiach nie oznaczał, że go nie przyjmie. Wręcz przeciwnie, domagała się nowych informacji, a gdy wreszcie wyjechali gdzieś na spokojniejszą drogę, wskazała na mały zajazd.
- Stań. Muszę zapalić. Albo zwymiotować. Jeszcze nie wiem - poinformowała go i choć wiedziała, że pewnie stanie na papierosie to ręce trzęsły się jej okrutnie i potrzebowała kogoś, kto jej odpali. Jej brata, którego nagle traktowała jak obcego, ale to mógłby być dobry start, prawda? Falstart już zdążyli popełnić osiemnaście lat temu i tyle właśnie trwała ich rozłąka, choć chyba rozumiał- nie znając jej- jak wiele znaczyło dla niej to, że on już więcej nikogo nie skrzywdzi.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Niechętnie by to przyznał, ale gdzieś w środku roześmiał się, słysząc że nie w tym kraju Julia płaci swoje podatki. Tyle twojego szczęścia - aż samo cisnęło się na usta, zamiast tego jednak przez jego piękną główkę przeleciała inna myśl: czemu i ja na to nie wpadłem. Spakować się, wsiąść do samolotu (nawet byle jakiego) i kilka lub kilkanaście godzin później lądować zarówno na innym kontynencie, jak i w innym kraju, by finalnie zaczynać tam swoje inne, n o w e życie. Zamiast tego wylądował, ale tutaj gdzie jest. W bagienku australijskiej policji federalnej i w jakimś Vauxhallu, które swoje najlepsze lata miał już zdecydowanie za sobą. Przez moment liczył nawet, że informacja o tym, jak wygląda jego życie jakoś na nią wpłynie, może nawet będzie trochę dumna, ale damn z czego tu było być dumnym? Z budżetowej pensji? Vinnie, weź ty się czasem sowicie w ten durny łeb pierdolnij.
- Uuu, patrzcie, pani ś w i a t o w a - odpowiedział zatem mocno rozbawiony, swoim durnym uśmieszkiem i głośnym zaśmianiem ukrywając to, że jednak był to odrobinę przytyk. Chociaż wróć - to, że ona w przeciwieństwie do niego była w stanie jakkolwiek ułożyć sobie życie powinno być powodem do tego, żeby był z niej dumny. I był. Ale nadal był tym małym, zazdrosnym gnojkiem, stojącym w cieniu swojej oszałamiająco pięknej siostry, więc górę wzięła akurat ta struna. I siedział tutaj jak jakiś obrażony gówniarz. Brawo, Crane, akurat na twoim poziomie. A k u r a t.
- A moja?! Przecież sam na siebie nie wrzeszczałem przez jakiś dobry kwadrans - dobra, mocno hiperbolizował czas jej monologu, w którym zresztą powinna mu wytknąć w s z y s t k o, ale chyba w jakiś pokręcony sposób się tego bał, i wszystko wzięło się stąd, że jego głowa przerobiła to jako już dokonane. Dokonane jednak nie było, postanowił całkiem świadomie więc zmienić temat: - No właśnie! Bezczelnie wlazł. A mogłem rozjechać, no - pokiwał głową z niedowierzaniem, a widząc jakiś cień, dosłowny cień uśmiechu rysujący się na jej ślicznej buzi, już o mało nie kontynował tego wątku, kiedy zdał sobie sprawę z jednego.
Przyznał się jej do tego, że posadził człowieka, który ją skrzywdził.
No dobra, posadzili to go prokurator z sędzią do kompletu, ale bez jego pracy by wcale tego nie było? Jednak był w tego tematu cholernie dumny, niezależnie czy mógł w ten sposób ochronić następne dziewczęta, przed takim seksualnym drapieżnikiem, czy na listę prywatnych dokonań wpisać drobną (wcale nie) vendettę na kimś, kto śmiał podnieść rękę na jego siostrę.
- Gdybym zaczął wymieniać za co n i e s i e d z i, pewnie byłoby prościej. Przestępstwa podatkowe, współudział w przemycie, groźby karalne, napaść na funkcjonariusza na służbie, posiadanie narkotyków do spółki z pornografią z udziałem nieletnich, doprowadzenie nieletniej do innej czynności seksualnej, i tyle mówię z pamięci, ale uwierz że było tego d u ż o więcej - pokiwał twierdząco głową. Czy żałował że w momencie procesu nie odnalazł jej i nie spróbował namówić na to, by i swoimi zeznaniami dołożyła pięć groszy do wieloletniego wyroku tego człowieka? Na swój sposób tak, z drugiej jednak strony wiedział, że nie byłby pewnie w stanie akurat jej o to poprosić. Po prostu nie. Mógł być najgorszym człowiekiem świata, ale nie zamierzał otwierać ran Julii i grzebać w nim gorącym narzędziem.
Zatrzymał się więc, i jak na troskliwego brata przystało skomentował:
- Tylko nie na tapicerkę. Potrącą mi z pensji - po czym sam zabrał się do wysiadania. Potrzebował zapalić, to na pewno. Ale i odsunąć się z zasięgu jej ręki - to również.
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystyczna dusza, która bezustannie szuka piękna, harmonii oraz odrobiny przygody, ostatnio najpełniej odnajduje je w czułych ramionach Aidena
Zazdrość to była taka śmieszna cecha, która występowała niezależnie od tego, co ta druga osoba myślała. Podczas gdy Vinnie był zazdrosny o jej urodę i sposób ułożenia sobie życia, ona przez całe dorosłe życie spoglądała na to z perspektywy osoby odrzuconej przez rodziny i gorszej córki. Być może i on nie zrobił kariery (jak powoli się dowiadywała), ale przynajmniej nadal miał ten rodzinny dom w jej mniemaniu i od zawsze był złotym synem ich rodziców. Jego nigdy nie naraziliby na piekło, które musiała przejść Julia. Samo to powodowało w niej chęć mordu, ale i tak ukrywała to znacznie lepiej niż on, ironizujący nad jej światowym życiem.
- Myślisz, że zacznę cię przepraszać za to, że nie podcięłam sobie żył po gwałcie? - i dopiero, gdy padły te słowa, poczuła jak wielką wagę mają i jak pozornie przepracowane wydarzenie powraca do niej przywołując czas, gdy faktycznie bliska była temu, by ze sobą skończyć i tym sposobem zemścić się na swoich bliskich. Potrzebowała czasu, by zrozumieć, że i tak by ich to nie wzruszyło i ta świadomość była bolesna, by ruszyła dalej. Nie potrzebowała, by teraz jej życie zakłócała jej jakaś mała, zazdrosna o jej sukcesy kreatura, nawet jeśli pragnęła jego obecności jak nikogo na świecie.
- I skończ zachowywać się tak teatralnie. Myślałeś, że co, rzucimy sobie na szyję, bo spotkaliśmy się po latach?! - nadal pewnie wyrzucałaby wściekle kolejne obelgi, bo przez lata nagromadziło się ich całkiem sporo, ale wreszcie była już zanadto zmęczona, by nimi szarżować, a i Vinnie podzielił się z nią informacjami, które sprawiły, że na moment spuściła z tonu i skupiła na tym, by dojść do siebie. Mogła przecież być najbardziej dzielną dziewczyną na świecie, ale gdy sama wywołała temat Josepha stał się on znowu tą samą realną osobą, która ją skrzywdziła, a nie jakimś zapomnianym nagłówkiem w pracy.
- To dużo zarzutów. Ile spreparowałeś? - zapytała wprost, bo może i mogła ekscytować się tym zatrzymaniem, ale przecież aż tak głupia nie była, by wierzyć, że mężczyzna okazał się kreskówkowym czarnym charakterem, na którym ciążyłoby tak wiele przewinień. Świat za bardzo okrutny, by wszystko było takie czarno- białe.
Nie zamierzała jednak na niego donieść ani roztrząsać tej kwestii. Właściwie chciała jedynie wysiąść z tego samochodu, więc gdy zahamował, wyskoczyła jak oparzona i usiadła na nomen omen krawężniku czując, że będzie potrzebowała wiele nikotyny, by o tym zapomnieć. Nie wiedziała jakim cudem udało się jej odpalić pierwszego papierosa ani nie kłopotała się też zbytnio z przekonaniem czy jej brat również ma ogień. Musiała to po swojemu przetrawić, a obrazy jej napaści mieszały się w jej głowie z przemocą wobec Desiree. To wszystko było tak boleśnie splątane, że każda inna osoba by się załamała, ale u Julii to nie wchodziło w grę, więc trawiła to powoli ćmiąc papierosa.
- Powinieneś powiedzieć mi wcześniej - uznała wreszcie podnosząc się i przyglądając się mu. Nadal został tym nieznośnie złotym chłopcem, który mógł mieć każdą dziewczynę i zdobywał wszystkie laury. - Żona, dzieci? - to zabawne jak trudno było nadrobić osiemnaście lat w ciągu kilku minut rozmowy i jak bardzo w ogóle pragnęła to zrobić nie bacząc zupełnie na to, że wkracza butami w czyjeś prywatne życie.
W ich wypadku można było uznać, że mieli remis, prawda?

Vinnie Crane
ODPOWIEDZ