właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
wspomnienie o kazirodztwie
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Oliver Monroe
klaus amadeus werner
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.
trigger warning
wspomnienie o kazirodztwie i okaleczaniu

Cała przemowa Saula nie była dla niego łatwa - zabolała i to dość mocno. Sam nie wiedział dlaczego, ostatecznie przecież byli braćmi i teoretycznie to, że Saul ma faceta nie powinno niczego pomiędzy nimi zmieniać, ale mimo wszystko Oliver poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu. Przełknął ślinę, zerkając na Saula teraz kątem oka. Nie przerywał mu, gdy ten mówił. Właściwie nawet nie bardzo wiedział co miałby powiedzieć; już dawno, o ile w ogóle kiedykolwiek, nie czuł się tak... dziwnie pusty.

Przechylił butelkę i wypił duszkiem ładnych parę łyków, po czym zaciągnął się mocno papierosem. To połączenie sprawiło, że od razu dość mocno zakręciło mu się w głowie, ale to i tak nie było najgorszym co teraz czuł. W pewnym sensie nawet odwracało uwagę od bólu w sercu, choć i tak nie było to na tyle mocne, żeby zagłuszyć ten ból całkiem.

- Zgodzi się, jeśli myśli o tobie poważnie. - odpowiedział cicho po chwili milczenia, wciąż ściskając w dłoni butelkę. Miał ochotę rzucić nią w ścianę albo rozbić sobie na głowie, ewentualnie rozbić o podłogę i podciąć sobie żyły, ale nie było to coś, co chciałby robić w mieszkaniu swojego brata. Jeśli już, to na osobności. W swoim mieszkaniu. Tak, by nikt nie musiał patrzeć na to jak się wykrwawia i tak, by nikt nie mógł go uratować.

Ponownie przełknął ślinę i przez chwilę przyglądał się swojej dłoni, która teraz drżała. Nie wiedział co mu było, co nagle się takiego stało, ale nie chciał tego roztrząsać. Obawiał się, że jeśli zacznie się nad tym zastanawiać to jego emocje zrobią dość mocnego fikołka, a nie chciał się teraz rozklejać. Nie był czas na takie rzeczy. Saul miał inne sprawy na głowie, ważniejsze niż on.

- A myśli o tobie poważnie? - zapytał jeszcze po chwili, kontynuując jakby swoją wcześniejszą myśl, znów zerkając przelotnie na brata. Teraz patrzenie na niego sprawiało mu ból, więc głównie wpatrywał się w swoje dłonie. Pociągnął kolejnego łyka i znów się zaciągnął, licząc na to, że zawroty głowy powrócą.

Saul Monroe
klaus amadeus werner

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
wspomnienie o kazirodztwie
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Oliver Monroe
klaus amadeus werner
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Zmrużył lekko oczy słysząc, że Saul nie wie czy Klaus myśli o nim poważnie. Miał ochotę coś odpowiedzieć (o tym, że na tyle na ile zna Klausa, to on raczej nie pakuje się w żadne poważniejsze relacje), ale ugryzł się w język. Saul był teraz w kiepskim stanie i raczej niekoniecznie chciał to słyszeć, a zresztą, to nie była sprawa Olliego. Poza tym faktycznie - to, że Klaus przyszedł właśnie do niego po tym co się stało świadczyło raczej o tym, że mu ufał. Może faktycznie chciał się zmienić? Albo przynajmniej myślał o jego bracie jako o kimś, dla kogo warto było próbować?

Nie skomentował tego jednak, uznając, że nie będzie teraz dobijał starszego Monroe bardziej. Tak naprawdę to nie była jego sprawa i jeśli Saul chciał próbować stworzyć coś na kształt związku z Wernerem, to powinien mieć taką możliwość. Jeśli się na tym przejedzie - cóż, mogło tak się wydarzyć, przynajmniej według OIivera - to również będzie to sprawa pomiędzy Klausem a Saulem.

Pokiwał głową słysząc pytanie o to czy wszystko gra i przywołał na twarz uśmiech, trochę wyuczony, który miał mówić światu, że wszystko jest w porządku. Uśmiechał się w ten sposób dość często, bo nie zwykł mówić o swoich problemach; czasem zwierzał się z nich Saulowi, to fakt, ale na pewno nie był to ten moment.

- W porządku. Trochę gorzej się poczułem, to wszystko. - klepnął go lekko w ramię i pociągnął jeszcze parę łyków ze swojej butelki, opróżniając ją tym samym. Uniósł się odrobinę na kolana i odstawił pustą butelkę na blat, coby nie zaśmiecać bratu podłogi, po czym podniósł się na nogi. Dopalił papierosa, zgasił niedopałek w prowizorycznej popielniczce stworzonej przez Saula i schował ręce do kieszeni.

- Będę się zbierał. Mogę zostawić auto pod twoim domem? Odbiorę je jutro, nie mam teraz siły wracać samochodem do siebie. - spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, znacznie bledszy i bardziej nieobecny niż wtedy, kiedy tutaj dotarł. Teraz już nie musiał pomagać Klausowi, nie musiał zgrywać lekarza, więc nie musiał się starać.

klaus amadeus werner
Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
wspomnienie o kazirodztwie
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Oliver Monroe
klaus amadeus werner
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.
trigger warning
wspomnienie o kazirodztwie

OIlie nie chciał rozmawiać o tym co czuł - a może nie tyle nie chciał, co po prostu nie potrafił. Chyba sam do końca nie wiedział co czuje i to był jego główny problem. Wydawało mu się, że powinien to przyjąć spokojnie, przynajmniej tak to widział, ale to co czuł, to była zupełnie inna bajka. Czuł strach, ból w klatce piersiowej, nieprzyjemne ukłucie gdzieś w okolicy serca, nasilające się jeszcze bardziej, gdy Saul również podniósł się z podłogi i chwycił jego twarz w dłonie. Westchnął ciężko i opuścił wzrok, bo w tym momencie patrzenie w oczy brata było dla niego zbyt wielkim wyczynem.

- Ja... nie jestem pewien co jest nie tak, Saul. Po prostu... zabolało mnie to, że... - przełknął ślinę, czując, że to co mówi i chce powiedzieć dalej nie miało absolutnie żadnego sensu. No ale cóż, słowo się rzekło, w tym momencie już nie mógł się wycofać. Saul nie wypuściłby go ani z kuchni, ani z mieszkania, a nawet gdyby Oliver jakoś się wymknął, to i tak w przyszłości czekałaby ich ta rozmowa; no chyba że postanowiłby go potem unikać. Przyszło mu to nawet do głowy, ale tak zupełnie serio, to nie sądził, że mógłby wytrzymać bez kontaktu ze swoim bratem. A może powinni się od siebie odsunąć...? Może wbrew temu co podpowiadało mu serce byłoby to dobre rozwiązanie...?

- Nie wiem. Chyba po prostu za bardzo się do ciebie przywiązałem i poczułem się tak, jakbyś mnie od siebie odpychał. Wiem, że to nie tak, rozumiem co do mnie mówisz, rozumiem, że chcesz... no, stworzyć związek z Klausem. I to jest okey. To powinno być dla mnie coś, co mnie ucieszy: że chcesz się ustatkować i w ogóle. - machnął lekko ręką. - Ale nie spodziewałem się tego i... no nie wiem. - podniósł powoli wzrok na twarz brata, po czym przytulił się do niego, tak po prostu, obejmując go rękoma w pasie. - Ale nadal będziesz mnie kochał, prawda? - zapytał po krótkiej chwili ciszy.

Saul Monroe
klaus amadeus werner

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
trigger warning
wspomnienie o kazirodztwie
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Oliver Monroe
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Ollie obawiał się, że Saul go od siebie odsunie, ale na szczęście nic takiego się nie stało - wtulił się w brata mocniej, gdy ten go objął, a potem przymknął oczy, gdy poczuł jego palce w swoich włosach. Przytulanie do Saula zawsze mu pomagało; był jego starszym bratem, zawsze o niego dbał, a Oliver wiedział, że cokolwiek by się nie działo, to może do niego przyjść. I przychodził dość często; albo wyżalał się ze swoich problemów i wątpliwości, albo po prostu siedział w milczeniu z butelką piwa i oglądali jakieś filmy, od czasu do czasu komentując głupie zachowania bohaterów. Nawet takie posiadówki w milczeniu mu pomagały, zawsze czuł się potem lepiej i jakoś tak... no, wiedział, że Saul go rozumie i że zawsze mu pomoże, cokolwiek by się nie działo. Wielokrotnie udowodnił Olliemu, że ten może na nim polegać.

- Nie przepraszaj, nie masz za co. To ze mną jest coś nie tak, a nie z tobą. - uśmiechnął się lekko, wciąż jednak ze smutkiem w oczach, ale ewidentnie po tym przytuleniu było mu lepiej. Chwilę później odsunął się od niego, wyplątując się z objęć jego ramion i popatrzył mu w oczy, wciąż z tym niepewnym uśmiechem na ustach.

- Nie, niczego to między nami nie zmienia. Nadal jesteś moim najdroższym, ukochanym bratem i nadal cię kocham. - na moment położył dłoń na jego piersi, pogładził go po niej delikatnie, po czym schował rękę w kieszeni, żeby go dalej nie korciło. - Pójdę już. Wykupcie te leki, które zapisałem, jakbyście mieli jakieś pytania, to dzwońcie albo piszcie. Mam nadzieję, że Klaus poczuje się niedługo lepiej. - mówił szczerze, jakkolwiek teraz by się nie czuł, to nie chciał krzywdy Wernera. Lubił go, mimo wszystko. A swojego brata kochał i życzył mu jak najlepiej, z kimkolwiek ten nie próbowałby układać sobie życia. - Pozdrów go ode mnie i powiedz, że w razie czego, to chętnie pomogę. Do zobaczenia.

Wykonał gest dłonią, trochę jakby machał bratu, ale ciężko stwierdzić co to właściwie było, po czym zgarnął wszystkie swoje rzeczy i wyszedł z domu. Mimo wcześniejszych pomysłów zostawienia tu auta wsiadł za kółko i pojechał do siebie; nie chciał się tu pojawiać w najbliższym czasie, a jeśli zostawiłby samochód, to musiałby tu wrócić jutro i go zgarnąć, a tego jednak wolał uniknąć.

/ zt, dzięki :3

Saul Monroe
klaus amadeus werner

echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
W ciszy i ciemności tego pokoju, w którym nie był nigdy wcześniej, Klaus leżał zupełnie nieruchomo, w taki sposób, w jaki pozostawił go Saul - zdawałoby się - całe wieki temu. Oczy łzawiły mu nadal, bo uparcie nie potrafił ich zamknąć, zupełnie jakby za sprawą jakiegoś zaklęcia był teraz zmuszony wpatrywać się bez końca w ten jeden punkt na ścianie, z którego odeszła drobnym płatem farba. Miał wrażenie, że jest mu za ciepło pod tą kołdrą, ale jednocześnie nie był w stanie ruszyć się jakkolwiek, żeby ją z siebie zrzucić. Zresztą, nie wiedział czy to na pewno dobry pomysł. Pod przykryciem było mu jakoś bezpieczniej w tym obcym miejscu. I pachniało Saulem. Pociągał nosem tak mocno, że czuł, jak katar z powrotem cofa się do zatok, przytykając je w nieprzyjemny sposób. Raz po raz zapominał, że Monroe wyszedł tylko do kuchni, żeby porozmawiać z Oliverem (o którego obecności Werner przypominał sobie okazjonalnie, w ramach krótkiej iskierki uświadomienia, która zaraz gasła) i że przecież miał zaraz wrócić. Skonfundowany przyjętą dawką morfiny, miał wrażenie, że już nigdy więcej go nie zobaczy i to było poruszające, choć - wciąż odurzony narkotykiem - nie umiał jeszcze prawdziwie się z tego powodu zasmucić.
Myślał o jego słowach: o tym, że żadna śmierć nie jest piękna i w swojej głowie ułożył już wyczerpującą odpowiedzieć, która by się z tym nie zgadzała. Oczywiście, że śmierć mogła być piękna. Taka śmierć, która przynosiła ulgę w cierpieniu. Taka śmierć, której długo się wyczekiwało. Taka śmierć, którą przechodzi się w miłości. Odważnie planował opowiedzieć mu to wszystko, ale jego myśli pozostawały tak bardzo rozmyte i rozproszone, że o tym też zapomniał. Raz po raz zapominał o wszystkim - co tu robił, jak się tu znalazł. Potem przypominał sobie wykrzywioną twarz tamtego faceta, jego ślinę na swojej buzi, jego głośny oddech - i żołądek ściskał mu się niebezpiecznie, policzki znowu stawały się mokre, ale to wszystko wydawało się tak nierealne: bo przecież nadal nie czuł zupełnie nic. To sprawiało, że zastanawiał się nad tym czy w istocie przypadkiem już nie umarł: tutaj, pod tą kołdrą, w czterech ścianach saulowej sypialni, z jego zapachem w nozdrzach, drżąc niekontrolowanie. Czy taka śmierć była piękna? Klaus nie był pewien. Gdyby nie był tak otumaniony, od tej refleksji z pewnością rozbolałaby go głowa.
Miał wrażenie, że słyszy echo dobiegającej zza ściany rozmowy, ale nie potrafił z tych zespołów zgłosek wyłowić żadnych słów. Nie potrafił też rozsądzić czy choć jeden z głosów, które słyszał, należał do Saula. Saul... co się stało z Saulem? Gdzie on zniknął? Marszczył brwi, zaciskał palce raz po raz na materiale kołdry i czuł, że co chwilę gubi wątek. W innych okolicznościach to napełniłoby frustracją, ale teraz czuł się jak pobite naczynie; nie sposób było napełnić go czymkolwiek. Leżał więc tak, okazjonalnie pociągając nadal nosem, pozwalając oczom produkować tyle łez, ile potrzebowały, a od czasu do czasu po prostu nieruchomiejąc jak kamień, aż przypominał sobie, że w tym wszystkim nadal należało oddychać. Całe ciało zesztywniało mu już doszczętnie od trwania w tej pozycji, a on nie rejestrował jakby faktu, że mógł przecież w każdej chwili zmienił ułożenie. Zupełnie, jakby traktował je jak świętość - dlatego tylko, że tak właśnie pozostawił go Saul, a on zdawał się wierzyć w to, że mężczyzna do niego wróci tylko, jeśli będzie trwał stale w tej samej pozycji i oczekiwaniu. Nie było mowy o żadnym zaśnięciu, a ta cisza zdawała się torpedująca, więc nie wiedział nawet kiedy, zaczął nucić pod nosem jakąś melodię, w ślepej wierze, że w ten sposób odgoni z głowy własne myśli.
Aż w końcu drzwi sypialni otworzyły się i Klaus nie spodziewał się tego do tego stopnia, że szarpnęło nim gwałtownie. Przez kilka długich sekund wpatrywał się z bijącym szybko sercem w sylwetkę, która stanęła w progu, aż wreszcie dotarło do niego, że to przecież był Monroe - tylko i aż.
- Saul...? - spytał jeszcze na wszelki wypadek, głosem nadal drżącym i zachrypniętym. Tak, to na pewno był on. Poczuł, jak spomiędzy jego warg ucieka stłoczone dotychczas w płucach powietrze. - Myślałem, że nie wrócisz do mnie już... tylko mnie tu zostawisz, na zawsze - mówił, nie zważając zupełnie na to, że to nie miałoby żadnego sensu, skoro leżał przez ten cały czas w jego sypialni. Wpatrywał się w niego uważnie, chcąc sprawdzić czy Monroe był na niego zły za to, że tak okupował bezmyślnie jego łóżko. Przez chwilę trwał w milczeniu, aż w końcu odezwał się znowu:
- Kłamałem - przyznał się, drżąc wciąż odrobinę na całym ciele. - Bo ja wcale tej książki nie przeczytałem ostatnio, tylko już dawno temu - uzupełnił, bo przecież Saul zasługiwał na to, żeby znać prawdę. Z jakiegoś powodu ta kwestia wydawała mu się nagle najważniejsza na świecie.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Mimo wszystko nie miał pewności, czy rzeczywiście nic się nie zmieni między nim i Oliverem - chciałby z nim o tym dłużej porozmawiać, ale teraz już go nie zatrzymywał: miał wrażenie, że chłopak chce się stąd jak najszybciej ulotnić, a poza tym on sam martwił się, co z Klausem. Może poszedł spać...? Oby, bo lepiej było, żeby odespał to wszystko, co się wydarzyło.
- Kocham cię, Ollie - powiedział jeszcze - mam nadzieję, że o tym wiesz i że faktycznie nic się między nami nie zmieni.
Dał mu jeszcze całusa w policzek i przytulił na pożegnanie, a kiedy już zamknął za nim drzwi (czując, jakby na jego sercu legł wielki ciężar), poszedł do swojej sypialni, starając się poruszać jak najciszej na wypadek, gdyby Klaus rzeczywiście zasnął. Kiedy tylko stanął w progu jednak zorientował się, że ten nie śpi.
- Nie mógłbym cię zostawić, dlaczego tak pomyślałeś? - zapytał łagodnie i wpakował się na łóżko obok niego, starając się nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Położył się, przyciągnął go do siebie delikatnie (dając mu szansę odmowy, gdyby nie chciał czuć na sobie żadnego dotyku) i położył sobie jego głowę na ramieniu, jeśli Klaus się nie odsuwał. Uśmiechnął się słysząc, że chłopak "kłamał": przecież to nie było ważne, kiedy to czytał - Rozumiem. A więc mamy pierwsze kłamstwo w naszej relacji... Co dalej? Okaże się, że kiedy mówisz, że idziesz myć zęby, to tak naprawdę jeszcze umyjesz twarz? Ja nie wiem, do czego nas to zaprowadzi...
Starał się go jakoś choć trochę rozbawić. Pogłaskał go, odgarniając włosy z jego czoła (oczywiście nadal - jeśli Klaus się od niego nie odsuwał, co byłoby dla niego całkowicie zrozumiałe).
- Jak się czujesz? Lepiej trochę? Próbowałeś zasnąć? Dobrze by ci to zrobiło...

klaus amadeus werner
echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
W tym upojonym emocjami, lekarstwem i zapachem Saula umyśle, roiło się teraz od sprzeczności, absurdalnych myśli i tez, które w żadnym innym kontekście nie przecisnęłyby mu się przez głowę. Obserwował jak Saul kładzie się obok niego - z zachwytem, połączonym z powątpiewaniem i niedowierzaniem, z szeroko otwartymi oczami i głupio rozchylonymi ustami - i jedyna myśl, jaka go dosięgała, dotyczyła tego tylko, że czuł się bardzo dziwnie i bardzo źle, czy może raczej: wiedział, że powinien tak się czuć, ale jednak emocje zdawały się wciąż pozostawać stłumione podaną wcześniej morfiną, która - choć jej efekty słabły powoli - wciąż albo mieszała, albo układała mu w głowie: zależy od perspektywy. Tak więc trwał tak dalej, choć pozwolił Monroe’owi zagarnąć się bliżej (było to poprzedzone lekkim drgnięciem z jego strony, ale przecież zignorował je zupełnie, nawet jakoś głębiej się nad nim nie zastanawiając).
Bardzo potrzebował przytulenia. Odkrył to dopiero po chwili, kiedy wreszcie zapach Saula, który spijał nozdrzami z pierzyny, stał się bardziej namacalny i prawdziwy; kiedy mógł przyłożyć policzek do jego ciała, w którego rytm starał się wsłuchać, a wtedy odkrył, jak szybko biło mu serce. Bał się? Stresował? Klaus miał ochotę powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze i jest bezpieczny, bo jest z nim przecież - ale zwątpił nagle czy te słowa byłyby szczere. Nie wiedział, dlaczego tak pomyślał.
- Bo cię nie było - odpowiedział jednak, bo teraz przecież wyrazy opuszczały jego usta, zanim zdążył się dwukrotnie zastanowić nad tym czy miały sens. Wydawało mu się to sensowne - przynajmniej przez ten ułamek sekundy, który minął od momentu, w którym pomyślał sobie to konkretne zdanie, do tego, w którym je wypowiedział. I jasne, jednocześnie czuł podskórnie, że Saul z pewnością miał jakiś powód ku temu niebyciu; ba - był wręcz przekonany, że on sam ten powód doskonale znał, ale przecież w tym momencie niespecjalnie jakoś potrafił te wszystkie rzeczy ze sobą skleić. Jednocześnie starał się być tu i teraz, i walczył z napływem myśli na tematy rozmaite, które torpedowały jego umysł: jak wtedy, kiedy powiedział coś bardzo niemiłego jednemu koledze z klasy parę lat wstecz (a Klaus przecież każdą niemiłą rzecz, jeśli już przydarzyło mu się ją zrobić, analizował potem bardzo długo, wracał do niej w słabszych momentach i żałował z całego serca) albo kiedy znalazł na ulicy bezdomnego psa i przemycił go do internatu na parę nocy, aż ktoś się zorientował i musiał oddać go do odpowiednich służb (zadbał jednak wtedy o upewnienie się, że psiak będzie karmiony odpowiednim jedzeniem i znajdzie na pewno kochający dom) - przez to wspomnienie powróciła do niego myśl o tym, jak bardzo chciałby mieć psa. Miał ochotę zapytać Saula czy chciałby mieć z nim psa, ale na szczęście, nawet w tym stanie zupełnej nietrzeźwości, był w stanie powstrzymać się od wypowiedzenia tej myśli na głos.
A potem zestresował się, kiedy Monroe zaczął rozwlekać temat kłamstwa i chyba znowu zaczął drżeć niespokojnie, bo żadne żarty teraz nie docierały do niego tak jak powinny - to wszystko wydawało mu się do bólu szczere i prawdziwe, i zaczął realnie zastanawiać się nad tym czy kiedyś zrobił to, o czym powiedział Saul. Zaraz jednak pomyślał, że zazwyczaj przecież nie komunikował mu, kiedy szedł myć zęby, więc może jednak nie...?
- Przepraszam, nie chciałem, ja po... ja po prostu bardzo lubię tę książkę - odparł w końcu żałośnie, dociskając policzek mocniej do jego obojczyka i bojąc się nagle spojrzeć mu w oczy. Starał się myśleć o tych wszystkich dobrych rzeczach: o tym, że Saul był tu obok, że gładził go po włosach (a on zawsze bardzo lubił gładzenie po włosach), że mówił do niego tak spokojnie i że chyba już nigdzie się nie wybierał. Zaraz jednak uderzyła w niego świadomość tej sytuacji: leżeli w łóżku, przytulali się, Monroe go dotykał... czy chciał teraz uprawiać seks? Ta myśl rozbiła go odrobinę, choć przecież wcale nie powinna. Przecież Saul był dobry. Saul nigdy go nie skrzywdził. Saul nie sprawiłby mu bólu. Saul pamiętał na pewno, że miał alergię na lateks. A on teraz, otępiony podanym lekiem, nie czuł nawet tego bólu, więc gdyby faktycznie zrobili to w tym momencie, to przecież wcale nie byłoby źle.
Tak zafiksował się na tej myśli, że zupełnie nie dotarły do niego kolejne słowa Monroe’a. Był zestresowany. Mniej tym, że zdecydowanie nie był teraz gotowy na taki dotyk, a bardziej faktem, że czuł, że nie byłby teraz z niego najlepszy kochanek. Co, jeśli Monroe’owi się to nie spodoba? I już nigdy nie będzie chciał się z nim kochać? Albo każe mu wyjść? A co, jeśli się popłacze i Saul przez to poczuje się źle? Samo myślenie o tym sprawiło, że łzy znowu stanęły mu w oczach.
- Cz-czy ty myślisz, że możemy tak po prostu... że możemy teraz nie... - próbował zapytać o to w jakiś sposób, ale nie potrafił ułożyć odpowiednio słów. - Chcesz się teraz... kochać? Ze mną? - wyrzucił w końcu czując, jak wszystkie jego mięśnie się napinają. Nie wiedział, w jaki inny sposób miałby zinterpretować tę bliskość, ten dotyk. I chociaż jak najbardziej podobała mu się w takiej (i tylko takiej) formie, nie mógł uwierzyć w to, że nie chodziło tutaj o coś więcej. Chyba nie był do tego przyzwyczajony. I może dlatego nagle dotarła do niego pierwsza emocja, pośród tych wszystkich stłumionych morfiną - lęk.

Saul Monroe
właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Zauważył, że chłopak chyba nie przyjął żartu jako żart, tylko jako szczere wyrzuty, więc spoważniał i postanowił sobie więcej nie żartować w tym momencie, żeby go nie skrzywdzić. Popatrzył mu w oczy i uśmiechnął się ciepło.
- Żartowałem, Klaus - powiedział łagodnie - nie mam pretensji o to, że tej książki nie czytałeś ostatnio, to nie jest ważne, kiedy. Nie jest też ważne, co robisz w łazience, to był wygłup. Nie chciałem cię zestresować, przepraszam.
Pocałował go delikatnie we włosy i ułożył się z nim wygodniej, wciąż trzymając go w ramionach, starając się dać mu swoją bliskość, ciepło i spokój - chociaż sam tego spokoju nie odczuwał. Starał się jednak, żeby nie było tego widać chciał, żeby chłopak zasnął i wyzdrowiał. Żeby to, co się zdarzyło, było tylko koszmarem, który odpłynął w niebyt (choć i tak wiedział, że tak nie będzie - ale żeby przynajmniej mógł to zamknąć za jakimiś drzwiami).
Zmarszczył brwi słysząc - ponownie w całej tej sytuacji - pytanie, czy Saul chciałby się kochać. Nie wiedział, skąd mu się brały takie myśli: czy sądził, że wszyscy chcą go tylko przelecieć, nieważne, w jakiej sytuacji i niezależnie od tego, czy sam Klaus by tego chciał? Dlaczego? Co takiego kazało mu myśleć w ten sposób?
- Nie, Klaus, nie chcę się teraz kochać - odpowiedział cicho, ale stanowczo - nie jesteś teraz w stanie, a sytuacja zupełnie nie skłania mnie do tego, żebym w ogóle o tym myślał. Zapytałeś mnie o to po raz drugi i nie bardzo rozumiem, dlaczego - czemu sądzisz, że chciałbym cię przelecieć, kiedy jesteś w takim stanie? Przyszedłeś do mnie po pomoc, zaufałeś mi, z czego się bardzo cieszę, ale nie rozumiem, dlaczego chciałbyś mi za to... nie wiem, zapłacić? Czy to o to chodzi? Nie jestem zwyrolem, nie chcę cię skrzywdzić.
Przyszło mu do głowy, że takie rzeczy, jak dzisiaj, zdarzały się wcześniej. Może kiedyś też Klaus poszedł do kogoś po pomoc, tak, jak teraz do Saula, a ten ktoś zamiast się nim zaopiekować, to jeszcze mu dołożył...? Nawet zresztą jeśli nie, to z całą pewnością ludzie, z którymi chłopak sypiał, nie byli dobrzy. Zapewne nie wszyscy, ale przynajmniej część z nich, skoro przynajmniej jeden doprowadził go do takiego stanu i w dodatku potem zostawił samemu sobie - zupełnie jak niektórzy klienci Saula. Czy Klaus też uprawiał seks za pieniądze...?
- Klaus... - zaczął po chwili niepewnie - Chciałbym, żebyś więcej nie sypiał z innymi... Chciałbym, żebyś robił to tylko ze mną...
Bał się jego reakcji, bo nie był pewien, czy ma prawo o to w ogóle prosić, ale w tym momencie kierował się głównie troską o niego, a mniej własnym komfortem i uczuciami, jakie do niego żywił. Bał się, że chłopakowi niedługo może się stać coś jeszcze gorszego, niż teraz.

klaus amadeus werner
ODPOWIEDZ