echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
Gdyby wiedział, że to ten Oliver, z pewnością by się na to nie zgodził. Szczerze mówiąc, już teraz miał ochotę powiedzieć, że jednak nie chce, że to był błąd, przeprosić serdecznie i zakomunikować, że chce tylko iść spać. Ale nie zrobił tego. Nie zrobił i nie zrobi - wiedział o tym dobrze. Wycofanie się teraz byłoby okropne i chociaż Saul wcześniej zapewnił, że zrozumieją, gdyby coś takiego się stało, Klaus był wielce daleki od zawierzenia tym słowom. Wtedy, kiedy Monroe go do tego wszystkiego przekonywał - jasne. Ale teraz zupełnie nie. Teraz czuł znowu, że robi mu się nie dobrze, że płuca mu się ściskają, że oddech coraz ciężej toruje sobie drogę przez krtań. Wyobrażał sobie, że Saul go o to spyta - o to, skąd Ollie znał jego imię - i wyobrażał sobie też, że musiałby wtedy powiedzieć prawdę. Chyba żadne kłamstwa nie wchodziły już w grę na tym etapie. Te wizje, snucie domysłów nad tym, jaka byłaby jego reakcja i czy czasem jego durne dawanie dupy wszystkiemu, co się rusza, nie przekroczyło już granic jakichkolwiek racjonalności, wprawiały go w jeszcze większy stres, znowu zaczynał się trząść.
Przecież nie wiedział, że to jego brat, tak? Nie mógł wiedzieć, nie miał pojęcia. Prawdziwe pytanie brzmiało: czy gdyby wiedział, to to by go powstrzymało? Z przerażeniem odkrył, że chyba nie. Teraz, po tym wszystkim... tak, może tak. Ale wcześniej? Być może rzucałby nawet jakieś głupie nawiązania do jednego czy drugiego, być może obnosiłby się z tym jak paw, tak jak obnosił się ze wszystkimi swoimi podbojami, być może miałby w głębokim poważaniu fakt czy przy okazji któregoś z nich nie krzywdził. Teraz wiedział już, że na pewno nie spojrzy nigdy więcej na Olivera w taki sposób, ale nie wiedział na ile wynikało to z jakiegoś poczucia moralności, a na ile ze zwykłego w s t y d u , który ogarniał go teraz w całości i nie chciał odpuścić.
Kiedy Oliver mówił, starał się słuchać go uważnie, ale większą część koncentracji przekładał na własny oddech: na zrobienie wszystkiego, żeby znowu nie stał się tak panicznie urywany. Siedział tak, niewygodnie, gniotąc się w bólu i wbijając paznokcie w przeguby dłoni, licząc na to, że to jakoś go uspokoi. Wciąż wpatrywał się w jakiś punkt na prześcieradle - paproch, który opadł z dresowych spodni - skubał własną skórę i próbował znowu nie się nie rozpłakać. Jezu, mam ochotę się napić. Tak, on też miał. Zwłaszcza, że po raz kolejny zrobiło mu się głupio - teraz już nie tylko wpływał negatywnie na Saula, ale też na jego brata. Pochłaniał natłokiem swoich złych emocji kolejne osoby i czuł się z tym naprawdę parszywie. Z chęcią wstałby i uciekł, ale wiedział, że nikt by mu na to nie pozwolił. Zresztą, tak naprawdę przecież nie chciał wychodzić. Tak naprawdę, ta ucieczka byłaby najlepsza, gdyby mógł zwyczajnie opuścić na chwilę własną głowę.
Propozycja Olivera o podaniu morfiny wydawała się zajrzeć mu w głowę. Nie miał wcześniej do czynienia z czymś takim - lekkie dragi, jasne, ale żeby coś wstrzykiwać? Nie wpadło mu to jeszcze do głowy. Poczuł lęk na myśl o tym, że miałby tutaj być - przed nimi - taki zamroczony i zupełnie bezwolny. Zaraz jednak powtórzył sobie uparcie, że gdyby chcieli go skrzywdzić, to przecież już by to zrobili. Mimo to, potrzebował chwili, żeby poważnie to rozsądzić. Spojrzał kątem oka na trzymaną przez Olivera strzykawkę. W końcu znowu skinął głową, wysuwając w jego stronę przedramię. Doszedł do wniosku, że chyba było mu już wszystko jedno, a jeśli miało przestać boleć, to tylko lepiej.
- Z-zostań - poprosił, odwracając zaraz głowę w stronę Saula; w tym słowie wybrzmiała odrobina paniki. To nie tak, że nie ufał drugiego z Monroe’ów, ale skoro miał już być naćpany i pozbawiony (znowu) kontroli, to wolał, żeby był z nim ktoś, kogo... no właśnie, kogo co? L u b i ł ? To brzmiało dziecinnie. Ktoś, komu zawierzał jeszcze bardziej, może tak. Może to miało większy sens - choć z każdą chwilą w głowie Klausa sens odchodził do grona pojęć zupełnie abstrakcyjnych. Wiedział tylko, że nie chciał, żeby Saul go teraz opuszczał. Miał ochotę poprosić go, żeby przysunął się bliżej, żeby położył dłoń na jego ramieniu, żeby zrobił cokolwiek - ale nie wiedział czy to byłoby w porządku, kiedy był tu Ollie.
- M-mam się... rozebrać? - spytał w końcu z trudem, bo przecież nie chciał. Cholernie nie chciał. Nie wiedział czy da radę zrobić to sam. Ale wiedział, że musiał i to było najbardziej przerażające.

Saul Monroe Oliver Monroe
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Oliver z kolei starał się nie zastanawiać przesadnie nad tym co łączyło tą dwójkę. Saul był jego bratem, kochał go i chciał dla niego jak najlepiej, natomiast jeśli chodziło o Klausa, to cóż, nie znali się zbyt dobrze, chociaż sypiali ze sobą parę razy. Chłopak był całkiem w porządku, chociaż patrząc na to, że raczej chadzał do łóżka z różnymi facetami i to chętnie i często, to Ollie nie powiedziałby, że był dobrym materiałem na związek. Ale czy on i Saul właściwie byli parą...? Brat określił go swoim "przyjacielem", a w jego języku mogło to oznaczać dosłownie wszystko. Rozkminianie tego nie było więc wskazane, zwłaszcza, że przyszedł tutaj w konkretnym celu a celem tym na pewno nie było zastanawianie się nad życiem uczuciowym jego brata.

Jeśli o morfinę chodziło, to dla Olliego był to lek jak każdy inny - zwłaszcza jeśli chodziło o leki przeciwbólowe, te silne, które podawało się w szczególnych przypadkach - nie rozpatrywał więc morfiny w kategoriach narkotyków. Gdy Klaus wyciągnął przedramię w jego stronę Ollie zrobił mu zastrzyk, wcześniej oczywiście nabierając odpowiednią ilość leku do strzykawki. Starał się być ostrożny, delikatnie przytrzymał przy tym rękę Wernera żeby nie drżała, a później zabezpieczył strzykawkę i odłożył ją na stolik. Na chwilę podniósł się z łóżka, zdjął bluzę w której przyszedł i został w samej podkoszulce i spodniach, uznając, że większa ilość materiałów będzie blokowała mu ruchy, a poza tym... no, było dość ciepło, nie oszukujmy się.

- Tak, rozbierz się, jeśli możesz. Pomóc ci jakoś? - chciał mu to ułatwić możliwie jak najbardziej się da, widząc, że chłopak nie jest w zbyt dobrym stanie, ale nie chciał się też narzucać. Zerknął na Saula, nie do końca przekonany co do tego czy powinien zostać podczas badania, ale skoro Klaus sobie tego życzył, to w sumie jemu nic do tego. - I chyba będzie mi najwygodniej jeśli się położysz na brzuchu, o ile to nie problem. - dodał jeszcze nieco ciszej.

klaus amadeus werner Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Skoro Klaus powiedział, że chce, żeby Saul został, to został - tak, jak obiecywał. Wyciągnął do niego dłoń, żeby chłopak mógł ja chwycić i poczuć w ten sposób wsparcie. Przysunął się też do niego trochę, mając ochotę go objąć i przytulić, ale wciąż nie był pewien, czy mu wolno - czy Klaus sobie tego życzy i czy chce być dotykany bardziej, niż było to konieczne. Zauważył jednak w jego oczach coś, co kazało mu myśleć, że chłopak faktycznie tego właśnie potrzebował, więc usiadł tak, żeby być nieco z boku, ale objął go delikatnie ramieniem i zgiął nogę tak, by on mógł się o nią oprzeć plecami. Przytulił policzek do jego głowy, chyba przy okazji tymi gestami dając Oliverowi wyraźnie do zrozumienia, że Klaus jest dla niego kimś więcej, niż przyjacielem - ale nie to miał na celu, myślał wyłącznie o dobru Klausa i o tym, żeby to badanie było dla niego tak komfortowe, jak się tylko da; a przecież nie mogło być przyjemne. Był bratu wdzięczny za to, że pomyślał o morfinie i o tym, żeby wszystko zrobić tak, żeby przynajmniej nie bolało. Wpatrywał się w tę strzykawkę wzrokiem wygłodniałego psa, widzącego świeże mięso, ale nic nie powiedział. Wyobrażał sobie tylko, że to w jego rękę wchodzi ta igła, czuł wręcz to przyjemne mrowienie, jak narkotyk rozpływa się po jego organizmie, jak płynie żyłami, jak trafia do mózgu...
Odetchnął ciężko i przełknął z trudem ślinę. Zorientowawszy się, co robi, zerknął z niepokojem na Olliego sprawdzając, czy on widział reakcję starszego na widok narkotyków. Zapewne widział.
Gdy Ollie zapytał, czy Klaus potrzebuje pomocy przy rozbieraniu, Saul zerknął najpierw na niego, a potem na chłopaka; gdy ten dał mu znak, że chce pomocy, ale od niego, starszy Monroe ostrożnie zdjął z niego koszulkę, a potem spodnie. Znów zabolał go niemal fizycznie widok tych wszystkich siniaków na całym jego ciele. Najgorzej chyba wyglądały te na żebrach i rosnąca opuchlizna i skaleczenia na twarzy. Chłopak prawie się nie ruszał, bo wyraźnie bolało go dosłownie wszystko - Saul martwił się, że faktycznie może mieć połamane żebra, bo to nie wyglądało dobrze. Ale może chociaż morfina zacznie zaraz działać. Pomógł mu się położyć na brzuchu i ułożył się obok niego, z twarzą tuż przy jego twarzy. Chwycił go za rękę i uśmiechnął się, starając się dodać mu otuchy, chociaż nie potrafił ukryć bólu i troski tkwiących w jego oczach.
- Będzie dobrze - powiedział cicho - Może chcesz mi opowiedzieć o jakiejś książce, którą ostatnio przeczytałeś?
To było pierwsze, co przyszło mu do głowy jako rzecz kompletnie nie związana z obecną sytuacją, a która mogła choć trochę odciągnąć myśli Klausa od badania. Spojrzał krótko na brata sprawdzając, co on robi i zastanawiając się, czy lepiej, żeby informował Wernera, co się będzie działo, czy lepiej, żeby chłopak w ogóle o tym nie myślał i spróbował w tym tak naprawdę nie uczestniczyć. Sam nie wiedział, co by wolał na jego miejscu.

klaus amadeus werner
Oliver Monroe
echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
To samolubne, ale nawet nie przeszła mu przez głowę myśl o uzależnieniu Saula, o tym, jak taki widok mógł na niego podziałać, o tym, co musiało dziać się teraz w jego umyśli. Zorientuje się później i wtedy znowu będzie mu głupio, choć w żaden sposób do tego nie nawiąże; wychodził z założenia, że skoro odbyli już rozmowę o narkotykach, to dalsze drążenie tematu było zupełnie zbędne i stanowiło jedynie rozdrapywanie ran. Sam wpatrywał się uważnie, kiedy substancja była wstrzykiwana w jedną z jego niewyraźnych żył - nie musiał długo czekać, gdy nagle uderzyło w niego jej działanie: oszałamiające, wszechogarniające i, w swojej prostocie, niezwykle błogie. Na dłuższy moment zawiesił się na tej chwili, czując jak powieki przymykają mu się lekko, na tyle, że mógł wciąż obserwować świat jedynie w niewielkim zakresie. Jednocześnie jego mięśnie rozkurczyły się natychmiast, a on miał wrażenie, że zdjęto z nich jakiś ciężar; albo inaczej - rozwiązano sznury, którymi były dotychczas skrępowane. Wiedział, że z pewnością nie dostał żadnej końskiej dawki, żeby być na pełnoprawnym haju, ale skoro nie miał nigdy do czynienia z morfiną i tak odczuł jej działanie dość dobitnie. Z trudem przełknął ślinę, której drogę wzdłuż przełyku był w stanie bez problemu śledzić.
Oczywiście, że chciał, żeby to Saul mu pomógł. Już raz w końcu dzisiaj go rozbierał. Teraz sam Klaus podchodził do tego wszystkie dużo spokojnie, ustrzelony jakby dozą nagłej obojętności, bo trudno było nazwać to zadowoleniem - nie w obliczu tego wszystkiego, co się stało. Wciąż drżał nieco, kiedy kolejne warstwy zsuwały się z jego ciała i tak naprawdę Monroe musiał zrobić za niego większość rzeczy, bo niespecjalnie teraz nadawał się do pomagania przy tak prostej czynności. Miał wrażenie, że każdy swój ruch inicjuje i wykonuje w zwolnionym tempie, że droga od mózgowego impulsu do nerwów jest znacznie dłuższa niż zazwyczaj, że w tym wszystkim był okrutnie ślamazarny i giętki jak gąbka. Wpatrywał się tylko w ruchy Saula, nieprzytomnym spojrzeniem i w pewnym momencie zahaczył też wzrokiem o Olivera. Gdyby nie dostał przed chwilą takiej dawki prochów, z pewnością to byłby moment, w którym znowu ogarnęłaby go panika - oto stawał się powoli nagi przed dwójką mężczyzn, którzy bez ubrań widzieli go już wprawdzie wielokrotnie, ale w takim kontekście - jeszcze nigdy.
Pozwolił mu pomóc sobie w przekręceniu się na brzuch; w miejscu, w którym siniaki rozlewały się na żebrach, poczuł lekką wibrację, ale nic ponadto. Nagle nie myślał nawet o tym, jakie to wszystko było idiotyczne, żenujące i wstydliwe. Zakotwiczył spojrzenie na oczach Saula, który ułożył się zaraz przy nim. Były piękne. Duże, jasne - Klaus zastanawiał się, do jakiego koloru by je przyrównał. Nagle brakowało mu słów i pojęć. Piękne, duże, jasne - ale też smutne i zatroskane. Miał ochotę powiedzieć mu, żeby się nie martwił, bo przecież wszystko było dobrze, ale wtedy Monroe chwycił go za rękę i ciepło tego dotyku wystarczyło mu zupełnie, żeby stracił zupełnie myślowy wątek. Nie poruszając głową, przesunął spojrzenie w kierunku ich dłoni i odkrył, że to też był miły widok, nie tylko dotyk. Zorientował się nagle, że cały ten czas miał w połowie rozchylone usta; zaschło mu w gardle. Spróbował znowu przełknąć ślinę i po raz kolejny mógł śledzić jej drogę po swojej krtani. To na pewien moment zaabsorbowało go zupełnie i dopiero po chwili zorientował się, że Saul go o coś pytał.
- Książkę...? - powtórzył za nim, jakby koniecznie potrzebował usłyszenia tego słowa we własnych ustach. - Tak, była jakaś... książka - przyznał po chwili, wiedząc dobrze, jaką konkretną pozycję miał na myśli, ale nie mogąc sobie nagle przypomnieć jej tytułu. - O belgijskim geometrze, który... miał pojechać do Afryki i tam w Kongo wyznaczyć granice, i... to było w dziewiętnastym wieku, i tam były te wszystkie rzeczy... dużo nawiązań, bo to wszystko było takim ponownym opowiedzeniem Jądra ciemności... czytałeś Jądro ciemności? Ja wolę tę książkę jednak. Tę, znaczy... o której mówię właśnie - ciężko określić czy realnie zdawał sobie sprawę z tego jak nieskładne były wypowiadane przez niego właśnie zdania. - I on zakochał się w takim chińskim zabój... nie, kacie, on był katem i się zajmował tą sztuką... lingchi, tak się nazywała. I oni mieli taką piękną miłość, Saul... taką brutalną, ale piękną. I ten Pierre chciał, żeby ten drugi go okaleczył, i chciał umrzeć tak rozcięty przez niego w sercu dżungli, i... tam było o kolonializmie trochę i to było trochę smutne też... ale piękne, bo większość smutnych rzeczy jest też na swój sposób piękna - rozprawiał, plotąc wszystko, co tylko ślina przynosiła mu na język. Prawdą było, że mógł o tej książce opowiadać godzinami. Saul wybrał dobre pytanie.

Oliver Monroe Saul Monroe
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.
trigger warning
post zawiera opis badania z uwzględnieniem obrażeń w związku z przemocą seksualną

Raczej nikt nie będzie miał Oliverowi za złe, że nie słuchał przesadnie tego o czym rozmawiali mężczyźni - cieszył się w każdym razie, że Saulowi udało się zająć myśli chłopaka na tyle, że ten wydawał się odpłynąć, opowiadając o ostatnio przeczytanej książce. To ułatwiało obdukcję, bo właściwie to tym było badanie, które Ollie miał zamiar wykonać i choć faktycznie nie czuł się do tego wykwalifikowany tak, jak zapewne lekarz ginekolog - był onkologiem, na miłość boską, miał leczyć raka a nie sprawdzać czy ktoś został zgwałcony i jak bardzo - to jednak starał się dostrzec swoim lekarskim okiem jak najwięcej, nawet bez dotykania na samym początku. Domyślał się, że zarówno Klaus jak i Saul zdawali sobie sprawę z tego, że będzie musiał do dotknąć, ale odkładał to w czasie jak tylko mógł.

Być może to jakaś nić porozumienia pomiędzy braćmi, może czytanie sobie w myślach, ale Ollie stwierdził, że lepiej będzie, jeśli nie będzie informował Klausa o tym, co zamierzał robić. Niech ten sobie rozmawia z Saulem, niech opowiada o książkach... i dobrze, może w międzyczasie zacznie działać zarówno morfina jak i zastrzyk, a to sprawi, że samo badanie będzie bardziej do zniesienia. Pochylił się nad Klausem, najpierw uważnie przyglądając się siniakom, a później ostrożnie dotknął jego żeber z obu stron; widział, że były mocno uszkodzone i chciał sprawdzić, czy przypadkiem nie są połamane. Nie dotykał jednak mocniej, niż to konieczne, choć samo sprawdzanie nie było zapewne najprzyjemniejszym doświadczeniem dla Klausa; musiał jednak to jakoś znieść.

Po żebrach przyszedł czas na inne obrażenia, więc Ollie przysiadł na brzegu łóżka ostrożnie i obejrzał wszelkie otarcia i rany znajdujące się poniżej pasa Wernera. Chciał być pewien, że ten nie potrzebuje pinie wizyty u specjalisty, bo on sam niewiele tutaj zdziała, jeśli doszło np. do konkretnych uszkodzeń gdzieś we wrażliwych miejscach. Tutaj również, podobnie jak przy żebrach, starał się nie dotykać go zbyt mocno - a nawet starał się nie dotykać go w ogóle, chociaż w pewnym momencie musiał delikatnie rozchylić jego pośladki, żeby się upewnić co do wielkości otarć i uszkodzeń.

Całe badanie oczywiście wykonywał w rękawiczkach, bo inaczej byłoby to trochę nie w porządku, ale naprawdę ograniczał do minimum kontakt z ciałem chłopaka. Nie chciał mu dokładać dotyku więcej, niż to konieczne. Czy potrafił postępować z osobami, które doświadczyły gwałtu? Nie, zdecydowanie nie czuł się tutaj kompetentny, ale mimo wszystko starał się jedynie sprawdzić jak bardzo jest źle, a nie traumatyzować go bardziej. Dotykał go już wcześniej, jasne, ale w zupełnie innej sytuacji i innych okolicznościach, więc teraz czuł się z tym... dziwnie. I stanowczo musiał się napić.

ps. faktycznie obrażenia zostawiam tobie, decyduj, nie chce ci nic narzucać

klaus amadeus werner
Saul Monroe

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Zauważył, że morfina chyba zaczynała działać, bo Klaus zachowywał się teraz bardziej jak naćpany, niż przerażony i straumatyzowany. Zdawało się też, że obrażenia nie sprawiają mu już takiego bólu, jak przed chwilą - to dobrze. Słuchał więc opowiadania o książce, jednocześnie starając się zbyt często nie zerkać na to, co robił Oliver: nie chciał zwracać uwagi chłopaka na badanie, chociaż sam czuł na swoim ciele każdy dotyk brata w miejscach, gdzie ten dotykał Klausa. Dokładnie potrafił się wczuć w tę sytuację, chociaż wcale tego nie chciał - ale jego mózg i tak wiedział swoje i wrzucał go w to wszystko, przypominał mu to, co sam przeżył i dawał do zrozumienia, jak bardzo bolesny psychicznie był teraz każdy dotyk, zwłaszcza poniżej pasa. Saul próbował o tym nie myśleć, ale nie dawał rady, przez co skóra mu cierpła na głowie i karku, dostał też gęsiej skórki. Miał jednak nadzieję, że żaden z nich tego nie dostrzega. Patrzył w oczy Klausa, uśmiechając się i mając nadzieję, że nie widać na jego twarzy tych wszystkich emocji. Niestety - było widać. Nieświadomie też zacisnął mocniej palce na jego dłoni.
- Czytałem Jądro ciemności - przytaknął - ale bardzo dawno i niewiele z tego pamiętam. Wiem, że Czas Apokalipsy jest tak naprawdę opowiedzeniem tej historii na gruncie wojny w Wietnamie. Ale ten film jest dla mnie nieco przydługi, a samo Jądro mi średnio podeszło.
Pogładził znów kciukiem wierzch jego dłoni, gdy chłopak wspomniał, że większość smutnych rzeczy jest piękna. Rzeczywiście, zgadzał się z tym - zwłaszcza kiedy chodzi o miłość. Nie przyznałby się do tego w innych okolicznościach, ale lubił romantyczne historie, kiedy te były dobrze opowiedziane.
- Co to jest lingchi? - zapytał.
Zauważył, że serce bije mu bardzo mocno, wręcz boleśnie. Cholernie się stresował tym badaniem i miał nadzieję, że przynajmniej Klaus to jakoś znosi dzięki lekom od młodszego Monroe'a.

Oliver Monroe
klaus amadeus werner
echo wielkiego dziedzictwa — w szemranych klubach i ciemnych uliczkach
21 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
nie mógł w to uwierzyć, tyle smutku. tyle melancholii, że aż mdli.
trigger warning
opis chińskiej kary śmierci XD
Stało się tak, jakby spełniło się jego marzenie. Odciął się od ciała.
Nie całkowicie, nie kompletnie, ale na tyle, żeby mógł udawać, że faktycznie był teraz tylko duchem; tylko umysłem, z którego myśli spływają do ust, działających jak maszyna. Wszystko, co słyszał, było odrobinę przytłumione, wszystko, co widział - ale widział głównie Saula, swojego pięknego Saula - rozmazywało się nieco, a każdy dotyk był przez niego jednocześnie odczuwany i jakby przytłumiony. Nie bolało. Zdecydowanie nie bolało. Jak ręką odjął - poczuł, że gdyby tylko nie był tak strasznie zmęczony, mógłby skakać. Ale nie miał ochoty skakać, bo do skakania trzeba było mieć jeszcze dobry humor, a jego humor nie był chyba dobry. Był dziwny, też jakby rozmyty. Jakby wiedział i pamiętał, że powinien czuć się paskudnie i ta świadomość przykotwiczała go do marazmu. Ale miał Saula, a Saul był doskonały w każdym calu - teraz miał nieco rozczochrane brwi i nieułożone włosy, ale pomimo tego był wspaniały. Klaus może i by mu zazdrościł, ale teraz czuł się niezdolny do odczuwania podobnych rzeczy; teraz mógł tylko się zachwycać.
Na moment zgubił wątek, bo w momencie, w którym Saul się odezwał, poczuł dotyk na swoich żebrach i to było osobliwe. To był dziwny dotyk, gumowy dotyk, chyba mu się nie podobał, ale nie był pewien. Nie zauważył nawet, że kilka łez spłynęło mu znowu po policzkach - to musiało stać się machinalnie, jakoś poza jego świadomością, bo ledwie Monroe skończył mówić, a on już wyrywał się znowu do zabrania głosu, zupełnie jakby wcale w międzyczasie nie płakał; zupełnie, jakby ten dotyk wcale nie istniał. To była wygodniejsza myśl.
- To takie... miłe, jak kultura się tak... krzyżuje ze sobą i przenika, i jedne rzeczy powstają na bazie innych albo przerabiają je, albo... - urwał, bo poczuł znowu jak ten niechciany dotyk prześlizguje się po jego ciele i spływa niżej. Powstrzymywał się z trudem, żeby tam nie patrzeć, ale znowu kilka łez spłynęło po jego policzkach. - I ja myślę, ż-że to jest bardzo miłe, tak, bo możemy się od siebie uczyć i czerpać wiedzę, i to jest wspaniałe bardzo - mówił, bo kiedy mówił, mógł nie skupiać się tak strasznie na tym dotyku; mógł znowu i jeszcze mocniej odcinać się od ciała, mógł patrzeć tylko Saulowi w oczy i tonąć w ich kolorze, i dopiero po chwili zorientował się, że Monroe wygląda, jakby był zmartwiony. - A czemu ty jesteś smutny, Saul? - spytał, bo teraz nie miał zupełnie żadnego filtra, który blokowałby te wszystkie słowa cisnące się na usta. - Wszystko jest w porządku przecież. Lubię tak z tobą być - dodał i uśmiechnął się przez te łzy, o których obecności musiał właśnie się zorientować, bo zzezował spojrzeniem na własne policzki, zupełnie jakby starał się zbadać, co mokrego się na nich znajdowało. To na moment pochłonęło całkowicie jego uwagę i pomyślał zaraz, że miał nadzieję, że Saul nie będzie przez to bardziej smutny.
Przypomniał sobie nagle, że oprócz tego dziwnego dotyku, który gnieździł się poniżej jego pasa, był jeszcze dotyk Monroe’a i on nie był wcale dziwny, tylko miły - kiedy tak jeździł po wierzchu jego dłoni, więc Klaus postanowił, że też spróbuje tak przesunąć palce, bo może Saulowi wtedy także zrobi się miło i nie będzie mu już aż tak smutno. Zadane przez mężczyznę pytanie dotarło do jego uszu z opóźnieniem, bo wzrok także skupił na tych ich dłoniach i dopiero kiedy znowu poczuł ukłucie tamtego inwazyjnego dotyku na dole, przypomniał sobie o tym, że miał mówić.
- T-to jest w ogóle ciekawe, bo tak naprawdę, to to jest coś innego trochę niż w tej książce, bo tak naprawdę to to była taka kara... taki sposób egzekucji w Chinach i to się nazywa też karą tysiąca cięć, i ona w założeniu była taka... no, dla złych ludzi bardzo i to się robiło tak, że się odcinało części ciała po kolei, i wcześniej im jeszcze dawali... tym, co ich zabijali, dawali takie coś do picia, przez co mocniej czuli ból, no a w tej książce, to zupełnie inaczej, wiesz? - musiał przerwać na moment, żeby przełknąć ślinę, która nagromadziła mu się w usta, znowu lekko się wzdrygnąć, znowu uronić kilka łez, ale zaraz kontynuował, jak gdyby nigdy nic. - B-bo to było tak, że ta książka to jest taki realizm magiczny i w niej to nie była kara dla tych złych, tylko tak ją opisywali, że to taka dla szlachetnych metoda na uśmiercenie się i głównie do samobójstwa, i że zanim się cięło, to się robiło taki tatuaż, który czerpał z akupunktury, i w tym wszystkim chodziło o to, że jak kat nacinał po tych liniach, to ta osoba nie czuła prawie wcale bólu, a wręcz podniecenie, i że ta skóra się tak rozpłatywała jak pąk róży, że pięknie, wiesz, i że jak kat był wprawiony, to potrafił tak zrobić, że zostawiał w środku tylko serce, i jedno płuco, i człowiek dalej żył, bo tam podawali wtedy nie takie coś, żeby bolało mocniej, tylko, żeby mniej. I ja tak myślę, że jakby to tak było naprawdę w tym naszym świecie, to bym chciał tak umrzeć, bo to by było piękne - zakończył już z lekką chrypką.
Nie wiedział, że w międzyczasie Ollie skończył badanie. Nie wiedział, że za chwilę miał się dowiedzieć, że w istocie nie był połamany, tylko dotkliwie poobijany, że to, co bolało go na dole, to głównie powierzchowne otarcia, że nie krwawiło tak mocno, tylko uparcie, że powinno zagoić się w przeciągu kilku dni, że siniakom potrzeba trochę więcej czasu, że w gruncie rzeczy gorzej to wszystko wyglądało, niż było w rzeczywistości. I może dobrze, że w tym stanie te informacje nawet solidnie by do niego nie dotarło, bo zmartwiłby się na pewno, że Saul zadzwonił po Olivera przez takie pierdoły zupełnie niepotrzebnie, a tak? Tak spędzał kolejne sekundy w szumie kongijskiej dżungli, między egzotycznymi drzewami, pozwalając wężom całować się w usta i nie odczuwając przy tym ani grama strachu.

Saul Monroe Oliver Monroe
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Oliver po skończonym badaniu jakby nigdy nic zdjął rękawiczki i posłał Saulowi spojrzenie, które jednoznacznie sugerowało, że już jest po wszystkim. Nie widział potrzeby odzywać się do Klausa w tym momencie, bo miał wrażenie, że ten i tak jest w swoim świecie, a poza tym chyba lepiej znosił towarzystwo Saula niż jego, więc... niech to on mu wszystko przekaże, tak, to był dobry pomysł.

- Mogę cię na słówko? - zapytał dość cicho patrząc na Saula, po czym poruszył głową w kierunku kuchni starszego, samemu ruszając w tamtym kierunku chwilę później. Zdjął rękawiczki, wyrzucił je do kosza na śmieci i sięgnął do lodówki w poszukiwaniu piwa. Wyjął butelkę, otworzył sobie leżącym na lodówce otwieraczem i napił się, wlepiając bezmyślne spojrzenie w podłogę kuchenną swojego brata. Ta chwila milczenia dobrze mu zrobiła, bo aktualnie słyszał jedynie głos Klausa odbijający się echem od wnętrza jego głowy, co nie było ani pożądane w tym momencie, ani przyjemne. Może to dlatego, że zwykle jednak dość mało rozmawiali, a może po prostu dlatego, że był bardziej przejęty całą sytuacją niż to po sobie pokazywał. Był w chuj przejęty, bo znał Klausa i go lubił, a teraz nagle się okazało, że nie dość, że został zgwałcony, to jeszcze prawdopodobnie spotykał się z jego bratem. Za dużo informacji jak na jedną noc, naprawdę.

Oderwał wzrok od podłogi dopiero słysząc kroki Saula i podniósł na niego oczy, w tym momencie przykryte dziwną mgłą. Nie chciał płakać, ale cholernie źle się czuł w tym momencie i cała sytuacja ani trochę nie sprawiała, że mógł się poczuć lepiej w najbliższym czasie.

- Nic takiego mu nie jest, nie trzeba interwencji... ginekologa czy coś. Nie trzeba go też zszywać. - powiedział od razu, dość cicho, żeby na pewno słyszał go tylko Saul. Jasne, byli w kuchni, ale a nuż okazałoby się, że Klaus ma na tyle dobry słuch...? Co prawda w tym stanie raczej go o to nie podejrzewał, ale i tak wolał zachować jakieś tam zasady ostrożności. - Przepiszę mu jakąś maść, przypilnuj, żeby smarował się tam na dole, to szybciej się zagoi. Żebra nie są złamane na szczęście, więc tu proponuję okłady i przepiszę mu trochę mocniejsze leki przeciwbólowe, które powinny pomóc w najbliższych dniach. - zagryzł dolną wargę, nie bardzo wiedząc co jeszcze powiedzieć, chociaż miał poczucie, że powinien powiedzieć sporo. No ale trudno, Saulowi musi wystarczyć to, co dostał teraz.


Saul Monroe
klaus amadeus werner

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Serce go bolało na widok tych łez na twarzy Klausa, ale starał się nie zwracać na nie jego uwagi - miał wrażenie, że chłopak sam nie zdaje sobie z nich sprawy. Tak naprawdę do Saula docierała mniej więcej połowa, może dwie trzecie z tego, co chłopak mówił - zawsze słuchał go uważnie i chłonął każde jego słowo, ale w tej sytuacji nie mógł się skupić: za bardzo myślał o tym, co się wydarzyło, w jakim Klaus jest stanie i co teraz przeżywa przy tym badaniu. I nie mógł się tych myśli pozbyć, chociaż bardzo chciał po prostu słuchać i zagłębić się razem z chłopakiem w świat jego książki.
- Nic, Klaus - uśmiechnął się do niego smutno w odpowiedzi na pytanie, dlaczego jest smutny - Nic się nie dzieje, nie jestem smutny.
Był cholernie wdzięczny Oliverowi za tę morfinę, bo zdaje się, że mocno otępiła Wernera, dzięki czemu teraz przynajmniej nie zwracał większej uwagi na to, co się z nim dzieje. Może nawet po badaniu uda mu się zasnąć...? To by było dla niego błogosławieństwo, o ile nie będzie miał koszmarów.
- Nie chciałbym, żebyś jakkolwiek umierał - powiedział cicho, ale z przekonaniem - żadna śmierć nie jest piękna. Żadna, Klaus.
Zapragnął go przytulić i ucałować, ale pozostał na miejscu. Spojrzał ponad jego ramieniem na Olivera, który chyba właśnie skończył i odpowiedział skinieniem głowy na jego prośbę o przejście do kuchni.
- Pomogę ci się ubrać - poinformował Klausa, podnosząc się. Kiedy już uporali się obaj z ubieraniem, Saul ułożył chłopaka na mniej obitym boku i przykrył kołdrą. Przesunął dłonią po jego włosach i uśmiechnął się czule - Pójdę na chwilę porozmawiać z Oliverem, dobrze? Spróbuj zasnąć, a ja zaraz wrócę.
Powstrzymał się od złożenia pocałunku na jego czole, chociaż miał na to wielką ochotę - ale uznał, że nie będzie przesadzał z dotykaniem chłopaka w takim momencie.

Kiedy wszedł do kuchni, wyglądał już zupełnie inaczej - wszystkie emocje, które do tej pory w sobie tłumił, starając się być silnym dla Wernera, teraz w nim wybuchły. Zatoczył się lekko, zamykając za sobą cicho drzwi, a ręce zaczęły mu się trząść. Oparł się o blat, łapiąc głębokie, drżące oddechy i próbując się opanować, chociaż miał wrażenie, że jest teraz coraz gorzej. Zrobiło mu się niedobrze, ale miał nadzieję, że przynajmniej nie zacznie tu wymiotować. Wiadomość, że fizycznie nic się właściwie Klausowi nie stało, była taką ulgą, że nogi się pod nim ugięły i Saul zsunął się po szafce na podłogę. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów, z trudem wyjął jednego i podał ją bratu: jego ręka latała tak, że ciężko byłoby tę paczkę chwycić. Jakimś cudem jednak zapalił swojego papierosa i zaciągnął się głęboko, przymykając oczy i zatrzymując dym w płucach na długo, żeby go otępił.
- Dziękuję, Ollie - wydusił z siebie wreszcie słabym głosem - Naprawdę. Ja... nie wiem, jak ci właściwie podziękować.
Oparł czoło na dłoni, a łokieć na podciągniętym pod brodę kolanie.
- Ja pierdolę... wiedziałem, że on... ale nie wiedziałem, że spotyka się z takimi typami. Chociaż mogłem się tego spodziewać, bo przygodny seks nigdy nie jest bezpieczny, ale kurwa... Dobrze, że do mnie przyszedł. I dobrze, że ty mogłeś przyjechać. Przepraszam, że cię obudziłem...

klaus amadeus werner
Oliver Monroe
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Wcale nie dziwiła go reakcja Saula i to, że pozwolił emocjom wyjść na jaw dopiero w momencie, gdy ten pojawił się w kuchni. Nic dziwnego, że nie chciał jeszcze bardziej niepokoić Klausa - Ollie widział, że jego brat robił wszystko, żeby tylko Klausowi w jakiś sposób ulżyć. Musiało mu na chłopaku naprawdę zależeć. Nie oceniał tego, bo w sumie nie jemu oceniać związki i relacje jego rodzeństwa, a poza tym Saul był przecież dorosły i miał prawo decydować o tym z kim się spotykał. A to, że Ollie znał Klausa osobiście i to głównie z jego... seksualnych poczynań, powiedzmy, to zupełnie inna kwestia.

- Dzięki - sięgnął po paczkę papierosów i wyjął sobie jednego, odpalając zapalniczką i zaciągając się dość mocno. Papieros i piwo, tak, zdecydowanie tego teraz potrzebował.

- Nie masz za co dziękować - wzruszył lekko ramionami i usiadł obok brata na podłodze, opierając się plecami o szafkę kuchenną. Przytulił się lekko ramieniem do ramienia mężczyzny, w ten sposób chcąc go chyba wesprzeć i przekazać, że przecież jest jego bratem i zawsze tu będzie, gdy tylko Saul tego będzie potrzebował. Nie wypowiedział tego na głos, ale raczej przekaz był dość jasny, a Saul powinien to doskonale wiedzieć, nawet jeśli Ollie nieczęsto podobne słowa wypowiadał na głos (chociaż mu się zdarzało, zwłaszcza po alkoholu).

- No przygodny seks nigdy nie jest bezpieczny, obaj dobrze o tym wiemy, ale nikomu nie życzę podobnych przejść - westchnął cicho i upił parę łyków piwa z butelki, po czym znów zaciągnął się papierosem. - Nie przepraszaj, nieważne, później sobie odeśpię. Dobrze, że po mnie zadzwoniłeś, bo niby nic mu nie jest - w sensie no, nie ma żadnych złamań ani poważniejszych uszkodzeń, ale tego mogę być pewien dopiero po badaniu, więc... dobrze, że obejrzał go lekarz. I miło mi, że na tyle ufasz moim umiejętnościom, że po mnie zadzwoniłeś. - uśmiechnął się słabo pod nosem. - A właściwie... ty i Klaus... jesteście parą czy coś? - odchrząknął krótko, uciekając wzrokiem gdzieś w bok i mimowolnie powracając wspomnieniem do swojego ostatniego spotkania z Niemcem w klubowej toalecie jakiś czas temu.

Saul Monroe
klaus amadeus werner

właściciel sklepu jubilerskiego — Ruby Drops
37 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Niedojrzały emocjonalnie narwaniec, który chce cię ustatkować, ale jeszcze niedawno dealował, ćpał, był panem do towarzystwa, paserem i złodziejem. Born and raised in Lorne Bay. Trzeci syn wielodzietnej patologicznej rodziny, zapewne znanej w mieście z tej patologii.
Zaciągnął się znowu, z trudem trafiając do ust trzęsącą się dłonią. Potrzebował jakiegoś uspokojenia, czegokolwiek, cholera. Był teraz cały spięty, było mu niedobrze ze zdenerwowania i nie mógł się uspokoić. Oddychał powoli i głęboko, ale to nic nie dawało.
Gdy usłyszał, że Oliver nikomu nie życzył, podobnych przejść, zrobiło mu się na chwilę jeszcze gorzej - on takie miał, nigdy z tym nie poszedł do lekarza, najwyżej kiedy nie mógł się ruszać. Ale wtedy kłamał, że się przewrócił albo z kimś bił - nigdy nie wyjawił prawdziwego powodu swoich obrażeń. Możliwe, że Oliver nawet wiedział o tym, że raz czy dwa Saul był w szpitalu po opatrunki na obitym ciele - prawdopodobnie koledzy mu przekazywali, że jego brat znów się wdał w jakąś bójkę. Możliwe, że ktoś wspomniał, że Saul jest w szoku albo że wyraźnie boi się dotyku: w takich chwilach bał się cholernie i czasem myślał, że jego głowa wręcz wybuchnie, kiedy lekarze go badali i opatrywali.
Nic jednak na to nie odpowiedział, wbijając tylko wzrok w podłogę. Pociągnął nerwowo nosem i ponownie zaciągnął się głęboko papierosem, wypalając go za trzema machami do połowy. Sięgnął do góry po jakąś szklankę, ale nie wymacał jej na blacie, więc otworzył dolną szafkę i wyciągnął z niej garnek, do którego strząsnął popiół.
- Myślę, że jesteś dobrym lekarzem - powiedział cicho - wiem, że to nie twoja specjalizacja, ale... naprawdę dziękuję.
Podrapał się po głowie i znów zaciągnął. Zauważył, że papieros mu się kończy, więc zamierzał zaraz zapalić następnego.
Zastanowił się nad kolejnym pytaniem brata, opierając dłoń z petem o kolano i obserwując, jak się trzęsie.
- Nie wiem, kim jesteśmy - odpowiedział w końcu nie patrząc na niego - chciałbym wierzyć, że to mój chłopak, ale nie wiem. Kiedy ostatnio próbowałem go o to zapytać, to mnie zbył... a jednak to do mnie dzisiaj przyszedł.
Domyślał się, że Ollie uprawiał seks z Klausem - być może nie raz - ale nie wiedział, czy chce o to pytać. Chociaż może powinien...?
- A... ciebie jakie z nim łączą relacje? To był tylko seks, czy coś więcej?
Powiedz, że tylko seks. Proszę... Serce znów podjechało mu do gardła, kiedy pomyślał, że mógłby usłyszeć inną odpowiedź - oby nie.

Oliver Monroe
klaus amadeus werner
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Tak, Ollie wiedział, że Saul czasem bywał w szpitalu - takie rzeczy jednak się rozchodziły w lekarskim środowisku, zwłaszcza gdy ktoś wyczaił, że dzielą nazwisko; Ollie nieczęsto opowiadał o swoim rodzeństwie znajomym ze szpitala, bo i nie miał powodu za bardzo, ale nazwisko Monroe było dość znane w okolicy, chociaż niekoniecznie dobrze się kojarzyło. Nie pytał go o to nigdy, bo wiedział, że gdyby Saul miał ochotę mu o czymś opowiedzieć, to po prostu by to zrobił i tyle; Oliver nie był typem człowieka, który wyciągał z innych informacje na ich temat, bo nie było mu to do szczęścia potrzebne. Jasne, interesował się bratem i jego życiem, ale nie pytałby go o takie rzeczy, szanując po prostu jego prawo do prywatności.

- Mam nadzieję, że mimo wszystko jestem - wzruszył lekko ramionami, mimowolnie zastanawiając się przez chwilę nad tym czy często picie alkoholu i imprezowanie jest dla niego słuszną drogą; ostatecznie jako lekarz powinien być gotowy do pracy w każdej chwili, a nie zawsze był, zwłaszcza jeśli wzywali go nagle. Niemniej nie odmawiał przyjścia do szpitala na nagłe wezwanie, chyba że faktycznie był pijany i wiedział, że nie poradzi sobie z czymkolwiek związanym z robotą; wtedy wygrywała u niego szczerość. Ostatecznie miał prawo do wolnego i w momentach, kiedy nie miał zmiany, to mógł robić ze swoim życiem co chciał. Czasem tylko się zastanawiał czy to aby na pewno dobrze, no ale...

Uniósł lekko brwi, gdy Saul powiedział, że nie wie kim dla siebie są. Wysłuchał go w spokoju, w międzyczasie strzepując popiół z papierosa i zaciągając się nim ponownie, wypił też kilka kolejnych łyków piwa z butelki. Saul nie skomentował, że poczęstował się bez pytania jego piwem, więc chyba nie miał nic przeciwko. Ollie nie miał w zwyczaju pytać Saula o takie rzeczy, zwykle czuł się u niego jak u siebie; zresztą, to dlatego do niego przychodził gdy miał jakieś problemy albo gdy po prostu chciał posiedzieć i pomilczeć przy jakimś filmie. Ufał mu, po prostu.

Uśmiechnął się lekko pod nosem i pokręcił głową, gdy brat zapytał co łączyło go z Klausem. Cóż, nie spodziewał się, że Saul tak szybko wydedukuje, że ze sobą sypiali, ale może to było po prostu oczywiste? Może Klaus nie miewał znajomych, z którymi nie sypiał? Nie jemu oceniać, on też nie był grzeczny i ułożony.

- Seks. Czasem rozmawialiśmy, ale powiedziałbym raczej, że jest moim... znajomym, chyba. Jeśli pytasz o to, czy coś do niego czuję, to nie, spokojnie. - puścił bratu oczko i trącił go lekko w ramię, ponownie zaciągając się fajkiem. - Ja się nie bawię w związki, a jeśli bym się bawił, to... - zawahał się chwilę nad tym czy na pewno powinien to mówić, ale w końcu zrezygnował i pokręcił głową. - W każdym razie: seks, nic więcej.

Saul Monroe
klaus amadeus werner

ODPOWIEDZ