kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Dokładnie tak uważała… a wolała trzymać się od kłopotów z daleka. Bo i po co? Na co? Bez sensu. Ale jednocześnie rozumiała, gdy ktoś inny mógł tego chcieć. Sława była… kusząca. Po prostu! Dlatego tak – rozumiała, że nawet jej mąż mógł tego chcieć. Nawet jeśli nie chodziło mu o samą sławę w głównym tego słowa znaczeniu. Rozumiała, co miał na myśli. Nie była pewna tylko, czy można mieć jedno, nie mają drugiego. Można być świetnym chirurgiem, najlepszym, ale jeśli nie pokażesz tego światu, jeśli się odpowiednio nie sprzedasz i nie zaprezentujesz… nie znajdą cię ci pacjenci z drugiej części kraju.
- Jesteś – wtrąciła swobodnie, wzruszając lekko ramionami, bo dla niej to była najbardziej oczywista rzecz na świecie i nic więcej robić nie musiał, a już na pewno nie musiał tego nikomu udowadniać, co zawzięcie próbował robić. Czym doprowadzał ją do szału, bo często w tym wszystkim zapominał o sobie i przekraczał granice, ale no cóz… znał jej zdanie na ten temat.
- To głupie… nie jest filozofią załatać dziurę, którą widać. – mogła być niesprawiedliwa względem chirurgów urazowych, ale no… trudno! – Dużo trudniej jest pracować z dzieckiem, które bardzo często nie jest w stanie powiedzieć, co mu jest. – dlatego uważała, że chirurgia dziecięca była dużo bardziej wyrafinowana niż urazowa. Nawet jeśli mniej spektakularna, bo właśnie… nie zakładała krwawej fontanny, urwanych kończyn i wybuchów – Chciałbyś być sławny, bez bycia sławnym… – podsumowała go, uśmiechając się pod nosem – Obawiam się, że to nie jest wykonalne. Można mieć ciastko albo zjeść ciastko. Jeśli się nie sprzedasz, nikt nie będzie o tobie wiedział… szczególnie w takim miejscu jak Cairns. – niestety tak to właśnie działało. Kochała ich Australię, ale był to cholerny koniec świata… i gdy to sobie uświadomiła coś jeszcze do niej dotarło – Pytałeś mnie nie raz i nie dwa, czy nie chciałabym się przenieść. Zamieszkać w takim miejscu jak to, pracować w takim szpitalu jak ten. A może… może ty chcesz? Tylko po prostu nie chcesz tego powiedzieć na głos? Przyznać się nawet przed samym sobą? Jeśli uważasz, że w Cairns nie możesz być tak świetny jak chcesz być… możemy się przenieść. Pójdę za tobą wszędzie, Bear. – nawet jeśli sama nie marzyła o byciu najlepszą. On mógł być dzikusem z Północy, ale jednocześnie był ambitny. I może zycie w mieście było właśnie dla niego?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się i cicho powtórzył po Elise… - Chciałbym być sławny bez bycia sławnym. Lepiej bym tego nie ujął. – bo tym właśnie to jego chcenie i niechcenie fejmu było. Chciał być uznanym chirurgiem, ale nie chciał całego tego zamieszania, które było z tym ściśle i ciasno połączone. Chciał mieć respekt, ale bez presji popularności. Nie spodziewał się jednak tego co w tej chwili pojawiło się w myśli jego żony. Kiedy zaczęła mówić, szybko cofnął wzrok z korytarza pełnego ludzi do jej ładnej buzi. Do oczu szczególnie, bo to o czym teraz rozmawiali… To mogło być nic, ale mogło być też wszystko. Ich nic albo ich wszystko. Pionowa zmarszczka między brwiami Trevisano – pojawiła się tam nieproszona, samoistnie i instynktownie, a wyrażała raczej silne skupienie niż jakiekolwiek niezadowolenie. Rozumiał dlaczego Debenham mogła dojść do tego rodzaju wniosków. Rozumiał dlaczego i czym sobie na to zapracował. Jego odpowiedź, jednak, na postawione, iście szekspirowskie pytanie – żyć w Cairns albo nie żyć w Cairns – mogła być tylko jedna… - To nie chodzi o Cairns. Nie chodzi o żaden szpital na świecie. Tak naprawdę to… Tak naprawdę nie chodzi nawet o uznanie wśród innych chirurgów. – odezwał się po nie za długiej, nie za krótkiej, ale takiej zupełnie w sam raz, chwili milczenia i utrzymywania kontaktu wzrokowego z Elise. – Chcesz szczerości… Tego, żebym był szczery z samym sobą i… Szlag… – potrząsnął krótko głową. Nie lubił tego. Nie lubił wiedzieć w głębi ducha, że trochę sam siebie okłamuje. Bo to przecież naprawdę nie chodziło o cały ten lekarski-chirurgiczny świat. Nie chodziło o pacjentów, nie chodziło o sławę, popularność, uznanie… Nie chodziło o uznanie innych. To było kluczem – uznanie innych. – Ty. Ty jesteś moim wyznacznikiem sukcesu i porażki. Tego czy czuję się wyjątkowy, doceniony, ambicjonalnie spełniony. To twojego uznania chcę. Ale nie takiego… Jak żona dla męża. Chcę, żebyś obiektywnie oceniła to jakim jestem chirurgiem, jakim jestem pediatrą i jeśli na to zasługuję – doceniła mnie. A jeśli na to nie zasługuję – powiedziała co mam zmienić, co mam poprawić, naprawić, z czego zrezygnować… Bo może to wcale nie jest droga dla mnie. Może byłbym lepszym... Sam nie wiem, ginekologiem albo po prostu diagnostą, a nie chirurgiem pediatrą. Ty, Elise. Ty się dla mnie liczysz. Ty i to co ty o mnie myślisz. O mnie w każdym możliwym kontekście... Bo przecież jestem człowiekiem, mężem, kochankiem i chirurgiem. Masz takie pole do popisu, żeby myśleć o mnie dobre i złe rzeczy. Ogromne. - uśmiechnął się pod nosem, ale było w tym trochę cichego przepraszam. -Chcę być sławny bez bycia sławnym i tylko w oczach mojej żony. Chcę być więcej niż dobry. Chcę, żebyś była dumna wchodząc ze mną na blok i żebyś była obiektywnie pewna wzywając mnie na konsultację. – choć najczęściej to on wołał ją, ale to bez znaczenia w tej konkretnej chwili. - Niedoceniony przez trzydzieści lat życia teraz zrzucam tę odpowiedzialność na ciebie. Przepraszam, wiem, że to nic przyjemnego. - wyjął jedno łapsko z kieszeni swoich eleganckich garniturowych spodni i nerwowo potarł dłonią swój kark. Zdecydowanie nie czuł się komfortowo mówiąc o tym wszystkim. Szczególnie, że w chwili, w której ich spojrzenia, Elise i Logana spojrzenia ponownie się ze sobą spotkały i być może ciemnowłosa uchylała wargi, żeby coś mu odpowiedzieć, teatralny hol wypełnił charakterystyczny dla tego miejsca dźwięk dzwonka, nawołujący publiczność do zajmowania miejsc na sali ze sceną. – Chodźmy. – mruknął i skinął w kierunku wejścia, do którego reszta, najwyraźniej, publiczności posłusznie i spokojnie zmierzała. – Pamiętasz gdzie siedzimy? - zapytał jeszcze i sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki po bilety, z których zamierzał odczytać rzędy i numery ich miejsc podczas przedstawienia.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ściągnęła mocniej brwi przyglądając się mężowi i chyba nie do końca rozumiejąc, co chciał od niej usłyszeć. Bo czy przed chwilą nie powiedziała, że był zajebisty w tym, co robił? Czy przez dnia nie słuchał od obcych ludzi jak przez ostatnie tygodnie o nim nawijała dumna jak paw, że jej mąż jest chirurgiem dziecięcym i to najlepszym jakiego znała? Co jeszcze mogła powiedzieć? Co jeszcze mogła zrobić? Znów dźgnęło ją w bok to niefajne uczucie, że jej nie słuchał, że nie miało znaczenia to, co mówiła… że jeśli nie robiła tego w jeden konkretny sposób tak jak on chciał to usłyszeć to się nie liczyło. Nie było to miłe uczucie i była pewna, że Bear nie chciał tego w niej obudzić i na pewno nie to miał na myśli. Bała się jednak, że cokolwiek by teraz odpowiedziała… byłoby złe. Otworzyła usta, chciała się odezwać, bo nie chciała, żeby to między nimi wisiało, ale została uratowana przez dzwonek. Rozejrzała się po najbliżej okolicy i skinęła.
- Na balkonie – bo gdy kupowała bilety na dole wybór był już niewielki, a poza tym nie chciała siedzieć w tym największym tłumie. Balkon wydawał jej się bardziej kameralny, a oboje to przecież lubili. Raczej mało prawdopodobne, żeby mogli tam być sami, ale jakaś szansa zawsze jest. Złapała za dłoń Logana i ruszyli po schodach na górę, by po paru chwilach usiąść na odpowiednich miejscach z bardzo satysfakcjonującym widokiem na scenę. I nadal nie mogli rozmawiać. Przynajmniej do przerwy. Kiedy ta się zaczęła – Elise nawet nie drgnęła. Zagryzła wargę i było widać, że coś ją gryzie. Przez cały teatralny akt ją gryzło. Poczekała aż zostali sami i wtedy spojrzała na Logana.
- Nie wiem, co miałabym ci powiedzieć, żebyś czuł się wyjątkowy, doceniony i spełniony, Logan. Naprawdę nie wiem. Albo raczej nie wiem, co jeszcze miałabym ci powiedzieć. Jak miałabym spełnić twoją potrzebę bycia odpowiednio wychwalanym, bo naprawdę uważam, że jesteś najlepszy w tym, co robisz… i byłam pewna, że powtarzam ci to wystarczająco często. Jednak nie. A chciałabym… chciałabym, żeby tak było. Dlatego musisz powiedzieć, co chcesz ode mnie usłyszeć.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wiedział, czuł to w kościach, w każdej jednej tkance, że to co teraz powiedział… Że to w jakimś stopniu zepsuje im wieczór. Nie chciał tego, ale jednocześnie nie chciał też grać nieszczerą kartą. Dlatego przeprosił. Bo wiedział, jak trudne to było dla Elise, jak ogromnie i bezpardonowo ją tym obarczał i jak źle ona się z tym czuła. On także nie myślał o niczym innym przez całą pierwszą część spektaklu, w myślach rozkładając swoje słowa i uczucia na czynniki pierwsze. Sam też potrzebował zrozumieć dlaczego… Dlaczego tak cholernie tego potrzebował i dlaczego nie potrafił uwierzyć w słowa, które już padały. Spodziewał się, że pierwszy moment, w którym zostaną sami ze sobą będzie jednocześnie pierwszym, ale z pewnością nie ostatnim momentem, w którym nadejdzie konfrontacja jego słów i potrzeb z jej emocjami. Zawsze czuł się wtedy winny i to jak cholera, a niestety tych „wtedy” było między nimi… Dużo. Im dalej w las, tym – wbrew oczekiwaniom – więcej. I to w najmniej spodziewanych sytuacjach, jak chociażby teraz, przy ich fancy randce w teatrze… - Nie wiem. – odezwał się po chwili ciszy i chyba też braku oddechu. Spojrzał na siedzącą obok żonę i jego oczy mówiły jej całą resztę. Wszystko. – To jest mój problem, Elise. Nie twój. Próbuję zrzucić na ciebie odpowiedzialność za coś, co ja sam powinienem na sobie wymóc. – jakkolwiek absurdalnie mogłoby to zabrzmieć w kontekście tego o czym tak naprawdę rozmawiali. – To nie chodzi o to, że nie ufam tobie i twoim słowom, zapewnieniom, uczuciom. Nie. Ufam. Ufam, jak diabli i nie wiem co bym bez ciebie zrobił, jak bardzo zgorzkniałym marudą byłbym dzisiaj, gdybyś nie weszła z tymi ładnymi butami do mojego życia. – odruchowo łypnął na jej fancy kozaki. Uśmiechnął się kącikiem wargi i podniósł wzrok do kobiecych oczu. Zieleń jego tęczówek współgrała z zielenią marynarki, którą dzisiaj dla niego kupili. – To ja sam powinienem sobie powiedzieć, że moja żona ma mnie za świetnego chirurga i to tak naprawdę, nie dlatego, że jesteśmy małżeństwem, mamy wspólne konto, dom i genialny seks, którego nie chciałaby stracić przy ewentualnym rozwodzie. Ja sam… A oczekuję od ciebie, że będziesz mi to co chwila wbijała młotkiem do głowy. To nie jest okej. Mój wewnętrzny narcyz nie jest okej. Powinienem już dawno wyrwać go z korzeniami. – brutalnie, konkretnie i bez znieczulenia. Przełożył rękę do Elise, oparł ją na jej udzie, ale wnętrzem do góry – zapraszająco do tego, aby splotła z nim swoją dłoń, drobniejszą i delikatniejszą. Spojrzenie utkwił właśnie tam, gdzie ich ręce miały się teraz spotkać w drobnym, ale bardzo czułym i krzepiącym geście. – Jest we mnie ziejąca zgorzkniałością dziura i dużo w niej… Surowości dla mnie samego. Lubię słuchać pochwał, bo sam ich sobie nie daję. A powinienem. Chociaż ćwierć pochwały dziennie. – żeby nie zwariować i żeby Elise nie zwariowała ani razem z nim, ani – i to szczególnie – też przez niego. Uśmiechnął się nieco śmielej, kiedy podnosił wzrok do ładnych oczu pani doktor. – Daj mi jeszcze jedną szansę i jedną chwilę, co? Zanim tak do końca się we mnie odkochasz. Popracuję nad tym, obiecuję. – był pewny siebie… I niepewny siebie w tej samej sekundzie. Problem polegał na tym, że odpowiedzialnością za tę niepewność obarczał Elise, zamiast samego siebie. Na szczęście coraz silniej i wyraźniej zdawał sobie z tego sprawę.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie uważała wcale, żeby to był jego problem. Wręcz przeciwnie. To był bardzo, bardzo, bardzo ich problem. Jego tak samo jak i jej. Bo chciała, żeby taki się czuł – dowartościowany i spełniony, ale to czasami zwyczajnie ją przerastało. Starała się, cholernie się starała. Nie miała już takiego problemu z mówieniem o uczuciach, właściwie odnosiła wrażenie, że zdecydowanie częściej spontaniczne mówiła kocham cię niż je słyszała, ale na szczęście to czuła, więc nie była z tego powodu niedowartościowana. Mówiła mu miłe rzeczy i komplementy. A przynajmniej tak jej się wydawało! Ale może starała się za bardzo? Może to wszystko było za bardzo? Tylko kiedy będzie dość? Chciała wiedzieć kiedy będzie dla niego wystarczająco by czuł się tak, jak czuć się powinien. Bo całkowicie na to zasługiwał, a ona nie dawała rady sprostać temu zadaniu. Więc to oczywiste, że był to też jej problem.
Sięgnęła jego dłoni bez zawahania, bo nie chodziło tu o jakieś dąsanie się. Nie zamierzała też się nagle odkochać, więc nie było mowy o żadnych szansach. Nie stracił jej.
- Pracujesz nad tym… cały czas nad tym pracujesz i cholernie to doceniam. I w tym rzecz, Logan. – uśmiechnęła się pod nosem spoglądając na męża – Bo też nad tym pracuję, naprawdę się staram. I masz pełne prawo czuć się w naszym związku tak jak mówisz… doceniony i spełniony. Powinieneś się tak czuć. I chcę, żebyś się tak czuł. Ale po prostu nie wiem, co mogę sama jeszcze zrobić, żeby tak było. Więc musisz mi to powiedzieć. Musisz mi dać na to receptę, żebym się nauczyła, popracowała bardziej… – i żeby był usatysfakcjonowany tak jak powinien być usatysfakcjonowany. To, że nie był… uderzało w jej ego! To tak jakby ona powiedziała, że nie satysfakcjonował ją ich seks i to bardzo mocno uderzyłoby w jego ego, bo przecież dwoił się i troił, żeby ją zadowolić. Trochę jak ona!
Teraz jednak się przesunęła i sięgnęła męskiego policzka. Złożyła na nim krótki pocałunek i została blisko, opierając czoło o jego skroń.
- Po prostu powiedz, co mam zrobić, żebyś był szczęśliwy.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Poczuł ulgę, kiedy Elise się odezwała i spotkała własną dłoń z łapą męża. To, jak szalenie ta kobieta była wobec niego wyrozumiała niezmiennie go zaskakiwało. Nie widział przy tym w sobie i tym, jak się zachowywał ani odrobiny powodu, dla którego mógłby na tę niegasnącą wyrozumiałość zasługiwać. Teraz, tutaj, przy tej konkretnej i wcale niełatwej rozmowie miał tego kolejny bardzo dobry przykład. Przymknął oczy, czując na policzku słodki i ciepły oddech żony, a w nozdrzach nutę jej wyrafinowanych perfum. Odbierał jej bliskość bardzo intensywnie, reagując na nią wewnętrznym drżeniem i kilkoma zabawnymi dreszczami rozchodzącymi mu się w dół karku i grzbietu. - To zabrzmi banalnie, ale… Po prostu mnie kochaj i nie rezygnuj ze mnie, jak kolejny raz się potknę. - odpowiedział instynktownie ściszając głos, bo to co mówił było tylko dla uszu doktor Debenham. - Nie rób niczego więcej ani niczego mniej. Jesteś idealna, doskonała, taka jak teraz. Nie chcę, żebyś stawała na głowie przez moje dziurawe, jak szwajcarski ser, ego. - mówił szczerze. Tak szczerze, jak tylko potrafił. Był w tym piekielnie uczciwy, bo naprawdę naprawdę nie chciał od Elise niczego więcej niż to co dostawał już teraz. Uchylił powieki i obrócił pysk tak, żeby móc odnaleźć wzrokiem spojrzenie kobiecych oczu. - Jestem z tobą… Z tobą i przy tobie, przez ciebie i dzięki tobie nieprzyzwoicie bardzo szczęśliwy, Elise. Dajesz mi coś, czego nigdy nie miałem i chronisz mnie przede mną samym. To jest naprawdę tylko mój problem, kiedy ci na to nie pozwalam. - tak jak z tym całym uznaniem. Mówiła mu co myśli o jego pracy, on ufał jej słowom, a później dopuszczał do głosu tego pieprzonego szelmę siedzącego mu na lewym ramieniu i mamroczącego mu do ucha inkantacje zwątpienia. Nie chciał tak dłużej, ale wciąż - to był tylko jego problem. - Nie martw się tym. Wiem, że wyszłaś ze swojej strefy komfortu kompletnie, żeby ugłaskać moje ego. Wiem o tym dobrze i… Kocham cię, uwielbiam cię za to. To znaczy dla mnie wszystko. - ciągnął półszepcąco, a po ostatnim słowie podniósł sobie kobiecą dłoń do wargi i na jej wierzchu odbił ich ciepły, czuły ślad. - Ja naprawdę nie wiem jakim cudem ty jeszcze ciągle przy mnie trwasz i walczysz z tym, przed czym trochę cię ostrzegałem… - uśmiechnął się i przytulił policzek do dłoni pani doktor. Ostrzegał ją, że był cholernie trudnym przypadkiem. Że nie potrafił w związki czy w ogóle relacje poważniejsze niż jednonocna przygoda. Ostrzegał, ale jednocześnie bardzo chciał spróbować - z nią. Tylko z nią. - Miałaś taki moment, kiedy chciałaś powiedzieć „dość”? - zapytał, wpatrując się w kobiece tęczówki. Cokolwiek miał teraz usłyszeć - nie bał się tego. Wiedział dobrze, że niejednokrotnie spieprzył ich relację i naprawdę wcale się nie zdziwi jeśli Debenham miała taki czas i takie przemyślenia. Nie odbierał tego jako afront. Rozumiał. Rozumiał, jak diabli. - Wiesz, że kiedy mówię o tym, jak bardzo cię kocham to cały drżę? Wiesz o tym, prawda? To robi na mnie takie wrażenie. To, że mogę kochać tak bardzo i być kochanym tak bardzo i… Po prostu mnie pocałuj, bo już za dużo gadam. - sapnął rozbawiony, ale intensywny błysk w jego oczach był uczciwym dowodem na to, że naprawdę tak czuł, a wszystko to co teraz powiedział było jego szczerym wyznaniem. Prosto z silnie i dla niej bijącego serca.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To akurat miał jak w banku. Kochała go. Jak nigdy nikogo wcześniej. I wiedziała też, że nigdy nikogo później tak nie pokocha. Trevisano był pierwszym człowiekiem, który zrobił aż taki zamęt w jej życiu, postawił je na głowie i sprawił, że stało się… lepsze, po prostu lepsze. I oczywiście, że nie było łatwo. Oboje mieli trudne charaktery, oboje byli skomplikowani i przerażeni faktem budowania wspólnie życia. Ale było warto, tak bardzo warto. Ale to był główny powód dlaczego była wyrozumiała… wiedziała, że nie jest święta, że bardzo daleko jej do bycia idealną, więc Logan też nie miał z nią łatwego życia. Nie mogła być hipokrytką. Nie chciała być hipokrytką.
- To nie jest tylko twój problem, Bear. – zaprotestowała od razu, ściągając mocniej brwi – Wiesz dlaczego? Bo jesteśmy małżeństwem i nie ma już czegoś takiego jak twój problem albo mój problem… wszystkie problemy są nasze. – wszystkie problemy i sukcesy, wszystko ze sobą dzielili. Tylko tak to mogło wypalić, a przecież właśnie tego oboje chcieli. Żeby wypaliło – A wytrzymuję z tobą dokładnie z tego samego powodu dla którego ty wytrzymujesz ze mną. – stwierdziła, uśmiechając się pod nosem, żeby nie było tak ponuro. W końcu byli na randce! – No i dla seksu. – dodała już naprawdę w ramach żartu, bo chociaż był najlepszy to jednak nie upadła na głowę, żeby być z nim tylko dla niego. Trevisano miał do zaoferowania zdecydowanie więcej niż tylko seks.
Uśmiechnęła się. Dłoń oparła na jego policzku i przysunęła się, żeby go pocałować. Zgodnie z jego życzeniem, żeby przestał gadać – I nigdy nie chciałam powiedzieć dość – zapewniła, wcale się od niego nie odsuwając – Ale było parę takich momentów, gdy myślałam, że tak się to właśnie skończy. – musiał przyznać, że mieli parę takich kłótni, które nie wróżyły im za dobrze. Było parę takich momentów, gdy wszystko wisiało na włosku. Nawet tamten dzień, gdy jej się ”oświadczył” – to był jeden z takich momentów. Wóz albo przewóz, poszli na całość – Więc dobrze, że przetrwaliśmy i teraz możemy być tutaj. Ale zmarnowaliśmy przerwę… a liczyłam na kieliszek wina. – uśmiechnęła się pod nosem, ale tak, przerwa dobiegła końca, a uświadomił jej to kolejny dzwonek, który miał zasugerować ludziom powrót na ich miejsca.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wzmianka o wytrzymywaniu ze sobą dla seksu była słusznym zabiegiem w tej ich poważnej (i ważnej!) rozmowie o uczuciach. Logan nie krył rozbawienia, wpuszczając na pysk dyskretny, ale jednoznaczny uśmiech. Ten, wbrew być może kobiecym przewidywaniom, wcale jakoś mocno nie zbladł w konfrontacji z kolejnymi jej słowami. Nawet jeśli sama Elise nigdy nie chciała powiedzieć tego znamiennego, symbolicznego dość to samo to, że czuła, niepokój w związku z tym co mieli i czego nie mieli był dla Logana wymowny. Bo tak naprawdę to co to za różnica czy ktoś to zakończy czy zakończy się samo. Istotne było to, że w ogóle do tego doszło. Do końca. Dopiero kiedy Bear pomyślał o tym w taki sposób, a słowo koniec odbiło mu się echem w głowie, naturalnie spoważniał. Nie miał już, co prawda, szansy na pociągnięcie tego tematu teraz, od razu i za ciosem, bo przerwa w spektaklu faktycznie dobiegła końca, ale obiecał sobie, że jeszcze do tego wrócą. Nawet jeśli nie dzisiaj to kiedyś. Kiedyś do tego wrócą. Póki co, nie zważając na gromadzących się na sali ludzi, Trevisano wyciągnął pysk do żony i zatrzymując się ledwie centymetr od jej warg – wyszeptał: - Bardzo cię kocham, Elise Debenham. I jestem z tobą bardzo bardzo szczęśliwy. Nigdy w to nie wątp. – potrzebował to powiedzieć właśnie teraz, zanim na dobre wrócą do przedstawienia i romantyczno-zabawnej historii, która się w nim działa. Wargi Logana sięgnęły warg pani doktor, a pocałunek, który w ten sposób między nimi zainicjował był spokojny i cholernie czuły. Tak jakby tym właśnie pocałunkiem, tak miękkim i zmysłowym w swojej dokładności, chciał pokazać Elise, że był w swoich słowach i uczuciach szczery, prawdziwy, uczciwy i bardzo konsekwentny. Kochał ją, doceniał ją, szanował ją, jak nikogo innego na tym świecie. I nie potrzebował codziennego głaskania po głowie lub lukrowania łyżki dziegciu, kiedy coś spieprzył, żeby czuć to wszystko. Choćby nawet pokłócili się kiedyś okrutnie, tak okrutnie, że padłoby dość, jego kocham, doceniam, szanuję wobec tej kobiety nie zmieniłoby się ani trochę. Nie zelżałoby i na pewno nie zniknęłoby w nicości. Nawet nie chciał i nie próbował sobie tego wyobrażać.
Pozostałą część przedstawienia spędził trochę na obserwowaniu sceny, a trochę (znacznie znacznie więcej!) na zerkaniu na siedzącą przy nim żonę. Uśmiechał się widząc jej uśmiech wobec zabawnych tekstów wypowiadanych przez aktorów sztuki, mrużył lekko ślepia widząc jej skupienie, napinał lekko szczękę i spowalniał swój oddech, kiedy ona przygryzała swoją dolną wargę… Obserwował ją. Obserwował ją bacznie, naiwnie wierząc w to, że robi to na tyle dyskretnie i na tyle ukradkiem, że jej to po prostu nie przeszkadza. I nie wkurza. Nie chciał być natrętny. Chciał po prostu patrzeć na swoją żonę, która przy okazji tego, że tą żoną była – była też niesamowicie piękną i seksowną kobietą. Doprawdy nie mógł oderwać od niej oczu.
Tymczasem przedstawienie znalazło swój finał, obsada aktorska wyszła do ukłonów, wśród publiczności rozległy się oklaski uznania i podziękowań. Kilka minut później wychodzili już na teatralny korytarz, a potem w ogóle z budynku. Na zewnątrz zrobiło się trochę chłodniej, co Logan momentalnie skomentował mocniejszym ściągnięciem brwi i przysunięciem się do Elise. – Nie jest ci zimno? Nie marzniesz? – oczywiście, że się martwił i troszczył. Robiłby to nawet gdyby nie byli dzisiaj małżeństwem. Dziś martwił i troszczył się, jako jej mąż, wcześniej martwił i troszczył się, jako jej kochanek, a na samym początku, jako jej kumpel. – Wejdziemy gdzieś na ten kieliszek wina, na który miałaś ochotę? Znasz tu jakieś miłe miejsce? – knajpę, w której mogliby się dogrzać i spędzić trochę czasu razem z przyjemnym towarzystwem butelki dobrego i drogiego wina. Trevisano odruchowo łypnął po okolicy, ale jednocześnie cały czas pocierał łapskiem o kobiece ramię, tak jakby chciał Elise rozgrzać własnym ciepłem, albo przynajmniej uchronić ją przed przesadnym zmarznięciem.


Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Śmieszny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa, gdy Logan ją pocałował. Zwłaszcza, że pocałował ją dokładnie tak jak tego w tym momencie potrzebowała. Wierzyła w każde jego słowo i we wszystkie jego uczucia. Kochał ją. A ona kochała jego. I chociaż może nie mogli dłużej rozmawiać, a balkon na którym siedzieli zaczął się zapełniać to po prostu sięgnęła po jego dłoń. I oczywiście, że czuła się obserwowana… jak mogłaby nie, prawda? I chociaż bardzo starała się skupić na przedstawieniu było to zwyczajnie trudne. A czas płynął wyjątkowo wolno… naprawdę to przedstawienie mogłoby być krótsze!
Ale wreszcie się skończyło. Dokładnie o tej godzinie, o której miało się skończyć – tylko wrażenie było takie, że trwało w nieskończoność – a oni mogli spokojnie wyjść z teatru. I na szczęście nie padało!
Uśmiechnęła się pod nosem i przerzuciła sobie jego łapsko przez ramię i jednocześnie przylgnęła do jego boku – Teraz nie. – bo w ogóle nie marzła, ale w momencie, w którym ją objął – tym bardziej nie marzła. Spojrzała na niego i pokręciła lekko głową – Mamy rezerwację. – przypomniała mu, bo przecież randka miała być z prawdziwego zdarzenia, a nie! Więc nie będą wchodzić do pierwszego lepszego baru, gdy mieli całkiem niedaleko rezerwację w przyjemnej restauracji. Jeśli spodziewał się jakiegoś nadętego lokalu, w którym strach oddychać, bo popsuje się wizję szefa kuchni to… nie. Knajpka była włoska, trochę domowa, więc w środku było tłoczno, głośno, wesoło i bardzo, bardzo ciepło – Podają tam najlepsze makarony i pizze w okolicy. No i mają domowe wino. – zareklamowała, gdy jeszcze ciągle byli w drodze do odpowiedniego lokalu, a Elise nie spuszczała spojrzenia z męża – W ogóle ciebie zabrać na randkę to naprawdę, Trevisano… – zaczęła, uśmiechając się pod nosem – Wiesz o czym w ogóle była druga połowa tego przedstawienia? Ba! Wiesz o czym w ogóle było to przedstawienie? - mądrowała się, ale wcale nie była lepsza. Bo ją rozpraszał!


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rezerwacja. No tak, mieli rezerwację, o której Trevisano zupełnie i szczerze zapomniał. Był skłonny założyć, że winną tego zapomnienia jest sama Debenham i to, jak się na dzisiejszy wieczór zrobiła. Ledwie wyszła z łazienki, a on… Prawdopodobnie zapomniał o co najmniej kilku więcej rzeczach niż „tylko” kolacja we włoskiej knajpie. Reset mózgu, ogłupienie, letarg zafascynowania… Zwał, jak zwał, ważne, że wcale mu to nie przechodziło, co zresztą Elise bardzo wyraźnie odczuła podczas drugiej części spektaklu. Słysząc jej pytania - wymowne i zaczepne - nie mógł się nie uśmiechnąć - jak cwaniak, ale dyskretny cwaniak. - Wiem, wiem bardzo dobrze o czym była ta sztuka. A ty wiesz? - odbił piłeczkę, spoglądając na żonę z ukosa. Niespiesznie i krok za krokiem wspólnie podążali w kierunku adresu, pod którym mieściła się ta najlepsza włoska makaroniarnia w mieście. - Historia opowiadała o kobiecie, która zaprosiła swojego marudnego męża na bardzo elegancką randkę i tak się z tej okazji wyeleganciła, że ten mąż, biedak, kompletnie nie potrafił oderwać od niej oczu. - zreferował wątek, który może i nie był pniem całego przedstawienia, ale z pewnością był im bliższy niż faktycznie opowiedziana na scenie historia. O ile w ogóle Trevisano cokolwiek z niej pamiętał… - Morał z przedstawienia był taki, że kobiety to zło. Największe zło tego świata. Manipulujecie nami, biednymi i bezbronnymi mężczyznami, jak chcecie. Wystarczy kawałek odkrytego kolana… - wargi zadrżały mu wymownie mocniej, a wzrok przelotnie, ale sugestywnie powędrował w dół kobiecej sylwetki. - A my już tracimy rozum. I ja nie jestem żadnym wyjątkiem od tej reguły. - jego wyjątkowość polegała jednak na tym, że tylko odkryte kolano jego żony działało na niego w ten bardzo szczególny sposób. Tylko jej kolana chciał oglądać - w teatrze i nie tylko w teatrze. - Ale tak serio… Byłem bardzo upierdliwy? Mocno cię rozpraszałem? - wpatrywaniem się w nią, zjadaniem jej wzrokiem, zaostrzaniem własnego apetytu na nią, sunąc źrenicami po jej ładnej buzi, szczupłych ramionach, odkrytych udach i kolanach… - Nie przeproszę, ale chciałbym wiedzieć. Jak bardzo… - pochylił pysk do ucha pani doktor. Ślepia rozświetliła mu iskra żaru, który ciągle przecież w nim był. - Doprowadzałem cię sobą do szału… - sposób w jaki to powiedział i drański grymas na jego wargach jasno wskazywały na to, że zdecydowanie był ze swojej winy dumny. I to jak, nie przymierzając, przysłowiowy paw.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się wymownie pod nosem z lekkim powątpiewaniem, że faktycznie wiedział. Sama jednak nie odpowiedziała na jego pytanie. Jej uśmiech musiał być dla niego wystarczającą odpowiedzią, nic więcej nie dostał. Zwłaszcza, że była ciekawa jego wersji historii, którą obejrzeli. Albo raczej, którą mieli obejrzeć, ale wyszło to tak trzy na dziesięć. Kiwała głową ze zrozumieniem jakby dokładnie tak było… jakby właśnie o tym była ta sztuka. Jakby to, co mówił było najprawdziwszą prawdą, niczym innym – Bezbronni mężczyźni… – powtórzyła za nim i prawie, ale tylko prawie, było jej go żal. Jego i tych wszystkich biednych, bezbronnych mężczyzn. Prychnęła wymownie i spojrzała na swoje nogi – Moje kolana są akurat całkowicie zakryte – zauważyła sprytnie, uśmiechając się przy tym cwanie, bo co złego to nie ona! Kolana miała jak najbardziej zakryte. Co prawda przez buty, a nie sukienkę, ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie?
- Oczywiście, że mnie rozpraszałeś… jak mówię, nigdzie cię nie można zabrać na randkę, nigdzie! Do ludzi wyjść nie można. – marudziła, ale była przy tym tak rozbawiona, że nie powinien mieć nawet pół wątpliwości, że nie mówiła poważnie. Zwłaszcza, że też odwróciła się w jego stronę i sięgnęła męskich warg – I zawsze doprowadzasz mnie do szału. – wymamrotała prosto w jego wargi – Ale powiedziałam ci… niech ten apetyt rośnie i zostanie dużo miejsca na deser. – musnęła jego wargi zaczepnie, drażniąco, irytująco krótko. I zaśmiała się pod nosem i pociągnęła go w kierunku knajpy, do której go zapraszała. Miła kelnerka poprowadziła ich do kameralnie położonego stolika przykrytego długim białym obrusem z małym bukiecikiem na środku blatu i niewysoką świeczką obok niego – Czas na naszą pierwszą kolację przy świecach. – zaśmiała się pod nosem, gdy zajęła swoje miejsce i spojrzała na kartę, chociaż doskonale wiedziała, co weźmie – Mieliśmy wracać spacerem, ale mam zamierzam wypić tyle wina, że chyba jednak będziesz musiał zamówić taksówkę. A później zabrać do pokoju. Pomóc się rozebrać. I… – urwała, ale spojrzała na niego wymownie, zagryzając lekko wargę i doskonale musiał wiedzieć, co jeszcze miał zrobić.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Mruknął cicho, ale tak, jakby samym tym mruknięciem chciał żonie powiedzieć, że przecież co złego to nie on i wcale niczego nie próbuje przyspieszać. Pozwalał apetytowi spokojnie i w swoim tempie dojrzewać. Nie podjudzał go, nie prowokował. Po prostu odbierał całym sobą, całą gamą swoich czujnych zmysłów i receptorów tę pełnię uroku i seksapilu, którą Debenham bezwzględnie emanowała i… Trevisano wcale nie miał dużego przekonania co do jej, w tej sprawie, nieświadomości. Bo musiała to wiedzieć, prawda? Musiała wiedzieć, jak intensywnie, jak mocno na niego działała. Nawet jeśli te jej kolana faktycznie były zakryte - już samo to zakrycie, sama tego forma wywoływała na męskim karku przyjemnie drażniące mrowienie i popychała jego wyobraźnię w bardzo pożądanym kierunku. Dobrze, że od razu zgodnie ustalili czym i w jaki sposób ten wieczór powinien się dla nich zakończyć. Bear nie krył swojego przekornego rozbawienia. - Czyli chcesz wypić tego wina tyle, żebym musiał wszystko zrobić za ciebie? - cwanie i odważnie! Dobrze, że oboje bezgranicznie sobie ufali i przy okazji byli już po ślubie. - A nie mówiłem? Biedni, zmanipulowani i kompletnie bezbronni mężczyźni. Tak jak ja teraz… - wpatrzony w żonę, wsunął jedną rękę pod stolik, przy którym ich posadzono i sięgnął nią do kobiecego uda. Wyraźnie zacisnął na nim palce. - Zabiorę cię do hotelu, zabiorę cię do pokoju w tym hotelu, rozbiorę cię ze wszystkiego co masz na sobie… Bez pośpiechu, bo będę się wczuwał i delektował każdym jednym guzikiem, każdą jedną haftką i każdą jedną koronką, którą dzisiaj na tobie znajdę… A potem jak już będziesz zupełnie naga i zupełnie moja… - budując ten miły dla wyobraźni obraz tego co czekało na nich, jak już zdecydują się stąd wyjść i wrócić do hotelu, nawet nie zauważył zbliżającej im się do stolika młodej kelnerki. Na oko pierwszoroczna studentka, potrzebująca w miarę szybkiej i w miarę łatwej kasy na drogie życie w Londynie. Odchrząknęła cicho, stojąc tuż za Loganem i sprawiła tym samym, że Bear zamilkł. Obejrzał się krótko na kelnerkę, ale zamiast jakkolwiek spłoszyć się jej nadejściem albo przynajmniej zainteresować tym, jak dużo tej jego gadaniny dotarło do jej uszu, on po prostu ładnie się do dziewczyny uśmiechnął i bez grama zakłopotania złożył zamówienie dla siebie i dla żony. Pierwszą pozycją na liście było wino. Najlepsze jakie mieli w swoich piwnicznych zapasach. Kelnerka odeszła, a Logan wrócił intensywnością i nachalnością swojego wzroku do siedzącej przy nim pani doktor. Nie mógł się nie uśmiechnąć i to najładniej, najcieplej i najczulej jak potrafił. - Widziałaś, jak spłonęła czerwienią? Chyba nigdy nie słyszała o delektowaniu się koronkami. - była super młoda i pewnie super niedoświadczona, Trevisano niczemu się nie dziwił. - A co jeśli ja też wypiję tego wina tak dużo, że nie będę w stanie wygrać z własnymi portkami? - zapytał jak gdyby nigdy nic, unosząc ciekawsko i rezolutnie brew, a w chwilę potem także dziękując za przyniesione im do stolika wino - całą butelkę - i dwa kieliszki.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ