kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Szpitalne relacje nigdy nie kończyły się dobrze. Szpitalne romanse nigdy nie kończyły się dobrze. Ten również nie miał prawa zakończyć się dobrze. Elise powinna to wiedzieć, gdy się w to wpakowała. Gdy przekroczyła granicę słownych przepychanek i aluzji, gdy ten jeden raz po służbowym drinku dała się odprowadzić do domu, zapraszając go do środka. Doskonale wiedziała, co to miało oznaczać i nie potrafiła znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia dlaczego to zrobiła. Dlaczego zamknęła za nimi drzwi, odcinając ich od świata zewnętrznego i pozwalając dojść do głosu pragnieniu i tym bardzo pierwotnym instynktom. Było jej z nim dobrze, nawet lepiej niż dobrze. Nawet jeśli oboje byli bardziej niż pijani, to po prostu rosło między nimi od tak długiego czasu, że po prostu musiało się w końcu wydarzyć, chociaż nigdy nie powinno. Dlaczego? Chociażby przez obrączkę na jego palcu. Miał kogoś z kim miał budować wspólne życie. Elise nigdy jej nie poznała, nie pytała o nią, nie próbowała dociekać… nie interesowała się tym. A może powinna? Może wtedy łatwiej byłoby okazać solidarność jajników i nie pakowałaby się do łóżka żonatemu facetowi.
Wierzyła, że uda jej się zachować resztki zdrowego rozsądku i pierwszy raz będzie ostatnim. Jednak w momencie, w którym ciągle jesteś skazany na swoje towarzystwo… jest trudno. Jednorazowy seks po kilku drinkach przemienił się w regularny romans, który oboje starali się utrzymać w tajemnicy. W końcu miał żonę… a ona nie chciała zostać rozbijaczką małżeństw.
Wszechświat im chyba jednak nie sprzyjał. Jej nie sprzyjał? A może bardziej jemu? Ciężko jednoznacznie stwierdzić. Elise jednak była przerażona, gdy zdała sobie sprawę, że się spóźnia. Bardzo. Kupiony po pracy test ciążowy zrobiła późnym wieczorem i sprawił, że przez całą noc nawet nie przymknęła powiek. Cały świat właśnie walił jej się na głowę i zupełnie nie wiedziała, co robić. Szlag!
Przez cały dzień starała się unikać Logana, bo tak zwyczajnie było łatwiej. Nie mogła tego jednak robić w nieskończoność. Ostatecznie wysłała mu wiadomość, żeby spotkali się na schodach na czwartym piętrze. Były rzadko uczęszczane, mogli tam w spokoju porozmawiać. O ile dało się w tej sytuacji zachować jakikolwiek spokój.
Podniosła głowę, gdy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi na klatkę schodową i na moment wstrzymała oddech, ale to był on. Nawet nie drgnęła, ciągle opierała się o ścianę i zagryzła lekko wargę, gdy wspinał się na tych kilka schodów, żeby do niej dołączyć. Nie spuszczała z niego wzroku i biła się z myślami. To naprawdę była poważna bitwa.
- Jestem w ciąży. – wypaliła jednak na przywitanie, nie owijając w bawełnę, nie robiąc żadnych podchodów – po prostu zrzuciła na niego bombę, która na nią spadła już poprzedniego dnia. Ale to nie był tylko jej problem. Nie tym razem. Znaczy jasne… to było jej ciało i ostateczna decyzja była tylko i wyłącznie jej, ale cóż… był w to bardzo mocno zaangażowany. Chociaż domyślała się, że nie jest to informacja, którą chciałby usłyszeć żonaty mężczyzna od swojej pracowej kochanki.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Już dawno nie czuł się, tak jak w ostatnich tygodniach, w jej towarzystwie, z nią, myśląc o niej i o tych wszystkich wieczorach i nocach, które wspólnie spędzili. Już dawno nie czuł tej zabawnej ekscytacji, kiedy jechał rano do pracy i od razu szedł na jej oddział, żeby się z nią przywitać. To mógł być tylko seks… Ale, cholera, nie był. Już nie. Dla niego nie. Trevisano sam nie wiedział, w którym momencie tak naprawdę to się stało i jego i Elise znajomość przestała być tylko fizyczna, ale chwilowo niczego nie żałował. Nawet jeśli w domu faktycznie czekała na niego żona. A może właśnie dlatego, że w domu czekała na niego żona. On nigdy o niej nie wspominał i nie opowiadał, nie pokazywał jej zdjęć, nie dzwonił do niej w czyimś towarzystwie, a jedynym śladem tego, że ta kobieta – żona gdzieś tam istniała była ta przeklęta obrączka na jego palcu. Debenham nie pytała, więc uznał, że też nie chciała wiedzieć więcej. Tak było łatwiej. Mhm, pozornie łatwiej i do czasu łatwiej. Do czasu, aż on i Elise zaczęli wspólnie spędzać czas, Logan robił wszystko, żeby nie wracać do domu. Brał dodatkowe dyżury, chętnie zastępował innych kolegów/koleżanki lekarzy, kiedy była taka potrzeba, był właściwie stałym elementem szpitalnego krajobrazu. Dopiero ten moment, w którym zaczął wychodzić z nią… To był też moment, w którym zaczął się więcej uśmiechać i przestał na wszystkich warczeć. No, przynajmniej na tych, którzy istotnie na to nie zasługiwali. Zmieniał się i to chyba na lepsze, stąd też nie rozumiał dlaczego tego dnia, dzisiaj, ciemnowłosa, ciemnooka, zgrabna i z ładną buzią doktor Debenham ewidentnie go unikała. Nie był głupi, potrafił zidentyfikować takie zjawiska, szczególnie wtedy, gdy były… No cóż, zajebiście wyraźne. Różnica między dzisiaj, a ostatnimi tygodniami była drastyczna. Dlaczego? Nie wiedział i nie rozumiał. Jeszcze.
Na wiadomość zapraszającą go na klatkę schodową zareagował mimowolną obawą. Sam ton tego smsa był inny, chłodny i bardzo konkretny. O czym pomyślał w pierwszym odruchu? O tym, że Elise chciała to skończyć. Chciała ich skończyć. Wiedział, że unikanie rozmowy z nią niczego nie opóźni, ani w niczym nie pomoże, dlatego odpisał krótko, że będzie i ruszył korytarzem w kierunku windy i znajdujących się przy niej drzwi do klatki schodowej. Po drodze zaczepiła go jeszcze matka jednego z jego pacjentów i chyba nawet dość niegrzecznie ją spławił, ale… Szlag, miał to gdzieś. Musiał się dowiedzieć o co chodziło i skąd to nagłe zlodowacenie kobiety, z którą się zaprzyjaźnił, która dawała mu poczucie, że jest pełnowartościowym facetem i która w żaden sposób nie próbowała go zmieniać. Akceptowała go takiego, jakim był, po prostu. Doceniał to ogromnie.
Ostatnich kilka schodków dzieliło go od Debenham. Już sam widok jej miny sprawił, że po jego karku przeszła fala naprawdę nieprzyjemnych dreszczy. – Cześć… – odezwał się cicho i tak naprawdę tylko tyle zdążył, bo komunikat, który w ułamek chwili później padł z kobiecych ust był… Był… Mocny? Konkretny? Intensywny? Zabójczy? Pewnie wszystko naraz. Logan stanął, jakby go zmroziło, wzrok wlepiając uparcie w kobiece tęczówki. Między jego brwiami znikąd pojawiła się typowa dla niego zmarszczka, wyraźna i boleśnie głęboka. Czego, jak czego, ale tegooo… No chyba się nie spodziewał. Kompletnie. Minęła chwila, może dwie zanim odzyskał rezon i poczucie rzeczywistości. Zanim też opanował karuzelę myśli, która kręciła mu się w głowie z wręcz zawrotną prędkością. Odetchnął cicho i pokiwał kilkukrotnie głową. – W porządku. W porządku… – jej słowa wciąż odbijały mu się w głowie echem. – Jesteś w ciąży i to jest w porządku. – dodał ciszej i czy Elise tego chciała czy nie, on wyciągnął do niej łapsko, zrobił krok i po prostu ją do siebie zagarnął i przytulił. Przymknął na moment ślepia i czuł, jak serducho znowu zaczyna mu bić. Prawda jest taka, że marzył o dzieciach dopóki się nie ożenił. To marzenie umarło wraz z chwilą, w której obrączka wylądowała na jego palcu. – To dlatego unikasz mnie przez pół dnia? – zapytał całkiem wprost, odsuwając się od Elise tyle tylko, żeby móc swobodnie na nią spojrzeć. Łapsko uniósł do jej twarzy i otarł kciukiem jej policzek. – Zrobiłaś test, tak? Coś więcej? – badanie krwi, które dałoby im stuprocentową pewność, że było tak… Albo inaczej. - Nie bój się. - wymamrotał na koniec, przeczesując lekko palcami jej ciemne gęste loki.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Próbowała wyczytać cokolwiek z jego twarzy. Chciała tego. Chciała wiedzieć jaka była jego pierwsza myśl, pierwsza z pierwszych… co pojawiło się w jego głowie w momencie, gdy to powiedziała. Problem stanowiła jednak ona. Jej własne obawy, jej własny strach tak bardzo ją paraliżował, że nie była w stanie odczytać czegokolwiek. Wszystko, co z siebie wyrzucił dotarło do niej z lekkim opóźnieniem. Najpierw dała się przyciągnąć, a później dopiero to odnotowała… to jest w porządku. Naprawdę tak uważał? Zamknął ją w ramionach, przylgnęła do niego bez słowa i bez grama protestu, ale po głowie rozbijało się mnóstwo pytań i wątpliwości. Była przerażona… jak mogła nie?
- Nie bój się? – powtórzyła za nim, wreszcie podniosła wzrok do jego twarzy, ściągnęła mocniej brwi i przyglądała mu się z niezrozumieniem – I naprawdę uważasz, że to w porządku? Bear… tu nic nie jest w porządku. – jak mógł tak mówić? Cała ich znajomość… to wszystko, co się między nimi zadziało – to nie było w porządku. To, że sypiała z żonatym facetem było nie w porządku. To, że zdradzał swoją żonę było nie w porządku. Ba! To, że miał w ogóle żonę było nie w porządku, bo przecież… mógłby być z nią, prawda? Nawet jeśli to miał być tylko seks, na dodatek bardzo niezobowiązujący seks, to jednak gdzieś przez jej głowę przemknęła myśl, że mogliby być razem… że to mogłoby się udać. Gdzieś w innym życiu. W tym teraz? To już zawsze byłoby naznaczone zdradą, której się dopuścili. On, a ona o niej wiedziała i postanowiła ten fakt zignorować. I proszę… teraz wszechświat się na nich mścił!
Odsunęła się od niego tylko po to, żeby usiąść na schodku prowadzącym na wyższe piętro. Na moment schowała twarz w dłoniach, musiała wziąć kilka głębszych oddechów i musiała wziąć się w garść. Musiała zacząć myśleć racjonalnie i opracować jakikolwiek plan działania.
- Zrobiłam dwa testy i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że to prawda… – że wcale nie żartowała, że to nie był głupi dowcip – I to nie jest w porządku, Logan. – powtórzyła raz jeszcze, znowu wracając do niego spojrzeniem – Mamy romans, a ty masz żonę… tak nie robi się dzieci. Tak krzywdzi się ludzi. – bo tego typu trójkąty zawsze są dla kogoś krzywdzące… a zazwyczaj dla wszystkich zaangażowanych – Przez całe życie nawet się nie zastanawiałam nad tym, czy w ogóle chcę mieć dziecko… – a ma je mieć z kimś, kto na koniec dnia wraca do zupełnie innej kobiety, której obiecywał na dobre i na złe.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Logan sam nie wiedział czego w tej chwili powinien się spodziewać po swojej... kochance. Jego “w porządku” ewidentnie wyprowadziło ją z równowagi, a przecież chciał czegoś zupełnie odwrotnego. Chciał i ją i siebie uspokoić. Przynajmniej na tyle, żeby porozmawiali o tym, o tej ciąży, jak dwoje dorosłych, odpowiedzialnych ludzi.
Cały ten czas, kiedy Elise mówiła - on nie wtrącał się nawet słowem. Milczał, jak zaklęty, ale chłoną każde jedno jej zdanie, każde słowo, każdą głoskę, każdą zmianę tonu i każdą przerwę na oddech. Chłonął i brał silnie, głęboko do siebie. Moment, w którym Debenham wspomniała o żonie Logana, wyraźnie odznaczył się na jego pysku. Znów ściągnął niby gniewnie brwi, a zmarszczka między nimi bolała już od samego patrzenia. Kobieta, która nosiła jego nazwisko była ostatnią istotą na tym świecie, o której chciał teraz myśleć, a tym bardziej rozmawiać. Wiedział jednak dobrze, że jeśli tego nie zrobi, jeśli nie wprowadzi Elise chociaż trochę w realia swojego małżeństwa, to będzie koniec. Koniec dla nich i dla tego co mieli. Piekielnie mocno liczył na to, że... Po prostu go zrozumie. Przynajmniej spróbuje go zrozumieć. O więcej nie prosił. Przygryzł na ułamek chwili wargę, jeszcze przez tych kilka, kilkanaście sekund bijąc się z myślami, aż w końcu... Poddał się. Szlag, zrobi to. Podniósł wzrok na Elise i w końcu też usiadł obok niej, na tym samym schodku, na którym siedziała ona. Przetarł pysk łapą i spróbował raz, że znaleźć właściwe słowa, a dwa - pokonać ten cholerny, tętniący w nim wstyd. Nawet nie chciał przypuszczać ani gdybać, co Debenham sobie o nim pomyśli, kiedy pozna całą prawdę. Jak bardzo nim wzgardzi, jako mężczyzną. Trudno. Szlag. Trudno. - Wiem, że nigdy wcześniej o tym nie rozmawialiśmy... Ty nie pytałaś i ja też nie wyrywałem się, żeby o tym opowiadać. - zaczął spokojnie i już czuł rosnące nieprzyjemne mrowienie gdzieś w okolicach karku. - Moje małżeństwo, Elise. Moje małżeństwo to jedna wielka fikcja. Ta kobieta... Moja żona... Zdradziła mnie z prawdopodobnie każdym napotkanym facetem, który był na tyle głupi i naiwny, żeby dać jej się omamić. Pierwszy raz, a właściwie pierwszy raz, o którym wiem, miał miejsce dzień po naszym ślubie. Potem... Potem było już tylko gorzej. - był dymany na lewo i prawo, zrobiono z niego absolutnego rogacza, frajera i... Aż przymknął na moment ślepia, bo to co czuł wobec samego siebie było brzydkie, nieprzyjazne i niebezpieczne. - Kiedy któregoś dnia wróciłem do domu i zastałem ją pieprzącą się z jakimś frajerem w naszej sypialni, w naszym łóżku... Nawet się nie przejęła. Nawet nie przerwała. Dopiero po wszystkim przyszła do mnie i powiedziała, że powinienem zacząć się do tego przyzwyczajać, bo tak teraz będzie, ona inaczej nie umie i nie chce. - trudno mu było patrzeć Elise w oczy, ale zrobił to. Podniósł wzrok do jej tęczówek i spróbował go nie odwracać. Przynajmniej przez chwilę. - Zastanawiasz się pewnie dlaczego z nią nie skończyłem, dlaczego się nie rozwiedliśmy... Chciałem tego, Elise. Prawdopodobnie niczego nie chciałem tak bardzo, tak silnie, jak tego pieprzonego rozwodu. Ale ona tego nie chciała. Chciała mnie mieć, za wszelką cenę. Jak... Psychopatka, które potrzebuje karmić się moim bólem i wstydem. - złamanym na kawałki sercem i obróconą w proch dumą. Poniżała go i czerpała z tego przyjemność. - Wychodziłem do prawnika, żeby złożyć papiery rozwodowe. Pokłóciliśmy się strasznie, a ona, żeby tylko mnie przy sobie zatrzymać... Rzuciła się ze schodów. Z drugiego piętra. Od tamtej pory jest przykuta do łóżka. - te gorzkie słowa z trudem przechodziły mu przez gardło. Wciągnął w płuca instynktownie większą dawkę powietrza i czuł, że obawa przed tym, co Debenham o nim teraz pomyśli wciąż rosła i rosła i ani myślała zwalniać tempa tego rośnięcia. - Jestem jej więźniem, nie mężem i nie czuję do niej nic poza pogardą i wściekłością. - to małżeństwo istniało tylko na papierze. Nawet obrączka na jego palcu była fałszywym symbolem. Przypominała o czymś, co sprawiało mu ból, co łamało go, jako mężczyznę i jako człowieka. - Dlatego to... - sięgnął łapskiem do damskiego podbrzusza. - To jest w porządku. To nikogo nie krzywdzi. To daje nadzieję. - tylko i aż tyle. Pod warunkiem oczywiście, że po tym co powiedział, po tym co Elise od niego usłyszała... Nie wzgardzi nim tak samo mocno, jak on sam gardził sobą.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nigdy nie pytała. Tak naprawdę teraz też nie oczekiwała, że Logan wprowadzi ją w szczegóły swojego życia, swojego małżeństwa. Rozumiała, że mógł chcieć to zostawić dla siebie, bo tak było prościej, bo miał swoje życie, a ona… cóż, nigdy nie zastawiała się kim właściwie była w tej układance. Dlaczego zdecydował się przekroczyć granicę, której nie wypadało przekroczyć żonatemu mężczyźnie. Nie pytała i dlatego, gdy zaczął mówić… po kilku pierwszych słowach, gdy dotarło do niej, o czym zaczął mówić – chciała mu przerwać. Chciała zapewnić, że nie oczekuje od niego żadnych wyjaśnień i tłumaczeń. Nabrała już nawet powietrza w płuca, ale ostatecznie tego nie zrobiła. Nie przerwała mu. Zamiast tego ściągnęła mocniej brwi i przyglądała mu się uważnie, zupełnie nie rozumiejąc… nie rozumiejąc ani jednego słowa, które do niej wypowiadał. Ich sensu. Bo… dlaczego? Nie spuszczała z niego wzroku nawet na ułamek sekundy i sama nie wiedziała w którym momencie po prostu sięgnęła do jego dłoni. Zupełnie naturalnie, zaskakująco swobodnie, jakby chcąc dodać mu otuchy. Gdy to przed paroma sekundami ona była w rozsypce i to ona potrzebowała wsparcia. I może… może je dostała? Poniekąd. Dobrze było wiedzieć, że facet, z którym masz mieć dziecko nie jest zwykłym frajerem, który zdradza wspaniałą żonę, czekającą na niego w domu. Jakaś cząstka jej musiała to wiedzieć… zdążyła go poznać na tyle dobrze, że nie miała wątpliwości, że był porządnym facetem, ale zupełnie inaczej było, gdy to wszystko usłyszała.
Śmieszny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa, gdy położył dłoń na jej brzuchu.
- Dlaczego się ożeniłeś? Dlaczego ona chciała za ciebie wyjść? Chodzi jej o twoje pieniądze? – dlatego nie chciała rozwodu? – I dlaczego… – dlaczego nadal z nią jest? – Bałeś się, że powie, że to ty ją zrzuciłeś? – w kłótni? Dlaczego nadal w tym tkwił? – I dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś? – chociaż słowem? Przecież… przyjaźnili się? Poza dogryzaniem sobie, poza słownymi przepychankami i seksem – byli jeszcze przyjaciółmi. Tak przynajmniej jej się wydawało - Naprawdę widzisz w tym nadzieję?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Dużo było tych „dlaczego”, a każde kolejne trudniejsze od poprzedniego. Dlaczego w ogóle się ożenił? Dlaczego w tym tkwił, kiedy było już bardzo źle? Dlaczego trzymał to dla siebie? Uśmiechnął się pod nosem, smutno. - Jak miałem ci o tym powiedzieć? Jak miałem powiedzieć o czymś czego tak okrutnie się wstydzę kobiecie, na której naprawdę mocno zaczęło mi zależeć? Jak miałem przyznać się do tego, że jestem zwykłym, pieprzonym rogaczem. Frajerem, który dał się robić w konia, w każdy możliwy sposób. - wstyd. Po prostu wstyd. To go powstrzymywało przed rozmowami na temat kobiety, która nosiła jego nazwisko, nazywała siebie jego żoną i która doszczętnie obrzydziła mu życie. Było mu wstyd i bał się tego, że będzie oceniany, że straci na atrakcyjności w oczach Debenham… Że przestanie być nim zainteresowana, cokolwiek miałoby to w kontekście ich relacji znaczyć. Instynktownie znów spojrzał na brzuch pani doktor, a cofając z niego rękę, zatrzymał ją na damskim kolanie. Odwrócił łapsko wnętrzem do góry w takim zapraszającym geście, bo chciał, żeby Elise znów dała mu swoją dłoń. Wtedy splótł ich palce razem i pociągnął dalej… - Dlaczego się ożeniłem… Z perspektywy czasu i tego wszystkiego co się wydarzyło, wiem, że to była najgłupsza decyzja w moim życiu. Najgłupsza i najgorsza. Strzeliłem sobie tym najokrutniejszego samobója, na jaki tylko było mnie stać. Pytasz dlaczego… Po złości? Żeby pokazać, że mogę? - komuś coś udowodnić, gdzie tym kimś był… - Mój ojciec nigdy nie wierzył, że będę w stanie założyć i poskładać normalną, pełnowartościową rodzinę. W międzyczasie poznałem Clair, wydawało mi się, że to może być to… Po prostu, zrobiliśmy to. Z dnia na dzień zostaliśmy małżeństwem. - nieprzemyślanie, nieodpowiedzialnie, krzywdząco. Tak to się dla nich skończyło. - Czego ona może ode mnie chcieć… Nie, nie pieniędzy. Tych ma wystarczająco dużo po swoich rodzicach. Myślę, że… Kręci ją poczucie władzy. Kontroli. To, że czuje, że ją ma nade mną. Tak bardzo nie chciała tego stracić, że poświęciła swoje zdrowie, zaryzykowała życie. - Logan nawet nie chciał przypominać sobie tego dnia, tego zdarzenia, obrazka, tej sytuacji, którą przecież widział i której echo dotykało go do dzisiaj. - Dlaczego jej nie zostawiłem? Tak, chyba tak… Bałem się tego, że to mnie zrujnuje. Mąż, który zostawia żonę kalekę. Średnio to brzmi, a ona… Ona na pewno by to wykorzystała. Zniszczyłaby mnie. A raczej… - spojrzał czujnie, bystrze w kobiece tęczówki. Bał się tego, jak Elise zareaguje na to co zamierzał teraz powiedzieć. - Spróbuje mnie zniszczyć. Spróbuje też zniszczyć ciebie. Nas. Pytanie, jak bardzo się tego boimy, jak bardzo jesteśmy… Jesteś gotowa zaryzykować…? - tak, dla niej mógł zrobić ten krok. Mógł zostawić żonę i zaryzykować całą swoją karierę. Dla niej był na to gotów. Dla niej i dla tego dziecka, jeśli Elise zdecyduje się je urodzić. - Nie wiem na ile to widzisz, na ile to wiesz, ale… To dla mnie nie jest już tylko seks, Elise. Zależy mi na tobie. Bardzo zależy mi na tobie, prawdopodobnie dawno tak bardzo nie zależało mi na nikim. Sprawiłaś, że zacząłem znowu czuć. I czuję to, jak diabli to czuję… - motyle w brzuchu ilekroć ją widział, ilekroć była blisko, ilekroć słyszał jej głos lub czuł jej dotyk.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To był właściwie wierzchołek góry lodowej i wszystkich dlaczego, które rozbijały się po jej głowie. Wcale nie zadała wszystkich pytań, prawdopodobnie będą pojawiać się dalej w najmniej oczekiwanych momentach. Nawet jeśli sytuacja trochę się wyklarowała, nawet jeśli wiedziała, że nie miała powodów do wyrzutów sumienia i jeśli tylko mówił prawdę (a nie podejrzewała, że mógłby w takiej kwestii kłamać, albo że w ogóle mógłby ją kłamać) – nie musiała czuć, że zraniła jego żonę. Zasługiwała na to. W oczach Elise momentalnie stała się czarnym charakterem, który zasługiwał na wszystko, co najgorsze…
- To nie ty powinieneś się wstydzić, Bear. – zaprzeczyła spokojnie. Zabawne, ale rozmowa o jego problemach w małżeństwie przynajmniej odciągała ją od jej problemów. Chociaż może bardziej ich? Na kilka chwil mogła zapomnieć o własnym bałaganie i kosmicie, który mógł się w niej rozwijać, a skupić na nim – To, że ktoś cię skrzywdził… nie robi z ciebie frajera. – nie chciała, żeby tak o sobie mówił. Zdrada była… zła. Po prostu. Nie było dla niej wytłumaczenia. Chociaż… może? Patrząc na zdradzającego Logana – może jednak było wytłumaczenie? Czy w tych okolicznościach można go było w ogóle rozpatrywać w kategoriach zdradzającego męża? Ona wiedziała już swoje, zupełnie naturalnie i bez zająknięcia stając po jego stronie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz z oczywistych rzeczy. Ale reszta świata? Jak oni na to spojrzą? Czy naprawdę była w stanie teraz zmierzyć się z całym światem? I jego żoną?
Nieprzyjemny dreszcz przemknął wzdłuż jej kręgosłupa, gdy potwierdził jej wątpliwości – będą musieli się z tym zmierzyć. Jeśli chciała. Zdawała sobie sprawę, że piłka była po jej stronie. Logan się przed nią otworzył, powiedział o swoich uczuciach, a ona… zupełnie nie wiedziała jak powinna na to zareagować.
- I dlaczego mówisz mi to wszystko, o tym, że ci zależy, że coś czujesz… dlaczego mówisz mi o tym w momencie, gdy powiedziałam ci o ciąży? Żeby moje głupie hormony uznały, że to dlatego? Chociaż nie powiedziałam ci tego, bo czegokolwiek oczekiwałam… oczekuję. – ani zapewnień, ani obietnic… - Nawet nie jestem pewna, czy jestem gotowa zostać mamą. Czy chcę zostać mamą. – i czy powinna to robić - A teraz boję się, że cię tym skrzywdzę. Nie chcę być kolejną kobietą, która cię zrani. - bo oczywiście, że jej zależało, już dawno zaczęło.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sapnął cicho i znów uśmiechnął się smutno, bo na żadne z tych pytań nie miał idealnej, ani nawet dobrej odpowiedzi. Miał tylko takie, które wychodziły mu z serducha, a to, jak wiadomo, nierzadko robiło więcej szkód niż pożytku. Dlatego Logan wyraźnie mocniej zacisnął palce na kobiecej dłoni, kręcą przy tym dość stanowczo głową, bo… - Bo jestem tchórzem i bałem się tego, jak zareagujesz. Dziecko… Ciąża… To mój kopniak odwagi. - ten finalny bodziec, którego potrzebował, żeby powiedzieć Elise jak bardzo mu na niej zależy, przysłowiowa kropka nad „i”. - Nie mogłabyś mnie skrzywdzić. Wiem to. Z drugiej strony… Nie możesz się tego bać. Jeśli nie czujesz tego, co ja to po prostu to powiedz. - nie obiecywał, że cokolwiek z nim będzie łatwe. No, może cokolwiek poza seksem - ten był bezproblemowy, taki jak powinien być. Nie obiecywał też, że nie zaboli to to, jeśli pani doktor traktowała go wciąż jedynie w kategoriach dobrego kumpla i przy okazji spoko zaspokajacza jej orgazmowych potrzeb. Nie mógł tego obiecać. Nie chciał tego obiecać. To, natomiast, co mógł i chciał ściśle wiązało się z tym wobec czego sama Elise miała nie lada wątpliwości. I trudno jej się dziwić… - Posłuchaj mnie teraz uważnie… To, że jesteś w ciąży do niczego cię wobec mnie nie zobowiązuje. Nie wiem czy będziesz chciała zrezygnować i przerwać… I ciążę i nas, ale… - przekręcił się mocniej na schodku tak, żeby bardziej twarzą, przodem siedzieć do Debenham. Wzrok uparcie wlepiali w jej ciemnobrązowe tęczówki. - Niczego nie oczekuję. Musisz to wiedzieć. Niczego od ciebie nie oczekuję, ale przyjmę wszystko na co się zdecydujesz. Jeśli zdecydujesz, że chcesz zaryzykować… Będę cholernie szczęśliwy. I obiecuję, że zrobię wszystko, żeby cię przed tym, przed nią ochronić… - kłamstwo czy ściema, albo puste obietnice nie były jego rzeczą. Gardził tym, nie uznawał takiej filozofii. W jego żyłach płynęła prawda i tylko prawda. Choćby najtrudniejsza, najbardziej bolesna i brutalna. - Jeśli urodzisz to dziecko, ale nie będziesz chciała żebyśmy my byli czymś, kimś dla siebie więcej… To i tak zawsze będziesz mogła na mnie liczyć. Nie odwrócę się od was. Nie mógłbym. - nie był takim facetem. I nawet jeśli faktycznie jego sumienie zostało silnie zbrukane zdradą to… Szlag, niczego nie żałował. Może jedynie tego, że nie poznał tej kobiety, w której ślepia się teraz uparcie wpatrywał, wcześniej. Wierzył, że ona by go uratowała. - A jeśli będziesz chciała po prostu je usunąć… To pójdę tam z tobą. Będę trzymał cię za rękę, a potem zabiorę cię do domu i położę cię spać. - każda z tych trzech opcji, każdy scenariusz zakładał jego bycie w jej rzeczywistości. W ten czy inny sposób… Uniósł teraz dłoń do damskiego policzka. Lekko przesunął po nim opuszką kciuka. - Jeśli ci zależy, jeśli jestem dla ciebie kimkolwiek więcej… Jeśli zatrzymujesz, to obiecuję ci, że jeszcze dzisiaj wyprowadzę się z domu. Odejdę od niej. Choćby miała zrobić sobie większą krzywdę niż dotychczas, odejdę od niej. - potrzebował „tylko” jej przytaknięcia. Jej zgody. Jej wsparcia i zaufania.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Trochę mu zazdrościła. Tego, że w sytuacji, gdy ona miała wrażenie, że świat jej się wali na głowę, bo naprawdę nie była gotowa na takie zobowiązania (i chodziło tu o bycie rodzicem, a nie bycie z Trevisano), on naprawdę widział szansę. Bała się też, że nie miał racji… że mogła go zranić, a bardzo tego nie chciała. Nawet nie chodziło o teraz i jej ewentualne uczucia, bo to wbrew pozorom było całkiem proste – Zależy mi – i nie mogła „po prostu powiedzieć”, że nie czuła tego, co on. Ale czuła, że mogła go zranić. Tak jak raniła większość swoich dotychczasowych partnerów… nie była idealnym materiałem na dziewczynę. Stawiała pracę na pierwszym miejscu i mało które męskie ego było w stanie to znieść. Bear był inny, bo sam był chirurgiem, ale jak długo to potrwa? No i co w sytuacji, gdyby zdecydowała się urodzić to dziecko? Miałaby zostać w domu i je wychowywać? Jak to sobie wyobrażał? Ona sama nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Nigdy nie była kimś, kto marzył o rodzinie… o księciu na białym rumaku i gromadce ślicznych dzieci.
Znów na moment bez słowa skupiła na nim całą swoją uwagę, wpatrując się w niego intensywnie i zastanawiając się nad jego słowami. I pokręciła lekko głową – Nie rób tego dla mnie, Bear. – nawet jeśli powiedziała mu, że jej zależy – Zrób to dla siebie jeśli jesteś z nią nieszczęśliwy. Bo nie zasługujesz na to. – żeby być nieszczęśliwym. Zasługiwał na wszystko, co najlepsze – I nieważne, co się będzie działo… możesz na mnie liczyć. – niezależnie od tego jakie historie pojawią się na jego temat, ona była po jego stronie – Ale… potrzebuję paru dni, żeby się nad tym zastanowić. Nad tym w sensie nad tą ciążą. Zrobię badania. Zastanowię się. – przemyśli wszystkie rozwiązania. Ale chociaż mogło się wydawać, że to oznaczało, że potrzebuje jakiejkolwiek przerwy to wcale tego nie znaczyło – Przyjdziesz dzisiaj po dyżurze? Nie chcę być z tym sama. – z zastanawianiem się, z leżeniem w łóżku, wpatrywaniem się w sufit i biciem z myślami.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Sam przed sobą musiał uczciwie przyznać, że poczuł ulgę. Zależało jej. Czy tak mocno, jak jemu? Nie wiedział, ale to nie miało zasadniczo większego znaczenia. Nawet jeśli zależało jej na nim tylko odrobinę, tylko trochę, mógł zawalczyć, żeby było tego więcej, tak? Mógł być, a przynajmniej postarać się być najlepszą wersją siebie, mógł zadbać o Elise, mógł sprawić, że czułaby się z nim dobrze, bezpiecznie, komfortowo. Wtedy być może zależałoby jej najbardziej. I prawdę mówiąc, tego właśnie chciał. Tego czego nigdy nie dostał od kobiety, z którą się ożenił. Kobiety, która przecież powinna być całym jego światem i dla której on powinien też tym całym światem być. Prawda jest też taka, że dopóki nie poznał Elise, nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to wszystko w nim siedzi. Tak głęboko, zabetonowane jego wytrenowanym do perfekcji kamuflażem. Nikt przecież z ludzi w szpitalu, ani poza nim, z którymi miał jakikolwiek kontakt nawet nie przypuszczał, że w jego życiu działo się jedno wielkie gówno.
Rzeczywiście w pierwszym odruchu, kiedy Elise stwierdziła, że potrzebuje czasu na przemyślenie tego, Logan pomyślał, że po prostu chciała dystansu. Odpoczynku od niego, żeby wyklarować własne emocje i własne potrzeby i chcenia. Na ten ułamek chwili nawet poczuł nieprzyjemny ścisk w gardle. Zaraz potem jednak, padło pytanie czy przyjedzie… Szlag, no jasne, że przyjedzie. Zawsze przyjeżdżał. Nigdy jej nie odmawiał. - Będę. Nie jesteś z tym sama. Nie będziesz, obiecuję. - ani teraz, ani później, niezależnie od tego co Elise zdecyduje w sprawie dziecka. - Wiem, że… Zrzuciłem na ciebie bombę. Przepraszam, to nie powinno tak wyglądać, nie tak powinnaś się o tym wszystkim dowiedzieć. Po prostu nie chcę, żebyś… - nie przestawał przyglądać się jej ładnej buzi. Ciemnym oczom, kuszącym wargom. - Myślała o mnie, jak o typowej zdradliwej męskiej świni. Nawet jeśli czasami… Często jestem pieprzonym bucem… Przed tobą, przed nami, nigdy jej nie zdradziłem. Ani jednego pieprzonego razu. - nawet kiedy ona, jego żona przyprawiała mu rogi stulecia. - No i chyba też nie tego się spodziewałaś. Mówiąc mi o tym. - lekko skinął i zerknął na kobiecy brzuch i uśmiechnął się pod nosem, bo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że tragiczna większość gości na jego miejscu wpadłaby w szał, furię i panikę. No i tryb ucieczki. - Żałujesz? - zapytał jeszcze, znów odnajdując spojrzeniem spojrzenie Debenham. - Że wtedy pozwoliłaś mi się odprowadzić do domu… Że zaprosiłaś mnie do środka, że odpisałaś mi na wiadomość następnego dnia… Żałujesz? - że wpadła w to, tak samo jak on. Jak śliwka w kompot, albo jeleń w sidła.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się, gdy wspomniał o zrzuceniu na nią bomby. No cóż… coś w tym było, ale i tak teraz na jej twarzy pojawił się uśmiech. Może lekkie rozbawienie? Bo może to była jego zemsta? Ząb za ząb? – No powiedzmy, że… należało mi się. Też nie zaczęłam od najłatwiejszej informacji. – też zaczęła od zrzucania bomb, bez ostrzeżenia i nawet bez przywitania się. Po prostu to powiedziała i wyrzuciła z siebie zanim podjęła głupią decyzję o ukrywaniu tego przed nim. Już teraz wiedziała, że byłaby to najgłupsza decyzja w jej życiu. Nie tylko dlatego, że musiałaby się męczyć z tym sama, ale dlatego, że prędzej czy później by im to zaszkodziło. Nie byłoby żadnych ich.
- Niczego się właściwie nie spodziewałam… po prostu musiałam to zrobić. Nie jestem najlepsza w trzymaniu takich tajemnic. – od początku wiedział, że coś było nie tak, że unikała go i była inna. Gdyby to ciągnęła… ugh, byłoby najgorzej – I może to dziwne… zawsze miałam dość jasne poglądy w kwestii zdrady. Jest nieakceptowalna. A później… – wypili parę drinków za dużo i stało się – I przecież wiedziałam, że jesteś żonaty… i nigdy o nią nie pytałam, nigdy się nawet nie zająknęłam. Ignorowałam obecność drugiej kobiety w tej układance, więc byłam tak samo winna jak ty. – nigdy nie kłamał, że jest wolny, nie ukrywał obrączki, nie mogła próbować się wybielać, że „nic nie wiedziała”. Wiedziała. A mimo wszystko zdecydowała się z nim wejść w regularny romans, który doprowadził do czegoś więcej… w który zostały zaangażowane uczucia i wszystko się skomplikowało – Także nigdy nie miałam cię za zdradliwą męską świnię. A nawet jeśli to o sobie myślałam równie ciepło. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, bo życie nie? – Ale nie, nie żałowałam. To naprawdę świetny seks, Trevisano. – znowu zażartowała, trącając go lekko w bok całym ciężarem swojego ciała i uśmiechając się do niego ładnie – Chciałabym tylko mniej bać się konsekwencji i przyszłości. – oczywiście, że się bała, była przerażona – Zwłaszcza tego, że mam w sobie kosmitę. – nową formę życia, pasożyta… coś, czego nigdy mieć nie planowała.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Rozumiał to. Rozumiał, co mówiła i czego się bała. Przyszłość i konsekwencje tego co robili mogły być dla nich bardzo niełaskawe. Z drugiej strony… Czy naprawdę robili coś złego? Coś, co zasługiwało na karę od losu, uderzenie karmy czy jakkolwiek inaczej to nazwać. Poszli w coś, czego oboje potrzebowali. On być może bardziej niż ona. Tamtego znamiennego wieczoru alkohol skutecznie pomógł, zburzył wszelkie granice i sprowokował Trevisano do tego, żeby faktycznie spróbować. Uśmiechnął się teraz i cicho pod nosem mruknął. Zaraz potem też skwitował… - Mamy trochę czasu, żeby coś zdecydować, zanim cały szpital zacznie huczeć od plotek. Chociaż jeśli mam być tak zupełnie z tobą szczery… Prawdopodobnie już gadają. - ludzie nie byli ani na tyle głupi, ani na tyle ślepi, żeby nie dostrzegać i nie rozumieć pewnych zjawisk. To zjawisko między Trevisano, a Debenham było od jakiegoś czasu zupełnie ewidentne. - Swoją drogą, naprawdę musiałem cię zapłodnić żebyś w końcu powiedziała to na głos? Że jestem świetny w łóżku? - dorzucił z czystej i wrodzonej przekory, jednocześnie wyciągając pysk do kobiecej twarzy. Przechylił głowę i przytknął wargi do policzka pani doktor, lekko go zaraz całując. - Pozostaje jeszcze jedno pytanie… Czy faktycznie podniecam cię ja czy ta otoczka konspiracji? Tego, że musimy… Przynajmniej powinniśmy ukrywać się przed resztą świata. - nie umniejszał sobie, ani tym bardziej jej, nie zarzucał jej nic, nie imputował, po prostu pytał, bo miał świadomość tego, że takie sytuacje też się zdarzały. - Wiesz dlaczego pytam? - zapytał, ale wcale nie oczekiwał, że pani doktor będzie na to pytanie znała odpowiedź. Uśmiechnął się najładniej jak potrafił i wyjaśnił… - Bo jeśli od niej odejdę, a ona zrobi wszystko, żeby zatruć mi życie… Nawet jeśli ty i ja, my, to nie zadziała… To wciąż będę potrzebował przyjaciela. Kogoś, kto będzie po mojej stronie, kto mnie zna, kto wie jaki jestem naprawdę. Kogoś, kto powstrzyma mnie przed wyrzutami sumienia. Oboje dobrze wiemy, że tym kimś jesteś ty i tylko ty. - z jej zdaniem się liczył i na jej opinii mu zależało. Nawet jeśli to był „tylko” romans… Szlag, trudno.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
ODPOWIEDZ