Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
Pokiwał energicznie głową. Tak, to wszystko brzmiało jak naprawdę świetne pomysły. Dopiero jak usłyszał o farmie rodziców to aż złapał się za głowę. –Musimy to zrobić na farmie mojego taty. Koniecznie. – Wyszeptał co najmniej jakby ktoś miał przyjść i zabrać pomysły na taką sesję zdjęciową. Albo jakby powiedział coś zakazanego. –Jakby nie patrzeć Helena jest pierwszą wnuczką moich rodziców. Jestem pewien, że mój tato nie wierzy w to, że dziedziczenie jest walidne tylko wtedy jak masz wnuka czy tam syna. Helena w naturalny sposób jest prawowitą spadkobierczynią tego wszystkiego. – Farma Salvadora oczywiście była piękna, zadbana i Sal zainwestował w nią całego siebie, nie była jednak jakimś niewiadomo jakim majątkiem. Mimo wszystko, Robin, który był silnie związany ze swoją rodziną, nadal chciał kontynuować tradycję tego, że ta farma jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Kiedyś należała do ojca Salvadora, później dostał ją Salvador, no i teraz Robin był w kolejce. On jednak na razie jeszcze pracował wyjazdowo, więc nie mógł się zająć tym wszystkim. Naturalnie więc pominąłby siebie i oddał wszystko córce. –Przy okazji zaliczylibyśmy rodzinne zdjęcia ze wszystkimi. Zaprosiłabyś swoją część rodziny, ja dałbym radę zorganizować siostry. Może Scarlet będzie na miejscu. – Chciałby mieć na kominku postawione takie grupowe zdjęcie całej rodzinny. Callawayów i Halsworthów. Dwa rody, które się połączyły poprzez tak cudowną istotę jaką była ich córka. –Poza tym to byłaby też świetna okazja, żeby spotkać się ze wszystkimi. – Rodzina była ważna. Robin nie chciałby, żeby doszło do sytuacji, w której w tej rodzinie panują jakieś kłótnie, albo nieporozumienia, które uniemożliwiają zebranie wszystkich w jednym miejscu. Trzeba z tego korzystać.
-Dziękuję. – Wyszeptał patrząc jej prosto w oczy. Potrzebował usłyszeć takie słowa. Wiedział, że nie przynosił im wstydu i że nie robił tego, bo nie chciał spędzać z nimi czasu. Gdyby miał możliwość pracy na miejscu, żeby spędzać z nimi więcej czasu to zrobiłby to bez wahania. Wiedział też, że jego kariera na statkach nie będzie wieczna. Miał możliwość przejścia na wcześniejszą emeryturę, ale nadal było na to za wcześnie. Chciał odłożyć jak najwięcej pieniędzy, żeby jego córka nigdy nie musiała się o nic martwić.
-Wpadnę do nich jutro. Dzisiaj chcę mieć spokojny dzień tylko z wami. Także jakby ktoś wam złożył niezapowiedzianą wizytę to po prostu gdzieś się schowam, a ty będziesz musiała sobie wymyślić powód dlaczego jesteś taka szczęśliwa. – Zażartował sobie, bo naturalnie nie miałby zamiaru się chować. Ale cieszył się, bo widział szczerą radość na jej twarzy z powodu jego powrotu.
-Nie. – Pokręcił głową. –W sensie no, pokazałem medykowi na statku. Dał maść i kazał obserwować. No i w sumie obserwuję i poza tym, że wygląda obleśnie to chyba jest lepiej. – Zerknął jeszcze raz na te dwa strupki. Przeniósł wzrok na Annie i się roześmiał. –Przestań! – Opuścił koszulkę i ujął jej twarz w dłonie. –Widzę, że już zaczęłaś się martwić. Jakby coś się miało dziać to zadziałoby się już dawno. – Ucałował ją w usta cały czas się śmiejąc. Była taka urocza jak się martwiła.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
- I mała chyba to wykorzystuje. Nie wiem, na ile świadomie to robi, ale obu dziadków owinęła sobie wokół palca. Robią wszystko, na co Helenka ma ochotę - uśmiechnęła się. Co poradzić, panowie po prostu oszaleli na punkcie dziewczynki, ale anu trochę nie dziwiło to blondynki. Przecież ona sama też była wpatrzona w nią niczym w obrazek, ale czy trudno jej się dziwić? - Helenka ma niebawem urodziny. Możemy jakoś to połączyć i jeśli twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko temu, urządzić tam dla niej jakieś małe przyjęcie.
Tort w altanie ogrodowej, dmuchany zamek na tle winnicy, zabawy z końmi i innymi zwierzaczkami... Mała byłaby zachwycona. Kto wie, może w przyszłości dziewczynka rzeczywiście zajmie się farmą? Może zostanie weterynarzem? Może postawi na jakąś agroturystykę? A może pójdzie w ślady któregoś z rodziców lub przeciwnie, pójdzie jakąś własną drogą? Czego by nie wybrała, Annie będzie z niej szalenie dumna.
- Zdecydowanie podoba mi się taki plan.
Wielkimi krokami zbliżały się również jej własne urodziny, więc w najbliższym czasie ich małą rodzinkę czeka kilka fajnych okazji do tego, by spędzać razem czas. Trzeba maksymalnie wykorzystać ten moment, gdy Robin był w domu, by potem, podczas jego rejsów, było co wspominać w rozmowach telefonicznych. Będą mieli cały rok na to, by pomyśleć nad planami kolejnych urodzin, by przebić jakoś te tegoroczne.
Zdecydowanie nie przynosił nikomu wstydu. Przeciwnie. Był zaradnym facetem, który umiał zabezpieczyć byt swojej rodziny i zawsze potrafił wynagrodzić swoim dziewczynom tę rozłąkę. Pewnie, bywały momenty, gdy wolałaby mieć go przy sobie przez cały czas, ale z drugiej strony... Nie chciała, by jej facet zmienił się we frustrata, dla którego dom stałby się niejako synonimem więzienia, miejscem, z którego nie da się wydostać.
- Bardzo cię kocham, wiesz? - ucałowała męża.
- I ja! - zawtórowała mała Helenka. Małą zdecydowanie zafascynowała opowieść taty o tym, że ugryzł go pająk. Dla niej mężczyzna i tak miał super moce (i gwarantował nieprzespane noce, hehe, ale to już jej mamie) i był najfajniejszym tatą na świecie. Chyba chciała nawet pomacać strupki Robina, żeby zbadać ich strukturę, ale na szczęście ojciec opuścił koszulkę, a Annie wzięła ją na ręce.
- Zawsze będę się martwić. Nie zapominaj o tym - uśmiechnęła się. - To co, barykadujemy się w domu i nigdzie z niego nie wychodzimy? - spodobała jej się taka alternatywa. - Zajmiesz się małą? Zrobię jakąś sałatkę owocową, a nie chcę, żeby kręciła mi się pod nogami, kiedy będę miała nóż w ręku.

Robin Callaway
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
Zaśmiał się. Nie wiedział, że z jego córki taka mała manipulatorka. Ale też się nie dziwił. Była tak urocza, że nie było opcji nie oszaleć na jej punkcie. –Oboje dobrze wiemy, że ma to po tobie. Ty też szybko owinęłaś mnie sobie wokół palca. – Naturalnie wiedział, że Annie go nie zmanipulowała ani nic. Dosyć szybko się w niej zakochał, co było jednak dosyć dziwne, bo w tym samym czasie był pewien, że jest zakochany w kimś innym. Ale ostatecznie podjął najlepszą decyzję swojego życia. Miał nie tylko wspaniałą żonę, ale też fantastyczną córeczkę, która byłą uwielbiana przez każdego członka obu rodzin. Musiała być naprawdę nieźle rozpieszczona biorąc pod uwagę to, że obie rodziny były dosyć spore. –Fantastyczny pomysł. Jasne, że nie będą mieli nic przeciwko temu. Musimy im tylko powiedzieć w dosyć krótkim czasie. Już ja znam moich rodziców. Zaczną wypełniać farmę jakimiś dmuchanymi zamkami i innymi pierdołami. – Pokręcił głową. Kochał ideę organizowania takich urodzin Helence, ale jednocześnie wiedział, że na chwilę obecną będzie to lekka strata pieniędzy, bo mała i tak nie będzie nic z tego pamiętać. Wiedział, że jego rodzice czy nawet on i Annie nie należeli do najbiedniejszych, ale trzeba zachować zdrowy rozsądek. Tym bardziej, że jest dużo osób, które mogą Helenę rozpieścić.
-To możemy powoli zacząć planować. I na ostatnim etapie poinformować moich rodziców o tym, że wykorzystamy ich farmę. – Im wcześniej zaczną planować tym lepiej. Wiedział, że sporo ryzykował z tym, żeby poinformować ich jak najpóźniej, bo pewnie mama chciałaby pomóc w organizowaniu, ale nie chciał, żeby przesadzali. A przesadziliby ze wszystkim na pewno.
-Wiem. Spróbowałabyś mnie tylko nie kochać. – Odpowiedział szeroko się uśmiechając i również ją ucałował. Nawet nie chciałby myśleć o dniu, w którym Annie oznajmiłaby mu, że nadszedł ten moment, w którym najzwyczajniej na świecie przestała go kochać. Wiedział, że takie rzeczy się zdarzają. Nie chciał jednak o tym myśleć, bo nie chciał żeby przytrafiło się to jemu. –I ja was też!! – Odpowiedział córce i jak już Annie ją podniosła to zaczął małą „atakować” pocałunkami i łaskotkami.
-Barykadujemy się w domu i nigdzie z niego nie wychodzimy. Nawet na ogród. Psy będą musiały sobie jakoś poradzić. – Z tymi psami to oczywiście żartował, ale chciał podkreślić jak bardzo jest gotowy rozpocząć ten plan, w którym żadne z nich nie ujrzy dzisiaj światła dziennego. Chociaż brzmi to trochę obrzydliwie. Ale trudno. Zaryzykuję. –Oczywiście, że tak. – Od razu wyciągnął ręce do córki, która szybciutko do niego przeszła. –Na początek zabezpieczymy cały teren i pozasłaniamy wszędzie rolety. Nie możemy pozwolić na to, żeby ludzie na zewnątrz dowiedzieli się jak dobrze się bawimy, prawda? – Swoje słowa skierował do córki, którą znowu zasypał pocałunkami. –Idziemy zbudować fort. – Zadecydował i rzeczywiście ruszył z Helenką na rękach do salonu, w którym będą mogli taki fort zbudować. Skryją się tam w trójkę przed całym światem i spędzą ten dzień we własnym towarzystwie. Dla stęsknionego Robina brzmiało to jak idealny sposób na spędzenie z nimi czasu. Wypakowanie torby do końca mogło poczekać.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
- Bo widzisz, my, kobiety, mamy na to swoje sposoby - uśmiechnęła się. Jej sposób był prosty - po prostu być sobą. To jedno na pewno się u niej nie zmieni. Nie przestanie być radosną i uśmiechniętą kobietą i ucieszy się, jeśli w przyszłości ich córka również zacznie wykazywać podobne cechy. Zresztą, wystarczyło tylko spojrzeć na małą. Przy takich rodzicach z pewnością wyrośnie na fantastycznego człowieka.
- I tak będę musiała pogadać wcześniej z twoją mamą. Przecież nie wybaczyłaby mi, gdybym nie poprosiła ją o zrobienie tortu.
Jej mama również by jej tego nie darowała, więc blondynka po prostu wciągnie do intrygi obie babcie. Oczywiście nie powie, gdzie ich dzieci planowały urządzić imprezę urodzinową wnuczki, ale jeśli panie zajmą się wspólnym pieczeniem, będą miały mniej czasu na węszenie i szukanie w sieci dmuchanych zabawek. Zresztą, Annie była niemal pewna, że zarówno pani Callaway, jak i Halsworth, same z siebie zabrałyby się za pieczenie oraz gotowanie. Obie to lubiły, a i chętnie odciążą młodych, którzy zdecydowani powinni spędzać czas razem. Chcieli to robić. Blondynka zdecydowanie nie zamierzała tracić nawet chwili z tych momentów, gdy Robin był w mieście. Nie mogłaby chyba wyobrazić sobie alternatywnego świata, w którym jej życie mogłoby wyglądać teraz inaczej. Była szczęśliwa, spełniona i ani trochę nie zamierzała szukać dodatkowych wrażeń gdzieś na boku. Bo i po co? Miała fantastycznego męża, cudowną córkę, rodzinę, która była dla niej wszystkim. Nic dziwnego, że zdecydowanie chciała zabarykadować się w domu nawet i na tydzień.
- Będziecie budować fort beze mnie? - posłała im tęskne spojrzenie. Najchętniej zakopałaby się razem z nimi w krzesełkach, poduszkach i kocach, ale z drugiej strony... Ona miała Helenkę na co dzień. Nie miała serca, by teraz przerywać im wspólną zabawę. Poza tym, kto odpowiadałby za posiłki? Zarówno te w dosłownym znaczeniu, jak i o wsparcie "wojskowe", bo nie dość, że Annie zamierzała donieść wszystkim zdrową owocową sałatkę, to jeszcze spróbuje przepchnąć do fortu kilka pluszaków. Powie córce, że te będą ich bronić, że również stęskniły się za Robinem.
- A może zadzwonię do pracy i poproszę jutro o wolny dzień? - zawołała z kuchni. Zaraz jednak pojawiła się w salonie z tacką oraz trzeba pucharkami pełnymi kawałków owoców. Jeden był nieco mniejszy, Helenka i tak nie zje zbyt wiele, więc taka porcja był dla niej odpowiednia. - Nie chcę siedzieć tam, przy biurku. Wolę posiedzieć tu, z wami.

Robin Callaway
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
-Prawda. – Nie bez powodu ulubionymi piosenkami Robina były „Kochać kobiety” i „Za cały babski świat” Ich Troje. Wiedział, że kobiety należy kochać i szanować. Oczywiście żartuje, Robin nie miał zielonego pojęcia o istnieniu tak fantastycznego zespołu. Dlatego jego życie muzyczne było takie puste i nie potrafił śpiewać. Gdyby zainteresował się europejską sceną muzyczną to może Annie miałaby męża nieco częściej w domu. Trasy koncertowe nie były przecież tak intensywne jak jego pływanie po nieznanych wodach. Nie byłby jak Taylor Swift i nie koncertowałby aż tyle.
-Masz rację. – Wypuścił powietrze. Znał swoją mamę. Próbowałby całą imprezę ukryć to jak lekko zraniłoby ją coś takiego. No i całe urodziny wnuczki spędziłaby na lataniu i upewnianiu się, że wszyscy dobrze się bawią. Chciałaby jakoś wynagrodzić sobie i wszystkim to, że nie była zaangażowana w organizowanie czegokolwiek. –Ale podejdź ją bardzo delikatnie. Nie zdradzaj zbyt wiele. Mów im o tym jacy jesteśmy skromni i że przepych nie jest dla nas. – Przepych nawet nie był czymś co lubili Callaway’owie. Wszystko się zmieniło w dniu, w którym pojawiła się Helenka. –Tylko pamiętaj, żeby w takim razie uwzględnić też twoją mamę. – No bo przecież nie chciałby, żeby jego teściowa miała zranione uczucia, że jego mama jakimś cudem mogła się wkręcić w organizowanie imprezy. Boże. Tyle kombinowania. Podziwiał Annie, że ogarniała takie rzeczy jak jego nie było na miejscu.
-Spójrz na to inaczej, kochanie. Będziemy budować fort dla ciebie. – Posłał jej szeroki uśmiech. Oczywiście nie kłamał. Zbudują nawet nie fort tylko jakiś wyjebany pałac, w którym oboje sobie będą mogli żyć. Królowa, księżniczka i jakiś prosty chłop, który się podkochuje w królowej i jakimś cudem został ojcem jej dziecka. Dobra, niech będzie jakimś łowcą, albo prawą ręką królowej. W swoich oczach nie zasługiwał na miano króla, więc musiał się pocieszyć jakimiś innymi stanowiskami. Po przejściu do pokoju dziennego jeszcze przez chwilę latał po pomieszczeniu z córką udając, że ta jest pasażerką samolotu. Robił jej turbulencje, kołowrotki, aż w końcu mała bezpiecznie wylądowała na kanapie. Robin w porę się opamiętał, bo jeszcze by mu tu córka znalazła jakiś dywan do prania. Na szczęście przez cały czas się śmiała. Przez chwilę omawiali (głównie Robin) plan budowy fortu. Próbował znaleźć miejsce dla każdej poduszki i dla każdego wałka i koca. Musieli stworzyć coś perfekcyjnego.
-Jeżeli masz taką możliwość to dlaczego nie? – Odpowiedział Annie dopiero jak do nich dołączyła. Spojrzał na nią z uśmiechem i nadzieją w oczach. –Możemy dzień dłużej poudawać, że jeszcze nie wróciłem. Wieczorem się przyznam rodzicom. – Zaproponował. Nie miał z tym problemu. Wiedział też, że raczej cała rodzina byłaby wyrozumiała w związku z takim kłamstwem. –My też wolimy, żebyś posiedziała tu z nami zamiast tam przy biurku. A wątpię, żeby pozwolili wziąć ci do pracy i męża i córkę. – Wziął od Annie tacę i ustawił ją przy wejściu do fortu. Przesunął się też, żeby zrobić miejsce dla żony.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Gdyby jednak Robin chciał kiedyś zmienić kolor włosów na czerwony, to spotkałby się ze zdecydowanym sprzeciwem Annie. Teraz był najprzystojniejszy, a gdyby jeszcze w parze z czerwoną głową poszła też zamiana żony na jakąś Nectarine lub innego cytrusa... Helenka nie była chyba gotowa na przyrodnie rodzeństwo o egzotycznych imionach. Zdecydowanie nie powinna wychowywać się sama, jednak zasługiwała na "typowych" braci i siostry.
- Słuchaj... Często bywasz poza domem i może nie o wszystkim wiesz, ale ja i twoja mama... - zachichotała. - Chyba nie jesteśmy JESZCZE najlepszymi przyjaciółkami, ale zdecydowanie jesteśmy na dobrej drodze i totalnie umiem ją podejść, więc o nią bym się nie bała. Bardziej obawiałabym się mojej mamy, ale jeśli będą w tym razem, jeśli Jenny - bo owszem, Annie mogła tak do niej mówić, ale i tak wolała formę "mamo" (nie należała do grona tych synowych, dla których "mamą" była tylko ich matka; w dniu ślubu zyskała drugą matkę i to był jej mały sukcesik) - wciągnie we wszystko moją mamę, to obie wejdą w to to tak mocno, że nam nie pozwolą nawet dotknąć urodzinowych dekoracji.
To chyba byłoby im na rękę. No, do pewnego stopnia, bo jednak to Annie i Robin podejmą ostateczne decyzje, ale głosu obu babć nie będzie dało się zagłuszyć. Tyle dobrego, że odpowiednio wcześniej mama Halsworth dostała od córki listę zatwierdzonych ozdób i dodatków do tortów, ciast i innych słodkich przekąsek przeznaczonych dla Helenki.
Mama i teściowa były wspaniałe. Córka była doskonała. Mąż... Mąż był chyba nawet lepszy, niż młoda Annie mogłaby sobie to wyobrazić. Chyba każda dorastająca dziewczyna chciałaby mieć fajnego faceta, a ona... On miała fantastycznego. Zdecydowanie nie był żadnym prostym chłopem. Nie był nawet łowcą ani pomocnikiem. Był... Zaufanym wysłannikiem królowej, który otrzymał odpowiedzialne zadanie - miał zbadać inne zakątki świata, a potem opowiedzieć o wszystkim małej księżniczce mieszkającej w ogromnym zamku z krzesełek i poduszek.
- W takim razie załatwione. Zaraz tam zadzwonię i załatwię sobie wolne - uśmiechnęła się. - Do pracy, tak na cały dzień, faktycznie nie pozwolą mi was zabrać, ale moglibyście kiedyś odwiedzić mnie w biurze. Pokazałabym wam, co robię, poznałbyś ludzi, z którymi pracuję, może udałoby mi się wyrwać na jakiś lunch...
Na pewno wygospodarowałaby dla nich czas. Kto jak kto, ale oni zdecydowanie na to zasługiwali.

Robin Callaway
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
To musiałby być naprawdę poważny kryzys wieku średniego gdyby Robin zdecydował się na taką zmianę. Zdecydowanie wolał dopieszczać swoje włosy, nawet z tymi siwymi, które już się pojawiły, a nad którymi nawet nie ubolewał. Bardziej ubolewał jak zobaczył, że siwe włosy pojawiły się też na jego zaroście. Wtedy przestał się tak zapuszczać i uznał, że może z krótszym zarostem jest mu lepiej niż z tym dłuższym, siwym.
- Nie! – Aż się zatrzymał, bo nie mógł w to uwierzyć. – Poważnie? Ja myślałem, że już się przyjaźnicie. Moja mam się przyjaźni ze wszystkimi. – Wyszczerzył się do niej. Uwielbiał swoją mamę i naprawdę miał ją za jedną z najbardziej pozytywnych osób jakie kiedykolwiek spotkał, ale wcale nie miał pretensji do Annie o to, że się z nią nie przyjaźniła. – Tylko nie przesadźcie z tą zażyłością, bo zaraz będę się bał wchodzić do pokoju, w którym sobie będziecie chichotać. – Pewnie miałby jakieś obawy, że go obgadują, albo, że mama opowiada jakieś żenujące historie z jego dzieciństwa. Chociaż też Robin niespecjalnie miał się czego obawiać. Poza jednym sekretem, który miał imię, a o którym nie mówił nikomu, to starał się być raczej szczery. Opowiadał Annie o wszystkim.
- I właśnie tego chciałbym uniknąć. – Westchnął. – Mam okazję być akurat tutaj kiedy moja córka ma urodziny i chciałbym być odpowiedzialny za zorganizowanie tej imprezy. Chociaż trochę. – Bo wiadomo, że wszystkiego w pojedynkę nie ogarnie. Ale po prostu chciał wykorzystać ten moment. Dziadkowie mieli Helenkę częściej niż on. Nie mogli mu tego zabrać. Pewnie byłby smutny.
- Fantastycznie. Dziękuję. – Posłał jej nawet buziaka. Doceniał to, że była gotowa zrobić coś takiego z dnia na dzień tylko po to, żeby mogli spędzić więcej czasu razem. Podobało mu się to, że mieli ten dom, w którym mogli się ukryć przed całym światem i udawać, że Robin nie wrócił jeszcze ze swoich wojaży. Lubił to, że mieli ten moment tylko i wyłącznie dla siebie. – Myślę, że to jest świetny pomysł. Zdecydowanie powinniśmy to zrobić. – Taka serialowo-filmowa scenka, gdzie mąż z córką przyjeżdżają odwiedzić mamę w pracy i zostają na lunch. Tak, zdecydowanie chciał to zrobić. Chciał też po prostu zwizualizować sobie tego typa, który zatruwał życie w pracy jego żonie. Musiał go sobie obczaić.
No i resztę dnia spędzili bawiąc się w forcie i obżerając się wszystkim co Robin przywiózł. Wieczorem w końcu nadeszła też upragniona chwila gdzie Robin mógł się nacieszyć bliskością żony, której nie przerywałaby Helenka. Córka na szczęście szybko padła wymęczona zabawami. Robina nawet trochę kusiło, żeby pozwolić jej spać w forcie, ale uznał, że to będzie zły pomysł. Więc po prostu fort został okupowany przez niego i Annie.

/ zt x2
ODPOWIEDZ