Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
001.
Life takes you unexpected places,
love brings you home.
{outfit}

Pierwszy raz wpadł na taki debilny pomysł. Postanowił okłamać Annie na temat swojego powrotu. Oczywiście miał nadzieję, że to kłamstwo wpadnie w kategorię „urocze” i nie dostanie mu się za to. Przecież nie takie są jego intencje, prawda? No i tak nie do końca było to kłamstwo. Naprawdę miał wrócić dopiero za tydzień, ale jeden z kontraktów nie wypalił, więc mogli skrócić trasę i wrócić do domu szybciej. A niczego tak nie kochali jak wracania do domów. Robin co prawda kochał swoją pracę. Miał to szczęście, że mógł połączyć pasję i zainteresowania z zarobkami. W dodatku zarobki były naprawdę zajebiste i pozwalały mu na poczucie bezpieczeństwa. Wiedział, że pod tym względem nie musiał się martwić o Annie i Helenę. Kochał pracę na statku, pracę przy takiej maszynerii i kochał to jak przerażające nocą są wody oceanów i mórz. Przerażające do tego stopnia, że często przyłapywał się na tym, że nie mógł zbyt długo i za często patrzeć w przerażającą ciemność, która nigdy się nie kończyła, a wręcz tylko pogłębiała. Wpatrywanie się w coś takiego, kiedy jesteś daleko od domu i tęsknisz za rodziną, potrafi sprawić, że umysł człowieka wędruje w naprawdę niebezpieczne miejsca.
Do portu w Cairns wpłynęli wczesnym porankiem. Zanim jednak pozdawali raporty i pomogli przy organizacji wyładunku, trochę czasu zleciało. Robin oczywiście przy wyładunkach nie pomagał. To było już poza jego obwiązkami. Robin musiał określić ilości paliwa oraz oleju smarnego. Statek ruszał jutro w dalszą podróż z nową załogą i musiał jeszcze zatwierdzić transfery paliwa i oleju. Nie mogli przekroczyć maksymalnego załadunku, ale musieli też bezpiecznie i z zapasem rezerwy dotrzeć do następnego portu. Po odbębnieniu wszystkiego zapakował swoje torby do podstawionego portu i spędził podróż na drzemce. Wykorzystywał okazję, żeby nie spać w domu i spędzić czas z rodziną. Na szczęście zdążył się obudzić chwilę przed tym jak wjechali do Lorne, więc nie było jakiegoś niezręcznego budzenia go przed domem.
Zabrał swoje toboły i skierował się w stronę domu. Nie było tego jakoś dużo, bo ubrania robocze dostarczali mu bezpośrednio na statek przed każdym rejsem. Nie było też za dużo okazji do schodzenia na ląd, więc nie było potrzeby targania całej walizki jakby leciał do Tunezji na all inclusive. Poza tym był skromnym człowiekiem. Po powrocie miał zazwyczaj więcej prezentów niż swoich rzeczy. Do domu próbował wejść w miarę cicho, ale zapomniał o tym, że może się skradać ile chce, ale nie przechytrzy dwóch psów. Postawił rzeczy zaraz przy drzwiach i zajął się witaniem z psami. Nie był to jego priorytet, żeby nie było, po prostu nie widział w zasięgu wzroku ani Annie ani Heleny. Wyszedł na ogród myśląc, że może tam spędzają czas. Nikogo jednak nie zastał, więc skierował się powoli na górę i już wchodząc na schody usłyszał głosy dochodzące z pokoju jego córki. Stanął przy drzwiach i obserwował jak jego dziewczyny urządzają sobie herbacianą imprezkę.
-Znajdzie się miejsce dla jeszcze jednej osoby? – Zapytał, ale nie zrobił też tego jakoś głośno. Nie chciał nikogo doprowadzić do zawału, a wiadomo, że jemu było jednak do tego najbliżej. Kucnął nawet, żeby przywitać się z Heleną, która dzięki bogom go rozpoznała. Oczywiście tymi „bogami” byli Internet i wideo połączenia. Wiedział, że w każdym innym przypadku, bez tych wynalazków, jego córka z pewnością by go nie rozpoznała. Wyściskał i ucałował małą i wstając wziął małą na ręce i podszedł do żony. –Niespodzianka. – Posłał jej szeroki uśmiech i ją też wyściskał. –Mieliśmy małą zmianę kursu. – Wyjaśnił od razu, żeby nie było, że jest kłamczuchem.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
/ po grach

Gdyby ktoś przyznawał ordery za najlepszą możliwą organizację życia, z pewności otrzymaliby go Robin i Annie. Byli królami logistyki. Jak inaczej nazwać duet, który był przygotowany niemal na każdy scenariusz związany z wykonywanymi przez nich zajęciami oraz wychowywaniem dwulatki, która coraz szybciej biegała i z każdym dniem była coraz bardziej ciekawa otaczającego ją świata? W ich rodzinie nie było miejsca na improwizację. Owszem, czasem trzeba było zrobić coś spontanicznego, ale większość ważnych rzeczy była z góry zaplanowana. Weźmy na przykład dzień, w którym Robin wracał z rejsu. Kiedy tylko mogła, Annie starała się być tą, która odbiera go z portu w Cairns. Mała Helenka zostawała wtedy najczęściej pod opieką dziadków Callaway, do których oboje później zaglądali. Jedli tam obiad, czasem kolację, rodzice mogli nacieszyć się obecnością syna, a potem młode małżeństwo wracało do własnego domu, by mogo nacieszyć się sobą. W ich kalendarzu był również wieczór dla najbliższej rodziny (by on mógł wypić piwo z teściem oraz szwagrami), popołudnie dla przyjaciół (by to ona mogła wypić lampkę wina z sąsiadką), a cała reszta zależała już tylko od nich.
W ostatnim czasie zaszło kilka zmian. Annie nie pracowała już w policji w Lorne Bay. Jej zmiany nie były już tak sztywno ograniczone ramami czasu, jak dawniej. Nie pracowała już od... do, zdarzało się, że musiała wyjść gdzieś w ciągu dnia, bo pojawiał się nowy trop, ale bliscy zawsze pomagali jej w zorganizowaniu opieki nad córką. Dziś było inaczej. Chociażby się paliło i waliło, nie zamierzała ruszać się z domu, bo na ten dzień zaplanowały sobie z Helenką prawdziwie babski wieczór. To nic, że miał on odbywać się na sucho, bez prawdziwej herbaty. Takową miały w kubku niekapku, który Annie miała w zasięgu ręki. Doskonale wiedziała, jakiego dzieła zniszczenia mogłaby dokonać Hela, gdyby prawdziwy napój znajdował się w plastikowym (tyle dobrego, że nie porcelanowym!) imbryczku, wolała więc temu zapobiec.
Poza nimi dwiema na przyjęciu była obecna jeszcze czwórka gości: lalka Tama (jej imię to kombinacja słów tata i mama) oraz trzy pluszaki: zając od wujka Thada, kangur od cioci Harper oraz nietoperz od Lennarta, jej ojca chrzestnego (bo chrzestną była Scarlet, takie uzupełnienie). Wolne miejsce przy stoliku na pewno się znajdzie, zwłaszcza dla kogoś takiego!
- Tata! - zawołała dziewczynka i od razu podbiegła do Robina. Ciężko powiedzieć, czy silniej podziałała na nią fryzura ojca, czy jego twarz, którą zdecydowanie rozpoznała. Ważne było to, że nikt inny nie wywoływał w niej takiej reakcji. No i w jej mamie również, bo Annie również dość szybko podniosła się z podłogi. - Myślałyśmy, że będziesz dopiero za tydzień - pozwoliła małej wyprzytulać tatę i dopiero wtedy mocniej pocałowała męża, zakrywając przy tym córci oczy. Młoda nie musiała wszystkiego widzieć, a i sama zainteresowana uznała to za pewnego rodzaju zabawę, bo zaczęła głośno się śmiać. - Mogłeś zadzwonić, wyjechałybyśmy po ciebie.

Robin Callaway
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
Robin kochał swoją pracę, ale nic nie mogło się równać z tym momentem. Kiedy miał w ramionach dwie ukochane osoby. Córkę i żonę. Znajome zapachy zaczęły uderzać go w nozdrza i poczuł przyjemny dreszcz rozchodzący się po karku i plecach. Dobicie do portu w Cairns czy wjazd do miasteczka nie mogły się równać z tym momentem. Dopiero teraz Robin czuł, że naprawdę był w domu. Mógłby najpierw pojechać na farmę rodziców i przywitać się z nimi, ale wiedział, że siedziałby tam i wiercił się tylko po to, żeby jak najszybciej dotrzeć tutaj. Całując Annie od razu poczuł jak przemija mu zmęczenie. Czuł, że nie chciał zmrużyć oka nawet na sekundę, bo nie chciał tracić czasu na spanie. Nieco zabawna sytuacja, bo jednocześnie poczuł zmęczenie i ciężar ostatnich miesięcy, które musiał spędzić z dala od niego. Ale właśnie tak działała na niego obecność Annie. Mógłby się z nią spotkać w parku, albo w sklepie, a i tak poczułby się bezpieczny i bezbronny. Wiedziałby, że jest w domu.
-Nawet sobie nie wyobrażasz ile razy podnosiłem telefon, żeby zadzwonić i ci powiedzieć, że przyjeżdżam wcześniej. – Kochał to jak po niego przyjeżdżały. Kochał to jak witał ich już w porcie. Lubił czasami Helenę jeszcze wziąć na statek i pokazać jej jakim tym razem tata przypłynął. Nie ubolewał jednak za bardzo nad tym, że teraz nie mógł jej pokazać. Wiedział, że mała i tak za wiele nie będzie z tego pamiętała, więc po prostu będą go odbierać jak ta będzie starsza. Wtedy to dopiero będą tworzyć wspomnienia. No i pewnie Helena nie będzie chciała zejść ze statku. Chociaż Robin niekoniecznie chciałby zarazić córkę swoją pasją, to chciał jej pokazywać jak pracuje. Nie życzyłby jej życia, które sprawi, że będzie z dala od rodziny. –Uznałem jednak, że przełamię rutynę i was zaskoczę. – Taki był z niego szalony człowiek. –No i było warto. Dla momentu, w którym Helena rzuciła mi się w ramiona i dla momentu, w którym zobaczyłem twoją minę. Byłaś ewidentnie załamana. – Zażartował sobie oczywiście. Była daleka od załamania. A jak nie była to po prostu była świetną aktorką. Robin pozwolił już Helenie wrócić do zabawy i wykorzystał moment, żeby poprawnie przytulić się do Annie. –Odnoszę wrażenie, że z każdym kolejnym wyjazdem wracam do domu coraz bardziej stęskniony. – Powiedział i sam nie wiedział czy to prawda. Nie wiedział czy dzieje się tak, bo właśnie w tym okresie widać jak Helena szybko dorasta i ile z jej życia go omijało? Naprawdę cieszył się z tego, że córka go pamiętała, że go rozpoznawała i nie traktowała go jak obcej osoby.
-To co tam dobrego pijecie? – Zapytał, klasnął w dłonie i zbliżył się do herbacianej imprezki. –Przepraszam państwa. Pozwolą panowie? – Zapytał wszystkie maskotki i przesunął nieco towarzystwo, żeby rzeczywiście jeszcze jedna osoba się zmieściła. –Tyle tej herbaty… damy radę wszystko wypić? – Zwrócił się do córki i cierpliwie czekał aż ta go obdaruje filiżanką i talerzykiem, żeby mógł oficjalnie być częścią imprezy. –Jak tam? Wszystko w porządku? – Zapytał Annie przy okazji jak Helena była zajęta szukaniem filiżanki. Wiedział, że będę mieli okazję porozmawiać jak córka pójdzie spać, ale teraz chciał wykorzystać każdą chwilę. Chwycił ją nawet za rękę, splótł swoje palce z jej i ucałował wierzch jej dłoni.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
- I trzeba było to zrobić - uśmiechnęła się, chociaż musiała przyznać, że jednak taka niespodzianka była szalenie przyjemna. Może to i dobrze, że Robin postawił je jednak przed faktem dokonanym? Nie miały czasu na to, by jakoś specjalnie przygotować się na jego przyjazd, więc mężczyzna miał przynajmniej okazję, by zobaczyć, jak jego dziewczyny radzą sobie wtedy, gdy są same. A radziły sobie nieźle, ale oczywiście nie aż tak dobrze, jak w tych momentach, gdy cała trójka była w Lorne Bay. Nie chodziło nawet o kwestię opieki nad Helenką, bo nad tym Annie świetnie panowała. W odwodzie miała całą armię ciotek, wujków, babć oraz dziadków chcących pilnować małej, gdy jej mama szła do pracy. Gdy jednak Robin był w domu... Wtedy wszystko było na swoim miejscu. Młoda miała oboje rodziców, ona miała przy sobie swojego faceta, a to było w tym wszystkim najważniejsze. Pewnie, nikt nie kazał jej zakochiwać się w marynarzu wypływającym czasem w kilkumiesięczne rejsy, ale co człowiek ma poradzić na to, że naprawdę zapałał uczuciem właśnie do niego i to z nim chciał iść przez życie? Może i był od niej odrobinkę starszy, ale czy to stanowiło problem? Ani trochę. Blondynka nie była typem osoby, która musiała gdzieś po drodze nieco się wyszaleć, wyszumieć i od początku czuła, że jeśli oboje z Robinem mają podchodzić do siebie na poważnie (a tak właśnie chciała do niego podchodzić), to czekają ich pewne wyrzeczenia. Była na to gotowa, więc nie zamierzała teraz narzekać. Okej, nawet jeśli czasem narzekała, to i tak robiła to w nieco żartobliwy sposób.
- Wcale nie byłam załamana - odparła, nieco teatralnie marszcząc przy tym swoją zmarszczę gniewu. No, przynajmniej w teorii można ją tak nazwać, bo jednak Annie zmarszczek jeszcze nie miała. - Po prostu jestem kompletnie nieprzygotowana. Mam w lodówce tylko kilka rzeczy, w tym pulpety dla Heleny, te od twojej mamy, bez przypraw - znaczy się bez większej ich ilości, bo jednak obie panie nie chciały fundować małej sensacji w żołądku. Ale to nic, z brakiem zapasów jakoś sobie poradzą. O, najwyżej na kolację oraz śniadanie zjedzą to, co mają, a następnego dnia udadzą się wspólnie na większe zakupy. No, może tylko bez małej, bo jednak zakupy z maluchem bywają problematyczne i trwają trzy razy dłużej.
- Tata tu! - zawołała Helenka i posadziła ojca pomiędzy sobą i mamą. Widać było, że rośnie im mała rządzicielka! - Tak, wszystko dobrze - przytaknęła Annie. - W domu wszystko w porządku, mała rośnie jak na drożdżach, w tej nowej pracy też radzę sobie coraz lepiej, chociaż od kilku tygodni jestem uziemiona przy biurku - westchnęła. Szef uziemił ją oraz partnera, bo oboje pokłócili się podczas przesłuchiwania podejrzanego. Niby blondynka wspominała o tym mężowi, ale jednak rozmowa na żywo to coś zupełnie innego, niż krótka pogawędka przez telefon lub internet. - Cieszę się, że jesteś - ułożyła głowę na jego ramieniu. Dobrze, że mieli dla siebie chociaż tę krótką chwilę, bo za moment Helenka z pewnością będzie chciała do nich dołączyć.
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
Zaśmiał się.
-Uwierz mi. Następnym razem to zrobię. Organizowanie takich niespodzianek jest strasznie męczące. – Nigdy nie miał problemów z dochowywaniem sekretów. Wiadomo, że sam dźwigał na barkach spory sekret, o którym nikomu nie mówił. Po prostu rozłąka z Annie i córką dobijały go niesamowicie. Nic więc dziwnego, że jak miał możliwość przybycia wcześniej to chciał o tym poinformować cały świat. Dodatkowo działało też to, że po przybyciu do domu czuł, że był tu mile widziany, że za nim tęskniono podczas rozłąki. Wpadanie w ramiona ukochanej kobiety po takim czasie było przeżyciem nie do opisania. Cieszył się, że ma do kogo wracać i że Annie nie robi mu wyrzutów z powodu jego wiecznych wyjazdów.
-No to co to było? Przerażenie? – Oczywiście sobie z niej żartował. –Swoją drogą… trochę odnoszę wrażenie, że wiedziałaś, że przyjeżdżam. – Spojrzał na nią podejrzliwie jak Helenka zajmowała się ustawieniem filiżanki dla taty. –Było zdecydowanie za łatwo się do was podkraść. – Niby sobie żartował, ale naprawdę był pod wrażeniem jak łatwo mu to przyszło. Tym bardziej, że musiał się przebić przez towarzystwo dwóch psów, które też musiał przecież przywitać. Dobrze chociaż, że psy nie były jakoś specjalnie szczekające. Nie zaalarmowały Annie i nie zepsuły niespodzianki. No i obyło się bez przemycania jakiś nielegalnych smaczków w stylu polskiej kiełbasy. –O nie. – Ułożył sobie ręce na klatce piersiowej. –A ja naprawdę zakładałem, że tydzień przed moim planowanym pojawieniem się zaczęłaś przygotowywać ucztę. Coś więcej niż tylko mdłe klopsy dla dzieci. – Miał przyjemność próbować potraw przygotowywanych dla Helenki i nie był fanem. Doceniał bardzo to, że na statkach zawsze mieli kuka, który był profesjonalistą i sprawiał, że jedzenie było zjadliwe. Raczej praca nie sprawiałaby mu tyle radości, gdyby jeszcze musiał przez te miesiące żywić się zupkami chińskimi, albo posiłkami, które bazowałyby na byciu zalanym wrzątkiem. Mimo wszystko, jedzenie na statku było dobre, ale nie miało nawet porównania do tych domowych posiłków. –A tak serio to na spokojnie. – Uspokoił żonę i położył jej dłoń na udzie. –Damy radę. Pojedziemy na zakupy, albo coś zamówimy. – Zdecydowanie wolał zrobić cokolwiek niż jeść te klopsy. Mógłby nawet przegłodować. Chociaż zamówienie pizzy brzmiało jak fantastyczny pomysł. Pizzy na statku nie miał możliwości zjeść. A przynajmniej nie takiej prawdziwej, z pieca.
-Cieszę się. – Widać, że Helence niczego nie brakowało. Była szczęśliwa. Dom był zadbany, Annie też wyglądała bardzo dobrze. Nie miał powodów do tego, żeby wątpić w jej słowa. Rzeczywiście wszystko wyglądało tak jak powinno. –Dlaczego zostałaś uziemiona? – Spojrzał na nią unosząc brwi. –Co to w ogóle oznacza? Karny Jeżyk? Zrobiłaś coś złego? – O jej pracy ciągle dowiadywał się czegoś nowego, więc był zaintrygowany. Zaraz jednak oparł swoją głowę o jej głowę i objął ją ramieniem. –Ja też się cieszę, że jestem w domu. – Odpowiedział i przez kilka sekund nacieszył się tą chwilą, bo Helenka zaczęła polewać herbaty i musiał uczestniczyć w zabawie.
-Tak sobie pomyślałem, że może pojechalibyśmy gdzieś na weekend. We dwoje. – Zaproponował zakładając, że nawet Annie przyda się chwilowy odpoczynek od bycia mamą. Helena była na tyle duża, że dziadkowie nie mieliby problemu z zajęciem się nią. Pytanie oczywiście musiał zadać w międzyczasie smakowania plastikowych ciasteczek i brokułów.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
- Hej, na swój sposób to naprawdę było przyjemne - uśmiechnęła się, a kiedy młoda odwróciła się na moment, by szykować przysmaki dla Robina, Annie skorzystała z okazji i cmoknęła go w usta. Być może Helenka i tak to widziała, bo właśnie upuściła na podłogę tackę z plastikowymi kotletami, ale niech dziewczynka przyzwyczaja się do tego, że tata był w domu i że razem z mamą będą czasem okazywać sobie czułość.
- Ja wiem, że powinnam zamykać drzwi i zazwyczaj to robię, ale dzisiaj mała od po pracy razu zaciągnęła mnie na górę i zaczęła szykować to przyjęcie - bo naprawdę zamykała drzwi! Zdecydowanie nie pozwalała na to, by pozostawały one otwarte, by Helena do nich podeszła, by mogła wyjść na ulicę i by padła ofiarą pedofila. A z drugiej strony... By do środka nie wdarł się chociażby zwykły złodziej. Być może była przewrażliwiona, ale... Była również gliną. Była też żoną faceta, który pływał w marynarce i naprawiał wojskowe statki, znała więc zdecydowaną większość partnerek facetów parających się tym samym zawodem i wiedziała, z czym to się je. Kochała Robina, od początku wiedziała, że długie rejsy tu część jego pracy, ale dzielnie to znosiła, uwielbiała to, jak fajną tworzyli rodzinę i każdy z jego przyjazdów był dla nich pewnego rodzaju świętem.
- Nie, spokojnie, coś wymyślę - zapewniła go. Być może trochę na wyrost, owszem, bo faktycznie przydałyby im się większe zakupy. - Może faktycznie coś sobie zamówmy? Nie chcę tracić dzisiejszego dnia na stanie w kolejce w markecie.
Bo jakby... Wraz z jego przyjazdem pojawiła się nowa perspektywa, nowy plan na spędzenie reszty wieczoru, a plan ten zdecydowanie nie zakładał wychodzenia z domu. Przeciwnie. Gdyby tak jeszcze Helenka zechciała pójść spać nieco wcześniej...
- Ja? Nie. Ja niczego nie zrobiłam. To Kieran - aż się skrzywiła, a razem z nią córcia. Najwyraźniej w ostatnim czasie sporo nasłuchała się o tym, że to zły człowiek. - Okej. Ja też. Pokłóciliśmy się podczas przesłuchiwania świadka. Uwierzysz? Ja! To on zaczął, wrobił mnie, bo jest głupi, wrednym kuta...
Przerwała, bo młoda zdecydowanie nie powinna poznawać teraz takich słów. Zresztą, Annie nie chciała rozmawiać teraz o swoim pożal się Boże partnerze. Teraz zamierzała skupić się na rodzinie i na tym, by odpowiednio ułożyć mały palec, gdy będzie pić wyimaginowaną herbatę z maleńkich porcelanowych plastikowych, ale ciii szklanek.
- Jezu tak - odparła niema od razu, nie kryjąc entuzjazmu. - Ty i ja, wyłączone telefony, jakiś przyjemny ośrodek ze SPA, za dnia jakiś masaż, a wieczorem tylko my...
Niechże ta Helenka pójdzie prędko spać, bo jej mama... No ona raczej nie chciała dziś zbyt szybko się kłaść, hehe.

Robin Callaway
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
W takich momentach jak ten najbardziej żałował, że ma pracę jaką ma. Oczywiście dopóki to wszystkim pasowało to miał zamiar ją utrzymać. Miał z tego naprawdę dobre pieniądze i zależało mu na tym, żeby jego rodzina miała komfort finansowy. Dodatkowo pocieszał się tym, że równie dobrze mógłby popracować na statkach jeszcze ze dwa lata, albo do momentu aż Helenka nie pójdzie do szkoły, a później mógłby wrócić i być po prostu tatą. Ustawiłby ich finansowo na dobre kilka lat, jeszcze daliby radę odłożyć kwotę dla córki na ewentualny łatwiejszy start w życiu. A tak to Robin mógłby być tatą i mężem zajmującym się domem, a Annie miałaby lepszy komfort na tym, żeby skupić się na swojej pracy. Wiedział, że teraz, mimo wsparcia rodziców i teściów, balansowała między byciem matką, a kobietą robiącą karierę. Nie chciałby, żeby później miała pretensje do siebie, że zawaliła w którejś z tych rzeczy. A taki Robin zajmujący się domem ułatwiłby jej wiele. A przede wszystkim skupienie się na karierze i w wolnych chwilach bycie matką skupiającą się na córce. Na chwilę obecną były to jednak plany, które obmyślał, a do których nie był jeszcze gotowy, żeby o nich rozmawiać.
-Jeszcze mi powiedz, że dziecko w kościach wyczuło, że dzisiaj coś się wydarzy i dlatego przygotowała imprezę. – Byłby pod wrażeniem. Nawet przez myśl nie przeszłoby mu, żeby się martwić o zdolności jasnowidzenia jego córki. –No chyba, że codziennie sobie urządzacie takie imprezki pod moją nieobecność… – Spojrzał podejrzliwie na żonę. Wiedział, że to mogło być prawdopodobne, bo dzieci przecież też mają fazy na różne rzeczy. Ostatnio jak był w domu to Helena była zafascynowana małymi króliczkami, a teraz widział, że żaden z króliczków nie siedział z nimi przy stole. Może teraz był etap organizowania herbacianych imprezek. Jego siostry też przechodziły przez coś takiego. Na szczęście on nie musiał w tym uczestniczyć, bo był „zbyt dorosły” na takie pierdoły.
-Jak dla mnie to brzmi jak plan idealny. Mam ochotę na coś gotowego i niekoniecznie zdrowego. – On też potrzebował pierwsze parę dni na to, żeby nacieszyć się towarzystwem żony i córki. Nawet rodzicom nie dał znać, że dzisiaj wraca. Powiadomi ich o tym dopiero jutro jak już sobie odpocznie i spędzi czas w doborowym towarzystwie. –Jeżeli masz dzisiaj wolne i nie macie żadnych ambitnych planów to zdecydowanie jest to znak, żeby zostać w domu a nie stać w kolejkach. – Cieszył się, że się zgadzali co do tego. Ale też miał na uwadze to, że jednak mógł im zepsuć jakieś plany, a też niekoniecznie chciał to robić. Wcześniej wolał nie podpytywać Annie o plany, bo jeszcze by się zdradził, że coś jednak się wydarzy i tym wydarzeniem będzie jego wcześniejszy, niezaplanowany powrót.
Zaśmiał się na reakcję córki na imię Kierana. Chciał nawet pochwalić Annie, że dobrze wytrenowała dziecko, ale jednak zabrzmiałoby to nieco dziwnie. Nigdy sam Kierana nie spotkał, ale z tego co zdążył o nim usłyszeć od Annie, nastawił się do niego bardzo negatywnie. W sumie nic dziwnego. Wiadomo, że priorytetem będzie dla niego stanie po stronie żony. –Okej… to brzmi dosyć poważnie. – No bo przecież przesłuchiwanie świadka jest kluczowe i przesłuchujący powinni zachować pełen profesjonalizm. A tutaj nie było to pokazane. Uniósł brwi i chciał nawet szybko ścisnąć dłoń Annie dając jej znak, że powinna zwrócić uwagę na słownictwo, ale sama się w porę zorientowała. –Ale to poczekaj… Wrobił cię? To znaczy, że ty zostałaś uziemiona, a on nie? – No to już było zachowanie absolutnie nie na miejscu.
-Ugh. Fantastycznie. – Aż uderzył otwartymi dłońmi o swoje uda. –Bałem się, że wykręcisz się pracą, ale tak się cieszę, że się co do tego zgadzamy. – Nie, żeby jakoś specjalnie często się kłócili czy nie zgadzali. Przytulił ją do siebie i ucałował. Oczywiście szybko i sprawnie, bo już Helena upominała, że herbatka stygnie. Robin więc posłusznie sięgnął po filiżankę i ostrożnie zaczął siorbać i wygiął przy tym dramatycznie mały palec, żeby podkreślić powagę sytuację. –Zdrowie moich ulubionych pań. – Kiwnął filiżanką w stronę córki, ale zaraz zwrócił się w stronę Annie. –Przejrzałem już kilka miejsc i ofert, ale niczego nie wybierałem, bo uznałem, że to raczej wspólna decyzja. – Aczkolwiek przyjemny ośrodek SPA, cisza, brak zasięgu, Internetu. To wszystko brzmiało tak cudownie. Kochał bycie ojcem, ale jednak chciał spędzać też czas ze swoją żoną.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
Nie umiałaby wybrać. Nie potrafiłaby jednoznacznie postawić na którąś z opcji Annie-matka lub Annie-agentka, robiła więc wszystko, żeby pogodzić jedno z drugim. Za każdym razem, gdy miała jakiś mały kryzys (a nie ukrywajmy, czasem dopadały ją chwile zwątpienia), przypominała sobie, że ma tylko jedno dziecko. Jej mama radziła sobie z szóstką dzieci i do tego pracowała jako nauczycielka, teściowa również wychowała całą gromadkę, więc zdecydowanie nie mogła nie radzić sobie ze swoją jedynaczką. A dzieci... Zdecydowanie chciała mieć ich więcej. Miała już nawet wszystko rozplanowane! Koło trzydziestki drugie, za kolejnych pięć lat trzecie, a gdyby tak trafiły im się jakieś bliźniaki lub trojaczki, to też nie będzie tragedii. Co prawda będzie wtedy nieco trudniej dograć całą logistykę, ale zdecydowanie sobie z tym wszystkim poradzą.
- Czasami urządzamy sobie też wspólne gotowanie. Niedawno dostała od moich rodziców taką zabawkową kuchenkę gazową, ustawiliśmy ją w naszej kuchni i teraz obie coś sobie pichcimy.
Oczywiście potraw Helenki nikt nie jadał, bo były zbyt plastikowe, ale już samo to, że podobało jej się kucharzenie, napawało optymizmem. Może zostanie jej to na dłużej? Może faktycznie to polubi i zostanie kolejną gwiazdą Masterchefa Juniora?
- Dzisiaj naszym planem jesteś już tylko ty - uśmiechnęła się. Zdecydowanie nie zamierzała już ruszać się z domu. I tak tego nie planowała. Bo owszem, trafił jej się wolny dzień i zamierzała spędzić go ze swoją rodziną, zwłaszcza teraz, kiedy Robin tak niespodziewanie przyjechał do domu. Nie było na świecie takiej siły, która wyciągnęłaby ją teraz z domu. Co więcej, za chwilę wyłączy telefon, żeby nikt nie przeszkadzał jej w rozkoszowaniu się wspólnym czasem z najbliższymi.
- Na szczęście on też jest uziemiony - odparła z satysfakcją w głosie. Tyle dobrego, że konsekwencje swojego zachowania ponieśli oboje. - Wiesz, mogłam to przerwać. Mogłam zacisnąć zęby i nie dać się sprowokować, ale nie pozwolę, żeby ten idiota traktował mnie jak blondynkę - chociaż nią była. - Harper uważa, że powinnam poprosić o zmianę partnera, ale nie chcę, żeby wyszło na jego. No i nie chcę, żeby wszyscy pomyśleli, że jestem mięczakiem.
Zapewne podczas obecnego pobytu w domu Robin będzie musiał czasem słuchać narzekania żony. Annie postara się nie robić tego zbyt często, bo jednak istniały znacznie ciekawsze sposoby wspólnego spędzania czasu. Jednym z nich było rodzinne picie niewidzialnej herbaty. Niby to nic wielkiego, niby to tylko maleńki wycinek z życia, ale właśnie w takich momentach była całkowicie pewna, że jej rodzina, że Robin i Helenka, byli ważniejsi, niż wszystko na świecie, nawet jej praca.
- O, to pokażesz mi je wieczorem i wybierzemy coś konkretnego - i znów się uśmiechnęła. Zdecydowanie podobał jej się już ten plan wyjazdu.

Robin Callaway
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
-Poważnie? – Zapytał unosząc brwi i przeniósł wzrok na swoją córkę. –Wiedziałem, że jesteś utalentowana, ale nie wiedziałem, że w tym wieku będziesz szefem kuchni. – Zaczepił małą i nawet ją trochę pogilał. Był pewien, że Helenka jeszcze nie miała zielonego pojęcia kim w ogóle mógł być szef kuchni, ale fakt, że coś „pichciła” był imponujący. W sumie dla Robina wszystko co robiła jego córka było imponujące. –Nie chwaliłyście takim prezentem. – Helenka zazwyczaj chwaliła się wszystkim co miała nowe. Nawet jeżeli był to po prostu liść znaleziony na chodniku. Oczywiście, żeby nie było Robin nie miał teraz pretensji. –Poważnie ta kuchenka działa? – Tu już wyszeptał do Annie, bo był prawie pod wrażeniem tego, że współczesne zabawki tak wyglądają, że dziecko od najmłodszych lat może się narażać na głupią śmierć.
-No to jesteśmy zgodni, bo ja dla was wyczyściłem cały kalendarz ze wszystkich spotkań. – Oczywiście żadnych nawet nie miał. Jak wracał do Lorne to wracał swojej żony i do córki, a reszta przychodziła przy okazji. Zajeżdżał do rodziców, albo tego samego dnia, albo pisał smsa, że jest i że wpadnie na dniach. To był jego czas i chciał to wykorzystywać na odpoczywanie.
-Myślę, że postąpiłaś właściwie. – Obserwował zabawę córki, która w ogóle nie przejmowała się rozmową swoich rodziców. –Gdybyś mu się nie postawiła, to kto wie… może traktowałby cię jak jakieś popychadło? Myślę, że w dzisiejszych czasach trzeba pokazać się od razu i walczyć o swoje. To już nie te czasy, gdzie kobiety mają siedzieć cicho i podporządkowywać się mężczyzną. Jesteście partnerami. Nie jest twoim przełożonym. Albo oboje darzycie się szacunkiem i zaufaniem, albo nie. – Nie wyobrażał sobie scenariusza, w którym jego żona skacze wokół jakiegoś typa, żeby mu się podlizać, albo ułatwić mu pracę. Nie ma takiej opcji. Trzeba walczyć o swoje. Jak będzie trzeba to Robin mu przyjebie i przypomni, że nie ma żadnej władzy nad Annie. Wolał tego nie robić, bo nie był fanem przemocy i nie chciał też stawiać Annie w niekomfortowej sytuacji. Jego żona była silną kobietą i wiedział, że sobie poradzi. Chciał jednak, żeby wiedziała, że jej mąż ją wspiera i wkroczy jeśli będzie taka potrzeba. –Myślę, że to nie jest dobry pomysł. Jestem w szoku, że Harper coś takiego zaproponowała. – Uśmiechnął się pod nosem. –Zawsze zakładałem, że to ona jest tą, która walczy o swoje i nie daje sobie wejść nikomu na głowę. Ale zgadzam się z tobą. Proszenie o zmianę partnera byłoby okazaniem słabości. A ty nie jesteś słaba. – Nachylił się, żeby ją pocałować.
-Dobra. Koniec tej herbatki. Czas na moje prezenty. – Klepnął się w kolana i wstając wziął Helenkę na ręce i posadził ją sobie na barana. –Przywiozłem oczywiście owoce. Najwięcej waszego ulubionego indyjskiego mango. – Sam odkąd spróbował takiego mango, gardził każdym innym. Ściągnął córkę z ramion i odstawił ją na podłogę i podszedł do torby, z której zaczął wyciągać najpierw owoce, które miał na wierzchu. –Przełożę od razu do zlewu. W razie nieproszonych gości. – Co najmniej jakby Australia nie była miejscem pełnym nieproszonych gości. Mówię oczywiście o ludziach, bo wiadomo, że zwierzaki zawsze milej widziane, hehe.
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
- Nie zdążyłyśmy. To świeży prezent, chciałyśmy zrobić całą sesję zdjęciową pod tytułem "Helena w kuchni" i wysłać ci jakiś większy folder w chmurze, ale przyjechałeś, zanim zdążyłam przerzucić wszystko z telefonu - wyjaśniła. I to absolutnie nie był żaden zarzut! Owszem, wieczorami, gdy mała już spała, lubiła przysiąść sobie na kanapie z kubkiem kakałka (bo gdy były same, nie pozwalała sobie nawet na mały kieliszek wina - ot, nie chciała, by ktoś uznał, że dziecko jest pod opieką matki będącej pod wpływem), by przeglądać zdjęcia córki z danego dnia. Robienie albumów w chmurze, do której oboje z Robinem mieli dostęp, było chyba najlepszym sposobem przekazywania mężczyźnie najnowszych informacji prosto z domu. Zresztą, przecież i tak będzie stanowiło to później wspaniałą pamiątkę z wczesnego dzieciństwa ich córy.
- Żartujesz? Kiedy mała odwraca wzrok, podrzucam jej do garnków ugotowane produkty i jednocześnie zabieram te plastikowe - puściła mu oczko. Nie pozwoliłaby na to, żeby mała bawiła się gorącymi przedmiotami, nie będzie tez dopuszczała jej do rozgrzanego palnika. Na tym punkcie była mocno wyczulona. Jeśli miała już przy kimś skakać, o kogoś dbać, to zdecydowanie postawiłaby na własną córkę, a nie tego... człowieka, z którym przyszło jej pracować.
- Też tak myślę. Zresztą, z nim naprawdę jest cos nie tak. Cała reszta przyjęła mnie naprawdę miło, w wolnych chwilach sporo rozmawiamy, wprowadzają mnie we wszystko, rozmawiamy na prywatne tematy... Wiesz? Jeden z moich nowych kolegów całkiem dobrze zna twojego tatę. Kiedy będziemy u twoich rodziców, mam go pozdrowić - uśmiechnęła się. - Z Harper rozmawiałyśmy tak na luzie, omawiając wszystkie opcje. Gdyby chodziło o nią, na pewno by się tak nie zachowała i jestem pewna, że mnie też nie pchałaby w tym kierunku - rzuciła okiem w kierunku córy. - Poradzę sobie z tym, ale cieszę się, że teraz jesteś już na miejscu i w razie czego będę mogła ci się wygadać lub poprosić cię o radę.
Zawsze mogła to zrobić, ale za każdym razem mąż miał zasięg lub wolna chwilę, a teraz? Teraz będzie zupełnie inaczej. Nie będzie mówiła mu pewnie o każdym swoim kroku, o każdej uszczypliwości, jaka ją spotka (bo na pewno spotka, a na każdą Annie zdecydowanie odpowie), ale o ważnych rzeczach na pewno mu powie.
- Myślisz, że dobrze zrobiłam, zmieniając pracę? Mogłabym sobie na spokojnie patrolować Lorne Bay aż do emerytury i nie miałabym tych wszystkich problemów.
Chyba potrzebowała teraz usłyszeć, że jej decyzja była słuszna, by na spokojnie skupić się na swoim celu - odnalezieniu się w nowym miejscu. Ale dość już o tym. I tak poświęcili Kieranowi (blondynka była niemal pewna, że dosłownie w tym momencie mała Helena znowu się skrzywiła na samą wzmiankę o tym wstrętnym panu!) zbyt dużo czasu.
Oczywiście na słowo "prezenty" najbardziej żywiołowo zareagowała dziewczynka, ale i jej mamę również ucieszył ten temat. Dla niej najpiękniejszym prezentem i tak była obecność męża w domu oraz radość córki.
- To chyba już wiem, co zjemy na podwieczorek - uśmiechnęła się. - Ale sprawdziłeś, czy nie ma tam jakichś wielkich pająków?
Nie to, żeby się ich bała, co to, to nie, ale odczuwała pewien dyskomfort na myśl, że coś włochatego mogłoby nagle wyjść ze zlewu.

Robin Callaway
Starszy oficer mechanik — lorne bay
36 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
I'd rather die tomorrow than live a hundred years without knowing you.
-Cooo… – Szczena dosłownie mu opadła. –Teraz to już w ogóle zacznę żałować, że przyjechałem, bo ominęło mnie otrzymanie takiej sesji! – Niczego tak nie kochał jak podłączenie się w wolnej chwili do chmury i sprawdzenie czy nie ma jakiś nowości od Annie i Helenki. –A zrobiłyście już sesję? Czy jest szansa, że będę w stanie uczestniczyć w tworzeniu takowej? – Zapytał z nadzieją w głosie. Może nie wszystko było stracone. Może nawet będzie lepiej. Nie dość, że będzie mógł uczestniczyć w tworzeniu takiej sesji, to jest szansa na to, że będzie mógł w niej wystąpić. –Może powinniśmy zrobić sobie taką sesję rodzinną, co? – Zapytał. Widział, że to jest teraz modne, a w sumie wszyscy byli piękni i fotogeniczni. Aż wstyd nie wykorzystać takiego potencjału.
Położył sobie rękę na klatce piersiowej. –Pytałem akurat poważnie, ale twoja odpowiedź mnie w pełni satysfakcjonuje i zadawala. – Zaśmiał się i nawet przez chwilę nie dotarło do niego to, jak absurdalne byłoby posiadanie zabawkowej, ale działającej kuchenki gazowej. –Czasami odnoszę wrażenie, że omijają mnie jej najlepsze momenty z życia. – Wypalił patrząc się na Helenkę. Co jeżeli teraz nie miała nic przeciwko temu, że jej tata nie był zawsze przy niej. Co jeżeli teraz wystarczały jej rozmowy na facetime? Co jeżeli później to wszystko zamieni się w nienawiść i wieczną pretensję, że nie był częścią jej życia?
-No to ewidentnie wygląda jakby to on był problemem. – Nawet nie podejrzewał, że to Annie mogłaby być problemem. Nie było takiej opcji. Nie znał nawet osoby, która mogłaby mieć do Annie jakieś pretensje. Jego rodzice byli wniebowzięci kiedy przedstawiał im swoją dziewczynę i przyznawał się mamie, że już po paru pierwszych randkach wiedział, że Annie będzie kobietą, którą będzie chciał poślubić. Nie potrafił sobie wyobrazić sytuacji, w której Annie robi coś za co można ją nienawidzić. –Może jest zazdrosny? Może czuje się zagrożony? – Zasugerował. Annie jest nowym nabytkiem w zespole. Jest młoda, ambitna, ma chęci do pracy. Każdy mógłby się poczuć zagrożony czymś takim. Na wzmiankę o swoim ojcu nawet się zaśmiał. –To mnie w ogóle nie szokuje. Czasami odnoszę wrażenie, że tata jest większym celebrytą niż prawdziwi celebryci. – Pokręcił głową z niedowierzaniem. Salvador miał odpowiednią osobowość do bycia przedsiębiorcą, którym był. Głowa rodziny, która tej rodzinie się poświęcała, ale też człowiek, który robił wiele dobrego na rodzinnej farmie i angażował się w rozwój miasta. Zapewne gdyby kandydował na burmistrza, to miałby spore szanse. Mógłby w sumie iść w politykę. –Wiesz gdzie mnie znaleźć. – Uśmiechnął się i nachylił się, żeby ucałować Annie w czubek głowy. –A jak będę na wodzie to i tak dawaj mi znać. Poruszę niebo i ziemię, żeby ci pomóć. – Nie żartował. Pewnie wskoczyłby w jakąś szalupę i wiosłował z powrotem do Australii. Pewnie zostałby posądzony o dezercję, ale czy dla ukochanej kobiety nie było warto? Oczywiście, że było. Miałby pretekst, żeby już nigdy więcej nie wypływać.
-Annie. – Spojrzał na żonę czule. –Oboje wiemy, że zanudziłabyś się taką pracą. – Wydawało się to rzeczywiście spokojne i bezpieczne, ale na dłuższą metę… każdy potrzebuje odrobiny dreszczyku emocji. Nikt nie idzie pracować do policji, żeby spędzić życie na patrolowaniu ulic. Każdy szuka chociaż małego procenta czego co ogląda się w telewizji czy o czym się czyta w książkach. –Podjęłaś świetną decyzję. Jesteś odpowiednią osobą do bycia agentką. Może twoja praca nie będzie tak widoczna jak fizyczne oglądanie ciebie patrolującą ulice Lorne, ale będziesz dawała miastu i okolicom bezpieczeństwo, o którym się nie myśli, bo go po prostu nie widać. Będziesz ścigała zło zanim uderzy. – Taka praca jest cięższa i mniej doceniania przez ludzi. Ludzie zawsze będą twierdzili, że agenci siedzą za biurkami i nic nie robią, ale prawda jest inna. Spędzają godziny nad rozwiązywaniem spraw i robieniem rzeczy, o których wielu ludzi nie ma po prostu pojęcia. –Ja na przykład już jestem spokojniejszy. – Oczywiście będzie się o nią martwił zawsze, ale nie o to teraz chodziło. Cieszył się, że Helena będzie mogła dorastać w rodzinie i okolicy, gdzie jej mama zawsze będzie czuwała nad jej bezpieczeństwem.
-Taaak. Będzie trzeba je zjeść jak najszybciej. Rano zawiozę trochę rodzicom i może dziewczynom. – Pewnie jego siostry tylko siedziały i piły winka, a owoców to w ogóle nie jadały. Będzie musiał o nie wszystkie zadbać. –Sprawdzałem, ale to tak skubane paskudy, że lepiej uważać mimo wszystko. – Te owoce, które uznał, że najlepiej żeby zjedli od razu to przepłukał nawet wodą. Nic włochatego nie wylatywało, więc było w miarę bezpiecznie. –Swoją drogą coś mnie właśnie ostatnio użarło i podejrzewamy, że mamy pająka na statku. – Uniósł lekko koszulkę, żeby pokazać jej ślady po ugryzieniu nieco powyżej biodra. Oczywiście były teraz niewielkimi strupkami, ale nadal swędziały. –I od razu odpowiem, nie, nie bawiłem się żadnych super mocy. – Kto nie marzył o staniu się Spider-Manem po ugryzieniu?
agentka federalna — Australian Federal Police
29 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Posterunek policji w Lorne Bay zamieniła na oddział policji federalnej w Cairns i teraz próbuje godzić jakoś wszystkie obowiązki świeżo upieczonej agentki z rolą młodej mamy oraz żony marynarza Robina.
- Nie, w zasadzie jeszcze nie. To mój tata miał zrobić nam kilka zdjęć - ot, cała sesja. Gdy jednak Robin wspomniał o prawdziwej sesji, to od razu zaświeciły jej się oczka. - A wiesz, że to świetny pomysł? Moglibyśmy wybrać sobie jakąś fajną scenerię, może nasz dom, może któraś z farm rodziców, może tapeta z Malediwów... Ale tak, zdecydowanie powinniśmy to zrobić, póki jesteś na miejscu i Helenka jest mała. Znajdę jakiegoś fajnego fotografa. Moje koleżanki robią sobie teraz różne ciążowe albo zaręczynowe sesje, któraś z nich na pewno poleci mi kogoś dobrego.
Na pewno w tym roku uparłaby się na sesję bożonarodzeniową. Nie miała pojęcia, że mąż wróci wcześniej, że warto będzie zaklepać jakiś termin, ale i tak lepiej zrobić sesję odpowiednio wcześniej. Zresztą, z takimi cudownymi modelkami oraz modelem toż to sama przyjemność!
- Nie chcę, żebyś tak się czuł - przyznała. Niebawem trzeba będzie chyba wykupić jakieś dodatkowe miejsce w chmurze, bo Annie robiła córce setki zdjęć, kręciła setki filmików, ale nie zastąpi to kontaktu na żywo, przytulania małej i obserwowania jej chociażby podczas snu. - Robin, jesteś fantastycznym ojcem i jestem dumna z tego, że moja córka ma takiego tatę. Helenka cię uwielbia, wszystkim dzieciom w piaskownicy chwali się, że tata jest marynarzem.
Bo naprawdę tak było! Mimo wszystko doskonale rozumiała to, co mąż miał na myśli. Sama również za nim tęskniła i zdawała sobie sprawę z tego, że bycie ojcem i mężem na odległość było szalenie trudne oraz niewdzięczne. Na szczęście w obu rolach Robin wypadał idealnie. Zdecydowanie wiedział, co chciałaby usłyszeć i kiedy mówił, całkowicie wierzyła w jego słowa.
- Dzięki - uśmiechnęła się. Właśnie to chciała usłyszeć. Pewnie, tego typu rozmowy odbywające się przez telefon również wiele dla niej znaczyły, ale rozmowa w cztery oczy była jednak zupełnie inna. Doskonale ją znał, był świadomy wszystkich jej rozterek i dlatego blondynka postanowiła już dziś odpuścić. Zamierzała nacieszyć się obecnością męża i nie jęczeć mu do ucha. Bylo przecież tyle innych rzeczy, które mogli dziś robić!
- Koniecznie do nich zajrzyj. Chyba się za tobą stęsknili, ciągle dopytują mnie, za ile wrócisz i teraz nie wiem, jak długo będę mogła udawać, że cię tu nie ma, żebyśmy to my mogły nacieszyć się tobą w pierwszej kolejności - podeszła bliżej i delikatnie posmyrała go dłonią po karku. Zaraz potem spojrzała na biodro męża i to właśnie tam powędrowała teraz jej dłoń. - Pokazywałeś to komuś?
Może to jakiś jadowity pająk? Może Robin dostanie jakiegoś uczulenia? A wirusy? Co będzie, jeśli razem z jadem do ciała Callaway'a dostały się jakieś wstrętne drobnoustroje?
A super moce to on i tak już miał. Akurat ona coś o tym wiedziała.

Robin Callaway
ODPOWIEDZ