animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
7.

Gaia nigdy nie paliła za sobą mostów jeśli chodziło o kończenie jakiejś relacji. Zawsze wolała rozstać się z kimś w pozytywnych relacjach i później patrzeć na wszystko z uśmiechem. Takie podejście miała odkąd tylko pamiętała. Kiedy jej ostatni chłopak zginął w wypadku samochodowym, cieszyła się, że było to jedyne tragiczne zakończenie związku jakie miała. A przynajmniej nie żywiła uraz do żadnych swoich byłych sympatii.
Kit, w jej sercu, miał specjalne miejsce zarezerwowane tylko i wyłącznie dla pierwszej miłości. Tego nikt jej i jemu nie zabierze. Chociaż Gaia była pewna, że jego wcale nie obchodziło to jak ciepło o nim myślała. Nie była już głupią nastolatką, która fantazjowała o tym jak wyglądałoby ich życie gdyby nigdy się nie rozstali. Po zakończonym związku naturalnie ubolewała i poświęciła mu niejedną stronę w swoim pamiętniku. Nie wypisywała już jednak ich inicjałów otoczonych czerwonym sercem. Próbowała pisać o nim niemiłe rzeczy, żeby szybciej zapomnieć, ale nie mogła. Musiała zgrywać dramatyczną nastolatkę, bo przecież tak to wyglądało w filmach i serialach. Z czasem, nie wiedziała nawet kiedy, w końcu z rozstaniem się pogodziła i żyła swoim życiem. Coraz rzadziej o nim myślała, aż w końcu doszło do tego, że nie myślała o nim wcale. Dopiero jak widziała jego twarz gdzieś w Internecie, to wtedy wspominała. Mimo tego jak przeszła zerwanie, nie zamieniłaby tego na żadną inną miłostkę. Nie zranił jej tak, że zrujnowałby jej ideę zakochiwania się. Wręcz przeciwnie. Była otwarta na nowe doświadczenia. Tak bardzo, że poszerzyła swoje horyzonty o spotykanie się nawet z osobami tej samej płci.
Spotkanie Kita na koncercie w zeszłym tygodniu było pięknym doświadczeniem. Dało jej oczyszczenie, którego nawet nie wiedziała, że potrzebowała. Dodatkowo, zrozumiała, że oboje są na tyle dorośli, że mimo zakończonego związku i wspólnych wspomnień, mogą się zachowywać jak dorośli i dojrzali ludzie. Gaia teraz wiedziała, że rzeczywiście można mieć normalne relacje z byłym czy z byłą. Nie było to takie samo jak kreowane w mediach. Na koncert Gaia poszła ze swoją paczką, a Kit był ze swoją. Wszyscy chodzili do jednej szkoły, więc kwestią czasu był moment, w którym paczki się połączyły w większą grupę. Gaia jednak większą część koncertu spędziła właśnie z Kitem. Tańczyli, śpiewali, bawili się jak nigdy. Nic więc dziwnego, że padła propozycja ponownego spotkania się, na którą Zimmerman czekała z niecierpliwością. Miała przez tydzień dużo zmian w pracy, więc mogła się z nim spotkać dopiero dzisiaj.
Z szacunku do Kita, postanowiła dzisiaj nawet nie wypalać żadnego skręta. W kawiarni pojawiła się na trzeźwo. Przyszła nieco przed czasem, więc zamówiła sobie szklankę soku i siedziała na telefonie scrollując instagrama. Podnosiła wzrok w momencie, w którym Kit zbliżał się do stolika. –Cześć! – Odłożyła telefon i wstała, żeby się z nim przywitać. Przytuliła go, a po chwili odsunęła się, żeby położyć dłonie na jego policzkach. –Nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszę, że to robimy. – Powiedziała puszczając go już. Ekscytowała się zupełnie jakby kawa ze starym znajomym była czymś nadzwyczajnym. –Wyglądasz tak dobrze. – Była fanką komplementów, więc nawet jego nie mógł ominąć. –Od dawna jesteś w Lorne? Zostajesz? – Zapytała i wypiła do końca sok, który zamówiła wcześniej.

kit waititi
mechanik w stoczni — i tata małej tui
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
3
Musiał przyznać, że nie spodziewał się tego spotkania. I nie chodziło o fakt natknięcia się na kogoś ze szkolnych lat w miejscowości, gdzie się wychowywał — to było raczej oczywiste — ale prędzej liczył na Lorne Bay, aby było miejscem jakiegokolwiek reunionu. Cairns może i było sporą częścią życia lokalnej społeczności, to i tak nie liczył na wpadnięcie na swoją byłą dziewczynę z liceum. Szczególnie że nie spodziewał się, aby została w rodzinnej miejscowości. A jednak mylił się. Mylił się, widząc tak wiele znajomych twarzy — mniej lub bliżej znanych — przewijających się po ulicach turystycznej mieściny. Rodziców dawnych kolegów, rówieśników, przyjaciół i innych. W końcu Amos także znajdował się wciąż w tym samym miejscu. A przecież Kit zwiedził praktycznie cały świat podczas swojej nieobecności. Czy czas naprawdę zatrzymał się dla Lorne Bay? Chciał się tego dowiedzieć i chciał dostrzec jak inni, których znał, radzili sobie z rzeczywistością, która dla niego z dnia sukcesu, zmieniła się w ojcostwo, którego zdecydowanie się nie spodziewał. Wielu rzeczy się nie spodziewał.
Umówienie się na wspólne wyjście do kawiarni sprawiało, że Kit chciał dowiedzieć się, co zmieniło się w życiu Gai. Mogło się okazać, że tak naprawdę nie mieli mieć sobie wiele do powiedzenia, a mogło się okazać, ze wręcz przeciwnie. W końcu dobrze się bawili na koncercie, więc zawsze mogli powspominać tamten dzień oraz dawne czasy. Tego nigdy nie było za wiele. A przynajmniej w jego oczach. Pamiętał, że może nie był najlepszym chłopakiem, ale ciężko było myśleć o dziewczynach, gdy co innego stawało na miejscu przed nimi. I może starał się być dobrym partnerem, ale sport i drużyna były tym, co tak naprawdę sprawiało, że był tym, kim był. Że szedł naprzód, stawał się coraz lepszy i zyskiwał rozgłos. Aż w końcu sukces, na który tyle pracował. Odkąd jednak został ojcem, skupił się na wychowywaniu i spędzaniu czasu z Tui. Wycofał się z ligi, wrócił do miejscowości, w której się wychował i zamiast wychodzić gdzieś ze znajomymi, brał małą na spacer na plażę lub wędrówki po okolicznych pustkowiach. Spacery zmieniły się w wycieczki, gdy dziewczynka mogła siedzieć dłużej w nosidle, a potem przyszły jeszcze inne aktywności jak wspólna nauka pływania, surfing czy bieganie z piłką od rugby. Oczywiście wszystko w granicach i dostosowaniu do wieku maleńkiego istnienia. Koncert, na którym spotkał Gaię, był jednym z pierwszych, poważniejszych wypadów, na które zaczął się zgadzać. Cóż... Kto by pomyślał...
Pojawił się w Hungry Hearts kilka minut po umówionej godzinie, ale wcześniej wysłał Gai powiadomienie, że nieco się spóźni. Nie wyjaśnił, o co chodziło, bo jechał na desce, jednak liczył na to, że Zimmerman miała być wyrozumiała. Bluza z kapturem i narzucona na to jeansowa kurtka to wszystko, na co było go w tym momencie stać — zaraz z pracy leciał do łodzi, żeby wziąć Tui i podrzucić ją do Kimberly. Jego znajoma mieszkała po drodze do kawiarni, więc idealnie się składało. Dlatego nic dziwnego, jeśli gdzieś był umazany pastą jajeczną, którą zajadała się jego córka, która jeszcze kilka minut wcześniej tuliła się do ojca, gdy jechali przez Sapphire River na deskorolce.
Widząc na miejscu Gaię, machnął jej ręką na powitanie, zanim nie znalazł się obok. Chciał ją lekko przytulić, ale zamiast tego ona zrobiła pierwszy krok. - Emm… Dzięki - rzucił nieco zaskoczony i równocześnie speszony, bo nie spodziewał się jej dłoni na swojej twarzy. A na pewno nie w ten sposób. I nie chodziło wcale o fakt, że był wstydliwy. Po prostu… Odzwyczaił się trochę od towarzystwa i ekspresji dorosłych. Jego odnośnikiem na ten moment była kilkuletnia dziewczynka i chociaż niesamowicie energiczna, to wciąż dziewczynka. To zdumienie nie trwało długo, bo zaraz też Kit rozluźnił się, gdy jego towarzyszka zaczęła zasypywać go pytaniami. Usiadł naprzeciwko niej, odkładając deskorolkę pod swoje krzesło. - Powiedziałbym coś oryginalniejszego, ale ty też dobrze wyglądasz. Pomimo tych lat mogłoby się wydawać, że wyglądamy trochę inaczej, ale jednak… - Urwał na moment, gdy przyniesiono im do stolika menu. - Jednak ciągle tak samo. - Roześmiał się, przypominając sobie czasy liceum. Inna fryzura, bardziej dziecięce, nie do końca dojrzałe rysy. Brak tych doświadczeń, jakie miał aktualnie. Sprawy z rodziną... - Nie spodziewałem się, że ciągle tu będziesz. - Tym razem odwrócił kierunek rozmowy. W końcu we wspomnieniach była dziewczyną, która mogła iść w świat. Nie musiała zostawać w małym Lorne Bay, a jednak nawet po tych wszystkich latach przyszło im spotkać się w tym samym miejscu. - Zaskoczyłaś mnie. - Z tego co zdążyli ustalić na koncercie, Gia nie była w rodzinnej miejscowości na dłuższą chwilę, jednak nie było okazji, by ten temat rozwinąć. A skoro mowa o tym ile kto czasu spędził w miasteczku... - No, słuchaj. Jakieś ponad trzy lata teraz będzie. Pracuję w stoczni jako mechanik. Robota nie jest jakaś niesamowicie pasjonująca, ale to jedyne co umiem poza bieganiem po boisku - odpowiedział, nie pozwalając, by uśmiech zszedł mu z ust. Co prawda zręcznie uniknął odniesienia do własnego ojca, który zajmował się dokładnie tym samym, co on aktualnie. - A ty mówiłaś coś o domu seniora czy co to było dokładniej?
gaia zimmerman
kolczatka
nick autora
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Gaia miała ten problem, że była bardzo dotykalska. Lubiła przytulać i dotykać ludzi. Próbowała oczywiście z tym walczyć wiedząc, że nie każdy ma takie samo podejście co ona. Wiedziała też, że ludzie raczej preferują tego, żeby ich nie dotykać bez zgody, albo bez jakiejś zażyłości. Teraz jednak nie potrafiła się powstrzymać, bo jednak Kit był starym znajomym, a w dodatku był kimś kto zajmował specjalne miejsce w jej sercu. To nie tak, że przecież byli dla siebie obcymi ludźmi. Plusem było to, że postanowiła nie atakować go pocałunkami, co też miała w zwyczaju. To jednak ostatnimi czasy rezerwowała tylko i wyłącznie dla swoich przyjaciółek. No i naturalnie zachowywała to dla potencjalnego partnera czy partnerki. Chociaż to też nie tak, że swoje przyjaciółki całowała w namiętny i pełen pasji sposób. Były to raczej niewinne całusy. Dobra, zdecydowanie będzie musiała przemyśleć swoje podejście.
-Dokładnie! W sumie to jest idealne opisanie tego jak jest. – Pokiwała głową. Inaczej, ale tak samo. Naturalnie Gaia widziała zmiany jakie w nim zaszły. Bardziej męskie rysy, wysportowana sylwetka. Zawsze był wysportowany, ale wiedziała, że granie w profesjonalnej lidze robiło swoje. Poza tym była też szansa, że nie pamiętała go tak dokładnie jak myślała, że go pamięta. –Jesteśmy po prostu doroślejsi. Ale nadal piękni i młodzi. Dobry rodzaj dorosłości. – Przynajmniej żadne z nich się nie stoczyło i nie żyło teraz pod mostem fantazjując o narkotykach. Równie mogło w życiu być. A Kit, robiąc karierę profesjonalnego sportowca, był na to narażony najbardziej.
-W Lorne? – Zaśmiała się. Tak, sama nie spodziewała się tego, że nadal tutaj będzie. Z drugiej jednak strony nie miała parcia, żeby wyjeżdżać. Jako dziecko zwiedziła większość świata, bo mama zabierała całą rodzinę ze sobą w swoje trasy koncertowe. Później, w latach szkolnych, często podróżowali na rodzinne wakacje. Obecnie Gaia często organizowała jakieś wypady gdziekolwiek. Zwiedzała świat, więc mieszkanie w dużych miastach czy obcych krajach jej nie kręciło. Tym bardziej, że tutaj miała rodziców i brata. –Po szkole wyjechałam. Przez rok mieszkałam na różnych greckich wyspach. Później wróciłam, ale mieszkałam i studiowałam w Sydney. Wróciłam, bo nie chciałam być z dala od rodziny. – Wyrwanie się z małego miasta miałoby sens, gdyby tkwiła w niewielkim mieszkaniu z rodzicami i bratem. Wychowała się w posiadłości, gdzie każdy miał swój kąt, żeby cieszyć się swoim prywatnym czasem.
-Jesteś w mieście od trzech lat i musiałam cię spotkać w Cairns? – Zaśmiała się, bo było to absolutnie nieprawdopodobne, ale jednocześnie bardzo możliwe. Nie miała do niego pretensji. Mogła je mieć tylko do siebie. W pewnym momencie przestała śledzić jego karierę i robiła swoje. I też, żeby nie było, śledziła jego karierę, bo go mentalnie wspierała i życzyła mu jak najlepiej. Nie robiła tego jako jakaś zazdrosna była dziewczyna, która nie mogła się pogodzić ze stratą czy coś. –Nie grasz już? – Zmartwiła się nieco, bo przecież był młody. Jedyne co jej przyszło na myśl to kontuzja. –Wybacz, przestałam śledzić mecze jakiś czas temu i po prostu nie jestem na bieżąco. – Wyjaśniła i jednocześnie przyznała się do tego, że już nie była taką fanką jak kiedyś.
-Tak, dokładnie. – Skinęła głową. –Dom spokojnej starości. Tutaj w Lorne. Jestem animatorką. Skończyłam prawo, bo naturalnie tego chciał tata, ale… nie chciałam mieć nudnej pracy, która by mnie dołowała. Chciałam robić coś co mnie będzie cieszyło, więc teraz sobie cziluję ze staruszkami i jestem wnuczką każdego kto tam jest. – Zażartowała. Większość ludzi, którzy tam byli, byli samotnymi osobami. Taka Gaia starała się wprowadzić w ich życie trochę ciepła, słońca i miłości. Sama nie miała dziadków, więc bycie wnuczką dla całego domu spokojnej starości było idealnym rozwiązaniem dla obu stron.

kit waititi
mechanik w stoczni — i tata małej tui
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie przeszkadzało mu to, że ludzie różnili się od siebie. Niekiedy faktycznie mógł się zaskoczyć, ale w przypadku Gai nie było to złe zaskoczenie. Oboje wszak znali się z dawnych lat i chociaż nie posiadali bliższej relacji w aktualnym czasie, to dla Kita było to o wiele bardziej zrozumiałe w kontakcie z dawną dziewczyną, niż z kimś zupełnie obcym. Chociaż przecież nie widzieli się praktycznie dekadę, więc teoretycznie mogli być dla siebie nie do poznania. Wszak tamten okres zostawili dawno za sobą, zaczynając coś całkowicie nowego.
W Lorne? 
- Tak - potwierdził, gdy spytała, czy chodziło mu konkretnie o miasteczko, w którym przyszło im się wychować. W końcu serio… Spodziewał się, że taki Gabe Thompson czy Erica Bluebird z jego klasy mieli zostać w Lorne Bay już do śmierci, ale sądził, że większość jego rówieśników rozjedzie się po świecie. Bo co mogło im oferować to małe miasteczko? Co było w Queensland, czego nie było poza jego granicami? - Wszystko u nich dobrze? - Gdy wspomniała o rodzinie, oczywiste było to, aby właśnie o nią spytać. Szczególnie że był u państwa Zimmerman raz, może dwa razy i pamiętał ich jako całkiem normalnych ludzi. Może nieco przewrażliwionych na punkcie szkoły. Co prawda nie przypadł im do gustu, ale nie musieli się nim za długo martwić — relacja Kita i Gai skończyła się dość szybko. Jak w sumie wszystkie te okołolicealne związki. Nie, żeby z perspektywy osoby dorosłej mógł je tak zakwalifikować, bo gdzie w tym wszystkim było jakiekolwiek zrozumienie wspólnego życia?
Jesteś w mieście od trzech lat…
Nie grasz już?

- Jups. Na razie odwiesiłem grę, ale myślę, czy nie wrócić do ligi. - Jej pierwszej przyznał się na głos, że poważnie rozważał wiadomość od Iana — głównego trenera All Blacks. Chcieli go z powrotem, czekali na niego, a Kit doskonale zdawał sobie sprawę, że im dłużej zwlekał, tym gorzej dla niego. Treningi, które sobie robił, były oczywiście ważne, ale to wciąż nie była praca zespołowa. Do tego czasami nie ćwiczył codziennie, gdyż miał inne obowiązki i chciał poświęcać się Tui. Robił za dwójkę rodziców, to prawda, ale mała też nie wiedziała, że czegokolwiek może jej brakować. Od zawsze w końcu była z tatą, nie tęskniąc za czymś, czego nigdy nie miała.
Zaraz jednak temat zszedł na pracę Gai i dobrze zapamiętał z tego, co mówiła na koncercie. - Brzmi naprawdę fajnie - przyznał, wcale nie kryjąc za swoimi słowami jakiejś sztucznej uprzejmości. Każdy miał swoje powołanie i jeśli Gaia spełniała się właśnie w ten sposób, mógł tylko ją dopingować. Sam chciałby mieć podobną opiekę w dziadkowym wieku. - Zresztą też prawo na pewno ci się może przydać też w takiej pracy. To chyba jakiś rok temu to było? Że próbowali zlikwidować dom seniora w Cairns z uwagi na jakieś dokumenty? Nie wiem, czy pamiętasz, ale coś takiego obiło mnie się o uszy - skomentował. Prawnik zresztą przydawał się wszędzie tak na dobrą sprawę. Czy w sporcie, czy w przedszkolu, czy — jak widać — w domu spokojnej starości. Równocześnie ten akcent przywrócił Kitowi wspomnienie o własnych dziadkach, którzy zostali w Nowej Zelandii. Oboje już nie żyli, ale Waitit wspominał czas spędzony u nich na wakacjach jako najlepszy element dzieciństwa. A skoro o tym mowa... - Masz dzieci? - wypalił. Może nieco z zaskoczenia, ale byli dorośli. Takie pytanie było raczej uzasadnione.
gaia zimmerman
kolczatka
nick autora
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Z uśmiechem pokiwała głową.
-Jak najbardziej. Mama nadal koncertuje, tata jest trochę obrażony, że żadne z nas nie poszło oficjalnie za nim jeśli chodzi o karierę… – Wzruszyła ramionami. –Pociesza go tylko myśl, że odpowiednie wykształcenie mam w razie co. – Dodała jeszcze. Miała cudownych rodziców i nie zamieniłaby ich na żadnych innych. Oboje eleganccy, wykształceni, bogaci, tolerancyjni i kochający i szanujący się nawzajem. Dzięki temu Gaia miała szczęśliwe dzieciństwo.
-Powinnam zapytać jak twoi rodzice? – Zapytała trochę niepewnie. Wiedziała, że dla Kita to był dosyć ciężki temat, ale też nie chciała wyjść na kogoś kto mówi tylko o sobie. Tym bardziej, że on o jej rodziców zapytał. Nie chciała mu rozdrapywać ran, ani rozmawiać o ludziach, którzy raczej go ranili niż zapewnili mu jakieś wesołe wspomnienia. Gaia do dzisiaj zastanawiała się jakim cudem Kit wyrósł na tak porządnego faceta mając takie dzieciństwo.
-Mam nadzieję, że nic się nie stało. – Musiał mieć dobry powód, żeby zawiesić karierę. Dostał szansę, którą niewielu dostawało. Była pewna, że nie zmarnowałby tego z jakiegoś głupiego albo błahego powodu. –Jeżeli masz taką możliwość, to moim zdaniem powinieneś to zrobić. Masz talent. Jesteś uzdolnionym zawodnikiem. – Uśmiechnęła się na wspomnienie tego jak poruszał się na boisku. Z pewnością gracją i ruchami przypominał młodego Achillesa, który górował nad swoimi przeciwnikami pod murami Troi. –Nie wiem czy kiedykolwiek ktoś ci o tym mówił, ale jak grałeś to miasto organizowało ekran, jakiś niewielki telebim i ludzie przychodzili z ręcznikami i swoimi leżakami, żeby oglądać cię w akcji. Wszyscy byliśmy z ciebie tacy dumni. – Później przestała w tym uczestniczyć, bo dała się porwać swojemu życiu. Pamiętała jednak jak miasto traktowało Kaia jak bohatera, który ich reprezentował. Coś cudownego. Miała nadzieję, że wiedział jaki był uwielbiany. Była pewna, że z pewnością nadal miał fanów, którzy chcieliby go zobaczyć na boisku.
-Akurat ja mam tą zajebistą część pracy, która polega w sumie na zabawie. Moim największym zmartwieniem jest wymyślanie gier, które zabawią bandę staruszków. A nie są wymagający. Czasami wystarczy im po prostu wysłuchiwanie ich gadania. – Większość z nich była osamotniona i porzucona przez swoje rodziny. Jedynym znakiem posiadania rodziny było to, że są w domu spokojnej starości, które ktoś opłaca. To Gaia była tą, która pamiętała o urodzinach każdego dziadka i każdej babci, to ona świętowała ich w dzień babci i dziadka. Nie to co ich rodziny, które nie były w stanie zdobyć się nawet na to, żeby do nich zadzwonić. –Pamiętam to! – Nawet się wyprostowała. –W Lorne tego nie było, ale bardzo się zestresowali i zaraz dużo pielęgniarek administracyjnych zarywało nocki, żeby sprawdzać dokumentację. I chciałam im nawet pomóc, zaoferować pomoc prawną, ale nie chciały tego, bo obawiały się tego, że zacznę cwaniaczyć czy coś. Wbrew pozorom pielęgniarki tam potrafią być bardzo niemiłe. Bardziej dla współpracowników niż dla pacjentów. – Zawsze były jakieś niewinne potyczki i najczęściej obraza ze strony pielęgniarek i opiekunek, że animatorzy to mają luzacką atmosferę i nie muszą się niczym stresować, a pieniądze dostają podobne do tego co zarabiają te, które muszą z pacjentami dilować w mniej przyjemnych warunkach.
Napiła się łyka soku i dobrze, że zdążyła połknąć zanim usłyszała pytanie. Była szansa, że oplułaby go sokiem. Nie spodziewała się takiego pytania. –Nie. – Nie było co tutaj kłamać, bo by z tego nie wybrnęła. –Planowałam. Z poprzednim partnerem. Ale zginął w wypadku samochodowym i właściwie od tamtego czasu nie bardzo byłam w stanie w ogóle myśleć o związaniu się z kimś nowym. – Wzruszyła delikatnie ramionami. Przynajmniej teraz mówienie o Noah było łatwiejsze i nie rozklejała się na delikatną wzmiankę o ukochanym. –Ty masz? – Zapytała zakładając, że jego pytanie miało jakieś ukryte dno.

kit waititi
mechanik w stoczni — i tata małej tui
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Powinnam zapytać jak twoi rodzice?
Wzruszył ramionami. - Nie wiem, co u nich. Jak wyjechałem, to w sumie nie mam z nimi kontaktu. Mogę tu normalnie mieszkać tylko dlatego, że ich nie ma. - Nie miał większych oporów, żeby mówić, jak rzeczy się miały w tym konkretnym momencie. W internecie zresztą nie można było znaleźć jego zdjęć z rodzicami, a wywiadach temat nie był poruszany. Lub po prostu Waititi omijał pytania, krótko twierdząc, że nie posiadał bliskich więzi z bliskimi. Dla niego rodziną byli współgracze, trenerzy i fani, którzy zawsze dopingowali go na każdym stopniu kariery. Aktualnie tą rodziną była Tui. Nie wszyscy wiedzieli, co działo się za zamkniętymi drzwiami Waititch, ale Lorne Bay było małe. Zbyt małe jak na gusta Kita i plotki roznosiły się z prędkością równą prędkości światła. W szkole grał przed wszystkimi, że nic nie miało miejsca, ale jako dorosły mógł powiedzieć, jak było. A przynajmniej po części. - Kiedyś mój ojciec pojawił się na meczu, żeby wyłudzić ode mnie kasę. Wyobrażasz sobie, co dostał - odparł, uśmiechając się krzywo, ale na szczęście za długo nie siedzieli w tym temacie. W końcu... Nie miał za wiele do powiedzenia. Lorne Bay było teraz po prostu wolne od ich toksyczności, a Tui nie musiała być narażona na ich obecność i szkodliwość. Ostatnie czego by dla niej chciał, to właśnie tego, że rodzice starali się mieć kontakt ze swoją wnuczką. Zapewne z pobudek finansowych, ale jeśli kiedykolwiek coś takiego miałoby miejsce, Kit urządziłby im piekło.
Przemilczał kwestię, dlaczego odszedł, bo zanim odpowiedział, słowa Gai wprowadziły go w konsternację. Całe miasto go oglądało? Jakby... Zdawał sobie sprawę, że rozgrywki rugby union śledziło naprawdę wiele ludzi, ale myślenie o miejscu, w którym się wychował... - Nie wiedziałem. W sensie… - urwał, drapiąc się po głowie w geście niepewności i nieśmiałości. Chyba nawet trochę poczerwieniał na twarzy. - Nie utrzymywałem za bardzo kontaktu z nikim ze szkoły. No, może prócz Amosa, ale z nim to wiesz. Skomplikowane to mało powiedziane. - Wszyscy pamiętali, jak jeden z czołowych zawodników ich szkoły nabawił się kontuzji, która zaprowadziła go w sumie to wykluczenia z tego sportu, podczas gdy jego najlepszy przyjaciel został gwiazdą najlepszej drużyny rugby. Mimo że ludzie — łącznie z samymi zainteresowanymi — widzieli ich razem na szczycie. A potem... Cóż... Nawet teraz Kit nie chciał rozmawiać z Amosem o jakimkolwiek powrocie do gry. Nie chciał go irytować i smucić. Ani tym bardziej wywoływać wewnętrznych żali. Ale mimo to, to uważanie, ciągłe pilnowanie się, żeby omijać te kwestie, były męczące, ale chyba nie bardziej niż radzenie sobie ze zirytowanym Amosem...
- Wymyślanie zabaw mówisz? W sumie nie różni się od tego, co robię poza pracą - odparł, pozwalając, by szeroki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Bo przecież czym różniły się gry dla dziadków od gier dla trzylatków? - Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że skończysz jako seniorka tak szybko. - Zaśmiał się, by na dłuższą chwilę zająć się przyniesionym mu ciastem. Wszystko w jego ustach jednak przemieniło się w popiół, gdy przeszli na kolejny temat. - Fuck… - mruknął cicho, czując, jak chłód ogarnął jego ciało, gdy zdał sobie sprawę, co się wydarzyło. Oczywiście, to nie tak, że czuł się w pewien sposób odpowiedzialny lub winny — nikt nie mógł się spodziewać podobnego obrotu sprawy. Kit mimo wszystko momentalnie zmienił swoje podejście. Odłożył wszystko, co trzymał i widocznie spoważniał. - Wiem, że pewnie się tego nasłuchałaś, ale… Mam nadzieję, że jest ci prościej z czasem. - Nie chciał sięgać po banalne przykro mi, bo to oczywiste, że jej współczuł i było mu z tego powodu przykro, jednak co to miało aktualnie zmienić? Miała się lepiej poczuć, bo jemu było przykro? Nie. Chciał się upewnić, że była w lepszym miejscu. Była?
Ty masz?
- Emmm… Tak. - Zamrugał i wytrącił się z tego chwilowego zawieszenia. Musiał jednak odchrząknąć, żeby jakoś przywrócić się do porządku. A przynajmniej się postarać ruszyć dalej z tematem po podobnej bombie. - Tui. Ma trzy lata i cóż... Planowana nie była, ale zajebisty z niej dzieciak. - Uśmiechnął się blado, bo jak miał się chwalić dzieckiem oraz relacjami z dziewczynką, jeśli wciąż miał w głowie wiadomość o byłym partnerze Gai? Zastanawiał się, czy może był to ktoś ze szkoły, czy ktoś zupełnie nieznany.
gaia zimmerman
kolczatka
nick autora
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Pokiwała tylko głową i posłała mu uśmiech. Chciała nawet złapać go za rękę, żeby dodać mu jakoś otuchy, ale uznała, że może taki gest nie będzie mile widziany. Szkoda, że nie pomyślała o tym jak się na niego rzucała w ramach przywitania. –Ich strata, Kit. – Powiedziała w końcu uznając, że nie może go zostawić w ciszy z takim wyznaniem. –Nigdy nie zasługiwali na takiego syna jak ty. – Mogliby na niego zasługiwać gdyby się tylko postarali. Gdyby potrafili docenić to, że mimo wszystkiego, mimo piekła, które zgotowali mu w dzieciństwie, ich syn wyszedł na człowieka. I to takiego, których jest naprawdę za mało. Był dobrym chłopakiem, mimo zakończonego związku Gaia nie mogła o nim powiedzieć złego słowa, miała tylko pozytywne wspomnienia związane z Kitem. Dodatkowo poradził sobie w życiu. Zrobił karierę, ustawił się. –To, że się pojawił niespecjalnie mnie szokuje. Gdybym była na twoim miejscu i zrobiła twoją karierę to dosłownie spodziewałabym się tego, że w końcu się pojawi. – Tacy ludzie mają tendencję do czegoś takiego. Gaia mogła sobie tylko wyobrażać jak wyglądała wizyta ojca Kita na meczu. Postanowiła jednak nie dopytywać, bo zdecydowanie mieli lepsze tematy do rozmowy niż coś takiego. Tym bardziej, że Waititi sam przyznał, że z rodzicami nie ma kontaktu. Nie było sensu w kontynuowaniu tematu.
Uśmiechnęła się tylko. Nie miała problemu z tym, że nie wiedział. Może to nawet i lepiej, bo przynajmniej Gaia miała tylko potwierdzenie tego, że ludzie byli szczerze z niego dumni. Nikt nie robił tego dla pokazu. Oglądali kogoś kto dumnie reprezentował ich małe miasto. –Co u Amosa? Ogólnie to rozmawiacie czy rozmawiacie, ale są tematy tabu? – Po ich zerwaniu Gaia raczej zaczęła się obracać w towarzystwie, które niespecjalnie żyło tym co się działo poza ich grupą. Skupiali się na swoim życiu zamiast żyć dramami innych.
-Wydaje się dosyć prostą rzeczą, ale spróbuj wymyślić coś co usatysfakcjonuje na raz dwudziestu seniorów. – Uśmiechnęła się. –Ooo. Serio? To może powinniśmy się powymieniać pomysłami? – Zapytała nieco zaintrygowana. Może dorabiał sobie gdzieś jako animator. Albo zajmował się tym w ramach akcji charytatywnych. Wiedziała, że znani ludzie tak robili, żeby się często promować. Albo po to, żeby rzeczywiście zrobić coś dobrego dla innych. Nie wszystko musiało być interesowne. –Uwierz mi, ja też nie. Wiesz to nie tak, że to było moim marzeniem od zawsze czy coś. Zobaczyłam ogłoszenie i sobie pomyślałam, że to brzmi jak dobra zabawa, aplikowałam, zrobiłam kurs i… serio nie narzekam. – Poważnie bawiła się dobrze. Praca sprawiała jej przyjemność, dzień zaczynała z uśmiechem na ustach, nie stresowała się niczym.
-Jest. Dzięki. – Posłała mu uśmiech i na chwilę spuściła wzrok. Czas niestety nie uleczył ran, strata Noah bolała dzisiaj tak samo jak bolała dwa lata temu. Mówienie o nim na głos stawało się jednak łatwiejsze. Już tak łatwo się nie rozklejała na myśl o życiu, które bezpowrotnie utraciła. Nie pociągnęła tematu, bo wolała się jednak skupiać na nadrabianiu wszystkiego co ominęło Kita i Gaie od ostatniego czasu jak ze sobą rozmawiali. Na smutne rozmowy przyjdzie jeszcze czas. Chociaż może lepiej, żeby jednak nie przychodził.
-Poważnie? – Tego się nie spodziewała, ale też nie powinno jej to dziwić. Dużo znajomych z czasów szkolnych miało już pozakładane rodziny. –Pochwalisz się jakimś zdjęciem małej? Jestem pewna, że jest urocza po tatusiu, ale wolę jednak zobaczyć to na własne oczy. – Zażartowała sobie i upiła łyka kawy, która została podana gdzieś w międzyczasie. –To jesteś też po ślubie? – Dopytała uznając, że to będzie całkiem naturalne i normalne pytanie. Nawet jeżeli dziecko Kita nie było planowane. Wpadki mogą się też zdarzyć małżeństwom!

kit waititi
mechanik w stoczni — i tata małej tui
27 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak naprawdę nigdy nie rozmawiali z Gaią o jego rodzicach w momencie, gdy mieli swój mały incydent w liceum — w końcu tego ich „związku” nie można było określić związkiem, ale bez względu na wszystko Zimmerman miała zapisywać się pozytywnie w pamięci Kita. Prawda była jednak taka, że Waititi nie rozmawiał z nikim o swojej rodzinie. Wówczas pasowało to do jego natury i faktu, że musiał przebywać z tymi ludźmi większość swojego czasu. Ale teraz… Teraz nie musiał się tym przejmować, dlatego też przyznanie na głos tego, co wszyscy już podejrzewali, było w pewnym sensie uwalniające. Po prostu cieszył się z tej małej rzeczy, że nie musiał robić dobrej miny do złej gry. Szczególnie że byli z Gaią dorośli i nie chciał udawać przed nią kimś, kim zwyczajnie nie był. A w tym momencie Kit nie obawiał się mówić prawdy.
Posłał jej blady uśmiech, ale nie powiedział nic na słowa kobiety. Nie musiał. Nie czuł się zresztą, aby było to potrzebne. Każdy miał jakieś spierdolone relacje i nie każde należało i chciało się naprawiać. Tych po rodzicach Kit nigdy nie żałował — obecność jego ojca na meczu mówiła wyraźnie, czego tam szukał. - Może chciałem wierzyć w to, że się zmienili. Albo, wiesz… - urwał, nie kończąc zdania i zostawiając je takie, jakie było. Niedopowiedziane. Bo to był zawód. Zawód na własnych rodzicach, ale także wybrzmiewała naiwność samego Waititiego — w to, że jego rodzice chcieli czegoś więcej niż jedynie pieniędzy. Niestety pomylił się, ale dzięki temu był już pewien tego, że nie chciał mieć z nimi nic wspólnego.
Zaraz jednak temat zszedł na Amosa i Kit nieco się rozluźnił. Pochylił naprzód i oparł ramiona na stoliku, by spojrzeć w oczy siedzącej naprzeciwko kobiety. - Rozmawiamy, ale nie rozmawiamy - odparł, parskając krótko śmiechem, bo co miał powiedzieć? - Znasz go. Szybko się irytuje, przez co przypomina rozwydrzoną babę. - Pozwolił sobie na większe rozluźnienie, a uśmiech, który pojawił się na jego twarzy, sięgnął ciemnych oczu bruneta. Zaraz jednak trochę spoważniał, żeby wrócić do zadanego pytania. - Ma dziecko z jakąś laską, ale ciągle woli udawać, że dorosłość wcale go nie dotyczy. - Spojrzenie na moment uciekło mu na stolik, bo Kit chciał, żeby było inaczej. Żeby nie musiał się wstydzić za przyjaciela. Chociaż… Przyjaciel było wyolbrzymieniem, bo to, co mieli z Amosem, było znajomością, nad którą musieli pracować. Którą musieli od nowa zbudować albo sobie darować. Szczególnie że Hayworth różnił się od Kita w priorytetach i wartościach. Nie patrzyli w tym samym kierunku, a jakakolwiek bliższa relacja w takich warunkach była praktycznie niemożliwa do utrzymania. Cóż... Czas miał pokazać, co się miało wydarzyć.
- Jeśli tylko potrzebujesz pomysłów, mówisz, masz. W domu mam jeszcze jednego pomagiera - odparł. I nie kłamał. Tui była prawdziwym wulkanem energii, ale także pomysłów. Wiedziała, co, jak i gdzie chciała robić i nieważne, że niektóre rzeczy wiązały się z popłynięciem na samotną wyspę albo szukaniem żab w dżungli — zawsze coś się pod tym buszem włosów działo i Kit nie mógł się z nią nudzić. Po prostu nie było takiej możliwości! Dlatego też cieszył się, słysząc, że Gaia spełniała się w swojej aktualnej pracy. Sam nie wiedział, czy potrafiłby to robić, ale raczej należał do lubiących spędzać czas z ciekawymi ludźmi, a starsi ludzie mogli mieć naprawdę życiorys jak z powieści.
Na każdą dobrą wiadomość przychodziła jednak jedna trudna. I to naprawdę ciężka. Nie wiedział, co mówić dalej, dlatego w jakiś sposób z ulgą przyjął fakt, że Gaia nie potrzebowała jego gigantycznego wsparcia. I to nie tak, że nie miał jej solidnie przytulić na koniec spotkania, ale nie zamierzał teraz wchodzić w jej przestrzeń osobistą. Szczególnie że mogła tego nie chcieć — a na pewno nie od facto, którego nie widziała całe lata prócz ostatniego reunionu. Całkiem przypadkowego.
Zaraz jednak mogli nieco zmienić kurs. Kolejny uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy Zimmerman zasugerowała podobieństwo córki do ojca. - No, nie wiem. Po mnie ma na pewno brwi - odparł lżej, żeby zaraz wyciągnąć telefon. Otworzył folder akurat na fotce, którą zrobili kilka dni wcześniej i którą wstawił na instagrama. Przekazał urządzenie swojej towarzyszce, która przeglądając dalej, mogła zobaczyć o wiele więcej zdjęć, jak to z plaży. Te i kilka innych. Kit nie przejmował się zawartością swojego telefonu, bo były tam w sumie głównie zdjęcia Tui — ją uwieczniające lub jej autorstwa.
Teraz to on jednak zakrztusił się napojem, słysząc słowa o ślubie. Odstawił szklankę na stolik i uniósł dłoń, jakby chciał powiedzieć towarzysze „stop”. Poradził sobie jednak z tym atakiem i zaraz pokręcił głową. - Nie, nie. Nie jestem z matką małej. Nawet się nie spotykaliśmy. - Chyba nie musiał jej tłumaczyć, o co chodziło. - Ale mała jest pod moją opieką i w sumie… Tak sobie żyjemy. Czasami myślę, że przydałby się ktoś jeszcze — szczególnie ze względu na małą, ale to takie… - zastanowił się przez chwilę, obserwując jak Gaia przeglądała dalej zdjęcia. - Chciałbym, żeby miała matkę, ale też jakoś nie wyobrażam sobie kogoś jeszcze w naszym duecie. Chyba już nawykłem do tego, jak jest.

gaia zimmerman
kolczatka
nick autora
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
-Wiem. – Ze smutkiem skinęła głową. Zawsze przykro było jej obserwować ludzi, których darzyła sympatią, którzy byli dobrzy, a mieli fatalne relacje ze swoimi rodzicami. Gaia nie wyobrażała sobie świata, w którym nie mogłaby się zwrócić do swojej mamy z jakimkolwiek problemami. Wiedziała też, że zawsze mogła liczyć na swojego tatę. Owszem, byli momentami surowi, ale Zimmerman była pewna tego, że robili po prostu wszystko, żeby ich dzieci były szczęśliwe i miały ułożone życie. Nie obwiniała więc ich o nic. Tak samo jak nie miała pretensji do taty o to, że wymagał od niej studiowania prawa. Zrobiła to, ukończyła prawo, ale ostatecznie karierę wybrała sobie sama. Chociaż tata od czasu do czasu podpytywał kiedy ma zamiar to porzucić i zająć się pracą w kancelarii. W idealnym świecie chciałby, żeby to była jego kancelaria, ale na tym etapie był chyba gotowy zaakceptować jakąkolwiek.
-Szczerze mówiąc to nie znam Amosa aż tak dobrze. Kojarzę go, ale cóż… zakładałabym, że od czasu liceum nieco się wszyscy zmieniliśmy. – Uśmiechnęła się. Miała nieliczne grono ludzi z liceum, z którymi nadal utrzymywała kontakt. Jedną z takich osób była Nina, która była jej najbliższą przyjaciółką. Ostatnio też ponownie nawiązała kontakt z Niną, a tak to raczej obecnych znajomych (bliższych czy dalszych) poznała już po wyjściu ze szkoły średniej. A nie była też typem osoby, która śledzi starych znajomych w Internecie, żeby się dowiedzieć co u kogo słychać. –O, wow. – Ta informacja o Amosie jednocześnie ją szokowała, ale też nie. –Ale to on w ogóle się tym dzieckiem nie przejmuje? Nie zaakceptował dziecka czy jak? – Dobra, trochę chciała wiedzieć więcej w tym temacie, bo to brzmi jak delikatnie soczyste ploteczki, o których chciałaby posłuchać. Poza tym jak fascynujące było to, że Kit miał dziecko, które ogarniał w pojedynkę, a jego „przyjaciel” do swojego absolutnie nie chciał się przyznać? Gaia miała ochotę zamówić kolejny kubek herbaty mimo, że tej kawy nie zdążyła opróżnić nawet do połowy.
-Mówię całkiem poważnie, że z pewnością skorzystam z tej oferty. – Może mały pomagier Kita będzie miał ciekawsze pomysły niż te, które Zimmerman wynajduje w Internecie. Dzieci mają fantastyczną wyobraźnię i Gaia była pewna, że córka Kita w tym przypadku będzie niewyczerpanym źródłem pomysłów, albo chociaż inspiracji. W końcu nawet mówi się, że człowiek na starość dziecinnieje, więc Gaia mogłaby sobie sprawdzić czy ta teoria jest czymś prawdziwym.
-To jest akurat fantastyczna wiadomość. – Zaśmiała się. –Wydatne brwi są teraz w modzie. Poza tym uwierz mi, dla kobiety lepiej mieć brwi, z którymi można pracować niż mieć takie, które sobie trzeba malować. – Zażartowała. Sama w sumie nie narzekała na brwi. U niej w rodzinie wszyscy mieli dosyć wydatne brwi. Wzięła od Kita telefon i nachyliła się, żeby zerknąć na zdjęcia jego córki. –Awww. Jest urocza! I baaardzo podobna do ciebie. Ma po tobie same najlepsze cechy. W tym brwi. Moja koleżanka ma czteroletniego syna. Blondynek i powiem ci, że za każdym razem jak go widzę to fascynuje mnie to, że nadal nie ma brwi, ale jakimś cudem jak marszczy brwi, to jestem w stanie rozpoznać, że marszczy brwi. Nie wiem czy to ma sens. – Wyjaśniła próbując nie zabrzmieć jakoś głupio. Zaraz jednak wróciła do zdjęć. Nie przeszła do kolejnego od razu. Zapytała najpierw Kita o zgodę, a jak ją uzyskała to dopiero zaczęła przesuwać i oglądać. Nie lubiła naruszać przestrzeni prywatnej ludzi. A Kita darzyła sympatią i szacunkiem, więc nie chciałaby po tym reunion wejść z nim w negatywne relacje. Poza tym miała świadomość tego, że mężczyźni potrafią trzymać najróżniejsze zdjęcia na telefonie. Przeplatane zdjęciami żon czy swoich dzieci. Lepiej być ostrożnym. –Pasuje ci rola taty. Wyglądasz na naprawdę szczęśliwego. – Jego córka również wyglądała na szczęśliwą i kochającą swojego tatę. Fakt, że zdjęcia były z różnych dni, w różnych sceneriach tylko upewniał Gaię w tym, że Kit postanowił nie być jak swoi rodzice. Widać, że ofiarował swojej córce wszystko.
-Oh. – Było to raczej pozytywne Oh. Zazwyczaj faceci nie są zainteresowani opiekowaniem się swoimi dziećmi niespodziankami. Zwłaszcza będąc młodymi mężczyznami. –Nie chcę być za bardzo wścibska i jak nie będziesz chciał odpowiedzieć to zrozumiem. – Chciała wiedzieć, ale nie potrzebowała tej informacji żeby żyć, więc wolała postawić sprawę jasno. –Jej mama nie była zainteresowana byciem częścią jej życia? Swoją drogą, jak mała ma na imię? – Bo nie zapytała o to, a to przecież istotna sprawa. Skinęła głową ze zrozumieniem. –Nie dziwię się. Wydaje mi się, że każda dziewczynka potrzebuje matki. Ale z drugiej strony… to kilka zdjęć, ale odnoszę wrażenie, że ty jesteś jej całym światem, a ona twoim. – Może i każda dziewczynka potrzebuje matki, ale jakby jego córka miała mieć taką, która nie chce tam być, albo jest z doskoku to może lepiej mieć jednego rodzica, który w pełni poświęca ci swoją uwagę. Później biedna dziewczynka zatruwałaby sobie życie wmawiając sobie, że jest niedostatecznie dobra, bo jej własna matka nie chce z nią spędzać czasu. –Jestem pewna, że ktoś odpowiedni na pewno się pojawi i będziesz w stanie od razu to rozpoznać. Po tym jakie będzie miała nastawienie do ciebie i do twojej córki. – Dodała, bo oczywiście była osobą wierzącą w prawdziwą miłość. Oddała mu też w końcu telefon i pozwoliła sobie jeszcze raz na skomentowanie tego jak urocza jest jego córeczka.
ODPOWIEDZ