chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu

07.

Ciężko stwierdzić czy jej życie wracało na właściwe tory, czy tak naprawdę dopiero teraz się w jakimś stopniu rozpadało – bo poznanie prawdy i świadomość tego, że żyło się tak długo w kłamstwie, zdecydowanie nie ułatwiało sytuacji. Gdy miała wrażenie, że ten trudny okres się w niej zakorzeniał, to i tak starała się żyć chęcią poznania prawdy i wyjaśnienia śmierci swojego partnera – który w jej mniemaniu był niewinny. I uparcie chciała w to wierzyć – więc przeświadczenie o tym, że nie tylko nie był niewinny, ale i ją samą właściwie wykorzystał (niewiadomo nawet w jakim celu) naprawdę cholernie bolało. Gdy chciała więc już poniekąd zamknąć ten rozdział i chociaż spróbować ruszyć dalej, to nie tylko wszystko znowu stanęło na głowie, ale również wreszcie chyba zaczynała rozumieć jak wiele złych decyzji podjęła w ostatnim czasie. I jak wielkie miały one znaczenie w jej życiu, bo na dobrą sprawę, przez te decyzje straciła dosłownie wszystko – szansę na szczęście, małżeństwo, miłość, pewnie również zaufanie – w końcu to ona dopuściła się zdrady. Wiele ją to kosztowało i na własnej skórze przekonała się, jak bezlitosna jest karma, który wraca w najmniej oczekiwanym momencie. Można więc wyjść z założenia, że po prostu sobie na to wszystko zasłużyła i chyba teraz sama byłaby skłonna zgodzić się ze zdaniem większości osób, które nie pałały do niej zbytnią sympatią, po tym jak doprowadziła do rozpadu swojego małżeństwa – dostała to na co zasłużyła. Zdradziła męża, więc mężczyzna, z którym to zrobiła – wykorzystał ją w jakimś celu i oszukał. Więc nie – poznanie prawdy na ten temat niczego jej nie ułatwiło, w jakimś stopniu nadal trudno było jej się z tym pogodzić i w ogóle w to uwierzyć, dlatego niezmiennie wpadała w wir pracy, która chyba jako jedyna trzymała ją jeszcze na powierzchni. I to właśnie praca była jedynym, co jej jeszcze pozostało. Strasznie nie lubiła powrotów do pustego mieszkania, więc zazwyczaj przedłużała swoje dyżury – dokładnie jak ten dzisiejszy i szpital opuszczała dopiero w późnych godzinach wieczornych. Ponieważ do Cairns dojeżdżała samochodem, to parkowała w centrum miasta, by ostatecznie do szpitala zaserwować sobie krótki spacer, bo zazwyczaj w ciągu dnia niewiele miała czasu na ruch – dlatego teraz zmierzała pieszo w kierunku centrum, do miejsca w którym swój samochód zostawiła. Przechodząc koło jednej z uliczek, gdzie akurat nie kręciło się zbyt wiele osób, dostrzegła młodego – na pewno młodszego od niej – chłopaka, który z zainteresowaniem jej się przyglądał. I zdecydowanie jej się to nie spodobało, tym bardziej wtedy, gdy śmiało do niej podszedł, zagadując na różne tematy i chwaląc jej urodę, co wyraźnie nie sugerowało nic dobrego. I nawet jej milczenie go nie odstraszało.
- Może wyskoczymy na drinka do pobliskiego baru? – zagadywał, nie zniechęcając się, kiedy to Mira zawzięcie poszukiwała kluczyków do samochodu w swojej torebce.
- Nie, dzięki. Jestem zmęczona po pracy – odparła spokojnie, zdecydowanie pewnym głosem, chociaż ten mógł jej odrobinę zadrżeć, bo jednak nadal była tutaj praktycznie sama – gdyż nie dotarła jeszcze do samego centrum, a chłopak mimo wszystko nie wyglądał na kogoś, komu można z marszu zaufać. Więc jego nazbyt duże zainteresowanie jej się nie podobało. A jej odmowa najwyraźniej tylko bardziej go poirytowała, a może wcale nie chodziło mu o Mirę, a jedynie o to, co miała przy sobie. Z dwojga złego – nie wiadomo co lepsze, niemniej jednak nawet się nie zorientowała, w której chwili wyrwał jej torebkę z dłoni, niemal powodując tym, że upadła. Resztkami sił próbowała już utrzymać ją przy sobie, ale mocno ją wyrwał i zaczął biec przed siebie.
- Hej! Pomocy! Ukradł mi torebkę! – krzyknęła w panice, niemal z automatu ruszając za nim, ale zdecydowanie nie miała szans w tym pojedynku biegowym, bo chłopak popędził przed siebie w niezmiernie szybkim tempie, więc tylko rozejrzała się z rozpaczą wokół, ale nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc .Stanęła więc zrezygnowana w miejscu i tylko patrzyła jak chłopak się oddała z jej własnością, w tym z telefonem, portfelem i dokumentami. W dłoni zostały jej tylko kluczyki do samochodu…
thad halsworth
death by overthinking
Mirka
komandos SASR na urlopie — Australian Defence Force
34 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
i do this thing called whatever the fuck i want

who said it's a smart thing to do?
five
z Mira Beresford
make peace with your past so it doesn't haunt you in your present


Kiedy to wszystko się tak pochrzaniło?
To pytanie, które zadawał sobie ostatnio niemalże bez przerwy, choć nie spodziewał się, by ktokolwiek — nawet on sam — był w stanie mu na nie odpowiedzieć. Pierwszy raz w życiu, naprawdę nie wiedział, co zrobić, a im dłużej się nad tym zastanawiał, tym było gorzej… I miał wrażenie, że zaraz oszaleje, a wszystko dlatego, że decyzje, przed którymi stanął, nie należały tylko do niego. Nauczony był działać zadaniowo — działać, nie myśleć, nie zastanawiać się nad każdym kolejnym krokiem, zwłaszcza w sytuacjach, które tego nie wymagały, lecz zawsze przewidywać ewentualny obrót spraw. I konsekwencje. Działał w ten sposób, odkąd tylko pamiętał, na długo zanim związał się z mundurem, dlatego nie wydawało się dziwne ani jemu, ani nikomu z jego bliskich, że objawiało się ono również na co dzień, w sytuacjach całkiem zwyczajnych. Teraz jednak chodziło o jego życie prywatne, życie tutaj, do którego ciągle wracał, przekonany, że zawsze będzie dokładnie tam, gdzie je zostawił. Zawsze takie same.
Zdaje się, że to najzwyczajniejsza w świecie naiwność, choć w życiu nie posądziłby się o tę cechę. Jak jednak inaczej wytłumaczyć to, że przez te wszystkie lata wierzył, że jej to wystarcza — życie razem, choć osobno. Wyjątkowo łatwo przychodziło mu oddzielenie życia tam od życia tutaj, z nią, lecz tylko i wyłącznie dlatego, że był przekonany, że musi, a przynajmniej powinien. W rzeczywistości nie chciał, by poznała osobę, którą był tam, jakby był to ktoś zupełnie inny.
Prawdę mówiąc, sam siebie nie poznawał, do tego stopnia, że czuł się niemalże obco w rodzinnym mieście, co tylko utwierdzało w przekonaniu, że popełnił błąd, wracając do Lorne… I dlatego musiał na chwilę wyjechać, oczyścić głowę z natrętnych myśli, poza tym, był pewny, że jeśli jeszcze trochę posiedzi w swoim, pożal się boże, domu w tingaree, bezczynnie gapiąc się w ściany, zupełnie straci rozum!
Właściwie miał już wracać do domu, kiedy nagle zobaczył, biegnącego w jego stronę chłopaka. W ręku miał torebkę, bezwątpienia damską, którą biegnąc, kurczowo przyciskał do siebie. Jak wspomniałam, działał zadaniowo, wystarczyła mu chwila na ocenę sytuacji. Gdy zrównał się ze złodziejem, niby od niechcenia przestąpił krok i podłożył mu nogę, a ten momentalnie runął na ziemię, wypuszczając torebkę z rąk. Cała jej zawartość rozsypała się po chodniku. Chłopak rzucił nerwowe spojrzenie na stojącego nad nim Halswortha i z powrotem na rozsypane rzecz, jakby jeszcze na prędko rozważał, czy sięgnąć po leżący nieopodal portfel…
Czy wyglądam jakbym miał ochotę Cię gonić? Spieprzaj! — warknął, a chłopak w pośpiechu podniósł się z chodnika i rzucił się do ucieczki, praktycznie potykając się o własne nogi. Przez chwilę patrzył za uciekającym chłopakiem, jakby po cichu liczył, że Karma zrobi swoje i postawi mu na drodze jakiś słup, ale niestety, zaraz zniknął za rogiem, a Thad rozejrzał się za potencjalną właścicielką torebki, i niewiele myśląc, schylił się, by pozbierać rozsypane po chodniku rzeczy — portfel, papiery i drobne pieniądze. I telefon, którego szyba niestety nie przeżyła spotkania z betonem.
pinata
m.
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Ponoć złe wydarzenia lubią się mnożyć – miała wrażenie, że swój limit przekroczyła już dawno, a najwyraźniej los wcale nie zamierzał jej oszczędzać. I już nawet tak błaha sprawa, jak przejście się chodnikiem w centrum miasteczka, miało okazywać się nie lada wyzwaniem, gdy niespodziewanie ktoś wyrywa drugiemu człowiekowi jego własność. Okrada go. I ucieka. Oszołomienie było w tym wypadku całkowicie usprawiedliwione, bowiem Mira nigdy jeszcze nie doświadczyła na własnej skórze kradzieży, w związku z czym zaistniała sytuacja mocno wytrąciła ją w równowagi. W normalnych okolicznościach być może nawet próbowała pobiec za złodziejem, ale i tak zdawała sobie sprawę, że nie miałaby w tej potyczce raczej żadnych szans – i to nie dlatego, że nie miamla kondycji, ale dlatego, że młody chłopak miał wygodne buty i długie nogi, co stawiało go na wygranej pozycji. I najwyraźniej doskonale o tym wiedział. Mogła więc jedynie westchnąć w duchu i przeklinać ten okrutny los za to, że nadal próbował ją tak doświadczać, nie bacząc na to, ile jeden człowiek właściwie może znieść. Już nawet nie o pieniądze w tym wszystkim chodziło, ale przede wszystkim o dokumenty oraz telefon, który był dla niej w obecnych czasach naprawdę drogocenny – znajdowało się w nim wszystko, czego potrzebowała. Więc pożegnanie się z tą własnością nie będzie takie łatwe. Już spoglądała z rezygnacją za oddalającą się męską postacią, nie licząc nawet na to, iż ktokolwiek usłyszy jej krzyki czy wołanie o pomoc, ale… ku jej zaskoczeniu nagle przed chłopakiem pojawiła się jakaś postać, a następnie – ten upadł na ziemię. Aż wstrzymała na moment powietrze, odzyskując nadzieję i – chyba również wiarę w ludzi, po czym ruszyła czym prędzej w tamtą stronę, nie mając pojęcia co się działo. Co prawda powinna zawołać, by zatrzymano tego złodzieja, bo przecież powinien ponieść konsekwencje swoich czynów, ale gdy tylko dostrzegła na ziemi swoją torebkę oraz rozsypane rzeczy, miała ochotę płakać z radości. Podbiegła więc czym prędzej do mężczyzny, który właśnie przykucnął, by pozbierać zawartość jej torebki i sama przykucnęła obok niego, oddychając ciężko.
- Bardzo Panu dziękuję. Naprawdę bardzo. Już w głębi duszy żegnałam się z tym wszystkim, spadł mi Pan chyba z nieba. Nikt inny nawet nie zareagował – mówiła dość szybko, może lekko chaotycznie, ale nadal działała pewnego rodzaju adrenalina, stres, zaskoczenie i odrobina zmęczenia po krótkiej przebieżce. Nawet nie uniosła głowy, aby przyjrzeć się temu dobremu człowiekowi, zgarniała bowiem w pośpiechu swoje rzeczy i sięgnęła również po torebkę, do której je wrzucała, pozwalając na to samo również i jemu. Gdy najpewniej wszystkie już znalazły się w środku, podniosła się i nieco spanikowana rozglądała się po ziemi, w poszukiwaniu telefonu, ale… wtedy zobaczyła go w dłoniach mężczyzny i westchnęła ciężko.
- Och, oczywiście, że szyba nie przetrwała zderzenia z ziemią. Ale chyba już lepsze to niż nic, na szczęście odzyskam wszystkie dane – sięgnęła po swoją własność i także wrzuciła ją do torebki, w końcu unosząc głowę, by móc spojrzeć na swojego anioła stróża – Naprawdę dzię… - już miała powtórzyć kolejne podziękowanie, gdy nagle zamarła w bezruchu, nieco dłużej przyglądając się stojącemu przed nią mężczyźnie. Zastanawiała się, czy wyobraźnia płatała jej figle, czy być może wyobrażała sobie nazbyt wiele, ale miała wrażenie, że doskonale znała tę twarz. Nawet jeżeli o wiele dojrzalszą, nieco starszą, pewnie i nawet przystojniejszą, ale – jakże znajomą. Nie potrafiła nawet znaleźć odpowiednich słów, bo nagle jakby jej ich zabrakło, w przeciwieństwie do tego, co miało miejsce kilka minut temu, gdy mówiła nieco chaotycznie i z wdzięcznością. Czy to możliwe, by po tylu latach, spotkali się całkowitym przypadkiem, pośrodku ulicy wieczorową porą? W tym samym mieście, miejscu i czasie? Czy los chciał postawić na jej drodze jeszcze kogoś? Bo oprócz szoku, który ewidentnie znowu odczuwała, dominowały w niej także pewne sentymentalne wspomnienia, więc w efekcie tego miała ochotę po prostu się roześmiać. Jej życie ostatnio było istnym pasmem niespodzianek i niespodziewanych spotkań. Odetchnęła cicho, przerywając ten moment zawieszenia, który najpewniej dopadł ich oboje i zlustrowała spojrzeniem męską twarz, nieco uważniej. – Thad?
thad halsworth
death by overthinking
Mirka
komandos SASR na urlopie — Australian Defence Force
34 yo — 181 cm
Awatar użytkownika
about
i do this thing called whatever the fuck i want

who said it's a smart thing to do?
Nieszczęścia chodzą parami, to nieszczęsne zdanie ma z prawdą wspólnego więcej niż może się wydawać. Zwykle pierwsi zauważają to ludzie, którzy nieszczęścia zażynają liczyć na palcach drugiej ręki, bo gdy już dzieje się coś złego, to najczęściej ciągnie to za sobą kolejne nieprzyjemności. I często nie zdajemy sobie sprawy, że jedno zwykle, mniej lub bardzie wiąże się z drugim… Bo nie potrzebował wiele czasu, by zrozumieć, że to, co się działo ostatnio w jego życiu nie stało się jednej nocy. Minęły miesiące, a może nawet lata nim wszystko trafił szlag, ale może gdyby zauważyć coś wcześniej, cokolwiek…
Nie miał już siły, nie mówiąc o jakiejkolwiek chęci, by myśleć, co mógł zrobić, a czego nie zrobił… Nie miał pojęcia, że właśnie tutaj, pośrodku całkiem przeciętnego chodnika, spotka drugie ze wspomnianych wcześniej nieszczęść. Sam nigdy nie nazwałby jej w ten sposób, podejrzewam, że nie przeszłoby mu to nawet przez myśl, ale to nie zmieniało faktu, że nie był to najlepszy moment na spotkanie z przeszłością, gdy, mówiąc najprościej, nie radził sobie z swoją teraźniejszością.
Schylił się po porozrzucane po chodniku przedmioty, gdy nagle przykucnęła przy nim, jak zgadywał, właścicielka torebki. Zdążył zerknąć na nią przelotnie, ale zupełnie nie zarejestrował tego, kim była, a gdy zaczęła mu dziękować i wyrzucać z siebie kolejne słowa, już zupełnie się zmieszał. Rola bohatera zdecydowanie nie jest do niego, a przynajmniej nie po tej części świata.
Nie ma sprawy, zresztą, to sytuacja z rodzaju „właściwe czas i miejsce”, nic więcej — mruknął, wrzucając rzeczy do torebki, którą mu podsunęła. Gdyby tylko wiedział, że dobór słów był wręcz niewiarygodnie niefortunny! Nie miał jednak pojęcia, zbierał kolejne rzeczy, starając się nie poświęcać im większej uwagi — wnętrze kobiecej torebki to jednak rzecz święta, prawda? Dopiero, gdy wstał i wyciągnął w jej stronę rozbity telefon, za którym najwyraźniej się rozglądała, dotarło do niego, kto przed nim stoi… Właściwie uderzyło go to tak nagle, że na moment zamarł, wciąż z telefonem w dłoni, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Czy na pewno… Zgadywał, że na jego twarzy malowało się takie samo zaskoczenie, jakie ujrzał na jej, gdy w uniosła głowę.
A gdy usłyszał swoje imię w jej ustach, nie miał już żadnych wątpliwości, że to ona.
Cześć — mruknął, unosząc kącik ust w nieco krzywym uśmiechu. Tylko to przyszło mu do głowy, naprawdę, bo nie miał pojęcia jak się zachowywać. Czy powinien zapytać, co słuchać? Co porabiała przez ostatnie lata? Jak starzy znajomi, którzy długo się nie wiedzieli, którzy zawsze obiecują sobie, że niedługo się spotkają, a ostatecznie, mijają kolejne lata nim znowu trafią na siebie zupełnym przypadkiem. Dotarło do niego, że odrobinę za długo milczy, zastanawiając się, co powiedzieć, więc postanowił… powiedzieć coś głupiego! — Nie masz dziś szczęścia, hm? — Oczywiście, mówił o sobie, nie inaczej.

Mira Beresford
pinata
m.
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Najgorzej jest w momencie, w którym człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego, że coś w jego życiu się kończy bezpowrotnie – że na podstawie własnych decyzji i wyborów niszczy sobie życie, tracąc szansę na szczęście. Co więcej – tym brutalniejsze jest potem zderzenie z rzeczywistością, gdy poznaje się prawdę o tym, co uważało się za swoje dotychczasowe, całkiem udane życie – a co okazuje się być po prostu jednym, wielkim kłamstwem. Prościej było więc żyć w niewiedzy i nieświadomości swoich własnych – jakże złych – wyborów. A te z kolei okazywały się ciągnąć za sobą lawinę kolejnych i ostatnimi czasy Mira miała wrażenie, że to koło pełne nieszczęścia naprawdę nie ma końca. Każdy kolejny dzień uświadamiał jej jednak, że życie pełne było niespodzianek – nie zawsze dobrych, to prawda – ale jednak na każdym kroku czyhało pewnego rodzaju zaskoczenie. Tym bardziej, że od jakiegoś czasu do jej życia wracała przeszłość; ludzie, których kiedyś znała, z którymi dzieliła życie, których darzyła pewnymi uczuciami, a którzy… znikali na dłuższy bądź krótszy okres czasu. Nie spodziewała się więc, że dzisiejszego wieczoru, na środku najzwyklejszego na świecie chodnika, wpadnie nagle na jedną z takich osób – na kolejną z takich osób, które przed lat stanowiły niezwykle ważny element jej życia. A właściwie Mira miała nadzieję, że ten mężczyzna – wtedy – zostanie w tym jej życiu na dłużej. Paradoksalnie jednak jakże intensywna, ale krótka znajomość, zakończyła się nie tylko dość burzliwie – i chyba również nieprzyjemnie, ale urwała ich kontakt na wiele długich lat. Gdy przez głowę przeskakiwały jej w chaotycznym rytmie kolejne wspomnienia związane ze stojącym tuż przed nią człowiekiem, zdała sobie sprawę z tego, iż minęła niemal dekada, odkąd spoglądała ostatni raz w jego oczy. Jakże znajome, jakże niezapomniane, chociaż minęło tak wiele czasu. Chociaż oboje zmienili się niemal diametralnie, nie tylko z uwagi na to, że byli dojrzalsi – i starsi – ale również znacznie mocniej doświadczeni przez życie. Nie mogłaby się jednak pomylić, nawet gdyby minęło tych lat 20 czy 30, najpewniej spoglądając na mężczyznę, byłaby pewna, iż to właśnie on. Dlatego to pytanie, które ledwo wyrwało się z jej ust, nie miało na celu upewnienia się, że cały kobiecy dobytek uratował właśnie Thad Halsworth, ale raczej wskazywało na szok, który także malował się na jej twarzy i kompletne niedowierzanie w to, jak mały nagle okazał się świat, który pozwolił się im ponownie spotkać. Gdy dotarł do niej równie znajomy głos, w momencie, gdy Thad się odezwał, nadal wpatrywała się w niego z niedowierzaniem, milcząc jeszcze kilkanaście dobrych sekund.
- Cześć – odparła nieco łagodniejszym tonem głosu, nie odrywając jednak od niego wzroku nawet na sekundę, jakby obawiała się, że męska sylwetka nagle zniknie jej sprzed oczu, a to okaże się tylko jakimś dziwnym złudzeniem. Chociaż nie była pewna, który scenariusz wolałaby bardziej. Zważywszy na to, w jakich okolicznościach się rozstali i jak niedane było im nawet to przedyskutować czy wyjaśnić, tym dziwniejsze było dzisiejsze, niespodziewane spotkanie. Nagle naprawdę zabrakło jej słów i każde wydawało się po prostu nieodpowiednie. Dlatego kącik jej ust drgnął delikatnie ku górze, w odpowiedzi na jego kolejne słowa. – Wydaje mi się, że nie mam go od dłuższe czasu – zaczęła z lekkim westchnieniem, zdecydowanie mając na myśli ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w jej życiu, o których Thad jednak nie miał pojęcia – Za to mam zaskakująco dużo szczęścia do spotkań z przeszłością. Naprawdę byłeś ostatnią osobą, którą spodziewałabym się spotkać, tutaj… dzisiaj… - pokręciła z niedowierzaniem głową, nagle przypominając sobie o tym, że niemal została dopiero co okradziona – Naprawdę dziękuję Ci za pomoc, nawet jeżeli – jak twierdzisz – to tylko właściwy czas i miejsce. Zawartość tej torebki to ostatnio całe moje życie, niezwykle cenne, więc… strata tego wszystkiego byłaby koszmarna. Pomijając telefon, chyba czas wymienić go na nowy – stwierdziła, nie przeżywając tego jakoś szczególnie, chociaż lubiła ten, który dotychczas posiadała. Spojrzała raz jeszcze na rozbity ekran, po czym wrzucił urządzenie do torebki i ponownie podzieliła spojrzenie z mężczyzną, pozwalając, by ponownie zapanowała między nimi – znacząca – cisza, gdy tylko przyglądali się sobie, najpewniej mając całkiem podobne myśli w tej chwili. – Ile to już minęło… niemal 10 lat? – spytała nieco ciszej, jakby wspomnienie przeszłości było trudne i bolesne. Ale po części – było. Chociaż dzielili razem także niezwykle cudowny czas, to jednak zakończenie tej znajomości przyniosło wiele smutku i goryczy. Czyżby los dawał im szansę na wyjaśnienia oraz zakopanie złych wspomnień?
thad halsworth
death by overthinking
Mirka
ODPOWIEDZ