chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Zaczynam tutaj, bo pewnie i tak skończymy w domu.
Minęło już kilka dni od momentu, w którym Trevisano dostał ban na bycie chirurgiem. W szpitalu właściwie pojawiał się tylko po to, żeby odwiedzić swoje dzieciaki i żonę. No… Pod warunkiem, oczywiście, że Elise znalazła dla niego chwilę, bo z ich dwójki to ona miała teraz naprawdę napięty grafik, w który czasami trudno było się wstrzelić, choćby z szybką kawą ze szpitalnego automatu. Logan tymczasem większość swoich dni spędzał w przyszpitalnej przychodni, a raczej darmowej klinice, przyjmując tam pacjentów… Właściwie wszelkiej maści. Od zwykłego gila po diagnozę nowotworu i skierowanie do szpitala na specjalistyczne leczenie. Gdyby miał być szczery z samym sobą, musiałby przyznać, że praca w takim stylu nie była czymś, co szczególnie mocno napędzało go do życia. Mimo wszystko, jednak, nie dawał - a przynajmniej starał się nie dawać - tego po sobie poznać. Nie chciał przytłaczać Elise swoim marudzeniem i niezadowoleniem. Wciąż był zdania, że kara była zasłużona, a on, skoro już był takim dumnym gościem, powinien teraz dzielnie przyjąć ją na klatę. Dlatego nie, nie narzekał, choć może był trochę bardziej wycofany, niż zwykle, mniej bucowaty, mniej komentujący pracę i talenty innych lekarzy (nawet potrafił powiedzieć miłe słowo o Lucasie, za którym - jak wiadomo - nie przepadał w ogóle), po prostu mniej… Loganowy. Na ile było to widoczne dla innych, trudno powiedzieć, on sam też nie bardzo nawet zdawał sobie z tej sytuacji sprawę. Po prostu chciał przetrwać ten miesiąc i wrócić do normalności. Pytanie tylko… Czy powinien? No, ale! Tego dnia nie było inaczej - razem z Elise przyjechali do Cairns, pożegnali się przed szpitalem, po czym poszli swoimi ścieżkami - ona na oddział, a on do przychodni. Nie było jeszcze południa, kiedy trafiła do niego pacjentka, dziesięcioletnia dziewczynka, z bardzo wyraźnymi szmerami w sercu. Na dodatek była niedożywiona, a na jej rękach widoczne były siniaki. Loganowi na ich widok zapaliła się ostra czerwona lampka. - Chciałbym skonsultować Ginny z kimś jeszcze… Przy badaniu usłyszałem szmer w jej sercu, może to nie być nic, a może być wszystko, dlatego wolałbym, żeby zbadał ją fachowiec. - i tutaj na myśli miał oczywiście swoją cudowną, ukochaną żonę. Wyjaśnił to rodzicom dziewczynki, a potem poprosił towarzyszącego mu stażystę, żeby wezwał doktor Debenham - Trevisano. Klinika, wzorem z Grejsów, była połączona ze szpitalem, więc takie wiązane konsultacje były na porządku dziennym. Tak sobie zdecydowałem. - Powiedziałeś, że chodzi o mnie? - Bear zapytał młodego lekarza, kiedy ten poinformował go, że Debenham ma teraz konsultacje innego pediatrycznego pacjenta na prośbę doktor Capshaw. Logan to rozumiał, ale chyba potrzebował mieć pewność, że Elise wiedziała, że to on prosił o jej pomoc, a nie jakiś tam… Pierwszy lepszy inny lekarz. Tak czy inaczej, stał właśnie przy recepcji kliniki, uzupełniając karty swoich dzisiejszych pacjentów, kiedy ją zobaczył. Od razu podniósł głowę i lekko się do żony uśmiechnął. - Chyba mam lekkie deja vu… - bo znów spotykali się przy pacjentce ze szmerami w sercu. Tym razem jednak nastawienie Logana do młodej i ładnej pani doktor było zupełnie inne, niż wtedy. Zupełnie! - Ty i Capshaw… Będziecie operować? - zapytał, utkwiwszy uważne spojrzenie w żonie i „na ślepo” oddając niepotrzebne mu już karty pacjentów w ręce pielęgniarki. - Coś ciekawego? Mogę popatrzeć? - żeby było mu jeszcze trudniej wrócić do kliniki i zapomnieć o byciu chirurgiem? No, świetny pomysł. - Swoją drogą… Myślisz, że uda ci się skończyć dzisiaj trochę wcześniej? Pomyślałem, że możemy pójść na jakąś wcześniejszą kolację w jakieś sympatyczne miejsce i… Porozmawiamy? Co myślisz? - porozmawiają, bo Logan chciał ją o coś zapytać, a jednocześnie po prostu spędzą ze sobą czas. No i zjedzą coś oby smacznego.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wiedziała, że jest mu ciężko. Naprawdę wiedziała. Starała się jednak w żaden sposób nie dokładać mu… problemów. Nie ciągnęła więc za język, nie dopytywała jak się z tym wszystkim czuje, a przede wszystkim nie pytała, czy żałował. Ona na jego miejscu żałowałaby bardzo. Ale skoro stwierdził, że weźmie na klatę i poniesie konsekwencje? Nie drążyła. Po prostu starała się go wspierać tak jak umiała. A już na pewno po prostu nie denerwować, to już połowa sukcesu.
Sama na brak obowiązków i zajęć nie narzekała. Pacjentów było pod korek i miała ręce pełne roboty. Konsultacje również się zdarzały. Była jednak mocno zdziwiona, gdy usłyszała, że prosi ją doktor Capshaw… tego naprawdę się nie spodziewała. Ale nie było tak źle! No i przynajmniej mogły sobie ponarzekać, że Logan powinien być na chirurgii, a nie w przychodni… ale tego nie musiał wiedzieć! Gdy tylko skończyła konsultacje z Capshaw ruszyła do przychodni, bo mogła się tylko domyślać, że to Travisano chciał ją ściągnąć. I wcale się nie pomyliła.
- Deja vu? – powtórzyła za nim, uśmiechając się pod nosem – Czy ja wiem… wtedy byłeś wredny. I nie chciałeś, żebym zbliżała się do twojej pacjentki, bo przecież prosiłeś wielkiego pana doktora, a nie mnie. – no nie mogła mu nie wytknąć, prawda? Wyszczerzyła kły i wyciągnęła dłoń po kartę pacjenta, którego chciał skonsultować – Jeszcze nie wiem, czy będziemy operować. Może uda się nie. A czy możesz popatrzeć… na operację? Czy na nas? – zażartowała, uśmiechnęła się pod nosem, bo nie oszukujmy się… była i obecna? I czy mógł popatrzeć? To brzmiało źle! – I powinno się udać. O siedemnastej? Czy wcześniej? – powinna to tak poprzekładać, żeby się wyrobić – I o czymś konkretnym chcesz rozmawiać? Powinnam się przygotować? Emocjonalne? Merytorycznie? – nie przestawała się uśmiechać, jednocześnie przeglądając kartę dziewczynki, którą jej podał – Ginny wygląda kiepsko… – bo wyniki wskazywał raczej na mocne zaniedbanie – Co cię zaniepokoiło? - ugh, wszystko? Na szczęście jeszcze nie zobaczyła dziewczynki na własne oczy, więc nie zdążyła się aż tak zdenerwować. No i zwyczajnie chciała wiedzieć, co o tym przypadku myślał Trevisano, bo liczyła się z jego zdaniem.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się pod nosem, bo nawet gdyby chciał to wcale nie mógł zaprzeczyć - tak, przy pierwszej ich wspólnej konsultacji na sorze był marudnym bucem. Pytanie tylko czy Elise rozumiała dlaczego taki był, dlaczego reagował frustracją na sytuacje, w których musiał oddać swojego małego pacjenta w ręce innego lekarza. Szczególnie było to dla niego trudne, kiedy ten inny lekarz był jednocześnie kompletnie Loganowi obcy. Tak jak wtedy Debenham. Była obca, a na dodatek wyszczekana i wcale się go nie bała. To ostatecznie sprawiło, że dzisiaj byli tu gdzie byli, ale wtedy? Tamtego wieczora? Wkurzała go niesamowicie. Tymczasem cyknął niby niecierpliwie i ostatkiem silnej woli powstrzymał się od wymownego przewrócenia oczami. - Tak, kochanie, chcę popatrzeć na was obie. Najlepiej, żebyście były nago, albo przynajmniej w samej bieliźnie. Nie wiem, co prawda, co by na to powiedział stary Morris, ale hej… Raz się żyje, tak? - oczywiście tylko głupio sobie żartował, a raczej grał na babskim nosie (ale hej, zasłużyła!) a sama Elise musiała wiedzieć, że jej mąż już od dawna chciał patrzeć tylko na nią. Pewnie stary Morris też chciał patrzeć, nawet jeśli będąc chodzącą anestezjologiczną skamieliną ich szpitala, był jednocześnie stuprocentowym dewotem. Już dawno, zresztą, powiedział Loganowi, że ten aż ocieka grzechem i będzie się za swoją seksualną rozpustę, smażył w piekle. Tia… Ale tak, tak, Logan chciał popatrzeć. Na Debenham i na operację. Teraz też patrzył - śledząc kobiecy wzrok podążający za kolejnymi informacjami zawartymi w karcie ich małej pacjentki. Wspólnej pacjentki, nawet jeśli Bear chwilowo mógł co najwyżej wypisać temu dziecku skierowanie do przyjęcia na oddział i receptę na tik taki. Pokręcił lekko łbem i odparł. - Siedemnasta będzie super. I nie musisz się do niczego przygotowywać. No może po prostu uzbrój się w wyrozumiałość. Będę jej dzisiaj od ciebie bardzo potrzebował. - przyznał, tak naprawdę nie wyjaśniając nic, ale hej - nie był to czas, ani miejsce na dłuższe rozprawy o tym, o czym Trevisano chciał porozmawiać z żoną. Dlatego kolacja, dlatego w jakimś miłym miejscu… Zanim jednak to, najpierw musieli uporać się z Ginny i jej psującym się serduszkiem. Bear łypnął kontrolnie w stronę łóżka, które zajmowała dziewczynka, a przy którym uparcie czuwali jej rodzice. Ojciec i matka. Ojciec wyglądał na szczególnie zniecierpliwionego. - Co mnie zaniepokoiło… Chyba łatwiej byłoby mi powiedzieć co mnie NIE zaniepokoiło. - w logicznym miejscu położył silniejszy nacisk, a jednocześnie cofnął wzrok do ładnej buzi pani doktor Trevisano. - Po pierwsze i najważniejsze, jej serducho rzęzi, jak zardzewiały rower. Już dawno nie słyszałem czegoś podobnego. Nie wśród moich dzieciaków. - Elise pewnie słyszała takie kiepsko pracujące serducha na co dzień. To Ginny wyróżniało się “tylko” tym, że pacjentka miała dziesięć lat, a nie sześćdziesiąt parę. - Zleciłem pełny panel, bo na moje oko jest niedożywiona. Sama zresztą zobaczysz… Wygląda jakby nie spała od miesiąca, a na dodatek, jak taka wisienka na tym gorzkim torcie… - spauzował i znów kontrolnie zerknął w stronę pacjentki i jej rodziców. Instynktownie ścisnął mocniej wargi, napinając przy tym szczękę i marszcząc z oczywistą złością brwi. - Jest cała posiniaczona. I to nie są siniaki z rodzaju “wywaliłam się na hulajnodze”. Uważam, że któreś z nich… - lekkim skinieniem głowy wskazał na matkę i ojca małej Ginny. - Robi jej krzywdę. Stawiam na ojca. Sama zobacz… Bardziej wygląda na wkurzonego, niż martwiącego się o córkę. - Bear ponownie wrócił spojrzeniem do żony i jej ładnych ciemnobrązowych tęczówek. - Zbadasz ją? Spójrz też dyskretnie na te siniaki… Nie wydaje mi się, żebym w tym przesadzał, ale… - popatrzył czujnie na żonę. - Po prostu nie chcę podjąć złej decyzji. To wszystko. - to wcale nie było wszystko, bo sprawa od trzewi wyglądała tak, że Bear “chwilowo” miał silne załamanie pewności co do swoich medycznych-lekarskich decyzji. Do tego stopnia nawet, że tak oczywistą sprawę, jak ta teraz też potrzebował potwierdzić z jedyną osobą na całym świecie, której ufał bezgranicznie. Jeśli ona mu powie, że nie wymyślał - to on w to uwierzy i od razu zadzwoni po opiekę społeczną. - Byłaś w systemie. Sama wiesz, jak łatwo się do niego dostać i jak trudno się z niego wyplątać. - Elise wiedziała to najlepiej na świecie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli nie wiedziała to cóż… wnioski nasuwały się niezbyt korzystne dla Logana – uważał, że nikt inny nie jest wystarczająco dobry, żeby zająć się jego małymi pacjentami. Tak to wtedy odbierała, a w kontekście tego, co się wydarzyło ostatnio i przez co spotykali się teraz w przyszpitalnej przychodni, a nie na oddziale albo izbie przyjęć. Na szczęście to nie ten temat pociągnęli dalej, bo kłótnia to ostatnia rzecz, która była im tu dzisiaj potrzebna. Za to na jego reakcję odnośnie swojej operacji z Capshaw? Zaśmiała się w głos – Myślę, że bardzo chętnie by do ciebie dołączył i popatrzył. – zażartowała, szczerząc kły w szerokim uśmiechu, bo cóż… zdanie na temat mężczyzny miała bardzo podobne do zdania Logana. Czyli nie było najlepsze! – Wyrozumiałość? Przerażasz mnie trochę Bear… – bo dlaczego miała mieć do niego dużo wyrozumiałości? Co planował? Czego miała się po nim spodziewać? Było to mocno niepokojące, tak zwyczajnie – No ale dobrze, porozmawiamy później. – bo teraz mieli małą pacjentkę do ogarnięcia. Elise ciągle przyglądała się jej karcie, gdy Logan mówił, co go zaniepokoiło. Gdy wspomniał o siniakach automatycznie podniosła wzrok w kierunku rodziców, momentalnie ich oceniając. Skupiła się jednak na kobiecie, która w trakcie tej krótkiej oceny wyglądała na dość… przerażoną.
- Ciężko powiedzieć, że byłam w systemie… – bo nie pamiętała pierwszych dwóch lat swojego życia, a później od razu trafiła do najlepszej możliwej rodziny – Ale rozumiem, co masz na myśli. Przyjrzyj się też matce, wygląda na mocno przestraszoną. – poprosiła i razem z kartą oraz szerokim uśmiechem przyklejonym na usta podeszła do łóżka ich dzisiejszej pacjentki – Dzień dobry, doktor Debenham-Trevisano, zostałam poproszona, żeby zbadać Ginny. Mam nadzieję, że nie mają państwo nic przeciwko. – spojrzała na rodziców, ciut dłużej skupiając uwagę na kobiecie, do której się uśmiechnęła – Cześć Ginny. Powiesz mi jak się czujesz? Osłucham cię, dobrze? A później pojedziemy na kilka dodatkowych testów. – bo cóż, niewątpliwie najlepszym sposobem, żeby czegoś się dowiedzieć było odseparować ją od ewentualnego oprawcy. Po pierwszym osłuchaniu dziewczynki wiedziała już, że nie brzmiało to dobrze – Doktor Trevisano miał rację… nie brzmi to dobrze. Nie zauważyli państwo ostatnio niczego niepokojącego? Żadnych zasłabnięć? Zadyszka? Mniej energii?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Trevisano uśmiechnął się pod nosem, bo robił to za każdym razem, kiedy Elise w czymś się z nim nie zgadzała lub też zgadzała tylko połowicznie… Albo nawet mniej. Tak jak teraz, z tym „byciem w systemie”. - Pewnie sama też obrywa… - mruknął, instynktownie wiodąc wzrokiem do kobiety - matki ich małej pacjentki. Elise miała rację, kobieta faktycznie sprawiała wrażenie nie tyle zmartwionej o córkę, ale… Było w tym coś jeszcze. Strach, zdenerwowanie, wyraźne napięcie. Logan nie zauważył tego wcześniej, bo jednak skupił się na pacjentce i to jej „problemy” potrzebował zaadresować. Tak czy inaczej, stał spokojnie i cierpliwie z boku, kiedy Debenham badała Ginny i rozmawiała z jej rodzicami. Na pytanie o wcześniejsze objawy, niepokojące sytuacje, oboje wyraźnie się spięli. Ojciec dziewczynki posłał szybkie, trochę jakby uciszające spojrzenie do własnej żony, więc ta, choć ewidentnie chciała o czymś wspomnieć, momentalnie porzuciła tę chęć i zamilkła. Teraz już Bear wiedział na pewno, że coś jest w ich rodzinie na rzeczy. Ostatecznie to ojciec odpowiedział, że niczego nie zaobserwowali, a mała Ginny jest pogodnym i zdrowym dzieckiem. Logan musiał bardzo mocno gryźć się w język i wciśnięte w kieszenie kitla ręce, zaciskać w ciasne pięści, żeby raz, że nie wygarnąć typowi co o nim i całej tej sytuacji myśli, a dwa - żeby po prostu nie dać mu w zęby. Starał się, jak mógł, a to nigdy nie było łatwe, kiedy jego pacjentowi działa się krzywda w jego, z założenia i definicji, najbezpieczniejszym środowisku do życia - w środowisku najbliższych mu osób. - No dobrze. Skoro jesteście państwo pewni, że nie było dotychczas żadnych niepokojących objawów… - a Bear już dobrze wiedział, że ta ich udawana pewność się nie zmieni, a przynajmniej nie do czasu, aż ojciec „ciężka-łapa” stał tuż obok. - Nie pozostaje nam nic innego, jak zlecić bardziej szczegółowe badania. Ginny powinna zostać przyjęta do szpitala. Tam doktor Debenham będzie mogła zająć się nią kompleksowo. Gwarantuję, że państwa córka trafiła w najlepsze możliwe ręce. - kobiece ręce, ręce jego żony, która raz, że postawi trafną diagnozę, a dwa - dobierze skuteczny tryb i rodzaj terapii. - Proszę tu zaczekać, a ja zlecę przygotowanie dokumentów. - i przy okazji zadzwoni do opieki społecznej i na policję. No i do szefostwa, ich też stety-niestety musiał o tym poinformować. I prawdę mówiąc, sam był zaskoczony tym, że ojciec dziewczynki nie próbował protestować. To jednak wcale nie zmieniało faktu, że wciąż wyglądał na zajebiście zniecierpliwionego. - Doktor Debenham-Trevisano… Chyba jestem pani winien słowo podziękowania. - uśmiechnął się, kiedy razem z Elise odeszli już w stronę osobnego pokoju zabiegowego, w którym był telefon i w którym Logan będzie mógł swobodnie zadzwonić wszędzie, gdzie trzeba. - W takim razie… Dziękuję. Dziękuję i pytam co pani myśli. - o pacjentce i tym, jak „brzydko” pracowało jej młode serce. - Przypuszczam, że farmakologicznie wiele nie zdziałamy… Operacja więc? - w której on, oczywiście, nie będzie mógł uczestniczyć. Pomyślał teraz o tym i odruchowo gorzko się skrzywił. Ale dyskretnie, więc Elise mogła tego nawet nie zauważyć.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie podobała jej się atmosfera, która panowała przy szpitalnym łóżku. Widziała, że dziewczynka jest w kiepskim stanie, a do tego sprawiała wrażenie przerażonej. Zresztą podobnie jak jej matka. Uważnie obserwowała relacje między rodziną i nie dało się ukryć, że z daleka wiadomo, kto tym wszystkim rządził. Dziewczynka natomiast ani trochę nie wyglądała na pogodne, zdrowe dziecko, jak próbował jej to wmówić ojciec. Musiała bardzo mocno ugryźć się w język, żeby czegoś nie skomentować, ale nie chciała ich wystraszyć. Nie chciała, żeby zabrali to dziecko ze szpitala i żeby stało się coś jeszcze gorszego.
- Mi podziękowania? Nic właściwie nie zrobiłam. – bo to on to wszystko zauważył, ona tu przyszła tylko sztuka do sztuki – Nie podoba mi się to… – spojrzała w kierunku łóżka i skrzywiła się wymownie – A co myślę? Nie wiem. Zbadamy ją. Przetrzymamy ją trochę w szpitalu… postaram się, żeby została z nią matka. Tylko matka. Jeśli odseparujemy je od niego może więcej powiedzą. – wzruszyła lekko ramionami, bo bała się, że bez zeznań kobiety i dziewczynki nawet policja nic nie zdziała, a tak długo jak mężczyzna był obok – zwyczajnie się go bały i nie chciały nic powiedzieć – I muszę poczekać na wyniki, ale wydaje mi się, że to zastawka… prawdopodobnie to wrodzone, więc niesamowite, że trafiła do nas dopiero teraz. – skrzywiła się wymownie, bo niesamowicie ją to irytowało. Zwłaszcza ostatnio, gdy postanowili, że chcą zostać rodzicami… zaniedbywanie własnego dziecka uderzało w nią szczególnie mocno. To ta niesprawiedliwość świata – Także tak, operacja. I nie dzwoń jeszcze na policję, Bear. Teraz? Wszystkiemu zaprzeczą. Trzeba porozmawiać z matką. – nie chciała, żeby wykonał coś pochopnie, przez co osiągnie skutek odwrotny od zamierzonego. Tego żadne z nich mogłoby sobie nie wybaczyć, a ostatnim czego dla męża chciała to kolejne wyrzuty sumienia. Podeszła do niego bliżej i musnęła jego policzek, ładnie się przy okazji do niego uśmiechając – Cieszę się, że trafiła na ciebie… ktoś inny mógłby to przegapić. - nie zainteresować się.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Miał nie dzwonić na policję? Nawet nie krył swojego zdziwienia tymi słowami żony. Ok, miała rację mówiąc, że teraz najpewniej rodzice małej Ginny obalą wszystkie Logana i Elise podejrzenia wobec nich, ale… Miał nie dzwonić? Ech… Spojrzał w kierunku wiszącego na ścianie szpitalnego telefonu i po krótkim i płytkim zamyśleniu, skinął ledwie widocznie głową. - Jeśli mam być szczery… Najchętniej sam bym się nim zajął. - jego parszywą gębą i ciężkimi łapami. Trevisano spojrzał na żonę i tak samo lekko, jak wcześniej skinął - teraz głową pokręcił. - Żadna moja zasługa. Każdy by to zauważył. Mam nadzieję… - akurat w tym konkretnym przypadku naprawdę i szczerze tak uważał i nie była to jego nowo wypracowana cecha pod tytułem „więcej pokory, stary ośle”. - Jak ci się podobam w tym kolorze? - zapytał wyraźnie ironicznie, wskazując zaraz wzrokiem na swoje lekarskie wdzianko, bluzę i portki, których kolor był taki… Ja się na kolorach nie znam, ale chyba miętowy? Taki jak nosił Karev na wygnaniu do kliniki. - Nie mówiłem ci nic wcześniej, bo sam nie wiedziałem, jak się z tym czuję, ale… - wyraźnie spochmurniał. - Wyobrażasz sobie, że przez pierwsze dwa dni miałem tu nieustające wycieczki chirurgów? I to chyba z każdego możliwego oddziału. Chcieli mnie pooglądać, jak zwierzaka w zoo. Idioci… - bo wielki, przemądrzały doktor Trevisano stracił uprawnienia i nie mógł operować. Został wygnany do przychodni, w której żaden szanujący się chirurg przecież pracować nie chciał. Nie z własnej woli. Dlatego przyłazili tu pod byle pretekstem, a tak naprawdę gapili się na niego i szeptali jakieś bzdury między sobą. - Tobie nie dokuczają? Nie komentują, że twój mąż w końcu dostał to na co zasłużył? - bo dał sobie rękę uciąć, że ci, którzy mieli z nim na pieńku tak właśnie myśleli. Oczywiście to było kilka osób, bo nie był, wbrew pozorom, aż taki kłótliwy, ale jak ktoś podejmował durne decyzje, albo był słabym lekarzem to nie omieszkał mu o tym powiedzieć. To, z kolei, zdecydowanie nie sprzyjało zdobywaniu przyjaciół w pracy. Dobrze, że Elise zobaczyła w nim coś, co warto polubić.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Widziała zdziwienie na jego twarzy, gdy wspomniała o tej policji. Domyśliła się więc, że właśnie chciał to zrobić i popsuła mu szyki. Ale naprawdę nie rozumiał? To była delikatna sprawa. Cholernie delikatna. Mogli powiedzieć, że Ginny się przewróciła na hulajnodze, że spadła z drzewa albo cokolwiek innego. Obie z matką musiały być przygotowane (chociaż emocjonalnie) na odejście od oprawcy, tylko tak mogło się to udać. A prawda jest też taka, że… nie mieli pewności. Mogło im się tylko wydawać, prawda? Atmosfera faktycznie była nienajlepsza. Napięcie było. A ojciec wydawał się być nerwowy, gdy reszta była przestraszona, ale cóż… mieli córkę w szpitalu – reakcje mogły być naprawdę różne przecież. Może była zbyt ostrożna. No trudno! Chciała to po prostu zrobić dobrze.
- Obawiam się, że nie. – że niestety większość by to zignorowała – I wiesz, że podobasz mi się w każdym kolorze. – uśmiechnęła się – Ale to nie jest twój kolor. – tylko ten granatowy odcień dla chirurga specjalisty! – Więc trzymaj ręce przy sobie, żebyś nie utknął tu na zawsze. Zgoda? – żeby jak najszybciej mógł wrócić na blok operacyjny. Żeby móc utrzeć nos tym wszystkim chirurgom, o których teraz mówił. Bo nie spodziewała się… naprawdę się nie spodziewała. I poczuła frustrację, naprawdę się zirytowała… i może dobrze, że nie powiedział jej tego wcześniej, bo pewnie też by tu przyszła, żeby ich za przeproszeniem zjebać. Tak. Zrobiłaby im taką awanturę, że pewnie ostatecznie sama wylądowałaby w przychodni za karę, ale tak… zrobiłaby – Nie… wiesz dobrze, że nikt by się nie odważył. – powiedzieć jej czegoś takiego w twarz, bo musiałby zobaczyć jak przemienia się w potwora, który będzie chronił męża jak tylko potrafi – I nie przejmuj się nimi, okej? Nawet jeśli wydaje się to mniej… znaczące niż chirurgia to wcale takie nie jest. To co robisz jest ważne i uratowałeś dzisiaj tej dziewczynce życie. Być może także jej matce. I to bardziej niż praca w przychodni to zakłada. Jesteś doskonałym chirurgiem, ale przede wszystkim jesteś doskonałym lekarzem. – zapewniła i miała nadzieję, że Logan nie będzie bardzo przeżywał tej swojej chwilowej degradacji. W końcu raz dwa i minie, prawda?



Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wiedział, że Elise ma rację i jego banicja nie znaczyła wcale, że nagle przestał być lekarzem, albo co gorsza dobrym lekarzem. Wiedział też, że Elise mówiła tak, bo naprawdę tak myślała i czuła, a nie dlatego, że nie chciała, żeby było mu przykro. Nie było. Czuł inne rzeczy, ale smutku nie. - Jestem? - zapytał cicho i uśmiechnął się lekko do żony. Podniósł łapsko do jej ładnej buzi i dotknął jej policzka palcami. - Przepraszam. Ostatnio byłem kiepskim mężem. - bo… No nie ukrywajmy, ich starania o dziecko chwilowo miały status pauzy. Ego Trevisano było mocno podziurawione i… No po prostu nic z tego nie wyszło. - Poprawię się, obiecuję. - musiał wziąć się w garść. To znaczy, nie musiał, ale chciał. Nawet jeśli nie dla siebie to dla żony. Ona nie zasługiwała na to, żeby łaził jak struty i ją zaniedbywał. - Zaczniemy znowu randkować. No chyba, że nie umawiasz się z nie-chirurgami. - zażartował sobie głupio i z czystej wrodzonej przekory, a potem pochylił pysk i lekko musnął nim kobiece wargi. - Chodźmy. Ja zajmę ojca, a ty zabierz Ginny i jej matkę na badania. Spróbuj coś od nich wyciągnąć. - a on spróbuje typa nie stłuc na kwaśne jabłko. Miał dzisiaj dziwną pewność, że da radę. Może dlatego właśnie, że nie chciał tu - w przychodni - utknąć na zawsze. - Złapiemy się później i ustalimy co dalej. - dodał ciszej i raz jeszcze, na chwilowe pożegnanie, przytknął własne wargi do ust żony. No i faktycznie tak zrobili, jak powiedział. Elise zajęła się pacjentką i jej mamą, a Logan zajął ojca małej Ginny. Sytuacja była dokładnie taka jak oboje podejrzewali. Typ był tyranem i raz celował w żonę, a raz w dziecko. To co udało im się załatwić to przyjęcie dziewczynki na oddział i zakazanie ochronie wpuszczania tam ojca. O telefonie do opieki społecznej mieli zdecydować jutro. Tymczasem szykowali się już do wyjścia. To znaczy, Elise się szykowała, a Bear przyszedł do niej na oddział. Przebrany w cywilne ciuchy, których zaraz poszukam i wrzucę, gotowy do zabrania żony na kolację. - Jesteśmy sami? - zapytał wsadzając głowę do szatni i szybko zerkając po pomieszczeniu. Tak, byli tam sami, więc Logan wszedł do środka i stanął gdzieś z boku, wlepiając uważny wzrok w przebierającą się Debenham. - Nie mam ochoty oglądać dzisiaj Lucasa. Chcę tylko ciebie. Naprawdę muszę ci coś powiedzieć… - i przy okazji usłyszeć co ona o tym myśli.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że był. Nie miała nawet najmniejszych wątpliwości i miała nadzieję, że Logan szybko to wszystko przetrawi i cóż… wrócą do swojego normalnego życia. Nawet jeśli ich dyżury się ostatnio mijały i nie mogli na siebie wpaść przypadkiem na korytarzu. To było tylko chwilowe. Uśmiechnęła się, bo hej… był tak samo dobrym mężem jak zawsze, po prostu nie było im po drodze z tym specyficznym rodzajem bliskości. Ona to rozumiała! I nie miała pretensji – Brzmi jak plan Trevisano – zarówno powrót do randkowania, jak i zabranie Ginny na badania. Znowu przybrali na twarz maskę profesjonalizmu, zwłaszcza że byli na misji… która poszła. Jakoś. Szkoda, że potwierdził się najgorszy scenariusz, ale dobrze, że chociaż w taki sposób udało im się pomóc. Gdy Elise próbowała subtelnie wypytać mamę Ginny o ich sytuację w domu… ta pękła, po prostu pękła. Znalazła się daleko od męża, poczuła się bezpiecznie i pękła. Dla samej Debenham nie było to szczególnie łatwe. Trochę ciążyło jej na wątrobie, więc cieszyła się, gdy sytuacja była opanowana i wreszcie mogli wyjść z Loganem ze szpitala.
- Hm? – w pierwszej chwili nie skumała, ale rozejrzała się po wnętrzu dla dodatkowej pewności – Jesteśmy. O co chodzi, naprawdę mnie przerażasz, Bear. – bo nie była pewna, czy to ta sama rzecz, o której chciał rozmawiać przy kolacji? Czy coś następnego? Założyła koszulkę, swoje szpitalne ciuchy wpakowała do szafki, założyła buty i właściwie była gotowa – jeansy i koszulka, może średni outfit na randkę z mężem, ale nie mówił jej o tym, gdy wychodziła z domu! No trudno, będzie musiał przetrawić – To to, o czym mieliśmy rozmawiać przy kolacji? – upewniła się tylko – Czy zmieniliśmy plany na wieczór? – bo tak też mogło być, a jej było to właściwie obojętne. Chciała po prostu być z Trevisano, niezależnie czy na kolacji w miłej knajpie, czy na kanapie w salonie ich ładnego domu. Tak i tak było dobrze.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uniósł zaskoczony brwi, bo… - Przerażam? Ja? Ciebie? - „tylko” dlatego, że powiedział, że chce i potrzebuje z nią porozmawiać przy kolacji? Sapnął rozbawiony i pokręcił głową. - Nie poproszę cię o rozwód, jeśli tego się obawiasz. - ani nie poprosi, ani go jej nie da. Pokręcił zaraz potem głową. - Nic się nie zmieniło. Idziemy na kolację. Ja zapraszam. - szczególnie, że konto mieli wspólne hyhy. To tak samo jak ona kupowała mu ubrania. No, ale! Nie chciał przedłużać swojego bycia tutaj teraz, kiedy był na wygnaniu. Czuł się… Dziwnie. I to nawet nie chodziło o to, że to nie był „jego” oddział. Po prostu czuł się dziwnie. Jak nie u siebie. Teraz, jak faktycznie zdał sobie z tego sprawę, trochę go to zaniepokoiło. Nie chciał dać tego po sobie poznać, więc rozejrzał się szybko po szatni. - Gotowa? Możemy się zwijać? - i zakładam, że Elise przytaknęła, więc w parę chwil później byli już na szpitalnym parkingu, a kolejnych kilka dalej - w restauracji. Wybrali może włoską kuchnię i stolik w mniej uczęszczanej przez gości, części sali. Nie było tam tłoku, z czego Trevisano bardzo się ucieszył, bo ostatnim czego dzisiaj potrzebował i to na spontanicznej randce z żoną, były wścibskie uszy innych gości knajpy, w której byli i w której mieli porozmawiać. - Smakowało ci? - zapytał skinieniem wskazując na talerz żony i jednocześnie sięgając po swój kieliszek z winem. Zamówił sobie pół lampki, ani łyka więcej, bo przecież mial prowadzić do Lorne. A… No i chyba trochę potrzebował tego łyka lub dwóch, tak dla odwagi, której może w normalnych warunkach mu nie brakowało, ale teraz… Teraz to nie były normalne warunki. Stracił grunt pod nogami i jeszcze nie wiedział czy umie latać. Odstawił kieliszek i podniósł wzrok na Elise. Dobrze wiedział, że ona też czeka… Na to, co chciał i miał jej powiedzieć. - Nigdy w końcu nie powiedziałem ci dlaczego to zrobiłem. Sam operowałem i nie poprosiłem o pomoc. - bo wtedy rozmowę przerwało im wezwanie Elise do pacjenta, a później… Później po prostu do tego nie wracali. Potrzebowali złapać dystans do tej sytuacji. - Byłem zazdrosny. O Barretta. Ale nie, tak jak myślisz… - nie jak facet o faceta. Nie tym razem. - Byłem zazdrosny o to, jaka byłaś podekscytowana pracą z nim. To było naprawdę niesamowite… Widzieć cię w takim nakręceniu. - i obserwować ją potem w codziennej pracy z tym człowiekiem. Cieszyła się tym, cieszyła się, tak jak… - Zazdrościłem mu tego, że jego talent i umiejętności tak na ciebie działają. Że byłaś… Sam nie wiem… Zachwycona nim? Tym co potrafił i czym mógł się z tobą podzielić. - mówił spokojnie, choć to wcale nie było łatwe, bo z tych miliona emocji, które w sobie miał teraz szczególnie mocno czuł jedną - wstyd. Tak, było mu głupio. Po prostu piekielnie głupio, że tak się czuł i nie potrafił nad tym zapanować. Znów złapał za kieliszek, ale nie podążył nim do pyska. Najpierw potrzebował powiedzieć wszystko. Wziął głębszy oddech i kontynuował… - Nigdy nie widziałem cię takiej po naszych operacjach. I to nie jest twoja wina, nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała. - momentalnie też ściągnął mocniej brwi. Ostatnim czego teraz chciał to sprawić jej przykrość. Nie, w ogóle nie o to chodziło. - Tamtego dnia miałem chyba jakieś… Apogeum tej głupiej zazdrości. Dlatego zdecydowałem, że zrobię to sam. Że uratuję każdego z tych dzieciaków, sam. Tylko ja. Naprawdę wierzyłem, że dam radę. - a nie wyciągnie się ze zmęczenia, jak długi na szpitalnej posadzce. - Byłem zazdrosny i zachłanny. Zachłanny na sukces, który mógł mnie kosztować wszystko. Bo gdybym zrobił tej dziewczynce krzywdę… - tej ostatniej. Tej, którą ostatecznie podkładała Debenham. Bear pokręcił głową, instynktownie też ściągając mocniej wargi. Nawet nie chciał o tym myśleć, co byłoby gdyby wtedy popełnił karygodny błąd w sztuce. - Nie wiem co bym zrobił. Prawdopodobnie długo bym sobie tego nie wybaczył. - dodał ciszej i ponownie też odnalazł wzrokiem kobiece tęczówki. To jeszcze nie wszystko, co chciał jej powiedzieć… - Będę się uczył, Elise. Postanowiłem, że będę się dalej uczył. Nie chcę, żebyś kiedykolwiek zdała sobie sprawę z tego, że w naszym małżeństwie tylko ty idziesz do przodu i się rozwijasz. Dlatego… Dlatego będę się uczyć. Zrobię drugą specjalizację. - tududum. Czyli podejmie się czegoś, na co Elise próbowała go namówić już dobrych sto lat temu. - Wejdę w neo i rozszerzę to na chirurgię prenatalną. - czyli będzie robił bardzo trudne rzeczy. Wbijanie dziwnych sond w brzuchy ciężarnych kobiet raczej takie właśnie było. - I to jest ten moment, w którym mówisz mi, że to dobry pomysł, na pewno dam radę i… Sam nie wiem. Co myślisz? - znowu zaczął się denerwować. Tym co powie Elise, jak zareaguje, co o tym myślała… Bał się tego. I to jak cholera!

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skinęła, bo oczywiście, że jej smakowało. Jak mogła komuś nie smakować włoska pizza, prawda? Tak, jeśli chodzi o menu zdecydowała się na najmniej skomplikowany punkt i po prostu wzięła pizzę, która była doskonała. Zwłaszcza w towarzystwie wina i generalnie… było miło. Zdecydowanie było miło. Chociaż oczywiście, że gdzieś tam z tyłu głowy miała świadomość tego, że Logan chciał rozmawiać – i nawet jeśli (na szczęście!) nie o rozwodzie to i tak ją to niepokoiło. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jego ciężką ostatnio sytuację i średni nastrój. Ale nie ciągnęła go za język. Uznała, że jak będzie chciał się odezwać i otworzyć – zrobi to. I właśnie upijała łyk swojego wina, gdy faktycznie to zrobił.
Odstawiła kieliszek na stół, lekko pochyliła się nad nim w kierunku i skupiła na jego twarzy i słowach całą swoją uwagę. Nie odrywała od niego spojrzenia i nie przerywała mu nawet na chwilę. Nawet gdy wspomniał o zazdrości, która była przecież absurdalna… i w jej radości, czy podekscytowaniu pracą z Barrettem nawet nie chodziło o samego Barreta. Chodziło o to, czego ją uczył i co miała okazję z nim robić. Chodziło o przypadki, a nie lekarza. Ale nie przerywała Loganowi, jeśli tak się czuł… miał prawo. Zaczęła tylko lekko kręcić głową, zupełnie nieświadomie, ale po prostu… eh… przynajmniej do czasu, gdy nie wspomniał o specjalizacji.
- Oczywiście, że to doskonały pomysł i oczywiście, że sobie poradzisz. – nie miała, co do tego najmniejszych wątpliwości. Nie wiedziała jak to ogarną, gdy oboje będą w trakcie specjalizacji, ale zupełnie się tym nie przejmowała – Ale wiesz, że to tak nie jest? To wszystko, co mówiłeś wcześniej… po pierwsze jako chirurg rozwijasz się z każdym jednym swoim przypadkiem. – więc nigdy nie mogłaby pomyśleć, że Trevisano siedzi w miejscu. Każdy następny był kolejnym wyzwaniem i z każdego się czegoś uczyli. Ale rozumiała, że chciał takiego wyzwania jak to, które ona sobie postawiła – I najważniejsze… nie byłam podekscytowana pracą z Barrettem. – no musiała to sprecyzować – Byłam podekscytowana przypadkami, które dla mnie miał i które miałam okazję poprowadzić. Bo było to dla mnie coś nowego, czego wcześniej nie miałam okazji robić. Więc, gdy mi się udawało? To było właśnie wow. – to, że stał obok niej Barrett nie miało najmniejszego znaczenia – Rozumiesz? Nie chodzi o jego sukcesy, jego talent czy cokolwiek innego… nie próbował mi niczego udowadniać. Nie byłam nim zachwycona. Nie jestem. Po prostu mogłam operować. – wzruszyła lekko ramieniem, bo to było dla niej oczywiste. Nie rozumiała jak mogło to wpłynąć na Logana, że chciał wszystkie dzieciaki operować „sam”. Oczekiwał, że postawią mu za to pomnik? Niestety praca w szpitalu tak nie działała, a teraz miał tego brutalny przykład. Nikt nie powinien mu pozwolić na te operacje, ktoś na górze powinien ponieść konsekwencje… a ukarany był tylko on. To niesprawiedliwe. Ale niesprawiedliwe wydawało jej się też zarzucanie jej, że była podekscytowana operacjami z Barrettem a z Trevisano nie, więc Trevisano nie poprosił o pomoc. Nie chciała tej odpowiedzialności.


Logan Trevisano
dziobak bohater
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ