studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
11.

Nawet, gdy miała w portfelu wachlarz przeróżnych kart, które opłacał jej ojciec, nie wzbraniała się przed przeciętnymi lokalami. Owszem, uwielbiała te z górnej półki, do których nie każdy miał dostęp, ale za bardzo chciała doświadczać różnorodności, by skupiać się tylko na nich. Teraz więc, odkąd rodzice chcąc ją czegoś nauczyć, kazali jej pójść na studia i żyć za jakieś marne grosze, przynajmniej nadal wiedziała, gdzie tanio można zjeść, gdy sama nie chciała dla siebie niczego gotować. Niby sam fakt, że była do tego zmuszona, a nie jedynie sama decydowała się na taki wybór, nieco niszczył to doświadczenie, ale miała też tyle innych powodów do nerwów, by tym jednym się dodatkowo nie dołować. Przynajmniej założenie było takie, że pobyt w tym miejscu nie przyniesie jej żadnych nieprzyjemnym emocji, ale chyba to cholerne miasteczko za punk honoru wzięło sobie utrudnianie jej życia. Wyszła przed lokal, by zapalić papierosa i tyle, co zaciągnęła się nim po raz pierwszy, a o mało co się nie zakrztusiła, widząc kobietę, której osobiście wolała unikać. Tą samą, która kiedyś należała do rodziny, ale to się już zmieniło i to diametralnie.
Celestine ponad wszystko kochała swoich braci. Tak było od zawsze, a może nawet wzmocniło się po tym, jak jako nastolatka została porwana. Przy nich zwyczajnie czuła się najbezpieczniej, chociaż teraz była już dorosłą kobietą, to uczucie nadal w niej było żywe. Wiele złego dało się powiedzieć o Hemingwayach, ale potrafili walczyć o swoich i dlatego też ona sama nie potrafiła obiektywnie oceniać win Augusta. Z resztą... z jej punktu widzenia, Mira też nie była najlepszą żoną dla jej brata. Oboje bracia niekoniecznie mieli szczęście do małżeństw, ale starała się im tego za często nie wypominać. W szczególności Anthony'emu, bo akurat jego ukochaną zamordowano. W każdym razie na ich podstawie, Celest przynajmniej mogła dojść do słusznego wniosku, że sama nie zamierza szukać sobie męża... z resztą we własnym odczuciu była na to stanowczo zbyt młoda.
- Cóż za spotkanie, nie sądziłam, że mieszkasz jeszcze w Lorne Bay - mruknęła, wypuszczając z płuc tytoniową chmurę, po czym ponownie umieściła papierosa między wargami. - Ja pewnie nie mogłabym znieść tego miasteczka - dodała, darując sobie typowe powitania. Z resztą nie uważała, że te wypadłyby naturalnie, a nie ma co ukrywać, nie lubiła się bawić w niepotrzebne konwenanse. Dlatego też zaskarbiła sobie dezaprobatę rodziców... ostatecznie była z bardzo szanowanej rodziny, w której głównie sprawiała problemy, zamiast przynosić dumę, tak jak pozostali jej członkowie. No, ale kto by się tym przejmował?

Mira Beresford
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu

[akapit]

04.


Potencjalnie przeciętne lokale, nigdy jej szczególnie nie odstraszały. Paradoksalnie można powiedzieć, że to właśnie te ekskluzywne lokale nieszczególnie ją zachęcały do odwiedzin, a w takich właśnie bywała, gdy była mężatką – nie można powiedzieć, że były one złe, ale zdecydowanie nie w jej klimacie. Nie potrzebowała luksusów, bo spokojnie mogła zaopatrzyć się we wszystko czego potrzebowała, chociażby w takim miejscu jak ta pizzeria, którą ostatnimi czasy odwiedzała znaczniej chętniej, chociażby po długim dyżurze. Może nie była mistrzem kuchni i nie mogła nazwać siebie wybitną kucharką, to i tak lubiła czasem poeksperymentować samodzielnie bądź nauczyć się czegoś od kogoś, z kim miała przyjemność gotować – odkąd jednak mieszkała sama, zdecydowanie częściej kupowała bądź zamawiała coś gotowego, bo gotowanie dla samej siebie, z założenia, nie było już wcale takie przyjemne. Zresztą i tak unikała przebywania w mieszkaniu niczym ognia, bo samotne wieczory w czterech pustych ścianach, jeszcze bardziej ją przytłaczały – niemal zadziwiającym było to, jak łatwo było się odzwyczaić od mieszkania w pojedynkę, gdy przez ostatnich kilka lat dzieliło się przestrzeń z kimś. Tym więcej więc czasu spędzała ostatnio w szpitalu, a do Lorne wracała tylko po to, by się przespać – chociaż ten sen i tak nie przychodził tak szybko i łatwo, jakby sobie tego życzyła, po czym znowu swoje kroki kierowała do Cairns – poniekąd uciekając z miasteczka: przed tutejszymi ludźmi, przed byłym mężem, przed jego rodziną, przed przesłuchaniami, wspomnieniami… przed tym wszystkim co było tak trudne i bolesne.
Jak widać jednak te ucieczki nie do końca jej wychodziły – chcąc czy nie, musiała czasami przejść się po miasteczku, tak jak dziś, gdy po dyżurze chciała po prostu kupić swoją ulubioną pizze, by następnie wrócić wraz z nią do mieszkania. Plan potencjalnie był prosty i nie opiewał w nieprzewidziane spotkania, ale los najwyraźniej ostatnimi czasy lubił ją zaskakiwać – a może raczej sobie z niej drwić i wystawiać ją na jeszcze większą próbę, bo aż westchnęła w duchu, gdy tylko do jej uszu dobiegł znajomy, kobiecy głos. A nawet nie zdążyła jeszcze wejść do lokalu, bo znajoma postać stała tuż przed nim, paląc papierosa, z czego Mira zdała sobie sprawę, gdy tylko spojrzała na kobietę, przystając nieopodal niej. Może powinna była po prostu przejść dalej i ją zignorować, ale nawet pomimo nieprzyjemnych czy uszczypliwych słów, nie należała do osób, które zachowywałyby się w ten sposób. Miała wrażenie, że głównie dzięki temu nigdy stała się taka, jak oni.
- A gdzie miałabym mieszkać? – parsknęła z ironią, unosząc brew lekko ku górze, gdy podzieliła spojrzenie z siostrą swojego byłego męża – Nie wiem jakie informacje do Ciebie dotarły, ale tu jest mój dom i nigdzie się stąd nie wybieram – stwierdziła, chociaż po części uderzyły w nią słowa Celestine, które okazały się… zaskakująco trafne. Bo prawda była taka, że ostatnio – chwilami – Mira naprawdę nie mogła znieść tego miasteczka, wszystkich tych ludzi, wspomnień – tego że dla nich czas nadal płynął normalnie, a jej życie się rozsypało. – To chyba Twój brat powinien mieć dość tego miejsca, a może raczej mieć takie wyrzuty sumienia, by nie móc w nim mieszkać, po tym co zrobił. Nie wiem jak możecie w ogóle spojrzeć ludziom w oczy – pokręciła z niedowierzaniem głową, gdy te słowa okraszone goryczą, wypłynęły z jej ust – Jesteście siebie warci. Nie wiem tylko, co tak właściwie Ty tutaj robisz? Bo chyba nie kupujesz tutaj jedzenia? – wskazała ruchem głowy na pizzerie, znajdującą się za plecami kobiety – Zabłądziłaś?
Celestine Hemingway
death by overthinking
Mirka
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
W każdej bajce czy filmie, Celestine utożsamiała się raczej z czarnymi charakterami, z uporem maniaka nie pozwalając sobie znaleźć cech wspólny z żadnym protagonistą. Nie była jednak złym człowiekiem... raczej takim, którego gdzieś tam po drodze życie boleśnie doświadczyło, że słabość może wiele kosztować. Kiedyś była ofiarą i ledwo uszła przez to z życiem, po miesiącach otępienia udało jej się stanąć na nogi, z jednym celem w głowie - by już nigdy nie była tą słabą. Otoczenie pieniądza natomiast łatwo pozwoliło jej powiązać ten cel z pysznieniem się i pożądaniem jeszcze większej władzy, bo przecież Hemingway'e do posiadania jej byli stworzeni. Od najmłodszych lat ona i jej bracia wierzyli w swoją wyjątkowość, chociaż niosło to też za sobą wiele minusów, o których żadne z nich nie lubiło wspominać. Nie potrzebowali litości, a może jej bracia nie potrzebowali, bo byli wystarczająco silni, natomiast Celestine... nie chciała wcale od nich odstawać. Być panną, którą trzeba się opiekować, bo sama sobie nie da rady. Dlatego też nie było w niej współczucia, nie było wrażliwości, nie było tych cech, których nie dostrzegała w zdecydowanych postawach Anthony'ego i Augusta, gdy po trupach zmierzali do swoich sukcesów.
- Skoro tak mówisz... po prostu sądziłam, że mieszkanie tu, to dla ciebie taka sama przyjemność, jak wpychanie palców między drzwi za każdym razem, gdy ktoś je zamyka - wzruszyła ramionami, wypowiadając te słowa z zadziwiającą lekkością, jak na ciężar ich przekazu. Zaciągnęła się też papierosem i uważniej się jej przyjrzała, jakby chciała samym wzrokiem ocenić, jak Mira się trzymała. Czy zaszły w niej jakieś zmiany, czy widać po niej zmęczenie lub rozkojarzenie... słowem szukała wszystkiego, co na swój sposób mogłaby uznać za ciekawy punkt zaczepienia. Przerwała jednak tą analizę, gdy Beresford nawiązała do jej brata. Aż parsknęła śmiechem, nie powstrzymując się od tej reakcji. - Z godną podziwu lekkością - odpowiedziała bez pardonu, skoro Mirę tak interesowało, jak utrzymywali z innymi kontakt wzrokowy. Dla podkreślenia tych słów sama skrzyżowała z nią spojrzenia, przez chwilę jeszcze utrzymując rozbawioną minę, ale zaraz jej oczy odrobinę się zwęziły i przez swoją barwę w połączeniu z tym wyrazem, miały w sobie coś przerażająco podobnego do lodu. - Masz tupet, doszukując się win w moim bracie, skoro sama nie jesteś bez win - wytknęła jej, jak zawsze patrząc na sprawę z punktu widzenia dobra Augusta. Gdyby zadzwonił do niej w środku nocy z prośbą o pomoc w zakopaniu zwłok, oczywiście by się zgodziła... to znaczy, powiedziałaby, że ma to załatwić z Anthonym, bo ona chce spać, ale kryłaby ich całą sobą.
Zerknęła na wejście do pizzerii, nie czując się wcale przyłapaną na jakimś gorącym uczynku. Plus był jednak taki, że jej spojrzenie znów stało się nieco przyjemniejsze, kiedy tak z pewnym rozbawieniem uniosła brew w pytającym geście.
- Pewnie ciebie to zaskoczy, ale czasem kupuję pizzę w pizzerii, jak akurat nie chce mi się wskakiwać w prywatny samolot i lecieć do Neapolu - rzuciła z sarkazmem, przewracając przy tym oczami. Uwielbiała wszystkie te drogie restauracje, ale też wylądowała w Lorne Bay i na studiach głównie przez skandale, w których brała udział. No, a te wiązały się z podróżowaniem po świecie za pieniądze rodziny i odwiedzaniem menelskich imprezowni, a nie wystawnych bankietów. Była więc swoistą czarną owcą rodziny, ale jednocześnie wiele jej uchodziło płazem, z uwagi na to, co w przeszłości ją spotkało. Takie szczęście w nieszczęściu. - Mam wrażenie, że jesteś do mnie bojowo nastawiona... pomyśleć, że kiedyś byłyśmy siostrzyczkami, auć Miro, ranisz mnie - przyłożyła wolną dłoń do serca, by podkreślić sens tej kpiny i wybielić swoje własne zamiary, bo dlaczego by nie.

Mira Beresford
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Mira co nieco wiedziała o Celestine, choć ta bywała raczej wobec niej skryta, a więcej kobieta dowiedziała się raczej od męża, aniżeli od samej zainteresowanej – w jednej kwestii jednak Mira także była wystarczająco uświadomiona: rodzina Hemingway’ów nie lubiła opowiadać zbyt wiele o swoich kwestiach prywatnych. Owszem, lubili być w centrum zainteresowania, na tak zwanym świeczniku, ale jeżeli chodziło o nader intymne szczegóły, raczej pozostawiali je dla siebie. Może gdyby wiedziała dokładnie co przeszła Celestine i jakie towarzyszyły jej doświadczenia, po prostu lepiej by zrozumiała jej obecny charakter, podejście do ludzi – i podejście do niej samej. Ale nie rozumiała. Wychodziła z założenia, że miała po prostu tak zepsuty charakter, jak niemal wszyscy w tej specyficznej rodzinie, a będąc jeszcze żoną Augusta, musiała kochać go naprawdę mocno, by to wszystko przetrwać – i by również z nim być, chociaż okazywało się, że najwyraźniej i on nie odbiegał nazbyt wiele od swoich krewnych. Chociaż chciała wierzyć, że był inny – a może po prostu zaślepiała ją miłość do niego. Może nawet zaślepiała ją też obecnie, a te klapki dopiero teraz odrobinę zaczęły spadać, chociaż i tak cholernie trudno było go wyrzucić z głowy – i samej Beresford, równie trudno było go znienawidzić, nawet jeżeli bardzo chciała. Za to wszystko co zrobił.
- Dokładnie tak się czuje, jakby ktoś przytrzasnął mi palce drzwiami, za każdym razem gdy spotykam kogoś z Waszej rodziny – skwitowała krótko, z wyraźnym sarkazmem z głosie, chociaż wcześniej nie powstrzymała również ostentacyjnego przewrócenia oczami. Specjalnie chyba podkreśliła też tonem głosu, że to była ich rodzina, do której ona sama dawno już nie należała (a może nie należała nigdy) – w tym wszystkim jednak nigdy nie chodziło o ich rodzinę, a tylko i wyłącznie o Augusta. Ich tolerowała – dla niego. Niemniej chyba nie tak wyobrażała sobie małżeństwo i relacje z rodziną męża, więc w tym układzie chyba nic nie funkcjonowało jak należy. – Och, oczywiście, trzeba mieć niezły tupet, by chodzić po okolicy z wysoką podniesioną głową, mając tyle za uszami. I uważając się za lepszych od innych. Ale Ty przecież przyklasnęłabyś wszystkiemu, co by zrobił August – nawet jeżeli to wiązałoby się doprowadzeniem do śmierci niewinnego człowieka. Więc nie wiem czego właściwie miałabym po Tobie oczekiwać – pokręciła głową, chyba z miną wskazującą bardziej na rozczarowanie jej zachowaniem, aniżeli wykazującą złość dla zaistniałej sytuacji. Nie chciała też szczególnie okazywać słabości, wiedziała, że przy nich nie można tego robić – dlatego zawsze była czujna i zachowywała pokerowy wyraz twarzy. Nawet jeżeli obecnie była cholernie zmęczona tym wszystkim i nad wyraz ją to przytłaczało.
- Wyobraź sobie, że jestem tak samo winna, jak on. Więc nie idealizuj go bez końca, tylko może dostrzeż wreszcie realia sytuacji. Ale może dostrzeżesz je wreszcie, gdy wszyscy dowiedzą się co zrobił – jak skazał niewinnego człowieka na śmierć, jak chciał się zemścić. Myślisz, że wtedy Wasza reputacja nadal będzie tak nieskazitelna? – prychnęła kpiąco, odwracając w końcu wzrok gdzieś w bok, bo jej przeszywające spojrzenie nieco ją przytłaczało. Może dlatego, że przypominało jej spojrzenie samego Augusta. – Zakładam, że Ty jednak doskonale wiesz o wszystkim, zapewne chwalił Ci się, jak precyzyjnie przygotował się do tego, by się na mnie zemścić. Co samo w sobie jest kuriozalne, bo on również nie dostrzega winy w sobie… a nikt z Was nie pomyślał, że może wcale nie był tak dobrym mężem? Ale w zasadzie czemu mielibyście, skoro i on całą winę zrzuca na mnie – wzruszyła lekko ramionami, przypominając sobie ostatnią rozmowę z byłym mężem. Nawet przez sekundę nie próbował zrozumieć jej argumentów, nigdy nie chciał się postawić na jej miejscu i zrozumieć, że nie była zapatrzoną w siebie egoistką, a jedynie chciała odrobiny uwagi z jego strony. Nie chciała wiecznie przegrywać z jego pracą i rodziną – to ona chciała być jego rodziną. Ale nie mogła nieustannie spadać na drugie miejsce, bo wszystko ma swoje granice.
- Może jednak lepiej byłoby, gdybyś poleciała sobie na kolację prywatnym samolotem do Neapolu, wówczas uniknęłybyśmy potencjalnej możliwości do spotkania – zauważyła, znowu wplatając w ton swojego głosu nutkę ironii, gdy podzieliła spojrzenie z kobietą – A kpina chyba weszła Wam już w krew, co? – mruknęła i zerknęła gdzieś w bok, by odprowadzić wzrokiem jakąś osobę do środka lokalu. Wówczas znowu zostały na zewnątrz same, a Mira wzrokiem wróciła do swojej towarzyszki. – Chyba nie liczyłaś na to, że powspominamy dawne czasy, po tym jak Twój brat doprowadził do śmierci kogoś dla mnie ważnego?
Celestine Hemingway
death by overthinking
Mirka
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Nigdy nie potrafiłaby spojrzeć na swoją rodzinę, jak na coś złego... owszem, nie byli idealni, ale kochali się, dbali o siebie, gdy się już weszło w ich grono, nie było takich sił, które by ich powstrzymały od zadbania o dobro swoich bliskich. Inaczej jednak wyglądało to w sytuacji, w której ktoś na własne życzenie się wypisywał z Hemingway'ów. Tak też, niezależnie od tego czy słusznie czy niesłusznie, Celestine postrzegała Mirę. Jako kogoś, kto przede wszystkim zdradził jej brata, więc na próżno było w niej szukać zrozumienia czy refleksji dotyczącej złego zachowania Augusta. Wierzyła, że ten ma prawo sięgać do wszystkich swoich możliwości, byleby jakoś wyrównać tę niesprawiedliwość.
- To takie typowe... nikt ci nie każe na nas wpadać, więc nie wiń nas za swoje cierpienie - wzruszyła ramionami, jakby chciała tym gestem pokazać, że nieszczególnie ją to obeszło. Była od niej młodsza i kiedyś zdecydowanie grało to jakąś rolę. Ostatecznie wychowano ją poprawnie, na damę, nawet jeśli Celest na przestrzeni lat zmieniła się w swoistą czarną owcę, to jednak kiedy pierwszy raz poznała wybrankę swojego brata, chciała się z nią zaprzyjaźnić. Podobnie było ze zmarłą żoną Anthony'ego, ona także nie należała do towarzystwa, ale w ich rodzinie wszyscy ją pokochali. Dlatego też gdy tylko Celestine myślała o związku Augusta i Miry, najbardziej denerwowało ją to, że w jej odczuciu mogło się to udać, a mimo to byli teraz w tym miejscu, w którym spoglądając na byłą żonę brata, czuła jedynie niechęć. - Jeśli zamierzasz mnie winić za to, że kocham swojego brata i zawsze będę po jego stronie, to śmiało... o tym, że ty do takiej miłości zdolna nie jesteś chyba już wszyscy doskonale wiemy - zauważyła, z łobuzerskim uśmiechem, z którego sączyła się satysfakcja. Nic nie mogła na to poradzić, rodzina była u niej na pierwszym miejscu. Poza tym spoważniała zaraz odrobinę i pochyliła się nieznacznie w przód, zniżając ton głosu. - Jednak sugeruję nie miotać takimi oskarżeniami na ulicy - dodała, już bez cienia rozbawienia, sugestywnie wiodąc spojrzeniem po bokach. Szybko jednak ta powaga się rozmyła, a ona znów parsknęła śmiechem, słysząc tłumaczenia Miry. Nawet pokiwała głową, jakby faktycznie się z nią zgadzała.
- Ale ty wiesz kim jest mój tata i starszy brat? - zapytała, jakby z politowaniem. Ojciec był sławnym sędzią, Anthony prokuratorem koronnym, nie tak łatwo grozić takim ludziom. - Poza tym czym chcesz wygrać? Garstką niczym niepopartych oskarżeń roztrzęsionej kobiety? - aż zacmokała, składając przy tym dłonie. - Oj Miro, to nie brzmi najlepiej... Poza tym co takiego mój brat zrobił, żeby tłumaczyło to twoją zdradę? - zapytała więc wprost, tym razem krzyżując ręce. - Proszę, przekonaj mnie - zachęciła, zerkając na nią wyczekująco.
Wyciągnęła sobie kolejnego papierosa i zaśmiała się tylko na wzmiankę o Neapolu, uznając, że nie ma co tego komentować. Jedynie to jej pytanie, wieczne zmierzanie w tym samym kierunku sprawiło, że pokręciła głową na boki.
- To ty tak uważasz i naprawdę sugeruję, byś nie paplała takich oskarżeń na lewo i prawo, jak jakaś przekupa na targu - zaciągnęła się papierosem i wypuściła gdzieś do boku powietrze z płuc, tym samym odnajdując dodatkowe pokłady opanowania.

Mira Beresford
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Właściwie – po części wcale nie mogła jej winić za takie podejście względem jej osoby. Oczywiście uważała, że Celestine jest nieco zaślepiona miłością do bliskich – i do brata, ale z drugiej strony, przecież sama postąpiłaby dokładnie tak samo. Dla bliskich była w stanie wskoczyć w ogień, a ostatecznie to ona sama dokonała złego wyboru; wypisała się z ich rodziny, chociaż jak sama uważała, dlatego, że to August nie potrafił wybrać jej ponad własną pracę i karierę. Priorytety priorytetami, ale jeżeli już decydował się na małżeństwo i założenie rodziny, to czy nie powinien potrafić znaleźć w tym zdrowej równowagi? Nie powinien chociaż spróbować? Nie oczekiwała od niego wcale aż tak dużo, a już na pewno nie oczekiwała niemożliwego, tymczasem – mimo wszelkiej miłości, którą mieli, bez wątpienia ten układ nie był dobry. Nie musiał być idealny, ale oczekiwała tylko odrobiny więcej uwagi z jego strony. Przywykła już więc do tego, że to ona została okrzyknięta mianem tej złej – z jednej strony, znała wagę swojego czynu i wcale mu nie umniejszała, ale z drugiej – winnych było dwoje. Nie chciała więc całkowicie sama dźwigać tego balastu, ale czy bynajmniej był sens wyjaśniać to siostrze byłego męża? W końcu Mira poznała ją na tyle dobrze, aby wiedzieć, że ona zawsze stanie właśnie po jego stronie. – Nie winiłabym, gdybym faktycznie nie musiała na Was wpadać. Chociaż zadziwiającym jest to, że spoglądacie czasem poza czubek własnego nosa i wpadacie do takich miejsc jak to – uniosła wymownie brew ku górze, bynajmniej nie czując już skrępowania względem kobiety. Kiedyś, owszem – chciała by ich relacje były dobre, ba – ona naprawdę chciała się z nią zaprzyjaźnić. Dlatego wszystkie niemiłe komentarze dusiła w sobie i cierpliwie znosiła wszelkie spotkania, robiąc to głównie z myślą o mężu. I dla niego. Dlatego ciekawym wydaje się fakt, iż Celest także chciała mieć z nią pozytywne relacje, skoro najwyraźniej Mira nigdy tego nie odczuła – być może dzisiaj byliby w innym miejscu, może nawet mimo rozwodu ich relacje nie byłyby tak oziębłe. Może – to jednak słowo kluczowe. Bo nie było sensu roztrząsać tego co mogłoby być, skoro fakty były niepodważalne. Spoglądając bowiem na pannę Hemingway, odczuwała po prostu niechęć i pewnego rodzaju dystans, który właściwie występował między nimi zawsze, ale teraz odczuwała go jakby ze zdwojoną siłą. Celestine stawiała ją w pozycji wroga – więc Mira nie mogła pozostać dłużna. – O nie, zdecydowanie nie zamierzam Cię winić za to, że kochasz swojego brata. I swoją rodzinę. W końcu jak już wspominałam, jesteście siebie bez wątpienia warci. I nie mów mi o tym kto jest zdolny do jakiej miłości, bo o niczym nie masz pojęcia. Ale najłatwiej kogoś skreślić, nie znając punktu widzenia obu stron, prawda? Tak właśnie działacie, doskonale to znam – prychnęła z niechęcią, przywołując w pamięci wszystkie te momenty, w których czuła, że nigdy tak naprawdę do nich nie przynależała – nigdy nie była w stu procentach członkiem tej rodziny i ciężko określić z czego to właściwie wynikało. Bo przecież naprawdę się starała. Ale nie zamierzała jej pozwalać na to, by oczerniała jej uczucia, którymi darzyła Augusta, bo nawet jeżeli to ona zdradziła, to i tak nie znaczyło, że nie był dla niej ważny. Ale z boku, mogło się tak właśnie wydawać – nie był ważny, bo odeszła. Ten fakt był jednak na tyle skomplikowany, że chyba tłumaczenie jej tego także było bezcelowe. Ona już wybrała swoją stronę – i nie była to strona Miry. – Rozumiem, że zrobisz dla niego wszystko, ale wbrew temu co Ci się wydaje, także miał udział w tym co się wydarzyło – dodała stanowczo, zerkając gdzieś w bok, gdy ta wspomniała o tym, by nie mówić o tym publicznie. Cóż, Mira nie miała nic do ukrycia, a właściwie nawet chciała, by wszyscy ją usłyszeli i poznali prawdę. Zaśmiała się jednak w końcu, słysząc jej prowokacyjny ton i pokręciła z niechęcią głową. – Jaki sens ma tłumaczenie Ci tego, skoro zawzięcie go bronisz? Skoro to mnie skreśliłaś już na starcie i postawiłaś w roli tej złej… czegokolwiek teraz nie powiem, to i tak będziesz go bronić. Nie zrozumiesz tego… ale czemu miałabyś, w końcu Wy zawsze stawiacie na jedno – na sukces i karierę – zaczęła, posyłając jej przepełnione niechęcią spojrzenie – Wyobraź sobie, że ja też rozwijam swoją karierę, ale potrafię oddzielić ją od życia prywatnego. Zawsze miałam dla niego czas, a on i tak nieustannie wybierał pracę. Nie wiem, może w Waszym mniemaniu to jakaś błahostka, ale dla normalnych ludzi to dość istotne – czas i uwaga drugiego człowieka – dodała zgryźliwie i odetchnęła ciężko, bo mówienie o tym wcale nie było proste i przyjemne. Widząc jednak minę kobiety, miała świadomość tego, że i tak nie odbierze jej słów poważnie. Najpewniej już tworzyła w głowię linię obrony dla August’a – i chociaż rozumiała siostrzano-braterską więź, to i tak nie mogła pojąć, jak mogła być tak zaślepiona. Może mąż jej nie skrzywdził jakoś brutalnie, ale brak czasu, uwagi i bliskości też miała ogromny wpływ na relację. Nawet jej miłość do niego nie wystarczyła do tego, by nieustannie walczyła za nich oboje – pewnego dnia poprosiła po raz ostatni, a gdy i wtedy wybrał pracę, po prostu coś w niej pękło. Każdy ma jakieś granice. Można by gdybać o tym w nieskończoność, ale i tak każdy miał również swoje racje – ani Mira nie przekona Celest, ani Celest nie przekona Miry. Mogły jedynie spoglądać na siebie złowrogo i być może żałować tego, że ta historia nie potoczyła się inaczej. – Wypowiedziałam te oskarżenia głośno i wyraźnie w prokuraturze, nie muszę się więcej powtarzać. A jeżeli nikt nie ponosi tu żadnej winy, to chyba nie ma się, o co martwić. Tymczasem musi uważać na swoje poczynania, może Wy lepiej też, kto wie jak daleką sięgnie zainteresowanie prokuratury w tej sprawie.
Celestine Hemingway
death by overthinking
Mirka
studentka — JCU
26 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Księżniczka, którą wrzucono w realia gminu. Sieje zniszczenie, bo sama mocno jest zniszczona.
Przepraszam, jestem najgorsza ;(

Nie można powiedzieć, aby państwo Hemingway nie rozpieścili swoich dzieci, ale przynajmniej nauczyli je tego, że rodzina jest najważniejsza. Z miłością zdecydowanie u trójki rodzeństwa było gorzej, co było dość zabawne, zważywszy na to, że ich rodzice stanowili kochające się małżeństwo. Może to też dlatego, że mili tak wygórowane wymagania, gdy patrzyli na mamę i tatę? Ona miała w sobie pełno ciepła i wyrozumiałości, on natomiast nie pozwalał, by dosięgnęły ją jakiekolwiek problemy. Mieli szczęście, że się znaleźli i może przez to zarówno Celestine, jak i August czy Anthony oczekiwali, że jeśli sami nie znajdą czegoś tak dobrego, to nie jest to to warte ich zaangażowania. Celest z resztą miała najgorzej, a przynajmniej tak sądziła. Po pierwsze w młodości ją skrzywdzono, po drugie miała zawyżone oczekiwania przez rodziców, a po trzecie widziała, jak jej starsi bracia traktowali kobiety. Jak po czymś takim miałaby optymistycznie myśleć o miłości i perspektywie ułożenia sobie z kimś życia?
- Przywilejem klasy wyższej nie jest wchodzenie do ekskluzywnych miejsc, a wchodzenie wszędzie, gdzie się chce - wzruszyła ramionami, nie przejmując się tym, że spotkały się właśnie w tej pizzerii. Różnego rodzaju media niejednokrotnie przyłapywały ją w o wiele gorszych miejscach, za ten bar rodzice raczej nie zaproszą ją na dywanik.
- Hej, hej... totalnie możesz obrażać mnie, moich braci, ojca pewnie też... ale nie wrzucaj do jednego wora nas wszystkich - warknęła nawet tego nie planując. Możliwe, że podobnie jak ojciec, miała w sobie już ten odruch bronienia mamy, w każdej sytuacji. Tej samej mamy, która chciała dla swoich dzieci jak najlepiej i być może sama została wciągnięta w brutalny świat polityki i nieczystych zagrań. - A próbowałaś kiedykolwiek pokazać mi swój punkt widzenia? Czego ty oczekiwałaś? Że my będziemy prosić, żebyś się wytłumaczyła? To chyba tobie powinno na tym zależeć - prychnęła, kręcąc głową na boki w jakiejś dezaprobacie. Była młodsza, ale kompletnie nie dawała po sobie poznać żadnej uległości z tym związanej. To akurat nie świadczyło o niej zbyt dobrze, ale niestety taka właśnie była. - Och, ja doskonale wiem, że moi bracia nie są święci... ale to chyba było wiadome od początku, prawda? - nie zamierzała się upierać przy tym, że August to był kryształowym chłopaczkiem z sercem na dłoni. Owszem, broniłaby rodziny za wszelką cenę, ale nie zamierzała robić z siebie idiotki. - Tylko nie mów mi proszę, że należałaś do tych kobiet, które wierzyły, że mężczyzna z miłości do nich zmieni swoje wszystkie przyzwyczajenia... - parsknęła, wykładając tą dość przykrą, ale prawdziwą kolej rzeczy. Takie zmiany działały tylko w filmach. Mimo to cały czas się spotkała z tymi przypadkami. Przykładowo Anthony... traktował kobiety przedmiotowo, nawet nie udawał, że jest inaczej, a one i tak wierzyły, że połączy ich miłość i zostaną z nim na zawsze, podczas gdy wybitnym wyczynem były przypadki, w których pozwalał im zostać do rana.
- Ponownie Miro przypomnę... dla normlanych ludzi - podchwyciła jej własne słowa, pochylając się nieznacznie w przód. - A my nie jesteśmy normalni... nie jesteśmy przeciętni i wiedziałaś o tym od początku - podkreśliła, ale to nie był jeszcze koniec jej wypowiedzi. Fakt, stała po stronie swojego brata, ale nie podobało jej się tutaj coś innego, niż samo rozdzielanie, kto zawinił bardziej. - To skoro nie chcesz się tłumaczyć, to pogódź się z łatką tej złej! A jeśli nie chcesz tej łatki, to walcz do cholery. Nie można trwać gdzieś pomiędzy, to strasznie frustrujące - warknęła, bo sama Celestine już dawno podjęła decyzję. Nie umiała tłumaczyć, nie potrafiła mówić o tragedii, jaka ją spotkała i pogodziła się wówczas z rolą czarnego charakteru. Jeśli Mira nie chciała tego zrobić, to musiała zacząć walczyć.
- Niech sobie sięga... Anthony, jak prokurator koronny to ogarnie. Spokojnie, potrafimy o siebie zadbać, a ty postaraj się nie grozić ludziom w biały dzień na ulicy. To dość nierozsądne - zauważyła względnie spokojnie, unosząc przy tym brwi, bo charakter wypowiedzi Miry naprawę ją zaskoczył.

Mira Beresford
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Mira też żyła przeświadczeniem, że rodzina jest najważniejsza – nawet jeżeli swoją własną, którą dopiero zaczynała tworzyć z Augustem, poniekąd też sama zniszczyła. Ale jednak to zawsze krewni byli dla niej na pierwszym miejscu i mimo to nie została rozpieszczona. Oczywiście wynikało to z tego, że nigdy nie mieli aż tylu przywilejów, znanego nazwiska i wielkiego bogactwa czy wpływów, ale być może właśnie dlatego potrafili bardziej doceniać pewne rzeczy – coś więcej poza pracą i dążeniem do sukcesu. Natomiast zdawać by się mogło, że każdy z rodziny Hemingway’ów po prostu gnał na oślep za osiągnięciem sukcesu, nie bacząc na konsekwencje. I to między innymi różniło ich i Mirę, bo ona nigdy nie postawiłaby kariery ponad szczęście swoje i swoich bliskich. I nawet jeżeli Gus nie widział w tym swojej winy – ani problemu, to jednak Mira bardzo długo znosiła fakt, że jego kariera spychała ją na boczny plan. Nigdy jednak się z tego powodu nie skarżyła… tyle, że tego także nikt nie był w stanie dostrzec. Dlatego też medal zawsze ma dwie strony. – Proszę Cię, nie wybielaj teraz wszystkich ze swojej rodziny, bo doskonale wiemy jak było. Miałam tę przyjemność poznać każdego z Was i chyba nie znajdę nikogo, o kim mogłabym powiedzieć coś dobrego… ale co się dziwić, przecież nigdy nie należałam do Waszego świata, a Wy nie akceptujecie osób z zewnątrz – uśmiechnęła się z lekka złośliwie, czując pewnego rodzaju… ulgę, gdy mogła wreszcie powiedzieć to wszystko głośno. To, co leżało jej na sercu od tak dawna, a z czym się wstrzymywała z uwagi na męża. Tolerowała jego rodzinę tylko i wyłącznie dla niego – ale teraz, nic jej już nie powstrzymywało. Tym bardziej więc, gdy Celestine zachowywała się tak, a nie inaczej, nie zaskarbiała sobie sympatii Miry, chociaż ta zawsze chciała mieć dobre relacje z bliskimi August’a. Ale chcieć, a móc – to dwie różne kwestie. – I niby jak miałabym Wam cokolwiek wyjaśnić, jeżeli niemal ignorowaliście mnie, gdy było dobrze… a po tym wszystkim? Wysłuchałabyś czegokolwiek? Wątpie – pokręciła z dezaprobatą głową – Nigdy nie byłaś po mojej stronie, nawet nie chciałaś mnie dobrze poznać, a spędziłam z Twoim bratem dobrych kilka lat… - dodała, być może z odrobiną żalu w głosie, chociaż nie chciała dać tego po sobie poznać. Ten żal zawsze w niej gdzieś był, bo przecież chciała z nimi wszystkim żyć w zgodzie, ale najwyraźniej nie było jej to dane. Nie była dla nich zbyt dobra – i chyba w jakimś stopniu już się z tym pogodziła. Ale teraz było o tyle inaczej, że mogła o tym mówić wprost. Skrzyżowała ręce pod biustem i pokiwała głową, w odpowiedzi na jej kolejne słowa. – Oczywiście, że było to wiadome. Nigdy nie próbowałam go zmienić, nie jestem głupia, Celestine – powiedziała nieco ostrzej, posyłając jej trochę niechętne spojrzenie, jakby próbowała jej wreszcie przetłumaczyć – setny raz – że nie była tylko tą nawiną dziewczynką, która o niczym nie miała pojęcia. A za którą chyba wszyscy ją mieli. - Wiem jaki był… jaki jest… i możesz nie wierzyć, ale kochałam go właśnie takim. Ale po co ja Ci to właściwie mówię, przecież to też wcale Cię nie interesuje – westchnęła z rezygnacją, właśnie zdając sobie z tego sprawę. Skoro nie interesowało jej wtedy, czemu miałoby teraz? Nie zwykła się płaszczyć przed kimkolwiek, dlatego cierpliwie znosiła ich uwagi, docinki czy brak zainteresowania – skoro tak miały wyglądać ich relacje i skoro tego właśnie chcieli, to nie zamierzała ich błagać o uwagę. W końcu jednak zamilkła na moment, bo w konfrontacji ze słowami Celestine, na moment pomyślała, że kobieta ma… rację. I Mira doskonale o tym wiedziała, ale chwilami gubiła się gdzieś pomiędzy łatką tej złej, a chęcią bycia dobrą – zawisła na tym rozdrożu i nie wiedziała czy powinna iść dalej, czy może raczej zawrócić z tej złej drogi. I strasznie ją to frustrowało. Dlatego się miotała, a siostra jej byłego męża najwyraźniej doskonale to wyłapała. Parsknęła więc w końcu cicho, przypominając sobie też o tym, iż nazwała siebie i swoją rodzinę – nienormalnymi. – Przez grzeczność nie zaprzeczę – skwitowała więc jej słowa, czując nadal w sobie przeróżnego rodzaju złość i rozczarowanie – Dobrze jednak, że w ogóle zdajesz sobie z tego sprawę. Ale wcale nie musicie być przeciętni, wiesz? Wystarczyłaby odrobina sumienia – zauważyła, bo przecież na dobrą sprawę oni nigdy niczego nie żałowali. I może byli dzięki temu szczęśliwsi – i pewniejsi siebie, ale z drugiej strony, śmiało mogli ranić wszystkich wokół bez cienia zawahania. Owszem, Mira też nie była krystaliczna, ale przynajmniej odczuwała wyrzuty sumienia, a oni zdawali się mieć nazbyt wysokie mniemanie o sobie. Wiedziała też o tym od początku, wchodząc do ich rodziny – wiedziała, ale chyba łudziła się, że cokolwiek się zmieni, gdy i ona będzie nosiła ich nazwisko. Ale jak widać, to nie było wystarczające. – Przynajmniej tyle wyniosłam z Waszej rodziny – tyle, że nie boję się iść po swoje. Będę więc mówić o tym w biały dzień, chyba nie boisz się plotek? A może spojrzeń ludzi? Nieprzychylnych? – uniosła wymownie brew ku górze, czując jednak pewnego rodzaju zmęczenie z powodu tej nieplanowanej konfrontacji z kobietą, na którą zdecydowanie nie była gotowa – Ale w ostateczności to przecież nie z Tobą zamierzam walczyć. Nie chcę więc Twoich dobrych rad, zachowaj je dla siebie. Albo dla swojego brata. Mnie wystarczy to, co już wiem – posłała jej ostatnie spojrzenie, zerkając w kierunku drzwi prowadzących do budynku, które właśnie opuściła jakaś kobieta – I jeżeli faktycznie jednak nie zabłądziłaś, to pozwól, że pierwsza odbiorę swoje zamówienie, żebyśmy nie musiały niepotrzebnie znowu znosić swojego towarzystwa.
Celestine Hemingway
death by overthinking
Mirka
ODPOWIEDZ