kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
#8

- Mati! - Powiedział głośno i zaczął walić w drzwi jej chatki. Mocno się stresował czy z dziewczyną jest wszystko w porządku. Gdy obudził się rano okazało się, że miał kilka wiadomości głosowych od dziewczyny, która chyba była w bardzo wesołym stanie na jakiś nocnych eskapadach. Zupełnie, by się tym nie przejał, gdyby nie fakt, że gdy napisał do niej sms to nie dostał żadnej odpowiedzi... tak samo jak na te kilkanaście połączeć, które do niej wykonał. Przestraszył się, że coś się stało i być może Mathilda nie wróciła do domu! Dookoła było w pizdu niebezpiecznych rzeczy, które mogły jej się przytrafić i serio Bruno był autentycznie zestresowany tą całą sytuacją. Niby Mati była tylko jego sąsiadką i współpracowniczką, ale jednak lubił ją i nie chciał żeby zmarła zjedzona przez aligatora czy cokolwiek.
- Mati! - Powtórzył czynność dobijając się głośniej i zaczął w głowie już tworzyć plan poszukiwać jej zwłok. Będzie musiał poprosić o pomoc innych pracowników Coles, całe szczęście byli przyzwyczajeni do obrzydliwych widoków i zapachów, więc będą w stanie znieść widok rozszarpanej Mati. Najgorsze, że nie miał kontaktu z jej rodziną więc nawet nie był pewien kogo miałby o tym tragicznym wypadku powiadomić! Straszna sprawa. Ta jego próba dostania się do domku swojej koleżanki wywołała chyba jakieś poruszenie wśród jej sąsiadów, bo nagle jakaś starsza baba wyszła i zaczeła mu się dziwnie przyglądać rzucając pod nosem jakimiś dziwnymi słowami, których Bruno nie rozumiał... pewnie w innym języku, chociaż brzmiało to też jak jakaś klątwa... co było przerażające i aż się zestresował. No, ale całe szczęście akurat wtedy się drzwi otworzyły i zobaczył coś czego się nie spodziewał... Mati bez makijażu. - Ooo... żyjesz... chyba - powiedział i zmrużył oczy, bo znowu mu słoneczko zaświeciło prosto w twarz i jeszcze się nie nauczył żeby nosić ze sobą okulary. - Stara, martwiłem się! - Od razu na swoje usprawiedliwienie to z siebie wyrzucił, bo wiedział, że Mati może być zdziwiona, że go tu zobaczyła.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
9.

Mati miała teraz tak ułożony grafik, że właśnie wypadło jej trzy dni wolnego. Taka rozrywkowa dziewucha jak ona nie mogła tego przegapić. Co prawda zaraz po pracy planowała trochę pograć w Simsy, bo wyszła aktualizacja, która naprawiała błąd, który wczesniej uniemożliwiał jej granie. Jednak w życiu Mati jest tak, że ta dziewucha nie powinna nigdy robić planów. Szła sobie właśnie po pracy na autobus, bo znowu jej się auto zepsuło. Albo po prostu nie naprawiła auta poprzednim razem i nadal stało zepsute, no i została zaczepiona przez ludzi. No i nie byli to jacyś obcy ludzie, żeby nie było, że ona wsiada do auta nie wiadomo komu. Była to ta młoda laska ze sklepu, ta która jest w ciąży i jej chłopak. Organizowali właśnie jakiegoś grilla czy tam ognisko, a że Mati się dogadywała ze wszystkimi to ją zaprosili. Oczywiście Mathilda była oczarowana zaproszeniem i od razu z niego skorzystała. Głównie dlatego, że powiedzieli, że będzie darmowe żarcie i alkohol też na ich koszt. Coś tam świętowali, ale Mati miała wyjebane w powody. I tak nie będzie ich pamiętała dnia następnego więc równie dobrze mogła ich po prostu nie słuchać. No i cokolwiek się działo na imprezie to jest dla niej wielką niewiadomą. Nie miała też zielonego pojęcia jak do domu dotarła.
Obudziło ją walenie w drzwi. Otworzyła oczy i modliła się o to, że jak zignoruje hałasy to może znikną. Nie mogła w ogóle też za bardzo tych oczu otworzyć, bo zasnęła w makijażu i eyeliner trochę jej skleił oko. Gapiła się więc w sufit próbując ogarnąć gdzie jest. Nakryła się chropowatym i gryzącym kocem, który był w chatce jak ją kupowała i przynajmniej miała pewność, że jest w domu. -Idź stąd. - Powiedziała tak cicho, że sama ledwo to usłyszała. Miała tak sucho w gardle, że równie dobrze mogła wpierdalać piach i gruz jak zawodowa koparka czy coś. -Jezu. - Płaknęła trochę, ale powoli zaczęła wstawać z tego łóżka. Ogarnęła, że jest ubrana tylko w majtki i sklepową kamizelkę, której ostatnio w pracy nie miała. Szybko zdjęła kamizelkę i wcisnęła ją pod koc. Po drodze złapała koszulkę, którą na siebie wciągnęła i otworzyła drzwi. Wyglądała nawet dobrze, bo była naturalnie ładna, ale nie oznaczało to, że jednocześnie była w opłakanym stanie. -Chyba. - Potwierdziła ochryple i wróciła do środka, bo musiała się napić. Nie zamykała drzwi, żeby mógł wejść za nią do środka. Wzięła jakąś szklankę, zajrzała czy nie ma w niej australijskiej tarantuli i nalała sobie wody. -Co się odjebała? - Zapytała go już wyraźniej, bo wysuszone gardło zostało nawilżone. -Martwiłeś się o mnie? - Zapytała rozbawiona, ale zaraz spoważniała. -Chyba nie mam dziś zmiany? - Teraz to ona się przeraziła. Była pewna, że ma trzy dni wolnego.

Bruno Zimmerman Jr
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Bruno nerwowo spojrzał na sąsiadkę, która teraz gapiła się na niego spod byla trzymając się pod boki. Serio, wyglądała jak czarownica... będzie musiał zapytać Gai, czy zrobi z nim rytuał kakao, albo jakiś rytuał smoczego oddechu, czy co tam robią bogaci ludzie żeby ściągnąć z siebie zły urok narzucony przez tą baba-jagę. Całe szczęście szybko mógł się ukryć we wnętrzu domku Mati, u której był chyba pierwszy raz i sam nie wiedział czego się spodziewał. Wyglądało to wszystko dość normalnie, a nie jak lochy w zamku Drakuli... ani też nie ja bagno u Shreka. Oboje z Garretem przegrali zakład, bo kiedyś obstawiali jak mieszka Mati, Bruno obstawiał lochy.
- No kurwa... - powiedział i stanął tak na środku pomieszczenia, bo nie wiedział czy może sobie usiąść czy tak nie do końca. No więc stał, całe szczęście nie na baczność. - Nie masz zmiany, ale nagrałaś mi chyba z dziesięć wiadomości głosowych... myślałem, że to Glenn, bo on lubi takie rzeczy odpierdalać czasem, bo wpadnie na jakiś "genialny" pomysł podczas modlitwy i później mi wysyła swoje rozmyślenia na ten temat... obrzydliwe. - Aż się wzdrygnął. - Zresztą nieważne... w każdym razie nagrałaś mi się, a jak rano Ci napisałem sms i dzwoniłem to się nie odzywałaś więc myślałem, że coś się stało. Już chciałem organizować akcję poszukiwawczą, żeby oddać Twoje zwłoki rodzinie - powiedział i oparł się ręką o jakieś krzesło, bo jednak miał już te 25 lat i wytrzymałość już nie taka jak jeszcze rok temu. - Wszystko okej? Masz jakieś takie czarne pod okiem... - nie wiedział co to jest, ale jeżeli ma jakiegoś guza, albo wrzód to może lepiej żeby zobaczył to pan lekarz! Głupi Bruno nie wiedział, że tak wyglądają panie, które nie użyją wacika dla kobiet i płynu micelarnego do zmywania twarzy po imprezie. - Czy Twoja sąsiadka jest wiedźmą? - Zapytał i przeszedł do okna żeby zerknąć, czy babsztyl dalej tam stoi.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Mati też mega chciałaby wziąć udział w takim zakładzie. Gdyby tylko wiedziała, że istnieje. No i gdyby zakład nie dotyczył jej, bo raczej wtedy by wygrała. Nie, żeby miała coś przeciwko wygrywaniu. Chciałaby raz w życiu coś wygrać. Jedyne co wygrała to urodę, bo we wszystkim innym ma braki. No może nie jest też najgłupsza, bo jednak studiowała, dostała się na różne kierunki. Ze studiów zrezygnowała tylko i wyłącznie dlatego, że życie pokrzyżowało jej plany. Po prostu woli uchodzić za głupią, bo jest jej po prostu łatwiej. Nie musi się przed nikim tłumaczyć i nie ma żadnych zobowiązań i ludzie niczego od niej nie oczekują. Brzmi idealnie. No, ale poza tym to ona na przykład wolałaby mieszkać na bagnie Shreka niż w jakimś zimnym lochu. Nie wiem za kogo Bruno ją miał!! Seks lochy to inna sprawa, ale takie zwykłe lochy? Obrzydliwe.
Odetchnęła z ulgą, bo jakby miała iść teraz do pracy to chyba musiałaby poprosić o zmianę na kasie, żeby siedzieć i klikać i nic poza tym. Chociaż już wiedziała, że pikanie kasy rozkurwiłoby jej głowę na miejscu. –Poważnie? – Aż się zdziwiła i odstawiła szklankę, żeby zacząć szukać swojego telefonu. Nie miała zbyt wielu rzeczy, bo nie było jej na nic stać, ale jednocześnie potrafiła zrobić syf z tym co już miała. Przerzucała jakieś ciuchy na lichej kanapie, później dotarła do torebki, którą miała ze sobą wczoraj, ale w międzyczasie zauważyła telefon obok łóżka. –Jeden procent baterii. – Zdążyła to tylko powiedzieć i telefon się rozładował. Nie zdążyła sprawdzić nawet o co jej chodziło. –Co ci nagrałam? – Zapytała z ciekawości i podłączyła, żeby telefon się w międzyczasie naładował. –Napijesz się czegoś? – Była z tym trochę niepewna, bo jednak nie gościła u siebie zbyt wielu ludzi. Właściwie nikogo. Nie czekała za bardzo na jego odpowiedź i i tak wstawiła wodę na kawę. Rozpuszczalkę, bo przecież nie będzie miała tutaj ekspresu ciśnieniowego czy przelewowego. –Sory, stary. Musiałam mieć niezłą banię, bo nawet nie wiem jak wróciłam do domu. – Podrapała się po nieogarniętych włosach. Nawet w pewnym momencie coś wyczuła i wyjęła stamtąd dwie wykałaczki. Pojebane. Wrzuciła je do zlewu. –Nie mów, kurwa, że mam jakieś limo. – Aż się złapała za oko, nie wiedząc czy trzyma się za właściwe. Nic jej nie bolało, ale i tak zniknęła na chwilę w łazience, żeby obejrzeć się w lusterku. Okazało się, że to resztki wczorajszego makijażu. Poświęciła więc chwilę na to, żeby umyć twarz żelem do higieny (nie intymnej) i wróciła do niego. –To makijaż. – Wyjaśniła i zalała im kawę, bo akurat woda się zdążyła podgrzać. Zagrzać.
Podeszła do Bruna i zerknęła w tym samym kierunku co on. –Ta z tej niebieskiej chatki? – Wskazała na kawałek domku, który było widać jej z okna. –Też tak na początku myślałam. I myślę, że ona myślała, że ja jestem wiedźmą, ale zaczęła mi dawać zarcie. – A Mati nie będzie wybrzydzać jeśli chodzi o darmowe jedzenie. –Zaklęła cię? – Dopytała i wręczyła mu kubek. –Nie mam mleka. – Poinformowała, żeby nie zadawał głupich pytań.

Bruno Zimmerman Jr
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Bruno miał nieco inne podejście do lochów. Dla niego to była super sprawa, bo przecież jego praprapra dziadek, ksiaże Bawarii, miał zamek i tam na bank były lochy więc super cool i najs i w ogóle. Poza tym w Niemczech pewnie każdy miał lochy w piwnicy i Bruno się tam bawił jak przyjeżdżał do dziadków w odwiedziny, także nic dziwnego, ze akurat takie spoko skojarzenie mu przyszło do łba.
Spojrzał na nią mniej więcej z tym samym wyrazem twarzy, który ma na moim ikonkowym gifie. Przez chwile tak na nią patrzył. - Myślisz, że bym do Ciebie przychodził i zmyślał takie rzeczy? - Zapytał nie zmieniając wyrazu twarzy, bo to po prostu wyrażało więcej niż merci i inne tysiące słów. - Wiele z tego nie zrozumiałem, bo dużo się śmiałaś i chyba nawet raz wymiotowałaś... ale coś było o imprezie, że jest Ci w chuj zimno i mógłbym przyjechać Ci dać bluzę, później mnie wyzywałaś, że Ci nie przywiozłem bluzy, później mówiłaś, że spotkałaś jakiegoś człowieka i, że z nim wracasz do domu. No i jebać to, że mnie wyzywałaś, ale jednak nie mówiłaś co to za człowiek więc wolałem sprawdzić czy żyjesz, czy Cię gdzieś wyrzucił w krzakach i zjadły Cię aligatory... bo tu kurwa nigdy nie wiesz - to w końcu było Lorne Bay, mogła wpaść na morderczego pająka i po niej. Bruno wolał jej nie odwiedzać na cmentarzu i to wcale nie dlatego, ze się bał takich miejsc.
Nie zdążył jej odpowiedzieć, bo już uciekła do łazienki, więc on tylko tak niezręcznie sobie stał, a ze chwilę nie wracała to pomyślał, że sobie pozwiedza i tak kukał co ma na półkach i jak zobaczył, że ma simsy to serduszko mu szybciej zabiło. Gdy usłyszał, że drzwi łazienki się otwierają to szybko wrócił na miejsce i dalej stał tak niezręcznie jak ostatni zjeb. - Ooo to lepiej Ci bez... - stwierdził, bo teraz wyglądała ładnie i tak hmm... czysto. - Zastanawiałaś się nad jakimś kursem makijażu? - No debil myślał, że Mati ta wyglądała, bo nie potrafi się malować. - W razie co to mogę ci służyć za modela jeżeli musisz się podszkolić w tym - nie bał się makijażu, to nie był tatuaż, można było to wszystko zmyć!
- Yhym... dobrze, że nie z chatki z piernika - skrzywił się - totalnie myślę, że rzuciła na mnie jakiś urok, jak jutro mi wyrośnie pryszcz na środku czoła to będzie potwierdzenie, że to wiedźma - tak skazić jego twarz nieskazitelną. - Może Cię próbuje utuczyć, żeby później zjeść... nie słyszałaś o tej historii? - Zapytał unosząc brew, bo no to jednak była znana bajka... a moze właśnie nie bajka. - Spoko, jakoś przeżyje - kiwnął głową i nawet napił sę łyka tej kawy, ale była jeszcze gorąca i po pierwsze poparzył się w język, a po drugie ogarnął, że kawa jest nie najlepsza. Nic jednak nie powiedział tylko się lekko uśmiechnął. - Dobrze, że jednak żyjesz, bo miałbym problem z obstawieniem zmiany w poniedziałek - to nie był jedyny z powodów, ale ten był najbardziej racjonalny, bo jak inaczej miałby wytłumaczyć to, że się cieszy, że nic jej nie jest. Musiałby wtedy przyznać, że ją lubi trochę, a powiedział ostatnio Gai, że nie... więc nie będzie kłamcą. - Czy mi się wydawało, czy był z Tobą na tej imprezie Bo? - Zapytał, bo akurat ten męski głos byłby w stanie poznać wszędzie. Nie poznał jeszcze nigdy takiego debila jak Bo, a codziennie patrzy w lustro.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Mati niestety nie zaznała tego szczęścia, gdzie była wychowywana w zimnych i wilgotnych, niemieckich lochach. Miała raczej normalne dzieciństwo. Jak kiedyś Bruno się przed nią otworzy to chętnie go posłucha. Albo po prostu Gaia jej zdradzi najciekawsze smaczki z życia takiego Bruna. Chociaż na razie to Brubaker wątpiła, żeby Bruno i Gaia byli ze sobą blisko. Jak tak stała przy tych śmietnikach i paliła skręty z Gaią, to od Gai, aż jebało bogactwem i pieniądzem. Natomiast taki Bruno nosił się skromnie. Mathilda zakładała więc, że może Gaia raz na jakiś czas odwiedza brata, żeby sprawdzić czy ten żyje, ale nic poza tym. A mogłaby typowi sypnąć groszem. No, ale co ona może wiedzieć, ze swoimi siostrami nie gadała już prawie dwa lata.
-No możesz być po paru skrętach. – Zauważyła, bo może tej nocy to ona przeholowała, ale Bruno też był znanym imprezowiczem. Nigdy nie wiadomo. Chociaż na razie sprawiał wrażenie świeżego i ogarniętego. Aż przez chwilę Mati było mega głupio. –Rzeczywiście pamiętam, że było zimno. – Pokiwała głową i objęła się ramieniem. Boże… zachowywała się jak idiotka po pijaku. Myślała o Bruno i chciała nosić jego bluzę, żeby zostać ogrzaną. Co najmniej jakby mieli jakieś bliskie relacje, a nie że typ jest jej kierownikiem i sąsiadem. –Mam nadzieję, że to jakiś Uber albo taksówkarz. – Obudziła się w sumie naga (pomijając sklepową kamizelkę), więc kto wie co się tutaj odjebało. Nie czuła się co prawda wyruchana, więc może takie nieprzyjemności ją ominęły i trafiła na kogoś normalnego. Albo ktoś z pracy się nad nią zlitował.
-To był rozmazany makijaż. Nikt w takim dobrze nie wygląda. – Nikt nigdy nie skrytykował jej technik makijażu. Nie też, żeby odpierdalała coś rodem z Euphorii. Stawiała raczej na normalne wyglądy, ale chuj wie. Mężczyźni zawsze mówili, że wolą naturalne twarze nie wierząc, że laska z „naturalnym makijażem” ma na sobie sporo makijażu, żeby uzyskać ten naturalny look. –Nie myślałam o kursie, ale chętnie na tobie potrenuję. – Byłoby mu ładnie z pstrokatą szminką i eyelinerem. Oczywiście wszystko w stylu Trixie Mattel.
-Słyszałam, ale nigdy tak o tym nie pomyślałam. – Z przerażaniem zasłoniła zasłonkę w oknie, bo teraz to miała wrażenie, że wiedźma ich obserwuje tak jak oni obserwowali ją. Aż jej się gorąco zrobiło. Nikt jej nigdy nie wyjaśnił dlaczego chatka jest taka tania i co się stało z poprzednim właścicielem, który ewidentnie zostawił tu swoje rzeczy, z których korzystała teraz Mati. –Wiesz… możesz przyznać, że po prostu się o mnie martwiłeś. – Szturchnęła go lekko łokciem i kiwnęła głową, żeby ruszył za nią. Sama usiadła sobie na kanapie i poklepała miejsce obok, żeby do niej dołączył. –Był. Zgarnęli mnie po pracy i gdzieś zabrali. – Machnęła ręką. –Szkoda, że wczoraj cię nie było. Z tobą impreza byłaby lepsza. – Z pewnością by się tak nie napierdoliła, bo nie chciałaby aż takiej siary przy nim.

Bruno Zimmerman Jr
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
- Nie wiem o czym mówisz, brzydzę się czymś takim... narkotyki... ble, to zabija moje szare komórki i niszczy arystokratyczną krew - zupełnie jak jego przodkowie Warszawę w 44'. Znaczy, zupełnie nie jego przodkowie *wink wink*. - Zobacz, nawet się ogoliłem wczoraj, bo miałem czas i NIE BRAŁEM ŻADNYCH NARKOTYKÓW - powiedział to trochę za sztucznie i za głośno, ale bał się, że ktoś ich tu teraz obserwuje, albo, że Mati go nagrywa i zaraz będzie musiał się tłumaczyć Glenowi dlaczego przychodzi zjarany do pracy... zdarzało mu się. Całe szczęście, że dzisiaj nie pracował... ale już sie zaczął stresować, aż mu serduszko szybciej zaczęło pikać. Jeszcze nie zaczaił, że to nie miało nic wspólnego ze stresem tylko z dziewczyną z makijażem na pandę, która stała naprzeciw niego. - No gdybym wiedział to... nie wiem... pojechałbym po Ciebie... - no przecież nie chciał żeby zmarzła i później była chora, bo niestety szukanie zastępstwa za pracownika, który idzie na chorobowe było w jego obowiązkach, a nie chciało mu sie. Wolałby po nią jechać, no ale spał. Co w sumie też było spoko opcją, bo sen sprzyja urodzie, a wiadomo, że Bruno chce być naj najdłużej piękny. - Pokaż telefon - powiedział, bo przecież mogą sprawdzic do kogo dzwoniła i czy zamawiała taksówkę albo ubera, poza tym Bruno chciał się przekonać czy był jedyną osobistością, do której Mati wydzwaniała. Miał w sumie nadzieję, że tak.
- Yhym... - był pewien, że jego droga Selene wyglada zajebiscie w rozmazanym makijazu, chociaz byl tez swiecie przekonany, że taka dojrzała kobieta nie poszłaby spać w makijażu, pewnie by się kręciła jeszcze przez godzinę żeby przygotować się do snu, zamiast po prostu pasć na pysk i iść spać. Nie wiedział czy to dobrze czy źle... ale pewnie palące się światło, by go irytowało. - No i kurwa okej, żebyś wiedziała, że Ci pozwalam. Tylko paznokci mi nie maluj, bo pozniej sie to ciezko zmywa i podobno powoduje raka... wole nie - poza tym, miałby problem jaki kolor sobie wybrać i tak dalej. - Wiesz, że kiedyś chciałem się przebrać w drag? Jestem ciekaw jakbym wyglądał w zielonej peruce - on nie miał z tym problemu, był tolerancyjny. Poza tym, sam był biseksualny i się kiedyś przez dosłownie dwa dni widywał z typem, który był drag queen... pewnie z Adore, pasowałaby do Bruna.
- No właśnie, ciesz się, że masz mnie - no on pomyślał za nią. Jak to mężczyzna, wiadomo, oni zawsze za kobiety muszą myśleć. - A widziałaś ten musical o golibrodzie co robił paszteciki z ludzi? - Zapytał, bo jakoś tak mu się to powiązało z tematem bycia zjedzonym przez czarownicę. Mógł jednak tego nie poruszać, bo poczuł że zgłodniał i zaraz mu zacznie burczeć w brzuchu. - Nie wiem o czym mówisz... po prostu jakbyś zaginęła to miałbym jakieś przesłuchania, FBI i CIA na karku, a po co mi to? - No oczywiście że się o nią martwił. Westchnął więc tylko i poszedł za nią żeby usiąść sobie na kanapie. - Fajnie, że mnie zaprosiliście - odpowiedział i zrobiło mu się smutno, bo kurwa wszyscy o nim zapominali! - Tak mówisz? Przyznaj, że za mną tęskniłaś... myślałaś, że się pojawię z jointem w ręku, jak rycerz... - pewnie widział siebie jak Księcia ze Shreka. - Mam cos dla Ciebie - wyciągnął z kieszeni opakowanie aspiryny i jej podał. - Może się przydać - Bruno znal poranki po cieżkich imprezać i największemu wrogowi nie życzył kaca, a co dopiero takiej małej, biednej Mati. - Tylko nie przedawkuj... - nawet, by jej podal wody, ale no nie szalejmy az tak, nie bedzie sie tu panoszył. - Powinniśmy iść na impreze kiedyś wspólnie... moja siostra czasem jakieś organizuje, mogę Cię zabrać - już nawet kiedyś wspominał o Mati swojej bliźniaczce i podobno jarały razem przy śmietnikach więc nie byłaby zupełnie obcą osobą.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Uznała, że przestałą nadążać za Brunem, bo w ogóle nie wiedziała czemu nagle zaczął tak głośno mówić. W dodatku jeszcze kłamał, bo przecież brał z nią narkotyki w pracy nie raz. Nie miała jednak siły niczego kwestionować, bo na razie to kwestionowała czy obudziła się na właściwej planecie. Dawno nie była tak wyjebana z planszy jak dzisiaj. Widać, że ludzie pracujący w supermarkecie imprezują całkiem inaczej niż normalni ludzie. Żeby w jakiś sposób sobie pomóc przy tych krzykach Bruna, ułożyła sobie palce na skroniach i wykonała delikatny masaż, który tak jak myślała, gówno jej dał. Przestała więc to robić, bo Brunozaurus i tak przestał już wrzeszczeć. Wszyscy byli bezpieczni.
Przez chwilę gapiła się na niego po tym jak powiedział, że by po nią przyjechał. Już nie musiała się obejmować ramionami. Nie było jej zimno. Zamiast tego żałowała, że nie dzwoniła bardziej, mocniej, intensywniej, żeby jednak usłyszał ten telefon od niej i po nią przyjechał. Nie wiedziała jak mogłaby to zrobić, ale żałowała, że straciła okazję, w której Bruno po nią przyjeżdża. Tym razem nie chodziło nawet o to, żeby mieć po prostu podwózkę do domu. Najzwyczajniej na świecie chciała, żeby Bruno Zimmerman odebrał ją z imprezy i dał jej swoją bluzę, bo było jej zimno. Posłusznie oddała mu swój telefon, żeby mógł go sprawdzić. Nie miała niczego do ukrycia. A przynajmniej była tego pewna. Nawet jakby była pozbawiona rozumu to nie miałaby do kogo innego zadzwonić. Miała tylko jego chociaż niekoniecznie lubiła się do tego przyznawać. Nawet w najgorszym scenariuszu nie widziała opcji, że dzwoniłaby do rodzeństwa, albo rodziców. Ostatecznie zadzwoniłaby do kogoś ze sklepu. Do Glenna, albo Amy. Ale Amy już z nimi nie pracowała, a Glenn miał swoją rodzinę do ogarnięcia. Mati miała tylko Bruna, ale nawet nie wiedziała czy Bruno wie, że ją ma.
-Powaga? – Spojrzała na swoje paznokcie pomalowane lakierem. Kurwa, jeszcze tego brakowało, żeby dostała raka od lakieru do paznokci. A w jej przypadku jest to możliwe, bo ona używa tego najtańszego, za który nie płaci nic, bo po prostu zabiera go ze sklepu. –Myślę, że dobrze byłoby ci w pomalowanych paznokciach. – Wzruszyła beztrosko ramionami. –Dobrze. To jak oboje będziemy mieli wolne to umówimy się na robienie tobie makijażu. – Brzmiało jak fajny plan. Głównie dlatego, że byliby sami, a nie w towarzystwie półek sklepowych, manekinów i innych pracowników. –Nie wiedziałam o tym. – Odparła zgodnie z prawdą. –Wiesz… w sumie możemy to zrobić. W Cairns co czwartki są organizowane pokazy drag queens. – Wiedziała, bo czasami tam bywała. Nikt się nie potrafi tak dobrze bawić jak ludzie z LGBTQASDFGH.
Pokręciła przecząco głową, bo jedyny musical jaki ona widziała to pewnie trzy odcinki Glee. I to akurat jakiś, w którym postać Rachel śpiewała musicalową piosenkę. Dlatego też Mati nie kontynuowała oglądania. Albo też dlatego, że po prostu odcięli jej kablówkę czy coś. –Przynajmniej nasz sklep zostałby nagłośniony. Byłby większy ruch. Wzrosłaby sprzedaż. Moglibyście sprzedawać koszulki z moją twarzą. A tą mam zacną, więc pewnie by się sprzedawały. – Glenn ostatnio coś tam pierdolił o tym, że są plany na zwiększenie sprzedaży. A nic tak ludzi nie wzywa do zakupów jak randomowa laska, która zaginęła. A nie, sory. Takie pojebane rzeczy to tylko w Ameryce.
-Ej, ja też nie byłam zaproszona. Zgarnęli mnie jak czekałam na autobus. – Pewnie jakby była zaproszona, to zaprosiliby ją wcześniej, a nie na przystanku. A tak to nawet biedna nie miała czasu, żeby się przebrać. Nawet ciuchów na zmianę nie miała, a nie chciało jej się wracać do sklepu, żeby ukraść jakieś liliowe koszulki z kotkami. –No jasne, że za tobą tęskniłam. – Palnęła krzywiąc się, ale zaraz się wyprostowała. –W sensie wiesz… nikt mi nie napierdalał, że mam krzywo mundurek ubrany, hehs. – Dodała, żeby nie wyszło, że tak serio, prosto z serca, za nim tęskniła.
Uniosła brwi licząc na to, że ma dla niej wypłatę, chociaż dopiero co ją dostała i też Bruno nigdy jej wypłaty nie przynosił. Jak zobaczyła tabletki to poczuła ulgę, bo to równie dobrze mógł być jakiś mandat, albo rachunek do zapłacenia. A ona już nie miała wypłaty, którą dopiero co dostała. –Dzieki. – Wzięła od razu jedną tabletkę i nawet niczym jej nie popiła. Dlatego, że nie chciało jej się wstawać po szklankę, którą zostawiła na parapecie pewnie. Poza tym chciała, żeby Bruno widział w nią twardzielkę, że połyka tabsy bez popity. Tylko nieliczni tak robią.
-W sensie… ja i ty? Razem? – Teraz to aż ją zadziwił. –W sensie pomijając innych ludzi na imprezie. – Dodała, żeby nie pomyślał, że ona tu o randce myśli. –Okej. Myślę, że powinniśmy. – Pokiwała głową i sięgnęła kubek z kawą, żeby ją po prostu potrzymać, bo na razie była za gorąca, żeby ją pić. –Możesz mnie zabrać. – Potwierdziła jeszcze i zerknęła gdzieś w bok, żeby ukryć przed nim to, że się trochę uśmiecha.

Bruno Zimmerman Jr
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Pokiwał głową, bo tak gdzieś czytał o tym i dlatego zachęcał nawet swoją siostrę żeby ograniczyła robienie pazów, ale Gaia była fashion queen i niestety go nie słuchała. Zresztą nie pierwszy raz! Bruno nie miał jakiejś wielkiej siły przebicia w swojej rodzinie. - Wiesz jak mówią, ładnemu we wszystkim ładnie więc jestem pewien, że byłoby mi wyjebiście w pomalowanych paznokciach - wyglądałby wtedy jak szczur na otwarcie nowej linii tramwajowej we Wrocławiu. - Dobra... albo w sumie, mozemy to zrobic w pracy jak zamkniemy... tam sa te wszystkie testery i tak dalej - a nikt im przecież nie zabroni zostać dłużej, szczególnie, że jedno z nich jest kierownikiem więc w teorii ma do tego prawo. No, a nawet jeżeli, by im nie wolno było to robili o wiele gorsze rzeczy i nikt się o tym nie dowiedział.
Nie spodziewał się, że Matylda ma takie informacje. Pierwsze słyszał, żeby ją interesowały tego typu imprezy. - Super, jestem za... na bank będzie fajnie, kiedyś byłem na czymś takim w Sydney i się super bawiłem - tam pewnie poznał Adore Delano, która przyleciała w odwiedziny do Courtney Act.
Spojrzał na nią i lekko uniósł swoją krzaczastą brew. - Lepiej nie... to byłoby mega chujowe - no i zaczął przeglądać w końcu ten jej telefon i okazało się, że chyba ten czlowiek jednak byl powiązany z uberem więc oboje mogli odetchnąć z ulgą, chociaż Mati jednak bardziej niż Bruno. - W sensie nie, że Twoja twarz na koszulkach byłaby chujowa, bo ta jest całkiem spoko - i tu nawet pokazał tak dłonią na jej buźkę. - Chyba typ Ci się nie sprawdził, bo oceniłaś go na 2 gwiazdki - powiedział, a później sobie prychnął, bo na pierwszy rzut oka było widać, że Bruno byłby lepszym taksówkarzem niż jakiś randomowy człowiek. Jemu pewnie, by Mati dała 10 na 5.
- Frajerzy, pewnie chcieli sami imprezować... beznadzieja. Ja bym ich zaprosił, do teraz - bo teraz jest obrażony i jak będzie robił imprezę na jachcie to oczywiście, że ich kurwa nie zaprosi. Nie ma opcji. - Już nie przesadzaj, nie jestem taki zły... i miałaś mundurek na imprezie? Co to była za impreza? Fanatyków anime 18+? - No, bo z czymś takim mu się to tylko kojarzyło i aż się biedny skrzywił, bo mu się to nie podobało. Nie, żeby mu się nie podobałaby Mati w mundurku, bo pewnie, by się spodobała... nie, nie powinien nawet o czymś takim myśleć. - No ja i Ty, przynajmniej będę miał z kim się nawalić, bo moja siostra mnie trzyma z dala od swoich koleżanek... pewnie są na coś chore, podobno jedna z jej koleżanek nic nie pamięta - Bruno już zapomniał co się stało tej dziewczynie i pewnie myślał, że za bardzo się zjarała i ma zaniki pamięci. Zapominalska koleżanka. - Dziękuję za pozwolenie - uśmiechnął się do niej ładnie i zanotował w głowie żeby do niej zadzwonić przy następnej imprezie organizowanej przez Gaie. - Masz jakieś plany na dzisiaj, czy dogorywasz? - Bo on w sumie nie miał planów i nie wiedział czy już powinien się zawijać na chatę czy Mati nie ma nic przeciwko żeby z nią posiedział.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
Znając życie i Gaię, to typiara pewnie wolałaby umrzeć z rakiem paznokci, niż z niezrobionymi paznokciami. Taka z niej była fashion queen. Moda przede wszystkim. A Coco Chanel mówiła, że dla mody czasami trzeba cierpieć czy coś tam. Także Gaia wzięła sobie tą radę do serca. Ale no nic, Mati na przykład teraz siedziała zmartwiona, bo ona na przykład nie chciała umrzeć na raka. To nie tak, że bała się śmierci, ale raz już była bliska zejścia z tego świata. Nie chciała drugi raz przechodzić przez powolne umieranie. Wolałaby paść od razu. Ale to nie był moment na to, żeby dzielić się swoimi obawami z Brunem.
-Dobra. To jesteśmy umówieni. – Cieszyła się, że pobawią się w robienie makijażu. Coś czego nigdy nie mogła robić ze swoimi siostrami, bo jej siostry były zajęte swoimi sprawami, żeby zająć się Matylda. Dlatego Mati więcej trzymała się najbardziej ze swoim tatą. No, ale teraz mogła się malować z Brunem i bardzo się cieszyła. Nawet spróbuje go przekabacić, żeby się malowali w czasie pracy, a nie po zamknięciu sklepu.
-Ekstra. – Trochę dziwne było dla niej to, że tak sobie teraz siedzą i robią randomowe plany, które nie są związane z pracą. Pewnie powinna się czuć dziwnie, bo bratanie się z przełożonym nie powinno być fajnie, ale co ma zrobić, że Bruno jest taki wyluzowany, że równie dobrze mógłby nie być jej przełożonym. –Nie no tak. Racja. To byłoby głupie. – Zgodziła się. Później, za dwadzieścia lat, byłaby w szmateksie i zobaczyłaby koszulkę ze swoją młodą twarzą i miałaby flashbacki do czasów kiedy była ładna. Chociaż wiadomo, głupia była Mati, że zakładała, że ona pożyje dwadzieścia lat. Frajerka. Nie z takim stylem życia. –O. Okej. – Przynajmniej była pewność, że dotarła do domu bezpiecznie. W sumie nie, żeby Uberom można było ufać na 100%. Dwie gwiazdki jednak świadczą o tym, że COŚ było okej.
-Nie wiem tego niestety. – Równie dobrze może nie chcieli jej na tej imprezie, ale zobaczyli, że jak przybłęda czeka na autobus, który nigdy nie nadjedzie i po prostu się nad nią zlitowali. Nie pamiętała, żeby na imprezie motywem było naśmiewanie się z Bruna. Glenna w sumie też nie było, więc to może była wiksa dla szarych popychadeł. –No tak. Bo jechałam tam od razu po pracy, a nie miałam ciuchów na zmianę. Ale nie martw się. Kamizelka jest cała. – Wskazała na łóżko, gdzie leżała kamizelka, w której przespała te kilka godzin. –Naprawdę nie wiem. – Wzięła telefon, żeby sprawdzić galerię, bo może porobiła jakieś fotki, ale jedyne co znalazła to zdjęcia swojego ucha, które pewnie się same zrobiły jak wydzwaniała zapłakana do Bruna. Zaraz też zobaczyła selfie, które sobie zrobiła siedząc na toalecie. –O. – Powiedziała, bo no tego nie pamiętała. –A już wiem. Zrobiłam to zdjęcie, żeby ci pokazać jaki mają różowy, futrzasty stojak na papier toaletowy. – Nawet przybliżyła na ten stojak, żeby uniknąć przyglądania się temu jak sikała na tym zdjęciu. Albo stawiała klocka. Nie wiadomo. Była tak najebana, że mogła tam robić wszystko.
-Głupek. – Szturchnęła go łokciem na ten tekst o tym, że dała mu pozwolenie. Usiadła sobie nieco wygodniej i chwyciła kubek z obrzydliwą kawą, żeby sobie na luzaczu relaksować się tym, że przeżyła noc i nawet nie jest z nią najgorzej. –Nie mam żadnych planów. Rzadko kiedy planuje dni wolne. – Wzruszyła ramionami. –W sumie jak ty nie masz planów to możemy pograć w Simsy. – Zaproponowała i nawet się wyprostowała, bo już była gotowa iść po lapka i ładowarkę i odpalić grę siedząc obok Bruna i udając, że wcale nie działa na nią to, że dotykają się ramionami i udami na jej małej kanapie.

Bruno Zimmerman Jr
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Wybuchł śmiechem, a później pokręcił lekko głową. - Nie martwiłem się o kamizelkę, ale dobrze, że i Tobie i jej nic sę nie stało - powiedział tak niby od niechcenia i wyszło mu to dość naturalnie. Zupełnie nie przemyślał tego jak to mogło zabrzmieć i gdy to do niego dotarło to aż się lekko zarumienił i żeby nie było tego za bardzo widać to aż się napił. Nie chciał żeby Mati sobie jakoś dziwnie o nim myślała... nie żeby go interesowało co ona o nim myślała, ale jednak wolałby żeby go nie miała za dziwaka. To było głupie, powinien mieć to gdzieś. Całe szczęście, że nie widział Mati na kiblu, bo nie mógłby na nią już nigdy spojrzeć w ten sam sposób. Dobrze więc, że go to ominęło. Skupił się na tym co mu pokazała i aż się nieco skrzywił. -Serio? Gdzie wyście byli? To wygląda jak jakiś dziwny klub, gdzie dochodzi do jakiś orgii czy cos... pewnie mają tam ten, jak to się nazywa... ten taki pokój do ruchania - tak to wyglądało! Bruno widział takie rzeczy na filmach. Teraz trochę mniej było mu smutno, że nie był z nimi na tej imprezie.
Trochę mu się zrobiło duszno, gdy tak siedzieli, bo było jakoś dziwnie mało miejsca i czuł jak się stykają ze sobą ciałami. To było dziwne, bo chyba nigdy jeszcze nie byli tak blisko siebie. - Emmm jasne, możemy - pokiwał głową i gdy Mati wstała po lapka to postarał się usiąść jakoś tak żeby dać jej jak najwięcej przestrzeni. - Zrobimy Glenna i Dine? - Zaproponował i uśmiechnął się do niej łobuzersko. - Nie będziemy aż tacy złośliwi żeby im zabierać drabinki z basenu... ale zrobimy im wspólne dziecko, to będzie dla nich największa kara - szczególnie dla Diny, która za Glennem nie przepadała. - W ogóle Dina chyba próbuje mnie poderwać, mówiła Ci coś o tym? - Zapytał, bo laski ze sobą plotkowały więc może Mati miała jakieś informacje.

mathilda brubaker
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
wykładacz towarów w supermarkecie — supermarket
28 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Pracownik sklepu Coles. Wykłada towar na półki, odnosi jogurty z działu elektroniki na miejsce. Pomaga jak trzeba, a nawet sprawdzi na zapleczu czy jest inny rozmiar tego sweterka, który tak bardzo ci się podoba
-Nie ma się co wstydzić, Bruno. Wszyscy wiemy, że ty miałbyś największe konsekwencje jakby kamizelki zaczęły ginąć. – Oczywiście sobie żartowała i nawet nie próbowała tego ukryć. Uśmiechała się głównie dlatego, że wybuchnął śmiechem na wzmiankę o kamizelce. W momencie jak usłyszała jego śmiech to zdała sobie sprawę z tego, że w sumie to pierwszy raz siedzą sobie tak prywatnie i to na trzeźwo i nawet się śmieją! W pracy to jest raczej pełna powaga i któreś z nich (najczęściej Mati) jest przy tym zjarane. Niby stara się w tej pracy trzymać formę i nie narobić wstydu ani sobie ani jemu, ale jednak czasami, z trzeźwym umysłem się nie da. Biedna potrzebuje wspomagacza dobrego czasu.
-No mówię ci, że to był dom Bo. Albo jego rodziców. Nie pamiętam, ale to zdecydowanie był dom. Obok mają plażę i tam było ognisko, albo grill. Nie pamiętam. – Wiedziała, że to było u kogoś w domu i to jest jedyna rzecz jakiej była pewna co do tej imprezy. Wszystko inne było zamazanym obrazem, który równie dobrze mógł być fikcją. –Jak wywnioskowałeś takie rzeczy po toalecie i po wieszaku na papier, to aż jestem ciekawa co powiedziałbyś o całym mieszkaniu. – Była nawet pod wrażeniem. Odłożyła jednak już telefon na łóżko, żeby w spokoju jej się ładował. Poza tym bała się, że mogła mieć tam więcej jakiś kompromitujących zdjęć, które nie powinny ujrzeć światła dziennego.
-Brzmi jak spoko pomysł! – Lepiej stworzyć nową rodzinę niż grać tymi, które stworzyła sama i je pielęgnowała. Podłączyła kabel do kontaktu, a lapka do ładowarki. Z kanapy zabrała też poduszkę, żeby mogła sobie siedzieć wygodnie i nie przekrzywiać się w stronę Bruna. Jeszcze by sobie pomyślał, że Mati na niego leci. No i dosłownie to by leciała, bo poduszka by ją przekrzywiała, ale nie o to chodziło. –Możemy później wydrukować zdjęcie tego dziecka i zawiesić w sklepie. Dina na bank się wkurwi. – Mathilda lubiła wkurwiać Dinę, ale jednocześnie tej Diny się bała. Takie życie na krawędzi.
-Nie. – Odparła i trochę jej entuzjazm zgasł, ale udawała, że to przez to, że Simsy się długo ładowały. –Wspominała, że będzie chciała to zrobić, ale nie myślałam, że serio to zrobi. – Dodała, odchrząknęła i weszła w tryb tworzenia rodziny. –Ja robię Glenna, a ty Dinę. – Postanowiła, bo gdyby ona miała zrobić Dinę to zrobiłaby ją grubą, koślawą i fioletową.

Bruno Zimmerman Jr
ODPOWIEDZ