chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Kwestie relacji z mężczyznami dla Miry były zdecydowanie bardzo świeże – myślała o nich ostatnimi czasy tak wiele, że czasami naprawdę potrzebowała chwili zapomnienia. Nie tylko w kontekście małżeństwa, które najprawdopodobniej sama zniszczyła, ale również poprzez utratę obecnego partnera, co z wielu powodów – bardzo mocno ją zabolało. Chyba głównie dlatego, że nie potrafiła się odnaleźć w tej całej sytuacji, o której nie miała przecież pojęcia. Bo patrząc do dwóch miesięcy wstecz, była nieświadomą niczego, pozornie chyba całkiem szczęśliwą kobietą, która próbowała jakoś to swoje życie poukładać od nowa, po czym nagle została tą, której mężczyznę zamordowano, tuż po tym, jak trafił do więzienia. A należy nadmienić, że jej dotychczas jedyne powiązania z kryminalnymi tematami, sprowadzały się wyłącznie do zawodu, który wykonywał jej mąż. Były mąż. Dlatego nagłe stanie się główną bohaterką tych wydarzeń, nie było jej na rękę i dlatego tak ciężko przychodziło jej odnalezienie się w tym całym chaosie – a jej były mąż wcale tego nie ułatwiał, gdy okazało się, że sam miał z tym wiele wspólnego, zamykając jej partnera w tym więzieniu.
Dlatego spotkanie Chrisa okazało się w ostatnim czasie jedną z niewielu pozytywnych rzeczy, jakie ją spotkały, bo nawet jeżeli mieszkali niemal po sąsiedzku, to ten kontakt przez bardzo długi okres był po prostu ograniczony – albo nie było go w ogóle. Więc spotkanie go w tym nieciekawym obecnie okresie życie, jawiło się jako jakieś światełko w tunelu, przynoszące jej choć odrobinę uśmiechu na usta. Tym bardziej po tym, w jak niekorzystnym świetle postawiła samą siebie w jego oczach, wczorajszej nocy – ale tym samym cieszyła się, że to właśnie on mógł o nią zadbać. Brakowało jej jego towarzystwa, dlatego miała nadzieję, że teraz jako jeden z niewielu, stanie po jej stronie i przynajmniej postara się zrozumieć jej punkt widzenia, nie oceniając na starcie.
- Jasne, rozumiem. Nie naciskam, po prostu byłam ciekawa. Ale w kwestii trudnych tematów jestem ostatnio mistrzynią, więc wiem, że poruszanie ich to nic fajnego – pokiwała głową, poniekąd właśnie ucinając – wedle jego życzenia – temat jego byłej już dziewczyny, jeżeli on sam nie chciał go kontynuować. Nie wiedziała dlaczego, ale w tej kwestii także nie chciała naciskać. Zazwyczaj rozmawiali na wszystkie tematy i żadne nie były im straszne, ale tym razem okoliczności też były nieco inne, więc może to po prostu nie był odpowiedni moment. Kącik jej ust drgnął więc mimowolnie ku górze, gdy zażartował z nowych książek i wszechobecnych fanek. – Korzystaj, należy Ci się. Naprawdę się cieszę, że Ci się znowu udało. A co do poszukiwań, to nie, zdecydowanie nie trzeba nikogo szukać na siłę. Bardziej chodziło mi raczej o to, jaki właściwie jest Twój typ, skoro dotychczasowe partnerki nie okazały się tymi jedynymi – wyjaśniła podłoże swojego wcześniejszego pytania, ale jeżeli i tego tematu mężczyzna nie chciał rozwijać, to pozwoliła mu go uciąć. W końcu nie chciała wyjść na tą, która go usilnie przesłuchuje, raczej próbowała poruszyć tematy, nie nawiązujące do jej własnej sytuacji, a może próbując odroczyć w czasie ten cholernie trudny temat, który nieuchronnie się zbliżał.
- Zdrada nie jest dobra, wiem o tym. Czuje się podle z tym co zrobiłam, ale… z drugiej strony w tamtym momencie, naprawdę nie czułam, że jest jakieś lepsze wyjście. To był moment. A potem nie było już odwrotu – stwierdziła, ze skruchą głosie, chociaż czuła, że Chris rozumiał jej podejście i te chaotyczne argumenty, które mu przedstawiała – Chciałam tylko spokoju i tego, by ktoś wreszcie postawił mnie ponad pracą. A on to robił. To chyba nie tak dużo, co? – spytała cicho, z jakąś czającą się w jej głosie nadzieją, że nie była skończoną hipokrytką, czy może egoistką, pragnąc tej właśnie uwagi i czasu, który poświęcałby jej mężczyzna, któremu oddała serce. To naprawdę nie było wiele, przynajmniej z jej punktu widzenia. A jeżeli nieustannie zostawała spychana na drugie miejsce, to również i jej granice musiały się w końcu wyczerpać. Odetchnęła więc cicho, z ulgą, gdy Chris stanął za jej plecami i dodając otuchy, pogładził jej ramie. Nawet sięgnęła do jego dłoni i pogładziła ją, niemo dziękując za to okazane wsparcie, ale chyba nie przemyślała do końca swoich wcześniejszych słów, bo nie spodziewała się, że mężczyzna źle je odbierze.
- Nie, Chris… to nie tak – powiedziała niemal od razu, gdy wysunął dłoń z jej uścisku i zgarniając paczkę fajek, powędrował do salonu. Dopiła ostatni łyk kawy, odstawiła filiżankę i podążyła za nim niespiesznie. Stał do niej plecami, więc weszła ostrożnie dalej i dopiero gdy, odwrócił się, wypuszczając dym z ust, napotkała jego spojrzenie. – Przepraszam, to nie miało tak zabrzmieć. Nie chcę żebyś pomyślał, że nie doceniam tego co dla mnie robisz. Po prostu… ostatnio wszyscy są przeciwko mnie i wszyscy twierdzą, że mam to czego sama chciałam. Że ja zdradziłam, źle wybrałam, że rozbiłam swoje małżeństwo po nic… a jeszcze w dodatku wplątałam się w to cale bagno z morderstwem – pokręciła głową z ciężkim westchnięciem – Dlatego mam wrażenie, że wszyscy tak właśnie myślą, ale… nie powinnam wrzucać Ciebie z nimi do jednego worka. To było nie fair. Ale to miła odmiana, że chociaż jedna osoba mnie rozumie i nie ocenia, naprawdę to dla mnie ważne, Chris – popatrzyła na niego przepraszająco i przysiadła na podłokietniku kanapy, nie spuszczając z niego wzroku – Powiedz mi szczerze co myślisz. Że zrobiłam dobrze? Czy źle? Czy dobrze robię nie odpuszczając tej sprawy i chcąc poznać prawdę? Sama już nie wiem czy chce iść na wojnę z moim byłym mężem i jego rodziną, ale z drugiej strony, nie chce odpuszczać. Naprawdę chciałabym wiedzieć co się wydarzyło.
Chris Haynes
death by overthinking
Mirka
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Znał z autopsji bycie na policyjnym radarze. Pamiętał doskonale jak podpalenie domu wywołało szereg pytań, na które (mimo fatalnego stanu) musiał odpowiedzieć. W ten sposób właśnie jego żona dowiedziała się o romansie i choć wtedy została z nim- zapewne z litości- to ich małżeństwo nigdy nie udało się uratować. Przez kilka gorących chwil z niestabilną dziewczyną stracił swoje małżeństwo, dom i reputację, bo wszyscy odwrócili się nagle od wiarołomnego pisarza, który zdradza swoją żonę. Wróć, może to jeszcze by wybaczyli, ale sprzeciw wobec napisania książki na ten temat stał się przyczyną jego upadku.
Potrafił więc zrozumieć Mirę, której świat dosłownie się rozpadł poprzez jedną złą decyzję, nawet jeśli zrozumienie nie oznaczało do końca współodczuwania. Nie był w końcu w jej butach i mógł tylko okazać jej empatię, a i to zapewne było kroplą w morzu jej potrzeb.
Był mężczyzną i nigdy nie przywiązywał wagi do czegoś takiego jak wsparcie emocjonalne. Jeśli miał pomóc to pragnął, by była to pomoc konkretna, wyrażona w czynach, a nie pustych słowach, które nie niosły ze sobą niczego poza pociechą.
Tyle, że w tym wypadku ręce miał nieco związane, bo co on mógł poradzić na wszystko, co przetoczyło się przez jej życie. Nie miał aż tak rozległych znajomości, nie wiedział z kim konkretnie kobieta zadarła i jakie to wywołało skutki, więc po części miał związane ręce i irytowało go to niesamowicie. Nie mógł nic poradzić na to, że zależało mu na niej i gdyby tylko mógł to odsunąłby od niej absolutnie wszystko.
Na tym wolał się skupić, nie zaś na byłej dziewczynie, która tak naprawdę napsuła mu sporo krwi i sprawiła, że teraz do nowych związków podchodził z niebywałą ostrożnością. Wprawdzie wina leżała głównie po jego stronie (zwłaszcza ta paskudna zdrada), ale nie mógł zapomnieć tego z jaką łatwością wyszła z jego mieszkania i nigdy do niego nie wróciła. Zrezygnowała z niego tak jakby był kolejnym przystankiem w jej cudownych podróżach i przez to stała się dla niego niemal tematem tabu.
- Widzisz, po prostu jeszcze tego nie przetrawiłem - wytłumaczył jej więc. - Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie, ale wiem na pewno, że jej nie kochałem. Zdarza się, szkoda tylko, że domyśliłem się tego tak późno - wzruszył ramionami i może nie była to obojętność, ale zdecydowanie pewnego rodzaju rezygnacja. Nie był w stanie zadowolić Alaski, więc życzył jej absolutnie wszystkiego co najlepsze, ale chciał zamknąć ten rozdział, zwłaszcza że te nowe w jego życiu zapowiadały się całkiem ekscytująco, choćby przez to, że znowu mogli odnowić swoje relacje z Mirą.
Uśmiechnął się lekko, gdy zapytała go o typ kobiety. Po części dlatego, że głównie ona była w jego guście, ale nigdy im się nie ułożyło tak, by nawet umówić się na randkę, więc raczej nie powinien o tym wspominać.
- Myślę, że szukam kobiety niezależnej. Zdecydowanie nie takiej, która zawiśnie na mnie i przestanie mieć swoje życie, znajomych, pracę. Nienawidzę dziewczyn, które w związku zamieniają się w bluszcz - przyznał szczerze i może przez to wychodził na nieczułego drania, który nie chce spędzać z wybranką każdej minuty, ale nie mógł nic poradzić na to, że bycie duszonym w takiej relacji przypominało mu dawny związek. Wolał więc być szczery odnośnie swoich oczekiwań, nawet jeśli z Mirą nie planowali niczego poza odnowieniem dawnej znajomości.
Był jednak wobec niej szczery, bo sama zwierzała mu się z czegoś tak intymnego jak jej nieudane małżeństwo. Westchnął.
- Każdy popełnia błędy, ale jeśli chciałaś być szczęśliwa to nie powinnaś czynić sobie wyrzutów. Nie wiedziałaś przecież jak to wszystko się potoczy - tak, on za niezobowiązujący i całkiem gorący maraton seksu z Sage dostał tylko świetne recenzje nowej książki, ona za próbę ułożenia sobie życia morderstwo. Świat zdecydowanie nie był sprawiedliwym miejscem, a już zwłaszcza dla kobiet, które stygmatyzowano za podobne przewinienia. Pewnie dlatego poczuł się urażony, gdy stwierdziła, że patrzy na nią oczami ogółu. Starał się przecież pokazać jej jak mógł, że tak wcale nie jest i ma jego pełne wsparcie.
Nie umiał jednak i nie chciał się na nią gniewać, więc gdy zaczęła go przepraszać, skinął głową.
- Jesteś po prostu zdenerwowana - rzucił w kwestii wyjaśnień, a potem spojrzał na nią uważnie. - Wiesz, ostatnio też zacząłem dociekać czy faktycznie podpaliła mój dom była kochanka. Znam prawdę i… To nie jest tak, że magicznie się cokolwiek zmieni i zakończysz żałobę. Jeśli prawda nie przyniesie ukarania sprawcy to co ci po niej? - nie radził jej niczego, po prostu głośno myślał. Dla niego najważniejsze było jednak, by była bezpieczna, a biorąc pod uwagę rodzinę jej byłego męża to mogło być różnie.
- Najważniejsze jest to czego ty tak naprawdę chcesz. Ja mogę się tylko przyglądać i pomóc ci zachować ostrożność - zadeklarował się, bo nie przeżyłby, gdyby coś się jej stało, nawet po zrównaniu go ze wszystkimi ludźmi, tak jej wrogimi.

Mira Beresford
zdolny delfin
enchante #8234
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Dobrze było znaleźć chociaż jedną osobę, która rozumiała – może właśnie nie współodczuwała, bo przecież ostatecznie Chris nie przeżył tego co ona – ale która była w stanie zrozumieć to jak jedna decyzja może sprawić, że cały świat rozsypie Ci się niczym domek z kart. I że czasami konsekwencji tych złych decyzji nie można – nie tylko co naprawić – ale po prostu zatrzymać; bo Mira obecnie nie była w stanie zatrzymać lawiny tych złych zdarzeń, które miały miejsce tuż po tym, jak pozwoliła sobie w emocjach i złości, na chwilę zapomnienia z innym mężczyzną. A teraz płaciła za to ogromną cenę. Więc tak, ostatecznie pewnie miała za swoje i może faktycznie dostała to na co zasłużyła – sama w końcu do tego doprowadziła, niemniej niesprawiedliwym wydawał się osąd, który nijak nie popierał tego, że kobieta chciała być po prostu szczęśliwa. I to nie tak, że nie była szczęśliwa w swoim małżeństwie, bo kochała męża bardziej niż mógłby przypuszczać, ale… po prostu w którymś momencie ta miłość z jej strony okazywała się być niewystarczająca – bo nie mogła wiecznie kochać za nich oboje; starać się i walczyć, kiedy on wybierał tylko i wyłącznie pracę. Dlatego chyba i w jej życie ostrożność będzie teraz wpisana podwójnie, a przynajmniej powinna być, bo po lawinie złych wyborów i tragicznych zdarzeń, zamiast chyba tego upragnionego szczęścia, potrzebowała już po prostu odrobiny spokoju. – Jasne, rozumiem. I rozumiem, że to może być niewygodny temat, moje pytania wynikają tylko z tego, że chciałam wiedzieć co naprawdę się u Ciebie zdarzyło. I co czułeś w związku z tym, w końcu dawno się nie widzieliśmy – zauważyła, przyjmując jego słowa i bynajmniej nie ciągnąć dalej tematu, jeżeli Chris sobie tego nie życzył. Wiedziała już lepiej nić ktokolwiek inny, jak takie wyciąganie szczegółów mogło być męczące, tym bardziej że teraz, sama nieustannie musiała opowiadać o tym co zrobiła i co ją spotkało – i chyba była tym zwyczajnie zmęczona. – Tak źle i tak niedobrze, co? Źle, gdy druga strona zawisa na Tobie i przestaje mieć swoje życie, jak równie źle jest wtedy, gdy ten ktoś skupia się tylko i wyłącznie na swoim życiu – na pracy - i o Tobie zapomina… - westchnęła, kiwając przy tym lekko głową. Może doświadczenia mieli całkiem odmienne, ale chyba i tak sprowadzały się one do jednego, wspólnego wniosku – należało znaleźć złoty środek i nie popadać w jedną bądź drugą stronę nazbyt mocno. W końcu on nie oczekiwał, że kobieta zajmie się tylko i wyłącznie własnym życie, zaś Mira nie chciała, by mężczyzna osaczył ją i nie miał poza nią własnego życia – oboje chcieli tylko odrobiny zainteresowania, by to wszystko było w zdrowy sposób rozdysponowane. – Chyba zawsze źle wybieramy, a może właśnie po prostu razem znaleźlibyśmy na to złoty środek – skwitowała w końcu z lekkim rozbawieniem, być może nie zdając sobie sprawy z tego, że to właśnie ona była w guście Chris’a, bo – przecież nigdy jej o tym nie powiedział. Dlatego też pozwoliła sobie na ten lekki żarcik, nie biorąc na poważnie takiej opcji, z uwagi na to, że przecież przyjaźnili się od lat i zdecydowanie nie chciała stracić jego przyjaźni. Może więc nie wiedząc o tym, co po części Chris czuł – i uważał – nigdy też nie rozważała tego w innych kategoriach. Po części również dlatego, że przecież ten czas nigdy im nie sprzyjał. – Masz rację, nie wiedziałam jak to się potoczy, ale – z drugiej strony to nie umniejsza mojej winy. Chciałam być szczęśliwa, jednak ciężko nie mieć wyrzutów, gdy stało się tyle złego poprzez jedną moją decyzję – i zważywszy na to, jak wiele osób teraz jest wrogo do mnie nastawionych. Wiem, że postąpiłam niewłaściwie, ale to naprawdę był tylko moment, jedna decyzja, jedna chwila – a traktują mnie jakbym zdradzała męża regularnie. Zaraz potem się rozstaliśmy – ale nikt nie chce mnie wysłuchać i zrozumieć – wzruszyła lekko ramionami – Chyba już przywykłam do bycia tą złą. A teraz do osądu, który mówi, że mam to na co zasłużyłam. I tylko dlatego to powiedziałam, Chris. Jestem już po prostu zmęczona tymi wrogim nastawieniem i Ty jeden póki co, po wysłuchaniu mojej wersji, okazałeś mi zrozumienie – dlatego chyba ciężko mi to jeszcze przyswoić. I te słowa same ze mnie wypadają – przyznała ze skruchą w głosie, bo naprawdę nie chciała go urazić – nie po tym jak okazywał jej wsparcie. To było mocno niewłaściwe. Ale też ostatnio Mira chyba miała już wprawę w ranieniu innych, w podejmowaniu złych decyzji i mówieniu niewłaściwych rzeczy – może powoli wchodziło jej to w nawyk. – I nawet teraz mnie rozumiesz – pokiwała głową, gdy sam tłumaczył jej słowa zdenerwowaniem, na co mimowolnie uniosła kącik ust, w geście podziękowania. No i jak go nie lubić? – I sama nie wiem czemu właściwie chce poznać prawdę - poniekąd boję się tej prawdy i tego co ze sobą przyniesie. Czy w związku z tym coś mi grozi? Czy nie powinnam tego rozgrzebywać, dociekać? Nie wiem… ale nie chcę też tego tak zostawić. I chyba nie będę potrafiła odpuścić, tym bardziej jeżeli wiem, że był w to zamieszany mój były mąż. To strasznie trudne – zauważyła, podnosząc się powoli z podłokietnika kanapy, gdy Chris zaciągnął się papierosem – Twierdzisz, że poznanie prawdy nie przynosi ukojenia? – zagadnęła, w nawiązaniu do jego sytuacji, a poniekąd po to, by istotnie coś jej doradził, zapewnił – że robi dobrze, albo odradził jej pakowania się w kłopoty. Co prawda, podejmie decyzję i tak sama, póki co nie potrafiła nawet przestać o tym myśleć i naprawdę chciała ukarać winnych, ale… z drugiej strony, miała też liczne obawy. – Sama nie wiem czego chce, Chris. Pogubiłam się w tym wszystkim – westchnęła ciężko, podchodząc do niego i spojrzała karcąco na trzymanego przez niego w dłoni papierosa – Nie truj się, Chris – skarciła go, jak to już zawsze miała w zwyczaju, gdy tylko przyjaciel sięgał po używkę, po czym znowu uniosła lekko kącik ust ku górze, spoglądając na niego. Śmielej podeszła jeszcze o dwa, trzy kroki bliżej niego i objęła go, przytulając się do męskiego ciała. – Dobrze znowu Cię widzieć. Nie masz pojęcia jak się cieszę, że akurat w tym momencie, strasznie mi Cię brakowało. Obiecaj, że już nam się tak kontakt nie urwie.
Chris Haynes
death by overthinking
Mirka
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Wiem, Mira. Rozumiem - każdy jednak miał swój temat tabu, a ten Chrisa związany był bezpośrednio z poprzednim związkiem. Być może dlatego, że po części wstydził się, że dał się wmanewrować w ten cały układ z wielką miłością. Miał wrażenie, że pomimo szumnych deklaracji Alaska kochała przede wszystkim siebie, ale nie zamierzał na nią pomstować przed inną kobietą. Aż tak nisko nie upadł, zresztą pewne kwestie były dla niego wciąż bardzo bolesne, a dokładanie zmartwień kobiecie, która przeszła sobie, również nie wydawało mu się dobrym pomysłem.
Z tego też powodu definitywnie zakończył ten temat i śmiał przypuszczać, że panna Lockwood w jego pamięci wkrótce umrze śmiercią naturalną, bo skoro wyjechała to raczej nie objawi się nagle w jego życiu, a Chris dość prędko zbierał się po dawnych miłostkach, więc i tu nie przewidywał innego scenariusza.
Co innego łączyło go jednak z tą lekarką, która teraz przechodziła prawdopodobnie najtrudniejszy okres w swoim życiu i przez to paradoksalnie stawała mu się bliższa. Chris nienawidził idealnych ludzi, których nie dotykają żadne skazy czy grzeszki. Nie był w stanie współczuć mężowi zdrady, bo nie odzywała się w nim żadna samcza solidarność, skoro go nie znał.
Poza tym zawsze twierdził, że jedynymi osobami, które mogą oceniać czyiś związek są osoby, które faktycznie w tym związku są. Cała reszta obserwatorów jak dla niego mogła się wypchać. Inna sprawa, że miał wrażenie, że kobiety zawsze pragną w jakiś sposób atencji i zainteresowania, bo w przeciwnym razie szukają ją u kogoś innego. Nie, żeby tak miało być w przypadku Miry, ale wiedział, że sam również nie jest ideałem, jeśli chodzi o związki.
Praca pisarza była kapryśna i często zależna od weny, która przekładała mu wszystkie plany nie mówiąc już o nastroju, w który wpadał, gdy szukał w nieskończoność zagubionego wątku. Można było zdecydowanie stwierdzić, że mógł sobie podać rękę z jej mężem, jeśli mówili o pracoholizmie. Czy wybaczyłby żonie w takim wypadku zdradę?
Cóż, wolałby, żeby najpierw odeszła, a potem wiązała się z kimś innym. Oszustwo zawsze pozostawało oszustwem, nawet jeśli były okoliczności łagodzące.
- Myślę, że warto szukać kogoś podobnego do siebie. Takiego, któremu odpowiada wasz model związku - również głośno myślał i oczywistym było, że Mira przeszła przez jej głowę, ale przywykł do tego, że za każdym razem, gdy chciał się z nią związać, coś ich blokowało. Początkowo brał to za fatum, ale teraz doszedł do wniosku, że może los mu broni skrzywdzenia jednej z najbardziej porządnych kobiet, które zna.
Uśmiechnął się jednak, gdy zażartowała i przyłapał ją na tym, że i ona również o tym dywaguje, nawet jeśli były to iście teoretyczne rozważania.
- Widzisz, za każdym razem, gdy cię chcę… Masz kogoś - cóż, dla niego jakoś męża nie zdradzała i choć nie wymagał nigdy od niej takiego poświęcenia to wcale by nim nie pogardził. Jak i nią, ale zdecydowanie nie w takiej rozsypce jak teraz. Miał swoją dumę, godność i nie planował być jakimś podłym pocieszeniem po śmierci partnera i stracie ukochanego (?) męża.
Prychnął, gdy stwierdziła, że sporo osób jest do niej wrogo nastawionych.
- Och, pieprzyć ich wszystkich. Jesteś dorosłą kobietą, lekarzem, to nie szkoła, żebyś przejmowała się, kto cię nie lubi - zauważył dość cierpko, ale skoro on przetrwał po rozwodzie ataki kobiet, które straciły wiarę w miłość przez niego (ich słowa!) to i Mira poradzi sobie z wrogo nastawionym towarzystwem, zwłaszcza że to nie było tak, że tu ją coś trzymało. Zawsze mogła poszukać szczęścia gdzieś daleko stąd, gdzie będzie anonimowa i gdzie wpływy jej byłego męża nie sięgają. Ponownie, chciałby ją zatrzymać, ale to nie był czas na okazanie egoizmu. Nie po tym wszystkim co przeszła.
Zastanowił się nad jej słowami i wzruszył nieco ramionami. Nie chciał jej zbyć krótkim nie wiem, ale prawda była taka, że trudno mu było wydać jakikolwiek osąd.
- To właśnie zależy od tego czy chcesz odpuścić i czy poznanie prawdy będzie mieć realnie na coś wpływ. Skoro i tak go nie zamkną to zapewne będziesz tylko wściekła, że niczego nie wskórałaś - zauważył. Dobrze pamiętał jak bolało go, że nie ma na Pearl żadnego dowodu i nie jest w stanie doprowadzić do końca tej sprawy. - Mi nie przyniosło ukojenia - zaprzeczył więc zgodnie z prawdą. Wydarzyło się wiele rzeczy, większość z nich była na tyle tragiczna, że o żadnym spokoju nie mogło być mowy.
Przynajmniej jednak odpuścił i od kilku miesięcy nie widział Pearl zostawiając ją samą z wyrzutami sumienia, choć wątpił, że to znajoma dla niej instytucja. Jak i dla Miry granice, więc zaśmiał się lekko, gdy po uratowaniu jej skóry i przenocowaniu jej w mieszkaniu postanowiła go skarcić za palenie. Przewrócił oczami.
- Nie próbuj nawet - dziwnie to upomnienie skojarzyło mu się z Alaską i miał wrażenie, że opętała go jakaś reinkarnacja, ale przecież to nie było możliwe. Najwyraźniej wszystkie kobiety były uczulone na tytoń, może ze względu na gorzkie walory smakowe.
Jego umysł jednak zbaczał w bardzo niebezpieczne rejony, głównie dlatego, że zaraz wtuliła się w niego cała, a on ją objął mocno i poczuł jej zapach oraz miękkość włosów. Nawet na kacu pachniała prześlicznie i musiał powstrzymywać się mocno, by nie zrobić czegoś głupiego.
Czegoś, czego będzie żałować.
- Nie ma sprawy - mruknął odnośnie tego kontaktu i niepotrzebnie, ciut za długo przytrzymał ją w swoich ramionach czując, że nie może tak łatwo odpuścić.
Nie, gdy była tak blisko.
Opanował się jednak w końcu i oderwał od niej.
- Wpadaj kiedy chcesz, nawet na trzeźwo - puścił jej oczko. Miał ogromną nadzieję, że uda się jej to wszystko poukładać, a jeśli nie… To przynajmniej ucieknie stąd i będzie szczęśliwa.

Mira Beresford
zdolny delfin
enchante #8234
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Trudno nie nazwać Miry pracoholikiem, bo sama nie raz i nie dwa zawzięcie poświęcała dnie i noce na pomoc w szpitalu, nie bacząc na nic – i na nikogo. Bywały takie dni, w których naprawdę nie miała czasu i nic nie mogło jej oderwać od pomagania innym; od bycia w miejscu, w którym była naprawdę potrzebna. A uwielbia czuć się potrzebna. To nie zmieniało jednak faktu, że zawsze też starała się być po prostu dobrą żoną, na tyle dobrą, na ile umiała – a najwyraźniej i to okazało się być niewystarczające. Jaka jej wina była, każdy wie, ale to w żaden sposób nie odbierało jej tego, że sama po prostu zasługiwała na więcej, niż wówczas od męża dostawała. I nawet jeżeli to ona zakończyła ich małżeństwo w mało pochlebny sposób – bo oczywiście mogła najpierw od niego odejść, a potem dopiero szukać szczęścia u boku innego, ale tak naprawdę to on małymi krokami doprowadził do tego, że ona w ogóle sobie na to wszystko pozwoliła. I niezależnie od tego ile razy by jej próbował wmówić, że tylko ona zawiniła, to i tak będzie trwała przy swoim przeświadczeniu, że on był w równej mierze winny temu co się stało – gdy kolejny raz ją wtedy wystawił. Bo kolejny raz wybrał pracę. A Mira niezależnie od tego ile razy była w szpitalu potrzebna, to równoważyła swoje obowiązki zawodowe oraz karierę, by tylko mieć czas dla męża – zawsze wtedy, gdy on wreszcie znajdował go dla niej. Niemniej wracanie do tego wszystkiego myślami, w obecnej sytuacji, naprawdę nie było proste – ani przyjemne, w jakiś sposób chciała się tym podzielić z Chrisem, bo miał prawo wiedzieć co doprowadziło ją wczoraj do takiego stanu, ale z drugiej, nie chciała dłużej rozwijać tego tematu. Oboje tkwili w bagnie po uszy i to nie jeden raz - w tym życiu, więc doskonale się wzajemnie rozumieli. Podobnie jak ona rozumiała to, że mężczyzna nie chciał roztrząsać tematu swoich byłych partnerek i zamierzała to uszanować. – Zdecydowanie łatwiej powiedzieć niż zrobić. Miałam wrażenie – już przynajmniej dwukrotnie, że znalazłam bratnią duszę, a co z tego wyszło… oboje wiemy. Najwyraźniej odnalezienie drugiej połówki wcale nie jest takie proste, a przynajmniej kogoś, kto w jakimkolwiek stopniu odwzajemnia Twoje spojrzenie na związek – stwierdziła z lekkim wzruszeniem ramion. Chyba przestała się już oszukiwać i wierzyć w wielką miłość, w którą z całą pewnością wierzyła, biorąc ślub. Bo to przecież miał być jej jedyny, ten z którym chciała spędzić całe życie – a los najwyraźniej wcale nie zamierzał jej ofiarować tego szczęścia w gratisie. Nie w ten prosty i przyjemny sposób, o którym marzyła. Kącik jej ust drgnął więc mimowolnie ku górze, gdy po jej drobnym żarcie Chris zasugerował, że ją chciał – ale zawsze kogoś miała. W jakimś stopniu zdecydowanie miał rację, los im przecież w ogóle nie sprzyjał i stawiał na swojej drodze w najmniej odpowiednim momencie. Niemniej zdawała sobie sprawę z tego, że jej chciał; widziała to w jego gestach, spojrzeniach, wyłapywała nawet w słowach na przestrzeni tych lat. Tyle, że nic z tym nigdy nie zrobili, może też poniekąd obawiając się utraty przyjaźni – a teraz? Nigdy nie pozwoliłaby sobie na to, by wykorzystać go jako nagrodę pocieszenia po nieudanych związkach i trudnych doświadczeniach, bo zwyczajnie na to nie zasługiwał. – Cóż, teraz nie mam nikogo – zauważyła mimo wszystko, zgodnie z prawdą, nie zważając na to, czy te słowa kryły w sobie jakieś drugie dno czy sugestię. Ale fakt był taki, że miała teraz – problemy, wiele problemów na głowie i zdecydowanie nie stanowiła tak dobrej partii, jak mogłoby się wydawać, będąc w takiej rozsypce. Pokiwała więc głową na znak zgody co do jego słów i uśmiechnęła się lekko. – Masz rację, ale czasem ciężko się tym nie przejmować. Przesiąkłam niechęcią ze strony rodziny mojego byłego męża, więc teraz chyba widzę tą niechęć u wszystkich. Powinnam jednak w końcu dać sobie z tym spokój… w końcu to koniec – westchnęła ciężko, zdając sobie sprawę z tego, że nie powinna wiecznie trwać w tym zawieszeniu. Jej małżeństwo nie istniało od roku, więc musiała wreszcie puścić w niepamięć to co znosiła od swojej – rodziny – bo przecież ostatecznie się od nich uwolniła. I o ile wcale nie chciała uwalniać się od Augusta, to jego bliscy nigdy nie stanowili dla niej wyznacznika rodzinnych więzi i znosiła ich tylko i wyłącznie dla niego. – Obawiam się właśnie tego, że poznanie prawdy nie przyniesie mi ukojenia, którego potrzebuje. Że tylko wszystko pogorszy… dlatego bije się z myślami. Boję się, że będzie trudniej, gdy dowiem się co zaszło i kim on był bądź co zrobił, że trafił do więzienia. Bo o ile to nie było sfałszowane, to coś zrobić musiał, tak? – spojrzała gdzieś w stronę okna, uciekając na moment myślami – Chce wierzyć w to, że nie, ale musiałabym poznać prawdę, żeby wreszcie odpuścić. I chyba potrzebuje tej prawdy, nawet jeżeli nie da mi ukojenia – dodała, kiwając głową. Nawet jeżeli Chris miał racje i w ostateczności to nie było wyjściem z problemu, to i tak doprowadzenie pewnych spraw do końca mogło pomóc – nawet pozornie. A najgorsza prawda jest przecież lepsza od życia w niewiedzy. Podobno.
Uniosła wymownie brew, z majaczącym na twarzy uśmieszkiem, który wywołały jego słowa na temat palenia, a właściwie to jej upomnienia, którym go uraczyła. – Wiem, wiem. Jesteś w tej kwestii beznadziejnym przypadkiem, ale nie myśl, że przestanę próbować. To zboczenie zawodowe – skwitowała i nie zważając na to, że ostatecznie cały przesiąkł teraz papierosowym dymem, wtuliła się w niego, bo chyba zwyczajnie tego teraz potrzebowała. I cieszyło ją to, że przygarnął ją do siebie mocno, tak jak zawsze i dawał wsparcie, które również było jej teraz potrzebne. Brakowało jej nie tylko bliskości ogólnie, ale także przyjaciela, którego dawno nie widziała. Dlatego swobodnie trwała w jego objęciach nieco dłużej niż pewnie powinna, a gdy wreszcie oderwała się od niego, spojrzała na jego twarz i uśmiechnęła się lekko, z wdzięcznością.
- Chyba już tylko na trzeźwo – szturchnęła go lekko, po czym odsunęła się jeszcze trochę i zerknęła w kierunku drzwi – Powinnam już iść do siebie. Muszę się doprowadzić do porządku, poza tym nie chce Ci zabierać więcej czasu. Dziękuje za wszystko, jesteś najlepszy – uśmiechnęła się raz jeszcze, będąc mu naprawdę wdzięczną za pomoc i – jakby nie patrzeć – ratunek. Poza tym zajął się nią, wysłuchał i wsparł, a to więcej niż cokolwiek innego. Gdy przeszli więc niespiesznie w kierunku drzwi, odwróciła się do niego raz jeszcze i przytuliła go już tylko na pożegnanie. – A ja postaram się wziąć w garść – westchnęła na odchodne, gdy zaczynały ją mimo wszystko dopadać te nieszczęsne demony, ale nie chciała póki co znowu się nimi zadręczać, więc wolała skupić się na czasie spędzonym z Chrisem i na ponownym spotkaniu, bo to jedno z niewielu pozytywnych zdarzeń w ostatnim czasie.
Chris Haynes
death by overthinking
Mirka
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Zdecydowanie wiedział, że w małżeństwie trudno jest zachować wspólny rytm. Zapewne wynikało to z natury człowieka, który pierwotnie był łowcą i odnosiło się to nie tylko do zdobywania pożywienia, ale i ludzi wokół siebie. Najlepsze relacje przecież opierały się na gonieniu króliczka, a jego złapanie zwykle skutkowało ogromną nudą i przeświadczeniem, że jest się pewnym tej drugiej osoby. Nic nie było bardziej zwodniczego niż takie założenie i mógł opierając się na własnym przykładzie stwierdzić, że miłość zamiera wtedy, gdy partnerzy biorą się za pewnik i przestają się starać. Niezależnie czy chodziło o pracę czy coś innego- małżeństwo tak naprawdę zabijał papierek, w którym jasno było wyrażone prawo do posiadania tej drugiej osoby.
Przynajmniej tak myślał Chris.
Nie zamierzał jednak odsądzać od czci i wiary kobiety pokroju Miry, nawet jeśli dopuściła się do zdrady. Nie był naocznym świadkiem ich związku i nie miał pojęcia jak on dotąd funkcjonował. Być może miała swoje powody, a być może kierował nią czysty, fizyczny pociąg, ale to akurat była sprawa tak delikatna i dyskretna, że wolał pozostać z boku, nawet jeśli poniekąd wkroczył na ten grząski grunt, gdy przyszło mu ją ratować przed nadmiernym spożyciem alkoholu. Mimo wszystko jednak miał nadzieję, że przede wszystkim kobieta wreszcie wybaczy sobie, bo to zawsze najprostsza droga do uzdrowienia.
Tak mu przynajmniej powtarzał terapeuta, za którego płacił krocie, więc musiał znać się na swojej robocie.
Zastanowił się nad jej słowami i wreszcie przytaknął.
- Myślę, że należy przestać szukać, a wtedy wszystko się znajduje. To jak z kluczami do mieszkania. Czasami warto się zgubić, Miro i trochę przedefiniować swoje życie - miał wrażenie, że pieprzy trochę jak potłuczony, bo czym innym było jej zagubienie i wszystkie emocje, jakie nią targały, a czym innym zaś było zdradzanie swojej dziewczyny z dwudziestolatką. Najwyraźniej on występował w tej kategorii tych na razie zagubionych, bez możliwości ocalenia, zupełnie jakby był pieprzonym Robinsonem na samotnej wyspie.
Najwyraźniej jednak nie do końca takiej samotnej, skoro była z nim tu jego przyjaciółka i dziewczyna, która niegdyś mocno zawracała mu w głowie. Na tyle, że mógł jej słowa zinterpretować zupełnie inaczej, ale jak na razie wzbraniał się przed tym po swojemu, bo fakt, była sama, ale nie był to dobry czas, by w jakikolwiek sposób zmuszać ją do jakichś bardziej intensywnych kontaktów. Mógł przyznać, że wówczas czułby się sobą rozczarowany, gdyby uderzał w konkury do tak zdesperowanej kobiety, więc mógł jedynie na razie po przyjacielsku oferować jej pomoc.
- Wyczucie czasu to zawsze była dziwka dla nas - stwierdził więc zgodnie z prawdą i wzruszył ramionami, bo po części ten temat był dla niego zakończony, zwłaszcza że dostrzegał, że Mira nie do końca wyleczyła się z byłego męża, co po części było dla niego objawem jakiegoś chorego uzależnienia, ale to ona decydowała o swoim życiu, a on jak już podkreślał, był w stanie się tylko przyglądać. Z tego też powodu westchnął, gdy po raz kolejny zbiła jego argument. Miał wrażenie, że po części zabunkrowała się w tym smutku i beznadziei i nie dostrzegała całkiem oczywistych rozwiązań, co go (oczywiście) ruszało.
- Zrobisz jak zechcesz, ale po co ci to? Po co ci ten ból? - mógł dopytywać, ale pytania miały pozostać bez odpowiedzi jak i fakt czy w ogóle weźmie jego twarde i męskie argumenty do serca, bo wiedział, że jak przystało na kobietę, mogła kierować się raczej tylko swoimi emocjami, które buzowały jeszcze i czuł to wtedy, gdy ją obejmował.
Mocno i tak jak chciałby ją ochronić przed całym światem, choć jej słowa o papierosach sprawiły mu lekki zawód. Niezależnie od tego kim była (widział wielu palących lekarzy swoją drogą) to i tak miała sporo czasu, by do tego przywyknąć, więc poniekąd nawet nie pamiętała o tym drobnym szczególe.
Zrzucił to jednak na karb jej kaca, przemęczenia i ogromu emocji, które kotłowały się w niej od czasu tego okrutnego morderstwa.
- Mam nadzieję, że jakoś się ułoży. Zasługujesz - powiedział tylko na pożegnanie, bo każde inne słowo wydało mu się zbyt banalne, a przecież dotąd posługiwał się nimi całkiem zgrabnie.
Najwyraźniej jednak czasy i obyczaje się zmieniły, skoro potrafił już tylko dość bezwładnie ściskać ją, a potem pożegnać się, gdy już wreszcie wyszła bezpiecznie z jego mieszkania i udała się o kilka kroków… gdzie znajdowało się jej mieszkanie, co w ogóle było dziwnym zrządzeniem losu.

koniec
Mira Beresford
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ