chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu

[akapit]

03.


Nie było kłamstwem, że problemy lubiły się piętrzyć. W jej życiu ostatnio piętrzyły się chyba wręcz w zastraszającym tempie, a na domiar złego, niektórych dokładała sobie sama. Na własne życzenie. Może też te problemy były po prostu niczym nieuchronny efekt domina, który uruchomiła, podejmując w życiu błędne decyzje – począwszy od zdrady, przez rozwód, aż do śmierci partnera. Momentami zastanawiała się nad tym, co byłoby teraz, gdyby wówczas nie dała się ponieść tej chwili – złości i rozczarowaniu, które popchnęły ją w ramiona innego, a co ostatecznie zapoczątkowało szereg ogromnych zmian w jej życiu. Zdecydowanie jednak nie na lepsze, chociaż naiwnie chciała wierzyć, że właśnie będzie odwrotnie – kolejny raz musiała jednak zderzyć się z ponurą rzeczywistością, co w obecnym rozrachunku nie wychodziło jej zbyt dobrze. Czy do całokształtu tego wszystkiego miała więc dołożyć jeszcze nadzwyczajne upodobanie do alkoholu? Bo przecież lampka wina czy dwie, to nie było żadne przestępstwo – po długim dniu w pracy, po stresujących sytuacjach, dla chwili relaksu i… zapomnienia. Ale gdy jedna czy dwie, zamieniały się nagle w kilka, by ostatecznie skończyć na całej butelce, to czy to nadal była tylko chwila przyjemności? Oczywiście nie chciała popadać w ten stan otępienia, nie chciała ściągać sobie na głowę dodatkowych problemów, które niechlubnie mogłyby się odbić na jej pracy zawodowej i raczej pozytywnej reputacji jako chirurga, ostatecznie doprowadzając chociażby do utraty tej pracy… a to chyba byłby już dla niej ostateczny cios. Póki co jednak zdecydowanie nie widziała w tym nic złego, lubiła po długim, wielogodzinnym dyżurze na moment się zapomnieć i zrelaksować, co ostatnimi czasy najczęściej robiła sama – we własnym mieszkaniu, wśród pustych czterech ścian bądź w pobliskim barze, gdzie chętnie dyskutowała ze znajomym barmanem, który równie chętnie dotrzymywał jej towarzystwa. Dzisiaj jednak kolejny raz zderzyła się ze śmiercią, gdy na stole operacyjnym próbowała ratować życie młodej dziewczyny z wypadku, a ta… odeszła, mimo usilnych starań Miry. Być może ten jeden moment przechylił dziś szalę na tą złą stronę, co poskutkowało tym, iż w tym momencie wszelkie zahamowania zniknęły – co prawda była odporna na takie rzeczy w pracy, ale tym razem było inaczej – tym razem ta śmierć przypomniała jej o stracie, której sama niedawno doświadczyła. I chociaż zdecydowanie była pogubiona we własnych uczuciach, to te jednak były obecne, a gdy tylko się pojawiały, to strata musiała boleć. Dlatego po tym jak w mieszkaniu wypiła dwie lampki wina, w pobliskim barze dopełniła całości urokliwymi drinkami, serwowanymi jej przez barmana, który usilnie próbował z nią flirtować. Ale to nie był ten czas ani nie ten dzień, mimo wszystko lubiła spędzać czas w czyimś towarzystwie, lepsze było to niż ta okropna pustka w mieszkaniu, do której zdecydowanie nie potrafiła przywyknąć. Każdy kolejny drink jednak, coraz bardziej mącił jej w głowie, wszelkie hamulce puszczały, usta wykrzywiały się w bezwiednym uśmiechu, a umysł wyrzucał z głowy wszystkie nieprzyjemny wspomnienia – tak, teraz zdecydowanie czuła się dobrze. Lubiła ten stan zapomnienia, chociaż nie było to dobre – ani dla jej reputacji ani dla zdrowia. Ani z każdego innego powodu, bo ostateczne w tym stanie miała wrócić sama do domu. Jakież więc było jej zdziwienia, gdy miała ochotę zamówić kolejnego drinka, ale ktoś kategorycznie zabronił młodemu barmanowi podawania go jej, skoro była już tak pijana. Wówczas z oburzeniem spojrzała na osobę, która miała czelność jej w tym przeszkadzać, ale gdy dostrzegła znajome spojrzenie… jedynie się zaśmiała. Nie wiedząc czemu i nie wiedząc z czego, ale ostatnio los uwielbiał płatać jej figle i nieustanne stawiał na jej drodze dawnych znajomych – a żeby było zabawniej, to mężczyzn, z którymi miała bliższe relacje. Chris Haynes właśnie dołączył więc do tego grona, gdy po dość długim okresie, w którym nie mieli ze sobą kontaktu, właśnie ratował ją z opresji, a może ratował ostatnie resztki jej godności, póki nie zrobiła czegoś głupiego bądź – gdy nie zobaczył jej w tym stanie ktoś inny, ktoś – kto nie powinien. Nie była świadoma tego co działo się wokół, ale była na tyle rozbawiona spotkaniem z osobą, która była jej tak bliska – i tym, że spotkała go właśnie dzisiaj, właśnie tutaj i właśnie teraz, że pozwoliła mu się zabrać z baru, właściwie bez cienia protestu. Powieki coraz bardziej jej ciążyły, więc w ostateczności i tak nie była na tyle przytomna, by się spierać – raczej pragnęła po prostu spać. Nie było szans na to, by powiedziała mężczyźnie, gdzie właściwie obecnie mieszka, dlatego zdała się na jego łaskę – dobrze więc, że padło właśnie na niego, a nie na kogoś, kto próbowałby jej stan wykorzystać. Zabawnym okazał się fakt, iż mieszkali dokładnie w tym samym miejscu, ale póki co chyba ten fakt umknął świadomości Miry, bo po prostu przekroczyła próg mieszkania mężczyzny, wyswobadzając się z jego objęcia, którym chciał uchronić ją przed upadkiem. – Daj spokój, nie jestem pijana – oznajmiła typowo pijackim i rozbawionym tonem głosu, zaprzeczając temu w jakim była stanie, jak zwykle pragnąc wszystko zrobić po swojemu – Ale dobrze Cię spotkać… - popatrzyła na niego lekko zamglonym wzrokiem, cofając się w głąb mieszkania – Jak to możliwe... że tyle się nie widzieliśmy, co? – zmarszczyła lekko brwi, zsuwając z nóg szpilki, od których nieco bolały ją już stopy, chociaż szczerze uwielbiała w takich chodzić. Dzisiaj jednak wszystko zdawało się być po prostu nie tak – wszystko, oprócz spotkania z Chrisem. To w całym świetle dzisiejszego dnia, było zdecydowanie najlepsze. Robiąc kolejny krok w tył, nagle uderzyła o coś biodrem… - Cholera – mruknęła pod nosem, spoglądając za siebie i skrzywiła się, czując lekki ból w miejscu, w którym zetknęła się z rogiem szafki, która stanęła jej na drodze – Kto postawił tutaj szafkę? – powiedziała być może nieco niewyraźnie, ni to do siebie ni to do niego, jakby sugerując, iż znajdowali się w jej mieszkaniu, a przecież tam, w tym miejscu, nie było żadnej szafki. A może to jednak jej umysł nie pracował jak należy. Ostatecznie jednak zachwiała się znowu lekko i przytrzymała wspomnianego mebla, by nie stracić całkiem równowagi, co mogłoby poskutkować spotkaniem z podłogą. Zdecydowanie nie pamiętała, kiedy ostatnio wypiła tak dużo – chyba jeszcze na studiach, co najlepiej mogło sugerować, jak było jej obecnie trudno z tym wszystkim co się działo. A najgorsze było przed nią, to miało nadejść jutrzejszego ranka, gdy otworzy oczy z potwornym bólem głowy i moralnym kacem na koncie, a przecież chciała jedynie zapomnieć…
Chris Haynes
death by overthinking
Mirka
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Problemy miały to do siebie, że zwykły pływać na powierzchni, nawet wówczas, gdy ktoś chciał je utopić w morzu alkoholu. Nie dawały się pociągnąć na dno, były absolutnie niezniszczalne pod tym względem i na dodatek (co było najgorsze) brały pod włos osobę pijącą, by zepchnąć ją prosto w odmęty. Tak świat postrzegał Chris Haynes, który już obalił niejedną butelkę próbując zapomnieć. Bezskutecznie, nad ranem wracało wszystko i na dodatek dochodziło do tego poczucie absolutnego wstydu, bo przecież pod wpływem whisky zachowywał się nagannie. Być może tego typu przygody pokazywały mu, że problemy i alkohol to najgorsze połączenie na świecie i dlatego ostatnio z trudem wybierał bycie trzeźwym.
Przynajmniej na trochę, bo wiedział, że długo nie wytrzyma. Machina promocyjna jego książki wytrącała go z równowagi. Uwielbiał pisać, tworzyć historię i ożywiać bohaterów, ale sprzedaż tego dzieła drażniła jego nerwy. Zawsze padały w końcu te same pytania i ta sama opowieść zostawała przywołana. Czuł się jak w Dniu świstaka opowiadając bez końca sagę o poparzonej twarzy i o odwadze, która sprawiła, że wyszedł na swoje. Jakoś w międzyczasie prasa zamieniła zbira w bohatera i choć musiał robić minę do złej gry, mierziło go to okrutnie. W końcu zasłużył na to wszystko, więc gdzie on był tym całym herosem?
Raczej popłuczynami po osobie, którą był jeszcze przed pożarem.
Mimo wszystko jednak maskarada trwała w najlepsze i rozkręciły się wywiady, zwiastujące powrót króla kryminałów. Pozował do pięknych zdjęć, opowiadał te same bajeczki i reklamował się jako gorący singiel, co sprawiało, że czuł do siebie jeszcze większy niesmak. Czytelniczki jednak z zadowoleniem łykały tę historyjkę, zwiększał nakłady czasopism, gdzieś nawet ktoś określał jego wartość reklamową.
Był na topie i właśnie ten stan zazwyczaj doprowadzał go do wściekłości i do całkiem głupich marzeń, by powrócić do dawnego porządku. Właśnie tego, w którym był zwyczajnym Chrisem, oszczędzającym na czynsz i piszącym odcinki seriali. Brzmiało to niemal surrealistycznie, ale wtedy przynajmniej miał wrażenie, że jest dobrym człowiekiem. Teraz zaś nie do końca poznawał się w lustrze, nawet jeśli do twarzy mu było z tym splendorem i poczuciem, że powraca na szczyt.
Najwyraźniej było jednak to miejsce bardzo samotne, bo gdy przyszło co do czego i impreza promocyjna się skończyła, nawet jego menadżer postanowił udać się do domu, a on został sam sącząc jak zwykle czystą szkocką i rozprawiając się z mitem artysty, do którego lepiej nie podchodzić. W końcu w tego typu miejscach był na tyle anonimowy, że nigdy nie powiązałby okładki z realnym człowiekiem. Zresztą nadal był tylko pisarzem, a nie jakąś gwiazdą rocka, za którą szaleją tłumy. Dzięki temu mógł całkiem swobodnie czuć się w tym barze i już nawet myślał o znalezieniu jakiejś kobiety, z którą spędziłby miło czas (zdecydowanie nie na rozmowie), gdy jego wzrok przykuł ktoś o kim nie myślał przez długie lata.
Być może dlatego, że co z oczu, to i z serca. A być może właśnie na odwrót, pewnych ludzi, pewnych kobiet nie dało się tak po prostu wymazać i ich obraz trzepotał gdzieś pod powiekami zbyt często, by go tak po prostu odgonić. A próbował, bo czas nigdy im nie sprzyjał, a wręcz przeszkadzał na wspólnej drodze. Najłatwiej więc było wykreślić ją ze swoich myśli i skupić się na przekonaniu, że tak miało być i jest szczęśliwa. Powtarzał sobie te słowa często i choć docierały do niego całkiem odwrotne wiadomości, w pamięci zachował jej obraz jako spełnionej kobiety, której nie należało zawracać głowy. Być może Haynes znał siebie na tyle, by wiedzieć, że dziewczyna jest o niebo spokojniejsza, gdy nie zna go bliżej, a być może zwyczajnie bał się, że stałby się kimś innym przy niej.
To wszystko jednak teraz przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, bo jest stan wskazywał na to, że może narobić sobie kłopotów i to niezależnie od znajomości z nim. Była na tyle wstawiona, że kolejny drink równał się zła decyzja, więc zadziałał absolutnie instynktownie wskazując dość kategorycznie barmanowi, że ta pani już nie pije. Nie zastanawiał się nad swoim postępowaniem ani trochę, zwyczajnie zauważył damę w potrzebie i postanowił jej pomóc, nawet kosztem swojego spokoju, bo przekraczał granicę, której nie powinien.
Nie mógł jednak trzymać się z daleka od kogoś, kto tak bardzo potrzebował jego pomocy.
Cała reszta zaś była efektem postępowania wobec bliskiego- postanowił zawieźć ją do swojego apartamentu i dać jej dojść do siebie z dala od wszystkich mężczyzn, którzy wyczuli już łakomy kąsek w postaci ledwo stojącej na nogach Miry. Znał się na tym- sam był jednym z tych, którzy korzystali niejednokrotnie z takich okazji i często nad ranem w oczach tych dziewczyn widział czystą panikę i przerażenie.
Nie chciał nigdy, by ona musiała zderzyć się z takim porannym kacem, więc nie zważając na jej protesty czy słowa o tym, że wcale nie jest taka pijana, władował ją do taksówki, a potem prosto do swojego apartamentu. Dopiero w nim wybuchnął śmiechem, gdy obijała się o nieznane meble. Dziewczyna była absolutnie urocza po pijaku i najwyraźniej lata ich wzajemnej nieobecności w swoim życiu niczego nie zmieniły. Nadal był gotów do niej wzdychać jak uczniak, choć jak na razie musiał bezpiecznie dostarczyć ją do łóżka. Spodziewał się, że ten etap znajomości w ich wypadku będzie wyglądać zupełnie inaczej niż transportowanie ożywionych zwłok i wreszcie zakrywanie ich kołdrą, bo zaczęła chrapać, ale nie powinien narzekać. W końcu zrobił wszystko, by zapewnić jej bezpieczeństwo i rano był z siebie całkiem dumny, bo rzadko porywał się na takie dobroczynne akcje.
Z tego też powodu również nie budził jej za wcześnie, ale wreszcie zaglądnął do swojej sypialni dzierżąc w ręku wodę z cytryną i dwie tabletki aspiryny. Pewnie głowa ją bolała niemiłosiernie.
- Cześć, śpiąca królewno - zniżył ton swojego głosu wręcz do szeptu, ale pewnie i tak skacowana Mira stwierdzi, że krzyczał.
Cóż, tego typu poranki od zawsze bywały trudne.

Mira Beresford
zdolny delfin
enchante #8234
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Miał to szczęście, że znał już efekt końcowy połączenia alkoholu i problemów – Mira natomiast dopiero przekonywała się o skutkach ubocznych na własnej skórze, co zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy. Tym samym – jak przystało na ostatni czas w jej życiu, z całą pewnością nie sprzyjało jej szczęście i do spotkania z Chrisem nie doszło na tyle wcześniej, by zdążył ją o tym uświadomić, a na tyle późno, by ostatecznie zebrał resztki jej dumy z podłogi – a jej tyłek z barowego krzesła, bezpiecznie odstawiając pod własny dach. W całym tym morzu nieszczęścia, to więc spotkanie mężczyzny w tym krytycznym momencie okazało się być dla niej zbawienne, za co jedynie mogła dziękować losowi, który tak doświadczał ją w ostatnim czasie. Szkoda tylko, że w tej kluczowej chwili, jej głowa nie pracowała na tyle dobrze, by zarejestrować pojawienie się dobrego przyjaciela, mężczyzny – którego nie widziała zdecydowanie zbyt długo, a który zawsze był dla niej niezwykle ważny, bo niewiele było w jej życiu osób, które znała właściwie od zawsze. Życie jednak ewidentnie rozdzielało ich drogi z uporem maniaka, następnie wiążąc je ponownie w najmniej odpowiednich momentach ich życia – może w tych, w których potrzebowali się wzajemnie, ale nie w takich, w których mogliby pozwolić swojej relacji się rozwinąć. Ciężko stwierdzić jaki moment nastał teraz, ale z całą pewnością to Mira potrzebowała jego pomocy, gdy na szali stawiała swoją reputację i być może zawodową karierę, upijając się w miejscu publicznym. To nigdy nie wróżyło niczego dobrego i samotne spędzanie wieczorów w barze, zdecydowanie nie należało do najrozsądniejszych pomysłów. Jej pochłonięty jednak alkoholem umysł, nie tylko nie zapisał w pamięci tego spotkania, ale również nie pozwolił odczuwać jej wdzięczności za to co Chris zrobił, właściwie ratując jej życie i zdrowie, a także dobre imię. Kiedy jednak tylko wtuliła ciężką głowę w mięciutką poduszkę, sen przyszedł właściwie od razu i tym razem naprawdę ogarnął ją prawdziwy spokój. Złudnie, na parę godzin.
Gdy następnego ranka wybudziła się z dość twardego snu, nie zdołała w pierwszej chwili nawet otworzyć niemiłosiernie ciężkich powiek, a wszechogarniający ból głowy zdecydowanie nie zachęcał do wstawania. Skrzywiła się lekko i uchyliła kontrolnie jedno oko, ale gdy zraziło ją światło, westchnęła męczenniczo i zakryła twarz dłońmi, starając się jakoś dojść do siebie. Dopiero po kilku minutach tej udręki, otworzyła ostrożnie oczy i zlustrowała nieprzytomnym jeszcze nieco wzrokiem pokój, w którym się znajdowała, co – niestety – otrzeźwiło ją dosłownie w ułamku sekundy; to, a mianowicie świadomość tego, że nie znajdowała się w swoim pokoju – i najpewniej też w nie swoim mieszkaniu. Usiadła gwałtownie i aż jęknęła z bólu, który znowu przeszył jej głowę, z niemal paniką wymalowaną na twarzy, rozglądając się po nieznajomym otoczeniu. W jej głowie panowała istna pustka, co oznaczało, że nie pamiętała kompletnie nic od momentu jakiegoś wypitego czwartego drinka najpewniej, więc ostatnim zapisem w jej pamięci był właśnie pobyt w barze. Ignorując jednak palący ból głowy i słabe samopoczucie, zarejestrowała przytomnie, że była ubrana, co chyba oznaczało, że bynajmniej nie zrobiła niczego głupiego, przynajmniej w tym aspekcie. Westchnęła żałośnie, karcąc się w duchu za takie zachowanie i za to, jak wiele nim ryzykowała, po czym oparła łokcie na kolanach, a twarz ukryła chwilowo w dłoniach, następnie przeczesując nimi włosy, by ponownie usiąść prosto, dokładnie w momencie, w którym otworzyły się drzwi do sypialni. Jej ciało niemal automatycznie się napięło i spojrzała z lekkim przerażeniem na wchodzącego do środka mężczyznę, zaledwie po kilkudziesięciu sekundach rozpoznając w nim znajomą postać. Niemal wstrzymał na moment oddech, patrząc na niego tak, jakby istotnie widziała go właśnie po raz pierwszy – jakby nie spotkali się już wczoraj i przeżywała na nowo to zaskoczenie, którym uraczyła go najpewniej również wczoraj. Ale dla niej to wczoraj – tamten wieczór, właściwie nie istniał. Dzisiaj, było dzisiaj. Dosłownie uderzyła w nią fala wspomnień, pomieszana z szokiem, niedowierzaniem i chyba też czystą radością na jego widok, bo to doprawdy był jeden z niewielu pozytywnych momentów w ostatnim czasie, w jej życiu. Skrzywiła się lekko, gdy dotarły do niej jego słowa, które początkowo niemal odbiły się echem w jej głowie, boleśnie raniąc w niej wszystko – co było powodem niemiłosiernego wręcz kaca. – Chris… - mruknęła cicho, nadal świdrując wzrokiem jego sylwetkę, jakby próbowała przekonać własny umysł o tym, że naprawdę go widzi - …cześć – dodała, reflektując się dość szybko, by jeszcze zdołać się przywitać, nim znowu na moment zamilkła, by przyswoić to wszystko co się działo, ale aby również pozwolić swojej głowie na powrót do w miarę normalnego funkcjonowania. Ten bolesny wręcz kac, w powiązaniu z zaskoczeniem, które właśnie przeżywała, gdy zrozumiała gdzie i z kim się znajduje, na moment chyba odebrały jej mowę, ale kiedy Chris spokojnie do niej podszedł i wręczył jej zestaw ratunkowy – czyli wodę i aspirynę, przyjęła je z wielką chęci, cicho dziękując, by następnie popić tabletki wodą, którą pochłonęła niemal całą za jednym razem. Odetchnęła cicho i odstawiła szklankę na szafkę, ponownie kierując wzrok na mężczyznę. – Nie wierzę, że spotykamy się po takim czasie i musisz oglądać mnie w takim stanie… nawet nie wiem co powiedzieć – pokręciła lekko głową, ignorując uczucie bólu, które nadal przeszywało jej skronie wraz z każdym ruchem. Zaczesała lekko zmierzwione włosy i wsunęła kilka kosmyków za uszy, by opadały jej na twarz, nie odrywając spojrzenia od Chrisa. – Co ja tutaj robię? Jak się… spotkaliśmy? – zagadnęła niepewnie, w ten sposób sygnalizując mu, że kompletnie nic nie pamięta, a w jej świadomości panuje istna dziura, z której nic nie jest w stanie wyczytać – Naprawdę nic nie pamiętam. Mam nadzieję, że nie zrobiłam niczego głupiego… - dodała z lekką paniką w głosie, posyłając mu pełne niepewności spojrzenie, bo właśnie to do niej dotarło – to, że była tak pijana, iż mogła robić i mówić wiele głupich rzeczy, za które istotnie mogłaby się teraz wstydzić. A nie chciała, by Chris miał o niej takie zdanie. W ogóle pewnie teraz nie było ono najlepsze, co odrobinę ją zabolało, bo ostatnim czego chciała, to to, aby oglądał ją w tym wydaniu – po pijackim wieczorze w barze i nad ranem na takim kacu. Z dwojga złego, lepiej jednak on, niż ktoś – kto potem mógłby to wykorzystać przeciwko niej. A do niego akurat miała pełne zaufanie, zawsze. Jednakże jego przeciągające się nieco, w jej mniemaniu przynajmniej – milczenie, chyba zwiastowało odpowiedź, której nie chciała usłyszeć. – O Boże, zrobiłam coś, prawda? Przepraszam, ja… normalnie się tak nie zachowuje… przecież wiesz… to był tylko jeden raz…
Chris Haynes
death by overthinking
Mirka
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że o ile sam pije raczej rekreacyjnie ( a przynajmniej tak sobie wmawiał) tak ona musiała zostać zmuszona przez okoliczności do tego typu urwania filmu. Daleki był od jakichś krzywdzących opinii, że kobiecie nie wypadają takie rzeczy, ale był wdzięczny jakiejś kosmicznej sile, która sprawiła jednak, że znalazł się w odpowiednim miejscu i o odpowiednim czasie. Być może on nigdy nie narażałby żadnej damy na szwank ze względu na jej chwilową niepoczytalność, ale wiedział, że byliby tacy, którzy by się na to skusili i Mira rano obudziłaby się z innym rodzajem kaca.
Daleko mu było do bohatera- wszak tylko zabrał pijaną dziewczynę do domu- ale ubzdurał sobie, że przyda mu się dobra karma i może nareszcie przestanie mieć takiego pecha. Poza tym, mój ty Boże, chodziło o dziewczynę, która przez pół jego życia przewijała się gdzieś w tle. Wiedział, że niejednokrotnie chciał ją wysunąć na pierwszy plan, skierować na nią wszystkie światła i swoją uwagę, ale wyczucie czasu okazywało się prawdziwą suką i splatało ich ścieżki w czasie, w którym oboje byli zobowiązani w stosunku do innych ludzi.
Najwyraźniej to nie zmieniło się za bardzo, bo sądził, że tylko kobieta z problemami może doprowadzić się do takiego stanu. Po części triumfował, bo to znaczyło, że nie ma nikogo u jej boku, a po części jednak zdawał sobie sprawę, że wolałby obserwować ją z innym, ale przynajmniej na tyle szczęśliwą, by nie traktować alkoholu jak leku na całe zło.
Widząc ją rano śmiał przypuszczać, że faktycznie lekarstwo się nie przyjęło i teraz całe jej ciało próbuje pozbyć się toksyn ze swojego organizmu. To byłoby nawet rozczulające, gdyby nie był tak cholernie zmartwiony tym, co zaprezentowała mu zeszłego wieczoru. To dlatego przerwał jej gehennę, związaną z wybudzeniem się w obcym miejscu i potężnym bólem czaszki. Pragnął doprowadzić ją do etapu, gdzie będą mogli przy śniadaniu (tak, już zrobił jej jajecznicę) porozmawiać spokojnie o tym co się wydarzyło i dlaczego właśnie teraz. Po części więc ten zestaw ratunkowy był dla niego samego, bo przecież nie było szans ją wypytywać, gdy pragnęła jedynie zapaść się pod ziemię, zarówno ze wstydu jak i z piekielnych dolegliwości kacowych.
Wręczył jej tabletki i potem usiadł na fotelu, by dać jej te dwie, trzy minuty na ochłonięcie i dojście do siebie. Mira to była właściwie jedyna z kobiet, przy której Chris wyłączał swoje ego i skupiał się na tym, by poczuła się lepiej. Jeszcze wolał nie interpretować tego w żaden sposób, zresztą jak sama wspomniała- spotkali się po długim czasie i to w takich okolicznościach, więc należało skupić się na jej emocjach, które pewnie buzowały w niej równie głośno jak młot pneumatyczny w jej głowie.
- Tak, ze wszystkich miejsc na świecie musiałaś wejść do mojego baru -[ czyżby cytował Casablankę? Posłał jej przepraszający uśmiech, a potem kiwnął głową. - Tak, zdecydowanie dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie? - kolejny banał, ale trzeba było jakoś zagaić rozmowę na temat jej ostatnich wybryków. Wprawdzie coś tam czytał o jej życiu- dobry pisarz równa się dobry research- ale nic nie zastępowało rozmowy z realną, nawet mocno skacowaną osobę. Poza tym chciał jakimś cudem odwrócić jej uwagę od tej całej surrealistycznej sytuacji, w której on, Chris Haynes ciągnie ją kompletnie nawaloną i kładzie do łóżka.
Po części dlatego, że wielokrotnie sobie wyobrażał jak wpada faktycznie w jego pościel, ale byłaby wtedy trzeźwa i szczęśliwa. Najwyraźniej jednak trzeba było lepiej formułować to czego się sobie życzy.
Musiał jednak odstawić te myśli na półkę i to z gatunku tych wysokich, bo wydawało się, że Mirę bardziej interesuje przebieg wczorajszego spotkania, więc przywołał na usta uspokajający uśmiech.
- Spotkałem cię w barze, ledwo stałaś na nogach, więc raczej miałabyś problem ze złapaniem taksówki. Postanowiłem cię odwieźć do ciebie, ale w taksówce mieliśmy problem z komunikacją i znalazłaś się tutaj. W moim łóżku - sprecyzował i już miał dodać, że zdarzenie to miało czysto aseksualny charakter i nie musiała się niczego obawiać, ale najwyraźniej i jej myśli krążyły właśnie w tym kierunku, a on poczuł się nawet lekko urażony założeniem, że pozwoliłby jej na coś głupiego.
Nie na jego warcie.
Przysiadł się więc na skraju swojego łóżka i wskazał palcem widoczną w salonie kanapę z kocem. - Ja spałem tam, ty tutaj. Nigdy bym nie pozwolił ci na cokolwiek w tym stanie - zauważył cierpko, bo to było zabawne, że pozował na takiego dżentelmena, a zazwyczaj był kawałem skurczybyka.
Najwyraźniej jednak w życiu każdego mężczyzny była jedna z osób, dla której chciało być się lepszym.
- Wniosek jest taki, że muszę zostawić ci swój numer, żebym w razie czego miała gdzie się przespać - podsumował z lekkim uśmiechem, ale nadal był mężczyzną, więc nie mógł oderwać od niej wzroku, zwłaszcza gdy tak bezczelnie rozgościła się w jego sypialni.
Dlaczego zawsze czas im nie sprzyjał?

Mira Beresford
zdolny delfin
enchante #8234
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Z dwojga złego – mimo nawet tego, że było jej cholernie głupio – to naprawdę cieszyła się, że padło w tym wszystkim właśnie na Chrisa, bo on jeden znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że do takiego postępowania musiało ją coś zmusić. Bo nagle życie posypało jej się tak bardzo, że chyba sama się w nim doszczętnie pogubiła. Nagle też uderzył w nią paradoks całego tego zajścia, pojawienie się Chrisa właśnie w tym konkretnym momencie, kiedy ona sama znalazła się na jakimś cholernym zakręcie – pierwszy raz ich drogi zeszły się ponownie, gdy nie była obrzydliwie szczęśliwa u boku innego mężczyzny. Ciężko też powiedzieć, czy właściwie była naprawdę wolna – czy jej uczucia pozostawały wolne i czy nadal nie była przywiązana do innego, do tego któremu kiedyś oddała swoje serce, ale… przecież jego nie było już w jej życiu i uczucia zdawały się nie mieć żadnego znaczenia. Tym bardziej w kontekście śmierci obecnego partnera, wszystkie te wydarzenia dosłownie ją przytłoczyły i sprawiły, że sama się w tych własnych uczuciach pogubiła – to więc potencjalnie też nie był dla nich idealny moment, ale może lepszy niż pozostałe. Może to Chris miał być osobą, która poskłada ją do kupy albo przynajmniej sprawi, że znowu stanie na własnych nogach, ciesząc się życiem – nie zaś rozpamiętując to co złe. Albo chociaż można było żywić taką nadzieję, bo obecnie Mira odczuwała jedynie ten okropny szum w głowie, lekkie zawroty i cholernie ciężkie powieki, z którym zawzięcie walczyła. Miała ochotę zapaść się pod ziemię, a najlepiej to spać nadal. Tyle, że to nie był już na to odpowiedni moment, a Chris zasługiwał na jakiekolwiek wyjaśnienia, poza tym… Boże, jak mógł być tak idealny? Bo może nie miał się za bohatera, ale właśnie uratował jej tyłek, zadbał o nią i jeszcze na domiar tego wszystkiego, zaserwował jej z rana zestaw ratunkowy na kaca. Martwił się, co wyraźnie wyczytała z jego twarzy, a przecież ona nie chciała być powodem niczyich zmartwień. Była mu jednak wdzięczna za to, że dał jej również teraz chwilę na złapanie oddechu i jakiekolwiek poskładanie myśli. Niemniej gdy usłyszała cytat z Casablanki, po prostu samoistnie cicho się zaśmiała, pierwszy raz od dawna – więc wystarczyło mężczyźnie zaledwie kilka minut na to, by ten uśmiech, nawet w tak błahy sposób, przywrócić na jej twarz. Ale to właśnie tym jednym zdaniem przypomniał jej tego Chrisa, którego pamiętała i nie mogła się po prostu nie uśmiechnąć. Nawet jeżeli na zaledwie kilkanaście sekund, to jednak. – Chyba bardziej to Ty do niego wszedłeś, kiedy ja już zbytnio nie kontaktowałam. Ale na pewno bym Cię zobaczyła, gdybyś był tam wcześniej – przyznała, bo może wtedy po prostu nie doprowadziłaby się do takiego stanu, ale najwyraźniej on miał się tam pojawić po to, by jej pomóc. Już po fakcie. I niezależnie od tego, która to była wersja, chyba i tak wyszło na dobre. – U mnie… jak widać, nienajlepiej – pokręciła lekko głową, póki co nie pozwalając sobie jeszcze na opowiadanie o szczegółach, bo te ogólnie nie były zbyt przyjemne i wracanie do nich myślami, było dla niej równie trudne. Podobnie jak mówienie o tym, co zaszło. Ale rzeczywiście chwilowo oderwało to jej myśli od tego jak zachowała się wczoraj - niemniej nie mogło trwać to wiecznie, bo jednak najpierw chciała się upewnić, że nie zrobiła jeszcze coś głupiego, przez co jeszcze bardziej musiałaby się wstydzić. – Przepraszam – mruknęła ze skruchą, zasłaniając ponownie dłońmi twarz, gdy mężczyzna wspomniał wydarzenia wczorajszego wieczora, to znaczy jasno jej powiedział, że była tak pijana, iż nawet dogadanie się z nią było niemożliwe. To brzmiało cholernie źle. – Nie dość, że musiałeś mnie oglądać w takim stanie i jeszcze zabierać z baru, to w dodatku musiałeś mnie zabrać do siebie… naprawdę strasznie mi głupio, Chris – dodała, posyłając mu przepraszające spojrzenie – Ale nie masz pojęcia jak jestem Ci wdzięczna, gdyby nie Ty… - pokręciła aż głową z niedowierzaniem dla własnego postępowania, po czym przeniosła ponownie wzrok na niego, gdy podniósł się z fotela i niespiesznie podszedł do łóżka, przysiadając na jego brzegu, nieopodal niej. I teraz mogła przyjrzeć mu się znacznie swobodniej – te nadal niezwykle zabarwione oczy i przystojną twarz, bez wątpienia niezmiennie był tak samo przystojny jak zawsze, czasem wręcz zastanawiała się jak mógł wyglądać tak dobrze. Ale właściwie od zawsze łamał serca jej koleżankom, czasami pewnie nawet nie zdając sobie z tego sprawy. – Och nie, to nie tak – podjęła od razu, wyrywając się z lekkiego transu, gdy dotarł do niej sens jego słów, a spojrzenie dla odmiany powędrowało w kierunku salonu, gdzie wskazał na znajdującą się tam kanapę – Nigdy bym nie pomyślała, że… ty… że my… no wiesz. Przecież wiem, że taki nie jesteś – odparła już znacznie spokojniej, ponownie napotykając jego spojrzenie – Bardziej chodziło mi o to, czy nie mówiłam czegoś głupiego albo czy ja nie robiłam czegoś niepoprawnego, bo naprawdę kompletnie nic nie pamiętam. Ta czarna dziura w głowie jest przerażająca – westchnęła ciężko, spuszczając na moment wzrok. Z jednej strony – w tym wypadku, to było nieprzyjemne doświadczenie, ale z drugiej – żałowała, że pamięć wymazała tylko okoliczności wczorajszego wieczora, a nie te wszystkie nieprzyjemne zdarzenia, które ostatnio doświadczyła. Było to cholernie niesprawiedliwe. I najlepiej pokazywało, że alkohol nie był lekiem na to całe zło. Czując jednak nadal na sobie jego spojrzenie, uniosła głowę i odetchnęła cicho, rozglądając się niespiesznie po wnętrzu sypialni, zatrzymując wzrok gdzieś na oknie, a właściwie to na widoku tuż za nim. – To całkiem dobry pomysł, zwłaszcza, że… - zmarszczyła lekko brwi, dostrzegając za oknem dość znajomy widok, więc w ostateczności przeniosła ponownie wzrok na Chrisa i spojrzała na niego nieco zaskoczona - …chyba jesteśmy sąsiadami. Ja też tutaj mieszkam. Jak to możliwe, że nie spotkaliśmy się wcześniej? – pokręciła z niedowierzaniem głową i wsunęła dłonie we włosy, nieco przytłoczona chyba nadmiarem informacji z ostatniej chwili – Strasznie to pokręcone, co? – westchnęła i przez chwilę milczała, po prostu się w niego wpatrując, po czym niespiesznie odchyliła pościel i zsunęła nogi z łóżka, siadając na jego skraju tak, jak Chris – A ja zapewne wyglądam okropnie, chyba powinnam skorzystać z łazienki. I jakbyś poratował mnie mocną, czarną kawą, to chyba byłabym w stanie wykrzesać z siebie nieco więcej energii – posłała mu lekki uśmiech, chociaż jakby bez grama tej wszechogarniające radości, a raczej przepełniony po prostu zmęczeniem. Nie chciała się mu jednak narzucać, bo przecież zrobił już dla niej tak wiele, że nie musiał robić więcej. A ona dosłownie wpakowała mu się na głowę – może miał jakieś plany, a przecież nie chciała mu ich zmieniać swoim niepoprawnym zachowaniem. Sama była ciekawa co właściwie u niego, jak się miał, co robił – wiele pytań rodziło się w jej głowie, ale ponieważ ta nadal nieprzyjemnie ją bolała, najpierw musiała nieco doprowadzić się do porządku. Na tyle, by móc w ogóle podjąć jakąkolwiek rozmowę, o ile Chris miał na to ochotę.
Chris Haynes
death by overthinking
Mirka
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Przede wszystkim był ostatni od oceniania jej postępowania bądź klasyfikowania go jako czegoś złego. Każdy potrzebował czasami odpocząć od samego siebie, a Chris uznawał, że właśnie w tym celu wymyślili bourbon- dla czystego resetu własnej głowy. Nie mógł więc uznawać tego za gorszące, bo robiła to kobieta. Bywał hipokrytą i to tym pierwszej wody, jeśli chodzi o wiele spraw, ale picia alkoholu w to nie wliczał. Nie, gdy sam od kilku lat zbyt często zaglądał do kieliszka tłumiąc w ten sposób traumę po pożarze, rozwodzie i niemoc twórczą, która wreszcie minęła i znowu publikował.
Można było rzec, że był na fali wznoszącej i jak widać, nadal odwiedzał bary. W tym konkretnym przypadku jednak był sobie w stanie wybaczyć to delikatne potknięcie na drodze do trzeźwości, bo był w stanie pomóc Mirze. I tak, nie oceniał jej ani nie wchodził z butami w jej życie prywatne, ale mimo wszystko był poważnie zaniepokojony. Właśnie dlatego, że ją znał i wiedział, że nie jest to zachowanie, którego można było się po niej spodziewać. To wszystko zdecydowanie doprowadzało go do konkluzji, że pewnie znowu skrzywdził ją jakiś gnojek i był gotowy nawet tradycyjnie wyzwać go na pojedynek o jej honor. Najpierw jednak musiała mu opowiedzieć wszystko o tym zajściu, choć fakt, nie pośpieszał jej i pozwalał jej dojść do siebie na jej własnych warunkach. Był specjalistą od kaca, ale nie był to powód do dumy, więc oszczędził jej tego stwierdzenia i uśmiechnął się szeroko, gdy parsknęła przy nawiązaniu do Casablanki.
Tak, właśnie dlatego zawsze lubił tę dziewczynę (kobietę?).
- Kontaktowałaś na tyle, by mnie poznać. Nie było tak źle. Tak pewnie było w pierwotnej wersji filmu, ale daj spokój, Bergman nie wygląda na taką, która miała dystans do siebie i pewnie śmiertelnie się obraziła na tę scenę - wyjaśnił jej na nowo ten film, a potem kiwnął głową wreszcie poważnie. - Tak, umówiłem się na małe piwo z agentem i nagle cię zobaczyłem -pozbawił ją opowieści o tym, że czasami szukał dziewczyn z baru, by się zabawić. Z prostej przyczyny, Mira nigdy nie była dla niego tego typu okazją i oddzielał ją od swoich brudnych zwyczajów, które ostatnio po rozstaniu przybrały na sile. Każdy miał swój sposób, by odreagować, a ten Chrisa zakładał poznawanie dziewczyn na jedną noc.
Tyle, że żadnej nie traktowałby z takim oddaniem i podziwem jak tą, którą spotkał tak pijaną, że ledwo stała na nogach. Tego jednak nie zamierzał jej wypominać, więc nie mogła liczyć na dokładny przebieg spotkania po latach.
- Zawsze się śmiałem, że po pożarze mogła trafić mnie amnezja, ale skoro nie polecasz… - spojrzał na nią dłużej i zdecydowanie pokręcił głową. - Proszę cię, daj spokój z przeprosinami. Każdy twój… - i nieco się zawiesił, bo nie wiedział jak określić to, kim dla niej jest. - Przyjaciel zrobiłby wszystko, byś dotarła bezpiecznie do domu, więc nie stało się nic wielkiego. Mam całkiem wygodną kanapę. Ciesz się, że Wertera nie ma, bo pewnie już by na ciebie wskoczył - wspomniał z rozbawieniem o swoim psie. Usłyszał, że mówiła wcześniej o tym, że jest źle i celowo ten fragment pominął uznając, że faktycznie przyjdzie na to czas, gdy będzie w lepszej formie. Mimo wszystko jednak nie spodziewał się tego, że okaże się, że są sąsiadami.
Zawsze wiedział, że Lorne Bay to jedna z tych dziur, gdzie każdy zna każdego, ale nie sądził, że praktycznie całe jego życie nie będzie ograniczać się nawet do jednej dzielnicy, ale bloku. Niesamowite, pokręcił głową.
- Zabawny zbieg okoliczności, co? W końcu nie masz szans mi uciec - rzucił nieco przekornie i pewnie spojrzałby jej przy tym w oczy, ale odrzuciła pościel, a on poczuł się w obowiązku, by odwrócić wzrok. Właściwie położył ją dosłownie w tym, w czym szalała w barze, więc nie musiała obawiać się przykrych niespodzianek.
Gdy jednak wspomniała o łazience, odwzajemnił uśmiech, a potem szybko ruszył pierwszy w poszukiwaniu ręcznika i świeżej koszuli, która pewnie przyda się jej bardziej niż te okopcone i śmierdzące alkoholem ciuchy.
- Proszę - podał jej rzeczy, jakieś jeansy się znajdą również, ale musiał sięgnąć do ciuchów po byłej żonie, a nie wiedział czy to jej nie przeszkadza. - I jasne, że będzie kawa, ale na spokojnie doprowadź się do porządku - w końcu nie był człowiekiem na etacie i nie czekała go praca od konkretnej godziny, więc mógł poświęcić jej swoje przedpołudnie, choć powoli zaczynał się obawiać tego co przyjdzie mu usłyszeć i jak to na niego wpłynie. Niezależnie od wszystkiego była mu na tyle droga, że mogłoby to skomplikować jego życie, a ktoś taki jak Haynes lubił, gdy wszystko przebiegało gładko i bezboleśnie.
Tylko, że nie mógł odwrócić się od Miry i nawet przygotowując kawę i jajecznicę na talerzyku (musiała w końcu jeść) czuł, że jest jedną z niewielu kobiet, które zmusiłyby go do tego wysiłku.
Dziwne, ale całkiem miłe doświadczenie.

Mira Beresford
zdolny delfin
enchante #8234
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Z dwojga złego, naprawdę cieszyła się, że padło wczoraj na Chrisa – nie tylko dlatego, że znali się niemal od zawsze i istotnie mogła traktować go jak przyjaciela, a przy tym mogła się czuć przy nim swobodnie i bezpiecznie, ale również dlatego, że właściwie sam doskonale wiedział jak to jest mieć w życiu problemy i być może mógł ją obecnie zrozumieć lepiej niż ktokolwiek inny. A miała wrażenie, że w ostatnim czasie nie rozumiał jej tak naprawdę nikt, tym samym brakowało jej jakiegokolwiek wsparcia w trudnych chwilach i może właśnie tego zrozumienia, dla jej chwilowego, niepoprawnego zachowania. Bo pogodzenie się z bólem i stratą rządziło się swoimi prawami i tak właściwie, to nikt nie powinien jej oceniać – a jedynie właśnie być i wspierać. Już więc na starcie doskonale wiedziała, gdy tylko spojrzała w jego oczy, że nie było tam grama negatywnych odczuć co do niej – nawet jeżeli obecnie nie prezentowała się zbyt zachęcająco, po nocy, w trakcie której ten alkohol dosłownie z niej wyparowywał i na tym nieszczęsnym kacu, który niemal rozsadzał jej głowę od środka.
- Dobrze, że przynajmniej Cię poznałam – parsknęła pod nosem, z wyraźną dezaprobatą dla swojego wczorajszego zachowania – Zdecydowanie jednak nie pamiętałam Cię dzisiaj rano i naprawdę byłam przerażona, jak się zorientowałam, że nie jestem u siebie. Ale wiesz, jak uwielbiam Cię za to, że właśnie naginasz rzeczywistość i dajesz mi wierzyć, że nie było aż tak źle? – popatrzyła na niego nieco żywszym, ale i pełnym wdzięczności wzrokiem, naprawdę doceniając to co dla niej robił od wczorajszego wieczora. Domyślała się, że pewnie zrobiła coś głupiego – najczęściej po alkoholu puszczały jej hamulce, jak pewnie wszystkim, mogła więc powiedzieć i zrobić nieco więcej, niż zrobiłaby zachowując trzeźwy umysł. I nawet jeżeli Chris postanowił to zachować dla siebie, to nie chciała naciskać i znać wszystkich szczegółów – właśnie za to była mu wdzięczna, że nie dobijał jej do końca, a dawał wierzyć w to, że zachowała resztki godności. – Jeszcze w dodatku zepsułam Ci spotkanie z agentem? – westchnęła ciężko, być może nawet celowo dobierając sobie bardziej do głowy każdy szczegół, bo zwyczajnie było jej głupio i chyba na to mężczyzna nie mógł nic poradzić. Zważywszy na to, że normalnie się tak nie zachowywała, to ten kac moralny doskwierał jej być może obecnie nawet bardziej niż ten, który właśnie paraliżował jej głowę. Naprawdę wolałaby spotkać go w innych okolicznościach i nie robić z siebie ofiary, bo to nie leżało w jej naturze, ale ostatnie wydarzenia doprawdy przytłoczyły ją tak bardzo, że nie potrafiła sobie z nimi poradzić.
- Zdecydowanie nie polecam – znowu parsknęła, chyba nawet z lekkim rozbawieniem, bo okraszone to było również lekkim szturchnięciem jego kolana, które znajdowało się najbliżej jej dłoni, gdy wspomniał o amnezji po pożarze – Chociaż czasami naprawdę chciałabym zapomnieć – przyznała cicho, właściwie nie wiedząc co dokładnie chciałaby zapomnieć, ale oddałaby wiele, żeby tak nie bolało. Gdyby mogła, pewnie chętnie cofnęłaby się w czasie, by znowu być tak szczęśliwą, jak istotnie chciała być, ale chyba nie mogła znaleźć mężczyzny, który to szczęście by jej zapewnił. A może to z nią coś było nie tak? – I jeszcze raz Ci dziękuję. Chociaż naprawdę mam wyrzuty sumienia, że musiałeś przeze mnie spać na kanapie, nawet jeżeli jest tak wygodna, jak twierdzisz. A gdzie właściwie jest Werter? – zagadnęła z zainteresowaniem, przywołując w pamięci wspomnienia o jego psie, bo chociaż nie widziała się z przyjacielem dość długo, to pamiętała jego czworonoga. Jednakże obecny kac nie pozwalał jej samoistnie zarejestrowania nieobecności zwierzaka w mieszkaniu. Ani pewnie faktu, że Chris w ogóle takowego posiadał, więc dopiero teraz się zreflektowała w tej kwestii. Zerknęła znowu na niego, gdy zażartował, że tym razem mu nie ucieknie, niemniej ich spojrzenia się nie spotkały, bo on swój wzrok odwrócił, w momencie, w którym wyślizgnęła się spod kołdry. – Tak, to całkiem zabawne, że nie spotkaliśmy się wcześniej, skoro mieszkamy niemal obok siebie. A wpadliśmy na siebie dopiero w barze – przyznała, podnosząc się z łóżka – Ej i kto powiedział, że kiedykolwiek uciekałam? – spojrzała na niego, pozwalając sobie raz jeszcze na lekko żartobliwy ton, bo to swobodne i przekorne nastawienie Chrisa, chyba odrobinę się jej udzielało i tym samym mogła chociaż trochę wyluzować i poddać się temu co się działo. Nawet pozwalając sobie na drobne żarty czy delikatne uśmiechy, wreszcie nie czując, że to coś złego, po tym co zaszło. Kiedy jednak poszedł po jakieś rzeczy dla niej, przeszła się niespiesznie po jego sypialni, rozglądając się dyskretnie, a potem przeniosła znowu na niego wzrok, gdy wręczył jej ręcznik i koszulę.
- Dziękuję, chętnie włożę coś świeżego – odparła z wdzięcznością, przyjmując również ostatecznie jakieś spodnie po jego byłej żonie, bo okazało się, że jej własne były i tak nieco brudne, najpewniej od któregoś z kolei drinka, którego wczoraj popijała. Przeszła więc w końcu do łazienki i pozwoliła sobie wziąć szybki prysznic, nie mocząc przy tym włosów, korzystając tym samym z kosmetyków należących do mężczyzny. Gdy doprowadziła się więc do względnego porządku, rozczesała włosy palcami, przemyła twarz i ubrała na siebie odrobinę szersze spodnie, a także męską koszulę, którą zapięła na kilka guzików i podwinęła rękawy. Niemal od razu otulił ją przyjemny zapach męskich perfum. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze i westchnęła z politowaniem dla widoku, który tam zastała, wpatrywała się tak w samą siebie przez kilka minut, po czym w końcu wyszła z łazienki i przeszła do kuchni, w poszukiwaniu właściciela mieszkania. Zastała go w trakcie przygotowywania jajecznicy, którą przekładał na talerze i aż przystanęła w miejscu, nieco zaskoczona.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z moim przyjacielem? – zmrużyła z zaciekawieniem brwi, pozwalając sobie na delikatne uniesienie kącików ust ku górze. Podeszła jednak w końcu bliżej i przysiadła przy stole, podciągając jedną z nóg pod brodę, tym samym sięgając po filiżankę z kawą, której upiła kilka łyków, niemal przymykając oczy z zadowoleniem, gdy tylko poczuła posmak kofeiny. – Zdecydowanie tego właśnie potrzebowałam. Ale chyba nic nie przełknę… chociaż pachnie cudownie – spojrzała na niego przepraszająco, mimo, iż wiedziała doskonale, że powinna teraz przede wszystkim zjeść, by odzyskać siły, przecież sama to właśnie zaleciłaby każdemu, kto znalazłby się na jej miejscu. Skupiła na nim uważne spojrzenie, tym razem bowiem wzrok się jej wyostrzył – nie była już tak zaspana i nieprzytomna, bo prysznic nieco postawił ją na nogi – więc mogła nieco lepiej przyjrzeć się mężczyźnie i nacieszyć oczy widokiem. Tak, zdecydowanie nadal był tak samo przystojny. – Wiem, że dawno się nie widzieliśmy, ale chyba sporo się zmieniło, co? Tak wiele kobiet Cię odwiedza, że przygotowywanie śniadań weszło Ci w nawyk? – rzuciła nieco przekornie, pijąc oczywiście do tego, iż Chris tak naprawdę rzadko pozwalał sobie na takie gesty, a przynajmniej takim go właśnie zapamiętała, więc miała prawo być zaskoczona. Nawet jeżeli istotnie dla niej często wychodził poza wszelkie schematy i o tym również doskonale pamiętała. Więc było jej teraz po prostu miło, że tak ją ugościł. Wpatrywała się w niego przez chwilę, upijając powoli kolejny łyk kawy i przez moment milczała, próbując zebrać myśli. – Co u Ciebie, Chris? – spytała w końcu, odrobinę chyba prosząc o to, by to on podjął temat jako pierwszy, by ona póki co nie musiała mierzyć się z nieprzyjemnymi wspomnieniami. A tym samym naprawdę chciała się dowiedzieć jak się miewał, na jakim etapie życia się znajdował i czy… był szczęśliwy. Bo ona nie była.
Chris Haynes
death by overthinking
Mirka
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
- Wiem, że mnie uwielbiasz… także za to - wtrącił się rozbawiony i pokręcił głową, gdy stwierdziła, że moment przebudzenia nie należał do najprzyjemniejszych. Aż korciło, żeby dodać, że było tak dlatego, że on spał na kanapie, ale przy niej krygował się jak nigdy cały czas próbując zrobić dobre wrażenie. Pewnie w oczach kobiety skacowanej nie była to jakaś wielka sztuka, ale Chris musiał przyznać, że i tak wychodziło mu to przy niej łatwiej niż przy innych przedstawicielek żeńskiego rodzaju. Zapewne dlatego, że po części znali się jak łyse konie i przez to pewne zachowania wychodziły całkiem naturalnie.
Nadal jednak nie uważał, że musi poprawiać rzeczywistość i ugładzać wizję Miry po pijaku. Miała tę zaletę, że nawet po wypiciu połowy baru była rozkosznie słodka i pewnie to narobiłoby jej problemów, gdyby się nie zjawił. Skoro jednak był w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie to zdecydowanie nie widział potrzeby roztrząsania tego. Wolał zdecydowanie zająć się powodami, dla których znalazła się w takim stanie. To było ciekawsze niż robienie jej wyrzutów o zachowania, na które nie miała żadnego wpływu.
Wódka to była tak nieznośna czarodziejka, że magicznie urywała film i wyzwalała w ludziach najgorsze z popędów. Przerabiał to, był w tym miejscu i wiedział, że nie pomoże płacz nad rozlanym mlekiem, zwłaszcza że mieli całkiem świeży dzień i po prysznicu oraz śniadaniu (nie zapominajmy o kawie) dziewczyna dojdzie do siebie i wszystko się ułoży.
Na kwestię spotkania z agentem machnął tylko dłonią i uśmiechnął się lekko.
- Hej, jestem pisarzem, więc po części artystą, a ci mają prawo do kaprysów. Zresztą zarabiam na niego, zrozumie - zauważył rozbawiony, bo już wyobraził sobie minę rzeczonego managera, gdy usłyszy od niego, że spała w jego mieszkaniu dziewczyna. Nie była to rzecz nadzwyczajna, ale już fakt, że została na śniadanie… To już budziło lekkie zaskoczenie i zaintrygowanie, a może i Chris był paplą, ale Mira mogła być pewna, że to spotkanie zostanie między nimi.
- Ej!- zakrzyknął, gdy szturchnęła jego kolano, choć nie ukrywał, że podobał mu się jej dotyk. - Dotarło do mnie, że nie rekomendujesz, już nie będę! - i śmiałby się pewnie w najlepsze dalej, gdyby nie zobaczył zmiany na jej twarzy. Przyjrzał się jej wręcz z bólem i zanim zdążył pomyśleć, ścisnął jej dłoń, która nadal znajdowała się w pobliżu jego kolana. Na krótko i tylko po to, by być dla niej chwilowym wsparciem, choć i tak niewiele mógł zrobić oprócz przyrządzenia tej pieprzonej jajecznicy.
A i jeszcze mógł odpowiadać na jej pytania, choć to o Werterze najchętniej by pominął, bo z byłą żoną toczył całkiem żartobliwe, ale wciąż zażarte walki o tego członka rodziny.
- Z Ever. Po rozwodzie dostała opiekę - rzucił na tyle żałośnie, że sam roześmiał ze swojego tonu głosu, ale nie zamierzał teraz przedstawiać jej elaboratu na temat tego jak to było niesprawiedliwe. Najważniejsze, że dla dobra psa potrafili się dogadać i czasami spędzał noce u niego. Innym razem zaś Chris był dosłownie słomianym wdowcem i chyba powinien być zadowolony, że tak wyszło, bo inaczej nie miałby pojęcia, kto jest jego sąsiadką.
Zaręczał, że jak to wszystko się skończy to przejdzie się po mieszkaniach tylko po to, by zaznajomić się ze wszystkimi i nie przeżywać potem niespodzianek.
Ta była miła, ale kto wie, co będzie dalej.
- Och, zawsze uciekałaś, ale najwyraźniej już nie masz gdzie - musiała przywyknąć też do tego, że lubił mieć ostatnie słowo, ale skoro już wręczył jej rzeczy to był w stanie na chwilę przerwać to ich droczenie się tylko po to, by w spokoju mogła wziąć prysznic i się przebrać.
Pytanie, które zadała zaraz po nim, również zaprzątało mu głowę dzisiejszego ranka, ale czy naprawdę aż tak się zmienił? Niezbyt, skoro podniósł głowę i po staremu zlustrował ją wzrokiem. Nie mógł nic na to poradzić, że nadal był facetem, a ona przemykała przez tę kuchnię w jego koszuli. Nie byłby sobą, gdyby nie zwrócił na to uwagi, choć bardzo nie chciał wpatrywać się w nią w ten sposób. W końcu sama przed chwilą całkiem nieźle go sfriendzonowała używając tego określenia.
Na dobrą sprawę sam był sobie winny i teraz pozostawał mu tylko żal.
- Wiem, że cię skręca na myśl o jedzeniu, ale spróbuj choć trochę… Kawa na pusty żołądek to kiepski pomysł. Poza tym komu ja to mówię? - parsknął. - Jesteś lekarzem, Mira - uśmiechnął się lekko i nabrał widelcem trochę swojej porcji. Na szefa kuchni się nie nadawał, ale było to całkiem smaczne. Dobrze jednak, że zdążył przełykać swoje jedzenie, bo gdy usłyszał jej teorię to mało brakowało, a zadławiłby się na amen.
- Nie, nie, nie - pokręcił zdecydowanie głową. - Kobiety nie mam i dlatego muszę gotować. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jakbym od jakiejś wymagał bycia kucharką, ale po prostu musiałem nauczyć się radzić sobie sam - mógł zawsze zatrzymać Alaskę, ale najwyraźniej był kiepski w zobowiązania albo niedojrzałe relacje. Na szczęście to nie był czas, gdy jego związkami żyło pół Internetu, więc i to rozstanie przeszło niepostrzeżenie.
Musiał jednak odpowiedzieć na pytanie, które padło. Odsunął więc talerz- na wszelki wypadek- i spojrzał na nią uważnie.
- Wydałem właśnie nową książkę, rozstałem się z dziewczyną. Poza tym mam całkiem poprawne stosunki z byłą, wreszcie niezłą sumę na koncie i prawdopodobnie za często przesiaduję w barach. A ty, Miro? - po raz pierwszy zwrócił się do niej imieniem, ale musiała wiedzieć, że sprawa była niesamowicie poważna.
W końcu wszystko mu mówiło, że jest z nią kiepsko i że powinien pomóc jej wyjść z tego dołka.

Mira Beresford
zdolny delfin
enchante #8234
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Z założenia alkohol wyciągał z ludzi to co najgorsze – czasami po prostu ich usypiał, czasami wyzwalał nazbyt dużą szczerość, a jeszcze czasami sprawiał, że byli oni rozkosznie słodcy i uroczy. Cóż, być może Mira miała to szczęście, że nie stawała się wtedy najgorszą wersją siebie, a właśnie – tak jak twierdził Chris – uosobieniem słodyczy, która bardziej mogła rozbawić, aniżeli skrzywdzić. Chociażby słowem. Tyle, że nie czuła się zbyt dobrze z tym, że w ostateczności kompletnie nic nie pamiętała z wczorajszego wieczoru i nocy, a ta pustka w głowie była cholernie przytłaczająca. Bo oczywiście chciała wierzyć w jego zapewnienia, że nie zrobiła nic głupiego, ale równie dobrze mógł po prostu nie chcieć obarczać jej i tak wielkiego kaca moralnego, jeszcze większymi wyrzutami sumienia. Dobrze jednak, że ów wieczór pozostawał już po prostu historią, a w całym tym nieszczęściu, mogła nazwać szczęściem spotkanie właśnie Chrisa – w tym miejscu i o tej porze, w tym momencie, w którym nieco się posypała, a jej wszelkie hamulce dosłownie puściły. To był te moment, w którym chyba po prostu była już nazbyt zmęczona, by robić dobrą minę do złej gry i potrzebowała… zapomnieć. Choćby na krótką chwilę. Tyle, że nie pomyślała o tym, jakie to w istocie może mieć jeszcze konsekwencje. Tym bardziej była mu wdzięczna za to, że jej pomógł i że o nią zadbał, bo na niego zawsze mogła liczyć, bez względu na wszystko.
Wspomnienie o rozwodzie, które padło z jego ust i dotyczyło jego własnych przeżyć, uderzyło w nią jednak ze zdwojoną siłą – co prawda wspomnienie o psie było miłe, ale gdy opiewało w temacie podziały opieki nad nim, zrobiło jej się zwyczajnie przykro. Sama już wiedziała czym smakuje rozwód i zdecydowanie nie było to nic przyjemnego, tyle, że ona przynajmniej nie musiała się niczym dzielić – pies był tylko i wyłącznie jej, więc bez dyskusji pozostał z nią. Ale z drugiej strony poczuła się jeszcze bliżej Chrisa, gdy uzmysłowiła sobie, że przeszli dokładnie przez te same doświadczenia, więc to właśnie on, jak nikt inny – mógł ją zrozumieć. Bo szczerze nie miała pojęcia, czy w ogóle o tym wiedział, o tym co zrobiła, o tym co stało się ostatnio – chociaż po jego minie, co prawda zatroskanej, ale wciąż okraszonej pytającym wyrazem twarzy, wnioskowała, że nie – nie wiedział. I choć wiedziała, że nigdy by jej nie oceniał, to jednak trudno było się do tego wszystkiego przyznać. Póki co jednak czuła jednak dziwny – spokój, gdy wpatrywała się w niego, kiedy tak swobodnie przemieszczał siępo kuchni i przygotowywał dla nich – dla niej – śniadanie oraz smaczną kawę. Och, zdecydowanie brakowało jej czyjegoś towarzystwa z rana, więc było to niezwykle przyjemne doświadczenie.
- Tak tak, wiem. Wszyscy zawsze mi to wypominają – sama parsknęła cicho pod nosem, gdy wspomniał, że jest lekarzem i przecież sama doskonale wie, co jest dobre dla zdrowia – Czasami jednak lekarz bardziej zapomina o tym co się powinno, a co nie. Wiesz jak jest… - wzruszyła lekko ramionami, bo ostatecznie czasami chciała zapomnieć o tym, co powinna była robić – dla dobra swojego i innych, aby w tym wszystkim po prostu być sobą. Nie lekarzem, a po prostu Mirą. Ostatecznie jednak upiła najpierw łyk pysznej kawy i aż kąciki jej ust lekko się uniosły ku górze, gdy ten znajomy posmak kofeiny rozlały się w jej ustach, a potem odstawiła filiżankę i zjadła odrobinę jajecznicy. – Pyszna – pokiwała głową z uznaniem, by docenić starania Chrisa, na co zdecydowanie zasługiwał, bo nawet jeżeli to tylko jajecznica, to naprawdę była dobra, a niektórzy nie potrafiliby zrobić nawet tego. Zjadła więc, nawet jeżeli istotnie jej żołądek się temu sprzeciwiał, ale jednocześnie domagał się posiłku, bo przecież nie wspomni o tym, że wczoraj zjadła zaledwie śniadanie i jakąś przekąskę w ciągu dnia – bo ten odrobinę niezdrowy ostatnio tryb życia wolała zostawić dla siebie. – Wiem coś o tym – skwitowała jego słowa, gdy usiadła znowu prosto i utkwiła na nim swoje spojrzenie, upijając kolejny łyk kawy – Chociaż ja ostatnio częściej wole coś zamówić niż gotować dla siebie – dodała jeszcze i znowu delikatnie uniosła kącik ust ku górze – Kobiety nie masz, ale miałeś? Jestem niemal pewna, że taki facet jak Ty, nie był długo sam, co? – zagadnęła, odrobinkę może żartobliwie, ale tym samym nieco łechtając to męskie ego, bo przecież Mira miała sprawne oczy i doskonale wiedziała, że wzdychało do niego najpewniej mnóstwo kobiety. Zawsze. Skinęła więc ze zrozumieniem głową, gdy właśnie potwierdził poniekąd jej przypuszczenia w kolejnej wypowiedzi, jako że rozstał się właśnie z dziewczyną, streszczając przy tym ostatnie wydarzenia ze swojego życia. – Gratulacje, cieszę się, że wydałeś nową książkę – powiedziała absolutnie szczerze, ciesząc się równie mocno z sukcesu przyjaciela, bo chociaż jedno z nich było teraz na fali wznoszącej – Czyli chyba wszystko u Ciebie dobrze, wszystko się układa jak należy. To bardzo dobrze, Chris – pokiwała ochoczo głową, niemniej jej twarzy się przyozdobił już uśmiech, gdy mężczyzna poniekąd odbił piłeczkę i zadał jej dokładnie to samo pytanie. Bo jej odpowiedź po prostu nie mogła być tak miła i chyba dlatego przez moment po prostu milczała, starając się dobrać w głowie odpowiednie słowa. – Nie wiem nawet jak o tym wszystkim mówić… zdradziłam męża i rozwiedliśmy się rok temu – mówiąc to, oderwała wzrok od czujnego, męskiego spojrzenia, wbijając go w filiżankę z kawą, którą mocno ściskała w dłoniach. Mówienie o tym głośno, było jeszcze trudniejsze niż sądziła. – Przez ostatni rok byłam z tym mężczyzną, do którego wtedy odeszłam, a… mój były mąż postanowił się zemścić. Zamknął mojego partnera w więzieniu, oczywiście niesłusznie, a tam… go zamordowano. Kompletnie nic z tego nie rozumiem, Chris, ale – moje życie dosłownie legło w gruzach. Nie potrafię sobie z tym poradzić – pokręciła głową z rezygnacją – Staram się być silna, ale to mnie przerasta. Straciłam męża, straciłam obecnego partnera, na głowie mam prokuraturę, przesłuchania. I tylko praca chyba pozwala mi jakoś funkcjonować – westchnęła i uniosła głowę, napotykając ponownie uważne spojrzenie mężczyzny – Praca i chęć poznania prawdy, tego co się stało, dlaczego zginął. I tego, aby mój były mąż odpowiedział za to co zrobił, po prostu wiem, że on i jego rodzina musieli maczać w tym palce – powiedziała niemal jednym tchem, doszukując się w jego oczach… zrozumienia? Ostatnio bowiem kompletnie nikt jej nie rozumiał i nikt nie stawał po jej stronie, a sam były mąż wszystkiego się wypierał i co więcej, nadal oskarżał ją. A czy naprawdę zawiniła tym, że tylko chciała być szczęśliwa?
Chris Haynes
death by overthinking
Mirka
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Nigdy nikomu nie przyznał się, że sam miewał problemy z alkoholem. Zazwyczaj przecież daleko mu było do osiedlowego pijaczka, który spędza cały dzień na ławeczce przesypiając długie godziny. Wręcz przeciwnie, żył pełnią życia, tworzył- najpierw te durne scenariusze do medycznych seriali, potem książkę -i zdecydowanie nie narzekał na brak zainteresowania ze strony przeciwnej. Na dodatek jeszcze był znany ze swojej ogromnej pasji do siłowni, bo chciał wyrzeźbić sobie własne ciało.
Z twarzą nie wyszło, dostał ją w spadku od nieboszczyka.
To wszystko jednak sprawiało, że rzadko kto widział w nim osobę, której za często urywa się film. Sam nigdy wprost nikomu by się do tego nie przyznał uważając, że skoro wstaje rano i zajmuje się swoimi obowiązkami to znak, że jeszcze nie jest uzależniony. Dodawał zazwyczaj z przekąsem, że jako artysta wychyli szklaneczkę albo dwie, ale to nie powód do oddawania go na terapię. Zresztą i tak uczęszczał na nią jako osoba po transplantacji i nie dowiedział się za wiele.
Chciałby również przyznać, że po alkoholu jest równie uroczy jak Mira, ale był raczej świnią, która jedynie zdradzała swoją dziewczynę. Ba, uważał, że wtedy nie miał prawa winić za to whisky, którą wlewał na spotkaniu z agentem, skoro potem powtarzał to na trzeźwo. Mimo wszystko jednak, gdy miał wybierać, wolałby spotkać pijaną przyjaciółkę niż samego siebie, zwłaszcza zdołowanego i za czasów kryzysu twórczego, który skutkował zleceniami dla producentów seriali.
Jak na razie wychodził całkiem na prostą, czego najlepszym przykładem był fakt, że zaciągał ją tutaj na trzeźwo i nie próbował nawet wykorzystać okazji do tego, co wielokrotnie gościło w jego myślach. W tych najbardziej nieprzyzwoitych i opierających się jedynie o czystą fantazję, bo przecież nigdy nawet nie zdążyli spełnić swoich pragnień.
To właśnie dlatego jednocześnie czuł się w obowiązku, by ją ratować, jak i był zaniepokojony jej stanem. Zawsze była dla niego niedoścignionym ideałem, zwłaszcza z powodu medycyny, którą praktykowała.
Gdzie miało się to do bredni, które pisał i które przynosiły mu naprawdę dobre pieniądze?
Świat najwyraźniej stanął na głowie i ceniło się bardziej jakiegoś pisarzynę, który na Instagramie miał zacne grono followersów, a nie kobietę, która ratowała życie.
Uśmiechnął się lekko, gdy wspomniała, że wie jak jest. Nie wiedział, on najwyżej nie potrafiłby wypełnić jakiegoś dokumentu, więc trudno mu się było do niej porównywać.
- Wiem, że podobno szewc bez butów chodzi, ale moja praca to nie twoja praca, więc niewiele mogę na ten temat powiedzieć - zauważył więc zgodnie z prawdą. - Jak dla mnie jednak powinnaś własnych zaleceń, pani doktor - i rad zatroskanego przyjaciela, który teraz uśmiechnął się szeroko, gdy wreszcie spróbowała popisowego dania dla wszystkich kawalerów z odzysku. - Grzeczna dziewczynka - rzucił cicho, zupełnie jakby mieli po to naście lat i znowu się z nią droczył. Czasami jak na nią patrzył to myślał, że czas stanął w miejscu, ale najwyraźniej, nie, on pędził jak rozszalały i musiał przejść z bezpiecznego tematu jedzenia do związków, które ostatnio nie szły mu tak jak tego chciał.
Pokręcił głową.
- Wiesz, rozwód był tak dawno, że faktycznie miałem kilka nowych dziewczyn. Zazwyczaj były one dość przelotnymi znajomościami, z ostatnią nawet zamieszkałem, ale to nie było to - odpowiedział zgodnie z prawdą, aczkolwiek pomijając fragment o tym, że ją zdradził. Jak na razie chciał zaimponować Mirze, a takie historie temu nie sprzyjały. Nie umiał za to odnieść się zupełnie do jej gratulacji, bo fakt, wydał nową książkę i znowu był kimś więcej niż scenarzystą, ale czy to był taki powód do triumfu?
Jego agent mawiał, że byle małpa napisałaby dzieło życia, teraz małpę zastąpiła sztuczna inteligencja, więc nie był taki niezastąpiony. Wiedział, że większość fanek jego twórczości jest bardziej zainteresowana jego mięśniami niż kryminałami, jakie pisze, więc zdecydowanie nie umiał być z tego powodu dumny. Pokiwał jednak głową.
- Najważniejsze to znowu nie poczuć się bogiem - zaśmiał się i pewnie pociągnąłby temat i opowiedziałby jak to wszystko wyglądało w jego przypadku, łącznie z wizytami w programach śniadaniowych, ale wtedy kobieta zaczęła swoją historię i chyba tylko kretyn by się nie przejął.
Nie przerywał jej jednak w żadnym stopniu, bo chciał, by opowiedziała wszystko do końca i wtedy mógłby się do tego jakoś odnieść. Poprawka, w żadnym stopniu nie powinien na to reagować, bo przecież to była jej sprawa i nie zamierzał pozwolić jej się biczować z powodu zdrady męża. Pewnie zabrzmiałoby to kiczowato, ale pewnie miała swoje powody. Nawet on jakiś miał, gdy zdradzał Ever, choć musiał przyznać, że niczego tak nie żałował jak właśnie tego czynu.
Tu zaś w grę wchodziło morderstwo i jakieś porachunki, które sprawiły, że przez chwilę poczuł się jak bohater swojego ulubionego kryminału. Nie mógł jednak zbyt długo roztrząsać tego, nie, gdy obok niego siedziała żywa kobieta, która przeszła przez tę całą gehennę. Złapał mocno jej dłoń.
- Mira… Dlaczego nie zadzwoniłaś, nie powiedziałaś? - przecież poruszyłby niebo i ziemię, by jej pomóc, a przede wszystkim, by nieco odsunąć ją od tego światka. Jak się na tym znał- a niejeden research był za nim- takie sprawy nigdy nie wychodzą na jaw i zazwyczaj pociągają za sobą masę świadków i niewinnych ofiar. Nie mógł pozwolić, by kobieta była jedną z nich. - I… Ja też zdradziłem swoją poprzednią partnerkę. Mnie możesz biczować, bo to było podłe, ale ty po prostu się zakochałaś i to nie dało prawo temu… - zmełł w ustach wyjątkowo paskudne przekleństwo - niszczyć ci życia.
Co on więcej mógł powiedzieć albo dla niej zrobić?
Miał zdecydowanie pustkę w głowie.

Mira Beresford
zdolny delfin
enchante #8234
chirurg ogólny — Cairns Hospital
32 yo — 175 cm
about
zagubiona w miłości pani doktor, która po rozwodzie źle wybrała, więc teraz powoli radzi sobie z brutalną prawdą o swoim życiu
Jako lekarz, raczej rzadko pozwalała sobie na używki, nałogi i niezdrowy tryb życia – wiedziała, czym to skutkowało i przeważnie starała się korzystać z własnych zaleceń. Może jako chirurg też niezbyt często dawała ludziom dobre rady, bo zazwyczaj po prostu składała ich w jedną całość, wykonując mniejsze lub większe zabiegi czy operacje, niemniej jednak zdrowy tryb życia towarzyszył jej niemal od zawsze. Nie wiedziała jednak chyba, że bywają w życiu takie momenty, które po prostu zmuszają nas do pewnych działań – że pewne rzeczy robimy nawet wbrew własnemu rozsądkowi i nie jesteśmy w stanie nic na to poradzić; między innym tak właśnie czuła się wczorajszego wieczora. Dosłownie wszystko w niej puściło i potrzebowała… zapomnieć. Dlatego nigdy nie oceniała, starała się zrozumieć i wysnuć jakieś wnioski, bo zazwyczaj każdy miał jakiś powód ku niepoprawnemu zachowaniu: zwykle były to problemy w życiu, a te w ostatnim czasie w jej życiu, dosłownie się podwoiły. Potroiły. A może zwyczajnie ją nawet przerosły. Co więcej to wcale nie był koniec tych trudów, a myśl o tym, że będzie musiała przeżywać to ciągle na nowo, nie poprawiała jej samopoczucia. Pomimo więc dzisiejszego kaca – również tego moralnego – po części cieszyła się, że chociaż na tych kilka godzin udało się jej zapomnieć i oderwać myśli o brutalnej rzeczywistości, tym samym ciesząc się, że ślepy los zaprowadził ją wprost do Chrisa, którego chyba równie mocno obecnie potrzebowała. I nawet nie zdawała sobie wcześniej z tego sprawy – z tego, jak potrzebowała kogoś, kto ją zrozumie, wysłucha i chociaż raz nie będzie oceniał. Kogoś, kto chociaż raz stanie po jej stronie, nie skreślając jej już na starcie. A fakt, że nawet w jego oczach dostrzegała znajomą troskę podnosił ją na duchu i miała poczucie, że może powiedzieć mu wszystko – naprawdę wszystko, niezależnie od tego jak złe by to było w jej mniemaniu.
- Rozumiem. Ale jeżeli z nią zamieszkałeś, to chyba też nie było tak źle. To Ty czułeś, że to nie to, czy raczej ona? Chociaż… zgaduje, że pewnie Ty – posłała mu sugestywne spojrzenie – Dziewczyny raczej się o Ciebie zabijają, aniżeli porzucają, więc… - uniosła brew w równie wymownym geście, nie omieszkając kolejny raz zasugerować mu, że był przystojny. Bo był, jak każda kobieta miała oczy i niezależnie do tego co ich łączyło – czy też nie, lubiła mu o tym przypominać. Właściwie zawsze wyróżniał się urodą i wszelkie koleżanki do niego wzdychały, dlatego chyba po prostu weszło jej to w nawyk. – Więc jakiej kobiety szuka Chris Haynes, co? – zagadnęła z zaciekawieniem, zjadając jeszcze kolejny kęs jajecznicy, po czym upiła kilka łyków kawy, ponownie zerkając na przyjaciela w oczekiwaniu na jakąś odpowiedź. A tej była w zasadzie nawet dość ciekawa.
- Och i nie umniejszaj swoim sukcesom – pokręciła stanowczo głową – To bardzo dobrze, że znowu wszystko Ci się układa, że piszesz i rozwijasz karierę. Ale owszem, oby sława nie uderzyła Ci do głowy – wycelowała w niego widelcem, nawet unosząc lekko kącik ust ku górze, po czym upiła kolejny łyk kawy i póki co odłożyła widelec, rezygnując chwilowo z kontynuacji jedzenia. Raz, że żołądek niemal jej się zaciskał – z wielu powodów, tak ostatecznie opowiadając mu o tym co zaszło, czuła, że znowu robiło jej się słabo. Mówienie o tym sprawiało ból z wielu powodów, a jednocześnie przypominało jej o tym, w jaki cholerny bałagan zmieniło się jej życie prywatne. I nie miała pojęcia jak i kiedy do tego właściwie doszło. Westchnęła więc, słysząc jego pytanie i pokręciła lekko głową, uciekając wzrokiem gdzieś w bok, nim na powrót wróciła nim na mężczyznę.
- Nie jest to coś, z czego jestem dumna. Ani coś o czym chcę i lubię mówić, to cholernie trudne. Poza tym ostatnio wszyscy są przeciwko mnie i właściwie nikt nie rozumiał moich argumentów, dlatego chyba uznałam, że muszę sobie poradzić z tym sama – wzruszyła lekko ramionami, jakby z wyraźną rezygnacją wymalowaną na twarzy. Niemniej poczuła ciepło na sercu na myśl o tym, że był wreszcie ktoś, kto chciałby ją wesprzeć i kto stawał po jej stronie, nawet jeżeli istotnie powiedziała mu wszystko co zrobiła. Posłała jednak przyjacielowi zaskoczone spojrzenie, gdy sam nagle przyznał, że zdradził swoją dziewczynę. Wiedziała więc już dlaczego jej nie potępiał i dlaczego dobrze rozumiał to co zrobiła – nawet jeżeli kierowały nimi inne powody. – Zdrada jest zdradą, Chris… nic mnie – nas – nie tłumaczy. Nawet jeżeli moje powody były inne niż Twoje, to i tak postąpiłam źle. I wiem o tym, do dziś zżerają mnie cholerne wyrzuty sumienia i poczucie, że… może zrobiłam źle – pokręciła głową z rezygnacją – Ciężko mi powiedzieć nawet czy się zakochałam, chyba po prostu byłam zmęczona moim małżeństwem i tym, że byłam w nim poniekąd sama, bo mój mąż bardziej niż ze mną, związał się z pracą. Ważniejsze były dla niego korzyści, które niosła kariera i możliwości jego rodziny, niż ja i czas, który mogliśmy spędzić razem. Tamtego dnia chyba po prostu wszystko we mnie pękło i dlatego… to zrobiłam – westchnęła znowu i zamilkła na moment, wbijając wzrok w trzymaną w dłoniach filiżankę z kawą – A potem nie było już odwrotu. I ten nowy związek był dla mnie szansą na coś nowego, trudno mówić o miłości, gdy kochało się kogoś innego tak mocno, ale… chciałam go pokochać. Chciałam spróbować i ten rok naprawdę był dobry, wiesz? – uniosła ponownie głowę, napotykając spojrzenie męskich oczu, w których nadal próbowała doszukać się zrozumienia – A teraz zostałam z niczym, bo mój były mąż chciał się zemścić. Chciał mi odebrać również to i udało mu się. A mężczyzna, który był dla mnie dobry, zginął. A on naprawdę nie był złym człowiekiem, nie mógł być – potrząsnęło energicznie głową, jakby pragnąc przekonać o tym samą siebie, bo być może i w niej tlił się cień wątpliwości – I chyba dopiero teraz naprawdę odczuwam konsekwencje tego, co się wydarzyło. Naprawdę nie jestem dumna z tego, co zrobiłam, Chris. Ale nie potrafię sobie teraz poradzić z tym co się dzieje: pogrzeb, samotność, przesłuchania. Nawet mamie nie przyznałam się do wszystkiego, żeby się o mnie nie martwiła… ale to też nie oznacza, że mogę się wieczorami upijać w barze. To naprawdę było jednorazowe, miałam wczoraj cholernie ciężki dzień, krótko po przesłuchaniu i byłam wyczerpana. Potrzebowałam tego – powiedziała cicho ostatnich kilka słów, spoglądając gdzieś w kierunku okna – Czuje się chwilami jak bohaterka dobrej książki, tyle, że wolałabym ją raczej czytać niż brać w niej udział. Ale pewnie jak wszyscy powiesz, że mam to, czego sama chciałam...
Chris Haynes
death by overthinking
Mirka
pisarz kryminałów — oraz scenarzysta
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
pisze kryminały, choć jego życie to ballada o lekkim zabarwieniu erotycznym, pewnego dnia uświadomi sobie, że kocha Constance, ale na razie jego serce zdobył jego pies o cudownym imieniu Werter
Tak naprawdę pod względem stylu życia byli zupełnie od siebie różni. Ona jako lekarz musiała być (choć w teorii) bardziej poukładana i skupiona na zadaniach, jakie wykonuje. On zaś był pisarzem, więc artystą. Tam, gdzie ona potrzebowała spokoju i zdrowego stylu życia, on spełniał się dopiero żyjąc jak Bukowski. W końcu skąd miał brać inspirację do swoich dzieł, jeśli nie z życia? Przynajmniej dotychczas tak właśnie tłumaczył sobie swoje niezbyt porządne prowadzenie się. Wszystko w imię sztuki i doświadczeń, które należało nabyć, by móc potem wiernie odwzorować je w swoich książkach.
Biorąc pod uwagę fakt, że sprzedawały się wyśmienicie, w stu procentach wykonał swoje zadanie, nawet jeśli przy okazji złamał kilka serc i rozwalił swoje małżeństwo. To właśnie o Ever myślał częściej w kategorii swojego niepowiedzenia niż o ostatniej dziewczynie. Z prostej przyczyny- nie szło porównać kilku miesięcy związku z latami małżeństwa i bycia razem praktycznie od szkoły. Przez długi czas żadna kobieta nie mogła się równać z nią i do żadnej nie czuł nigdy już tego samego co do żony. Dziś pozostawali, zresztą, bliskimi przyjaciółmi, ale żadne z nich nie czuło potrzeby, by do siebie wracać.
Wiedział zaś na pewno, że z Alaską nie dane będzie mu się zaprzyjaźnić i nie tylko dlatego, że postanowiła wyjechać. Wręcz przeciwnie, nawet fakt, że zostałaby tutaj, nie skłoniłby go do tego, by być z nią blisko. Nienawidził niedojrzałych kobiet, tak bardzo niepewnych swojej wartości, że aż wszczynających awantury bez powodu. To właśnie dlatego wolał nie myśleć o tamtym związku, ale był na tyle dżentelmenem, by nie wspominać o tym Mirze. Poza tym, uwielbiał tę dziewczynę, ale zdecydowanie jeszcze nie byli na tym etapie, by wchodzić w tego typu dyskusje, zresztą Chris nigdy o żadnej byłej nie wypowiadał się źle, więc i teraz uśmiechnął się przepraszająco.
- Zamieszkałem z nią i to był błąd, bo żadne z nas nie było na to gotowe, ale naprawdę nie chcę o niej rozmawiać. Właściwie cieszę się, że ten etap mam już za sobą - być może nie zabrzmiało to właściwie, ale nie chciał niczego przed nią udawać, a już na pewno nie uczucia do dziewczyny, której nawet nie znała. Jeśli miał się nad kimś skupiać to zdecydowanie bardziej wolał na niej.
Czy kogoś konkretnego szukał? Nad tym pytaniem również musiał zastanowić się głębiej, wreszcie parsknął lekko. Gdyby miał pozbierać wszystkie przywary byłych to wychodziło na to, że powinien spotykać się z jakimś aniołem albo… nią, ale przecież już dawno była dla niego niedostępna.
Pokręcił głową.
- Mira, a to trzeba kogoś szukać? Nie wiem, nie potrzebuję mieć na razie dziewczyny. Jeśli pojawi się ktoś szczególny to będę wiedzieć. Jak na razie, sama mówisz… Kariera, nowe książki, fanki - nieco sobie z tego żartował, ale prawda była taka, że po ostatnich wydarzeniach i związkowej klapie zraził się na tyle do kobiet, że preferował krótkotrwałe relacje. Inaczej, sam był przekonany, że nie jest w stanie stworzyć czegoś trwałego i przez to lepiej mu samemu. Przynajmniej nie dowiadywał się, że jest skończonym skurwysynem, bo nie umiał z marszu wpaść w wielką miłość do śmierci.
Był nader pragmatyczny i uważał, że każdy związek, nawet ten najbardziej bajkowy to ciężka prawda i wybieranie siebie codziennie. W jego ostatnim życiu uczuciowym zdecydowanie tego zabrakło i teraz mógł tylko zbierać owoce swoich porażek.
Nic jednak nie mogło się równać historii kobiety i sam też odłożył widelec, by spokojnie jej wysłuchać i zrozumieć motywy, które skłoniły ją do zdrady. Nie oceniał, nie szarżował też z jakąkolwiek opinią, bo miał poznać tę opowieść z jednej strony, a jak każdy pisarz wiedział, że każda tego typu powiastka ma wiele perspektyw. Wprawdzie nie sądził, że będzie mu daje rozmawiać z jej mężem, ale jak się wkręci w tę sprawę to pewnie pokusi się o research.
To niestety było już skrzywienie zawodowe.
- Nie twierdzę, że zdrada jest dobra - westchnął, była paskudna, brudna i…cholernie nęcąca, zwłaszcza jeśli w związku nie do końca się układało. Wiedział to po sobie i wiedział, że Mira również musiała stanąć przed dylematem, który w końcu popchnął ją do romansu. Napotkał jej spojrzenie, gdy mówiła o człowieku, z którym się związała. Po części uznałby to za przejaw desperacji i próby zwrócenia uwagi byłemu mężowi na swoją osobę, ale znowu mógł tylko gdybać i się domyślać, a nie był osobą tego dramatu, by wiedzieć na pewno.
- Chciałaś spokoju, on ci go zapewniał i to najważniejsze - stwierdził wreszcie ostrożnie, cały czuł się jak słoń w składzie porcelany. Po co on mógł zrobić? Jedynie zapewnić jej wsparcie, a i tak to było niewiele.
Wstał wreszcie i stanął za nią, a potem delikatnie położył dłoń na jej ramieniu.
I pewnie trzymałby ją dalej, gdyby nie jej ostatnie słowa, które mimo wszystko lekko go ukuły. W końcu przecież był tutaj i robił wszystko, by poczuła się lepiej. Wysłuchał ją, w żaden sposób wcześniej nie ocenił, praktycznie nie pokusił się o żaden komentarz pozwalając jej się wygadać, więc gdy wreszcie padło to stwierdzenie z jej ust, pokręcił głową.
- Naprawdę tak sądzisz? Że ja mógłbym coś takiego powiedzieć? – i z tego wszystkiego złapał paczkę fajek i wyszedł do salonu, by nie kopcić jej do śniadania, umiała wbić mu klina, a przecież tak cholernie się starał.
Najwyraźniej za mało.

Mira Beresford
zdolny delfin
enchante #8234
ODPOWIEDZ