Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
#7



Zoey Mctavish przez lata próbowała stworzyć własną tożsamość. Długo jej to zajęło i pewnie do tej pory nie jest w stu procentach pewna tego kim tak naprawdę jest. Budowanie własnej tożsamości nie było niczym prostym i musiała dowiedzieć się o siebie wielu rzeczy, by móc się w jakimś stopniu określić. Oczywiście pewnie wielu couchów, by mówiło, że to głupota, bo nie musimy się w żadnym stopniu określać i możemy być tym kim chcemy. Zoey się zgadzała tylko z tą drugą częścią zdania. Wiedziała, że może być ty kim chce, ale osiągnięcie tego nie było takie proste. Poza tym lubiła określone struktury, wtedy czuła się bezpiecznie i dlatego chciała wiedzieć kim tak naprawdę jest. Bała się tego, że przez większość ludzi mogła być tylko tą Szkotką, córką polityka, ładną buzią stojącą na drugim planie. Nie chciała być postrzegana tylko przez pryzmat swojej własnej rodziny. Dlatego starała się jak mogła, by poznać siebie, swoje mocne i słabe strony, by móc później prezentować się światu jako osobny byt, który nie jest łączony z jej znanym ojcem.
Poznała już siebie jako architektkę. Była dobra w tym co robiła. Przez lata uczyła się pilnie i omijała wiele społecznych eventów, by odnieść sukces w branży, która tak mocno ją zainteresowała. Chciała być jedną z najlepszych architektów w Australii i szczerze wierzyła, że będzie w stanie osiągnąć ten sukces, jeżeli tylko mocniej się do tego przyłoży. Dlatego naprawdę wiele poświęcała dla swojej kariery, która w tym momencie była dla niej najważniejsza, no może poza rodziną, bo wiadomo, że dla nich byłaby w stanie zrobić naprawdę bardzo, bardzo wiele. Nawet jeżeli wiązałoby się to z rezygnacją ze swoich własnych planów na przyszłość i marzeń. Spędzała wiele godzin ślęcząc nad różnymi planami domów, mieszkań czy biur. Starała się znaleźć jak najwięcej klientów, którzy później byliby zadowoleni z jej usług i mogliby ją polecić swoim znajomym. Tak właśnie budowała swoje zasięgi i miała nadzieję, że się jej to opłaci. Finansowo co prawda nie było takiej potrzeby, bo akurat na brak pieniędzy to Zoey McTavish nie mogła narzekać, ale chciała zdobyć jak najlepszą renomę, by z czasem być najbardziej rozchwytywanym architektem w okolicy, a później i w kraju.
Niedawno zaczęła też coraz bardziej poznawać swoją kobiecą naturę... jakkolwiek dziwnie, by to nie brzmiało. W końcu mogła więcej czasu poświęcić na to co lubi robić lub jakie ubrania lubi nosić, jako młoda kobieta w sile wieku. Okazało się, że niewiele nowości w tym sektorze swojego życia odkryła. Natomiast nieco bardziej szokujące było dla niej to, że coraz bardziej zaczęła zastanawiać się nad swoją orientacją. Już od jakiegoś czasu wiedziała, że podobają jej się kobiety, ale nigdy nic z tym nie robiła, bo pociąg seksualny to jedno, a prawdziwe życie to co innego. Nie była sobie w stanie nigdy wyobrazić siebie żyjącej w związku z dziewczyną. Zawsze, gdy myślała o tym jak będzie wyglądać jej życie za kilka lat to widziała siebie u boku nieźle wyglądającego mężczyzny w towarzystwie trójki dzieci biegających dookoła nich. Teraz jednak nieco zaczęły jej się zmieniać te wyobrażenia i jeszcze nie była pewna, czy pojawienie się Gai na nowo w jej życiu miało na to wpływ czy nie, ale mogła obstawiać, że raczej tak. To było dla niej zaskakujące, bała się tego, a jednocześnie nie mogła się doczekać kolejnego spotkania z dziewczyną. Przewidywała jednak, że nic z tego ich jutrzejszego wypadu na oglądanie domów nie wyjdzie, co trochę ją smuciło, ale musiała się z tym jakoś pogodzić. Chcąc trochę jakoś oderwać swoje myśli od tego wszystkiego postanowiła spotkać się z Naimą. Wiedziała o problemach, które kobieta przeżywała i chciała jej pomóc, na tyle na ile mogła, jakoś zaadaptować się do nowego środowiska, w którym się znalazła. Śmieszna sytuacja, bo Zoey chciała na nowo odnaleźć siebie, a Naima nie miała wyjścia. To musiało być tragiczne, takie zapomnienie o wszystkim co wcześniej działo się w twoim życiu. Z jednej strony dla kogoś mogło być to coś super, bo mógł zacząć na nowo bez tego całego bagażu smutnych doświadczeń... z drugiej strony, jeżeli ktoś miał rodzinę tak jak Naima, to już nie było tak kolorowo. Zoey nawet nie chciała sobie wyobrażać jakim bólem musi być dla kobiety fakt, że nie pamięta swoich najbliższych, w tym tej niezwykle seksownej żony, z którą Zoey kilka razy minęła się na korytarzu. To musiało być dla nich obojga coś okropnego i prawdziwy test ich uczucia. McTavish miała nadzieję, że wszystko się im jakoś ułoży i będą ze sobą szcześliwe, tak jak wcześniej.
Na chwilę obecną postanowiła jednak zabrać Naime w miejsce, w którym na chwilę będzie mogła się wyczillować i trochę poobcować z naturą. Zoey lubiła tu przychodzić, gdy miała gorszy czas i po prostu kręciła się między drzewami i zwierzakami słuchając odgłosów natury. To było dla niej bardzo kojące i sprawiało, że nagle znikał nagromadzony w niej stres. - Mam nadzieję, ze Ci się spodoba - powiedziała do przyjaciółki, gdy wysiadły z auta i udały się w stronę wejścia na teren sanktuarium. - Kiedyś zastanawiałam się nad tym, czy nie pójść tutaj na wolontariat, ale ostatecznie wybrałam schronisko... tutaj mają już wiele doskonałych osób, które zajmują się tymi zwierzakami – a w schronisku zawsze tych rąk do pracy było mało.

naima yarrow
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
3.

Nie szukam jej żadnego outfitu, bo jakbym miała jej ubrać to co nosi Tessa to biedna Naima miałaby jeszcze większy kryzys tożsamości. Albo Freya z pewnością wzięłaby z nią rozwód. A tak to po prostu zakładam, że ubrała wygodne spodnie, zwykłą, białą koszulkę i na to kurtkę skórzaną. Klasyka, w której czuła się dobrze i nie zwracała na siebie uwagi.
Ostatnimi czasy Naima odnosiła wrażenie, że wszyscy się na nią gapią z powodu tego, że nie pamięta niczego. Miałoby to sens, gdyby nie to, że po prostu w miasteczku była stosunkowo nowa. Co prawda przyjeżdżały tutaj z Freyą często, żeby odwiedzić siostrę Freyi i nawet zostawały kilka dni, ale to już Naima zna tylko i wyłącznie z opowieści. Spacerowała już kilkukrotnie po mieście, po wyjściu z ośrodka odwykowego, ale niestety niczego sobie nie przypominała. Prawda była też taka, że nie oddalała się nigdy zbyt daleko. Trochę się bała, że się zgubi. A, że nie mogła prowadzić samochodu to musiała zdawać się na własne nogi, albo komunikację miejską. A to też nie zawsze było komfortowe.
Chciała jak najwięcej czasu spędzać z Freyą, bo to ją chciała sobie jak najszybciej przypomnieć. Głównie dlatego, że Freya tak bardzo się poświęcała, a Naima nie mogła tego odwzajemnić. To, że niczego nie pamiętała nie bolało tak jak to, że musiała obserwować kobietę, którą rzekomo kochała przez całe swoje życie, a która teraz była tylko kolejnym obcym człowiekiem. Każda interakcja z Freyą wydawała jej się być niezręczna, bo obawiała się, że nie spełnia tego czego kobieta od niej oczekiwała. I to też nie tak, że oczekiwania Freyi wisiały nad Naimą i ją stresowały. Freya była przecudowna i Naima nawet na zdjęciach czy filmikach, które żona jej pokazywała, widziała, że naprawdę się kochały. I tak, żona rzeczywiście była seksowna i biorąc pod uwagę to jak się troszczyła i to jak wyglądała, to nawet Naima wiedziała, że nie chciałaby kogoś takiego stracić. A, że Freya musiała pracować to często nie było jej w domu i Naima siedziała sama i się stresowała, że żona pozna kogoś kto będzie ją pamiętał i kto pokocha ją bardziej niż nic nie pamiętająca żona. To wszystko było tak skomplikowane i ciężkie. Yarrow nie chciała zostać z tym wszystkim sama. Miała tylko Freyę i kobietę, która była jej matką, ale której też Naima nie pamiętała.
Teraz dochodziła kwestia nowych ludzi, których zdążyła poznać w przeciągu ostatnich miesięcy. Nie chciała nikogo obarczać swoimi problemami. Nie chciała też za bardzo mówić o swoich obawach odnośnie tego, że Freya może ją zostawić, bo nie wiedziała komu może ufać. Co prawda ludzie byli dla niej fantastyczni. Nie spotkała jeszcze nikogo kto byłby niemiły, albo chamski. Nie zmieniało to jednak faktu, że była ostrożna z mówieniem o swoich odczuciach. Zoey była jedną z osób, które Naima poznała w najgorszym momencie swojego życia. Kiedy walczyła z uzależnieniem i nie do końca wiedziała co się z nią dzieję. Niestety miała też w głowie wspomnienie kiedy leżała zarzygana na podłodze i krzyczała z bólu i to właśnie Zoey ją znalazła. Nie rozumiała jak ludzie dobrowolnie mogą się zajmować takimi wrakami jak ona.
-Ja też. Zwierzęta są chyba fajne. – Tego była na sto procent pewna. Do śniadania oglądała sobie oglądać Animal Planet. Kibicowała, żeby gepard dopadł niczego niespodziewająca się gazelę, ale później płakała, że gazela musiała umrzeć, żeby gepard mógł żyć. Roller coaster, które nie zapewnią żadne filmy puszczane w kinach. –Myślę, że chciałabym mieć nawet psa, ale nie wiem czy to dobry moment na coś takiego. Pokaże ci. – Zatrzymała się na chwilę, żeby wyjąć telefon i wyszukała w folderze zapisanych zdjęć, zdjęcie beagla, który był jej wymarzonym psem. Też to zobaczyła niedawno na Animal Planet, ale nie wiedziała jak jeszcze podejść do Freyi i zapytać czy ona też rozważyłaby posiadanie psa.
-To nie dość, że chodzisz na wolontariat do ośrodka odwykowego, to jeszcze jesteś wolontariuszką w schronisku? – Spojrzała na Zoey z nieukrywanym zachwytem. –Gdzie znajdujesz na to wszystko czas? – Wiedziała, że Zoey jest architektem i zakładała, że jest zajęta wszystkim co się tam dzieje. A tu proszę ile czasu na te wszystkie rzeczy. –Dziękuję, że po mnie przyjechałaś. I że w ogóle, że mnie tutaj zaprosiłaś. – W sumie to nawet nie wiedziała czy to jest też wszystko w ramach wolontariatu, czy nawiązały jakąś więź, gdzie Zoey na przykład lubi typiarę, która nic nie pamięta. –To jakie są twoje ulubione zwierzęta? – Zapytały jak już zaczęły zmierzać w stronę wejścia. –Moje to chyba małpy. – Hehe.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Trochę się teraz stresowała tym, że Naimie się jednak te zwierzęta nie spodobają i będzie żałować, że z Zoey gdziekolwiek poszła. Oczywiście mogło zupełnie tak nie być, ale McTavish miała to do siebie, że lubiła trochę za bardzo rozmyślać i martwić się rzeczami na zapas. Overthinking everything. - No sama się o tym przekonasz - Zoey nie chciała jej narzucać swojej opinii, bo wtedy Naima mogłaby się tym zasugerować, a jednak kobieta wolała żeby Yarrow mogła sama zdecydować co lubi, a czego nie, bez żadnych podpowiedzi. - Dlaczego nie? Psy budzą w ludziach dobre emocje i często wspierają rożne terapie więc może, by Ci sie przydał. Poza tym siedzieć w domu sama, gdy Twoja żona jest w pracy, a tak to miałabyś jakąś przyjazną duszę obok siebie - Zoey uważała, ze to jest naprawdę świetny pomysł. Sama chciałaby mieć zwierzaka, ale niestety za dużo pracowała i o dziwo często nie było jej w domu wiec biedny piesek albo kotek musiałby być ciągle sam. Co innego u takiej Naimy. Zoey wierzyła, że Yarrow bedzie dobrą psią mamą.
- No wiesz jak jest, jestem sama... nie mam nic lepszego do roboty, a nie należę do imprezowych osób więc jak mogę to wolę przyjść do schroniska albo do ośrodka i komuś w czymś pomóc - wzruszyła ramionami i lekko się uśmiechnęła. - Myślę, że rodzice mnie tego nauczyli, każdy z naszej rodziny robi coś w ramach wolontariatu - bo tym też jej ojciec może się chwalić podczas kampanii. Idealna rodzina, to zawsze bardzo się dla niego liczyło, a Zoey była dobrą córką i nie chciała go zawieść.
- Daj spokój - machnęła ręką i zaśmiała się. - To nic takiego, przynajmniej będziemy mogły sobie porozmawiać w ładnym otoczeniu - lepsze to niż siedzenie w jakiejś restauracji nad hamburgerem. Wolała spędzać czas na świeżym powietrzu, albo pod kołdrą w domu, a pod kołdrę nie wypadało jej Naimy zapraszać. - Hmm myślę, że lemury, bo są takie śmieszne i urocze... ale jakbym miała wybrać moje spirit animal to pantera mglista, bo niby są i coś robią, ale nigdy ich nie widać - i tak Zoey sie czuła. Była, ale zawsze gdzieś tam z tyłu, zupełnie niewidoczna. - To skoro lubisz małpy, to tam pójdziemy na sam początek - powiedziała i gdy weszły już do środka to od razu sprawdziła na mapce, gdzie są małpki. - Okej... to w tamtą stronę - wskazała dłonią odpowiednią stronę, w którą powinny się udać. - No chyba, że chcesz zobaczyć pamiątki, patrz jakie słodkie leniwce - wzięła nawet do ręki leniwca pluszaka, który był naprawdę uroczy. Pomyślała, że może mogłaby coś kupić dla Gai, ale zdecydowanie leniwiec do niej nie pasował.

naima yarrow
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Nie wiem jakim typem człowieka trzeba być, żeby zwierzęta się nie spodobały. Zwierzęta powinny być zawsze najlepszym rozwiązaniem. Zwierzęta były zajebiste. Były milion razy lepsze od ludzi. Jedynym minusem zwierząt mógłby być zapach. Ale Naima była wyrozumiałą osobą i naprawdę nie miała zamiaru obwiniać Zoey o to, że nosorożce śmierdzą. Byłoby to szczerze absurdalne. Dodatkowym minusem, ale to już nie po stronie zwierząt, byłoby to, że te zwierzęta jednak siedzą tutaj jak w więzieniu i są narażone na to, że ludzie przychodzą i je oglądają. To była prawdziwa tragedia. Ale jednocześnie – nie wina zwierzaków! –Jestem pozytywnie podekscytowana, więc podejrzewam, że już mam opinię na ten temat. – Zaśmiała się cicho pod nosem. Może po prostu się cieszyła, bo po raz kolejny, po raz pierwszy w życiu zobaczy na żywo zwierzęta, których jednak widzieć nie powinna, bo te powinny żyć w dziczy. –Niby tak, ale jednocześnie mam pewne obawy. Wiesz, na chwilę obecną odnoszę wrażenie, że ja jestem odpowiedzialnością i nie wiem czy chcę do tego dokładać kolejnej. Poza tym niedługo sama mam wrócić do pracy, więc skończy się to samotne siedzenie w domu i będę musiała się skupić na innych rzeczach. – Nie chciałaby wziąć psa nie konsultując tego z Freyą, która później musiałaby się zajmować psem. Ogólnie to Naima miała jakiś wewnętrzny lęk, że w trakcie ich związku ona zawsze była osobą, która podejmowała głupie i nietrafione decyzje, a jej żona była osobą, która musiała żyć z konsekwencjami. Nikt jej nigdy nie powiedział, że tak było. Po prostu sama gdzieś miała w głowie to, że mogło tak być. Nie chciała być dużym dzieckiem.
-W sumie to ci się nie dziwie. Jak tak myślę, to też raczej nie jestem imprezową osobą. I zdecydowanie wolałabym się otaczać zwierzętami niż ludźmi. Hehs. – Przynajmniej zwierzęta tyle nie gadały. –Patrz, ale śmieszna krowa, haha. – Wskazała na jakiegoś afrykańskiego bawoła. –A. To nawet nie krowa. – Machnęła ręką, bo zobaczyła tabliczkę, że to rzeczywiście po prostu był bawół afrykański. –Wiesz, przynajmniej nauczyli cię tego, że robienie tego jest czymś dobrym, a nie tylko czymś na pokaz. – To, że jej tata później wykorzystuje to podczas kampanii to inna sprawa. Ale fakt, że wpajali córce coś takiego było raczej dobrą rzeczą.
-Niekoniecznie pachnącym miejscu, ale za to ładnym. – Nawiązała do smrodu i w sumie nawet nie chciała wiedzieć czy to smród zwierząt czy po prostu ich kup. Są rzeczy, których nawet ona nie chciała pamiętać. –Lemury to jakiegoś rodzaju małpy? – Zapytała. I żeby nie było, wiedziała jak wyglądają lemury. Po prostu nigdy się nie interesowała jakim gatunkiem zwierzaka są. Małpy czy jakieś małpopodobne gryzonie? Wszystko było możliwe. –Nawet nie wiedziałam, że coś takiego jak pantera mglista istnieje. Są w tym ZOO czy musze raczej zgooglować? – Wyjęła telefon, bo była gotowa na googlowanie. Jak się jednak okaże, że pantera jest tutaj to nie będzie jej googlować. Nie miałoby to sensu. Wolałaby zobaczyć na żywo.
Skierowała się do sklepiku z pamiątkami i zerknęła na leniwca wskazanego przez Zoey. –Rzeczywiście uroczy. – Uśmiechnęła się i rozglądała się po sklepie. Asortyment nieco ją przytłoczył. Wszystkiego było bardzo dużo i różnego rodzaju. –Może najpierw zobaczmy zwierzęta? – Zaproponowała. –Nie chcę nakupować pamiątek i później z nimi łazić. Poza tym nawet nie wiem jaką chciałabym pamiątkę, bo nie wiem co by mi się spodobało. – Przyznała czując, że przy Zoey może pokazać swoją bezbronność w takich sytuacjach. Poza tym przecież nie kupiłaby jakiejś pamiątki, za którą Freya mogłaby ją wyśmiać czy coś. Eh. Ciężkie życie zapominalskiej.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Pokręciła głową, bo absolutnie nie zgadzała sie z niektórymi słowami wypowiedzianymi przez Naime. - Na pewno nie jesteś niczyją odpowiedzialnością, przestań - prychnęła i pokręciła głową. - Jesteś dorosłą kobietą, masz dwie, ręce i dwie nogi, może nie pamiętasz wszystkiego co się działo w Twoim życiu, ale musisz się skupić na tym co będzie teraz, na swojej przyszłości, bo tylko to Ci zostało i jeżeli jakikolwiek zwierzak miałby Cię uszczęśliwić to powinnaś go wziąć. Poza tym, nigdy nie wiesz od jakiego losu uratujesz takiego psiaka ze schroniska. Wiesz, że starsze psy są uśmiercane jak nikt ich nie chce zaadoptować przez pewien czas? To jest straszne. - Może tak właśnie miało byc? Jaki psiak pomoże Naimie, a Naima pomoże psiakowi. Zoey wierzyła w takie przeznaczenie, bo to też ono na nowo wprowadziło Gaie do jej życia.
- To idealnie się dobrałyśmy - zaśmiała sie, bo skoro obie nie lubiły za bardzo spędzać czasu z ludźmi to znaczy, ze żadna z nich nie wpadnie na głupi pomysł wyjścia do klubu na jakąś imprezę. Bardzo doceniała takie znajomości! - Musi mocno boleć jak się oberwie takimi rogami - skrzywiła się, bo pewnie ktoś kiedyś oberwał i niestety nie był w stanie ludziom opowiedzieć jak boli, bo po prostu umarł. - Tak, doceniam, że zaszczepili w nas takie dobre odruchy. Poza tym, lubię to robić. - Naprawdę pomoc innym sprawiała, że czuła się dobrze. Wiedziała, że nie marnuje czasu na siedzenie w domu i może sprawić, że czyjeś życie na chwile stanie się lepsze. Nie wiadomo też nigdy, kogo los nam podrzuci w takich momentach. Jej rzucił pod nogi Naime i to dosłownie, bo gdy weszła do jej pokoju to właśnie z ziemi musiała ją podnosić. - No niby to też są naczelne, ale są z innego podrzędu. Mają coś wspólnego z małpami ale obstawiam, że bardziej z takimi kapucynkami niż z szympansami czy coś - ona się na tym za bardzo nie znała. Po prostu jej się podobały bo były słodkie i głupiutkie. - Są, ale pewnie i tak się nie pokaże więc lepiej zgoogluj - no to były takie stworki, które rzadko kiedy można było zobaczyć na własne oczęta.
- Jasne, możemy przyjść tu później. Chcesz się może czegoś napić? Tam można kupić kawę na wynos i chyba mają też lemoniady - bo w sumie było dość ciepło, a pewnie im tu zejdzie kilka godzin więc warto pamiętać o tym, ze trzeba coś pić. Oczywiście alkoholu jej nie zaoferuje. - To kiedy masz wrócić do pracy? Jesteś na to gotowa? - Zapytała, bo była ciekawa, czy Naima sobie przypomniała co nieco o swojej robocie. Projektowanie gier pewnie wymagało jakiś umiejętności, o których Zoey nie miała pojęcia,

naima yarrow
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Uśmiechnęła się smutno i delikatnie przewróciła oczami. Czuła, że Zoey tak mówi, bo powinno się coś takiego mówić osobie, która przechodzi przez coś takiego jak Naima. W sumie to zastanawiała się czy jest ktoś taki jak ona, żeby mogła zapytać takiego kogoś czy pamięć mu wróciła i czy życie wróciło do normalności. Ona obawiała się tego, że zanim odzyska pamięć to stworzy sobie nową osobowość, taką, do której przyzwyczają się wszyscy, a później odzyska pamięć i powróci też stara osobowość i tym sposobem Naima będzie miała jakieś dziwne rozdwojenie jaźni, z którego nie będzie potrafiła się wyleczyć. –Mam nadzieję, że teraz się spotykamy jako przyjaciółki i mówisz mi to co powiedziałaby przyjaciółka. – Nie mówiła tego z żadną pretensją czy coś. Bardziej miała nadzieję, że tak było. Nie chciała już przebywać z kimś kto z nią jest w ramach wolontariatu. Miała Jamesa, ale przydałaby się jej też damska przyjaciółka. –I tak będę musiała o tym pogadać z Freyą. Nie mogę takiej decyzji podjąć samodzielnie. – Ona nawet jakby cieszyła się na psa, to jednak wolałaby uczestniczyć w rozmowie, w której dochodzi do porozumienia, że pies dołączy do rodziny. –Słucham?! – Aż się wyprostowała, bo kto to widział, żeby kuźwa mordować zwierzaki. –Ale te psy są schorowane i to jedyne wyjście czy po prostu się ich pozbywają? – No bo jak mają się męczyć to okej, Naima by to zrozumiała. Ale dobra, podjęła decyzję. Pogada z Freyą, żeby adoptowały jakiegoś starego psa, który u nich zazna spokojnej starości. Tak. Brzmiało to idealnie.
-Od razu mnie wyczułaś. Nie udawaj. Swój swego pozna. – Oczywiście żartowała, bo jakby Zoey ją wyczuła w sposób w jaki ją znalazła, to niestety martwiłaby się o to jak Zoey dobiera sobie przyjaciół. –Widziałam kiedyś filmik jak torreadorzy nadziewają się na rogi byka i absolutnie nie ma w tym nic przyjemnego. Wydaje się jakby to było po prostu nic, ale jakie to musi wyrządzać szkody. – Fajnie, że pamiętała takie bzdury, ale nie pamiętała tego, że jej żona zrobiła kiedyś dla niej jej ulubione ciasto, bo wymamrotała to przez sen. –To chyba najważniejsze. Ja nie wiem czy miałabym tyle cierpliwości, żeby skupiać się na darmowym i bezinteresownym pomaganiu. – No teraz jak sama była człowiekiem rozsypką, to nie byłaby w stanie pomóc nawet w przejściu przez ulicę. Ale może kiedyś, jak się ogarnie, albo przypomni sobie kim jest to zapyta Zoey o to jeszcze raz i może przemyśli decyzję.
Pokiwała głową, bo jednak miało sens to, że lemury są jednak od małp, a nie od gryzoni. –To aż takie nieuchwytne są? – Uniosła brwi pełna podziwu, że takie skubane są te pantery. Teraz to sama chciałaby być taką panterą, która wie jak się schować. No, ale rzeczywiście zgooglowała je sobie. –Śmieszne mają twarze. – Prychnęła sobie pod nosem i przejrzała jeszcze kilka zdjęć, ale zaraz telefon schowała, bo nieładnie tak w towarzystwie siedzieć w telefonie. Nie, żeby w ogóle miała co w tym telefonie robić.
-O tak. Zdecydowanie. Nie miałam jeszcze okazji wypić mrożonej kawy odkąd wyszłam. – Na odwyku serwowali im mrożoną kawę, ale to była po prostu zimna kawa, do której od niechcenia ktoś wrzucił kostkę lodu, jak akurat jakąś miał pod ręką. No i w sumie to poszły po te napoje i nawet Naima upierała się, żeby zapłacić, bo Zoey i tak zabrała ją tutaj do ZOO, podwiozła i w ogóle chciała z nią spędzać czas. –Za około miesiąc będę jechać do firmy, żeby porozmawiać z moim przełożonym, żeby ocenić do czego się nadaję. – Wzruszyła ramionami, bo było jej przykro, bo na chwilę obecną to ona się nie nadawał do niczego. –Ale raczej po tym jak wrócę z Freyą z Krety. Lecimy na urodziny jej babci. – Nie wiedziała czy w sumie mówiła o tym Zoey, więc pochwaliła się teraz.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Spojrzała kobiecie prosto w oczy i pokiwała głową. – Mówię Ci to jako przyjaciółka i jako osoba, która się o Ciebie troszczy. Zasługujesz na to by być szczęśliwą, niezależnie od tego co było kiedyś i czy to pamiętasz czy nie. Jeżeli miałaś jakieś upadki w swoim wcześniejszym życiu, to już wystarczająco za to odpokutowałaś. Teraz jest czas, by cieszyć się życiem, bo je ma się tylko jedno. – Być może Naima nigdy nie odzyska pamięci, a to wcale nie oznaczało, że wiecznie ma się ktoś nad nią użalać. Była dorosła i trzeba było z tym jakoś handlować i chociaż mogło się to wydawać trochę surowe podejście to Zoey wiedziała, że im szybciej Naima się z tym upora tym lepiej dla niej, a ona zamierzała jej w tym pomóc na ile będzie mogła. Na przykład przez zabieranie jej w miejsca takie jak te, czy po prostu mówienie wprost wszystkiego co myśli. Być może jej bliscy nie będą w stanie tego zrobić w obawie, że mogą ją zranić czy urazić, a McTavish nie miała takiego problemu, bo uważała, że szczerość jest podstawą każdej zdrowej relacji, czy to romantycznej czy przyjacielskiej. – Jasne, to jednak ją też będzie dotyczyć - bo będą miały tego psa pewnie razem, więc oczywiście powinna być to wspólna i przemyślana decyzja. – Pozbywają się ich, jeżeli nikt ich nie adoptuje przez kilka lat – to było strasznie smutne, ale niestety prawdziwe i chociaż Zoey chciałaby to zmienić to niestety nie miała takiej mocy sprawczej. Mogła tylko namawiać ludzi do adopcji i informować, że takie coś jest prowadzone.
- Tak, ciężko je znaleźć, pewnie dlatego się nazywają mgliste… chociaż w sumie to tylko moje podejrzenia – może były z jakiś gór mglistych czy coś, chociaż Zoey nie wiedziała czy w ogóle są takie góry czy to tylko miejscówka w świecie Tolkiena. – Są super słodkie, mogłabym mieć taką w domu, nawet jeżeli by mnie zjadła – nie miała nic przeciwko byciu zjedzoną przez panterę mglistą, przynajmniej byłoby o niej głośno w mediach. – O no to idealnie się składa – aż klasnęła w ręce i podeszła do stoiska żeby im kupić dwie mrożone kawy, a gdy je otrzymała to jeden z kubków podała Naimie. – Jestem pewna, że dasz sobie radę. Patrzyłaś już na jakieś materiały z pracy, żeby coś sobie przypomnieć? – Zapytała, bo w końcu było to chyba coś czego można było się od nowa po prostu nauczyć, a skoro Naima już raz to zrobiła to pewnie drugi raz też jej się uda. – Nie gadaj… lecicie na Krete? Zazdroszczę, nigdy tam nie byłam, a podobno jest tam pięknie. – W sumie to w ogóle Zoey nie podróżowała jakoś wybitnie dużo. – Stresujesz się spotkaniem z jej rodziną? – Zapytała, gdy skręciły w kierunku wybiegu koali i kangurów.

naima yarrow
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Nie do końca była pewna tego czy rzeczywiście odpokutowała. Straciła pamięć, ale czy dla niej była to wystarczająca kara? Bo brzmi jak wygrana na loterii. Jeżeli odpierdalała jakieś pojebane rzeczy, to niczego nie pamiętała. Nie pamiętała nawet wypadku samochodowego, który spowodowała i który doprowadził do obecnej sytuacji. Teraz z jej niepamięcią musiała dilować Freya i jej mama i ewentualni bliscy znajomi. Tak poza tym to Naima nie czuła się jakoś specjalnie rozgrzeszona. –No dobra. To spróbuje się cieszyć tym jednym życiem. – Uśmiechnęła się niemrawo. Ciężko będzie jej się żyło i cieszyło życiem, ale już dawno postanowiła, że na razie będzie próbować dla mamy i dla Freyi. Na cieszenie się z życia dla samej siebie nadejdzie jeszcze pora. Może wtedy kiedy odzyska wspomnienia.
-To pojebane. – Pokręciła głową z niedowierzaniem i już wiedziała, że będzie miała poważną rozmowę z Freyą. Mają spory dom, jeszcze większy ogród, nadaje się idealnie do tego, żeby adoptować stare i umierające psy, żeby zapewnić im śmierć w dogodnych warunkach. Miała tylko nadzieję, że Freya się zgodzi na jej pomysł, albo nie wyskoczy z tekstem, że któraś z nich jest tak naprawdę uczulona na sierść. Naimie byłoby przykro.
Podziękowała za kawę i jak ją piła to aż jej się chciało płakać ze szczęścia. Próbowała teraz zapomnieć o smaku beznadziejnej, lurowatej kawy, którą piła w ośrodku odwykowym i chciała je zastąpić smakiem tej kawy. Coś pięknego. –Patrzyłam, ale bardziej po prostu na to rzuciłam okiem. Było za dużo rzeczy do ogarnięcia po powrocie i uznałam, że nie będę jeszcze się zamartwiać pracą. – Najgorsze chciała sobie zostawić na koniec. Tym bardziej, że jej praca wyglądała na naprawdę skomplikowaną i było tam pełno cyferek i symboli i tak naprawdę nic nie miało dla niej sensu, więc powoli nastawiała się na to, że jednak będzie musiała pracę zmienić. Może pójdzie pracować do Coles, ale tego w Lorne Bay, bo ona to będzie miała problem z dojazdem jeszcze większy niż typiara z zepsutym autem.
-Podobno tak. – Westchnęła ciężko i zanim odpowiedziała na kolejne pytanie to udawała, że się skupia na jakiś tam zwierzętach obok, których właśnie przechodziły. Nie mogła jednak ignorować tego pytania w nieskończoność. –Strasznie. – Upiła nieco kawy. –Podobno nigdy mnie nie lubili. Podobno zawsze byli powodem, dla którego nie mogłyśmy być ze sobą wcześniej… a teraz nic nie pamiętam i jeszcze mam jechać świętować urodziny babci. – Parsknęła śmiechem, bo co za absurd, że będzie musiała się cieszyć na urodziny kogoś kto prawdopodobnie jej nienawidzi. Prawdopodobnie, bo nie miała pojęcia czy cała rodzina Freyi nią gardziła. Jej siostra taka nie była, więc może jest nadzieja. –Nawet nie wiem czy chodzi o kolor skóry czy o płeć. – Mogło też być, że chodzi o obie rzeczy na raz.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Uśmiechnęła się do niej lekko i poklepała ją po ramieniu. - I dobrze, bo tylko tyle masz - jak każdy zresztą, chociaż czytała gdzieś, że już się urodził człowiek, który dożyje 500 lat. Szkoda, że nie była jednym z nich, chociaż z drugiej strony to może być strasznie smutne i męczące, takie długie życie. Wszyscy Twoi znajomi umierają, a Ty ciągle istniejesz i z dnia na dzień robisz się tylko bardziej samotna i zgorzkniała. Straszna sprawa. Zoey, by jednak tak nie chciała.
- Rozumiem... w sumie tak teraz praca jest akurat najmniej istotna - w sumie robota nigdy nie powinna być na pierwszym miejscu, bo to po prostu było niezdrowe. Jej koleżanka Selene wolała karierę niż własnego męża i już wiadomo jak to się skończyło... umawianiem się z przygłupem, kto by tego chciał? Zoey tego nikomu nie życzyła, nawet największemu wrogowi, chociaż takich zresztą nie miała, bo była dobrym człowiekiem. Chociaż... może ta mała pinda, przez którą rozpadł się jej związek z Remigiusem zasługuje na miano jej wroga? Z drugiej strony ta dziewczyna tylko przyspieszyła to co było i tak nieuniknione.
- To brzmi obrzydliwie... zabraniali Wam się spotykać? - Nigdy nie rozumiała jak rodzice mogli świadomie zabraniać dzieciom być z osobami, które kochają, nawet jeżeli były to osoby tej samej płci. Przecież to nie było aż tak istotne jak to, że są ze sobą szczęśliwi. - Myślisz, że dalej są tak negatywnie nastawieni do Waszego związku? - Zapytała, bo ludzie się jednak czasem zmieniają, a teraz gdy Naima miała za sobą ten ciężki wypadek to może będą patrzeć na ich relacje łaskawszym okiem. - To nie brzmi jak najlepsza z możliwych rodzin do spędzania czasu - skrzywiła się i sama wypiła łyka kawy po czym westchnęła sobie cicho i spojrzała na Naime. - W sumie mam do Ciebie pytanie... jak to jest być w związku z kobietą? - Okej, to pewnie było głupie pytanie, bo pewne nie różniło się to za wiele od związku z facetem. - Jakiś czas temu spotkałam pewną dziewczynę, jest fajna i podoba mi się, ale nie wiem... nigdy nie byłam z kobietą - ani w relacji fizycznej ani romantycznej. Wolała więc zapytać u źródła.

naima yarrow
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Nie tego się spodziewała. Nie wiedziała, że nagle zacznie z Zoey rozmawiać o tym, że ma się tylko jedno życie i trzeba z niego korzystać. Przypomina to człowiekowi o tym, że jednak wszyscy kiedyś umrzemy i tak naprawdę to człowiek nie wie kiedy umrze. Naima na przykład mogła zginąć w tym wypadku samochodowym. I tu nawet nie chodziło tylko to, że mogła sama zginąć, ale przy okazji mogła kogoś zabić. Freyę, albo kogokolwiek kto przez przypadek znajdowałby się w złym miejscu o złym czasie. Na szczęście do tego nie doszło. Najważniejsze jednak było to, że jej żonie nic się nie stało. Nawet z brakiem pamięci, Naima nie mogłaby sobie poradzić z tym, że doprowadziła do jakiegoś uszczerbku na zdrowiu małżonki.
-Na razie tak. – Na razie pracą nie musiała się przejmować. Nadal miała ważne zwolnienie lekarskie. Miała już jednak ustalone terminy na pierwsze rozmowy o ewentualnym powrocie do pracy. Pocieszało ją to, że obecni pracodawcy się o nią martwili i zależało im na tym, żeby wróciła do pracy, bo była wartościowym członkiem zespołu. Z drugiej jednak strony miała świadomość tego, że w końcu ludziom wyczerpie się cierpliwość i znajdą kogoś kim ją zastąpią.
-Dopóki myśleli, że to przyjaźń, to normalnie się widywałyśmy. Ale później doszły uczucia, więc zaczęli ją ode mnie izolować. Chowali listy, nie przekazywali połączeń. Moja mama próbowała interweniować, ale niczego to nie dało. – Wzruszyła ramionami. Tyle wiedziała z opowieści swojej mamy. Sama nie pamiętała niczego co mogłaby od siebie dodać. Wiedziała też o wielu innych rzeczach, ale postanowiła się nimi na razie nie dzielić z Zoey. Niektóre rzeczy były zbyt prywatne nawet na podzielenie się nimi z przyjaciółką. –Nie mam pojęcia. Tego się obawiam, a nie chcę pytać Freyi, bo… no nie jest to jakiś luźny temat. Wiem, że nie byli na naszym ślubie, więc kto wie. Zdjęcia ze ślubu widziała i był tam tylko James z Selene i mama Naimy. Bardzo skromnie, ale jednocześnie bardzo ładnie. Podobało jej się to. –No nie. Ale na szczęście Kreta jest dużą wyspą, więc będzie gdzie uciec. – Zażartowała, ale jednocześnie mówiła poważnie. Jak będzie źle traktowana, to po prostu sobie pójdzie gdzieś indziej. Mama ją przygotowała na to, że świat jest okropny i okrutny i że czasami Naima będzie zmuszona do tego, żeby w pojedynkę stawiać czoła wielu nieszczęściom.
-Tak? – Napiła się kawy i nawet zatrzymała się, żeby posłuchać tego pytania, bo wyczuła vibe, który sugerowałby, że gdyby się nie zatrzymała to nie byłaby w stanie udzielić odpowiedzi. A jak już usłyszała pytanie to w sumie nadal nie była w stanie tej odpowiedzi udzielić. Przynajmniej nie od razu. –Jest zdecydowanie inaczej. Wbrew pozorom jest mniej dramatów. Chyba, że się spotykasz z psychopatką. – Nawet zaświtało jej w głowie wspomnienie, że miała okazję być w różnego rodzaju związkach, więc na chwilę się zatrzymała i pozwoliła sobie na to, żeby cieszyć się odblokowanym wspomnieniem. Co najmniej jakby zdobyła platynowe trofeum na PS. –Jest bardziej uczuciowo, higieniczniej i w mojej opinii bezpieczniej. Raz, że nie zajdziesz w nieplanowaną ciążę, a dwa, że jesteś w związku z kimś kto wie jak to jest być kobietą w tych czasach. – Mężczyźni myśleli, że wiedzą jak to jest być kobietą, ale tak naprawdę to jest to coś czego tak naprawdę trzeba doświadczyć. Żadna opowieść, żaden film, żadna książka nigdy w pełni nie przedstawi tego uczucia. No chyba, że mówimy o Barbie, Greta zrobiła to dobrze.
-O. – Była zaskoczona, bo w sumie nie miała pojęcia, że Zoey może być homoseksualna, albo biseksualna. Z drugiej jednak strony Naima też wierzyła, że wszyscy ludzie są biseksualni i jakby tak było to świat byłby piękniejszy. –Jest zdecydowanie bardziej komfortowo. Głównie dlatego, że wiesz, kobiety mają długą historię bycia niezaspokojonymi przez mężczyzn, bo mężczyznom zależy tylko i wyłącznie na ich satysfakcji. Kobieta wie jak dotknąć drugą kobietę. A jak nie wie to po prostu cię zapyta i poprosi o naprowadzenie, bo kobiecie zależy. To jest największa różnica. – Naima w ogóle polecała spróbowanie bycia z kobietą. I w związku i intymnie. Całkiem inne doświadczenie i można sobie wyrobić opinię. Ona na przykład teraz sobie myślała o tym, że tak dawno nie była z mężczyzną, że równie dobrze mogłaby spróbować, żeby wyrobić sobie nową opinię. Ale naturalnie tego nie zrobi, bo jest w związku małżeńskim!!! –Opowiedz mi o niej. Co cię w niej porwało? – Chciała się dowiedzieć co zrobiła jakaś typiara, żeby wyrwać laskę, która nigdy wcześniej nie była z kobietą. Może po Lorne chodziła typiara, która zamieniała laski hetero w bi, albo homo.

Zoey McTavish
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Zoey słuchała jej słów i robiło jej się coraz ciężej na sercu. Co jeżeli z nią będzie podobnie? Co jeżeli jej rodzice też nie zaakceptowaliby gdyby Zoey przyprowadziła do domu dziewczynę, zamiast tego księcia z bajki, o którym śnili. Chcieli dla niej idealnego życia u boku idealnego faceta, z którym zrobi sobie idealne dzieci. Czy rodzice byliby w stanie nie zaakceptować tego, że jest szczęśliwa tylko dlatego, że byłaby z człowiekiem, który akurat tak się złożył, nie ma penisa. Teraz autentycznie się tego obawiała, nigdy nie zastanawiała się jakie podejście do związków jednopłciowych mają jej rodzice, bo w sumie nikogo z ich rodziny to nie dotyczyło. Oczywiście znała zdanie ojca na ten temat, ale było ono powiązane z tym o czym mówiła jego partia, a nie koniecznie z tym co on sam sądził. Polityka była strasznie popierdolona. - To chore - powiedziała i pokręciła głową. - Chyba nigdy nie będę w stanie tego zrozumieć wiesz? Co za różnica, ważne, że jesteście szczęśliwe i tyle... nie rozumiem dlaczego ludziom to aż tak bardzo przeszkadza - może byli zazdrości, że ktoś ma kogoś takiego z kim rzeczywiście chce dzielić życie. Ludzie potrafili być okropni i ranić innych bez potrzeby. - Rozumiem, to na pewno nie jest łatwa rozmowa, ale pewnie byłaby Wam potrzebna, a przede wszystkim Tobie, żebyś wiedziała jak sie masz wobec nich zachowywać - to musiało być strasznie stresujące. Gdyby Zoey była na jej miejscu pewnie wolałaby nie jechać tam wcale. Nie lubiła się stresować.
Teraz Zoey stała wpatrzona na Naime jak na swojego mentora. Była jej Yodą z lepszą składnią i mniej zielonym kolorem cery. Zrozumiała jej punkt widzenia i w sumie trochę się z nią zgadzała, ale widziała też drugą stronę medalu. W swoim życiu była tylko z facetami i żaden ze związków nie zakończył się niechcianą ciążą. Nie było też niehigienicznie, w sumie to wiele z tych relacji wspominała dość pozytywnie. Może nie wszystkie były super miłe, ale no nie były aż tak tragiczne. - Rozumiem... a co jak nie miałam problemu z byciem zaspokajaną przez facetów? - Zapytała, bo no trafiała na nie najgorszych partnerów. Niektórych zajętych, ale nie najgorszych. - Okej, czyli jest więcej rozmowy, a nie "jestem maczo wiem co robić i gdzie wkładać" - starała się zabrzmieć jak najbardziej męsko przy tych istotnych kilku słowach. - Hmm, ma na imię Gaia. Poznałyśmy się w Sydney, jak byłam tam przejazdem i myślałam, że już się nigdy nie zobaczymy, a tu jestem sobie na imprezie i nagle okazuje się, że to jest jej impreza. No i jakoś tak... nie wiem. Podoba mi się jej spontaniczność, a jednocześnie wydaje się być odpowiedzialna, troskliwa i miła. Jestem pewna, że gdybym do niej teraz napisała, że mam jakiś problem to pewnie by się pojawiła z tysiącem różnych rozwiązań - ale chyba z tego wszystkiego najważniejsze było to, że czuła się przy niej po prostu dobrze, swobodnie i tak jak chyba powinna się czuć każdego dnia. - Ale nie wiem, ona jest wiesz imprezową bestią, a ja jestem raczej nudna. Jestem pewna, że znudziłaby się mną bardzo szybko - no taka prawda. Nie dość, że była po prostu introwertyczną nudziarą, to nie mogła się nawet pochwalić bujną historią miłosną z kobietami, więc pewnie i kochanką byłaby słabą.

naima yarrow
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
game developer — Santa Monica Studio
36 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Thank you for loving me when I still tasted of heartache and war.
Przykro to pisać, ale Naima zdążyła się już do tego przyzwyczaić. Zawsze była traktowana przez świat inaczej. Przez kolor skóry, przez orientację. Jedynym plusem w tym wszystkim było to, że zawsze przy boku miała swoich rodziców, którzy wspierali ją w każdej decyzji (poza alkoholizmem naturalnie). Możliwe, że dlatego też strata ojca tak ją przybiła. Straciła kogoś kto zawsze stał przy niej, kto był światłem w świecie pełnym ciemności. Co prawda po wypadku musiała o wszystkim dowiadywać się na nowo, ale gdzież jak w międzyczasie odzyskiwała pamięć to wracały do niej uczucia i rzeczy, które przeżywała wcześniej. Wszystko nabierało sensu.
Pokiwała głową zgadzając się z Zoey. –Ja też nigdy nie byłam w stanie tego zrozumieć dlatego po prostu przestałam próbować. Oni nie muszą rozumieć mnie, a ja nie muszę rozumieć ich. – Wzruszyła ramionami. Ludzie od zawsze byli pojebani. Chociaż czasami odnosiła wrażenie, że im bardziej świat się rozwijał tym bardziej ludzie głupieli. To była jednak rozmowa na inny dzień. Chciałam napisać, że przy piwie, ale no nie z Naimą. –Już sobie w sumie postanowiłam, że wystarczy, że przeżyję tą wizytę. Nie potrzebuje, żeby nagle mnie zaczęli lubić czy coś. Po prostu tam będę, będę udawała, że się dobrze bawię i po prostu wrócę do domu. – Najwyżej jak kiedyś się z Freyą dogadają i będą gotowe na jakiś wspólny urlop to wybiorą się w część Krety, która będzie znajdowała się jak najdalej jej rodzinnego miejsca.
Zaśmiała się z tego tekstu i nawet pozwoliła sobie na dłuższy śmiech. Otarła łzę w kąciku oka. –To nic. To ewidentnie trafiałaś na przyzwoitych mężczyzn. Ale to niczego nie zmienia. – Spojrzała na Zoey i przyglądała jej się chwilę mrużąc oczy. –Wiesz, że możesz lubić dwie opcje, nie? – Wolała się upewnić, ale kto wie, może Zoey mentalnie była jak osoby po siedemdziesiątym roku życia, które wierzyły, że można być tylko hetero, a wszystko inne to abominacja i coś o czym się nie mówi, bo to grzech. –Wydaje mi się, że coś takiego powinno mieć akurat miejsce niezależnie od tego czy jesteś w związku homoseksualnym czy heteroseksualnym. – Aczkolwiek Naima zdążyła już zauważyć, że dla niektórych seks to po prostu seks. Akt cielesny, który ma sprawić przyjemność tylko jednej osobie. Zero w tym jakiejkolwiek intymności czy miejsca dla zdrowia psychicznego obu stron. Albo wszystkich stron w razie gdyby ktoś preferował orgie. –Aczkolwiek tak, rozmowa przede wszystkim. Bądź szczera. Przed, w trakcie i po. Mów o tym czego nie lubisz, co ci się nie podobało, jak chcesz być dotykana. – Nigdy by nie pomyślała, że będzie prowadzić taką rozmowę patrząc na małpy, które właśnie obrzucały się swoimi odchodami. Dobrze, że żadnej z małp nie przyszło jeszcze na myśl, żeby rzucać tym w ludzi.
-Gaia? – Wyprostowała się. –Ludzie. Czy wszystko musi być zawsze związane z jakąś mitologią? – Co za dziwna moda i obsesja na punkcie mitologii. Pewnie jacyś pojebani ludzie. Zaraz się okaże, że jakieś dziecko w szkole w Lorne Bay ma na imię Minotaur. Albo Gorgona, damn. –Brzmi jak przeznaczenie, Zoey. Sydney jest spory kawałek stąd. A Lorne wcale nie jest takie wielkie, żeby ludzie pojawiali się tutaj randomowo. – Uśmiechnęła się, bo brzmiało to jak urocza historia. –Jeżeli już masz co do niej takie odczucia, to warto się tego trzymać. Spróbowałabym też kiedyś rzeczywiście sprawdzić czy rzuci wszystko, żeby rozwiązać twój problem. – No bo raz mieć takie odczucia i drugiej osobie o tym nie mówić, ale wykorzystać pomysł i sprawdzić czy ta osoba rzeczywiście sprosta wymaganiom, które nie zostały jej nawet oficjalnie przedstawione. No i później utrzymać to tylko do końca życia.
-Dobra, ale teraz kwestia tego co to oznacza. Po prostu chodzi i imprezuje co noc? Niczego nie pamięta, bo się upija do utraty pamięci? To akurat nie wróży niczego dobrego. – Wskazała na siebie, bo podobno sama tak kiedyś robiła. –Kolejna sprawa, imprezuje żeby codziennie sypiać z kimś innym, ale w ciągu dnia wraca do ciebie? Bo to też brzmi jak pojebana sprawa i raczej związek by nie wypalił. – Nie chciałaby, żeby pierwsze doświadczenie Zoey z kobietą ograniczyło się do czegoś tak przykrego co skończyłoby się złamanym sercem. –Jeśli chodzi o cały zamysł imprezowania… jeżeli jej imprezy nie będą kolidowały ze szczerością w związku i ze wspólnymi planami, to nie widzę problemu. Nie chodzi o to, że przeciwieństwa się przyciągają. Chodzi o to, żeby każda z was miała rzecz, którą robi bez tej drugiej, ale która nie kwestionuje was jako pary. – Tak ona by na to wszystko patrzyła.

Zoey McTavish
ODPOWIEDZ