lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
004.

Praktycznie nie zamienili ani słowa od wyjazdu z domu. Maya zmieniając stacje radiowe próbowała zagarnąć przyjaciela o nowinki ze świata muzyki oraz opinie na ich temat. Próbowała zaczynać różnorakie tematy, jednak na próżno. Nie dziwiła się jednak temu: nie był to czas ani miejsce na rozprawy na błahe tematy. Atmosfera była widocznie gęsta, co Maya absolutnie rozumiała. Sama wracając do miejsc sentymentalnych stawała się bardziej nostalgiczna a Mercury przecież jechał tam, gdzie stracił najlepszego przyjaciela.
Czasami zastanawiała się co myślałby o niej Noah. Czy by ją polubił i może przyjaźniliby się we trójkę? A może wręcz przeciwnie? Może odradzałby Mercuremu spoufalania się z blondynką ze względu na jej przeszłość? Maya doskonale wiedziała, że obie wersję były mało prawdopodobne. Przecież gdyby nie wypadek i śmierć Noah, Mercury nigdy nie zwróciłby na nią uwagi. Pamiętała przecież jakie zainteresowanie wzbudzał w płci pięknej, skacząc na tym swoim rowerze i zalotnie uśmiechając się do rozanielonych rówieśniczek. Czasami przecież bywała w skate parku, który był chyba drugim domem chłopaków i nie kojarzyła aby kiedykolwiek Mercury zwrócił na nią uwagę. I absolutnie nie miała do niego o to pretensji.
Uzbroiła się na tę podróż w dwie butelki wody, paczkę chusteczek i ulubione cukierki przyjaciela. O tym ostatnim oczywiście nie wspomniała ponieważ miała to być ostateczność w pocieszaniu chłopaka. Miała nadzieję, że przygotowane przez nią gadżety w zupełności wystarczą i nie będzie musiała uciekać się do większych kalibrów.
- Słabo spałam. - przyznała szczerze podejmując w końcu jakiś normalny temat. Podejrzewała, że i Mercury nie był tej nocy demonem regeneracji. Zapowiadał się przecież dla nich ciężki czas, więc to zrozumiałe, że organizm odmawiał posłuszeństwa. - Sąsiad mieszkający obok przyłapał żonę na zdradzie. Krzyczeli pół nocy, kochanek uciekał oknem z pierwszego piętra. Mówię Ci, totalna komedia. - dodała po chwili i ponownie, w nerwowym odruchu przełączyła stację radiową

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Mercury bardzo doceniał to, że w różnorodny sposób Maya próbowała go zagadać podczas tej podróży. Mimo wszystko jego odpowiedzi na pewno nie były tym czego oczekiwała. Dobrze, że blondynka zna go na tyle, aby to uszanować i zrozumieć, że nie zlewa jej słów celowo. Po prostu dzisiejszy dzień jest dla niego bardzo ciężki i nie myśli o niczym innym.
Chłopak liczył, że dziś zamknie pewien rozdział w swoim życiu, który sprawia, że nie do końca wybaczył sobie to, co wydarzyło się tamtego dnia. Do dziś bierze na siebie winę za ten wypadek i nie potrafi zmienić tego nastawienia. Wiele prób przyjaciół, rodziny, a także najbliższych Noah poszło na marne. Mercury przez długi moment spotykał się z rodzicami zmarłego przyjaciela, aby w jakikolwiek sposób okazać im szacunek. Oni nigdy nie mieli do niego żadnych wyrzutów i traktowali go bardzo dobrze, za co jest im bardzo wdzięczny.
Słysząc jej słowa odnośnie tego, że mało spała, przypomniała mu się ostatnia noc i to, że nie zmrużył nawet oka. — Ja nie spałem wcale — wzruszył ramionami odpowiadając przyjaciółce. Całą noc zastanawiał się czy to co zaraz zrobi ma w ogóle sens i w czymkolwiek to pomoże? Nie był tego pewien, ale było za późno na to, aby się teraz wycofać. Musiał zmierzyć się z demonami z przeszłości. — Ta sąsiadka była chociaż warta grzechu? — zapytał, blado się uśmiechając. Chciał myślami uciec gdzieś daleko, bo wciąż w jego głowie były wydarzenia z tej feralnej nocy w której zginął Noah. Próbował wszystkiego, aby chociaż na chwilę uspokoić emocje buzujące w jego ciele. Dobrze, że Maya zgodziła się na przyjazd wraz z brunetem, bo bez niej na pewno nie dałby rady.
Po kilkunastu minutach jazdy znaleźli się na miejscu. — Jesteśmy na miejscu — zaznaczył, parkując samochód przy jednym z krawężników. Było to dość małe skrzyżowanie. Rzadko był tutaj duży ruch. Z oddali przez szybę widział mały nagrobek, który ustawiła tutaj rodzina Noah w celu upamiętnienia miejsca w którym odszedł.


Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Nie rozumiała dlaczego to właśnie kwestia z sąsiadką zainteresowała go na tyle, że podjął rozmowę. Nie chciała jednak zbytnio tego analizować i dopisywać bezsensownej teorii do zwykłego pytania. Sama przecież zaczęła ten temat, nie mogła więc dziwić się, że Mercury po prostu podjął jego kontynuację.
- Widocznie tak, skoro doszło do takich scen. Ogólnie dziewczyna jest niewiele ode mnie starsza - to w woli wyjaśnienia, że nie chodzi o żadną starszą panią. - odpowiedziała spokojnie na jego pytanie. Nigdy nie rozumiała ludzi, którzy zdradzali. Przecież jeśli jest Ci z kimś źle, zawsze możesz się rozstać. W związkach nie podpisuje się przecież umowy z diabłem i z każdej sytuacji da się wyplątać. Przynajmniej tak sądziła Maya, która nie miała doświadczenia w zdradzaniu. Może jednak ta pokusa bywała znacznie większa niż jej się wydawało? Nie ciągnęła jednak tematu, ponieważ po chwili znaleźli się na miejscu. Niewielki nagrobek widoczny z miejsca, w którym zaparkowali, spowodował zimny dreszcz na całym jej ciele. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić co czuł w tym momencie Mercury, wracając tu po tylu latach. Przeniosła wolno wzrok z kamiennego nagrobka na profil chłopaka; dokładnie potrafiła odczytać targające nim emocje. W geście wsparcia odnalazła jego dłoń i bez słowa splotła razem ich palce, aby delikatnie pogładzić kciukiem wierzch męskiej dłoni. Nie odezwała się ani słowem, ponownie wracając wzrokiem w to tragiczne miejsce. Musieli w końcu wyjść z samochodu i wiedziała, że to do niej należał ten krok. Oczywiście, jeśli Mercury nie miał sił na ten krok w zupełności by go zrozumiała. Puściła męską dłoń i wysiadła z auta. Nie czekając na mężczyznę, wolnym krokiem podeszła pod nagrobek aby stanąć nieopodal. Smutne litery wyryte w kamieniu układały się w doskonale jej znane imię, które tysiące razy słyszała z ust przyjaciela. Westchnęła głośno i kucnęła przed nagrobkiem; znalazła kilka pobliskich, niewielkich kamieni i ułożyła je w niewielki stosik. Przynajmniej w taki sposób chciała oddać pamięć chłopakowi, nie przygotowując się wcześniej w żaden inny sposób.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Pokręcił tylko głową, po czym dodał.
— Nie rozumiem tego jak ludziom tak łatwo przychodzi zdradzenie kogoś.. — było to dla niego tak bardzo niedorzeczne, że aż ciężko jest to pojąć. Po co się z kimś wiązać na dłuższą metę i psuć temu komuś życie, skoro jest się z nim nieszczęśliwym i szuka się drogi ucieczki do innego? Zdrada jest najgorszym co można wyrządzić człowiekowi, którego przysłowiowo się kocha.
Oboje byli już na miejscu. Maya wyszła z samochodu o wiele szybciej od bruneta. On chyba potrzebował jeszcze chwili, aby móc to zrobić. W końcu się jednak przełamał. Z podłokietnika wyjął zdjęcie z przyjacielem i wyszedł z pojazdu. Stanął ramię w ramię z dziewczyną, przyglądając się tabliczce na mini nagrobku przygotowanym przez rodzinę Noah. Było tam dużo zniczy, różnych pamiątek i napisów na kamieniu obok od przyjaciół. Widać jak wiele znaczył dla swoich bliskich. Mercury w pewnym momencie zbliżył się na tyle, aby móc uklęknąć i w wolnym miejscu położyć zdjęcie, które wcześniej wyjął z auta. Był na nim z Noah, podczas ich ostatnich wspólnych zawodów w których oboje byli w top 3 na całą Australię. Było to ich największe życiowe osiągnięcie.. niestety ostatnie.
Chwilę później wstał i znów stanął koło dziewczyny. Wsadził swoje ręce do kieszeni, a w środku czuł po prostu przykrość. Nie uronił przy tym żadnej łzy, bo już wystarczająco ich było przez te wszystkie lata. Nie było mu łatwiej, ale czuł się dumny, że to zrobił. Ruszył kilka kroków do przodu w kierunku skrzyżowania i zaczął opowiadać Majce o całej sytuacji. — To było to skrzyżowanie. Mieliśmy zielone światło, więc ruszyłem. Nie zdążyłem się zorientować, że z prawej strony wjechał jakiś gość na czerwonym i w nas uderzył. Było za późno, aby wyhamować albo przyśpieszyć — spojrzał na przyjaciółkę, a usta zacisnął w wąską kreskę. Nie wiedział co jeszcze może powiedzieć. Czuł się jakby była to noc wypadku, a on wciąż przed oczyma miał światła nadjeżdżającego samochodu. — Dlaczego to nie byłem ja, Maya? byłoby o wiele łatwiej. Noah był uwielbiany i mam wrażenie, że ludzie do dziś nienawidzą mnie za ten wypadek — dodał na sam koniec, przy okazji delikatnie kopiąc jakiś kamyczek na swojej drodze. Robił wszystko, aby nie uronić z siebie żadnej łzy.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Ruszyła za nim.
Wiedziała, że będzie to najbardziej emocjonalny spacer w ich życiu. Nie miała temu absolutnie nic przeciwko; chciała aby Mercury wyrzucił z siebie wszystkie negatywne emocje, począwszy od złości a kończąc na smutku. Zbyt długo trzymał to wszystko w sobie i męczył się z każdą myślą. W ciszy więc wsłuchiwała się w jego słowa, kierując swoje spojrzenie we wskazanym przez niego kierunku.
W takich okolicznościach nawet najlepszy kierowca miałby problem. Czerwone światło i brawura spowodowana alkoholem była mieszanką wybuchową, która w tym wypadku doprowadziła do śmierci niewinnego chłopaka. Mercury nie miał szans z nieznajomym kierowcą, który bezmyślnie odebrał życie jego najlepszemu przyjacielowi. Domyślała się w jakim stanie był aktualnie Mercury; rozrywające się serce nie pozwalało mu na racjonalne myślenie, więc nie od razu skomentowała jego rozważania na temat tego, który z nich powinien wtedy zginąć. Westchnęła tylko gorzko, nadal wpatrując się w miejsce, z którego niegdyś nadjechała para przyjaciół.
- To nie kwestia licytacji, Mercury. Świat nie polega na tym, że ktoś lub coś decyduje o naszym losie ze względu na nasze zdolności czy sympatię innych do nas. Noah mógł być nawet prezydentem, a jeśli miałby umrzeć - tak by właśnie było. I nie ma tu absolutnie Twojej winy, jedyną winną osobą jest ten pijany palant. - wzdrygnęła się na samą myśl o mężczyźnie. Jak teraz żył? Czy miał wyrzuty sumienia, czy patrząc na swoje dzieci, widział w nich chłopaka, któremu odebrał życie? Maya w zasadzie nigdy nie pytała o los nieznajomego więc równie dobrze jej rozmyślania mogły być nie na miejscu, gdyby okazało się, że mężczyzna także nie żyje. Złapała go za dłoń i tym gestem zmusiła aby na nią spojrzał. Nawet jeśli miał ochotę płakać, przy niej nie musiał się tego wstydzić.
- Musisz sobie wybaczyć, Mercury. Nigdy nie zapominać o przyjacielu, ale przede wszystkim pozwolić sobie iść dalej. Musisz zadbać o siebie. - chciała po prostu powiedzieć mu, że powinien być dla siebie bardziej łaskawy. Wiedziała, że wyrzuty sumienia potrafiły doprowadzić do ogromnych tragedii i rozpaczy, więc chciała zapobiec którejkolwiek z tych rzeczy. - To może być samolubne ale musisz wyjść z przeszłości, Mercury. Bo jeśli będziesz w niej zbyt długo tkwił, umknie Ci to co jest teraz.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Za te wszystkie zachowania bardzo doceniał to, jak wiele czasu i zaangażowania poświęca mu blondynka. Maya była świetną słuchaczką. Nie była człowiekiem, który tylko przytakiwał i wypuszczał informację drugim uchem. Mimo ciężkiego charakteru Mercurego nigdy się nie poddała i od długiego czasu ciągle uczy go życia na nowo. Taka osoba w jego życiu to prawdziwy skarb.
W tej kwestii Maya miała całkowitą rację. Mercury niewiele mógł zrobić, bo nie panował nad autem pijanego kierowcy i miał naprawdę małe szanse, aby uniknąć tego wypadku. Mimo wszystko w jego głowie wciąż pozostaje ta jedna myśl, która ciągle mu wmawia, że mógł zrobić coś więcej... Może trochę przesadził z tym, że powinien zamienić się na miejsca z Noah, bo teraz niczego to już nie zmieni. Tym bardziej takie gadanie, które na pewno wkurzało dziewczynę.
— Rozumiem to i totalnie się zgadzam, ale czuję, że byłem za niego odpowiedzialny. Noah był młodszy ode mnie i traktowałem go jak młodszego brata. Mam wrażenie, że jego rodzice pokazują dobrą minę do złej gry i wciąż obwiniają mnie za całą tą sytuację — odpowiedział, wzruszając ramionami. Rodzice Noah traktowali Mercurego bardzo dobrze, ale zawsze z tyłu głowy zastanawiał się czy nie robią tego na wymuszenie, widząc w jakim jest stanie. Czy nie siedzą teraz w swoim domu i wracają do tej sytuacji mówiąc sobie, że to wszystko jest jego winą? Nawet jeśli wprost powiedzieli mu, że mu wybaczają to on jest na tyle uparty, że nie jest w stanie w to uwierzyć.
Brunet nigdy nie zastanawiał się co wydarzyło się z facetem od wypadku kilka lat po. Na pewno dostał wyrok, ale co jeszcze? On nigdy z Mercurym się nie skontaktował, nawet aby przeprosić. Może to i lepiej, bo chlopak mógłby wpaść w jakąś furię i rozszarpać faceta na strzępy.
— Wiem... pracuje nad tym, nad sobą i nad całym tym bajzlem — dodał, na wymus się uśmiechając. Była to raczej dobra mina do złej gry, bo zdawał sobie sprawę, że nad sobą samym czeka go jeszcze sporo pracy.
W pewnym momencie odwrócił się w stronę przyjaciółki i przyglądając jej się bardzo uważnie, powiedział.
— Dziękuję Ci za to, że jesteś, Maya. Nawet nie wiesz jak wiele odmieniłaś w moim życiu odkąd się pojawiłaś, jesteś dla mnie najlepszym człowiekiem pod słońcem jakiego spotkałem, chcę żebyś o tym wiedziała — uśmiechnął się szczerze, bardzo doceniając wkład jaki włożyła w życie Mercurego. Podszedł krok bliżej niej i bardzo obszernie ją przytulił. Uwielbiał się przytulać, zwłaszcza do niej.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Nie miała pojęcia co mówi się osobom, które straciły w życiu kogoś ważnego. Wydawało się jej jednak, że doskonale wie co powiedzieć, aby ktoś wiedział, że jest dla niej ważny i zawsze przy nim będzie. Takie komunikaty powtarzała codziennie Mercuremu, który choć wcale nie był łasy na takie słowa, zapewne ich potrzebował. Czasami bała się, że może się w pewnych kwestiach zagalopować bo przecież nie należało powiedzieć zbyt dużo aby nie przekraczać przyjacielskiej przyjaźni. Blondynce wydawało się jednak, że do tej pory robiła wszystko ze smakiem i nie wpędzała chłopaka w kłopotliwe sytuację.
- Jego rodzice nie odzyskają syna, obwiniając cię o jego śmierć. Nie mają absolutnie żadnego interesu w tym, aby mieć do Ciebie żal. Stracili syna i ciężko im się z tym pogodzić jednak wierzę, że cieszą się, że przeżył ktoś, kto traktował ich syna jak brata. - bo przecież Mercury sam tak twierdził. Czy domysły były krzywdą w takiej sytuacji? Maya przecież nie miała pojęcia co czuli rodzice Noah, a wydawanie za nich opinii nie było na miejscu. Chciała jednak wesprzeć przyjaciela i pokazać, że są jeszcze inne opcje, nie tylko te stworzone przez jego czarne myśli, w których jest największym oprawcą.
Uśmiechneła się delikatnie do siebie, tonąc w objęciach mężczyzny. Była osobą, której nie przeszkadzał kontakt fizyczny; pocieszanie kogoś w geście przytulasa było więc dla niej czymś mało krępującym.
- Wiem, ja o tym wszystkim wiem. Widzę to w tym jak na mnie patrzysz i słyszę w tym jak o mnie mówisz. Bardzo to doceniam. To miłe gdy jest się w czyimś życiu kimś ważnym. - być może jej słowa były nieco próżne, jednak nie mogła skłamać. Schlebiało jej to, w jaki sposób opowiadał o niej a jego spojrzenie napadało ją niespotykaną radością. Cieszyła się, że wszechświat pozwolił im w końcu na siebie wpaść i stworzyć piękną przyjaźń. Pogładziła dłońmi jego plecy, przed bardzo długi czas trwając z nim w objęciach aż w końcu zadarła głowę do góry jak to miała w zwyczaju i oparła brodę o jego tors.
- Wzięłam ze sobą Twoje ulubione cukierki, żeby było Ci chociaż odrobinę mniej smutno. - uśmiechneła się delikatnie. - Chcesz jeszcze się przejść? - dodała po chwili.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Poniekąd blondynka miała rację. Nikt nie przywróci życia ich synowi i nie mogli wiecznie obarczać całego świata za ów tragedię. Takie rzeczy się niestety zdarzają. Oczywiście mogli mieć wyrzuty sumienia do Mercurego i go obwiniać przez całe życie, ale nie było ich na miejscu wypadku i nie wiedzieli o tym, że brunet niewiele mógł w tamtej sytuacji zrobić. Może i wiedzieli, ale na pewno nie chcieli do siebie przyjąć takiej wiadomości. Przynajmniej tak na początku się zachowywali.
W pewnym momencie odrobinę się od siebie odsunęli, a Mercury w tym samym momencie delikatnie poczochrał głowę Majki, lubił w ten sposób jej dokuczać.
— Czułaś się kiedyś przez kogoś kochana? Tak prawdziwie. Ja chyba nigdy — zapytał, całą swoją uwagę kierując w kierunku przyjaciółki. To pytanie padło zaraz po tym, jak dziewczyna wyjaśniła mu, że wie o jego podziwie i podziękowaniu jakie czuł do panienki Bartlett. On chyba nigdy tego uczucia nie doświadczył. Spotykał się z różnymi kobietami, lecz nigdy na poważnie. Miał rodzinę, która zawsze go kochała, ale on tej miłości w stu procentach nie czuł. Byli w porządku, ale nigdy z tym uczuciem się nie odnosili. Mercury i Maya nie mieli wielu okazji, aby w swoim życiu porozmawiać o uczuciach. Oczywiście powierzchownie to robili, ale nigdy w jakiś szczegółowy sposób.
— Nie jest mi smutno — odpowiedział, wymuszając uśmiech. Oczywiście, że było mu smutno, a jego oczy ledwie powstrzymywały łzy od emocji, które mu towarzyszą od momentu przyjazdu. Mimo wszystko z każdą minutą było mu coraz lepiej. — Ale wiesz, że moich cukierków nie odpuszczę nigdy — przytaknął głową, po czym wysunął dłoń w kierunku blondynki, aby mogła poczęstować go jednym z cukierków. No i jak jej tutaj nie uwielbiać, co? Tak wiele robiła dla Fairtweathera. Takimi małymi gestami coraz głębiej sięgała do jego serca. — Jeśli chcesz — odpowiedział chwilę później, ruszając ramię w ramię z dziewczyną w kierunku parku.
— Jakie masz plany na przyszłość? — zapytał nagle. Chciał poznać jej plany na przyszłość i to co chciałaby robić za kilka miesięcy. Mercury miał wrażenie, że oboje utknęli w Lorne i nie mogą się z niego wydostać. On miał swoje powody, lecz nie do końca znał je w przypadku Majki. Czy jest coś co ją blokuje przed wyjazdem? Przecież żadne z nich nie osiągnie nic poważnego w tym miasteczku.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Swoim pytaniem kompletnie ją rozbił. Już od wielu lat nie zastanawiała się nad tym czy kiedykolwiek czuła się kochana. Wynikało to zapewne z tego, że w dzieciństwie absolutnie nie poczuła tego uczucia; jedyną osobą, która mogła darzyć ją jakimikolwiek pozytywnymi uczuciami był jej młodszy brat, który aktualnie wyjechał z miasta i miał swoje własne życie. Jej związki także nie należały do udanych, więc wolała nie wracać do nich myślami, z perspektywy czasu jednak dochodziła do wniosku, że jej partnerzy darzyli ją miłością, jednak w dość specyficzny sposób, którego ona w tamtej chwili absolutnie nie rozumiała.
- Nie czułam, ale powinnam. - zabrzmiało to dość smutno, biorąc pod uwagę to jak sama odpychała od siebie uczucia innych. Nie rozumiała tego jak ktoś taki jak ona mógłby zostać obiektem czyichś uczuć, jak o kogoś takiego jak ona można się martwić. - Czasami po prostu inaczej interpretujemy miłość, dlatego jej nie czujemy. - dopowiedziała po chwili wzdychając przy tym ciężko. Na szczęście cała narracja ich rozmowy zmieniła się, gdy Mercury poprosił o przydział swoich cukierków. Maya ochoczo wyciągnęła ich garść z kieszeni, zabrawszy je uprzednio z samochodu. Musiała przygotować się na każdą sytuację, nawet tę którą potrafiła uratować tylko porcja cukierków.
Ucieszyła się na wspólny spacer; nie była fanką jazdy autem po tak ciężkich przeżyciach. Chciała aby Mercury nieco odetchnął i dopiero później wrócił z nią do domu. Spacer po okolicy wydawał się być całkiem niezłą opcją, tym bardziej, że mężczyzna zaproponował bardzo ciekawy temat, nad którym Maya nie musiała się długo zastanawiać.
- Moje plany na niedaleką przyszłość to pójść do teatru i ubrać swoją ulubioną, czerwoną sukienkę. - Maya nie marzyła o rzeczach wielkich. Chciała po prostu móc jeszcze raz ubrać na siebie ładne ubranie i zaznać przyjemności w spektaklu. Nie cieszyły ją wystawne przedsięwzięcia, równie dobrze mogła pójść na wyprzedażowe przedstawienie.
- A tak ogólnie ... tak ogólnie to nie planuję. Tak wiele rzeczy w moim życiu nie poszło po mojej myśli, że bezpieczniej jest po prostu już nie planować. - wdzięczna była światu za spokój, który wreszcie osiągnęła. Nie chciała w swoim życiu więcej rozczarowań; mogła do starości żyć w Lorne aby tylko nie musieć już znosić krzywd i stresów. Nie marzyła o wielkim domu, karierze czy pieniądzach. Wystarczał jej dom w mieście, które nie miało już przed nią żadnych tajemnic. - Zresztą przyszłość dla mnie zawsze jest zagadką. Nawet jeśli ją skrupulatnie zaplanuję, zawsze mnie czymś zaskoczy. Przecież jeszcze dwa lata temu nawet nie mogłam zakładać, że to Ty będziesz moją przyszłością. - uśmiechnęła się ciepło. Zapewne nie na taką odpowiedź liczył, jednak wiedziała, że będzie potrafił odnieść się do jej słów.
- A Ty? Jak widzisz swoją przyszłość? - była ciekawa jego wizji. Zapewne miał ją bardziej sprecyzowaną niż ona.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
To prawda, że czasami jego pytania mogą nieźle zaskoczyć. Nie robił tego w żaden zły sposób. Po prostu Mercury od zawsze uważał, że zadając szczere pytania lepiej uda nam się poznać drugą osobę. Niektórzy ludzie znają się po kilka lat, a wciąż wiele o sobie nie wiedzą. Brunet chciał, aby Maya oraz on nie mieli przed sobą zbyt wielu pominiętych tematów. Chciał ją poznać najbardziej jak się tylko da.
— A dlaczego powinnaś, dlaczego masz taką refleksję? — zapytał, wiedząc, że jeśli blondynka nie będzie chciała to na to pytanie nie odpowie. Mercury nigdy nie narzucał presji i Maya nie musiała się krępować ani bać, odrzucić jakiś temat. Poniekąd chciał się dowiedzieć jak traktowali ją byli i jakim stopniu może jej pomóc. Oczywiście nie jest jej chłopakiem, ale na świecie jest tyle gestów, którymi może ją obdarować w taki sposób, jakim byli faceci Majki nie potrafili.
Na pytanie o niedaleką przyszłość zaśmiał się pod nosem. Co prawda nie takiej odpowiedzi się spodziewał, ale było to naprawdę ciekawe. — Jeśli ubierzesz ją specjalnie dla mnie to z przyjemnością zabiorę Cię do teatru — wydukał z siebie, unosząc jeden z kącików ust ku górze. Oczywiście nie myślał w ten sposób o Majce, ale kobiety w czerwonych sukienkach to coś pięknego, Mercury totalnie był takimi outfitami kupiony. Dlatego bał się, że gdyby faktycznie doszło do takiego spotkania w takim wydaniu przyjaciółki, mógłby mieć problem z utrzymaniem rąk przy sobie. Piękna blondynka i czerwień to coś, co działa na zmysły facetów.
Na kolejne słowa odnośnie planowania przyszłości nie odpowiedział nic. Przytaknął tylko głową w pełni się z nią zgadzając. Nie miał nic ciekawego co mógłby do tego dorzucić. Życie jest na tyle nieprzewidywalne, że pisze nam czasami totalne sprzeczne scenariusze do naszych planów. — Fajnie to zabrzmiało, dzięki — odpowiedział na kolejne z jej słów. Uśmiechał się do niej szczerze, wciąż zerkając w jej źrenice. Maya miała piękne oczy. — Bycie kogoś przyszłością brzmi naprawdę super — dodał na koniec, nie spuszczając z niej wzroku. Po chwili jednak to zrobił, bo gdyby nie to, na pewno wpadłby na metalowy śmietnik od którego dzieliły go dwa kroki.
Oboje postanowili na chwilę usiąść i w tym właśnie celu wybrali jedną z wolnych ławek.
— Chciałbym w końcu przestać analizować wiele rzeczy. Ruszyć do przodu i znów cieszyć wszystkim. Już teraz wiem, że powoli dzieje się to wszystko za sprawą Twojego pojawienia się w moim życiu, więc jesteś mi do tego rozwoju niezbędna — odpowiedział w zupełności szczerze. Maya była wyróżniającą się postacią w życiu Fairweathera. Nawet rodzina nie potrafiła go zrozumieć i pomóc tak jak ona. Może przed rodziną ciężej jest mu się otworzyć, co nie zmienia jednak faktu, że z blondynką nie ma tego problemu wcale. Nie boi się mówić tego co myśli i najważniejsze, tego co czuje. — Między wierszami można wyczytać, że również jesteś moją przyszłością — przytaknął głową na potwierdzenie swoich słów. W tym samym czasie położył dłoń na jej kolanie, a następnie zaczął delikatnie gładzić to miejsce.

Maya Bartlett
piesio
banshee
lorne bay — lorne bay
29 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Pani sprzedawczyni w sklepie plastycznym. Nieco zbyt rozkojarzona, romantyzująca życie, które na to nie zasługuje. Zamiast próbować zapanować nad swoimi traumami, całą swoją uwagę i serce poświęca Mercuremu.
Mercuremu z łatwością przychodziło zaglądanie do najczarniejszych zakątków jej przeszłości. Nie miała mu tego za złe; po prawdzie to doceniała w nim tę specyficzną cechę, która pozwalała jej się przed nim otworzyć. Być może było to zaufanie, jakim nie darzyła od lat nikogo bądź po prostu dziwne poczucie bezpieczeństwa jej tajemnic w jego rękach. Tak, jakby miał zostać ich strażnikiem, nie pozwalając im wyjść na światło dzienne.
- Bo dawano mi wtedy całe serce, a to nie wpisywało się w moje oczekiwania. Miłość nie powinna spełniać czyichś oczekiwań, powinno się ją przyjmować w czystej postaci, bez narzuconych przez siebie wyobrażeń. - wiedziała, że postąpiła wtedy źle. Z biegiem lat miała ogromne wyrzuty sumienia z tego powodu i gdyby tylko mogła, wyjaśniłaby swoje ówczesne intencje i przeprosiła za błąd. Nie miała jednak do tego okazji, więc jedyne co jej pozostawało to życie z tym, że nie potrafiła przyjąć czyjegoś uczucia.
Czy spotkanie z Mercurym w teatrze wpisywało się już w ramy randki? Przecież jej ulubiona sukienka zarezerwowana była jedynie na takie spotkania. Nie wyciągała jej z szafy na imprezy czy spotkania rodzinne, miała do niej tak ogromny sentyment, że ubierała ją na siebie tylko w wyjątkowych okolicznościach.
- Zabierz mnie na Aferę w Mayerling , wtedy ją na siebie założę. - uśmiechnęła się ciepło, wiedząc przecież, że ten spektakl nie był od lat nigdzie grany. Mercury nie miał takiej siły aby sprawić, że nagle specjalnie dla nich ktoś postanowi wystawić tę sztukę, stąd mogła żonglować swoimi oczekiwaniami nie musząc przyznawać się do tego, że jej sukienka jest tą randkową.
Kiedy usiedli na ławce, nie potrafiła skupić się na jego słowach. Jej wzrok przykuła pojedyncza rzęsa, która opadła z powieki chłopaka na okolice między jego policzkiem a okiem. Po prawdzie docierały do niej jedynie strzępki słów, które wwiercały się głęboko w jej świadomość, jednak w tamtej chwili nie rozumiała ich sensu.
Jesteś mi do tego rozwoju niezbędna.
Zahuczało jej w głowie, w momencie gdy delikatnym ruchem zdjęła z jego twarzy wadzący element. Delikatnie ułożyła rzęsę na swoim palcu, zatrzymując go na wysokości ich twarzy, niebezpiecznie blisko siebie. I dopiero gdy zorientowała się o tej bliskości, poczuła męską dłoń ułożoną na swojej nodze. Przeniosła wzrok ze swojego palca na ciemne tęczówki mężczyzny, delikatnie odkładając swoją dłoń na męską. I dopiero teraz zorientowała się, że przez ten ostatni czas robiła rzeczy niedorzeczne, takie, które zupełnie nie wpisują się w ramy przyjaźni. Że nieświadomie szukała momentu, w którym mogłaby go dotknąć, poczuć zapach jego skóry. Że czekała na moment, w którym uśmiechnie się w geście podziękowania za najmniejszy drobiazg. Że budziła się z myślą o tym, jak mu się spało. Że gdzieś pomiędzy południem a czternastą zastanawiała się czy na pewno zjadł obiad.
- A jakie masz plany na najbliższe dwadzieścia sekund? - wyszeptała to zdanie, nie odsuwając się od niego ani na milimetr.

mercury fairweather
ambitny krab
A.
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Zaufanie było dla niego podstawą do idealnej przyjaźni. Jeśli potrafisz zaufać drugiej osobie i zdradzić jej swoje największe sekrety z myślą, że zostaną one tylko i wyłącznie między nami to tak właśnie powinno wyglądać zaufanie. Mercury i Maya znają się nie tak długo jak mogłaby wskazywać ich wzajemna relacja do siebie. Mimo niewielkiego czasu znają się jak łyse konie.
— Mam wrażenie, że nie każdy rozumuje słowo kocham Cię w podobny sposób, bo gdyby tak było to świat wyglądałby inaczej. Ja na pewno potrzebowałbym multum czasu, aby komuś coś takiego powiedzieć — odpowiedział, wgapiając się w jakiś punkt, w oddali totalnie się na chwilę zawieszając. Trochę zboczył z tematu o którym wspomniała blondynka dlatego, że wiedział iż miała ona do siebie za to wyrzuty sumienia. On jej nie oceniał i jeśli uważała, że w tamtej chwili postąpiła dobrze to tak faktycznie musiało być.
— Totalnie nie mam pojęcia czym jest ten spektakl, ale chętnie to dla Ciebie zrobię — przytaknął głową, bo była to dla niego bardzo ciekawa perspektywa. Nigdy nie był w teatrze, a powoli zaczął odczuwać głód nowych wrażeń. Wycieczka w takie miejsce na pewno otworzyłaby go w pewien sposób i może poniekąd odkryła duszę artysty? — no i oczywiście dla czerwonej sukienki — dodał na koniec, delikatnie szturchając ją ramieniem. Maya w czerwonej sukience na pewno wyglądałaby obłędnie i przez chwilę nawet przedstawił sobie taki obraz przed oczyma. Co prawda podobała mu się w każdym wcieleniu, ale ta czerwona sukienka...
Gdy tylko poczuł jej dotyk na swoim policzku, jego ciało przeszedł dreszcz, którego na pewno nie zauważyła. To pierwszy raz, gdy w taki sposób zareagował. Nigdy nie patrzył na ich bliskość z innego punktu widzenia. Zawsze były to gesty bardziej przyjacielskie. Ten moment miał w sobie coś innego, coś bardziej magicznego. Mercury nie mógł oderwać wzroku od jej oczu, a jego serce waliło z sekundy na sekundę coraz mocniej. Czy to możliwe, że jego spojrzenie na ich relację się zmienia? Już podczas nauki surfowania poczuł, że jego organizm zachowuje się inaczej podczas ich wspólnej bliskości. Nigdy nie myślał poważniej o tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby ta dwójka spróbowała spotykać się ze sobą na co dzień. Odrzucał tę myśl ze względu na to, że bał się zachwiać ten etap na którym znajdowali się obecnie. Ten dzisiejszy dzień i TA chwila totalnie wymazały mu z głowy wcześniejsze ustalenia. Tak, jakby nic innego się dla niego w tym momencie nie liczyło. — Mój plan? — powtórzył zaraz po niej, nie odrywając wzorku od jej oczu. Czuł, że jest to moment w którym los chciał, aby doszło do ich zbliżenia. — Mam... aby zapamiętać tę chwilę na jak najdłużej — dodał zaraz po poprzednich słowach, kładąc dłoń na jej policzku i przysuwając swoje usta w kierunku jej ust. Na sam początek złożył na nich delikatny pocałunek, zamykając oczy i nie przejmując się tym jakie będą tego konsekwencje.

Maya Bartlett
piesio
banshee
ODPOWIEDZ