bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Doskonale zdawał sobie z tego, że Chloe wiele przyjemności sprawiało nabijanie się z niego i z biegiem czasu potrafił to już przyswoić oraz poniekąd tolerować. — Jestem przekonany, że dalej próbowałabyś mnie uratować — zaznaczył, puszczając jej oczko i tym samym odpowiadając na jej zaczepkę. Wiedział, że z jej strony jest to tylko gra słowna i na pewno nie zostawiłaby go na pastwę losu. Przecież Chloe miała dobre serducho i nie musiała go przed brunetem ukrywać.
Mercury nie chciał jej mówić a nie mówiłem, bo to sprawiłoby jeszcze większe zamieszanie. Dlaczego on zawsze musi mieć rację w takich sytuacjach? Od samego początku miał wrażenie, że coś może pójść nie po ich myśli, ale nigdy panience Rothwell by nie odmówił. Nie mieli jednak czasu na gdybanie i potrzebny był im plan dzięki któremu wyjdą z całej sytuacji bez jakiegokolwiek szwanku.
Był zadowolony z tego, że brunetka zbyt długo nie analizowała stabilności tej drabiny. Co prawda miała rację i nie wyglądała ona zbyt stabilnie, ale była jedynym sposobem na ucieczkę. Musieli spróbować. Chloe radziła sobie dobrze i mimo dużej wysokości w miarę sprawnie poradziła sobie z zejściem. Nie odpowiadał na jej komentarze, bo czas miał tutaj znaczenie, a rozmowa dodatkowo ich rozpeszała.
Przyszła kolej na niego. Zrzucił plecak na ziemię w miejsce, w którym była trawa. Tak, aby nie było zbyt dużego hałasu. Następnie sam zaczął schodzić szczebel po szczebelku czując jak drabina coraz bardziej się chwieje. Nie była ona zbyt stabilna. Była zardzewiała, a kilka kołków, które mocowały ją do ściany odleciało na amen. Nie mógł teraz tego analizować, więc po prostu wykonywał swoją robotę i schodził coraz niżej. Będąc już prawie na dole poczuł, że jeden szczebelek wyrywa mu się z dłoni. Ten jeden, którego najbardziej objęła korozja. Nie zdążył przełożyć ręki i stracił stabilizację przez którą spadł na plecy. Na szczęście nie było to zbyt wysoko. — Kurwa... — wypuścił z siebie w momencie, w którym mógł złapać oddech. Nie mógł pozwolić sobie na chwile słabości, więc szybko wstał, otrzepał się i zarzucił plecak na plecy. Ból był ogromny, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz oboje musieli stąd uciec.
— Nic mi nie jest. W którą stronę będzie najbliżej do wyjścia? — odpowiedział brunetce, której mina po jego upadku nie wyglądała zbyt ciekawie. Od razu chwycił ją za dłoń i oboje zaczęli nerwowo rozglądać się w którym kierunku powinni się udać, aby jak najszybciej opuścić ten teren..

Chloe Rothwell
piesio
banshee
barmanka, a jak poprosisz to nawet cię narysuje — Rudd's Pub
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
W dzieciństwie nasłuchała się za dużo bajek, przez co uwierzyła, że znalazła swojego księcia, a ten okradł jej ojca
Stojąc na ziemi, cieszyła się, że najgorsze mają już za sobą — i o ironio — tylko gdy o tym pomyślała, zobaczyła, jak jeden ze szczebli drabiny urywa się, a tuż po tym, jak brunet leci ku ziemi. Nie zdążyła nawet czegoś zrobić, powiedzieć czegoś, spróbować mu pomóc. Kompletnie zamarła z przerażenia, patrząc na niego upadek. Ocknęła się, dopiero gdy ten uderzył o twardą powierzchnię. — Jezu, Mercury! Nic Ci nie jest!? — pisnęła wyraźnie zaniepokojona, zapominając o tym, że ochroniarz z budynku wciąż może ich słyszeć. W błyskawicznym tempie pojawiła się tuż obok bruneta i podała mu rękę — Nie skręciłeś sobie czegoś? Dasz radę iść? — zapytała, gdy tylko ten stanął na nogi, uważnie go obserwując. Patrząc na to, jak ten wykrzywia twarz w bólu, czuła cholerne poczucie winy — gdyby nie to, że namówiła go do tego wszystkiego, to nic by mu się nie stało.
Na pewno? — zapytała jeszcze, ale nie stawiała oporu. Wciąż nie byli w pełni bezpieczni. Musieli uciekać. Gdyby ochroniarz ich złapał, to cała ta wspinaczka po drabinie i upadek bruneta okazałyby się bezcelowe. — To chodź! — pociągnęła go więc w kierunku, który wydawał jej się tym prowadzącym w stronę drogi, którą przyszli.
Po kilku minutach biegu, gdy wreszcie zasapani stanęli, oparła na moment dłonie o kolana, starając się zebrać oddech, a następnie wtuliła się, niewiele myśląc w bruneta — Boże, jak ja się cieszę, że udało nam się uciec i nic ci się nie stało — wypaliła, odrywając się od niego na moment. Cała ucieczka była dla niej istnym emocjonalnym rollercoasterem.

mercury fairweather
piesio
weronika
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Może upadek na ziemię naprawdę nie był groźny, a może po prostu zadziałała w tym przypadku adrenalina, dzięki której nie poczuł skutków tego wypadku. Pewnie przekona się o tym za kilka godzin, bo na razie naprawdę nic złego mu się nie stało. Bardzo doceniał starania i chęci Chloe, ale nie mógł teraz się nad tym rozczulać i prosić, aby zobaczyła czy nic sobie nie zrobił. — Tak, myślę, że tak — odpowiedział z dużą dozą przekonania w głosie, chociaż nie miał go za grosz. Mimo wszystko musiał ładnie mydlić oczy, więc otrzepał się, wstał i musieli ruszać dalej.
Faktycznie cała ta akcja mogła spowodować to, że ochroniarz ich usłyszał i już rozpędzony biegnie w ich stronę. Nie mieli więc zbyt czasu na zbędne analizy. Mercury postawił kilka kroków i nie czuł żadnego dyskomfortu, dlatego nie chciał teraz się tym zbytnio przejmować. — Później zrobimy ekspertyzę mojego stanu zdrowia, teraz mamy ważniejsze rzeczy na głowie — zakomunikował, choć w bardzo dosadny sposób. Chciał, aby brunetka w pełni skoncentrowała się na ucieczce, a nie na tym, czy z Fairweatherem wszystko było w porządku.
W żaden sposób nie opierał się temu, że to Chloe wybrała drogę ucieczki. Ufał jej w tej kwestii ponieważ miała mimo wszystko dobre rozeznanie w terenie.
W pewnym momencie znaleźli się za płotem i oboje mogli odetchnąć. Mercury zaczął czuć nieprzyjemny ból z okolic kostki, lecz nie chciał teraz na nią patrzeć. Pewnie będzie wyglądała jak arbuz po powrocie do domu.
Oboje byli naładowani emocjami do takiego stopnia, że chyba ich racjonalne myślenie zostało w hangarze. Chloe znikąd stanęła na palcach i się w niego wtuliła. Był to bardzo miły gest, którego nie spodziewał się w tej chwili. Mimo to nie analizował tego, bo naprawdę emocje wzięły tu górę. — Czy Ty zawsze musisz dostarczać mi adrenaliny w nadmiarze? Z tobą chyba nie ma nudnych dni, co? — zapytał, gdy tylko odsunęli się od siebie, ale zamiast odpowiedzi dostał coś innego. Trudno jest wytłumaczyć to jak do tego doszło, ale oboje przysunęli się do siebie i.. pocałowali się. Zarówno Fairweather jak i panienka Rothwell na pewno tego nie planowali.

Chloe Rothwell
piesio
banshee
barmanka, a jak poprosisz to nawet cię narysuje — Rudd's Pub
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
W dzieciństwie nasłuchała się za dużo bajek, przez co uwierzyła, że znalazła swojego księcia, a ten okradł jej ojca
Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest to czas i miejsce na kłótnie o jego stan zdrowia i zatrzymywanie się — nie mieli na to czasu. Dlatego też nie protestowała, gdy Mercury stwierdził, że wszystko jest w porządku, choć jego mina wskazywała na coś zupełnie przeciwnego. Zamierzała zapytać go o to ponownie później i oczywiście nie pomyślała, że nadwyrężanie potencjalnie uszkodzonej kończyny bruneta może być niezbyt wskazane, dlatego wraz z nim rzuciła się do biegu w stronę wyjścia.
Gdy znaleźli się za płotem, początkowo nie potrafiła zebrać tchu. Choć uwielbiała się ruszać, to zdecydowanie kondycja nie była jej mocną stroną. W szczególności, gdy biegła na złamanie karku w pewnych momentach zapominając nawet o oddychaniu. Liczyło się tylko i wyłącznie to, aby jak najszybciej znaleźć się za ogrodzeniem.
Obiecuje, że to był już ostatni raz — stwierdziła z uśmiechem, choć taką obietnicę złożyła mu już pewnie nie raz, i nie raz ją również złamała, gdy to wpadała na kolejny s u p e r pomysł.
Moment, w którym ich usta się złączyły, był niespodziewany. Nigdy wcześniej nie myślała o Mercurym w sposób inny, niż ten czysto platoniczny. Był jej najlepszym przyjacielem. Nie chciała zniszczyć tej relacji. Teraz o tym jednak nie myślała. Kompletnie o tym zapomniała, skupiając się na tej jednej chwili i pocałunku. Gdy się od niego odsunęła, spojrzała na niego zaskoczona, zarówno swoim jak i jego zachowaniem. Nim zdążyła coś powiedzieć, usłyszała krzyk ochroniarza, który ewidentnie zirytowany wciąż ich gonił. W środku nawet się z tego powodu ucieszyła, gdyż uratował ich przed dość niekomfortową wymianą zdań — Musimy iść — odparła wciąż skonfundowana i pociągnęła bruneta za rękę. Miała nadzieje, że tak jak ona nie będzie on chciał wracać do tego tematu, gdyż nie potrafiła wytłumaczyć zarówno mu jak i sobie, dlaczego doszło do tego pocałunku.
Przecież byli jedynie przyjaciółmi, prawda?

mercury fairweather
K O N I E C
piesio
weronika
brak multikont
ODPOWIEDZ