bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
004. RETRO


Ostatnimi czasy Chloe pomaga brunetowi stanąć na nogi. Próbuje wyciągnąć go z przyczepy, wielokrotnie namawiając na coś głupiego. Dziś ta dwójka przeszła samych siebie. Postanowili totalnie odpiąć wrotki i zdewastować miasto. Jakkolwiek to zabrzmiało to taki właśnie mieli plan.
Oboje udali się do pobliskiego marketu budowlanego, aby kupić kilka farb oraz sprayów. Zarówno Mercury jak i Chloe nigdy nie bazgrali po ścianach, aż do dnia dzisiejszego. Na cel obrali sobie opuszczoną fabrykę, która znajduje się nieopodal portu. Przebrali się w ciemne ciuchy, aby nie łatwo było komuś ich rozpoznać. Wyglądali jak rodzeństwo, to trzeba przyznać. Ciemne bluzy oraz ciemne spodnie. Gdyby ktoś na nich spojrzał to już na pierwszy rzut oka wyglądali podejrzanie.
Całe szczęście udało im się wejść przez płot zupełnie niezauważeni. Nie mieli nawet pojęcia czy ktoś tego terenu pilnuje czy jest już totalnie opuszczone. Czas to sprawdzić. Oboje rozglądali się dookoła, aby być pewnymi, że są tutaj sami. Mercury nie do końca uważał to za dobry pomysł, ale nie protestował. Może taka aktywność pozwoli mu się rozerwać i chociaż jednego dnia cieszyć tym, co z młodości zabrała mu śmierć przyjaciela. Od tamtego czasu stał się nudnym gościem, a to do niego nie podobne. Przynajmniej dla ludzi, którzy znali go w przeszłości.
— Nie wiem czy to dobry pomysł, Chloe — zaznaczył, rozglądając się dookoła. Mimo wszystko szedł ramię w ramię z panienką Rothwell i nie zamierzał się zatrzymywać. Znaleźli się przed wejściem do hangaru, którego drzwi na szczęście były otwarte. Było już tutaj wiele różnych graffiti, lecz nie takich, jakie oni mieli w planach utworzyć. — Jeśli ktoś nas złapie, będziemy mieć przejebane — dodał jeszcze na koniec, ale teraz już bardziej pozytywnie, wręcz z uśmiechem na twarzy. Mercury na szczęście szybko biega, więc gdy tylko ktoś się tutaj pojawi, będzie mógł zwiać. Liczył również na to, że Chloe nie zostanie w tyle. Inaczej będzie musiał wziąć ją na plecy i wraz z nią uciekać przed siebie.

Chloe Rothwell
piesio
banshee
barmanka, a jak poprosisz to nawet cię narysuje — Rudd's Pub
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
W dzieciństwie nasłuchała się za dużo bajek, przez co uwierzyła, że znalazła swojego księcia, a ten okradł jej ojca
RETRO #1
styczeń 2020, opuszczona fabryka nieopodal portu

I choć patrząc czysto stereotypowo z ich dwójki, to Chloe wyglądała na tę r o z s ą d n i e j s z ą, to z pewnością rozsądkiem to ona kierowała się rzadko. Często wpadała na głupie pomysły, nie bacząc na ich konsekwencje. Co gorsza, zazwyczaj angażowała w nie również przyjaciół — najczęściej Mercury’ego, z którym dogadywała się świetnie i lubiła spędzać z nim czas, choć ten od śmierci Noah stał się cieniem dawnego siebie. Panience Rothwell to jednak nie przeszkadzało. Postanowiła sobie nawet za cel rozruszanie go i udzielenie mu pomocy w stanięciu na nogi i uporaniu się z żałobą. I choć cel był dobry, to nad samym sposobem, w jaki chciała go osiągnąć, można byłoby polemizować.
Nie smęć — mruknęła w jego kierunku, gdy ten zaczął mieć wątpliwości co do ich w s p a n i a ł e g o planu przyozdobienia murów dawnej fabryki i zarzuciła na głowę kaptur, by jeszcze bardziej ukryć za nim swoją twarz. — Nic przecież się nie stanie. Jestem pewna, że i tak nikt tego nie pilnuje — dodała, choć takiej pewności oczywiście mieć nie mogła, gdyż nie zrobiła nawet porządnego researchu w tym temacie, postanawiając iść całkowicie na żywioł i bez większej wiedzy i przygotowania nielegalnie wkroczyć na ogrodzony teren, ignorując przy tym ostrzegawcze plakietki — No chyba, że tchórzysz… wtedy mogę zrobić to sama… — dodała, obracając się w jego kierunku i przez moment szła tyłem, uśmiechając się przy tym do niego bezczelnie. Lubiła podpuszczać ludzi; lubiła podpuszczać go. Wiedziała, że może to na niego zadziałać. W końcu drażniła przy tym jego ego, a mało który przedstawiciel płci przeciwnej potrafił to znieść — Tylko nie licz na to, że przy najbliższej imprezie nie wspomnę, że się przestraszyłeś i stąd uciekłeś — dodała, jeszcze bardziej go przy tym prowokując i wraz z nim przekroczyła próg opuszczonego hangaru.
Wydawała jej się, że nic im nie może grozić. Pomazane wewnątrz ślady, świadczyły o tym, że nie oni pierwsi, jak i najpewniej nie ostatni, postanowili się tu zapuścić i zostawić po sobie jakiś ślad.
No właśnie — jeśli nas złapią, a nie wiem, jak ty, ale ja nie mam zamiaru dać się złapać — zachichotała i tuż po tym jak to powiedziała, pobiegła w głąb budynku. Nie było czasu do stracenia, a oni musieli jeszcze znaleźć odpowiednie miejsce, na którym mogliby umieścić swoje dzieło. Wolała nie robić tego blisko wejścia, gdyż najpewniej szybko zostałoby one zamazane. Oczywiście zapomniała przy tym, że miała być ostrożna i uważna; i narobiła przy tym trochę hałasu.

mercury fairweather
piesio
weronika
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
To prawda, że przy większości głupich pomysłów na które wpadła to właśnie Mercury najczęściej jej towarzyszył. On niby był tym rozsądniejszym, ale za każdym razem dał się przekonać do zrobienia czegoś szalonego. Z biegiem czasu powoli się do tego wszystkiego przyzwyczajał i różne wybryki panienki Rothwell brał z przymrużeniem oka. Był jej wdzięczny za to, że nie skreśliła go gdy się zmienił.
Kiedy tylko nakazała mu zakończenie smęcenia, od razu się zamknął. Może faktycznie zbyt często analizował takie rzeczy i za mało cieszył się z takiej zabawy. Mimo wszystko trochę się postarzał mentalnie i naprawdę ciężko mu zachowywać się jak dziecko, które nie bierze poprawki na konsekwencje. — Wiesz, to miejsce wciąż należy do kogoś, więc nie byłbym tego taki pewien — rozejrzał się dookoła podczas wydobywania z siebie tych słów i mimo, że naprawdę nie był tego taki pewien, towarzyszył jej w każdym kroku, ramię w ramię. Oboje przedostali się do środka totalnie lekceważąc wszystkie tabliczki zakazu. Na pewno jest to miejsce w którym czas spędzają dzieciaki zamieszkujące Lorne i uciekające przed centrum.
Mercury już trochę się uodpornił na dogryzki ze strony brunetki. Za każdym razem kiedy pojawiały się wątpliwości, ona musi to bezczelnie wykorzystać. Tak było i tym razem, gdy wytknęła mu tchórzostwo. Oczywiście od razu musiał zaprzeczyć, chociaż nie do końca tak uważał. — Tchórzę? Chyba żartujesz — pokręcił przecząco głową, uśmiechając się zawadiacko. Chciał w ten sposób zatuszować to, że faktycznie nie był przekonany co do tego pomysłu.
— Lubisz mnie prowokować, co? Nie przejmuj się, nie wymiękam — odpowiedział zaraz po jej kolejnych słowach. Z biegiem czasu, który spędzali na opuszczonej posesji zaczęło mu naprawdę przechodzić. Coraz mniej się tym przejmował, aż w końcu uznał, że faktycznie może z tego wyjść całkiem fajna zabawa. Powinien zmienić swoje nastawienie i znów być tym szalonym. Wiadomo, że po śmierci Noah wiele się zmieniło, ale musiał w końcu ruszyć do przodu. Co prawda nie złamał tej blokady, ale można powiedzieć, że nad tym pracuje.
— Przypomina mi to dzieciństwo i te wszystkie głupie rzeczy, które robiło się nie myśląc o konsekwencjach — zakomunikował, gdy tylko weszli do hangaru. Kiedyś jako małe dziecko wychodził rano i wracał późnym wieczorem do domu. Całe Lorne miał w małym paluszku i wraz z przyjaciółmi pojawiali się tam, gdzie być nie powinni. Fajny powrót do przeszłości z tym całym malowaniem po ścianach. Mógł znów poczuć się jak dziecko.

Chloe Rothwell
piesio
banshee
barmanka, a jak poprosisz to nawet cię narysuje — Rudd's Pub
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
W dzieciństwie nasłuchała się za dużo bajek, przez co uwierzyła, że znalazła swojego księcia, a ten okradł jej ojca
Ciężko było określić, skąd było w niej tyle skłonności do pakowania się w kłopoty. Najprościej zrzucić winę za to można byłoby na młodzieńczy bunt, który nieco się przedłużył, aczkolwiek nigdy nie miała przeciw czemu się buntować. Ojciec podchodził do niej z dużą dozą cierpliwości i wyrozumiałości, nie kwestionując żadnej z podjętych przez nią decyzji — choć może powinien? Gdyby to zrobił, to teraz pracowałaby w roli architekta, a nie barmanki bez dalszego planu na życie.
Jej skłonności wynikały chyba jednak ze zwyczajnej bezmyślności. Często nie zastanawiała się nad tym co robi i po prostu to robiła — tak jak teraz, gdy Mercury rozważał to, czy ktoś z ochrony kręcić się może po budynku, to ona myślała już tylko o tym, od czego zacząć malowanie graffiti.
Daj spokój, to kupa bezwartościowego betonu. Kto i po co miałby tego pilnować? Co najwyżej natniemy się na grupkę nastolatków próbujących po raz pierwszy w ukryciu alkoholu — rzuciła, cały czas szeroko uśmiechnięta, bo w przeciwieństwie do niego nie bała się ani trochę. — A właśnie! — dodała po chwili, jakby nagle ją olśniło i zatrzymała się, aby zdjąć plecak i wyciągnąć z niego butelkę rumu — Wzięłam, żeby dodać ci trochę odwagi — uśmiechnęła się kpiąco i po tym, gdy sama zaczerpnęła z niej łyka, krzywiąc się przy tym wyraźnie i podała butelkę również mu. W ucieczce procenty raczej nie pomogą, ale kto by się tym teraz przejmował!
Och, błagam cię! Nie tchórzysz? A kto przez całą drogę mówił tylko “Chloe nie wiem, czy to dobry pomysł”, “a co jak nas złapią”... — zaczęła go przedrzeźniać, dodając do tego również parę innych zdań, które wypowiedział. Czerpała niebywałą satysfakcję z grania brunetowi na nerwach. Denerwowanie go sprawiało jej dziwną przyjemność. Zwłaszcza gdy ten próbował zachować zdrowy rozsądek, a ona próbowała go jak najbardziej od tego odwieść.
Teraz też możesz o nich nie myśleć! Znam na to prosty trik! Wystarczy, że wypijesz jeszcze parę łyków rumu — zachichotała, unosząc delikatnie ku górze butelkę, którą trzymała w dłoniach, a następnie tuż po przekroczenia progu jednego z pomieszczeń wskazała na jedną ze ścian — Co myślisz o tym miejscu? — uniosła brwi, spoglądając w jego kierunku, a następnie nie czekając nawet na jego odpowiedź, zrzuciła plecak na ziemię i wyciągnęła z niego spraye, chcąc rozpocząć malowanie koali wraz z ich podpisami.

mercury fairweather
piesio
weronika
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Mercury zawsze wiedział, że Chloe jest trochę roztrzepana i podejmuje decyzje, zanim jeszcze je przemyśli. Początkowo było to ciężkie i czasami z automatu przez to pakowali się w kłopoty. Z czasem jednak nauczył się z tym żyć i wiedział, jak do tego podejść. Dzisiejsze wyjście i malowanie po ścianach to również kolejny z jej genialnych pomysłów. Czasem brunet powinien dwa razy pomyśleć zanim się zgodzi. Kiedyś jej to obiecał i to kiedyś nadeszło dzisiaj. Dobrze, że nie rzucał słów na wiatr i naprawdę zgodził się to z nią zrobić.
— Kto nie chował się przed starymi w takim miejscu, gdy po raz pierwszy próbował alkoholu, niech rzuci kamieniem — zaznaczył, a następnie głośniej się roześmiał. Sam przypomniał sobie swoje chwile młodości w których musiał uciekać przed rodzicami i chować się, aby móc napić się alkoholu. Gdyby głębiej sięgnąć pamięcią to nie wiedział nawet, kiedy dowiedzieli się o tym, że Fairweather popijał.
Gdy tylko brunetka wyjęła z plecaka alkohol, zaśmiał się pod nosem. No tak, bez odpowiedniego asortymentu byłoby im ciężko poradzić sobie z fantazją podczas robienia graffiti. — Myślisz, że potrzebuję alkoholu, aby nabrać odwagi? — zapytał, unosząc jedną brew ku górze, a następnie wyciągnął dłoń i zaraz po dziewczynie, pociągnął łyk trunku z zielonej butelki. Nawet się nie skrzywił, a to pewnie przez pragnienie, bo od jakiegoś czasu zasychało mu w gardle. Przecież nie jest żadnym alkoholikiem.. czy coś.
— To nie tchórzostwo, to racjonalne podejście do sprawy — zaznaczył, śmiejąc się jak głupi w momencie, gdy Chloe go przedrzeźniała. Nie lubił gdy ktoś to robił, ale ona była w tym tak urocza, że nie mógł się na nią gniewać. Panienka Rothwell z biegiem czasu nauczyła się tego, na jak wiele w jego obecności mogła sobie pozwolić. Jej przyjaźń jest dla Mercurego nieoceniona, więc za wszelką cenę chciałby ją pielęgnować. Dziewczyna zawsze potrafiła mu doradzić w trudnej chwili, a gdy było trzeba, była tam, gdzie chłopak jej potrzebował. Taka przyjaciółka to skarb.
W momencie gdy kompanka zapytała go, co myśli o tym miejscu, zaczął rozglądać się dookoła. Było już tutaj trochę malowideł na ścianach, ale wszystko było ciemne i ponure. Wnioski nasunęły mu się bardzo szybko. — Myślę, że przyda się temu miejscu odrobinę odświeżenia — przeniósł wzrok na Chloe, przytakując sobie jeszcze głową. Od razu zrzucił z siebie plecak i on również zaczął wyciągać spraye. Postawił na klasyczną koalę i ten właśnie pomysł będzie próbował umieścić na ścianie.

Chloe Rothwell
piesio
banshee
barmanka, a jak poprosisz to nawet cię narysuje — Rudd's Pub
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
W dzieciństwie nasłuchała się za dużo bajek, przez co uwierzyła, że znalazła swojego księcia, a ten okradł jej ojca
Nie dało się ukryć, że naprawdę cieszyło ją to, że Mercury z większą lub też mniejszą chęcią towarzyszył jej w trakcie realizacji większości jej głupich pomysłów. Przy nim czuła się pewniej. Wiedziała, że zawsze może na niego liczyć i w przypadku problemów jej pomoże. Przekonała się zresztą o tym już niejednokrotnie. W trakcie trwania ich znajomości nie raz miał okazje wyciągnąć w jej kierunku pomocną dłoń.
Och, a pamiętasz ten budynek nieopodal szkoły? Gdzie poszliśmy pić, gdy Toby podwędził swojemu ojcu butelkę whisky? — uniosła brwi, spoglądając na niego z szerokim uśmiechem na ustach. Wtedy też pierwszy raz paliła papierosy — i ostatni, bo zdecydowanie jej nie zasmakowały; nie rozumiała, jak ktokolwiek z własnej woli może je palić. Była niemalże pewna, że wykaszle własne płuca w trakcie i jeszcze ten nieprzyjemny posmak w ustach po — okropna używka.
A nie potrzebujesz? Przecież niemalże trzęsiesz się ze strachu — zaśmiała się, kolejny raz tego wieczoru mu dogryzając. — Tylko mi się nie upij, bo nie zamierzam Cię targać do domu — dodała, obserwując, jak ten przechyla butelkę i czerpie z niej sporego łyka; choć to raczej on w ich towarzystwie miał tę mocniejszą głowę. Ona już po spożyciu nawet jednego piwa czuła się już delikatnie wstawiona.
Dzisiaj możesz przestać być tym nudnym racjonalnym Mercurym. Jesteśmy na kompletnym odludziu sami. Co niby może się wydarzyć? — rzuciła, nie spodziewając się jeszcze wtedy, że całkiem sami to oni nie byli, a Mercury miał sporo racji w tym, że chciał podejść do eksploracji budynku z rozwagą, a nie tak jak ona bez oporów się wydzierać i przyciągać na siebie uwagę.
Przez kolejne minuty zajęta była malowaniem na ścianie. Pierwszy raz miała okazje wykonywać graffiti, zazwyczaj wolała wyładowywać się artystycznie na kartce papieru, ale musiała przyznać, że psikanie sprayem sprawiało jej sporo radości. Co jakiś czas rzucała w kierunku bruneta docinki i sięgała też po alkohol.

Słyszałeś to? — zapytała nagle, całkowicie milknąc. Nie wiedziała, czy jej głowa nie płatała jej właśnie figli, jednak była przekonana, że chwilę temu słyszała czyjeś kroki. Z przerażeniem spojrzała na Mercurego i wtedy właśnie usłyszała je ponownie — wyraźne tupanie, na tyle głośne, że musiało dochodzić z jednego z pomieszczeń znajdujących się nieopodal.

mercury fairweather
piesio
weronika
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Brunet bardzo cenił sobie obecność Chloe w jego życiu. Była totalną wariatką z którą każdy kolejny dzień był nową przygodą. Jeśli ktoś kiedyś narzekał na nudę w swoim życiu to panienka Rothwell powinna mu potowarzyszyć chociaż przez jedną dobę. Wtedy miałby wrażeń na kolejny miesiąc - to na pewno!
— Tak! Najgorsze w tym wszystkim było to jak musieliśmy wyjaśnić jego ojcu, dlaczego jego syn jest kompletnie nawalony — zaśmiał się na samą myśl o całej tej historii. Oczywiście wtedy nie było im do śmiechu, bo jakoś musieli wytłumaczyć ojcu przyjaciela, że ten jest niczym wrak. Nie kontaktował i nie rozpoznawał własnego taty, a to było już osiągnięcie.
Mercury również nie lubił papierosów. Zaczął je palić po śmierci przyjaciela. Popadł w nałóg i po dziś dzień to robi. W pewnym momencie, zanim zdążył się zorientować, było to już silniejsze od niego.
Na szczęście przez wiele lat znajomości nabrał odporności na jej docinki, które wcale go nie ruszały. Dlatego też również zaczął śmiać się z tego, co mówiła, bo było to całkiem zabawne. — Tym namawianiem do picia działasz na naszą niekorzyść. Będę łatwiejszym celem jeśli się upiję — pokręcił głową tak, jakby się tym przejął, a następnie pociągnął kolejny łyk trunku tym samym nie zgadzając się z tym, co powiedział przed chwilą. U niego z głową do picia nie było źle, ale jego nie możemy w ten sposób oceniać. Nigdy nie był człowiekiem, który pił aż nie mógł. W paczce znajomych to on najczęściej był tym najrozsądniejszym, który dbał o resztę ludzi. Oni bawili się do upadłego, a on zbierał ich z ziemi.
— Mam przestać być nudnym czy racjonalnym? Bo to dwa różne oblicza Mercurego Fairweathera — w odpowiedzi poruszał zabawnie brwiami, aby postawić ją przed wyborem. Nie do końca zgadzał się z tym, że nudny i racjonalny to ten sam człowiek w jego wykonaniu, ale jeśli brunetka przedstawi mu twarde na to dowody to na pewno przyzna jej rację!
Oboje świetnie się bawili. Bazgrali jakieś pierdoły na ścianach i popijali alkohol jak popadnie. Początkowo przypuszczał, że Chloe trochę go wkręca z tymi krokami i brał jej słowa z lekkim przymrużeniem oka. Dopiero gdy sam je usłyszał, zrobił duże oczy. Umieścił palec wskazujący na swoich ustach, aby pokazać przyjaciółce, że przez chwilę powinni być cicho. Znajdowali się na piętrze budynku, więc bardzo starannie i po cichu Mercury wyjrzał zza barierki dostrzegając jakiegoś mężczyznę. — Ktoś tu jest — wskazał na niego palcem, bo miał przewagę wysokości, dlatego był ciężki do zauważenia.

Chloe Rothwell
piesio
banshee
barmanka, a jak poprosisz to nawet cię narysuje — Rudd's Pub
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
W dzieciństwie nasłuchała się za dużo bajek, przez co uwierzyła, że znalazła swojego księcia, a ten okradł jej ojca
Roześmiała się, przypominając sobie tę wspaniałą podróż do domu Toby’ego, gdy musiała pod ramię prowadzić wraz z Mercury’m sporo od niej cięższego kolegę — to była prawdziwa męczarnia! Zwłaszcza że ten średnio był w stanie współpracować. Gorsze od tego były chyba tylko próby tłumaczenia jego ojcu, dlaczego ten ledwo się trzyma na nogach, o których wspomniał właśnie Mecury. — Pamiętam, że też strasznie plątał mi się wtedy język — stwierdziła i spojrzała w kierunku towarzysza, który tak samo jak teraz również i wtedy zachował zdrowy rozsądek i wypił z nich wszystkich najmniej — Nie wiem, dlaczego Pan Smith nie uwierzył, że to wszystko przez to, że zjedliśmy dużo jabłek — dodała, przypominając sobie, jak próbowała wcisnąć ojcu kolegi tę historię, którą wymyśliła na podstawie mitu o tym, że zjedzenie dużej ilości tychże owoców podnosi stężenie alkoholu w wydychanym powietrzu. Kompletna bzdura, w którą nawet sama nie wierzyła! Ale nie przeszkadzało jej to w użyciu tego jako wymówki — tłumaczenie się czekoladkami z alkoholem wydały jej się wtedy zbyt oklepane — Toby po wszystkim musiał wracać ze szkoły prosto do domu chyba przez pół roku i miał kategoryczny zakaz spotykania się z nami — była to wyjątkowo przykra kara. Zwłaszcza że Chloe podkochiwała się wtedy skrycie w koledze, a pijacki epizod sprawił, że ich kontakt znacznie się pogorszył.
Och, czyli odkryłeś mój plan! — wygięła usta w podkówkę, udając faktycznie zrozpaczoną tym faktem — Chciałam Cię specjalnie upić, abyś był łatwiejszym celem, dzięki czemu złapią Cię, a nie mnie — stwierdziła ze śmiechem i zabrała mu z rąk butelkę, aby następnie sama upić z niej kolejnego łyka.
To i to! Masz wyluzować i na chwilę skupić się wyłącznie na tu i teraz! — zarządziła, posyłając mu minę nieznoszącą sprzeciwu. Chciała, aby ten również wyłączył myślenie i przestał się bać! Ten wieczór miał być zabawą dla nich obojga, a nie wyłącznie dla niej.
Zabawa się jednak szybko skończyła, gdy tylko oboje zdali sobie sprawę, że w opuszczonej fabryce nie znajdują się sami. I gdy Mercury wskazał jej spacerującego z latarką mężczyznę, serce podeszło jej do gardła — Cholera — pisnęła przez zęby, rozglądając się w poszukiwaniu drogi ucieczki, gdyż wszystko wskazywało na to, że tajemniczy mężczyzna zmierza w ich kierunku. I gdy to robiła, przypadkowo strąciła jeden ze sprejów, który wcześniej postawiła na betonowej barierce. Puszka upadła z wysokości, wywołując przy tym głośny huk — Kto tu jest? — padło zaraz po tym pytanie, a smuga światła powędrowała początkowo w stronę spreyu, a póżniej barierki, z której spadła — Wychodźcie szybko! — rozporządził mężczyzna, a Chloe z przerażeniem spojrzała w stronę Mercury’ego.
Musieli uciekać! Już! Teraz! Natychmiast!

mercury fairweather
piesio
weronika
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Cała sytuacja z pijanym kumplem była komiczna teraz. Wtedy na pewno nie było im z tym wszystkim do śmiechu. Ojciec przyjaciela był twardym facetem i byli przerażeni na fakt, że muszą mu o wszystkim powiedzieć. — Na pewno wiedział o co w tym wszystkim chodzi — przytaknął na swoje słowa, a z jego twarzy nie schodził wypisany wcześniej, malowniczy uśmiech. Brunet lubił wspominać ich krzywe akcje z przeszłości, bo było ich wówczas cała masa, a sytuacja z Tobym to jak kropla w morzu. — I całe szczęście, że o niczym nie powiedział naszym starym — dodał jeszcze na koniec, aby podsumować całą sytuację. Pewnie rodzice Fairweathera spraliby go na kwaśne jabłko. Jego rodzina jest bardzo ułożona i takie akcje nie mogły mieć miejsca. Dobrze, że cała historia się zakończyła w taki, a nie inny sposób.
To prawda, że kara, którą otrzymał Toby od ojca była bardzo surowa. Urwali wówczas kontakt, który z biegiem czasu po prostu zatracił się na dobre. Mercury podejrzewał, że Chloe czuła coś do ich wspólnego przyjaciela i to rozstanie było większym ciosem dla niej, aniżeli dla Merca. — Myślę, że wówczas za bardzo mu się podporządkował i bał się postawić — wzruszył bezradnie ramionami. Toby był w te klocki słaby i nie potrafił postawić się ojcu. Mógł się zbuntować i powiedzieć, że jego przyjaciele są dla niego jak rodzina. Tego nie zrobił i historia skończyła się tak jak się skończyła.
Udawał rozczarowanego i jednocześnie nadąsanego tym, co powiedziała dziewczyna. Wiedział, że na pewno by go na pastwę losu nie zostawiła, ale ona uwielbia się z nim droczyć i to był jeden z tych momentów. — Nie wiem czy byłoby to dla Ciebie lepsze rozwiązanie, musiałabyś mnie wyciągać z paki — puścił jej oczko, nie myśląc nawet o takowej perspektywie. Nigdy nie został nawet zatrzymany za policję za cokolwiek. Nie wiedział z czym to się je i jak zareagowałaby na to wszystko jego rodzina.
Gdy tylko w pomieszczeniu pojawił się KTOŚ, oboje spojrzeli na siebie i nie do końca wiedzieli co robić. Nawet nie wiedzieli czy jest to właściciel, ochroniarz czy ktokolwiek inny. Kiedy Chloe upuściła spray, który z dużym impetem upadł na ziemię, Mercury opuścił głowę i spojrzał na przyjaciółkę w sposób SEEEERIO?! po czym znów całą swoją uwagę skupił na nieznajomym. — Musimy stąd spierdalać, tylko którędy?! — rozejrzał się dookoła nie widząc żadnej sensownej drogi ucieczki. Jedna z nich prowadziła przez dach, ale oboje nie wiedzieli jak z niego potem zejść i czy w jego pobliżu jest jakaś drabina. Byli w totalnej dupie i nie wiedzieli jak to rozegrać. — Jeśli chcesz to do niego zejdę i do wszystkiego się przyznam, a Ty uciekniesz kiedy odwrócę jego uwagę — zaproponował brunet, szukając najlepszego sposobu na to, aby Chloe się stąd wydostała. Mercury jakoś sobie z nim poradzi, a ona przynajmniej będzie mogła spokojnie udać się w kierunku drogi ucieczki.

Chloe Rothwell
piesio
banshee
barmanka, a jak poprosisz to nawet cię narysuje — Rudd's Pub
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
W dzieciństwie nasłuchała się za dużo bajek, przez co uwierzyła, że znalazła swojego księcia, a ten okradł jej ojca
Wspominanie nastoletnich czasów zawsze wywoływało uśmiech na jej twarzy. Poniekąd nawet za nimi tęskniła. Wtedy wszystko było proste. Największym problemem było znalezienie odpowiedniego miejsca na przepisanie pracy domowej i słaba ocena z angielskiego; czasem też szlaban, gdy za mocno przesadzili i rodzice chcieli dać im nauczkę. Choć Chloe i tak zawsze wymykała się z domu, nawet gdy miała kategoryczny tego zakaz
Jezu, tak! Pamietam, że wtedy bałam się wręcz wracać do domu, bo myślałam, że jednak zadzwonił do mojego taty — stwierdziła, przypominając sobie tamten moment, gdy wręcz modliła się, aby Pan Smith nie postanowił powiadomić o całym zajściu ich rodziców. Na całe szczęście swoją uwagę skupił głównie na synu i nie pokusił się o donos na pozostałych pijanych nieletnich.
Pomimo tego, że jej ojciec z reguły był tym wyrozumiałym, to w tamtym momencie przekonana była, że gdyby tylko się dowiedział, to zareagowałby równie nerwowo co Pan Smith. W tamtym okresie głupota pech się jej trzymał i parokrotnie naraziła cierpliwość swojego ojca na szwank, przez co kolejne tego typu zdarzenie mogło przelać szale goryczy.
Zmarszczyła brwi, jakby przez moment intensywnie nad czymś główkując, a następnie spojrzała na niego — Nie wiem, czy by mi się to opłacało, aleee… mogłabym ci przynieść jakiś dobry obiad do więzienia — stwierdziła w s p a n i a ł o m y ś l n i e, zanosząc się przy tym śmiechem.
Nie tylko Mercury nie dowierzał w jej zręczność i wyczucie sytuacji, ona sama również nie wierzyła w to, jak ogromnego musiała mieć pecha, aby strącić tę przeklętą puszkę właśnie w t y m momencie. — Wychodźcie natychmiast! — krzyknął ponownie mężczyzna, tym razem bardziej stanowczo, a Chloe podobnie jak Mercury, zaczęła rozglądać się za możliwą drugą ucieczki. Niestety ku ich nieszczęściu jedyna prowadziła na dach, na którym nie wiadomo co ich czekało — Och, nie zgrywaj bohatera! Mówiłam przecież, że nie będę wyciągać Cię z wiezienia — odparła, chcąc nieco załagodzić napięcie żartem. Nie mogła pozwolić mu na coś tak głupiego. I jeśli ktokolwiek miał odpowiedzieć za nielegalne wejście na teren budynku — to ona, gdyż był to w końcu tylko i wyłącznie jej pomysł. Nie spieszyło jej się jednak do przyznawania do czegokolwiek i schodzenia do mężczyzny, dlatego też wskazała brunetowi na schody prowadzące na dach — Chodź! — zawołała, pociągając go za rękę w stronę ich jedynej drogi ucieczki.
Jest całkiem wysoko — mruknęła, gdy znaleźli się już na dachu budynku i mogła, spojrzeć w dół.

mercury fairweather
piesio
weronika
brak multikont
bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Och tak. Czasy szkolne to na pewno świetne momenty w życiu Mercurego. Mimo, że nie był aż nadto rozrywkowym dzieciakiem to o wiele bardziej wolał tamte czasy. Mógł robić co mu się tylko podobało bez myślenia o konsekwencjach. Dorosłe życie nie do końca jest tym czego oczekiwał. Póki co etap bycia dorosłym przynosi mu same straty aniżeli korzyści.
— Na szczęście skończyło się tylko na strachu — podsumował, śmiejąc się pod nosem. On sam bał się wracać do domu. Nie chciał spotkać się ze spojrzeniami rodziców, którzy będą do niego wrogo nastawieni licząc na jakiekolwiek wyjaśnienia. Dobrze, że cała sytuacja obeszła się bez większego echa.
— Tak, a w chlebie ukryty pilniczek dzięki któremu mógłbym uciec z więzienia, prawie jak na filmach — spojrzał na nią wymownym wzrokiem, po czym wrócił do swoich czynności. Jakoś nigdy nie uśmiechał mu się pobyt w więzieniu i nawet przez chwilę nie chciał o tym myśleć. Po opowieściach ludzi i tych zawartych w filmach był pewien, że nie może pozwolić sobie, aby jakiegoś dnia tam trafić. Historie, które wiążą się z ów miejscem wywołują ciarki. Brunet z pewnością nie chciałby zostać panem do towarzystwa dla żadnego z więźniów.
Sytuacja była coraz bardziej napięta. Facet, który pojawił się w hangarze namierzył ich lokalizację i jego ton zmienił się w stu procentach. Początkowo był niepewny i trochę zagubiony, lecz gdy zorientował się, że w tym miejscu jest ktoś poza nim, stał się stanowczy i bardziej pewny siebie. Mercury i Chloe nie mieli planu awaryjnego, a gdyby tylko brunetka choć przez chwilę posłuchała przyjaciela to na pewno jakiś by opracowali. Było jednak za późno na gdybanie i musieli w tej sytuacji działać.
Na jej słowa o bohaterstwie nie odpowiedział, a jedynie prychnął pod nosem. Mieli ważniejsze rzeczy do robienia niż analiza tego, co mogłoby się stać, gdyby Mercury się podłożył. Dziewczyna szybko chwyciła go za rękę, a parę sekund później znaleźli się już na dachu. Trochę zapędzili się tym ruchem w pułapkę, dlatego Fairweather szybko szukał jakiegoś rozwiązania. — Przecież musi być stąd jakieś awaryjne zejście — zaznaczył, rozglądając się niepewnie. Dopiero po paru chwilach ruszył w kierunku jednej krawędzi dachu, dostrzegając z oddali drabinę. — Tam jest drabina! — zakomunikował, wskazując na ów miejsce palcem. Brunetka bez zastanowienia wykonała ruch w jego stronę. Mercury czuł się niepewnie, bo wciąż zerkał na drzwi z których wyszli przed chwilą. Chciał być pewien, że zdążą zanim na dachu zjawi się ten facet. — Dawaj, leć pierwsza — zarządził, biorąc od niej plecak.

Chloe Rothwell
piesio
banshee
barmanka, a jak poprosisz to nawet cię narysuje — Rudd's Pub
25 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
W dzieciństwie nasłuchała się za dużo bajek, przez co uwierzyła, że znalazła swojego księcia, a ten okradł jej ojca
Lubiła sobie żartować, droczyć się. Sprawiało jej to niebywałą przyjemność, zwłaszcza gdy robiła to z przyjaciółmi — tak jak w tym wypadku. Uśmiech niemalże nie schodził z jej twarzy. — Gorzej jakby pilniczek ci się stępił. Następnego już bym ci nie dostarczyła — rzuciła ze śmiechem, trącając go lekko ramieniem. Choć samo wylądowanie za kratkami nie było zbyt zabawne, to rozważanie o tym dość nieprawdopodobnym dla nich scenariuszu już tak. Za swoje czyny pewnie co najwyżej trafiliby na parę godzin do aresztu, a jak Chloe nadal będzie tak często sięgała po szklaną butelkę z procentowym trunkiem, to prawdopodobna stanie się również opcja wytrzeźwiałki.
Zupełnie nie spodziewała się, że wizja potencjalnego złapania na gorącym uczynku stanie się realna i oboje znajdą się w potrzasku. W jej żyłach wciąż krążył alkohol, koordynacja ruchowa nie była na najwyższym poziomie, a patrząc w dół, nogi miała jak z waty. Gdyby tylko mogła, wcale nie wchodziłaby na dach i nie ryzykowała swojego życia.
Zagryzła nerwowo usta, spoglądając na drabinę, którą odnalazł Mercury. Wyglądała ona dość staro. W jej głowie pojawiły się od razu czarne scenariusze, w których ta odrywa się od ściany budynku, przez co oboje spadają w przepaść. Z przerażenie zerknęła na swojego towarzysza, jakby chcąc mu powiedzieć, że za żadne skarby po niej nie zejdzie, jednak tupanie dochodzące z wnętrza budynku odwiodły ją od tego. Nie mieli innego wyjścia. — Mam nadzieję, że to przeżyjemy — rzuciła, oddając mu plecak i niepewnie złapała się metalowej konstrukcji — Nie wiem, czy to w mojej głowie, ale mam wrażenie, że się to chwieje — istniało niewielkie prawdopodobieństwo, że faktycznie się chwiało, natomiast na pewno każdy jej kolejny krok wywoływał okropne skrzypienie.
Nie wiedziała, ile zajęła im ucieczka po drabinie. Na pewno nie trwało to krótko. Chloe każdy kolejny ruch starała się wykonywać uważnie, nie chcąc zaliczyć lotu w dół. Odetchnęła dopiero gdy stanęła na ziemi — Radzisz sobie? — zapytała bruneta, który również prawie już zszedł.

mercury fairweather
piesio
weronika
brak multikont
ODPOWIEDZ
cron