Nurek ratunkowy — MARINE RESCUE QUEENSLAND
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Dla Ciebie byłam jedną z wielu pań
A ja już ślub planowałam

Znowu sama zostałam
# 1 + Ainsley Remington

Niemal dekadę temu, kiedy przyjechałam do Lorne Bay z zamiarem szukania biologicznej matki, miałam naprawdę dużo wolnego czasu. Już za dzieciaka chciałam nauczyć się jazdy konnej, ale przez natłok wszystkich innych zajęć dodatkowych nie byłam w stanie dodać nauki tego rzemiosła do swojego napiętego, pękającego w szwach grafiku. No i po jakimś czasie końskiej zajawki, najzwyczajniej w świecie mi przeszło. Ale w trakcie poszukiwania informacji o swojej matce trafiłam na stadninę, więc pomyślałam, czemu by nie poświęcić nadmiaru wolnego czasu właśnie na naukę jazdy konno?
Tak też się stało. Dziś, po prawie dziesięciu latach nauki jestem niemalże profesjonalistką! No dobra, może trochę przesadzam. Zapewne jeszcze jest jeszcze wiele rzeczy, które zadziwiłyby mnie do takiego stopnia, że rozdziawiłabym koparę ze zdumienia. Jedną z osób, która zadziwiała mnie swoimi umiejętnościami była zdecydowanie Ainsley. Definitywnie mogłaby stanowić dla mnie wzór do naśladowania. Członkini angielskiej kadry jeździeckiej, zdobywczyni sukcesów olimpijskich. Zdecydowanie mogę jej tylko pozazdrościć.
Tak się akurat stało, że dziś, kiedy wybrałam się na trening i dotarłam już na miejsce, dostałam sms'a od mojego trenera, że dziś niestety zaniemógł. Z westchnieniem rozpaczy, rzuciłam przed siebie kaskiem, uważając jednak by nic mu się nie stało. Wtem, w wejściu do stajni zauważyłam właśnie Ainsley.
- Cześć! - Przywitałam się, zmieniając nieco wyraz twarzy na bardziej przyjazny, niż dotychczas. - Kenta coś zatrzymało, masz ochotę na przejażdżkę? - Spytałam, nie chcąc już opuszczać ośrodka, w międzyczasie podnosząc swój kask.
Zwłaszcza, że naprawdę miałam dziś ochotę czegoś się nauczyć, no a kto, jak kto, ale Ainsley na pewno była w stanie pokazać mi coś ciekawego.
samolocik
Rośka
nope
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Michaela Marshall

Okolice nowego roku otworzyły w życiu Atwood świeżo upieczonej pani Remington furtkę dla całkiem zacnego kalibru zawirowań. Została ż o n ą. Skoro więc powiedziało się a, trzeba powiedzieć b i Dick wprowadzał się w najlepsze. W mieszkaniu panował zatem wszechobecny chaos, wszystko było w tym samym czasie wszędzie i nigdzie, a jej - do tej pory pedantycznie wręcz poukładany - mały światek siedział w kącie i pewnie cichutko płakał, doprowadzając samą zainteresowaną coraz częściej do bólu głowy. Wszystko jednak w końcu zdawało się być naprawdę okej, i nawet ten nieszczęsny ból głowy był z gatunku tych słodkich, bo po prostu oznaczał s z c z ę ś c i e.
Nawet swoje obowiązki w pracy - w końcu stadnina była jej miejscem pracy - ograniczyła w ostatnim czasie do zupełnie niezbędnego minimum, pozwalając by resztę energii pochłaniało... cóż, nazwijmy to jej nowe życie rodzinne. Nawet dzisiejsze pojawienie się tutaj było z gatunku tych raczej nagłych, wynikało bowiem jedynie z absencji jednego z pracowników. Co prawda manager, Gary skutecznie sobie w takich sytuacjach radzi, wszystkim się zajął i większości zajęć czy treningów po prostu zgrabnie pozmieniał terminy, jednak nie zawsze było to wykonalne i dodatkowe ręce na pokładzie dawały zawsze pewien rodzaj komfortu.
Wpadła zatem na miejsce odrobinę spóźniona, przebrała się szybko i jedynie zasięgnęła w pokoju socjalnym języka na temat kentowej podopiecznej, po czym wybyła by się z tą dziewczyną spotkać. Sama Ainsley nie była największą fanką prowadzenia zajęć z kimkolwiek, nawet z profesjonalistami. Nie wynikało to z tego, że zadziera nosa czy nie chce się dzielić wiedzą, a z jej raczej nieprzysiadalnej natury, ale przecież nie mogła nikogo wystawić, więc zakładała, że da radę się przemóc i zrobić to naprawdę nie gorzej niż jej pracownik. Zdążyła zrobić jedynie kilka kroków i usłyszała serdeczne cześć. W pierwszym odruchu się odwróciła, by sprawdzić z kim autor tego krótkiego powitania może się witać, zorientowała się jednak, że za nią nikogo nie ma, więc było to do niej. Może i była bowiem tutaj miłościwie panującą panią prezes, ale nie była jakoś specjalnie zwyczajna do tego, że nawet kiedy kręci się bez celu między boksami, podopieczni w taki trochę... zuchwały sposób witają się z nią jak z koleżanką. Na swój sposób to jednak doceniała, lubiła ludzi skracających dystans.
- Cześć - mimo wszystko w dosyć niepewny sposób padło w odpowiedzi. Ainsley nigdy nie była najlepsza w kontaktach międzyludzkich, a już ten pierwszy nierzadko przychodził jej z pewnym trudem. Miała teraz jednak o tyle łatwiej, że właściwie bez pudła mogła założyć, że kilka czy kilkanaście kroków od niej znajduje się dziewczyna, której właśnie powinna szukać. - Ściągnęli mnie właśnie jako jego zastępstwo - uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła twierdząco głową, jakby w potwierdzić dla słów swojej aktualnej towarzyszki. Oby tylko nie okazało się, że wystąpi w niechlubnej roli upierdliwej psorki zastępującej wyluzowanego nauczyciela wuefu. - Zatem jeśli przejażdżka, to przejażdżka. Chyba, że próbujesz skakać? Są rozstawione niskie przeszkody, zostały od wczoraj - dodała, uśmiechając się szerzej. - Ale, moja propozycja jest taka: póki co zdążyłam się tu tylko przebrać, wyrwali mnie prosto z łóżka - pora co prawda była już taka, że przeciętni zjadacze chleba byli już dawno po śniadaniu, ale w końcu miesiąc miodowy rządzi się swoimi prawami, prawda? - Więc coś bym tylko szybko zjadła, Gary w międzyczasie osiodła dla mnie konia, a ty mi powiesz czego po dzisiejszych zajęciach będziesz oczekiwać, hm? - no w jakiś sposób w końcu poznać się trzeba, prawda? - Oczywiście twoje zajęcia będą odpowiednio wydłużone o czas jaki mi poświęcisz - w końcu samej Ainsley nikt nie płacił tutaj od godziny do godziny.
Chwilę potem obie panie były już w pomieszczeniu nazywanym tu hucznie pokojem socjalnym. W środku panował porządek, widać co prawda że korzysta z niego dosyć dużo osób, ale wszystko wyglądało na dobrze zorganizowane.
- Rozgość się, częstuj i pytaj o co chcesz - rzuciła w stronę swojego gościa, wskazując na przyniesione przez kogoś ciastka i ciasto. Sama Ainsley oparła się jedynie tyłkiem o parapet, po drodze zgarnęła z blatu papierową torebkę w której miała swoje śniadanie - kupione co prawda po drodze w cukierni, ale zawsze. Ustawiła się wygodnie, nogi wyciągając mocno przed siebie i skubiąc jakiegoś małego pączka jak ostatni niejadek.
Nurek ratunkowy — MARINE RESCUE QUEENSLAND
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Dla Ciebie byłam jedną z wielu pań
A ja już ślub planowałam

Znowu sama zostałam
+ Ainsley Remington

Ups. Chyba przesadziłam z tym cześć. W końcu to ona tu dowodzi, powinnam wykazać jakiś szacunek, przywitać się należycie. Trochę zdradziła to jej mina, choć szybko jej twarz rozświetlił uśmiech, co pozwoliło mi odetchnąć z ulgą i odpowiedzieć tym samym. Zdziwiłam się, że w ogóle ją tutaj ściągano, skoro co innego miała w planach, ale z drugiej strony, jak dla mnie, to przecież bardzo dobrze. Nie musiałam dziś trenować, można było zmienić "grafik", ale Kent dał mi znać, kiedy byłam już na miejscu, więc ich pewnie też późno poinformował i dlatego dzwonili po Ainsley.
Jej pytanie sprawiło, że w moich oczach ukazały się tańczące z podniecenia ogniki. Sama niemalże też podskoczyłam lekko z radości, no bo jak tu nie cieszyć się, że sama mistrzyni proponuje Ci naukę skoków.
- To może, najpierw krótki trening skoków, a później... - Zaczęłam, ale kobieta mi przerwała.
Wysłuchałam więc i pokiwałam głową znacząco, no bo jakżebym mogła jej odmówić. I w sumie. To też bym coś zjadła. Ruszyłam za nią do pokoju socjalnego. - A przestań! Zobaczymy ile nam się zejdzie na skokach, no i tak jak na początku proponowałam może się przejedziemy, a jeśli nie będziesz miała na to czasu, czy też ochoty, to nie ma problemu. Wyjdę wczesniej, nic się przecież nie stanie. - Stwierdziłam, bo naprawdę, skoro wyrwali ją z łóżka, to przeciez tak naprawdę bez sensu w ogóle dała się namówić.
Ja tam pewnie spałabym dalej. Kiedy weszłyśmy do środka, odłożyłam gdzieś, zapewne na jakąś szafeczkę, swój kask i rozejrzałam się po wnętrzu. Byłyśmy same. Ktoś wcześniej przywiózł ciastka, ale niestety nie należały do moich ulubionych. Złapałam więc kawałek ciasta, które już było pokrojone i chapnęłam kęsa, by szybko go połknąć i odpowiedzieć Ainsley.
- Jejku, od czego by tu zacząć... - Zaśmiałam się, bo owszem, miałam do niej trochę pytań, ale nie chciałam też być wścibska, dlatego postanowiłam zacząć tak po prostu. - Co u Ciebie? - Spytałam, robiąc głupkowatą minę i znów ugryzłam ciasto.
samolocik
Rośka
nope
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Michaela Marshall

Poczułaby się na swój sposób zażenowana własnym zachowaniem, gdyby tylko wiedziała jak całą sytuację odebrała sama Michaela. Co prawda Ainsley nie urodziła się wczoraj i zdążyła się już przyzwyczaić do tego, że nie musi się nawet specjalnie starać by dla wielu osób uchodzić za tą, która zadziera nosa - często wystarczy tylko ten nieznośny angielski akcent. Do tego niezbyt towarzyskie usposobienie w połączeniu z tym, z jakiej rodziny pochodzi i gotowe - łatka odklejonego od rzeczywistości snoba przyklejona na stałe. Nigdy zatem świadomie nie robiła niczego, czym mogła sobie do tej niechlubnej opinii dołożyć.
Wysłuchała dokładnie tego, jak dzisiejszy dzień planuje spędzić jej aktualna towarzyszka. Przepracowała to na szybko w głowie już w pokoju socjalnym, nie wiedzieć czemu to miejsce uważała za spokojniejsze do rozmowy niż stadninowy korytarz.
- Okej, pasuje mi taki układ - tak właściwie to przecież mało miała dzisiaj do gadania, w końcu klient nasz pan prawda? - W ogóle! - nagle ją w pewien sposób oświeciło. - Mam na imię Ainsley. Wybacz, to chyba jakaś moja wrodzona próżność, ale często będąc tutaj za zupełnie naturalne uważam, że każdy mnie zna - bo między Bogiem a prawdą tak było. Na codzień obracała się, nawet tutaj, w stałym towarzystwie, więc tak banalne rzeczy jak przedstawianie sie komuś miała już dawno za sobą. Aż złapała się na tym jak dawno nie prowadziła z nikim zajęć. Inaczej by przecież o tym pamiętała!
- Na dziś nie mam zaplanowanego nic, więc czasu mam tyle ile tylko będziesz potrzebowała - chyba nie musiała dodawać, że gdyby nie miała ochoty, to przecież by tutaj nie przyjechała. W jakiś sposób chciała jednak zrekompensować Michaeli to, że z grafiku wypadł jej regularny trening, więc choćby ten dzisiejszy miałby być dłuższy i inny od tych zwyczajnych, była gotowa to zrobić.
Słysząc pytanie, które pierwsze padło ze strony jej kursantki, zrobiła minę oscylującą między zdziwieniem a rozbawieniem:
- Co u mnie, hm - zastanowiła się chwilę. Oczywiście w pierwszym odruchu chciała się chwalić swoim małżeństwem, zdała sobie jednak sprawę, że tym razem musi wstrzymać konia, bo musi być profesjonalistką. - Jesteśmy poza sezonem, więc właściwie mam wakacje i lekko dogorywam z powodu australijskiej pogody - mimo tego, że jej rodzice przeprowadzili tutaj całą familię kiedy Ainsley miała raptem pięć lat, to był pierwszy rok, kiedy całe miejscowe lato spędzała tutaj na miejscu. Żadną tajemnicą nie było, że źle znosiła upały a w przypadku temperatur powyżej 25 stopni uważała, że zaczyna się jedynie piekło. Brakowało jej trochę szkockiej zimy. - W końcu skończyliśmy drugi budynek... - zaczęła coś mówić, ale wtedy w drzwiach objawił się wspomniany wcześniej Gary. Westchnął głośno i odpalił się, śmiejąc w najlepsze: - ... a szefowa ma męża strażaka i nie ma czasu załatwić odbioru ppoż, żeby zacząć tam cokolwiek działać - wyszczerzył się jak głupek, a sama Ainsley wywróciła tylko mocno oczami, po czym jednak wyszczerzyła się również i bardzo dojrzałe pokazała facetowi środkowy palec. Był to jednak najwyraźniej przejaw miejscowej serdeczności, bo zaraz jak gdyby nic odebrała od managera swój kask, odkładając go obok tego michaelowego i wróciła do zapychania się swoim pączkiem. Nieelegancko, ale co zrobisz? - No i to chyba tyle z ekscytujących informacji - zażartowała jeszcze, aby zaangażować w rozmowę i Michaelę. Gestem jednak szybko odprawiła Garego, żeby więcej jej nie wkurzał. Mimo szczerych chęci pochwalenia się swoim szczęściem, nie lubiła takich prywatnych wycieczek. Nie wiedziała przecież jak zareaguje na nie jej rozmówczyni, prawda?
Nurek ratunkowy — MARINE RESCUE QUEENSLAND
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Dla Ciebie byłam jedną z wielu pań
A ja już ślub planowałam

Znowu sama zostałam
+ Ainsley Remington

Właśnie siadałam na jednym z krzeseł, kiedy blondynka dostała jakiegoś rodzaju oświecenia i wybuchnęła z tym w ogóle. Mało co nie siadłam obok, a pewnie gdybym już siedziała, to podskoczyłabym na krześle. Zaśmiałam się krótko sama z siebie, słuchając jej dalej. Starałam się sobie przypomnieć, czy już się przedstawiałyśmy, ale wydaje mi się, że tak. Przekręciłam delikatnie głowę w prawą stronę, przyglądając się jej jeszcze uważniej, jak gdyby to miało mi pomóc w odnalezieniu momentu poznawania się w mojej mózgownicy.
- Wydaje mi się, że już się przedstawiałyśmy, ale nawet jeśli. Bardzo miło mi Cię poznać, tak oficjalnie. Michaela jestem, ale znajomi mówią do mnie Mic. Tak krócej i łatwiej. - Zachichotałam głupkowato.
Wzięłam kolejny kęs ciasta. Miało w sobie jakiś krem, który sprawiał wrażenie bardzo sycącego, no ale przecież go nie wyrzucę, więc musiałam jakoś zjeść go do końca.
Trening zazwyczaj trwał około dwóch godzin. Często zaczynaliśmy z Kentem wcześniej i znacząco przedłużaliśmy nasz trening, kiedy tylko mógł i nie miał żadnego później. Dlatego starałam się raczej brać te ostatnie godziny, a jako że się lubimy, to i jemu jak najbardziej to pasowało. Od Ainsley tego nie oczekiwałam, ale skoro nie miała nic później w planach, to czemu nie miałam skorzystać z jej towarzystwa i na przykład nauczyć się czegoś więcej?
Słuchałam jej uważnie i odezwałam się dopiero, kiedy skończyła. - Jestem z LA. Niby tam też praktycznie cały rok jest ciepło, ale rzeczywiście, jak przyjechałam do Lorne Bay po raz pierwszy, też miałam problemy z zaakceptowaniem tutejszego klimatu. - Potwierdziłam jej i swoje słowa, kiwając znacząco głową.
Pamiętam jak tu przyjechałam, jakby to było wczoraj. Rzeczywiście, te poprzestawiane pory roku dają w kość, nawet jeśli pochodzi się z równie słonecznego Los Angeles. Przeniosłam wzrok na mężczyznę, posyłając mu szybki uśmiech na przywitanie, a kiedy wypowiedział swoje słowa zaśmiałam się tylko, a może raczej zachichotałam pod nosem.
- Zazwyczaj, szewc bez butów chodzi. - Wystawiłam lekko język, właściwie jego czubek i zaśmiałam się jeszcze. Powróciłam wzrokiem do kobiety, kiedy mężczyzna opuścił pokój. - To fajnie. U mnie też trochę się dzieje. Mam coraz mniej wolnego czasu, ale to chyba normalne w dorosłym życiu, do którego chyba się jeszcze nie przyzwyczaiłam. - Zakończywszy swoją wypowiedź wzruszyłam ramionami. Skończyłam wreszcie ciasto i Ainsley swojego pączka chyba też. - To co? Ruszamy? - Spytałam, wstając z krzesła.
samolocik
Rośka
nope
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Michaela Marshall

Zaczynała łapać się właśnie na tym, że chyba udało się jej już na dobre wypaść z obiegu, jeśli chodzi o poznawanie nowych osób. Od lat pracuje z tymi samymi ludźmi, prywatnie również obraca się raczej w stałym towarzystwie, a kiedy już przychodzi co do czego to zwykle ktoś ich sobie przedstawia. Do kompletu jeszcze nie nazbyt towarzyskie usposobienie Ainsley i przepis na zapomnienie jak-się-to-robi gotowy. Dla przeciętnego Kowalskiego to pewnie wręcz niewykonalne, ale jak widać - skutecznie da się wprowadzić w życie. Coraz bardziej przekonywała samą siebie, że rozumie tych wrzucających ją z góry do worka "odklejonych".
- Och, to akurat wiem! - szybko wcięła się swojej aktualnej towarzyszce w zdanie, ale nie mogła się powstrzymać, by nie pochwalić się tym swoistym odrobieniem pracy domowej. - Wiem też, że jeździsz już kilka lat, u nas od samego początku z jednym instruktorem, który nie może cię przekonać do skoków przez przeszkody wyższe niż te umieszczone zaraz nad ziemią - klasnęła bezdźwięcznie w dłonie, w pełni już dumna z tego, że się dzisiaj odpowiednio przygotowała do zajęć. Nie wymagało to co prawda spektakularnie wiele wysiłku, bo to rzeczy, które przez telefon przekazał jej na szybko sam Kent, kiedy się po prostu przebierała, ale o tak - wolała pokazać się z takiej strony niż udawać teraz wielce zapracowaną diwę, która nie miała czasu sprawdzić jak na imię ma jej podopieczny. Moze nie bywała towarzyska, profesjonalna za to owszem. - Masz piękne, oryginalne imię - skomplementowała na koniec. Takie bajery zawsze były jej mocną stroną.
Ainsley bywała doskonałym wolnym słuchaczem, osoby, które lubiły mówić idealnie odnalazłyby się w jej towarzystwie. Tym razem jednak słuchała swojej aktualnej towarzyszki z uwagą, dopiero kiedy skończyła, pozwoliła sobie wtrącić trzy grosze:
- Kolejne piekło - zaśmiała się. - Ja szczęśliwie jestem ze Szkocji. Tam teraz jest chłodno, jest zima, na mojej wsi leży nawet całkiem sporo śniegu. No taka idealna zimowa angielska pocztówka. Jak tylko o tym pomyślę, od razu mi tu gorąco - przez ułamek sekundy znowu w jej głowie pojawił się pomysł wybrania tam, na choćby tydzień, szybko został jednak skutecznie zasłonięty nauczonym już chyba na pamięć grafikiem jej męża. Służba nie wybiera. Taki tam, zimny prysznic.
- O, i wiem też, że zajmujesz się czymś oryginalnym, ale jednak aż tak dobrej pamięci nie mam, by przypomnieć sobie czym. Poratujesz informacją? - skutecznie znowu udało się jej odbić piłeczkę na tematy dotyczące Michaeli. Posłuchała również jej prośby dotyczącej ruszenia się z miejsca i tak zrobiła. Kilka minut później znajdowały się już na wybiegu, w towarzystwie zwierząt. Ainsley miała ten komfort, że jej konia siodłał manager, a jeśli jest na tym świecie coś czego jest w stu procentach pewna, to fakt, że mężczyzna wykonuje to poprawnie z pewnością okupuje jedno z miejsc na podium. Zetknęła jeszcze na konia, na którym trenować miała Michaela. - Twoje dzieło? - była w trakcie zakładania rękawiczek, więc tylko zamachała palcem jak jakaś surowo coś oceniająca nauczycielka, w każdym razie na tyle, by wskazać, że chodzi o siodłanie. Mniej doświadczeni kursanci mieli w tej materii pomoc, ale dziewczyna pewnie została już odpowiednio "awansowana" i jest również od brudnej roboty. - Popręg. Jest za luźno. A to najprostsza droga do zaliczenia parteru i to raczej w spektakularny sposób - powiedziała dosyć stanowczo, ale cóż - pewne informacje posiada z własnego doświadczenia, ale niech to pozostanie ich słodką tajemnicą.
Nurek ratunkowy — MARINE RESCUE QUEENSLAND
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Dla Ciebie byłam jedną z wielu pań
A ja już ślub planowałam

Znowu sama zostałam
+ Ainsley Remington

Zaskoczyła mnie z deka swoim nagłym entuzjazmem, ale tylko zachichotałam krótko, słuchając dokładnie tego co mówi. No i nawet udało się jej mnie zawstydzić, kiedy wspomniała o tych przeszkodach. Rzeczywiście, jakoś wyjątkowo dobrze dogadywałam się z Kentem i nie wyobrażałam sobie, by ktokolwiek inny uczył mnie czegoś związanego z jeździectwem, ale... Skoro już trafiło na samą Ainsley, nie mogłam nie skorzystać z jej wiedzy i w skokach nabrać trochę większej wprawy. Zarumieniłam się lekko, mając nadzieję, że kobieta tego nie zauważy.
- No... Jakoś nie mogę się przemóc. - Skwitowałam tylko, bardziej mrucząc pod nosem, do samej siebie, niż zwracając się do mojej towarzyszki. - Ale! Może dziś się uda! - To dodałam już głośniej, uśmiechając się szeroko.
- Że LA? - Spytałam, chcąc jakoś kontynuować ten temat, ponieważ zaciekawiły mnie jej słowa na temat tego skąd pochodzi.
Rzeczywiście, jej akcent był mało spotykany, przynajmniej dla mnie, a o Szkocji? Nie miałam zielonego pojęcia, oprócz tego, że jest jedną z państw? Z których składa się Wielka Brytania, czyli to, o czym dzieci uczą się już chyba w podstawówce. Dlatego też byłam bardzo ciekawa, jak to tam teraz wygląda. Jeszcze kiedy wspomniała o śniegu. W moich oczach pojawiły się ogniki zaciekawienia i wręcz proszący przybrałam wyraz twarzy. - Jejku, naprawdę?! Wiesz, że chyba nigdy na żywo nie widziałam śniegu? - Zastanowiłam się chwilę, no bo naprawdę, chyba jeszcze nie byłam w żadnym, "śnieżnym" kraju, lub w jakiejś części tych, w których śnieg zimą, to norma. - Ja kocham lato, wysoką temperaturę, ale w sumie, z chęcią zobaczyłabym śnieg. Masz może jakieś zdjęcie tej Szkockiej, zimowej pocztówki? - Spytałam z wyraźnym zaciekawieniem i nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy weszłyśmy na wybieg.
- Oczywiście, jestem nurkiem ratunkowym. - Odparłam krótko w odpowiedzi na jej pytanie.
Przeniosłam wzrok na swoją wierną klacz Rosę, a dokładniej na część siodła o której mówiła blondynka. Zazwyczaj zapinałam to właśnie w ten sposób, ale traktując uwagę wyjątkowo poważnie, tak jak i przekazała ją Ainsley poprawiłam popręg, zaciskając ją mocniej. - Starczy? - Spytałam jeszcze dla pewności, uśmiechając się delikatnie.
samolocik
Rośka
nope
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Michaela Marshall

Ainsley bowiem nawet samą siebie zaskoczyła, odkrywając aż takie pokłady entuzjazmu, które śpią sobie gdzieś tam w niej smacznie. Ostatnio odkrywała wiele nowości związanych zarówno z jej osobą, czy jej życiem i powoli musiała przyznać, że jest w tym coś fajnego. Nawet dzisiejsze wyjście z pewnej strefy komfortu i podjęcie się zajęć z zupełnie obcą osobą okazywało się nie być jakimś traumatycznym przeżyciem. Wręcz przeciwnie, zapowiadało się sympatycznie.
- Trener z którym zaczynałam... - przerwała na chwilę, bo w tym momencie w jej głowie musiała zajść pewną skomplikowana matematyka. A raczej musiała się cofnąć w pamięci na tyle, by przypomnieć sobie ile miała lat, kiedy się to wszystko zaczęło. Z dwanaście? Trzynaście? - ... te dwadzieścia lat temu, zwykł mawiać że łatwiej jest się wdrożyć, kiedy jest błoto. Zakładał, że wtedy zawodnik mniej boi się upadku, bo wydaje mu się, że podłoże nie jest wcale takie twarde - dokonczyła. Uśmiechnęła się odrobinę przepraszająco i wzruszyła ramionami, jakby i dla Michaeli oczywistym mogło być, że tak przecież wcale nie jest - w końcu to tylko ta pierwsza by się już nie doliczyła nawet swojej liczby upadków w całej dotychczasowej karierze.
Pokiwała twierdząco głową, w odpowiedzi że faktycznie to Los Angeles miała na myśli. Miała już nawet dodatkowo to jakoś werbalnie skomentować, ale wtedy jej towarzyszka przyznała się, że nigdy do tej pory nie widziała śniegu. Ainsley zrobiła na to zdziwioną minę i miała już reagować, że to niemożliwe, ale wtedy przypomniała sobie że przecież to nie Londyn, a pieprzona Australia, a tutaj w takim położeniu znajdowało się pewnie większość obywateli.
- Od kiedy mieszkam w tym piekle na ziemi, jestem w stanie w to uwierzyć - zaśmiała się odrobinę. Ainsley może i zachowywała się tak, jakby serio po raz pierwszy przyszło jej spędzać akurat w Australii tą europejską zimę, ale między Bogiem a prawdą to każdego jednego roku trafił się jakiś miesiąc, tydzień czy choćby kilka dni, kiedy musiała to znosić. Marudziła więc pewnie dla samej zasady, stąd ten uśmiech - żeby zasugerować, że to wszystko ma odrobinę żartobliwy wydźwięk. Ale że o Szkocji mogła rozmawiać godzinami... Samo pytanie o zdjęcia najpierw ją zdziwiło, do tego stopnia że pewnie wyrysowało się to wyraźnie na jej twarzy. Szybko jednak zdała sobie sprawę z dwóch rzeczy - raz: Michaela pochodziła ze Stanów, a jak wiadomo Amerykanom łatwiej przychodziło przełamywanie pierwszych lodów, dwa: ludzie mieli dużo luźniejsze podejście do zawartości swoich urządzeń. Pani Remington była bowiem w tej mniejszości dzisiejszego społeczeństwa, że trudno było uznać telefon za coś, co w pewien sposób przyrosło jej do ręki. Owszem, korzystała z niego żeby komunikować się z innymi, i owszem miała tam wręcz tysiące zdjęć, ale cała reszta? Social media, lajki, rolki i inne zupełnie nie były jej rzeczą, prowadzeniem i ogarnianiem tego zajmowała się od zawsze jej asystentka i tak miało zostać. Stąd też pierwsze zdziwienie - bo nie będzie pokazywać posta na Instagramie, a swoje prywatne zdjęcia. Mimo wszystko pokiwała twierdząco głową. W jakiś szalony sposób polubiła tą dziewczynę:
- Jasne, że mam. Pokaże ci, kiedy wrócimy. I gwarantuję, że będziesz miała przez to ochotę się tam wybrać. Minister powinien mi odpalić coś fajnego za zasługi dla angielskiej turystyki - zaśmiała się tym razem bardziej. Szybko jednak spoważniała, słysząc czym dokładnie zajmuje się jej dzisiejsza towarzyszka.
- Jesteś szalona! - gdzieś głęboko w świadomości właśnie opadała jej szczęka. - Opowiedz mi trochę o swojej pracy - poprosiła nagle, zatrzymując się w miejscu. Skoro już pozwoliła sobie na takie prywatne wycieczki ze swojej strony, postanowiła pozwolić się teraz wykazać drugiej stronie. Ona za to chętnie posłucha! Odwróciła się jedynie by ocenić poprawki wprowadzone przez Michaelę. Nie chciała wchodzić jej w opowieść, pokiwała tylko twierdząco głową, akceptując tym samym to co dziewczyna przed chwilą zrobiła.
Nurek ratunkowy — MARINE RESCUE QUEENSLAND
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Dla Ciebie byłam jedną z wielu pań
A ja już ślub planowałam

Znowu sama zostałam
+ Ainsley Remington

Naprawde jeździ już konno dwadzieścia lat?! Mało co nie rozdziawiłam paszczy, kiedy to usłyszałam. Powstrzymałam się na szczęście w odpowiednim momencie, ale lekko pokiwałam głową w celu uznania i ukazania szacunku za tak długą i dobrze pielęgnowaną pasję. W końcu miała, na pewno, nie jeden olimpijski puchar, medal, czy inne rzeczy, które wskazywały na jej perfekcyjność, no bo już z samego patrzenia na to jak obchodzi się z tymi zwierzętami można stwierdzić niezaprzeczalnie, że robi to wszystko wyjątkowo dokładnie. Przemyślałam też przez chwilę, to co powiedziała o błocie. Ja chyba jednak bałabym się, że za bardzo się ubrudzę. Nie jestem co prawda jakimś tam czyścioszkiem, ale nie przywykłam do tego, by tarzać się w błocie. Zachichotałam tylko, sama do siebie.
Widząc zdziwienie malujące się na jej twarzy poczułam się przez chwilę trochę niezręcznie, ale nie mogłam też domyślić się o co może jej chodzić. Przecież nie spytałam o nic dziwnego, przynajmniej dla mnie. Coś jednak zdecydowanie zrobiłam nie tak, przez co czułam się lekko speszona. Tak, jakbym na przykład, przez zupełny przypadek dotknęła ognia, który właśnie zapłonął na knocie wyjątkowo sporej świeczki. Moja towarzyszka, na szczęście szybko rozwiała moje wątpliwości i odpowiedziała mi w sposób, którego mogłam się spodziewać. No tak. Głupia ja. Przecież nie mamy przy sobie telefonów. Zupełnie o tym zapomniałam i uśmiechnęłam się tylko głupkowato.
- Super! - Skomentowałam krótko, wyrażając tym samym swoją radość, jak i nieciepliwość doczekania się zobaczenia tych śnieżnych zdjęć. - Dokładnie! - Dodałam jeszcze, równie entuzjastycznie. - Jeśli już się do Szkocji wybiorę, to nie omieszkam zahaczyć o Londyn i szepnąć mu słówko, że w Australii jest jedna, taka, co to mu turystów przyciąga.
Zaśmiałam się głośno.
Czy jestem szalona? W sumie, chyba tak, ale niekoniecznie przez to, że pracuję jako nurek ratunkowy. Nie widziałam w tym ani kszty szaleństwa, bo przecież ratuję ludzkie życie, to raczej bardziej poważne, niż szalone.
- To może jednak na przejażdżka? - Spytałam, bośmy się rozgadały.
I wcale nie chodziło tu o to, że wciąż boję się podwyższyć przeszkody, przez które miałabym uczyć się skakać. Po prostu, dobrze nam się rozmawiało, a na pewno lepiej będzie to robić na grzbiecie konia, kłusując po jakimś lesie, czy też polanie. To właśnie zrobiłam, w oczekiwaniu na jej odpowiedź. Wskoczyłam na swoją klacz, łapać lejce i okręcając ją w stronę blondynki, by dobrze nam się rozmawiało.
- Studiowałam ratownictwo medyczne, a że lubię pływać, postanowiłam przejść odpowiednie szkolenia, zrobić kursy, no i zająć się właśnie tym. Nie widziałam się za kierownicą karetki, ani jako instruktorka nurkowania. W wodzie czuję się jak ryba, a i zawsze jest w tym trochę więcej adrenaliny, niżeli w zwykłym ratowaniu ludzi. - Wystawiłam lekko język, bo tak. Od adrenaliny zdecydowanie jestem uzależniona. Na szczęście nie ma w moim życiu żadnych, innych, złych nawyków.
samolocik
Rośka
nope
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Michaela Marshall

Uśmiechnęła się ciepło, słysząc entuzjastyczną reakcję swojej aktualnej towarzyszki. Nadal jednak, gdzieś z tyłu głowy było jej odrobinę głupio, że tak łatwo zakłada, że śnieżna zima w klimacie familijnych dzieł kinematografii dla mieszkańców Lorne Bay, gdzie teraz jest właśnie środek lata, wydaje się być abstrakcją, którą widzieli jedynie w telewizji, w trakcie świątecznych maratonów filmowych. Cieszyła się więc, że tak skutecznie udało się odbić od tego akurat tematu.
- Trzymam cię za słowo - zaśmiała się całkiem serdecznie. Cóż, większość jej angielskiego życia co prawda ograniczała się do Londynu właśnie, ale do swojej rodzinnej Szkocji pałała po prostu nieograniczoną niczym miłością i gdyby tylko mogła to już by mężowi wierciła dziurę w brzuchu o chociaż tydzień tam. Zdążyła się już chyba jednak pogodzić z tym, że australijskie lato dla tutejszych strażaków jest sezonem zamrożonym w kwestii urlopów - nawet nie próbowała zaczynać tematu, ograniczając się jak widać jedynie do takich rozmów.
- Proszę bardzo. Może być przejażdżka - pokiwała twierdząco głową. W końcu klient nasz pan, prawda? - Ale nie zmienia faktu, że jesteś straszny c y k o r - pozwoliła sobie na pewnego rodzaju przytyk, zupełnie tak jakby były co najmniej koleżankami, i to od lat. Zakładała jednak, że skoro Michaela jeździ u nich już tyle czasu, na podobnej stopie musi być jej relacja z Kentem. Dodatkowo dziewczyna należała do tych zdecydowanie bardziej otwartych, więc liczyła że może sobie na to po prostu pozwolić.
- Hej, to brzmi poważnie. Kawał ciężkiej roboty, co? - szczerze mówiąc poczuła się nawet odrobinę zawstydzona. W ostatnim czasie coraz częściej łapała się na tym, że nawet mając te wszystkie swoje tytuły i tytuliki, medale i puchary, to niespecjalnie mogła mieć się czym chwalić, kiedy przychodzi do "konkurowania" z ludźmi, którzy zajmują się czymś takim jak Michaela. Nie zmieniało to jednak faktu, że bardzo takie zajęcia szanowała. - Ale zobacz - postanowiła jednak zatrzymać się na raczej bezpiecznym, neutralnym temacie. - Masz tak ekstremalną pracę, a boisz się skakać na byle koniku - no dobra, może trochę za bardzo zakładała jak jest to łatwe, proste i przyjemne, ale przecież nie wrzuci dziewczyny od razu na głęboką wodę i nie każe skakać przez przeszkody wysokie na tyle, ile ma sama zainteresowana. Pokiwała jej karcąco palcem, ale roześmiała się, co by na jakąś poważną i wielce ważną profesorkę nie wychodzić. - Macie jakieś stałe ścieżki z Kentem czy mogę improwizować? - zagadała. Skoro przejażdżka, to przejażdżka.
Nurek ratunkowy — MARINE RESCUE QUEENSLAND
26 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Dla Ciebie byłam jedną z wielu pań
A ja już ślub planowałam

Znowu sama zostałam
+ Ainsley Remington

Hura! Postawiłam na swoim! Choć w moim przypadku nie było to nic nowego, bo zazwyczaj starałam się przekonać ludzi do swojego zdania, czasami nawet wtedy, kiedy wcale nie miałam racji. No, ale cóż. Taka już jestem, strasznie uparta. I w sumie, to lubię tą cechę w sobie, bo doprowadziła mnie ona do wielu miejsc, jak i decyzji, których nigdy nie żałowałam, a wręcz przeciwnie, byłam z nich bardzo dumna.
Tym razem nie chodziło tu jednak o coś specjalnego, dlatego też nie okazywałam zbytnio swojej radości. Zwłaszcza, że szybko przyćmiły ją słowa kobiety, która oczywiście żartowała. Nie miałam zamiaru stać bezczynnie i nie bronić swojej godności.
- Ej! Wcale nie o to tutaj chodzi! - Burknęłam, niczym niezadowolony decyzją mamy, która właśnie nie zgodziła się na zakup kolejnej zabawki, czy czegokolwiek innego, co mogłoby dziecko w taki stan wprowadzić.
Zaraz jednak wybuchnęłam śmiechem, by moja towarzyszka nie pomyślała, że się na nią obrażam. Rzeczywiscie trochę słabo to wszystko wyglądało. Tu taka odważna, mówi o swojej pracy i adrenalinie, a na koniku poskakać nie chce. Zacisnęłam zęby, robiąc przedziwną minę, która ciężko jest opisać, ale w każdym razie idealnie pasującą do zaistniałej sytuacji.
- No wiesz, fajnie jest ratować ludzi. Niezbyt fajnie, kiedy umierają w Twoich ramionach, lub nie zdążysz na czas, by kogoś z wody wyciągnąć, a miałam kilka takich sytuacji. Staram się jednak oddzielać pracę od życia prywatnego, a i nie przywiązywać się zbytnio do ratowanych ludzi, by w przypadku ich straty nie mieć potem problemów... Na psychologicznym podłożu.
Tak właśnie robię. Na całe szczęście, nie jestem lekarzem. Nie mam z tymi ludźmi styczności na codzień. Nie leczę ich długimi latami, by później zeszli mi na stole operacyjnym, to też nie mam możliwości zbytniego przywiązania się do swoich, ujmijmy to "pacjentów". Dlatego, jak na razie w miarę znośnie udaje mi się przeżyć wszelkiego rodzaju niepowodzenia związane z moim zawodem.
Uśmiechnęłam się blado, wyjeżdżając tym samym ze stadniny. Nie wróciłam już tematem do skoków. Może spróbujemy ich nastepnym razem. Spojrzałam przed siebie, po czym z powrotem na Ainsley.
- Zaskocz mnie! - Stwierdziłam zdecydowanie, po chwili udawanego namysłu.
Z Kentem nie mieliśmy swoich ścieżek, osobiście bardzo lubiłam jeździć po plaży, więc to zazwyczaj właśnie tam udawaliśmy się z moim instruktorem. Ciekawa jednak byłam jak dobrze kobieta zna Lorne Bay, dlatego też chciałam i pozwoliłam, by to ona prowadziła.
samolocik
Rośka
nope
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Michaela Marshall

Oczywiście, że nie chciała swojej dzisiejszej towarzyszce dokuczać. To, że na codzień nie ma specjalnej styczności z kursantami, czy to początkującymi czy bardziej profesjonalnymi, nie oznacza, że zapomniała jak to jest mieć jakiekolwiek opory przed skokami. Wyobraźnia, przynajmniej u większości ludzi, działa w końcu jak należy no nietrudno o to, by wyrzucała obrazki spektakularnych wypadków jeździeckich. Zresztą, i sama Ainsley doskonale pamięta jak życie kilka razy zdarzyło przelecieć jej przed oczami, a i okoliczności swoich prywatnych konnych kraks były na podorędziu.
- Hej, tylko żartuję. Nigdy nikogo do niczego nie zmuszam, bo wiem, że nic dobrego to nie przyniesie - w końcu dla większości społeczeństwa jazda konna była tylko wyszukanym, eleganckim hobby, prawda? A po co miała zniechęcać do tego dziewczynę, która miała na to tak fajną zajawkę?
Przysłuchiwała się temu co mówiła Michaela. Było to podejście dosyć alternatywne do tego, z jakim pracuje jej mąż, dlatego chyba wzbudziło w niej tyle ciekawości.
- Podziwiam, ale nie zazdroszczę - uśmiechnęła się szczerze. - Długo tak już? Rodzina nie chce cię jeszcze wystawić za drzwi? - zaśmiala się lekko. Pewnie znosiła życie ze strażakiem zbyt krótko, żeby być tego chociaż bliską, ale zakładała że za pewien czas może być tego choćby bliska. - Ja, jak zresztą słyszałaś... - ...bo Gary nie umie ugryźć się w język. - ...jestem stroną czekającą w domu na ratujących i powiem ci, że mam już coraz większa alergię na dźwięk syreny alarmowych - bo Ainsley tego głośno nie przyzna, nie chcąc robić z siebie panikującej i przewrażliwionej żonki, ale zdecydowanie i myśli o tym za dużo, i martwi się pewnie za bardzo. Naiwnie zakłada, że z czasem jej to spowszednieje i nie będzie tego gdzieś tam w środku przeżywać aż tak bardzo.
Po chwili jednak udało się dziewczynom zmienić temat na szczęśliwszy.
- Zaskocz mnie, mówisz? - zrobiła odrobinę zamyśloną minę. - Hm, może więc... W stronę sadzawki, trochę zahaczając o stary sad Blackwellów, urządzamy nowy tor pod cross country. Mogę cię zabrać tamtędy, oczywiście tempem luźnej przejażdżki a nie oficjalnych zawodów - co prawda nie zabrałaby na raczej prywatne trasy pierwszego lepszego podopiecznego, ale skoro Michaela miała już w stadninie aż dziesięcioletnie doświadczenie... Hej, związana była z tym miejscem prawie tyle samo czasu co większość pracowników, mogła być traktowana w trochę uprzywilejowany sposób.
ODPOWIEDZ