chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Może niepotrzebnie mówił o tym wszystkim… Przywoływał historię, która dzisiaj, z perspektywy tak długiego czasu i tego, gdzie Logan był ze swoim życiem, nie miała większego znaczenia. Może naprawdę powinien to dawno pochować i nigdy do tego nie wracać. Z drugiej strony, Elise była jego żoną. Komu miał o tym powiedzieć jeśli nie jej właśnie? Uśmiechnął się i skinął lekko głową. - Mówią to sobie bez przerwy. Są… Tacy jak my. Bardzo skupieni na sobie. Piekielnie w sobie zakochani. - przyznał uczciwie, bo widział to w nich, zarówno w ojcu jak i matce. Widział to „drobne” podobieństwo do siebie i Elise. Z drugiej strony, czy to znaczyło, że oni, młodzi Trevisano, też będą rodzicami w cholerę nieidealnymi? Bear nie chciałby tego. Nawet jeśli sam nie miał przykładu w domu to… - Nie martw się. Nasze dziecko… Jak już uda nam się jakieś zmajstrować… - wyciągnął łapsko do kobiecej dłoni i splótł ich palce razem. - Będzie to słyszało codziennie. Aż do zmęczenia. - i Logan nie miał co do tego żadnych, naprawdę żadnych wątpliwości. Uśmiechnął się pod nosem, bo nawet jeśli rozmawiali chwilo o trudniejszych sprawach to to wciąż była „tylko” historia. Coś na co nie mieli już wpływu. - Właściwie to sam nie wiem dlaczego do tego wróciłem. - przyznał zaraz potem, podnosząc wzrok do kobiecych tęczówek. - Chyba po prostu… Nie wiem, nawet to, że wiedziałem, że nie będzie mnie tam dzisiaj chciał… Musiałem się wygadać. - a skoro była jego żoną, kochanką i jego najlepszym przyjacielem, to padło właśnie na nią. I to z tym Elise musiała handlować przede wszystkim. - Nie żałuj mnie i mojego dzieciństwa. Wciąż miałem lepszy początek niż ty. - pierwsze dni, tygodnie, miesiące, lata jej życia? Bear nawet nie chciał sobie tego wyobrażać. Wyplątał łapsko z kobiecej dłoni i po prostu zarzucił je na grzbiet żony, obejmując ją w ten sposób i mocniej przytulając ją do swojego boku. - Chcesz… Przenieść się do środka? - bo wciąż byli na zewnątrz, a im dalej godzinowo w las tym robiło się chłodniej. Poza tym… Sposób w jaki Logan od dobrych kilku chwil wpatrywał się w ładną buzię swojej żony, mógł sugerować, że nie chodziło mu tylko o uchronienie jej przed gęsią skórką z zimna.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Uśmiechnęła się pod nosem, bo cóż… dobrze wiedzieć, że nie byli jedyną tak szaloną parą na świecie. I zupełnie nie zmartwiła się tym, co zaraz wyjaśnił Logan – nie bała się, że ich dzieciom mogłoby czegokolwiek brakować. Ani trochę się tego nie bała. A już na pewno nie bała się tego, że mogłyby te braki pochodzić ze strony Logana. Już chyba prędzej wątpiła w swoje umiejętności.
- Dobrze, że do tego wróciłeś… – zapewniła, bo skoro o tym mówił to prawdopodobnie było to dla niego ważne, a ona chciała, żeby mówił o rzeczach, które były dla niego ważne i które siedziały mu na wątrobie. Z kim miał o tym rozmawiać jeśli nie z nią – I cieszę się, że mogłeś się wygadać. Nawet jeśli nie mam takich doświadczeń i może nie zawsze wiem, co powiedzieć… – właśnie dlatego, że nie miała takich doświadczeń i nie wszystko mieściło się w jej głowie – To chcę, żebyś pamiętał, że możesz mi powiedzieć wszystko. Nawet najgorsze, najbardziej mroczne i przerażające wszystko… i zawsze będę po twojej stronie. – dlatego nawet przez sekundę nie próbowała usprawiedliwiać jego rodziców, wręcz przeciwnie. To oni tu dali ciała jako rodzice, a nie on jako dziecko! Czy go żałowała? Nie, nie o to chodziło. Koniec końców w takim ogólnym rozrachunku miał całkiem niezłe dzieciństwo i wyszedł na ludzi, więc nie mogli popełnić aż tyle błędów. Ale tak, była po jego stronie.
Wpatrywała się w niego i uśmiechnęła się pod nosem, gdy wytknął jej początek. No cóż, coś w tym było! Na szczęście miała sporo szczęścia. Tak jak teraz. Zbliżyła się do twarzy męża, gdy ją do siebie mocniej przyciągnął i sięgnęła jego warg, lekko go całując.
- Nie – wcale nie chciała wracać do środka – Tutaj… jest doskonale. – bo wieczór był przyjemny, jeszcze nie było tak chłodno, żeby miało nie być do wytrzymania. Zresztą Trevisano i tak działał jak jej prywatny kaloryfer. Trąciła nosem jego policzek i zaraz też zacisnęła na nim swoje zęby. Podniosła tyłek i stanęła przed Trevisano tak, żeby musiał zadrzeć głowę, żeby na nią spojrzeć. Uśmiechnęła się pod nosem i zajęła miejsce na jego kolanach. Jednocześnie łapska zarzucając na jego kark i nawet na moment nie odwracając od niego wzroku.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wiedział o tym, czuł to, czuł, że ma w żonie pełne, stuprocentowe oparcie, ale… Szlag, dobrze było też raz na jakiś czas po prostu o tym usłyszeć. Tak jak teraz, kiedy Bear aż poczuł dreszcze w reakcji na słowa siedzącej przy nim kobiety. Tym bardziej i intensywniej one na niego działały, im lepiej pamiętał każdą z sytuacji, kiedy faktycznie tak było – kiedy mógł liczyć na Elise bezwarunkowo. Jak choćby wtedy z rudą stażystką… Inna kobieta na jej miejscu prawdopodobnie posłałaby go w diabły, zamiast po prostu mu uwierzyć. Elise uwierzyła. A on wierzył jej. Wierzył jej, wierzył w to, że ona wierzy jemu i wierzył też w nią.
Brew dyskretnie, ledwie zauważalnie mu drgnęła, kiedy usłyszał to może ciche, ale dość stanowcze nie. Naprawdę tutaj było doskonale? Właśnie tutaj, gdzie teraz byli? Chciał o to zapytać, ale jak niby miałby to zrobić, skoro nie chciał też powiedzieć wprost co chodziło mu po głowie. Zawsze w takich sytuacjach liczył na intuicję swojej żony, a ta… Szlag, była ostra jak brzytwa. Pomyślał o tym teraz, kiedy poczuł na policzku kobiecą bliskość, a razem z nią przyjemnie drażniące dreszcze. Chciał więcej. Chciał więcej tego, tych małych rzeczy i chciał więcej jej. Jej całej. Dlatego tym razem, kiedy Debenham po prostu odsunęła się od niego, już nie krył swojej dezorientacji. Zadarł wzrok do jej oczu, a głęboka zmarszczka między jego brwiami jasno wskazywała na to, że… - Nie uciekaj mi… – tego właśnie nie chciał. Jeśli miała gdzieś iść, on chciał iść razem z nią. Jej uśmiech był w tej krótkiej sytuacji przyjemnym pokrzepieniem. Logan nawet nie zauważył, jak sam też się uśmiechnął, a kiedy pani doktor po prostu posadziła swoją zgrabną, cholernie seksowną pupę na jego udach, aż silniej zaiskrzyły mu się ślepia. – Będzie ci tak… Wygodnie? – zapytał cicho, wychylając pysk do ładnej buzi swojej żony. – Zamierzałem cię rozebrać… Kawałek po kawałku, wiesz? Ale skoro zostaliśmy tutaj… – skubnął jej wargi i zaraz potem, tak jak wcześniej ona zrobiła z nim, zacisnął zęby na jej policzku. – Boję się, że jeśli cię rozbiorę… Tak kawałek po kawałku… To bardzo mi zmarzniesz. – znów przysunął pysk do kobiecych ust i pocałował Elise trochę niedbale, opieszale, drażniąc się z nią w ten sposób, bo przecież wiedziała, że stać go na więcej. Dużo więcej i dużo lepiej. – Zmarzniesz… Przeziębisz się i zamiast gorącego, niesamowicie podniecającego małżeńskiego seksu dostanę żonę z gilem. – uśmiechnął się, ale zanim ten grymas na dobre zagościł mu na wargach, znów sięgnął nimi do warg pani doktor. Wcałował się w nie tym razem z większą upartością i determinacją. Ale krótko, stanowczo za krótko. – No chyba, że… Nie jesteś dzisiaj zainteresowana. W ogóle. – dodał ciszej i czujnie łypnął w kobiece tęczówki. Kącik ust znów lekko zadrżał mu do uśmiechu, bo przecież to konkretne wyrażenie, to, że była niezainteresowana, było bardzo ich.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że właśnie tutaj, gdzie byli było doskonale. Nie to, żeby miała coś przeciwko jego nastoletniemu pokojowi, ale tutaj… tak, tutaj było doskonale. A do tego dookoła nie było żywej duszy, więc nikt nie mógł im w niczym przeszkadzać, co tylko dodawało uroku. Czy wiedziała, co chodziło mu po głowie? Znała go wystarczająco dobrze. Widziała ten uśmiech. Widziała ten błysk w oku. Potrafiła się domyślić, że propozycja przeniesienia się do środka wcale nie dotyczyła ewentualnego wieczornego chłodu albo przeniesienia się na kanapę w salonie, żeby obejrzeć jakiś mało interesujący film. Zdążyła się przecież na nim poznać!
Gadał głupoty, ale mu w nich nie przeszkadzała. Przyglądała mu się, kącik jej ust drgał wymownie, ale jeszcze przez chwilę po prostu pozwoliła mu mówić o marznięciu i gilach do pasa, co raczej seksowne nie było! Więc dobrze, że w końcu przestał i ją pocałował, a ona w to poszła. Zdecydowanie jak ktoś kto jest zainteresowany.
- Myślę, że znajdziesz sposób, dwa albo i pięć, żeby sprawić, że nie zmarznę. Nawet jeśli rozbierzesz mnie kawałek po kawałku. No… chyba, że nie jesteś zainteresowany. W ogóle. – odbiła piłeczkę, podśmiechując się pod nosem i unosząc wymownie brew spoglądając na męża. Bo ona tylko nie chciała wejść do środka, stwierdzając że na tarasie państwa Trevisano było doskonale, a on tu szukał wymówek i zrzucał wszystko na to, że ona zmarznie i się rozchoruje. Jakby była jakaś super delikatna! Phi! Jakby jej nie znał, jakby kiedykolwiek się martwiła jakąś odrobiną chłodu… jakby w ogóle miał im ten chłód tutaj doskwierać! Ciągle upierała się, że wieczór był wystarczająco piękny, żeby spędzić na dworze jeszcze trochę czasu.
- Kochałeś się tu kiedyś z kimś tak? Pod gwiazdami? – nie licząc ich na ich ślubnej plaży, ale czasami zapominała, że to część Północy, bo to była po prostu ich plaża. Najważniejsza. Chodziło jej o całą resztę Północy. No cóż… nadal uparcie nie wierzyła w brak jego powodzenia u płci przeciwnej w czasach, gdy nie był z nią albo mieszkał z rodzicami.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Powstrzymał się i nie parsknął rozbawieniem, ale było blisko. Wargi mocniej mu zadrżały, a jedna brew wymowne powędrowała w górę. Jakim cudem on miałby być niezainteresowany? W ogóle. Jakim cudem, huh? Nie odpowiedział, bo uznał, że słowa wcale nie były teraz temu potrzebne. Wystarczyło przecież to, jak na nią patrzył, a patrzył… Tak, że prawdopodobnie każda inna kobieta na tym podłym świecie powinna Elise zazdrościć tak zapatrzonego w nią męża. Nie przestał patrzeć nawet, kiedy zapytała go o to czy zdarzyło mu się już tak kiedyś, pod gwiazdami, w domu jego rodziców, rozebrać jakąś dziewczynę lub kobietę kawałek po kawałku… Uśmiechnął się i dał sobie trzy sekundy wymownego milczenia. Głównie dlatego, że… - Ty dalej mi nie wierzysz, co? – to było tak wyraźne, tak ewidentne, tak… oczywiste! – Nie wierzysz, że tych naście lat temu wcale nie byłem ani królem balu, ani lokalnym łamaczem kobiecych serc, ani żywym wibratorem i rozdziewiczaczem wszystkich dziewic w okolicy… – tak zakładał! Tak zakładał właśnie, że Debenham to sobie o nim myślała. Zupełnie niesłusznie i niepoprawnie, bo… Szlag, naprawdę tak nie było. – Dziewczyny, które znałem zawsze wolały łobuzów. Wiesz, szkolnych drani, którzy siali niepotrzebny zamęt i nie najgorzej prezentowali się w stroju do rugby. Ja… – pokręcił głową i znów się uśmiechnął. Lekko, pod samym nosem. – Nie miałem z tym nic wspólnego. – poza rugby, w które grał i z którego wzięło się jego Bear, o czym kiedyś jej zresztą już opowiedział. – Byłem świetnym kolegą, gościem od noszenia dziewczynom plecaków, dzielenia się lunchem, pocieszania ich, jak jeden z drugim draniem sprawili tej czy tamtej przykrość… Byłem zbyt grzeczny. Musisz w końcu w to uwierzyć. – instynktownie jego łapska ciaśniej zacisnęły się wokół kobiecej sylwetki. – Myślisz, że dlaczego potem, już jako dorosły Trevisano, stałem się obwarowanym dwumetrowym murem, bucowatym rottweilerem? – nie musiał jej tego mówić, wierzył, że sama doda dwa do dwóch. Bycie miłym, uprzejmym, koleżeńskim, pełnym szacunku do innych, do autorytetów zaprowadziło go donikąd. Bycie gburem, natomiast, zaprowadziło go do pięknej żony i chirurgii. – Nie powiesz mi, że nie… Ale wy naprawdę wolicie łobuzów. Każda jedna… – wyciągnął pysk do twarzy pani doktor i przesunął dla zaczepki czubkiem nosa po jej zarumienionym od drinka policzku. – Sama spróbuj uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie… – zaczął, instynktownie ściszając głos i odnajdując wargami wargi Elise. Zmrużył lekko powieki, ale nie przestawał się jej przyglądać. Teraz konkretnie – jej cholernie go kuszącym ustom. – Co tak naprawdę sprawiło, że tak do mnie lgnęłaś. Że przyszłaś wtedy do baru, usiadłaś obok mnie i powiedziałaś, że gdyby nie twój strażak, wylądowalibyśmy w łóżku. Hm? – chciała rottweilera. Drania i łobuza, bo strażak Ethan był… Normalny. W porządku. Porządny gość z serduchem po właściwej stronie klatki i dobrze poukładaną głową.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie mogła zaprzeczyć. Nie mogła się nie zgodzić. Nie wierzyła mu. Głównie dlatego, że przecież go widziała… teraz i widziała zdjęcia z tamtego okresu. Znała go. Wiedziała, że grał w drużynie. Miał rodziców z dobrze prosperującym gospodarstwem. Był doskonałym materiałem na łamacza kobiecych serc i ewentualnym materiałem na przyszłego męża królewny z północy. Więc naprawdę trudno było jej w to uwierzyć. Zwłaszcza, że to, co mówił… ściągnęła mocniej brwi, zmarszczyła noc i pokręciła lekko głową.
- Ciężko mi uwierzyć, że wszystkie były tak ślepe, że żadna nie zakochała się i nie straciła głowy dla tego, który był dla niej miły. – no po prostu nie! Zupełnie nie wierzyła w to, że kobiety wolały łobuzów, ani trochę. To był wyświechtany slogan. Bo ktoś taki był dobry na chwilę, na przygodę, ale żadna myśląca kobieta nie chciałaby z kimś takim budować przyszłości – Więc jeśli tak było… musiałeś wybierać nieodpowiednie dziewczyny. – stwierdziła zupełnie swobodnie, uśmiechając się pod nosem. Bo na pewno znalazłoby się grono takich, które by na takiego dobrego Trevisano poleciały. I chętnie kochałyby się z nim pod gołym niebem pełnym gwiazd na tarasie jego rodziców. Chociaż biorąc pod uwagę, że mieliby szesnaście lat mogłoby być odrobinę nieodpowiednie.
- I wcale nie wolimy. – okej, może generalizowanie nie było w tym momencie najlepsze, ale sam zaczął, wrzucając wszystkie do jednego worka – Byłeś złośliwy, ale to nie to… – sprawiło, że do niego lgnęła. Dobrze jej się z nim rozmawiało, ich słowne przepychanki były zabawne i dostarczały jej rozrywki, ale nie to sprawiło, że się nim zainteresowała – Widziałam cię przy pracy. Widziałam cię z dzieciakami. Wiedziałam, że nie jesteś złym gościem, a cięty język to tylko dodatek. Gdy zacięłam się w polu operacyjnym… odnalazłeś mnie wtedy i przytuliłeś. Pozwoliłeś zapłakać mi swój fartuch. – nie bał się jej, nie wytknął jej miliona błędów, które pewnie wtedy popełniła, że doszło do tego wypadku – Byłeś przeciwieństwem łobuza, chociaż bardzo próbowałeś się na niego stylizować. – ale widziała coś więcej i to ją do niego ciągnęło – A poza tym, proszę cię… jestem prosta. Wyglądasz jak ktoś, kto wie, co robić w łóżku, więc chciałam tam z tobą wylądować. – dodała już mniej poważnie, podśmiechując się pod nosem i zmniejszając znowu między nimi dystans i napierając krótko na jego wargi w pocałunku, którym zamknęła mu na moment lub dwa usta.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Ostatni argument szczerze go rozbawił, ale zdążył tylko mruknąć i to już w usta swojej żony, bo pocałunek, którym zamknęła mu pysk był… Cholernie zajmujący. Pozwolił sobie przeciągnąć go o dodatkową chwilę, a nawet kiedy przestali się do siebie kleić… To tak naprawdę nie przestali w ogóle. Dystans między jego pyskiem, a jej wargami był praktycznie żaden, Logan czuł oddech żony na swojej skórze, czuł zapach jej perfum w swoich nozdrzach i czuł to zabawne ciepło mieszające się z przyjemnymi dreszczami, powstające wszędzie tam, gdzie dłonie Elise spotkały się z jego ciałem. Z jego twarzą, jego karkiem, jego potylicą, grzbietem, ramionami… - Nie wiedziałem, że można tak wyglądać. Jak ktoś kto… Zna się na rzeczy. – mruknął rozbawiony, szczerząc przy tym krótko, przelotnie kły i zaraz potem zaciskając je lekko, dla zaczepki na dolnej wardze żony. Szarpnął ją lekko i znów się w nie obie wcałował. Krótko, ale intensywnie. Trochę, jak przyjemna, naprawdę smaczna przystawka przed tym, co czekało ich w ramach dania głównego. – Nie wiedziałem też, że poświęciłaś tyle czasu, energii i zaangażowania na gapienie się na mnie. – obserwowanie go raczej, przy pracy i w ogóle, ale gapienie było bardziej prowokacyjne. Tak samo, jak jego drański grymas. – Skoro zauważyłaś te wszystkie rzeczy… I w jakiś sposób cię tym podnieciłem… – błysk w jego oczach był wymownie intensywniejszy. – To pewnie dobrze widziałaś też, w którym momencie… Trochę bardzo pomieszałaś mi we łbie. – jak mogłaby tego nie widzieć? Lgnął do niej, jak ćma do żarówki i to już nawet na samym początku ich burzliwej znajomości. Nawet przy tej ich pierwszej wspólnej pacjentce, nie chciał odpuścić i pozwolić jej przejąć dziewczynkę pod stricte swoją opiekę. – Ale nie odpowiedziałem na twoje pytanie. – przesunął pysk znów tak, żeby koniuszkiem nosa przesunąć zaczepnie po damskim policzku. – Nie, nie kochałem się tutaj nigdy z żadną kobietą, ani dziewczyną… Pod ani jedną gwiazdą. Nawet najmarniejszą, najbladziej świecącą… – sięgnął pyskiem ucha pani doktor, zaraz też szepcąc jej w nie dalszą część tego, co chodziło mu po głowie. – Kochasz mnie, więc powiesz mi prawdę… Odpowiesz mi szczerze. Najszczerzej, jak potrafisz. – a pytanie brzmiało… - Przesadzam? Osaczam cię sobą i tym, że nawet w dzień, jak dzisiaj jedyne o czym potrafię myśleć to ty i seks. Nasz seks. – który od jakiegoś czasu nazywali „kochaniem się ze sobą”. Bo przecież to właśnie robili – kochali się. To już nie było „bezuczuciowe” pieprzenie. Dzisiaj to było wszystko tylko nie bezuczuciowe pieprzenie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się w głos, bo oczywiście, że można! I on tak właśnie wyglądał i tak się zachowywał, więc no… poleciała na to! Poleciała jak cholera. Prawda jest taka, że gdyby się z nikim nie spotykała pewnie jeszcze tego samego dnia, pierwszego po poznaniu się, wylądowaliby razem w łóżku, ale w sumie nawet cieszyła się, że mieli okazję wcześniej się trochę poznać. Polubić. Zaprzyjaźnić. Oczywiście, że w tym przypadku wierzyła w przeznaczenie i nawet po tym jakby poszli ze sobą do łóżka pierwszego dnia – i tak w końcu to wszystko by się stało i dzisiaj byliby razem, ale tak… cieszyła się, że zadziało się to spokojniej.
- Poświęciłam… i w odróżnieniu od ciebie patrzyłam na ważne rzeczy. Ty gapiłeś mi się tylko na tyłek. – zażartowała, odbijając piłeczkę i znowu podśmiechując się pod nosem. Sunęła uważnym spojrzeniem po jego twarzy. Od oczu do warg i z powrotem. Wpatrywała się w niego cały czas z takim samym zakochaniem jak patrzyła na niego od właściwie… samego początku, gdy zdała sobie sprawę ze swoich i jego uczuć. A czy wiedziała, że od razu namieszała mu w głowę? No niekoniecznie. Ale to akurat dlatego, że ona sama raczej nie wierzyła, że może na kimś zrobić takie wrażenie, żeby namieszać mu w głowie.
- No właśnie… nie odpowiedziałeś. – wtrąciła pod nosem, uśmiechając się i wsuwając lekko dłonie po jego karku pod koszulkę na plecach, drażniąc skórę i jeszcze mocniej zmniejszając jakikolwiek dystans między nimi – I zawszę mówię ci prawdę. – wróciła do jego spojrzenia, ściągając mocniej brwi i przez chwilę przyglądając mu się jakby co najmniej powiedział coś złego. Nie powiedział. I na pewno nie osaczał – I nie wierzę, że potrafisz myśleć tylko o mnie. Po prostu… to twój, nasz, sposób na odreagowanie. – a ten dzień zdecydowanie takiego odreagowania wymagał – A jeśli mam być tak całkowicie szczera… – sięgnęła jego warg, musnęła je ciepłem swojego oddechu, pozostając drażniąco blisko, ale jeszcze go nie całując – Nie chcę, żebyś kiedykolwiek przestał taki być. – nie czuła się osaczona. Czuła, że była dla niego ważna. Ludzie odreagowywali w różny sposób… bardzo często zły. Jeśli zamiast tego miałby teraz samotnie wypijać butelkę szkockiej? No nie. Nie chciała takiej przyszłości. Chciała nadal być dla niego ważna. Być jego odreagowywaniem całego zła tego świata.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Tak bardzo chciałby się nie zgodzić i powiedzieć, że poza tyłkiem gapił się jeszcze na jej dekolt, dłonie, plecy, ładną buzię, oczy, usta, szczególnie wtedy, kiedy był na nich uśmiech… Patrzył na nią całą. I nawet jeśli nie od razu zwrócił uwagę na te tereny, które widziała w nim Elise, to to wcale nie znaczyło, że w końcu do tego nie doszedł. Doszedł. Jak jasna cholera. I to, ta konfrontacja jej wyglądu z tym, jaka przy okazji była wewnętrznie… To było cholernie ogłupiające. Wtedy się poddał, bo wiedział, że przegrał. Na amen. Nie było dla niego ani odwrotu, ani ratunku, był beznadziejnie zakochany w tej kobiecie. A ona powtarzała, że jest nim niezainteresowana… Phi. Ta myśl przemknęła mu przez głowę dokładne w tej samej chwili, w której dłonie pani doktor dotknęły jego grzbietu, wywołując tam momentalnie kaskadę nieprzyzwoicie przyjemnych dreszczy. Tak właśnie reagował na jej dotyk, nawet niewielkie, niczym niepodszyte tego dotyku przejawy. Tym uczuciem, które sprawiało, że błysk w jego oczach natychmiast robił się po stokroć bardziej wyraźny i intensywny.
Logan też ściągnął mocniej brwi, aż powstała mu między nimi ta jego firmowa pionowa zmarszczka. Dlaczego? Dlatego, że… - Uwierz. To nie bajka, ani tani kit, Elise. Nie mówię takich rzeczy, jeśli nie mam ich na myśli. – odparł ciszej i na moment podniósł spojrzenie z warg żony do jej intensywnie brązowych oczu. – Jestem jak pieprzony narkoman. – a kiedy jej nie było blisko, zaczynał swój odwyk. Uśmiechnął się i zmarszczka przy nasadzie jego nosa znikła. I wtem, dosłownie w tej konkretnej sekundzie COŚ wpadło mu do głowy. A raczej COŚ po prostu mu się przypomniało i aż wymownie sam na siebie prychnął. – Szlag, zapomniałem… Na śmierć zapomniałem, że mam dla ciebie niespodziankę. No okej, taką… Drobną niespodziankę, nie nastawiaj się na brylanty. – przyznał rozbawiony i wymownym ruchem wskazał żonie, że powinna wstać, bo on też chciał to zrobić i… - Chodź. Nie pożałujesz, obiecuję. – ostatni buziak w jej miękkie wargi, a potem… Wstali? Wstali. Oboje. Trevisano złapał żonę za rękę i poprowadził ją przez posiadłość swoich rodziców prosto w stronę stajni. – Dzisiaj, jak wróciliśmy, ty poszłaś umyć auto, a ja karmiłem towarzystwo… To się stało. I nawet chciałem ci powiedzieć i pokazać to od razu, ale… – spojrzał na Elise i dość wymownie łypnął po niej od góry do dołu i od dołu do góry. Oceniająco! – Mówiłem ci, że tracę przy tobie głowę. Wystarczyło, że zaczęliśmy rozmawiać, podeszłaś bliżej, spojrzałaś na mnie, dotknęłaś mnie, zaczęłaś te swoje „Loganku, mężusiu, kocham cię” i ja już… Już nieczynny, pożegnany ze zdrowym rozsądkiem. Pamięć ogórka, natomiast, w pełni aktywowana. – gadał tak i gadał, a tymczasem zbliżali się do jednej ze stajni. Tej mniejszej, w której stały klacze albo jeszcze źrebne albo już ze swoimi dziećmi. – Chodź, chodź… – zaraz po wejściu do drewnianego budynku uderzył ich charakterystyczny zapach… Koni. Trocin, końskiej kupy, końskiej sierści, końskiego żarcia… Po prostu koni. – Spójrz. To bliźniaki. Wiesz, jak rzadko się zdarza, żeby urodziły się bliźniaki? – zatrzymali się przy ostatnim boksie, w której dzielna mama odpoczywała, a dwa, dopiero co urodzone gagatki leżałby obok niej. – Zazwyczaj oba umierają. – dodał ciszej, odrywając wzrok od zwierzątek i przenosząc go na żonę. Uwielbiał te momenty, w których widział, że coś sprawiło, że szybciej zabiło jej serducho. Miał wrażenie, że to właśnie był jeden z takich momentów. – Wiesz, że to nie przypadek, że urodziły się akurat dzisiaj i akurat wtedy, kiedy byliśmy tutaj sami? – uśmiechnął się, bo może brzmiało to naiwnie, ale… Trudno! Trevisano mógł z tym żyć. Dzisiaj nawet chciał z tym żyć.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ona też mówiła to, co miała na myśli. Nie chciała, żeby przechodziło mu to, co czuł. Chciała, żeby pozostał uzależniony. I może to niezdrowe wspierać narkomana w uzależnieniu, ale w tym konkretnym przypadku? Nie chciała, żeby kiedykolwiek mu to mijało… chciała zawsze czuć się przy nim tak jak teraz. Chciała widzieć w jego oczach, uśmiechu i czuć w jego dotyku czy pocałunkach – jak bardzo jej chciał i potrzebował. Chciała czuć się potrzebna. I chciana. To było cholernie proste.
- Miałeś mnie rozbierać. Ta niespodzianka nie może poczekać do rana? – zamarudziła, ale no… wstała! Widziała, że mu zależało, żeby pokazać jej to, co miał do pokazania, więc westchnęła wymownie, ale podniosła tyłek z jego ud i wstała, dając mu taką samą możliwość. I dała się pociągnąć, gdzie tylko chciał.
Przy okazji też przewracając wymownie oczami, bo „loganku, mężusiu, kocham cię” to raczej nie ona. Plus… już na końcu języka miała, że nie powinien się z tego naśmiewać jeśli chciał to jeszcze od niej usłyszeć. Ale nie powiedziała. Ugryzła się w język, niech mu będzie. Wywrócenie oczami musiało być wystarczająco wymowne. No ale poszła! Ściągnęła mocniej brwi, gdy wprowadził ją do stajni, bo jaka to mogła być niespodzianka? Znaczy… okej, dostała od niego na święta (to były święta?) konia, więc nic by jej nie zaskoczyło, ale mimo wszystko – była zaintrygowana.
Więc chyba nie trzeba mówić, że gdy zobaczyła to, co miała zobaczyć… szczęka jej opadła i oczywiście, że się rozmiękła.
- Logan… jak mogłeś o tym zapomnieć. – że hej, urodziły się dzieci! Bliźniaki! – I nie mam pojęcia, co to miałoby znaczyć… – że urodziły się akurat dzisiaj i akurat jak byli sami, ale to nic, zupełnie nic! – Ale czy nie trzeba im jakoś pomóc? Wezwać weterynarza? Sprawdzić czy są zdrowe? Czy on jest zdrowa? Jeśli przyjdziemy tutaj rano i będzie tak jak… z innymi bliźniakami – czyli oba umrą – Chyba pękłoby mi serce. – skoro już je jej pokazał! Była absolutnie zakochana – Można do niej podejść? - no skąd miała wiedzieć, prawda? Nie znała się nic a nic!

Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Gdyby ta niespodzianka zaczekała do rana, pretensje Elise – tak Logan podejrzewał – byłyby znacznie cięższe i poważniejsze, niż było teraz. Bo o, ledwie „chwilę” się spóźnił z pokazaniem jej małych czterokopytnych, nowych członków rodziny Trevisano. Cyknął wymownie, trochę niecierpliwie, kiedy pani doktor przyznała, że nie ma pojęcia o czym on mówi, do czego pije i dlaczego te źrebaki urodziły się akurat dzisiaj i akurat teraz. Zaraz jej to wytłumaczy… Najpierw jednak złapał za skobel i sprawnie otworzył drzwi do boksu, przy którym stali. – Można, jest zmęczona, ale będzie jej miło, jak chwilę z nią posiedzimy. – wszedł pierwszy i wyciągnął rękę do żony. – Chodź. – pani mama rzeczywiście leżała spokojnie, choć obecność dwóch ludziów w jej mieszkaniu wyraźnie ją zaciekawiła. Tymczasem jeden z maluchów próbował już wstać na swoje szczudłowate, krzywe nogi. – Ostrożnie, gamoniu. Jeszcze się zdążysz nachodzić w tym życiu. Spokojnie… – kiedy Elise miała swoje pięć minut z panią koninką, Logan zrobił szybki przegląd – ogląd stanu źrebaków. Przede wszystkim zajrzał im pod podwozie… - Dziewczyna i chłopak. – wskazał odpowiednio to na jedno, to zaraz na drugie. – Ona ma nogi do nieba już teraz… Będzie wysoka. Pewnie po ojcu. – tak zgadywał na tyle, na ile miał o tym pojęcie, a jednak… No przez lata mieszkania tutaj i pracy z ojcem, czegoś jednak zdołał się nauczyć. I taka wiedza, mimo, że nie korzystał z niej na co dzień zupełnie, wcale nie znikała pod grubą warstwą kurzu zapomnienia. – Wszystko z nimi dobrze. To naprawdę… Nie chcę powiedzieć, że cud, ale cholernie wyjątkowa sytuacja. – jedna na… Setki, kiedy oba źrebaki przeżyły poród. Logan przykląkł obok żony i przez moment tylko przyglądał się jej i temu, jak okazywała swojej nowej końskiej koleżance, zainteresowanie i czułość. – Los tak chciał, gapo. Los chciał, żeby ta dwójka urodziła się akurat dzisiaj i akurat teraz, kiedy jesteśmy tutaj sami. To taki… Pocieszający akcent na koniec tego okropnego dnia. Światło w tunelu, nadzieja na przyszłość, słońce wyglądające zza chmur, nazwij to jak chcesz, ale… Wiesz, że mam rację. – uśmiechnął się i podniósł wzrok do kobiecych tęczówek. – Nawet jeśli jestem chwilowo trochę, trochę bardzo naiwny… Wiesz, że mam rację. I że to możliwe. – on sam w przeznaczenie i jego siły wierzył bardzo wybiórczo, w zasadzie tylko tam, gdzie mu to pasowało i było dla niego jakkolwiek wygodne. Ta sytuacja teraz… Tak, to mu pasowało pod hasło duże hasło „przeznaczenie”. – Możesz im wymyślić imiona, jeśli chcesz. Obiecuję, że nie będę się śmiał z nawet najbardziej infantylnych propozycji. – dodał, a mimo to wargi dość wymownie mu zadrżały. – To… Chyba jednak dobrze, że nie czekałem z tym do rana, co? – teraz, jak już faktycznie dojdą do momentu, w którym Logan będzie rozbierał swoją żonę, tak jak zapowiadał – kawałek po kawałku, ta żona będzie mogła myśleć sobie o nim, jako o mężu, który pokazał jej dwa urocze źrebaki… To musiało ją rozczulić i dodać więcej na niego ochoty! Po prostu musiało!

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie była pewna przy zwierzętach, bo nie miała z nimi doświadczenia. Z Bondi dogadywali się coraz lepiej, ale nadal miała mnóstwo… może nie tyle strachu, co dystansu do zwierzęcia, które było dużo większe i dużo silniejsze do niej. Nie była jak dziecko wylatujące z łapskami do każdego mijanego zwierzaczka. Więc teraz też podeszła do świeżo upieczonej mamy dopiero, gdy Logan stwierdził, że mogą to zrobić. Mogła więc przy niej uklęknąć i przesunąć dłonią po jej grzywie, jednocześnie obserwując Logana ze źrebakami.
-Los tak chciał… – powtórzyła za nim i uśmiechnęła się pod nosem – Dobrze. Rozumiem. I nie twierdzę, że nie masz racji. Ani że to naiwne… – bo ani przez chwilę tak nie pomyślała – Jeśli mówisz, że to cud… to znaczy, że jest to cud. – a ona z tym nie dyskutowała i przyglądała się temu cholernie wyjątkowemu obrazkowi.
Kiedy jednak Logan wspomniał o imionach… spojrzała na niego jakby się urwał z choinki – Po pierwsze jakbyś czekał do rana, żeby mi to pokazać śmiertelnie bym się na ciebie obraziła. – więc zdecydowanie zrobił dobrze, że nie czekał i po prostu ją tu przyprowadził – A po drugie nie będę wymyślała żadnych imion… przypominam, że nas pies nazywa się Skalpel. – a za nic nie pamiętam jak nazwali kota, ale imię było pewnie równie medyczne i mało końskie, więc nie uważała się za specjalistkę w tej dziedzinie – Jesteś pewien, że wszystko z nimi w porządku? Na pewno nie potrzebują pomocy… lekarza. – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, gdy to powiedziała, bo brzmiało to dość abstrakcyjnie biorąc pod uwagę, że były właśnie pod opieką dwójki lekarzy, ale no cóż… żadne z nich nie było weterynarzem! – Jeśli są naszym dzisiejszym cudem… muszą być silne i zdrowe. – bo ten cud i nadzieja z tego płynąca były im potrzebne zdecydowanie dłużej niż tylko dzisiaj i tylko teraz, tego wieczoru. Będą tak samo potrzebne, gdy Pan Trevisano wyjdzie ze szpitala i będzie się mierzył z nową rzeczywistością.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ