chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wpatrywał się w żonę, a jej słowa… Te o tym jakim mężem dla niej był, jeszcze przez dobry moment odbijały mu się w głowie echem. Miał też nieodparte poczucie, że obawy Elise mogą być słuszne i jego ojciec naprawdę będzie chciał przenieść „biznes” na syna. Zupełnie nie zakładał tego, że pan Trevisano mógłby, tak jak Logan teraz, zrezygnować ze swojego niebezpiecznego hobby. Prawdopodobnie wynikało to z tego, że Bear znał swojego ojca chyba całkiem nieźle i… To po prostu nie grało. Ten mężczyzna tak po prostu nie rezygnował. Nawet jeśli prędzej czy później miałoby to skończyć się dla niego tragicznie. Jego syn? Nie. Jasne, był uparty, jak combo osła z mułem, ale… Swoją żonę i ich wspólne życie kochał bardziej niż adrenalinę. Dla Elise zrezygnowałby nawet z chirurgii, która przecież w jakiś sposób go definiowała. Krokodyle tego nie robiły… Choć może jednak?
Skinął lekko głową i uśmiechnął się do żony, bo… - To bardzo dobry pomysł. Znajdziemy coś… Odpowiedniego. - fundację, organizację, sanktuarium, bez znaczenia. Będzie to… Jakiś kompromis i Trevisano przyjmował go z pokorą i otwartą głową.
Pozostała droga minęła im spokojnie, przy rozmowach o tym czym i kim zasadniczo mieli się pod nieobecność gospodarzy, zaopiekować. Dojechali pod dom, wysiedli z auta, Logan znalazł w schowku w aucie klucze do głównych drzwi, więc weszli do środka i… Elise nie zdążyła nawet dobrze wyjść z przedpokoju, jak łapa jej męża oplotła ją ciasno w talii. Bear najpierw przyciągnął żonę do siebie, a potem naparł na nią swoim ciałem i przyparł jej zgrabne plecy do chłodnej ściany. Był wyższy, był większy, więc choćby nawet chciała - nie mogła mu uciec. Nie teraz, nie tak. Nie, kiedy patrzył na nią w ten sposób, z silnie roziskrzonymi ślepiami i tą specyficzną, charakterystyczną dla niego zmarszczką między jego brwiami. Pochylił pysk bliżej jej ładnej buzi. W nozdrzach poczuł zapach jej skóry i to momentalnie go rozbudziło. - Naprawdę tak uważasz? Tak czujesz? Że jestem… - wzrok uciekł mu od oczu Elise do jej warg. - Takim mężem? Najlepszym… Dla ciebie? - w nosie miał inne kobiety świata. Interesowało go tylko to, czego chciała i potrzebowała ona. A on… On potrzebował jej. Jak diabli potrzebował jej. - Nie mów nie. - szepnął tuż przed tym, jak silnie, intensywnie i nachalnie zamknął usta żony pocałunkiem. Nie chodziło mu jednak o to czy naprawdę tak czuła, ale o to… O to czego on od niej teraz się domagał, dociskając własne podbrzusze do jej podbrzusza.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zdawała sobie sprawę, że jej propozycja może być mało satysfakcjonująca. Przelewy na organizację zajmującą się ratowaniem krokodyli to nic w porównaniu z własnoręcznym ratowaniem krokodyli. Typowe rozwiązanie dziewczyny z miasta. Ale, co miała poradzić na to, zwyczajnie się o niego bała, bo nie wyobrażała sobie życia bez Logana Trevisano. Nie i już.
Dziwnie było wrócić do tego pustego domu bez jego rodziców. Chciala być pomocna, naprawdę… ale jeśli miała być szczera to zupełnie nie wiedziała za co powinna się zabrać. Nigdy nie pracowała w jakimkolwiek gospodarstwie. Może faktycznie naprawdę była dziewczyną z miasta nawet jeśli Lorne Bay ciężko było nazwać miastem? Jej rodzice nigdy nie mieli zwierząt nie licząc psów czy rybek, nigdy nie trzeba było się niczym zajmować… a do tego w głowie miała myśl o wyszorowaniu auta z krwi pana Trevisano, więc była troszeczkę zagubiona.
Może właśnie dlatego Loganowi poszło tak łatwo. Wziął ją z zaskoczenia. Przykleiła się do ściany i podniosła wzrok na męża z zupełnym niezrozumieniem, bo przecież mieli dużo do zrobienia i gdzie on z tymi łapskami. Ale jednak… no nie była w stanie mu się oprzeć.
Nie zamierzała też mówić mu nie. A gdy ją pocałował – po prostu w to poszła. Zaciskając dłoń na jego koszulce, drugą przenosząc na męski kark, przylegając do niego ciasno, ciasno go do siebie przyciągając i całując się z nim tak, że brakło jej tchu.
- Oczywiście – wymamrotała prosto w jego wargi, lekko je przy tym skubiąc – Najlepszym. I dlatego musisz pozostać żywy. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, Trevisano. – dodała, znowu na moment zamykając mu usta pocałunkiem. Chwila, dwie albo może pięć… nie miała pojęcia ile to trwało jak po prostu całowali się jak para nastolatków – Idź pod prysznic. Ja chcę ogarnąć auto. Zrobimy, co jest do zrobienia… – i będą mogli paść, ona już była bliska. Za dużo emocji, za dużo atrakcji. Była padnięta, a jeszcze naprawdę chciała coś zrobić, chciała być przydatna, nie chciała tylko siedzieć i pachnieć, nie lubiła być bezużyteczna.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Problem w tym, że on nie chciał paść. Chciał to odreagować i naprawdę sadził, że już ją miał… Elise, w swojej męskiej garści. Bo przecież całowała go, tak jakby też tego chciała… Nie chciała? Szlag! Logan patrzył na żonę z wyraźnym „tym czymś” w swoim spojrzeniu. Źrenice silnie mu się rozszerzyły przez co jego oczy wyglądały na czarne, a nie naturalnie zielone. - Elise… - szepnął nie odsuwając się jeszcze od jej warg, ani ciała. Wciąż też przyciskał ją sobą do ściany. Chwila dla niej na zrozumienie czego on tak naprawdę chciał, ale… Pewnie była nieugięta i w zasadzie trudno było mu się temu dziwić. On nie był do końca normalny, jeśli po dniu takim jak ten miał ochotę na seks i to dość… Bezpardonowy, tutaj, teraz, dokładnie w tej chwili. Bez większej gry wstępnej, od razu do rzeczy. Po prostu. Mruknął cicho, ale nie z niezadowoleniem, a raczej z kapitulacją. Oparł łapsko na ścianie, tuż obok kobiecej głowy i zacisnął je w ciasną pięść. - No dobrze. Proszę… Jesteś wolna. - odsunął się i wypuścił żonę z tego swojego, bardzo osobistego więzienia. Ta cela, w której przez chwilę tkwiła była może ciasna, ale… Heh, poza tym warunki wyjątkowe! - Kocham cię. Wiesz o tym, prawda? - rzucił jeszcze spoglądając za odchodzącą żoną. Musiała to wiedzieć. Po prostu musiała. Tak czy inaczej, faktycznie zajęli się tym czym zająć się powinni. Logan wziął szybki prysznic i poszedł obrzydzić zwierzęta, co zasadniczo poszło mu szybko i sprawnie, bo jeszcze całkiem dobrze pamiętał jak to wszystko działało i wyglądało. Żonę zastal na tarasie, kiedy może szykowała im coś zimnego do picia. - Powiedziałbym, że poczułem się, jak za starych dobrych czasów… - wziął od Elise szklankę i pił oczywiście do pracy na rodzinnym ranczo, co kiedyś, zanim wyjechał było jego codziennością. - Ale nie powiem, bo wcale takie nie były. Jak poszło z autem? - zastawał ich już wieczór, słońce było już w fazie zachodu, jeszcze parę chwil i będą mieli ciemność. I to taką prawdziwą, nieoszukaną ciemność. Jak… W dupie. - Pamiętasz, jak wczoraj zapytałem cię czy mogłabyś tu żyć? Tak żyć… - uśmiechnął się i usiadł na tarasowym schodku, przodem do widocznej stąd stajni, ale wzrok podniósł na panią doktor. - Mogłem się wstrzymać. Dzisiaj miałabyś dużo lepszy background, żeby odpowiedzieć. - dodał, uśmiechnął się i upił łyk lemoniady czy cokolwiek tam miał. Choć tak naprawdę… - Zamienimy to na coś mocniejszego? - drinka albo wino?

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie uważała, żeby nie był normalny. Po prostu… tu i teraz? To nie wydawał jej się dobry pomysł. Chyba tylko dlatego była nieugięta. Chyba tylko dlatego nie była tak chętna jak była zawsze. Ale jeszcze raz sięgnęła jego warg. Pocałowała go. Spokojnie i z uczuciem. Bo to, że wysunęła się z jego ramion nic pod tym względem nie zmieniało – Spróbowałbyś nie. – nie kochać jej, tak jak kochał ją teraz i tak jak o tym wiedziała.
Znalazła środki do sprzątania i naprawdę, naprawdę, naprawdę mocno starała się sprać całą krew Trevisano z tylnego siedzenia jego auta i wyszło jej to nieźle, ale obawiała się, że nie idealnie. Że była to taka ilość, że nikt ręcznie sobie z tym nie poradzi, niezależnie od tego jak bardzo się przy tym starał i jak bardzo wykorzystał w tym swoje chirurgiczne umiejętności. Później faktycznie mogła zająć się bardziej… domowymi rzeczami. Przygotowała im coś do picia, może jakąś kolację? Byłoby miło zjeść ją na tarasie.
- A jakie były? Lepsze? Gorsze? – jak to wyglądało, gdy był dzieciakiem? Co się teraz różniło oprócz tego, że to mama mogła mu przygotować kolację, a nie żona – A z autem… mam nadzieję, że dobrze. Wolałabym, żeby twoja mama nie musiała się z tym męczyć. – bo raczej ojciec szybko za kółkiem nie usiądzie.
Sama zajęła miejsce na schodku obok męża i wyciągnęła do niego dłoń, żeby móc spleść ich palce razem – Moja odpowiedź by się nie zmieniła, Bear. – nadal wolała zostać chirurgiem, uśmiechnęła się pod nosem, bo cóż… podjęła decyzję, a wszechświat i tak zdecydował za nią, zmienił zdanie i zmienił plany – Co nie zmienia faktu, że zostaniemy tu tak długo jak będzie potrzeba, żeby pomóc twoim rodzicom. – w nowej rzeczywistości, która na pewno będzie ciężka i przytłaczająca. Pamiętała jak źle znosił swój stan jej ojciec, a przecież… miał zupełnie, zupełnie inną osobowość niż stary Trevisano. Nie chciała zgadywać, nie chciała wróżyć, ale podejrzewała, że z nim będzie jeszcze gorzej… bo w jeszcze mniejszym stopniu był przyzwyczajony do bezczynności i swojej nieporadnościJasne – podniosła z powrotem tyłek, pochyliła się, żeby cmoknąć go w sam czubek głowy i wróciła do domu, żeby przynieść znalezioną butelkę szkockiej i dwie szklanki – Zjedz coś, dobrze?



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Wzruszył ramionami, bo odpowiedź na to pytanie wcale nie była jednoznaczna. - Rożne. Czasem lepsze, czasem gorsze. - po prostu. Nie rozwijał się jednak od razu, uznając, że kilka łyków szkockiej pomoże dobrać mu właściwe słowa. Podziękował żonie za przyniesioną butelkę, ale zanim ją otworzył, obejrzał się na stolik za nimi, na której faktycznie stała kolacja. - Pod warunkiem, że ty też. - coś zje. Jej ten dzień dał w kość tak samo mocno, jak jemu. Musiała jeść, żeby mieć siłę stawić czoła wszystkiemu co ich czekało już jutro. Póki co, Logan wstał ze schodka i rozlał im whisky do eleganckich szklanek z grubego szkła. Jego ojciec mógł być dzikusem z Północy, ale na koniach i alkoholu znał się, jak mało kto i nie przyjmował w tych dwóch sferach badziewia. - Robiłem to. To wszystko, co dzisiaj… - skinął na stajnie i obok budynek, w którym mieszkały krowy - mamy z młodymi i obok byki. - Z tymże wtedy stado ojca liczyło ponad setkę krów i pięćdziesiąt koni. Dzisiaj… Sama widzisz. Jest tego znacznie mniej. Ale w najlepszych czasach mieliśmy nawet alpaki i emu. I ptaszarnię. - gospodarstwo zmniejszyło się, ale… No taka chyba była po prostu kolej rzeczy. - Nie żartowałem, jak mówiłem, że jestem ranczo-menem. - sapnął rozbawiony i skubnął kawałek smacznej kanapki z indykiem. - Dzisiaj głównie stawia na stanówkę. To znaczy… Ma kilka naprawdę świetnych ogierów i kasuje ludzi za krycie nimi ich klaczy. To dobry biznes. Lukratywny mocno. Ma klientów z całego kraju, a nawet dalej. - wyjaśnił, jak podejrzewał, niezorientowanej żonie czym ta stanówka właściwie była. - Jutro pokażę ci najlepszego. - którego plemniki kosztowały najwiecej. Logan dopchnął resztę kanapki i złapał za swój drink. Lekko stuknął nim w szklankę żony. - Ale czy miałbym do tego wrócić…? Czy chciałbym do tego wrócić… - zapytał sam siebie, podnosząc znów wzrok na Elise. - Nie. To nigdy nie było moje marzenie. Ojciec o tym wie i… Prawdę mówiąc, myślę, że nigdy tak do końca się z tym nie pogodził. No wiesz… Mieć jedynego syna, który nie chce zaopiekować się dorobkiem twojego całego życia… Trochę słabo, co? - upił łyk alkoholu i natychmiast poczuł, jak ten przyjemnie drażni mu gardło. - Ale hej, gdyby nie to, że zasuwałem tu tyle lat, jak dureń i robol, dzisiaj nie byłbym w takiej formie. - wymownie napiął biceps i zaraz potem wyszczerzył krótko kły. Krótko, bo zaraz potem przyszło poczucie winy, że w dzień taki jak dzisiaj… Chyba nie mógł się śmiać. Chyba nie wolno mu było. Nawet przez chwilę. - Głupoty gadam… Przepraszam. - mruknął ciszej i przytknął do pyska szkło z whisky.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Skinęła, zgadzając się na ten warunek, że zje tylko jeśli ona zje. Może nie była to kolacja w restauracji, do której zamierzał ją zabrać, ale zdała sobie sprawę, że właściwie chyba była głodna. Chociaż bardziej skupiła się w tym momencie na Loganie i na jego historii. W momencie, gdy to wszystko miała na wyciągnięcie ręki, gdy doświadczała tego bardziej niż normalnie – jeszcze lepiej było tego słuchać. I żałowała, że nie miała okazji zobaczyć tego gospodarstwa w czasach swojej świetności.
- Najlepszego ogiera? – kącik ust drgnął jej w lekkim rozbawieniu, gdy spojrzała na męża znad szklanki z whisky, bo chyba nie myślał, że daruje sobie ten jakże wyborny suchy żarcik, sugerujący, że przecież już poznała i innych szukać nie zamierza! No, ale! To może faktycznie nie był odpowiedni czas na tego typu żarty. Chociaż z drugiej strony… dlaczego nie? Dlaczego nie miał prawa żartować jeśli właśnie tego w tym momencie potrzebował? Nie robił nic złego. Ściągnęła mocniej brwi i spojrzała wymownie na męża. Jedyną głupotą jaką gadał to przeprosiny.
- Nie przepraszaj. Nie mnie i nie za coś takiego. Nie gadasz wcale głupot. – a nawet jeśli to nie było w nich nic złego – I myślę, że naiwne jest myślenie, że twój jedyny sen przejmie po tobie pałeczkę. Posiadanie dzieci, żeby zrobiły ze swoim życiem to, co ty chcesz? – pokręciła głową, bo to rzadko kiedy się sprawdzało. Może sama poszła w ślady ojca, ale uważała, że jej sytuacja była trochę inna. Zawdzięczała Debenhamom wszystko… doceniała ich i podziwiała. Tylko dlatego została lekarzem jak jej ojciec. Nikt tego od niej nie oczekiwał. Nikt nie chował jej w myśl zasady „jak będziesz duża to wszystko będzie twoje”. I takie podejście wydawało jej się strasznie, ale to strasznie niezdrowe. Zrzucanie własnych ambicji na własne dzieci?
- Myślę, że nasze dziecko będzie miało tak serdecznie dość szpitala i tego, że my w nim spędzamy tyle czasu, że prędzej zostanie seryjnym mordercą niż chirurgiem. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu i ukryła twarz za szklanką, upijając kolejny łyk whisky.


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Trevisano nigdy nie nazwałby swojego ojca naiwnym, ale w kontekście tego, o czym powiedziała teraz Elise… Chyba jednak musiał to zrobić. Dobrze wiedział, że padre nigdy nie był zapalonym fanem pomysłu jego wyjazdu… Gdziekolwiek właściwie. Na studia, do pracy, gdziekolwiek poza Północ. To, że dzisiaj Logan był lekarzem, chirurgiem też nie było po ojcowskiej myśli Trevisano. Mógł na co dzień jakoś szczególnie tego nie okazywać, ale… - Na pewno jest w takim podejściu sporo egoizmu. – w tym całym posiadaniu dzieci dla spełnienia rodzicielskich ambicji i marzeń. – Ale też… Sam nie wiem, pewna pokręcona troska? Wiem, że nigdy nie chciał dla mnie źle. Zawsze naprawdę ciężko pracował, żeby mnie i mamie niczego nie brakowało… Chyba po prostu tak był nauczony, że ojciec powinien zabezpieczyć przyszłość swoich dzieci. A jeśli te dzieci są jednym jedynym synem toooo… No, ta przyszłość wiązała się mocno z przejęciem tego ojca obowiązków. – cały świat tak działał przez setki i dziesiątki lat. Trevisano nie był wyjątkiem, był tylko kolejnym tego przykładem. I to takim z ich bardzo lokalnego, osobistego podwórka. Dlatego Logan nie chciał ojca jakoś mega surowo oceniać. – Ostatecznie to ja zdecydowałem o mojej przyszłości, a on musiał to przełknąć. I tyle. – wzruszył lekko barkiem i upił łyk swojego drinka. Po dniu takim, jak ten… Szlag, chyba powinien pić prosto z butelki, a nie bawić się w jakieś eleganckie szklanki i niewielkie łyki. – Nasze dziecko… – zaczął po chwili i podniósł wzrok na żonę. – Wiesz czego bym się bał, gdyby nasz mini Trevisano chciał lub chciała pójść w ślady rodziców i przywdziać pelerynę super chirurga? – wiedziała? Naaah, raczej nie. Jak mogłaby, skoro nikt normalny, zdrowo myślący takich rzeczy się nie boi. A Logan… Logan tak. Trochę przekornie, trochę na żarty, a trochę naprawdę i na poważnie. Uśmiechnął się pod nosem i nie trzymał żony dłużej w niepewności. – Tego, że mnie przerośnie. Wiesz… W talencie, umiejętnościach, pasji, intuicji… Że zrobi to sto razy lepiej i ja niczego nie będę mógł jej lub jego nauczyć, bo będę po prostu za słaby. – przyznał szczerze, bo wiedział, że tej jednej kobiecie na świecie mógł. Jej mógł powiedzieć wszystko. – Nikt nie chce być bezużyteczny dla własnego dziecka, kiedy to dziecko chce iść w twoje ślady. Robić to co ty, kochać to co ty… Byłoby miło, gdyby mógł lub mogła opowiadać swoim znajomym o tym, że jej ojciec był naprawdę przyzwoitym chirurgiem, a nie… Że był ledwie przeciętny. Wiesz dobrze co myślę o przeciętności. Jak się z nią czuję. – uśmiechnął się znów, lekko i pod samym nosem, a zaraz potem przytknął do warg szklankę z whisky. Taaak, zdecydowanie przeciętność nie była jego mocną stroną. Nie miał do niej za grosz dystansu, nie potrafił się z nią pogodzić, nie potrafił jej przyjąć, zaakceptować, nie. Po prostu nie. Przeciętność była jego bardzo osobistym piekłem. – Mówię o sobie nie dlatego, że jestem próżny, choć jestem, ale teraz wyjątkowo nie… Ale dlatego, że mam absolutną pewność, że ty nie masz się czego bać. Jesteś fantastycznym chirurgiem, Elise. Fantastycznym. Masz to coś, to magiczne coś, tę intuicję, dziesiąty zmysł, właściwy instynkt, nazwij to jak chcesz, ale masz to coś, o czym marzy przytłaczająca większość w naszej branży. Poza tym… Cholernie dużo umiesz, jesteś przy tym piekielnie skrupulatna i elegancka w tym co robisz. Schludna. – mówił o żonie, a w jego spojrzeniu odbijała się duma, ogromna duma, jaką wobec niej czuł. – Nie mówię tego, bo jestem twoim mężem. Mówię to, bo jestem twoim przyjacielem i obiecałem ci kiedyś zawsze mówić ci prawdę. To jest prawda, Elise. – sto procent tego, jak czuł i co myślał. Nie koloryzował, nie przesadzał, nie przeginał. Wierzył w nią, był z niej cholernie dumny i uwielbiał ją chwalić. Był próżny w jej kontekście, bo chwalenie jej i chwalenie się nią sprawiało mu nie lada przyjemność.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie spuszczała z niego wzroku, gdy mówił o swoim ojcu i jego podejściu do bycia głową rodziny. Doskonale wiedziała więc skąd to więc było u Logana i skwitowała to tylko uśmiechem. Nawet jeśli sam wybrał swoją drogę, nie zdecydował się związać swojej przyszłości z gospodarstwem – stary Trevisano i tak powinien być z niego dumny. Naprawdę tak uważała. Bo był naprawdę dobry w tych obowiązkach, które zaszczepił w nim ojciec.
Spojrzała na niego zaciekawiona, gdy wspomniał o obawach dotyczących przyszłości ich dziecka. Oczywiście, że nie miała pojęcia, co mogło chodzić mu po głowie. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogło to być coś takiego, co właśnie powiedział. Była naprawdę zaskoczona. Niemniej uśmiech z jej twarzy wcale nie znikał, daleko jej było do jakiegokolwiek oburzenia albo stwierdzenia, że jego uczucia są abstrakcyjne i w ogóle nie powinien tak mówić. Pokręciła jedynie głową, gdy wspomniał o niej i o jej talencie. Z tym się nie zgadzała, ale przecież to wiedział. Nie uważała się za ani trochę bardziej zdolną od niego. Wręcz przeciwnie.
- Mówisz to, bo jesteś moim mężem. – zaprotestowała, uśmiechając się pod nosem – I to miłe. Cholernie miłe. Chociaż uważam, że jesteś za bardzo pobłażliwy dla mnie, a za surowy dla siebie. Ale to tak chyba jest, że czasami ciężko ocenić siebie samego. – bo on nie widział dokładnie swojego talentu, a ona swojego – Bo na pewno daleko ci do przeciętności, Trevisano. – zdecydowanie. Szczególnie daleko mu do niej w oczach swojej żony i prawdopodobnie cholernie daleko mu będzie do niej w oczach własnego dziecka.
- Twoja mama jest lekarzem… – przypomniała mu i powinien już załapać, co miała na myśli. Pani Trevisano porzuciła wielką karierę, żeby zamieszkać tutaj na prowincji i pracować tak jak mogła w takich warunkach. Była świetnym lekarzem, ale jej syn na pewno ją przerósł we wszystkim, o czym wcześniej mówił. Talencie, umiejętnościach, pasji i intuicji. Była świetnym lekarzem, ale niczego już go nauczyć nie mogła – Czy kiedykolwiek pomyślałeś o niej, że jest przeciętna?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie mówił tego wszystkiego tylko dlatego, że jakiś czas temu Elise zgodziła się za niego wyjść. Mówił tak o niej, bo naprawdę tak czuł, uważał i myślał. Obserwował ją na co dzień w jej pracy, szczególnie wtedy, gdy mieli jakiś wspólny przypadek. To naprawdę nie było trudne do zauważenia - jej talent i wysoko-levelowe umiejętności. Co jednak w tym wszystkim było chyba najważniejsze to to, że Logan nie czuł wobec żony i jej chirurgicznego potencjału, zazdrości. Wręcz odwrotnie - uwielbiał się nią chwalić i nie miał nic, a nic przeciwko tej świadomości, że pani doktor jest po prostu lepsza. Od niego i od wielu innych chirurgów w ich wcale nie tak znowu najmniejszym szpitalu. - Wierz mi, kochanie… Gdybyś zakładała koślawe, niechlujne szwy albo decydowała się na przedwojenne metody leczenia, na przykład zawału serca, nie mówiłbym, nie czułbym, nie myślałbym tak o tym. - o jej bezdyskusyjnej ponadprzeciętności. Logan dopił to, co miał w swojej szklance i pustą w chwilę potem odstawił na bok. Spojrzał na żonę, bo jej pytanie… Szlag, jej pytanie było raz, ze zaskakujące, a dwa - trochę kłopotliwe. Dla Logana kłopotliwe, bo… Cyknął cicho pod nosem i odparł zaraz potem: - Boję się, że tak. Boję się, że zrobiłem to więcej niż raz w życiu. - przyznał się do tego, bo tu nie było nic do ukrycia. Wiedział, że kto, jak kto, ale Elise go zrozumie. A przynajmniej zaakceptuje takiego jakim był, nawet jeśli jej samej z niektórymi jego tekstami czy zachowaniami wcale nie było po drodze. - Jak byłem młodszy, jeszcze tutaj z nimi mieszkałem… Tuż przed wyjazdem na studia właściwie… - czyli tych sto lat temu. - Nie potrafiłem jej zrozumieć. A raczej tego, że zdecydowała się rzucić swoją codzienność i wyjechała z moim ojcem aż tutaj. Musiała wiedzieć, że to koniec świata, przeklęta czarna dziura tego kontynentu… Musiała wiedzieć, że nie będzie już takim lekarzem, jakim była wcześniej. - wtedy Bear naprawdę tego nie rozumiał. Dzisiaj? Dzisiaj wszystko było inaczej. On był inny. Dorósł, dojrzał i przede wszystkim stracił dla „kogoś” głowę. - Wtedy pomyślałem tak… Że jest przeciętna i że ja nigdy sobie na to nie pozwolę. Tak jakbym miał na to jakikolwiek wpływ. - uśmiechnął się, bo pił do talentu, którego nie da się po prostu nabyć czy wytrenować. Albo go masz, albo nie. - Prawdę mówiąc, nie zdziwiłbym się wcale gdybyś po swoim powrocie z Europy… - Logan znów zaczął, odruchowo zakładając, że ten wyjazd Elise jednak się wydarzy. - Została najmłodszą nominowaną do roli ordynatora twojego oddziału. Stary Costa już stracił swój ogień, a ty… - uśmiechnął się, patrząc uparcie na żonę. W jej oczy, ładne brązowe tęczówki. - Masz go całe mnóstwo. - w pracy i nie tylko w pracy. Logan naprawdę wierzył w swoją panią doktor i bardzo potrzebował jej sukcesów i wiary w samą siebie.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Zaśmiała się, bo tak… potrafiła sobie wyobrazić jak oburzony Trevisano próbuje nauczyć ją ładniejszych szwów, bo te jej do niczego się nie nadają i są brzydkie. Potrafiła to sobie wyobrazić! Ale od razu też sobie przypomniała, że przy ich pierwszym spotkaniu… no raczej nie był tego taki pewny! Że jest dobra w tym, co robiła. Pamiętała jak się jeżył i wcale nie chciał dać jej dojść do pacjentki. Oh, oczywiście, że to pamiętała! Ale na szczęście mu tego nie wypominała, bo trochę nie mogła się dziwić – musiał mieć czas, że jest najlepsza w tym, co robiła.
Zaskoczyło ją to, co powiedział o swojej mamie. Ale doceniała, że faktycznie to zrobił. Daleka była do oceniania. Oczywiście, że brała go z całym dobrodziejstwem inwentarza…
- W takim razie mam nadzieję, że nasze dzieci pod tym względem będą miały więcej ze mnie niż z ciebie. – kącik ust drgnął jej w rozbawieniu, bo nawet jeśli temat nie był jakiś bardzo zabawny to tak był bardziej lekkostrawny – Bo o moim ojcu nigdy tak nie pomyślałam, a jednak też nie wyjechał nigdy z Cairns. Mógł robić wielką karierę, ale dobrze mu było na lokalnym podwórku. O twojej mamie też tak nigdy nie pomyślałam. Właściwie uważam, że jest odważna… że zdecydowała się wszystko rzucić i postawić wszystko na jedną kartę. Na rodzinę. Właściwie musiała być bardzo odważna… bo zrezygnowała świadomie z tego, co w pewien sposób nas określa. – bo byli chirurgami, a bez tego? Kim byli z dala od bloku operacyjnego, wszystkich tych swoich nowoczesnych narzędzi i tak dalej? – Pytałeś, czy mogłabym zrobić to, co zrobiła twoja mama – czyli zamieszkać z nim na Północy – I powiedziałam, że nie. Właśnie dlatego, że nie jestem taka odważna. – i nie umiałaby funkcjonować bez swojej pracy, nie widziała się w niczym innym, brakowało jej tej cholernej pewności siebie, że może robić wszystkoA co do wyjazdu i ordynatora… – zaczęła, upijając spory łyk swojego alkoholu – Wyjazd na razie zostawmy. Mamy ważniejsze rzeczy do martwienia się niż to. Jutro będziemy więcej wiedzieć o twoim ojcu, zadzwonię też do Cairns i do Barretta, zobaczymy. – nie nastawiała się, teraz chciała zrobić chociaż ułamek tego, co zrobiła jego matka. Chociaż na chwilę skupić się na rodzinie – A jeśli chodzi o rządzenie oddziałem to wcale bym tego nie chciała. Nie teraz. Mam drugą specjalizację, chcemy mieć dziecko… a nie dodatkowych obowiązków, spotkań z zarządem i sponsorami. Nie jestem chyba tak ambitna jak ci się wydaje. – uśmiechnęła się pod nosem – Ale jeśli Capshaw odejdzie, ty powinieneś to zrobić. – przejąć jej obowiązki, rządzić. Był w tym zdecydowanie lepszy niż ona.



Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
chirurg dziecięcy — Cairns Hospital
37 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Nie pomyślał o tym wcześniej w taki sposób, ale teraz, kiedy Elise tak mówiła… Zrobił to. Przyznał w duchu swojej matce medal odwagi, bo ta decyzja faktycznie taka była. Cholernie odważna. Poświęcić wszystko co było jej bliskie i wszystko co wcześniej znała do „chłopaka z Północy”. Mimowolnie przełożył tę sytuację, ten wzór, na nich… Na siebie i Elise. Nie chciał jednak jakoś mocno i zawzięcie o tym myśleć, bo bał się do jakich wniosków mogłoby go to myślenie zaprowadzić. Myśl o tym, ta refleksja była upierdliwa, ale Trevisano nie chciał się jej poddać. Nie dzisiaj, nie jutro i nawet nie wczoraj. Spojrzał znów na żonę i nie krył swojego zaskoczenia… I rozbawienia właściwie też. On? Ordynatorem? - Ja? Szefem oddziału? - powiedział na głos dosłownie to, co wiybrzmialo mu w myślach. - Wiem, że jestem często nieznośnie próżny, a moje ego doprowadza cię do szału… Ale nie tym razem, doktor Debenham. Prawdopodobnie byłbym najgorszym ordynatorem pediatrii w całej historii istnienia naszego szpitala. - sapnął rozbawiony, ale naprawdę tak uważał. Nie widział w sobie niczego, co mogłoby zrobić z niego dobrego kandydata do tej roli. - Zresztą, w całym szpitalu lubią mnie tylko kobiety, a w zarządzie jest raptem tylko jedna. Choćbym nawet chciał, nie mam szans. - bo z panami lekarzami i panami prezesami żył, jak… No nie wiem, bocian i żaba. On był bocianem, a ich niekompetencje żabami. - Ale to nieistotne. Capshaw nigdzie się nie wybiera. Chyba nawet… No nie wiem, brakowałoby mi jej tam. Jako koleżanki. Nie myśl sobie nic złego. - od razu spojrzał ostrzegawczo i czujnie na Elise, bo naprawdę nie chciał, żeby źle zinterpretowała to, co powiedział o doktor Jessice. - Wiesz kogo jeszcze mi brakuje? - zapytał, ale pani doktor nie miała szansy tego wiedzieć. Dlatego nie trzymał jej długo w niewiedzy i niepewności. - Twojego ojca. Lubiłem… Was obserwować. Słuchać waszych rozmów, nawet tych o czymś kompletnie nieważnym. Twój ojciec prawdopodobnie nigdy nie wpadłby na pomysł, żeby zabrać swoją ośmio czy dziewięcioletnią córkę na łapanie pięciometrowego, rozjuszonego i głodnego krokodyla. - uśmiechnął się, ale było w tym uśmiechu trochę smutku. Tak jakby dopiero teraz powoli zaczynało do niego docierać, jak wiele jego rodzice popełnili z nim błędów. Zwłaszcza padre Trevisano. - Miło było zobaczyć, że rodzice przytulają swoje dziecko. Nawet jeśli to dziecko ma już trzydzieści trzy lata. - mrugnął do żony porozumiewawczo, bo hej, oczywiście, że pił do niej i do jej relacji z państwem Debenham. Zwracał uwagę na każdy taki drobny element. Zwracał na nie uwagę, bo… - A jeśli ci powiem, że nigdy, naprawdę nigdy Elise, a przynajmniej nie od kiedy cokolwiek pamiętam… Żadne z nich nie powiedziało mi tych dwóch magicznych słów, o które kiedyś tak bardzo domagałem się od ciebie… Uwierzysz mi? - składało jej się to w całość? Jego absolutne tchórzostwo i nieumiejętność powiedzenia tego, jako pierwszy, a jednocześnie tak ogromna potrzeba, pragnienie wręcz usłyszeć to od niej.

Elise Trevisano
dziobak bohater
nah
nope
kardiochirurg — CAIRNS HOSPITAL
34 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pokiwała głowę, bo tak. Mówiła całkowicie poważnie. Nie miała nic do Capshaw, ale hej… trzymała mocno kciuki, żeby dostała lepszą propozycję gdzieś w innej części kraju. Tak po prostu. Dla jej dobra, oczywiście! Wcale nie dlatego, że była ex jej męża, która ciągle z nim pracowała i to wcale, ale to wcale nie było komfortowe. Po prostu życzyła jej jak najlepiej! Ale gdzieś daleko.
- Ciężko nie myśleć sobie nic złego. – prychnęła pod nosem – Ale to wszystko, co teraz powiedziałeś nie zmieni mojego zdania. Uważam, że byś się nadawał. Szybko byś się odnalazł w tym rządzeniu, więc i panowie szybko by go polubili. Naprawdę tak uważała i naprawdę w to wierzyła. I bardzo, ale to bardzo żałowała, że nie ma żadnych, absolutnie żadnych znajomości, które mogłyby do tego doprowadzić. Żeby mu to udowodnić! I postawić na swoim, bo kto tego nie lubił…
Naturalnie jednak spoważniała, gdy wspomniał starego Debenhama. To nie był łatwy dla niej temat, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę finał życia doktora. Fakt, że sama zdecydowała o jego życiu i śmierci, że wzięła za to odpowiedzialność… to nie była najłatwiejsza myśl. Ale prawdą było to, co mówił Logan. Jej ojciec… jej ojciec był po prostu świetny. Nawet jeśli nie był jej biologicznym ojcem.
- Zawsze żałuję, że nie mogłeś go poznać, gdy pracował… gdy był w swojej najlepszej formie. Był niesamowity. Nawet jeśli nie zrobił wielkiej, międzynarodowej kariery. – uśmiechnęła się pod nosem, upiła kolejny łyk swojego drinka i spojrzała na męża – A to, co mówisz jest nie fair. Po prostu nie fair. To, co powiedziałeś wczoraj na plaży, teraz… bardzo lubię twoich rodziców, ale jednocześnie widzę całe mnóstwo błędów, na które nie zasługujesz. I wiem, że jesteś już dorosłym facetem i doskonale sobie z tym wszystkim poradziłeś, ale to dziecko, którym byłeś… ono na to nie zasługiwało. – i nie chciała, żeby jej zdanie na temat państwa Trevisano się zmieniło. Nie chciała ich znielubić przez wszystko, czego się o nich dowiedziała, ale no cóż… trochę ciężko było z tym handlować! – A mówili to sobie?


Logan Trevisano
motywująca ara
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ