olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Bywały takie momenty, kiedy Ainsley zazdrościła innym ludziom typowego zajęcia na etacie, które to wymagało kontaktu z drugim, często przypadkowym człowiekiem. Jej praca, od lat we właściwie zamkniętym teamie, nie dawała możliwości takich spotkań, jakie przytrafiają się choćby Aspen, pani z kwiaciarni. Atwood zastanawiała się mocno, jakby się zachowała, gdyby jawnie, nie kryjąc się z niczym, podrywał ją facet, który za chwilę wybierał się na randkę ze swoją drugą połówką. Na szczęście (?) do głosu dosyć szybko dostawał się jej zdrowy rozsądek - ciężko raczej byłoby raczej odnaleźć się blondynce w zajęciu, które docelowo aż tak nie skupiałoby się na niej samej.
Parsknęła głośnym śmiechem, słysząc o zamku:
- Penny, i co miałabym w tym zamku robić? Zamknąć się w wieży i czekać na księcia, który mnie wybawi swoją miłością? Skąd w ogóle ten pomysł, ostatnio moje cudowne życie singielki przerasta mnie na czterech pokojach, nie potrzeba mi do tego pałacu - machnęła dłonią w powietrzu, w tak teatralny sposób, jakby szybko, bez zbędnych ceregieli chciała zbyć temat. I nie, że Ainsley nie zna się na żartach i nie ogarnęła w tym momencie, że był to jeden z nich. Po prostu sam pomysł posiadania takiej budowli na własność wydał się jej tak absurdalny... że w sumie aż dziwne, że jej ojciec nie odpalił sobie po drodze jakiegoś zameczku. Kuzynka jednak dobrze wiedziała z jakim typem rodziny przyszło jej tańczyć.
- O tym mówię! Zupełnie naturalne jest, że na drogę w Stanach wylezie niedźwiedź, a w Szkocji wielki jeleń. Ale te robale tutaj - wzdrygnęła się. Z dwojga złego, nie wiedziała w tym momencie, czy wolała spotkanie z wielkim pająkiem (który i tak uciekłby pewnie na jej widok), czy z jeleniem rozmiarów konia pociągowego, ozdobionym porożem wymiarów osobowego auta? Ciężkie pytanie. Wzdrygnęła się jeszcze raz.
Uniosła palec do góry, zupełnie jakby właśnie wpadła na najbardziej cudowny pomysł.
- Zaraz ci pokażę - oznajmiła radośnie i zsunęła się ze swojego leżaczka, by na służącym za barek kawałku kontuaru poszukać swojego telefonu. Szybkie klik klik i już, na ekranie pojawiła się facjata rzeczonego mężczyzny. - Proszę bardzo. Wicehrabia od herbaty - zrobiła co prawda zdziwioną minę, bo biorąc pod uwagę, że chłop był głównie sportowcem, właśnie jakimś wioślarzem, to dziwne że przylgnęła do niego etykieta herbaciarza. Na dodatek był Kanadyjczykiem. Tyle pytań. Zabrała od Aspen swój telefon i ponownie zajęła poprzednie miejsce. Prewencyjnie od razu zaczęła usuwać to wyszukanie ze swojej przeglądarki, mruknęła sobie pod nosem wtedy: - I co, może mam go jeszcze wtajemniczyć w ten szalony pomysł? To patrz, już piszę - fuknęła sobie cicho. Takich rzeczy nie mówi się pannie Atwood, która dopiero co w postaci kilku kieliszków wina obaliła jego flaszkę - jest to jednoznaczne z memowym hold my beer i w tym momencie oznaczało tyle, że Dick dostał taką wiadomość. Ktoś będzie bardzo żałował tego rano, ale teraz siedziała zadowolona z siebie, z wręcz triumfalną miną.
- Hej! - rzuciła radośnie, ale z lekkim oburzeniem. - Ja cię znam! Jeśli obracasz kota ogonem, coś jest na rzeczy, więc szybciutko tłumacz się kuzynce jak na spowiedzi! - pogroziła jej palcem i zrobiła minę zatroskanego psychologa. Nawet przysunęła głowę w jej stronę, co by żadna część wypowiadanego przez dziewczynę tekstu jej nie umknęła. Po króciutkim zastanowieniu, zdała sobie sprawę z tego, że tak właściwie nigdy wcześniej nie rozmawiały o dzieciach. Znaczy! Rozmowa nie dotyczyła planów macierzyńskich Aspen, bo fakt, że dla Ainsley priorytetem wśród priorytetów jest posiadanie męża i dzieci, jest znany chyba już całej ludzkości, od kiedy ta skończyła jakieś szesnaście lat. To przecież nie jej wina, że przez drugie tyle nic się jakoś nie złożyło, by stało się to rzeczywistością.
- Aspen - zaczęła, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Dick byłby w stanie obiecać ci gruszki na wierzbie, ba! Gwiazdkę z nieba by obiecał, byle by tylko dostać to czego chce - rzuciła w niby kpiący sposób, ale gdzieś na jej twarzy rysował się uśmiech, coś jakby nieme dopowiedzenie 'i są tacy, co nie mają mu tego za złe'. Pierwsza w kolejce jest przecież sama Atwood.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Etat był dobry.. jeśli człowiek dobrze odnajdywał się wśród planów. Po przyjeździe do Australii Aspen nie wiedziała czym zająć się w życiu, co robić i spędziła pewien czas jako pani domu, żona z zawodu. Trochę się jej nudziło, brakowało jej zajęcia, czy nawet hobby. Pewnie, mogła zająć się ogrodem, ale robić to kilka godzin dziennie codziennie w bliżej nieokreślonej przyszłości? To nie było dla niej, zwłaszcza jak Flann na długie godziny znikał w swojej pracowni. Dlatego też zdecydowała się na znalezienie jakiejś pracy i padło na kwiaciarnię. Nie robiła tego po to, aby mieć na waciki, czy rachunki, choć dobrze jest mieć własne pieniędze, jednak robiła to trochę z powodu braku laku. I to był strzał w dziesiątkę. A co do bycia podrywanym przez zajętą osobę... to naprawdę potrzebna była do tego praca w usługach? Faceci to były mendy i tyle, przynajmniej niektórzy.
-No a co miałabyś w domu robić? Na zamku możesz mieć swoją stajnie, ducha....-zaśmiała się. Rohrbachowie mieli o wiele większą posiadłość, niż by im była potrzebna, ale to nie był dla nich problem. Dzięki temu jeśli Ainsley chciałaby u nich przenocować, albo rodzice Penny (nie wiadomo co byłoby gorsze dla Flanna), to nie było najmniejszego problemu i mogli spokojnie zająć gościnną sypialnię. A swoją drogą, co z nich za szkoci, jak nie mają własnego zamku? Podrabiańcy jacyś!
-I do kogo miał być on podobny? Adana?-już zapomniała co chwilę wcześniej mówiły, bo cóż, było to spotkanie mocno zakrapiane alkoholem i śmieszkami. Panie jeszcze pijane nie były, ale pewnie już by coś na tarczy alkomatu było widoczne. A na potwierdzenie tych słów bawiły się coraz lepiej.
-No lepiej, żebyś nie robiła sobie nim dziecka po tajniaku-zaśmiała się, bo już sobie wyobrażała Ainsley z pipetą do indynka w dłoni, który wiadomo do czego może zostać użyty. Swoją drogą, gdy Atwoodówna już się dorobi dziecka, to Aspen będzie pierwszą, która kupi konika na biegunach dla siostrzeńca, czy siostrznicy!-Nie zrobiłaś tego!-powiedziała rozbawiona, bo nie sądziła, że jej kuzynka będzie do tego zdolna. No jeszcze aż tak ubzdryngolona chyba nie była, aby po tak nikłym namawianiu mogła wysłać takiego smsa!
-Nie ma z czego się tłumaczyć. Do teraz naprawdę nie myślałam o tym, kiedy bym chciała mieć to dziecko....-bo to, że się pojawi, było dla niej raczej pewne. W taki czy inny sposób, po staraniach, czy przez przypadek. Wypadki w końcu chodzą po ludziach a najlepszym środkiem antykoncepcyjnym była wstrzemięźliwość. Tylko czy mając takiego męża można być całkiem wstrzemięźliwym, nawet jeśli miesiąc miodowy był już za nimi?
-No ale on chce z tobą być, a nie ofiarę z dziewicy!-aż uniosła dłonie w górę. On chciał Ainsley, ona rodzinę, ślub, dzieci i jabłonkę. To się naprawdę nie wykluczało siebie nawzajem. Jednak pewne było, że szatynka nieco zapominała, co z Remingtona był za gagatek. No i nie wiedziała, jak teraz się prowadzi i tak dalej. No ale to... to już szczegóły.
Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Ainsley to by zazdrościła nawet samych rozterek wynikających z tego, że ktoś nie wie jaką chce się podjąć pracę! W przeciwieństwie do jej braci, którzy ledwo zdążyli wyskoczyć z pieluchy, a mieli już zaplanowane życie zawodowe co najmniej do czterdziestki (i chyba w obu przypadkach zresztą, wyszło to raczej wątpliwie), średnia pociecha państwa Atwood miała co najwyżej zostać bogatą żoną równie bogatego męża, co ważne - oczywiście o jakimś wpływowym nazwisku. I że przez pewien czas w tę rolę wpasowywał się niecnota Richard, więc sama Ainsley jakoś bardzo nie szukała swojej drogi zawodowej. Coś tam jako nastolatka niby kombinowała, żeby studiować weterynarię, ale umówmy się - gdyby została żoną Dicka, ani Remingtonowie, ani Atwoodowie nie pozwoliliby jej zostać byle weterynarzem, na miłość boską. Także no, problemy pierwszego świata i takie tam.
- Wytłumaczmy sobie pewien ważny aspekt posiadania zamku - jeżeli ma być tam duch, to pewnie jest to któryś z jego mieszkańców. Więc byłaby to któraś z nieszczęśliwych żon, która chciałaby przez swoją niedolę zniszczyć mi życie, albo któryś z królów, a tutaj, uwierz mi, oni nie byli choć w jednym procencie tak przystojni jak portretują ich w filmach - rozłożyła bezradnie ręce. Nawet starała się usilnie sobie w tym momencie przypomnieć jakikolwiek wizerunek - realny, a przynajmniej ten z portretów - któregoś z książąt czy królów, ale no cóż... żaden nie grzeszył urodą na tyle, by zapaść jej w pamięć. Nie czarujmy się, nikt z tego zacnego grona nie miał podjazdu do odgrywającego go w filmie aktora. Penny przy następnym spotkaniu z rodzicami Ainsley musi im niezwłocznie zarzucić uwagą o tym, że bez zamku są niewystarczająco szkoccy, by nazywać się Szkotami. Musi, po prostu musi.
- No a nie jest? Nos ten sam - próbowała znowu sięgnąć po telefon, ale tym razem jej wypadł i skończył gdzieś na trawniku, więc machnęła na to ręką i zostawiła sprawy jakimi są. I tak pewnie rano będzie miała takiego kaca moralnego, że to nieszczęsne urządzenie będzie miała ochotę zakopać gdzieś na samym środku ogrodu, najlepiej sześć stóp pod ziemią. Po prostu teraz jeszcze za słabo łączy na to wątki.
- Ale czemu po tajniaku? To co, mi się już nic przyjemności od życia nie należy? - po raz kolejny dzisiejszego wieczora oburzyła się teatralnie, włącznie z odpowiednim zapowietrzeniem się. Ogólnie wino akurat tego wieczora włączyło jej jakiś zaczepny nastrój, na co chyba sama nie była do końca gotowa, stąd jej dziwne pomysły i ponadprogramowa wręcz pewność siebie. - I jasne, że to zrobiłam. Daj spokój, i tak pewnie tego nie przeczyta. A nawet jeśli, pewnie nawet nie zapisał numeru - to chyba odrobinę zaskakujące, jak bardzo Ainsley nie doceniała Richarda Remingtona.
- No i jak, od ślubu, czy od kiedy, tego tematu po prostu u was nie ma? Znaczy wiesz, nie chcę być wścibska czy być komuś materacem, ale Penny... sześć lat to już bliżej niż dalej całej dekady. Jaką w ogóle obchodziliście rocznicę? Skórzaną? Owocową? Pamiętałam to kiedyś - w jakiś dziwny sposób naprawdę uważała, że oni ten temat mają doskonale przegadany, nie wiedziała więc do końca jej kuzynka nie chce o tym rozmawiać. Może po latach te ich ustalenia zmieniły dla niej aktualność? Chciałaby czegoś innego? Szybciej, później, kiedykolwiek? Przyglądała się jej z wyraźnym zainteresowaniem, próbując cokolwiek więcej wyczytać z gry jej ciała. Czasem to mówi więcej niż tysiąc słów.
- No z tym drugim to byłoby faktycznie ciężko - pozwoliła sobie nawet na delikatny, sytuacyjny żarcik, co by jakoś zgrabnie z tej sytuacji wybrnąć.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Cóż, Atwoodowie byli inni niż Hallowie. Nie ingerowali w życie swojej córki - nie mieli nic przeciwko temu, by wyjechała na drugi koniec świata, gdzie studiowała coś związanego ze sztuką, mimo że nie daje to pewnej pracy, żadnego zawodu. Chcieli by ich córka była szczęśliwa i dobrze się bawiła, póki jest młoda. A ona z tego doskonale się bawiła korzystając z tego i w college'u nie martwiła się tym, jak zarobi na swoją przyszłą emeryturę. Może to Ainsley miała zostać żoną bogatego męża, a tego zaszczytu dostąpiła Aspen. A Aspen miała ciężko pracować całe swoje życie i to robiła jej kuzynka, nawet jeśli zajmowała się czymś, co lubiła.
-No ale słyszałaś o Annie Kliwijskiej, prawda? -zawahała się. Jej znajomość brytyjskiej monarchii ograniczała się do Williama, Kate, Harr'go i Meghan, a także musicalu six. Nie widziała go nigdy, ale znała piosenki z niego, wpadały w ucho. A jak wiadomo, Jerzy VI się z nią rozwiódł zapewniając jej dostanie życie, a ona doskonale się bawiła. Jakby taka Anna była duchem w casa dela Atwood, czy jak to tam się po szkocku mówi, to mogła być niezła biba. A może jakiegoś przystojnego królewicza szlag trafił i taki seksiak by nawiedzał w nocy, jęcząc i wzdychając? Szklanka była zawsze do połowy pełna!
Aspen z przyjemnością by usłyszała, dlaczego taka Szkocka śmietanka nie ma zamku, toż to skandal!
-No może, podobny.-stwierdziła w końcu. Na pewno ten wicehrabia był bardziej podobny do Adana, niż jego rodzony tatuś. Albo nie rodzony, ale tatuś.
-Po tajniaku, bo nie mówiąc mu o planach, a nie po tajniaku, żeby nie wiedział co robił w nocy!-przewróciła oczami, nie mając pojęcia jak można było tak źle to wszystko zrozumieć. Przecież choć trochę pijana, to mówiła wyraźnie i składnie!
-Chce zobaczyć jego reakcję. Wczoraj wyganiała go z domu, a dziś chce mieć dzidziuusia z nim-zaśmiała się. Cóż, była już wstawiona, nie da się tego ukryć. To właśnie za takie akcje Flann nie lubił, gdy jego żonka spotykała się ze swoją kuzynką. Rzadko się zdarzało, że obie wracały do domów trzeźwe.
-No nie bardzo. Niewiele z naszych znajomych ma dzieci, temat się jakoś nie pojawiał. A potrzebujesz kolejnego siostrzeńca, czy siostrzenicę do rozpieszczania? Mało dzieci ma Drew?-i kolejny unik, wchodząc na ścieżkę zmiany tematu. Właściwie to Aspen nie wiedziała, czy chce mieć teraz dzieci. I czy ta chęć, którą miała, była faktycznie prawdziwa, czy może tylko wyimaginowana. W końcu nie bardzo wiedziała, jak to jest być matką i trzy razy dziennie ścierać wymiociny. -Nie wiem jaką, ale wiem jak. Ale nie powiem, bo się wstydzę-zaśmiała się. W tym momencie ich związek chyba nie był aż tak udany jak w tamtym momencie, ale generalnie narzekać nie mogła. Było wszystko okej. -Czy ja wiem? Nie każdy tak wcześnie miał to już za sobą- cóż, ona doskonale wiedziała, kiedy Aisley miała za sobą pierwszy raz, tak samo w drugą stronę. Wiedziały o sobie zupełnie wszystko. Choć może fakt, do którego piła, że niby jej kuzynka szybko pozbyła się wianka, wynikał z tego, że Hall-Rohrbach była trochę młodsza od kuzynki i kojarzyła tą informację jako coś, co zdarzyło się dość wcześnie. Choć szatynka oczywiście niczego nie oceniała. Ona nie miała takiego swojego Dicka w młodości, dopiero w liceum była w pierwszym, dość powaznym związku.

Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Cóż, po latach to chyba i Atwoodom zbrzydło załatwianie swoim dzieciom czegokolwiek, skoro żadne z tych niewdzięcznych gnojków z tego nie skorzystało. Ale takie próby były i pewnie po dziś dzień każdemu jest regularnie wypominane co to tatuś z mamusią dla syneczka lub córeczki nie robili. Zupełnie jakby przy ich możliwościach to był jakikolwiek problem.
- Kochana, u Anglików z Tudorami jest jak z wojną... O tym nie wspominamy - zaśmiała się lekko. Historia była jej zmorą z czasów szkolnych, biorąc jeszcze pod uwagę, że wszędzie kładziono nacisk na tą angielską, to wychodziła jej już bokiem. Ale samo podane przez kuzynkę nazwisko oczywiście kojarzyła, trudno byłoby nie! I w sumie duch takiej Anny chyba nie byłby zły, zapewne byłby jednym z lepszych z całej tej koronowanej ferajny. W ogóle można mieć lepszego czy gorszego ducha?
- O akurat tutaj sobie wypraszam! Gościnna jestem przecież! Sam wyszedł - roześmiała się lekko. Nie będzie przecież teraz tłumaczyć czemu i że fakt faktem, ona też trochę przegięła z tym swoim niewyparzonym jęzorem, bo było, minęło. - W ogóle gadasz tak, jakbyśmy byli po raz kolejny w regularnym związku a nie po jednym niezobowiązującym zupełnie spotkaniu. Było miło, i to tyle. Ślubu i dzieci z tej mąki raczej nie będzie - uwaga, raczej to jest słowo klucz w całej tej wypowiedzi. Bo Ainsley tego nie przyzna nawet sama przed sobą, ale samo pojawienie się Richarda ponownie w jej życiu, pociągnęło gdzieś w jej głowie i serduszku tyle odpowiednich strun, że wcale a wcale nie miałaby nic przeciwko, aby zaczęli się ponownie widywać bardziej regularnie. I to nawet w bardziej... hm, zobowiązujący sposób. Tak to nazwijmy.
- A to dzietność znajomych jest jakimś wyznacznikiem? Dajże spokój. Nie mogę trochę przeżyć, że przez tyle czasu nie postawiłaś sprawy jasno, no... Na zasadzie, dobra teraz jest fajnie, pomarnotrawmy pieniądze na podróże, domy i pełen luksus, ale za rok czy dwa to by mi się chciało kogoś jeszcze do kompletu. Czy to tylko ja mam aż tak poskładane w głowie z tą rodziną? - w kwestii planowania pewnych spraw chyba nikt nie był lepszy niż obecna tutaj Ainsley Atwood, która już chyba mając lat 16 wiedziała, że nieważne czego miałaby w życiu dokonać (a z biegiem lat wcale odmówić pewnych rzeczy jej nie można!), to chce mieć męża i dziecko/dzieci, choćby swój sukces zawodowy miała kosztem tego zawalić. Więc proszę jej wybaczyć, ale dla niej pewnym rodzajem abstrakcji jest, że taka Aspen mogła sobie tego nie zaplanować. Proszę, można jej dać za wścibstwo po łbie.
- Ty? Ty się samego diabła w piekle byś nie wstydziła - prychnęła, lekko zdziwiona. Po chwili jednak miała się, po raz kolejny dzisiejszej nocy, dosyć teatralnie oburzyć, ale po szybkim działaniu matematycznym w głowie... Cóż, niespecjalnie miała ku temu powód. Po skojarzeniu jednak pewnych faktów, uśmiechnęła się dość cwanie.
- Człowieku małej wiary... Ty i tak mało na ten temat wiesz - no bo tak - temat pierwszych razów był wałkowany pewnie nieraz, ale skoro powstała taka a nie inna wersja, Ainsley trzymała się jej przez lata. A biorąc jednak pod uwagę dwuletnią różnicę wieku, nastoletnia Atwood zapewne się nie zwierzała tak od razu trzynastoletniej Aspen, ufając po prostu, że pewne rzeczy są przecież przed nią. Hej, Dick jest dwa lata od samej Ainsley starszy, naiwnym byłoby chyba wierzyć, że zeszło im z tym jakoś specjalnie długo?
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
No jak ktoś jest niewdzięczny i nie chce teo, co mu się na złotej tacy podało, to nie ma się co dziwić, że rodzice mogą stracić cierpliwość. Aspen tego za bardzo nie znała, bo państwo Hall nie mogli jej aż tyle zaproponować, bo nie byli tego typu ludźmi. Pewnie, byli spokrewnieni z Atwoodami, ale nie na tyle blisko, by mieć takie same tytuły i podejście do wychowywania. Im, a także córce wcale to nie przeszkadzało, Aspen mogła popełniać własne błędy.
- Wiem, wiem. O zmarłych się źle nie mówi, ale w tym rzecz, że ja dobrze mówię! Z Anną na pewno byscie się zakumplowały!- stwierdziła, mając na myśli takie duchy, jak w Harrym Potterze i jak Irytek był cóż, irytujący, tak samo jęcząca Marta, ale już taki prawie bezgłowy Nick był niegroźny.
-Ale ja wiem, że jeszcze nie jesteście parą- zaznaczyla niewinne, zupełnie nie podkreślając słowa jeszcze. Aspen na trzeźwo by się zaczęła martwić tym, czy Dick pozbył sie problemów z przeszłości, czy pokonał demony i nadaje się na związek, ale to zdecydowanie nie był stan, w którym się teraz się Aspen znajdowała.- we wiedźmę się bawisz i z fusów wróżysz takie rzeczy?- No Dick miał swoje wady, ale nie oszukujmy się. Są gorsze osoby i nie wiadomo, skąd aż takie negatywne (realistyczne?) nastawienie ze strony Atwood.
-Zawsze jest to powód to zaczęcia rozmowy. Bo my rozmawialiśmy, że w którymś momencie pewnie się zdecydujemy na dzieci. Ale bez ram czasowych- przynajmniej nie padły słowa, że dzieci to po moim trupie, albo że któreś chce cały tuzin. Ich plany się mniej więcej pokrywały, więc rozmowa o dzieciach przed ślubem została odbębniona.
-No już bez przesady. Mówię Ci naprawdę wiele, ale nie wszystko!-Teraz już też się oburzyła, bo pewnie jakieś tam drobne rzeczy zostawiała dla siebie. W końcu dama "don't kiss and tell". A Aisnley i tak wiedziała naprawdę wiele o swojej kuzynce i vice wersa.
-Swoje wiem- odpowiedziała, ale teraz, a własciwie już od lat traktowały się jako rówieśnice. Jednak jak miały te 13, 15 lat to różnica była spora. Więc odstęp między pierwszym razem Aspen i Ainsley to było parę lat, jednak wiekowo było to dość zbliżone.

Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Oj, ale to nie jest do końca tak, że to jest jakaś rażąca niewdzięczność - w końcu, w przypadku na przykład takiej Ainsley, gdyby nie pieniążki rodziców to nie byłoby koni, gdyby nie było koni nie byłoby całej stadniny, a gdyby nie było tego nie byłoby zawodowej kariery sportowej. Więc jednak wdzięczna powinna im być, no i jest!
- Ej, ale to w sumie trochę przykre, że próbujesz mnie zakumplować z duchem. Ja wiem, że nie dogaduję się z większością żywych, ale no hej! Trochę szacunku młoda damo - powiedziała zupełnie poważnym głosem, nawet starając się brzmieć odrobinę protekcjonalnie i na osobę starszą niż realnie jest. Nie wytrzymała jednak długo i roześmiała się szczerze. Ainsley od lat funkcjonowała w dosyć zamkniętym gronie osób, gdzie ktoś nowy pojawiał się rzadko i zwykle na krótko, więc to też nie jest tak, że taki stan rzeczy jej przeszkadza, czy chciałaby go zmienić. Ma pewne grono i przyjaciół, i współpracowników, dobrze jest jak jest!
Wywróciła dosyć mocno oczami. To pewnie dziwne i w jakiś sposób nienormalne, ale ona po tym jednym winie miała bardziej racjonalne podejście do całej sprawy związanej z Richardem, niż miało to miejsce na trzeźwo. W drugim przypadku po prostu przegrywała chyba z własnym sentymentem do jego osoby. Zresztą, Remington jak nikt umiał sobie ją owinąć wokół palca, więc chyba nie jest to specjalnie dziwiące kogokolwiek? Nawet gdyby nadal była w regularnym związku, pewnie właśnie by go zakańczała bo Dick... tak właściwie to niczego konkretnego jej nie obiecał.
- Jesteś niemożliwa! - rzuciła, z troszeczkę udawanym zawstydzeniem. Bo to przecież nie jest tak, że gdyby Richard sobie wszystko poukładał, ona by w tym związku z nim nie chciała być, nie? - Tak. Sama sobie jestem wróżką i usilnie staram się sobie wmówić, czego nie powinnam robić - idealny dobór słów, Atwood.
- Kochanie, wiesz jak u mężczyzn wygląda 'kiedyś'? Jak ustalałam z Adamem, że zależy mi na byciu żoną, dzieciach to pierwszego doczekałabym się po prawie dziesięciu latach. Z nimi trzeba krótko - cóż, akurat pewnie temat jej eks w dniu dzisiejszym nie był najbardziej trafiony, ale jakoś tak jej pasowało jako porównanie. W ogóle Ainsley jako związkowy długodystansowiec (poza roczną, ostatnią wpadką) to jest prawie jak ekspert w tym temacie. Jak przed piętnastką w tych związkach zaczęła być to chyba teraz po raz pierwszy jakoś dłużej jest singielką.
- No i to jest błąd! - roześmiała się. Zmrużyła jednak szybko oczy i biorąc pod uwagę, jak droczy się z nią właśnie Aspen, postanowiła po raz miliardowy w historii wyciągnąć... COŚ. - Nie zaczynaj. To nie mnie najgorszy człowiek świata przerwał pierwszy raz - trafiony, zatopiony. Aż Ainsley sobie wychyliła zawartość kieliszka na raz. Historia o tym jak Dick wparował do pokoju, w którym Aspen po raz pierwszy przeżywała pewien rodzaj uniesień... Nie ma lepszego argumentu, aby skutecznie przyciszyć panią Rohrbach w tematach seksu.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Wiadomo, że bez rodziców się mało co uda. To, że się korzystało z ich dóbr, czy mądrości, majątku to jedno, a czy się układało życie zgodnie z tym, jak oni zaplanowali to drugie. Wiadomo, że pewni ludzie nie widzieli możliwości rozłączenia tych faktów i jeśli nie było po ichniemu, to fora ze dwora, ale to chyba nie Atwoodowie. Mieli swoje wady, jak każda rodzina, ale chyba kochali swoje( lub nie swoje, jury jeszcze obraduje) dzieci na tyle, aby wierzyć, że sami mają dobre pomysły na życie i wcale nie zrobią sobie kuku, jeśli nie będzie się ich trzymało przez całe życie za rękę.
-Źle mnie zrozumiałaś. Nie chodzi mi o to, żebyś się z Anką zaprzyjaźniła, tylko zapisała ją po stronie zalet, jak już będziesz sobie zamek w Szkocji kupować!- wyłożyła spokojnie przyjaciółce. Choć jak Ainsley zdecyduje się wyprowadzić do Europy, to będzie musiała jakoś zastąpić sobie Aspen. Oczywiście, że będą dzwonić, pisać i się odwiedzać, ale co przyjaciółka na miejscu, to przyjaciółka na miejscu i tego nie da się niczym zastąpić.
Może Dick był z tych Remingtonów, może zbieżność nazwisk, ale Remingtony to były bardzo dobre lokówki, więc nic dziwnego,że potrafil okręcić sobie Ainsley wokół siebie, palca czy jak tam zwał. Czasem mówi się, że pierwszej miłości się nie zapomina, inni mówią, że prawdziwej... Może to właśnie dlatego żaden związek ostatecznie nie wychodził Aisnley? Trudno stwierdzić, pewne było, że pijana Aspen była wielką kibicką tej miłości. Na trzeźwo ta miłość na pewno się zmniejszy, zobaczymy na ile.
-Nie jesteś wróżką, to się nie liczy-oceniła, nie będąc już nawet pewną, co ta wróżka miała przepowiedzieć, bo wino uderzało jej do głowy i nie dało się temu zaprzeczyć. Kiedy one kończyły spotkanie trzeźwe? Chyba tylko jak się umawiały w trakcie dnia i obie miały dalsze plany, których nie można było przesunąć, czy odwołać.
-Ale ja też jakoś nie czułam parcia. Ty czujesz większe parcie na moje dziecko niż ja - stwierdziła tylko, bo serio, Aspen widziała siebie jako matkę, ale nie wyobrażała co by to było, jakby teraz zaszła w ciążę. Choć teraz chyba pomyśli, bo może faktycznie, to już ten moment, aby znów porozmawiać o przyszłości ich rodziny.
-Do dziś nie rozumiem, co on ma we łbie, aby proponować, że się dołączy-wzdrygnęła się, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że gorszy pierwszy raz mogłaby mieć tylko wtedy, gdyby to albo państwo Atwood, albo Hall wparowali do tego pokoju zamiast Dicka i Ainsley zaraz za nim. Aż dziwne, że Aspen nie miała żadnej traumy (poza tą, że musi mieć zawsze drzwi zamknięte, aby ktoś na nią nie wszedł znowu). To zdecydowanie nie był komfortowy seks.

Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

To, co wiadomo to jedno, a to co robi się z upływem lat to drugie. Bo im bardziej Ainsley udawało się wybijać na niezależność, na swój sposób powodując, że na swoje nazwisko pracuje sama, a nie robi to fakt bycia córką lorda Atwooda, tym łatwiej przychodziło jej odcinanie się od tego, ile w ten cały biznes zainwestowali jej rodzice. Cóż, nikt przecież nie mówił, że takie bananowe dzieci są tymi najbardziej wdzięcznymi na całym świecie. Prawda?
- Ej, ale swoją drogą, to widzisz minę moich rodziców? Mamo, tato, zainwestowałam pieniądze w nieruchomość! Kupiłam sobie szkocki zamek! - zaczęła mówić to w tak pompatyczny, tak teatralny sposób, że prawie sama zapowietrzała się ze śmiechu, ale jak na wybitną aktorkę przystało, starała się jak mogła nie roześmiać się w głos. Kiedy się jej to udało, wyszczerzyła się szeroko, wzięła głęboki wdech i kontynuowala sobie w najlepsze: - Przecież by mnie chyba śmiechem zabili - popukała się w sam środek czoła. Tak było, Atwoodowie pewnie najcieplej by akurat takiej inwestycji jednego ze swoich dzieci, no... nie przyjęli. Więc bezpieczniej będzie, jak Ainsley zostanie przy tych swoich skromnych czterech pokojach w nowoczesnym budownictwie. Duch jej nie jest aż tak potrzebny. Jeszcze.
Westchnęła sobie ciężko, bo poczuła, że cokolwiek by nie powiedziała na temat Dicka, Aspen próbowałaby w tym momencie tak zakręcić, żeby i tak wyszło na tak. Znaczy - żeby Ainsley musiała w końcu przyznać wprost, że tak, jest na tym świecie taka ewentualność, że oni do siebie wrócą. A o ile trzeźwa Atwood może i była na tyle zamroczona, by to przewidywać, o tyle po pijaku nagle włączał się jej zupełnie zdrowy realizm i nagle miała więcej 'ale' niż pewnie sam Dick był wart. (Bez obrazy).
- Chyba nie trzeba być wróżką, by wiedzieć, że pewne rzeczy się nigdy dobrze nie skończą - wzruszyła lekko ramionami, choć raczej widać było, że trochę humor jej w tym momencie siadł. Żeby więc się jakoś bardziej w tym momencie nie rozgadać, dossała się po raz kolejny do swojego kieliszka, wyjątkowo sącząc winko małymi łyczkami. Czas zleci, może Aspen cudownie ominie ten temat?
I cyk, zmiana tematu, szybko się roześmiała:
- Ja ogólnie mam większe parcie na cudze dzieci niż na własne! - pokiwała twierdząco głową, jakby samo stwierdzenie tego faktu to było mało. - Mam na ten moment trzy bratanice, które mieszkają na drugim końcu świata. Czy to dziwne, że chętnie bym miała jakąś jedną... albo jednego bliżej? - zrobiła minę podobną pewnie jedynie do tej kota ze Shreka, co by gadanie takich głupot zostało jej wybaczone. Miała nadzieję, że Aspen odbierze to w charakterze żartu, a nie, że zacznie się gniewać, bo kuzynka nadmiernie zagląda jej do macicy.
Pozornie bezradnie rozłożyła ręce. Co jak co, ale akurat ona i młody Remington byli ulepieni z zupełnie jednej gliny i gdyby to ona wparowała wtedy do tego pokoju, zapytałaby na milion procent o to samo. To jest jakieś mistyczne połączenie między dwoma mózgami albo nie wiem... Jak w niebie je rozdawali to szczęśliwie Ainsley i Dick dostali połowy jednej całości. Ale ten standard już znasz.
- To jest cały Richard. Nie wiem czy przez tyle lat ile go znam wydarzyło się coś, co by go zawstydziło, serio. Zresztą, a co ty byś niby świętoszko powiedziała? - aż się po raz kolejny zaśmiała. I wcale nie chodziło o jej ewentualną odpowiedź, a raczej o to na jak zawstydzoną w tym momencie wyglądała. Lata leciały a w tej materii nic się nie zmieniało, gdyby ta dziewczyna miała choć odrobinę jaśniejszą karnację, przypominałaby teraz pewnie intensywnego buraka. A Ainsley sie w tym momencie trochę tym karmiła. No ok, bardzo. Serio, daleko jabłko od jabłoni nie pada jeśli chodzi o podejście do pewnych spraw w wykonaniu Atwoodów i Remingtonów.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Nie zawsze da się odciąć od rodziców, czy rodziny. Czasem nie da się ukryć, że zasługuje się naprawdę wiele i to, co otrzymało się w przeszłości, używane jest non stop i nie da się tego zdyskredytować. Tylko tak naprawdę, czy ktokolwiek z Atwoodów był chętny od tego aby "rozwieźć się" z rodziną? Każde poszło w swoją stronę, wywołując mniejsze lub większe niezadowolenie, ale chyba państwo Atwoodowie należeli do takich, co pomarudzą, machną ręką i najgorsze co się może stać, to wypominanie tego swoim dzieciom.
-Wiesz co, ale jako Szkoci, nie wypada im jakoś tego krytykować. Zwłaszcza, że sami nie mają! Jestem pewna, że w końcu by stwierdzili, że dobrze zainwestowałaś, że się ustatkowałaś i tak dalej...-choć pierwsze wrażenie na pewno byłoby pukaniem się w głowę, bo każdy stary budynek ma wiele za uszami i trzeba wiele funtów wydać na remont. W końcu by pewnie stwierdzili, że w gruncie rzeczy, to sami chcieliby mieć taki zamek, a że gena nie wydłubiesz, to ich córka spełniła ich marzenie.
-Może, ale potem chętnie by Cię odwiedzali i stwierdzili, że może też chcą własny.-cóż, bo jak to tak, że dziecko ma, a rodzice nie? To się nie widzi! Rodzice zawsze wszystko powinni mieć lepsze, droższe i bardziej szkockie!
-Już nie mówiąc o nim, o tym jaki jest, jakiego ma Dicka i tak dalej. Serducho mocniej zabiło jak się zjawił?-zapytała. Bo trzeba te dwie sprawy rozdzielić. To co mówi serce, i na to co mówi rozum. I trzeba znaleźć konsensus, podjąć jakąś konkretną decyzję. Pewnie trzeba by wpisać do tabelki "za" i "przeciw" wszystkie argumenty powiedziane na głos na trzeźwo, ale także po pijaku. Jedyne, co Aspen, niezależnie od ilości promili w krwi by powiedziała, że od prawdziwej miłości nie ma co uciekać. Nie zawsze łączy się ona ze zdrowym rozsądkiem, czy moralnością. I mogłaby postawić siebie jako przykład. W przypadku związku jej z Flannem też było wiele tematów przeciwko, a jednak zdecydowała się zaryzykować i nie żałowała do dnia dzisiejszego.
-No rozumiem, ale z ręką na sercu-tutaj pijana Aspen lekko pomyliła strony swojej klatki piersiowej, kiedy kładła dłoń wypowiadając te słowa.. Winą był nie tyle alkohol, a fakt że w prawej ręce, którą łatwiej dotknąć lewą pierś, trzymała kieliszek.-Do dziś nie myślałam, że to może już...-powiedziała. Może w jej małżeństwie nie było tak idealnie jak kiedyś, ale dalej, może naiwnie, uważała że jest to dobry związek, że nie ma właściwie większych powodów, aby zwlekać z założeniem rodziny. Jako że w jej głowie nie pojawiała się wizja więcej niż dwójki dzieci, to spokojnie byłoby to do zrobienia. Nie wiedziała, ile i czy w ogóle chciałby mieć z nią dzieci Flann - bo kiedyś to była rozmowa czysto teoretyczna. Na pewno brunetka zacznie się zastanawiać, czy poruszyć ten temat i jak to zrobić.
-Ja bym powiedziała "ups" i wyszła. Do dziś jakoś nie bawią mnie trójkąty, czworokąty czy poglądanie-wzruszyła ramionami. Nie była świętoszką, co to, to nie. Tylko nie była żadnym zboczeńcem! No dobra, trójkąty to nie zboczenie, a jakieś tam preferencje seksualne, ale nie w jej typie. Poza tym, Dick może nie zdawał sobie sprawy z tego, że to był pierwszy raz Aspen, ale Ainsley doskonale o tym wiedziała. I tak, można było Hall-Rohrbach wciąż tym zawstydzić. Jakby ktoś ją teraz nakrył z Flannem, to też byłaby nieco zażenowana.

Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Próbowała sobie to nawet jakoś zwizualizować w myślach, jakby to było, jeśli udałoby się jej utrafić szczęśliwie jakiś piękny, szkocki zamek. Ba, nawet analizowała czy realnie istnieje opcja na zakup takowego, ale że nigdy nie przykładała do tego większej uwagi, nie potrafiła w tym momencie przywołać zbyt wielu takich miejsc. Te, które przychodziły jej na myśl, były otwarte dla turystów - a to z automatu czyniło ofertę nieważną, a takiego Balmoral nikt jej przecież nie odpali. Prawda?
- Mówisz jakbym teraz nie była ustatkowana - zjeżyła się odrobinę. Dla Ainsley od już młodych lat własny kąt, mąż, dzieci i pewnie na dokładkę jakiś rodzinny pies w typie golden retrievera to były priorytety nad priorytetami, a że mając lat trzydzieści trzy doczekała się z tego tylko tego pierwszego - no cóż, ma jeszcze czas. Ale bardzo dumna była ze swojego (niemałego przecież) mieszkania tutaj w Lorne Bay. I faktu, że zarobiła na nie całkowicie samodzielnie. Westchnęła sobie ciężko. No cóż, nadmiar alkoholu ma to do siebie - przynajmniej w przypadku panny Atwood - że bardzo ładwo steruje jej emocjami i z totalnej euforii w kilka sekund potrafi przekierować wszystko na wielki smutek. I taki się jej właśnie teraz wkręcał. Totalne tornado w głowie. Dopiero śmieszki heheszki, a teraz bolał ją jej pracoholizm, nikt jej nie chce i jest głodna. Nieważne, że raptem wczoraj Remington wyznawał jej miłość i pewnie dałby się za nią pokroić, nie - nikt jej nie chce i już.
Nawet przytyk o tym jakiego Dick ma dicka jej już nie rozbawił. Ściągnęła usta w dziubek i zawiesiła się na chwilę, myśląc.
- Uhhmmm... nie wiem? Jeśli pytasz o jakieś większe fajerwerki to nie, tego nie ma. Nie wiem jak to określić. Czuję ekscytację i podenerwowanie, ale to drugie nie takie dobre, tylko takie kiedy nerwowo zaczynasz skubać ręce - naprawdę nie wiedziała jak jej to opisać. Tak, to fakt, cieszyła się (przynajmniej wtedy) z tego, że go widzi i że na tą chwilę jego życie jest na fali wznoszącej. Ale Ainsley już tak ma, że jak ktoś w tej całej misternie układanej konstrukcji zwanej jej życiem, naruszy choćby najmniejszy klocuszek, to trochę czuła że grunt usuwa się jej właśnie spod nóg i coś jest bardzo nie tak. To chyba już rodzaj jakieś nerwicy.
- A jest w ogóle jakikolwiek dobry moment na to 'już'? - odbiła odrobinę piłeczkę i jako, że czuła się na bezpieczniejszym terenie, dopiła zawartość swojego kieliszka. Oparła się wygodnie na swoim leżaczku i wsłuchiwała się i w odpowiedź swojej kuzynki, i w to jak bardzo szumiało jej już w głowie. Oczy nawet trochę zamknęła i powoli docierało do niej, że trzeba kończyć to jakże miłe spotkanie. Zaraz się tu poobsypiają i tyle z tego będzie!
Ze swoistego letargu wyrwał ją kolejny temat. Ten akurat był jak woda na młyn.
- Hej, poza tym co wtedy powiedział Dick ja przeprosiłam i wyszliśmy. Już nie rób z nas takich ostanich - roześmiała się nawet chwilę.

Dziewczyny porozmawiały jeszcze chwilę, nawet taką nie za krótką, jak przecież ogólnie wiadomo nie można zostawić zawartości w butelce wina. Więc kiedy i ta, i kieliszki były już puste, obie zebrały się do domów, bezpiecznie odwiezione przez kierowcę (który za takie specjalne akcje powinien mieć płacony dodatek za pracę w szkodliwych warunkach :lol: )

/ztx2
ODPOWIEDZ