olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
[13] + Aspen Hall-Rohrbach

Ainsley była najgorszą organizatorką spotkań wszelakich, więc choćby ktoś zaanonsował się choćby i rok wcześniej, musiał się liczyć z tym, że wpadnie niczym niezapowiedziany. Z Aspen umówiły się już dawno temu, kuzynka miała wpaść do rodzinnego domu Atwoodów, kiedy z wizytą przyjedzie najstarszy brat Ainsley wraz z rodziną, w tym malutką, niespełna dwumiesięczną córeczką. Niestety, czas się obu stronom nie zgrał i pani Rohrbach wizytowała posiadłość dopiero dzień po wyjeździe całej ferajny. Ainsley opowiadała więc wszystko na bieżąco, jeszcze rozemocjonowana, kursując gdzieś między kuchnią, spiżarnią a tarasem nad basenem, gdzie dziś postanowili się ulokować.
- Straszna szkoda, że nie udało ci się wpaść wcześniej. Maleńka jest przesłodka, no po prostu do schrupania, nie widziałam chyba ładniejszego dziecka. Zaraz ci zresztą pokażę, mam tony zdjęć. A Magda, Magda wygląda jakby ją z okładki Vogue'a zdjęli a nie miesiąc z hakiem temu z porodówki, ale znasz ją... - wzruszyła ramionami, tachając właśnie na kawałek jakiegoś baro-blatu pojemnik z jakimiś przekąskami i ze dwie butelki wina. Cóż, takie spotkania nie były dla dziewczyn pierwszyzną, zawsze kończyły się tym, że obie są niemiłosiernie ululane alkoholem... Trzeba było się z tym liczyć i zrobić odpowiednie zapasy! Postawiła wszystko jak ostatni pedant, niczym od linijki i zaczęła drugi kurs, tym razem po kieliszki. Więc się pewnie musiała drzeć na pół domu, żeby słychać ją było aż nad basenem. - Mieli zostać dłużej, ale Andrew jak to Andrew, że praca, że bilety zabukowane, że coś tam. Jak to faceci. Ale w tej małej taki zakochany, że ciężko się dobić. Starsze dziewczynki zupełny szał, były w Australii pierwszy raz i próbowały nam wszystkim na głowy powchodzić - kończyła mówić, kiedy wróciła na miejsce niosąc i rzeczone wcześniej kieliszki, i jakąś bluzę dla siebie, i telefon, co by zaraz pokazywać zdjęcia. Zatrzymała się na chwilę przy tym blaciku, ponalewała tego wina, w międzyczasie znajdując w swoim iPhonie odpowiednie zdjęcia. Podała w jednym momencie Aspen i kieliszek pełen trunku, i telefon, jakimś wolnym palcem pokazując w którą stronę powinna przewijać. Zakręciła się po swój drink i miała zająć miejsce na wolnym leżaku, obok tego zajmowanego przez Aspen, kiedy nagle, jak Filip z konopi wyskoczyła z tekstem:
- A czy ja ci już mówiłam, że Dick Remington stanął znowu w moich drzwiach?! - i golnęła całą zawartość swojego kieliszka, niczym wytrawny pijak, na raz. W ogóle to ujęła to w ten sposób, że właściwie ciężko zgadnąć czy chodzi o drzwi do całego jej życia, czy tak konkretnie, rzeczowo o te do jej domu. O które by nie chodziło, stresowało ją to okrutnie. Czuła pewnego rodzaju motyle w brzuchu, a jakiś głos w głowie podpowiadał, że to ostatnie uczucie jakie powinno się z tym facetem wiązać. Może dodatkowo przyjaciółka sprowadzi ją na odpowiedni tor?
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
#3

Aspen była bardzo zawiedziona, że nie udało się jej spotkać z kuzynem i jego rodziną, w końcu nie widziała go od.... dawna. Niestety, kobieta trochę się pochorowała i nie miała najmniejszej ochoty kichać zarazkami w obecności trojki ich dzieci, z czego jedno było takie mało. Zadzwoniła do Andrew na facetime, pogadali chwilę, stwierdzili, że przy następnej okazji muszą się spotkać, że jakby Aspen ze swoim mężem była w Europie, to koniecznie muszą wpaść do Irlandii. Taka tam gadka szmatka, choć Rohrbachowie akurat trochę po świecie podróżowali, to jednak wszyscy byli pewni, że to tylko takie czysto kurtuazyjne stwierdzenie, a nie faktyczne zaproszenie.
-Magda to zawsze wygląda jak zdjęta z okładki Vogue'a-stwierdziła. Nie była zazdrosna, nie należała do kobiet, które czegokolwiek komukolwiek zazdrościły. Z resztą, akurat ona to nie mogła za wiele narzekać, bo do nimf bagiennych nie należała, a jej życie wcale nie było ciężkie dzięki bogatemu mężowi.
Aspen szła trzy kroki za kuzynką-przyjaciółką, niosąc właśnie to, czego ona nie była w stanie chwycić. Przecież nie będą przerywać rozmowy na kurs do kuchni, a tym bardziej nie będą do siebie krzyczeć na takie odległości.
-Faceci to chyba zawsze mają fioła na punkcie córek, znacznie bardziej niż synów-zauważyła, choć nie miała wielkiego doświadczenia w tym temacie. Nie miała dzieci, nawet na razie ich nie planowali z Flannem, ale byli w takim wieku, że sporo ich znajomych zakładało rodizny. Ona była po 30, Flannowi już bliżej do 40, więc nie było w tym nic dziwnego. Największe doświadczenie mogła mieć z własnym ojcem, który zdecydowanie ją rozpieszczał.
-Wszyscy musieli być zachwyceni. Naprawdę żałuję, że nie mogłam się z nimi wszystkimi spotkać-westchnęła. Jednak siły wyższe, przy dzieciach trzeba uważać na zdrowie, a każdy katarek zepsułby im wyjazd na wakacje do wspaniałej rodziny.
-Jak ona ma na imię?-zapytała przyglądając się temu maleństwu. Była naprawdę uroczym dzieckiem, z dużymi oczkami, uśmiechając się ... Chyba każdy członek rodziny Atwoodów miał zdjecia z całą zgrają dzieci. Te starsze dziewczynki też były piękne, widać że otrzymały urodę po mamusi. I chyba to było dobre rozwiązanie.
-Że co?-nie było tutaj filmowego, animowanego plucia napojem, który miała akurat w ustach, ale była zdziwiona. Doskonale znała Dicka, całą historię i ... cóż, zdecydowanie nie należała do "Team Dick". Była zdecydowanie "Team Dickless Ainsley".

Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Przez chwilę w dosyć teatralny sposób udawała zamyślenie.
- No, w sumie to racja. Teraz zatem wygląda jak z okładki tego amerykańskiego, wrześniowego - pokiwała głową z pewną dozą uznania. Ainsley również nie należała do kobiet, które komukolwiek mogły czegokolwiek zazdrościć, a jej dzisiejsze komentarze mogły być uznane jedynie za formę komplementu. - Przez większość czasu czułam się jak ta brzydka kuzynka z daleka, której nikt nigdy nie widział - zaśmiała się nawet. No cóż, komplementy komplementami, ale próżność blondynki i w takich momentach chociaż próbowała zostać w jakiś sposób zaspokojona, a najłatwiejsze co mogła wtedy zrobić to nie konkurować. Więc poza jednym czy dwoma zdjęciami w typie selfie, raczej obu pań na jednym zdjęciu nie ujrzysz. A już na pewno nie stojące obok siebie.
Tym razem zastanowiła się na serio. Nie miała zbytniego oglądu na podejście swojego własnego staruszka do najstarszego z braci, ale w porównaniu do młodszego, Adana, sama Ainsley była rozpieszczana znacznie mniej. W sumie, biorąc nacisk na treningi od jakiegoś pewnie z dziesiątego roku życia to dziewczyna miała przesrane.
- Chyba różnie z tym bywa. U nas najlepiej miał Adan. Zresztą, nadal ma - rozłożyła jakoś bezradnie ręce. Zakręciła się w okolicach blatu, gdzie rozłożone były wszystkie potrzebne dzisiejszego wieczoru rzeczy i dolała sobie wina. Jak to przecież tak, o suchym pysku!
- Malutka ma na imię Adair. Przez całą ciążę miała być chłopcem, przywiązali się do tego imienia i zostało. Drugie ma po mnie! Tylko zapisane jakoś bardziej w gaelickiej formie, na koniec Anna - po mamie Magdy - u Atwoodów jak w rodzinie królewskiej. Trzy imiona minimum, chyba jedynie po to by potem nie mieścić się w zeznaniu podatkowym. - Zawsze możecie zrobić im niespodziankę i zwalić się tam na święta. Albo sylwestra z nowym rokiem. Zima w Szkocji jest przepiękna - pokiwała twierdząco głową. Sama wyjątkowo chyba coraz bardziej oddalała się od pomysłu spędzenia kolejnego grudnia u swojej rodziny, ale przecież to nie oznacza, że reszta tej bliższej czy dalszej nie może się tam pojawić, nie?
I cyk, szybka zmiana tematu.
- Że to. Richard. Remington. Komendant miejscowej straży pożarnej. W drzwiach mojego mieszkania. Z zapewnieniem o tym, że jestem miłością jego życia. I że mnie kocha. - każda kropka była uniesieniem kieliszka do góry, po czym dziabnięciem z niego sporego łyka wina. Ainsley załatwi się dzisiaj bardzo szybko. Czuć było to w kościach. - Spędziliśmy razem noc - dosłownie niczym w zwolnionym tempie widziała, jak na twarzy Aspen rysuje się coś, co pewnie byłoby dzieckiem teatralnego zdziwienia i robienia komuś potężnego wyrzutu. Kolejny spory łyk wina. - Zwolnij konia, rozmawialiśmy!!! Ale Bóg mi świadkiem, Dick to niedorzecznie wręcz przystojny facet. Przed dwudziestką był wow, ale teraz... gapiłam się na niego jak sroka w gnat pewnie - pokręciła głową z niedowierzaniem. Mogła chociaż stwarzać pozory tego, że nie jest i nie będzie zainteresowana Remingtonem w najbliższym czasie, ale chyba przestała oszukiwać nawet samą siebie. Serduszko jej coś mocniej tamtej nocy zabiło i nie trzeba było nic więcej, żeby Dick został w jej głowie na dłużej. Halo, kto jest odpowiedzialny za opróżnianie zawartości jej kieliszka? Z drugiego już mało co zostało! Odstawiła go więc na ten nieszczęsny blacik, no aż tak szybko załatwić się nie ma zamiaru.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Fakt o określenie konkretnej okładki Vogue'a, która najbardziej przypominała Magdę świeżo po porodzie Ainsley zdecydowanie rozbawiła swoją kuzynkę. Dobrze, że jeszcze żadna z nich nie miała wina w ustach, ani niczego innego. -Oj już nie przesadzaj. Ty brzydszą kuzynką? No daj spokój!-oburzyła się. Każda z nich była ładna, choć akurat Aspen i Ainsley zdecydowanie nie były podobne do siebie. No trudno by było, skoro Hall-Rohrbach miała zupełnie inny kolor skóry. -Na pewno Magda tak o Tobie nie myśli, może Andrew...-roześmiała się. Cóż, rodzeństwo zawsze lubiło sobie docinać, nie konkretnie to, ale każde przeciętne. No a Andrew chyba jakoś bardzo przywiązany do swojej siostry i brata nie był, może przez to, że mieszkał na drugim końcu świata.
-Czy ja wiem?-ona na pewno nie miała aż takiego oglądu, ale nie widziała jakiejś olbrzymiej różnicy w temacie traktowania. Wybór średniego dziecka, drugiego syna na ulubieńca było dość dziwne. Z reguły albo się faworyzowało najstarszego syna (bo pierwszy dziedzic, junior i tak dalej), albo córkę, bo córunia tatunia, albo najmłodsze dziecko jako "family baby". No ale Hall-Rohrbach nie miała wiele wiedzy na ten temat, była jedynaczką, a także własnych dzieci również nie miała.
-Ładnie-odpowiedziała, choć ona akurat szkockiego nie znała ani trochę i nie potrafiłaby napisać imienia, które otrzymała jej najmłodsza.... stryjeczna siostrzenica. Jej matka miała takie korzenie, ale w ich rodzinie tego nie kultywowano. Hallowie doskonale się czuli w Australii i rzadko kiedy wracali do dawnego kraju domowego. -Nie wiem, czy chce się pchać w śnieg, kiedy u nas takie piękne lato...-zauważyła. Zdecydowanie byli ciepłolubni z mężem, do śniegu i noszenia miliona warstw nie byli stworzeni.
-Rich...AAA!-Cóż, Dick dla niej to był Dick, jak usłyszała nazwisko, to skumała że chodzi o Dicka, tylko Ainsley użyła jego pełnego imienia. -A co mu tak się na wyznania zebrało?-zapytała. No bo coś musiało się stać, że zdecydował się ni z gruszki ni z pietruszki, na takie wyznanie...
-Uuuu-powiedziała, gotowa na ploteczki. No co, na pewno spytałaby się, czy Dick z młodości i Dick dorosły to ten sam kochanek. Nie pytałaby o szczegóły, ale o same odczucia. -Świętoszka się znalazła...-westchnęła. No cóż, nie mniej jednak, była to ciekawa ploteczka, o której trzeba było porozmawiać i wyjaśnić sobie parę spraw. -I co, też go kochasz?-zapytała, odkładając pusty kieliszek na blat.

Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Tak między Bogiem a prawdą, to krygowanie się Ainsley na temat bycia brzydszą w stosunku do swojej bratowej wynikało tylko i wyłącznie z wrodzonej (naprawdę, wrodzonej!) skromności blondynki. Dziewczyna jako jedyna ze swojego rodzeństwa szczęśliwie odziedziczyła więcej genów ze strony matki, a tam jest grana jakaś historia ze skandynawskim pochodzeniem tej części rodziny, więc oto jest i średnia Atwood - jasnowłose dziewczę o urodzie laleczki z dużymi, szarymi oczami i wydatnymi ustami. W ogóle się raczej ze Szkotką nie kojarzy. Ale i tak się nigdy nie przyzna, że tak właściwie to lubi swoje odbicie w lustrze.
- Pen, ja jestem Angielką. Ciężko nam przecież startować do przepięknych Polek - zaśmiała się delikatnie. Nie wiedziała tak właściwie czy jej aktualna towarzyszka będzie rozumieć ten żart, czy mieszkając tyle lat poza Europą zrozumie nawiązanie do tego, że to podobno właśnie Polki są najpiękniejszymi kobietami na świecie. No nic to, najwyżej dzisiaj się dowie tego właśnie od Ainsley. Roześmiała się w głos, słysząc, że jej brat może mieć ją jednak za faktycznie nienajpiękniejszą. - O mój Boże, kiedyś w święta... Reszta towarzystwa była już tak pijana, że kierowcy zaczęli ich rozwozić po domach, siedzieliśmy wtedy z chłopakami nad whiskey i Drew się właśnie zastanawiał jak to jest możliwe, że wyglądamy w trójkę tak różnie, że nikt by nas serio za rodzeństwo nie wziął - to był fakt. Każde z nich musiało zebrać coś innego z puli genowej.
- U nas wszyscy mają piękne imiona - zarzuciła swoją kręconą czupryną niczym modelki w reklamach specyfików do włosów. - No ale w każdym razie. Ona jest taka malutka, maluteńka - rękoma próbowała w powietrzu mniej więcej zaznaczyć wielkość swojej najmłodszej bratanicy. - Zupełnie, totalnie słodka. I taka grzeczna. Śpi sobie taki mały aniołek, jak płacze albo kwęka to tak cicho, cichuteńko, jakby nie chciała przeszkadzać. A potem otwiera te swoje wielkie oczy, patrzy na ciebie i jesteś kupiona w pierwszej minucie. - trudno było nie zauważyć, że Ainsley była totalnie zakochana w tej malutkiej dziewczynce. Aż się sama chyba zaczynała łapać na tym, że z poprzednimi dziećmi Andrew i Magdy aż takiego szaleństwa nie miała, a wszystkie dziewczynki pod względem słodkości i grzeczności należały do tych wymarzonych - ślicznych, grzecznych i spokojnych. Komuś się chyba instynkt macierzyński zaczął odpalać.
- Ej, jak można nie lubić śnieżnych świąt? Wtedy w Australii jest tak gorąco, że ja się topię... Powiem ci, że sama miałam tam jechać jak co roku na dwa, trzy tygodnie chociaż, ale spędziłam teraz trochę czasu z dziewczynkami i muszę trochę wziąć na wstrzymanie. Przy dzieciach zaczęło mi się odpalać takie ciepełko w sercu, a to już niebezpieczne - no, to chyba tyle w temacie tego, że komuś ten nieszczęsny instynkt macierzyński zaczynał się w głowie coraz bardziej rozgaszczać. Z jednej strony to chyba dobrze, że dzieciata część familii jest na stałe na drugim końcu świata, bo biorąc pod uwagę, że na horyzoncie nie ma narazie dobrego kandydata na męża czy ojca jej dzieci, to raczej byłoby ciężko.
Słysząc pytanie zadane przez kuzynkę, w pierwszej chwili zareagowała ze swoistym oburzeniem:
- CO?! N I E - w ogóle wręcz tą odpowiedzią prychnęła, trochę jakby nawet sama myśl, że ona mogłaby coś znowu z Dickiem była jakaś odrzucająca. Ale na chwilę się jednak zamyśliła, rozsiadła się, wręcz wyciągnęła na "swoim" leżaku i już dużo łagodniejszym tonem głosu zaczęła się jednak trochę tłumaczyć. - Nie... znaczy nie wiem? - westchnęła i założyła ręce za głowę. - Wiesz... Drogi Boże, jak ja go kiedyś niemożliwie kochałam. Wszystkim, zupełnie wszystkim dla mnie był. Jak nikogo już później. Kiedy go wtedy zostawiłam, to było całe lato wyjęte z życia. Nie mogłam stanąć na nogi z powrotem. Ale teraz... - kolejne głośne westchnięcie, które było początkiem do dłuższego zastanowienia się nad całą sytuacją. Żeby tylko i sama Ainsley sobie umiała to jakoś zgrabnie poukładać w głowie, wszystko pewnie od razu stałoby się łatwiejsze, a tak? Jeden wielki zamęt. - To nie chodzi o to jak on wygląda - sama w tym momencie parsknęła delikatnym śmiechem. - No dobra, trochę chodzi. Ale ogólnie to jest coś takiego, że masz uczucie, że ta osoba to twoja bratnia dusza, czy jak to tam inaczej wznieśle nazywają, a z drugiej... Penny, mi nie rozmawialiśmy przez piętnaście lat. To jest dla mnie obcy człowiek. - i chyba w tym wszystkim właśnie to bolało ją najbardziej. Jak można było doprowadzić do tego, żeby najważniejsza osoba w twoim życiu stała się dla ciebie zupełnie właśnie obcym człowiekiem.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
No właśnie, to była sztuczna skromność, aby wysłuchiwać komplementy, poprzez zaprzeczenie, że jak to nie jest ładna, przecież jest piękna jak posąg michała archanioła. Może nie była seksbombą jak Victoria's Secret, czy influencerki z napompowanymi cyckami i wargami, ale była piękna!
-Nie wiem jak przeciętne Polki, ale to o Niemkach mówi się, że są brzydkie, a nie angielki...-zauważyła. Cóż, coś tam wiedziała, bo jednak temat Europy był jej bliski, tak samo jak Ameryki, dzięki temu że jej mąż pochodził stamtąd. Choć swoją drogą, to brytyjki były ... hm, brzydsze, niż Niemki. Bo się kojarzy, że brytyjki to tandetne, otyłe laski z brwiami malowanymi markerem i odrostami, idącymi na dyskotekę.
-Może nie jesteście rodzeństwem?-zaśmiała się. Oni co prawda nie byli jak trzy krople wody, ale byli choć trochę podobni do siebie. Niewiele, ale nie było wykluczone, że są rodzeństwem! Oczywiście, to był tylko żart, nikt nie podejrzewał, że pani Atwood była tak rozpustna jak ojciec Penny, ale to była tajemnica poliszynela, o której nikt nie rozmawiał głośno.
-Cudowna. Choć pozostałe dziewczynki też są jak z okładki-zauważyła. Ta trójka była za to bardzo podobna do siebie i rodziców. Choć nie były wiernymi kopiami siebie, tak jednak były niesamowicie potrzebne do siebie. -Mnie kupiła, choć jej nie widziałam. A tak żałuję...-westchnęła. Nie miała wiele doświadczenia ze szkrabami, choć to był już ten wiek, że jej znajomi zakładali swoje rodziny. Instynkt macierzyński nie był jakoś silnie rozwinięty u Aspen, która od lat nie rozmawiała o powiększeniu rodziny ze swoim Flannem. Kiedyś na pewno musieli ten temat poruszyć, bo to konieczne przed ślubem, aby mieć pewność, że ma się podobną wizję na życie. Jednak nie ustalili nic konkretnego wtedy, pozwalając sobie zmienić zdanie z biegiem czasu.
-Uuu.... Chcesz sama sobie takie zrobić?-zapytała, ignorując temat śniegu. Była przyzwyczajona do wysokich temperatur, lubiła je, a mróz był dla niej czymś dziwnym, obcym. Pewnie, nie narzekała od razu, po prostu mówiła, że to chyba nie dla niej i woli cieplejsze temperatury.
-Nie oburzaj się już tak, znam cię nie od dziś-przewróciła oczami. Co to za cnotka, żeby bała się porozmawiać ze swoją najlepszą przyjaciółką na takie tematy?-Nie udawaj już takiej cnotki, nie raz rozmawiałyśmy na pikantniejsze tematy-zauważyła, bo do tej pory nie miały przed sobą żadnych większych tajemnic.
-No wiem, pierwsza prawdziwa miłość-westchnęła. Ona tak tego nie przeżywała, z Branem rozstała się hm... w dość pokojowej atmosferze. Na pewno bez takiego przeżywania, złamanego serca i tak dalej. Choć do dziś go pamiętała. -To nie jest obcy człowiek. Chyba, że z wieloma obcymi mężczyznami chodzisz do łóżka-zauważyła. Pewnie, przez ostatnie 15 lat wiele się zmieniło, zarówno u Ainsley, jak i Dicka. No ale to nie świadczyło, że byli obcymi sobie osobami! Górnolotne stwierdzenia i sentencje mówią, że przyjaciel to osoba, z którą po 10 latach bez widzenia się, wraca się do rozmowy tak, jakby skończyło się poprzedniego dnia, jakby tej przerwy nie było. Co innego, jakby nie można było znaleźć wspólnego tematu, a między nimi pojawiała się niezręczna cisza. A jeśli rozmawiali całą noc nie robiąc nic innego... To znaczy, że tak nie było.

Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

A wcale nie, nieprawda! Ainsley nigdy nie mówiła czegoś takiego po to, by druga strona z grzeczności mówiła, że nie, nie ma się czym martwić, wcale tak nie jest. Mówiła, bo mówiła. I już. Więc jednak nie była to żadna sztuczna skromność, a ta zwykła! No, co prawda wyłącza się ona kiedy Ainsley wypije o jednego drinka za dużo, ale ogólnie to funkcjonuje bardzo dobrze w gronie pewnych cech wynikających u blondynki raczej z pochodzenia.
- Widziałaś Magdę. Niemcy dały światu Heidi Klum, chyba też nie może być tak całkiem najgorzej, nie? - z drugiej jednak strony Wielka Brytania odpowiada za taką ikonę modelingu jak Kate Moss, więc pewnie argument wystosowany przez Atwood był zupełnie wzięty z czterech liter, ale póki Aspen nie próbuje jej ostatecznie w tym temacie przegadać, nie jest tak źle. Swoją drogą to sama Rohrbach skutecznie się już albo zamerykanizowała, albo zaustr... trudne słowo, w każdym razie poczuła się związana z Australią, skoro nie podjęła rękawicy - przecież sama także Angielką jest.
- Raczej nikt nie spyta mojej matki jak to z tym jest - prychnęła śmiechem tak mocno, że prawie rozlała wino z trzymanego przez siebie kieliszka. Ainsley z matką utrzymywały na przestrzeni lat tak wątpliwy kontakt, że jakakolwiek większa rozmowa wydawała się dla dziewczyny abstrakcją, a co dopiero zadawanie tak intymnych pytań. No bo co, gdzieś pomiędzy kartkami świątecznymi a gratulacjami po zawodach (które i tak wysyła asystent pani Atwood), Ainsley miałaby się odpalić w temacie "mamo, a jak to jest właściwie z ojcostwem naszego ojca?". No, nie, przegięcie nawet dla lekko już wciętej blondynki.
- CO? Przepraszam? Z kim niby? - no w tym temacie raczej było ciężko. - W jakimś równoległym świecie gdzie zamiast jakiegoś wyszukanego imienia byłabym po prostu Ashley, pracownicą banku o fatalnej opinii w opiniach Google, z mocnym akcentem prosto z Hackney i mężem strażakiem miałabym pewnie już z trójkę, a tak? - tak, niezamierzonym tym MĘŻEM STRAŻAKIEM, idiotko. - Sama ze sobą chyba. Ty masz męża, niech się zgarnie w końcu do roboty - Atwood wiedziała, że temat posiadania dzieci jest jednym z tych, których się nie tyka, często nawet w stosunku do tych najbliższych sobie kobiet, więc swoje swoiste odpalenie postanowiła skomentować dodatkowo wystawieniem, totalnie gówniarskim, języka i udawaniem oburzonej. Tak, by obrócić to w żarty. Jeśli Aspen będzie chciała o tym porozmawiać, sama zacznie - lub w tym wypadku podejmie temat.
- Nie oburzam się - oburzyła się ponownie, tym razem zdziwiona, że oburzenie zostało odebrane jako oburzenie. Atwood, chyba powinnaś przyfolgować dziś z tym winem. - Raczej jedyna w ogóle - poprawiła cicho przyjaciółkę, trochę tak, jakby nie chciała by ta słyszała to 'przyznanie się do winy'. Ainsley źle się czuła, stawiając samą siebie w roli złego człowieka, ale niestety... tak trochę było. Jej wszelkie późniejsze związki to po prostu duża dawka zauroczenia na początku, przechodząca w jeszcze większą dawkę przyzwyczajenia później. Ciężko się tam było dopatrywać większej dawki uczuć, zresztą - pewnie te najbliższe jej osoby dobrze zdawały sobie z tego sprawę. Ale po co takie rzeczy publicznie rozdrapywać, nie?
- Wiesz o co mi chodzi z tym obcym człowiekiem? Ja pamiętam Dicka, czy on pamięta mnie... No hej, byliśmy gówniarzami, ile wtedy mieliśmy lat? 18, 19? Ile problemów na głowie? Zero. - gdyby była taka możliwość, na czole powinno się jej odpalić 'kłamca'. To właśnie problemy ich ze sobą te x lat temu połączyły, ale jak widać -lata mijają, a o pewnych rzeczach głośno się nie mówi. - I teraz niby nadal jest między nami jakaś więź, ale tak na upartego nawet nie wiesz o co zapytać. O co nawet wypada zapytać - nic nie zrobisz, że Ainsley była wychowana na taką grzeczną i poukładaną, że w żaden sposób nie chciała nikogo urazić.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Jasne, jasne. Ainsley jak każdy była trochę próżna. Kto nie lubi słuchać, że jest wspaniały? Przecież to się tyczy osób o wysokim mniemaniu, którzy lubili być łechtani po ego, ale także osoby, które wcale nie miały zbyt dobrego zdania o sobie. Te osoby wyjątkowo potrzebowały czegoś takiego i gdyby Aspen podejrzewała, że jej ukochana kuzynka ma taki moment, to na pewno nie szczędziłaby jej komplementów. Bo przecież to nic nie kosztuje, a nie można pozwolić, aby Ainsley się smuciła!
-Tak mówią. Wiesz, że nie jestem wielką znawczynią Europy!-zauważyła. Ona nie pochodziła z Wielkiej Brytanii, była już pierwszym pokoleniem Hallów (i ostatnim, bo nie miała brata a sama była już po ślubie) urodzonym w Australii! No a jej rodzin nie była aż tak majętna, aby co i rusz latać po Europie. Zanim wyszła za Flanna, była dwa razy w Anglii i raz w Paryżu. Później już było więcej podróży, bo miała wspaniałego kompana podróży.
-Jakbym miała znów piętnaście lat, a ty mnie dobrze podpuściła, to myślę, że bym na to poszła-podrapała się po nosie, zastanawiając się, czy przypadkiem nie bała się cioci Atwood aż za bardzo. No ale to byłyby błędy młodości, które można jeszcze wybaczyć... Choć łatwo też nie było, na pewno państwo Hallowie by usłyszeli jak bezczelna jest ich córeczka. No cóż, trudno. To, czy Drew, Ainsley i Adan mieli tego samego ojca pozostanie już tajemnicą.
-NIe wiem, Dickiem?-powiedziała niewinnie. Tak, temat ciąży może być niewygodny, ale Atwoodówna musiała mieć pewność, że Aspen powiedziałaby jej wszystko, o porażkach i tak dalej. Więc Ainsley była poinformowana o wszystkim.-Właściwie, to nigdy specjalnie nie rozmawialiśmy o dzieciach. Na początku naszego związku rozmawialiśmy raz, że żadne z nas się nie spieszy, ale też nie wyklucza. I to by było na tyle-wyjaśniła. Czy zaczęło jej to właśnie przejmować? Do tej pory jakoś nie czuła presji, ani też chęci na to, aby zostać matką teraz zaraz. Ale czy tak naprawdę by nie chciała? Trudno powiedzieć.
-Ale nikt nie powiedział, że ostatnia-zauważyła. Choć kto wie, może właśnie jedyna? Trudno przewidzieć przyszłość i co wyniknie z tej odgrzanej znajomości.
-Czy ja wiem, czy nie mieliście problemów?-zapytała wielce wątpiącym tonem. Na pewno musiała zdawać sobie sprawę z tego, dlaczego zerwali. Każdy młody ma również wiele problemów, choć zupełnie inne niż po trzydziestce. Jednak nie można ich ignorować, czy deprecjonować!-Bo jest tyle tematów, że nie wiesz od czego zacząć?-cóż, może nie była jakąś wielką fanką Dicka i jakby się zastanowić, to musiało się wiele zmienić, aby wciąż kibicować Remingtonowi i Atwoodowi. Jednak na razie nie trzeba było oceniać, tylko można było słuchać pikantnych ploteczek. W towarzystwie smacznego wina, za dolewanie którego Aspen się zabrała.

Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Akurat tutaj trzeba było przyznać Aspen rację - Ainsley z pewnością nie należała nigdy do grona skromnych czy nieśmiałych dziewczynek. Atwood zdawała się (pewnie aż zbyt!) doskonale znać swoje atuty - zarówno jeśli chodzi o wygląd czy cechy budujące charakter. A że czasem chowała się za pewnym krygowaniem, wynikało to pewnie z tego, że nie chciała wyjść na aż nazbyt pewną siebie. Przecież takie zachowanie nigdy nie było miłe widziane, prawda?
- I błąd - roześmiała się głośno. - Powiem ci, że gdybym tylko mogła, bez większego zastanowienia przeprowadziłabym się na kawałek jakieś szkockiej wsi. Ostatnio nawet oglądałam z agentem nieruchomości kilka domów w okolicach Dumbarton, ale raz, że wygadałam sobie w ten sposób rozstanie, a dwa jakoś nie umiałabym tak was tu zupełnie porzucić - wzruszyła lekko ramionami, z takim ni to uśmiechem, ni to skrzywieniem. Niby rozstanie tym razem nie było jakoś bardzo dramatyczne, w końcu dojście do tego że oboje na zupełnie coś innego w życiu czekają, nie jest jakimś wielkim przestępstwem, ale Ainsley odebrała to trochę jako kolejną porażkę. Jakby znowu wielki zły potwór zwany zawodowym jeździectwem, pożarł jej życie prywatne. Dodatkowo pojawienie się kolejnej osoby dramatu, tym razem Dicka Remingtona, wszystko komplikowało do rozmiarów fizyki kwantowej i Atwood powoli czuła się tak, jakby jej głowa od wszystkich zmartwień była już kwadratowa.
- Litości, wypijesz jeszcze ze dwa kieliszki i sama będziesz szukać w telefonach numeru, żeby zapytać ciotki czemu Adan jest podobny do tego wicehrabiego od herbaty - i niby pokiwała w tym momencie karcąco palcem, ale liczyła się z tym, że ich wspólne pijackie posiadówki się zawsze kończą jakąś srogą kompromitacją jednej ze stron, pytanie więc brzmiało tylko która się odpowiednio odpali na jakiś temat właśnie dziś.
Po raz kolejny jej oczy dostały rozmiaru wielkiej monety, zrobiła też zdziwiono-oburzoną minę i wciągnęła głośno powietrze:
- Oczywiście, przecież najlepszym rozwiązaniem na wskrzeszenie znajomości jest zrobienie sobie dziecka - fuknęła na jednym oddechu. Nikt przecież nie powiedział, że poinformowanie o tym samego zainteresowanego - oczywiście odpowiednią ilość drinków później - będzie złym pomysłem. Pssst: będzie bardzo złym pomysłem, Atwood. - W tym celu zresztą trzeba iść ze sobą do łóżka, a Dick ogłosił mi wtedy, że sporządniał i będzie z tym czekał do ślubu - po raz kolejny głośno się roześmiała, lekko się jednak przy tym ... na swój sposób pesząc? Zupelnie jakby w przypadku Remingtona zupełnie nie wiedziała z czym się to je. Postanowiła więc zmienić temat, co by Aspen nie zaczęła wypytywać o ewentualne plany z tym zwiazane. Szybko zrobiła teatralnie smutną minę: - Słabo - zacmokała głośno, udając rozczarowanie. Liczyłam na pierwszego siostrzeńca jeszcze na Wielkanoc - nieważne przecież na które z wiosennych świąt, prawda? - Serio, nie podejmowałaś nigdy tematu? Nigdy, nigdy? - nikt ci nigdy Ainsley nie mówił, że nie wypada być wścibskim?
Mogłoby się zdawać, że nagle humor jej siadł. Ainsley nie była nigdy typem człowieka, który się skarży lub narzeka. Tym bardziej kiedy zdawała sobie sprawę z tego, że dla przeciętnego człowieka, jej życie już od najmłodszych lat było usłane różami. Rodzina zdjęta niczym z żurnala, brak problemów finansowych, willa w której drzwi otwierał kamerdyner, a żywopłotem zajmował się ogrodnik. Prywatne szkoły, drogie samochody. Nie wypada być marudą, kiedy sypiasz w piżamie od Diora. Albo płaczesz w luksusowym Mercedesie. Postanowiła więc przemilczeć swoje ewentualne nastoletnie problemy. Zresztą, wtedy musiałaby pewnie wyciągać również brudy Remingtonów, w końcu tutaj jedne łatały te drugie... Samo pojawienie się Richarda było dla niej wystarczająco zajmujące, nie chciała wyciągać dodatkowo niekoniecznie udanych wspomnień.
- Raczej boję się kolejnego rozczarowania? Wiesz jak jest z Dickiem. Jest czarujący, umie sprawić że czujesz się odpowiednio dobrze w jego towarzystwie. Dodając do tego wyrzut wspomnień, niechybnie samych dobrych, możesz sobie narobić nadziei że może będzie fajnie, a finalnie się przejedziesz... Nie wiem czy chcę się na to pisać - oj, chcesz chcesz, Atwood. I tylko ty sama dobrze wiesz jak bardzo.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Aspen też lubiła, jak ktoś jej słodził. Niezależnie czy była to Ainsley, czy jej mąż. Generalnie nie pozwalała nikomu więcej jej łechtać ego, bo jako mężatce to w sumie nie wypadało, aby robić maślane oczka do kogokolwiek obcego. W pracy na szczęście nie miała takiego problemu, współpracowała głównie z kobietami. Mężczyźni najwyżej wpadali, mówili, że potrzebują bukiet i dawali wolną rękę. Bo niezależnie od złotej obrączki na dłoni Hall-Rohrbach, trochę chamsko podrywać kogoś w drodze na randkę z kimś innym.
-I zostawiłabyś mnie?-zrobiła smutną minkę, bo naprawdę tęskniłaby za kuzynką, gdyby ta znalazła się na innym kontynencie. Może to jednak skłoniłoby Rohrbachów do częstszych podróży po świecie? Cóż, Flann pewnie byłby zadowolony i wcale tak chętnie by się nie pakował, aby spędzić urlop w nawiedzonym zamku, jakich w Szkocji pewnie pod dostatkiem. A Atwoodówna pewnie coś takiego by sobie sprawiła, skoro ma już hajs i wybór.-Mnie jest tu dobrze. Flannowi chyba też, bo przed ślubem mieliśmy niezłą zagwozdkę gdzie zapuścić korzenie i oboje bez wahania postawiliśmy na Australię. Potem już szukaliśmy coś konkretnego-powiedziała. Pewnie podpowiedziała na początku Lorne Bay, bo doskonale to miejsce znała i je kochała. Jednak była otwarta na to, że jak znajdą fajną posiadłość, czy tam samą działkę w innym miejscu kontynentu, to żeby się zastanowić nad nią. -Nie sądzę, żeby któreś z nas myślało nad przeprowadzką-powiedziała, choć tak naprawdę to był drugi temat, którego nie poruszali w ostatnich latach. Usłyszała również o rozstaniu, ale o nim musiała już wcześniej słyszeć, w końcu kontaktowały się niemal codziennie. Teraz miały ważniejsze tematy do rozmowy, więc rozstanie zeszło na drugi plan, jako było już przegadane.
-Ty, jak on się nazywał?-zapytała, bo generalnie wiedziała o kim mówią, ale musiała aż sobie przypomnieć wygląd tego wicehrabiego i jego podobieństwo do Adana. Pytanie też, czy każde z tej trójki miało innego ojca, i czy którymkolwiek był pan Atwood.-To mi nie dolewaj, jak nie chcesz poznać prawdy-owszem. Jako nastolatki potrafiły się urżnać i zrobić coś niesamowicie głupiego, ale teraz już dawno nie przyniosły żadnej ze swoich rodzin wiele wstydu.
-Nie mówię, że dzisiaj, halo! Ale jest pewnym kandydatem, prawda?-przewróciła oczami na tekst o seksie po ślubie. Jakby ona była taką cnotką przed Flannem, to na 99% do żadnego ślubu by nie doszło. No ale to zupełnie inna sprawa, którą Ainsly tak czy siak doskonale znała tą historię, bo była pierwszą osobą, której relacjonowała sypianie z profesorkiem.
-Na którą wielkanoc?-zapytała tak sarkastycznym tonem, że Ainsley powinno się głupio zrobić. Był listopad, ciąża trwa 9 miesięcy. A skoro teraz Aspen piła wino, to nie mogła być w ciąży i pierwsze święta, które biologicznie nadawały się na posiadanie nowego Rohrbachsiątka. No ale to też było na ten moment wątpliwe - no chyba, że ich antykoncepcja by ich zawiodła. Nie rozmawiali o dzieciach.-Nie, jakoś nie czułam że to odpowiedni moment na dziecko. Nadal chyba jestem zdania że to jeszcze nie ten moment-stwierdziła, ale w jej głosie pojawiło się delikatne zawahanie. Może mogłaby już powoli zostać matką? W końcu to i tak nie stałoby się z dnia na dzień, powolne starania mogłyby zająć kilka miesięcy. Hm...
Aspen była zdania, że to, że ktoś nie ma dachu nad głową nie znaczy, że problemy bogatych ludzi są błahe. Są zupełnie inne, a każda osoba ma prawo się martwić i przejmować wszystkim, na co tylko ma ochotę. Wiadomo, że jeśli chodziło na przykład o chandrę z powodu, że skończyło się ulubione wino w piwniczce, to to jest dość słaby powód, ale jakby chodziło np o bycie starą panną, to to już jest poważny problem, godny zamartwiania się, czy zwierzania się z tego innej osobie. A posiadanie ogrodnika absolutnie nie miało nic z tym wspólnego. Chyba, że ogrodnik nie był zainteresowany małżeństwem.
-A tak naprawdę, to jak poznasz kogoś nowego, to się nie boisz? Że podświadomie liczysz, że to może być ten, a jak nie wyjdzie, to znowu jest zawód i smutek?-zauważyła. No chyba, że Dick był wyjątkową osobą w sercu Ainsley niezależnie od czasu. -Moim zdaniem byłoby tak samo... No w sensie inaczej, ale zawsze jak się kimś wiążesz, to jest ta nutka niepewności-wzruszyła ramionami. Ona nie do końca wiedziała, bo trochę się wzbraniała na początku przed nazwaniem rzeczy po imieniu z Flannem, a od czasów jej randkowania minęło już wiele lat. Jednak tak widziała tą sytuację, niezależnie od tego, czy miała rację, czy nie.

Ainsley Atwood
olimpijka w jeździectwie — właścicielka ośrodka jeździeckiego — hodowca koni
33 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
dotychczasowa królowa świata, której niczym jakieś upiorne domino sypie się wszystko - od niej samej zaczynając, przez zdrowie i spektakularną karierę, po najważniejsze małżeństwo. mimo wszystko kocha dicka (za) bardzo i oddałaby wszystko, by znowu go nie stracić.
+ Aspen Hall-Rohrbach

Damn, Ainsley postawiłaby niemałe pieniądze na to, że na bank znalazł się chociaż jeden szaleniec oddany sprawie do tego stopnia, że zamawiając kwiaty dla swojej (przyszłej pewnie) dziewczyny, podrywał w najlepsze Aspen. Nie mogło być inaczej.
- Dziewczyno, tylko z tego powodu nie kupiłam domu na przedmieściach Stirling - w teatralny sposób ułożyła dłonie na samym środku klatki piersiowej, przysuwając do nich w zwolnionym tempie brodę, zupełnie tak jakby wypowiedziane przez jej aktualną towarzyszkę słowa, zabolały ją do żywego. - Przecież wiem, że ten twój John Smith byłby ostatnią osobą, której noga stanęłaby wtedy na szkockiej ziemi, droga Pocahontas - rzuciła zupełnie poważnie, nawet odrobinę mrużąc przy tym oczy, szybko się jednak roześmiała, i to tak dosyć głośno. Po raz pierwszy chyba doceniła podobieństwo Aspen i jej drogiego (dosłownie i w przenośni k**** mać) męża do postaci z tej disneyowskiej bajki i była tym autentycznie rozbawiona. I nie, żeby robiła to w jakiś obraźliwy sposób. W ostatnim czasie po prostu tak rzadko miała okazję do żartów, że była w tym momencie naprawdę sama z siebie dumna.
Zastanowiła się trochę nad tym, o czym mówiła Aspen. Na swój sposób Australia okazywała się i jej miejscem na ziemi, choć usionie starała się udowadniać wszystkim i wszystkiemu, że jest brytyjska jak tylko brytyjskim być można.
- Wiesz, połowa mojego życia jest tam - wskazała nawet ręką w stronę, gdzie tysiace kilometrów dalej znajdowały się Wyspy od ryby z frytkami. - To dorosłe, właściwie całe. I trochę zazdroszczę ci takiego poczucia, że to tutaj to jest twoje miejsce, bo ja nadal czuję się między tym rozerwana. Choć jak wpadam rano do stadniny, a tam na ścianie siedzi sobie w najlepsze pająk długości mojego przedramienia, mam ochotę spieprzać stąd pierwszym lepszym samolotem do Glasgow - na koniec to już szyła jak mogła, żeby tylko znowu się jakoś bardziej nie sprzedać ze swoimi wątpliwościami na temat czegokolwiek. Trzeba skutecznie przenieść temat na jej towarzyszkę. A ten pająk wcale nie był taki duży. Jedynie na 3/4 tego przedramienia.
Cieszyło ją więc, że Aspen podłapała temat ewentualnego biologicznego ojca jej najmłodszego brata.
- Kto? Wicehrabia? - zastanowiła się przez chwilę, robiąc przy tym zafrasowaną minę. - Monckton? Jakoś tak. Pamiętam bardziej, że jakimś wioślarzem był, niż samo nazwisko - nadal zdawała się myśleć nad tym, czy podała swojej aktualnej towarzyszce właściwą odpowiedź. - Matka uwielbiała podkreślać, że ma jakiś tytuł powiązany z Galway. Ed Sheeran wiedział co potem napisać - i cyk, trzeba wywalić kolejną piosenkę ze swojego Spotify, bo Ainsley zupełnie nic nie zrobiła sobie z drobnych gróźb kuzynki i po raz kolejny uzupełniła jej kieliszek winem.
- Hej, wcale a wcale mi tak dużo czasu na to już nie zostało, halo! - odrobinę zaczęła ją w tym momencie przedrzeźniać. - I nadal nie jestem pewna, czy Dick byłby dobry kandydatem do współposiadania psa, a gdzie tu jeszcze do dzieci - no nie mów, Atwood. Biedna Ainsley była zupełnie nieświadoma jak zupełnie różna od jej aktualnych założeń będzie jej najbliższa przyszłość. I pewnie nawet zaczęłaby się nad tym jakoś bardziej zastanawiać, ale wtedy przyszło się jej tłumaczyć.
- Przecież umiem liczyć!! - znowu się głośno roześmiała. - Jasne, ze na następną Wielkanoc. Dałam wam po prostu zapas czasu na starania - wyszczerzyła się szeroko, trochę jakby mogło to mówić o jej łaskawości w tym temacie. I jasne, że nie czuła się skrępowana rozmawiając na takie tematy akurat z Aspen. Raptem kilka lat wstecz, jako pierwsza dostawała relację z - wtedy tylko - romansu z profesorem. Teraz zapewne częstotliwość i pikantność tych rewelacji się zmniejszyła, ale nikt nie mówił że w ogóle ustały, prawda? Więc, skoro znowu zaczęły, to chyba jej wolno nie?
- Staruszko, ale to w końcu jak z tym jest? Drgnęła ci już jakaś strunka na maluszka czy nadal dobrze jest jak jest? - Ainsley była bardzo zadowolona ze swojego pytania. W ten sposób odsuwała nadmiar zainteresowania od swojej osoby, a i w końcu mogła wyciągnąć trochę nowych informacji dotyczących swojej kuzynki. Miała wrażenie, że ostatnio nie rozmawiały na tyle często, by ze wszystkimi tematami być na bieżąco. A jak za chwilę się jeszcze trochę bardziej tym winem załatwią, to już w ogóle nie będzie mowy o poważnych tematach.
Zawiesiła się na chwilę, sącząc powoli swoje wino i intensywnie w tym czasie myśląc:
- W ogóle co ja mówię - palnęła się w końcu w czoło otwartą dłonią. - Dywaguję tutaj nad tym nieszczęsnym Dickiem, a ta jego miłość do mnie pewnie minie mu szybciej niż się zaczęła, i tyle będzie z tej imprezy - dziewczyno, żebyś ty tylko wiedziała co mówisz.
Florystka — Fleuriste
31 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Businesswoman, skupiająca swoją uwagę głównie na pracy, bo życie prywatne pozostawia wiele do życzenia
Aspen nie zastanawiała się nigdy, czy fakt, że gość w kwiaciarni się do niej uśmiechnął, to był znak, że ją podrywa, a jak już faktycznie zaczynał smolić cholewki, to zawsze zadawała pytania dla kogo ten bukiet i z jakiej okazji i jakoś typ z reguły zamykał się, albo zmieniał temat, bo przecież taki fifa rafa nie przyzna się do tego, że kupuje kwiatki dla swojej panny. Penny nie potrzebowała takiego podnoszenia samooceny.
-No, ja myślę-przyznała się. Wiedziała, że Ainsley często nie ma w kraju, ale mimo wszystko wracała, tu był jej dom i tak dalej. Była związana z Lorne Bay, więc kuzynki miały siebie pod ręką. No ale Aspen doskonale wiedziała, jakie życie ma Atwood i nie miała żadnych problemów. Z resztą w dzisiejszych czasach nieobecność pod tą samą szerokością geograficzną to nie był problem. Nie raz spędzały długie godziny na face time gdy była potrzeba obgadania czegoś. Nie da się jednak ukryć, że szatynka cieszyłaby się, gdyby Ainsley nigdzie się nie przeprowadzała.-Czemu dom? Powinnaś sobie walnąć jakiś zamek! W Szkocji ich przecież pod dostatkiem!-przewróciła oczami. Ona osobiście wolała bardziej nowoczesne wnętrza, ale cóż, w Australii to nie był problem. A co do chęci Flanna, aby kopsnąć się do Europy? No nikt nie ukrywał, że Rorhbach i Atwood nie byli wielkimi fanami siebie nawzajem, ale tez bez przesady.-Nie znasz mojej mocy przekonywania-puściła jej oczko. A nawet jeśli ta misja by się nie powiodła, to przecież nie żyła na smyczy i mogła sama polecieć do Szkocji, halo!
-O boże, daj spokój. W Stanach to najgorsze co Cię mogło spotkać to szop pracz w śmieciach, albo Niedźwiedź na szlaku, bo zgłodniał-aż się wzdrygnęła, bo te wszystkie robale, pająki czy węże, to był jakiś dramat. Na całe szczęście po piwnicach, czy stajniach nie łaziła, więc nie miała aż tak bliskich spotkań z tym tałałajstwem, ale Flann nie raz musiał przejmować rolę człowieka kapcia u nich w posiadłości.
-Bo bym go sobie wygooglała-powiedziała, po co pyta. To, że był wioślarzem niewiele pomagało, choć na pewno osiadłoby to osoby zajmujące się czymś innym, lecz nazywając się tak samo lub chociaż podobnie.
-No to jak czas Cię goni, to szybciej jest wziąć Dicka, a nie liczyć na to, że kogoś szybko poznasz-przewróciła oczami. No nawet ślub z Richardem nastąpi szybciej niż poznanie kogoś nowego, zakochanie się w nim, stwierdzenie, że to ten i zaczęcie starań o dziecko.... Matematyka, czysta matematyka.-Śmiem twierdzić, że przez tą małą to Tobie drgnęła struna, a nie mnie-rzuciła ją lekko korkiem od butelki z winem, bo nie miała nic innego pod ręką. Swoim telefonem by nie rzuciła, szkoda telefonu... Ta odpowiedź była niczym karta zmiany kolejki w uno. Tak naprawdę było jej dobrze, jak było, ale kto wie, czy może ta rozmowa nie stwierdzi, że zbierze się na odwagę, aby zapytać męża o to, jak dalej widzi przyszłość jego związku. To jednak mogła być trudna rozmowa dla małżeństwa, więc to nie tak, że w każdej chwili, przez smsa można to pytanie zadać.
-No co ty gadasz. Przecież to nie jest tak, że dziś sobie wymyślił, że fajnie by było cię zaliczyć i to powiedział. To musi trwać dekadami-okej, tak stare nie były, ale na pewno od czasu ich gówniarstwa Dick miał gdzieś w sercu Ainsley i po prostu w końcu dojrzał jak owoc i spadł z drzewa, gotowy aby zawalczyć o miłość swojego życia.

Ainsley Atwood
ODPOWIEDZ
cron