Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
013.


To nie była pierwsza tego typu sytuacja; kilka lat temu przydarzyło mu się coś podobnego i do dzisiaj sądził, że było to wydarzenie niepowtarzalne. Doskonale pamiętał, gdy Gemma – jego była partnerka – pierwszy raz weszła do tego lokalu i momentalnie urzekła go swoją urodą. Odebrało mu wówczas mowę, a nie zdarzało się to często, gdyż Harden przed kilkoma laty uważany był za nieuleczalnego podrywacza. Wprawdzie umiejętność składania bajeranckich tekstów została mu do teraz, jednakże z opinią bawidamka ostatecznie się pożegnał – a przynajmniej starał się od niej odciąć. Wracając do tematu, naprawdę nie sądził, że jeszcze kiedyś dozna równie silnego wstrząsu na widok kobiety. Musiał zmusić się do odwrócenia od niej wzroku i poprosić, by stojący przy barze klient powtórzył swoje zamówienie, bo chwilowo Harden stracił głowę i obawiał się, że pomiesza nawet krótką listę. Próbował skupić się na obowiązkach, a gdy znalazł chwilę, by móc się rozejrzeć, z niekrytym rozczarowaniem stwierdził, że ciemnooka kobieta przyszła na randkę. W zasadzie nie powinien być zaskoczony; była dobrze ubrana, miała delikatny, ale podkreślający urodę makijaż i nie przyprowadziła ze sobą ani jednej koleżanki. To wszystko świadczyło o tym, że siedzący z nią przy stoliku mężczyzna, który najwidoczniej dużo mówił, bo Harden – ilekroć spojrzał w ich stronę – widział, że nie zamykają mu się usta, jest szczęściarzem, który zdobył jej uwagę. Szybko jednak zaktualizował swoje spostrzeżenia, bo gdy raz udało mu się ściągnąć spojrzenie kobiety, dostrzegł w nich znudzenie. Więc może nieznajomemu mężczyźnie rzeczywiście udało się zdobyć czas należący do ciemnookiej, ale zdecydowanie nie zdobył jej zainteresowania. Tym wnioskiem Harden nie był rozczarowany. Ponownie zajął się obsługą gości, a gdy po raz kolejny – mógłby przysiąc, że jego oczy s a m e wędrowały w kierunku tejże kobiety – napotkał jej zirytowane spojrzenie, postanowił wkroczyć.
— Wybaczcie, że przeszkadzam. Mam na imię Harden i jestem właścicielem Rudd’s — powiedział, gdy podszedł do zajmowanego przez nich stolika. Nie patrzył na kobietę. Przeciwnie, stanął za nią tak, by widzieć wyłącznie jej towarzysza. — Spojrzałem w kamery i wydaje mi się, że jakieś dzieciaki kręcą się przy samochodzie, którym przyjechałeś. Ostatnio w Lorne Bay kradną radia, więc może powinieneś to sprawdzić — poradził, próbując zachować pełen powagi ton głosu i niewzruszoną minę. Mężczyzna, nieco skołowany tą wiadomością, spojrzał na kobietę, później na Hardena i rzucając kilka niewyraźnych słów, wstał od stolika. Caulfield odczekał, aż wyjdzie z lokalu i zamkną się za nim drzwi, po czym odsunął krzesełko wraz z siedzącą na nią ciemnooką. — Chodź, to twoja jedyna szansa na ucieczkę — wyjaśnił, nachylają się konspiracyjnie nad jej uchem. Gdy wstała, chwycił ją za nadgarstek i wiedząc, że nie mają za wiele czasu, wciągnął ją za bar.
— Kucnij — zasugerował. — Jak wróci i będzie o ciebie pytał, to coś wymyślę — wyjaśnił i puścił jej oko.

coraline fitzgerald
współwłaścicielka baru — moonlight
28 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
od urodzenia w lorne bay, jedna z wielu pociech świętej pamięci fitzgeraldów i do niedawna jedyna głównodowodząca barem moonlight; była studentka weterynarii z ambicjami zduszonymi w zarodku
Miała wrażenie, że jej dzisiejszy dzień to pasmo niegroźnych, aczkolwiek całkiem irytujących niedogodności. Szykowała się na randkę, pierwszą od dłuższego czasu, i już samo to, że miała spędzić wieczór w innym miejscu niż lokal rodziców napawało ją dużym optymizmem. I na tym jej szczęście by się skończyło - makijaż szedł kompletnie nie po jej myśli. Była pewna, że zużyła przynajmniej połowę dostępnych w mieszkaniu wacików. Później nie mogła dobrać odpowiedniego stroju, a kiedy w końcu jej się to udało to i tak musiała się przebierać bo przedziurawiła paznokciem rajstopy.
Seria mało inwazyjnych aczkolwiek frustrujących zdarzeń, ot co!
Ostatecznie dotarła na randkę. Już w sumie pominęła fakt, że na miejscu znalazła się wcześniej niż mężczyzna, z którym się umówiła, a raczej, z którym ją umówiono. Na początku nie miała zastrzeżeń, był uprzejmy, elegancko się ubrał i generalnie na pierwszy rzut oka nie mogła się przyczepić. To jest do czasu aż zamówili coś do picia i kropla alkoholu rozwiązała mu język.
Mówił i mówił. Na początku uznała to nawet za uroczę - miała wrażenie, że się denerwował i gadatliwością próbował to jakoś nadrobić. Z czasem jednak zorientowała się, że mówił jedynie o sobie i chyba nie zamierzał skierować pytania w jej stronę. Kolejny pech. Łapała się powoli na tym, że traciła koncentracje, że jej spojrzenie uciekało gdzieś w bok, nawet jeżeli nie szukało niczego konkretnego. Miała wrażenie - ale może jej się jedynie wydawało - że stojący za barem mężczyzna spoglądał w ich stronę. A może chciała, żeby zwrócił na nią uwagę? Ona - podczas tych kilku momentów, w których pozwoliła sobie na rozproszenie uwagi - na pewno zwróciła uwagę na niego. Tym bardziej jej spojrzenie przejmowała irytacja, kiedy niekończący potok słów wciąż wartko płynął z ust Mike'a. Uśmiechała się jedynie czasem blado i może z dwa razy kiwnęła głową.
A za chwilę słyszała już głos za swoimi plecami co nie tylko Mike'a wprowadziło w otępienie. Ale naturalnie, gdy właściciel przedstawił im się, potwierdzając niejako swoją wiarygodność, Cora uśmiechnęła się do towarzysza niezręcznie, jakby chciała mu dać znać, że no nie miał innego wyjścia.
Kompletnie nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Pierwsze co pomyślała, to to, że ładnie pachniał. Lubiła męskie perfumy, a te zgrywały się z konspiracyjnym szeptem. - Dzięki - wyrzuciła i bezzwłocznie podniosła się ze swojego miejsca, podążając za Hardenem. Na szczęście lawirowanie między stolikami w obcasach miała opanowane do perfekcji, dlatego nie sprawiło jej to większej trudności. Posłusznie kucnęła, chowając się za barem. - Spadłeś mi z nieba, to była jakaś wielka pomyłka - nawet nie miała zamiaru udawać, że było inaczej. Oparła łokcie na kolanach, a po chwili wyciągnęła w jego stronę dłoń. - Miło mi, Coraline, półetatowa dama w opałach - odparła żartobliwie. Przecież wypadało się przedstawić, prawda?

Harden E. Caulfield
powitalny kokos
lenia
brak multikont
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Praca za barem nie miała nic wspólnego z monotonią. Samo nalewnie piwa do kufli rzeczywiści wydawało się mozolnym zajęciem, ale było jedynie jednym z licznych zadań, jakie każdego dnia odhaczał na długiej liście. Poza czuwaniem nad kwestiami organizacyjnymi, Harden najbardziej lubił tworzyć – bawił się, łącząc ze sobą różne smaki, eksperymentując z nowymi alkoholami i podsuwając gościom wszystko, na co akurat mieli ochotę. Zazwyczaj rozmowę z klientem zaczynał od kilku sprecyzowanych pytań: jaki lubisz alkohol? wolisz słodkie czy wytrwane drinki? I dostosowując się do odpowiedzi, próbował wyczarować połączenie idealne. Poza samą p r a c ą, bar gwarantował mu masę rozrywki. Poznawał wielu ludzi, innych wyłącznie obserwował, a czasami – gdy sytuacja tego wymagała ¬– wkraczał między pijanych, bijących się mężczyzn tudzież ratował z opresji kobiety. Niektóre były nachalnie zaczepiane przez nietrzeźwych typów, inne potrzebowały ułaskawienia od nieudanej randki – dokładnie tak, jak Coraline, która przed sekundą zdradziła mu swoje imię.
Zerknął na nią, gdy znalazła sobie odrobinę wolnego miejsca za barową ladą i uśmiechnął się do niej lekko, konspiracyjnie, by wyrazem twarzy nie zdradzić, że kogoś ukrywa. — Harden — przedstawił się i od razu przeniósł spojrzenie na drzwi wejściowe, wyczekując momentu, w którym pan randka wróci do środka i zauważy pusty stolik. — Właściciel, barman i dorywczo książkę, ale bez białego konia. One gryzą, w dodatku dość mocno — dodał, odruchowo pocierając ramię, na którym – kiedy był kilkuletnim chłopcem – koń zacisnął swoje zęby, pozostawiając po sobie zasinienie, które zniknęło dopiero po upływie dwóch tygodni.
Sięgnął po pusty kufel i wymieniając kilka słów z jednym ze stałych klientów, nalał do niego piwo i podsunął w jego stronę. Wtedy właściciel samochodu (i straszny maruda) wrócił. Harden zerknął w dół, szukając oczu ukrywającej się kobiety, a gdy ich spojrzenia się spotkały, uniósł kącik ust w ledwie widocznym uśmiechu. Zdezorientowany mężczyzna podszedł do baru i ze zdziwieniem spojrzał na Hardena. — Wyszła przypudrować nosek? — spytał. Jego głos był pewny, jakby mężczyzna był przekonany, że spotkanie szło i d e a l n i e. — Nie sądzę — Caulfield w odpowiedzi pokręcił przecząco głową. — Zabrała rzeczy i wyszła w pośpiechu. Albo ktoś zadzwonił do niej z ważną informacją. Albo chciała od ciebie uciec — dodał, a wtedy poczuł uszczypnięcie w okolicy kostki, przez co z automatu poruszył stopą, która obiła się o leżące na dolnych półkach kieliszki. Musiał powstrzymać się przed spojrzeniem na Corę. — Jeśli szukasz rady, to popracowałbym nad okazywaniem zainteresowania kobiecie. Babki to lubią — stwierdził, bo choć początkowo nie zamierzał wchodzić w dyskusję, to uszczypnięcie przekonało go do pociągnięcia tej rozmowy. Pan randka obrzucił Hardena pogardliwym spojrzeniem, najwyraźniej nie życząc sobie żadnych podpowiedzi (nawet tych słusznych), po czym odwrócił się na pięcie, poprawił kołnierz koszuli, jakby chciał pokazać, że sytuacja go nie poruszyła i wyszedł, pozostawiając po sobie jedynie zapach tanich perfum.
— Czysto — oznajmił, opierając się biodrem o ladę. — Nie wiem tylko, czym sobie zasłużyłem na to uszczypnięcie? Nie wyglądałaś na zainteresowaną, a dzięki temu odczepi się na dobre. Zaufaj mi — wyjaśnił, udając znawcę tematu. Zdecydowanie był na wielu randkach, ale to wcale nie czyniło z niego guru. Gdyby tak było, teraz nie byłby singlem uwikłanym w niecodzienną relację ze swoją byłą pracownicą.

coraline fitzgerald
współwłaścicielka baru — moonlight
28 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
od urodzenia w lorne bay, jedna z wielu pociech świętej pamięci fitzgeraldów i do niedawna jedyna głównodowodząca barem moonlight; była studentka weterynarii z ambicjami zduszonymi w zarodku
Mogłaby się z tym zgodzić; pozornie jedynie rytm wieczoru w barze się nie zmieniał. Czynności mechaniczne pozostawały niezmienne, każdego dnia w ten sam sposób miała serwować kolejne whisky, stawiać kolejny kufel piwa. I mniej więcej o tej samej porze pojawiali się klienci, którzy mieli dosyć alkoholu, a mimo to nadal chwiejnie trzymali się na barowych krzesłach. Nie szczędziła sobie jednak rozmów z gośćmi. Czasem to dawni znajomi ze szkoły średniej, z którymi przechyliła kieliszek ku lepszym czasom, a tu znowu stali bywalcy, których pierwszy rachunek z tego miejsca był starszy od niej.
Moonlight był jej częścią, czy tego chciała, czy też nie, wrosła w ziemię za barową ladą. Co w sumie dodawało w jej mniemaniu zabawności całej sytuacji, no bo właśnie kryła się za barem w innym lokalu, tym razem próbując uniknąć okropnej randki. Ale kto wie, może wieczór jeszcze nie był całkowicie stracony?
Uśmiechnęła się z rozbawieniem, chyba pierwszy raz tak szeroko tego wieczoru. - Rozumiem, że z twoim ostatnim rumakiem nie rozeszliście się w zgodzie? - rzuciła, unosząc jedną brew nieco zaczepnie i zerkając na pocierane przez niego ramię. Rozglądnęła się po półkach, kiedy Harden rozmawiał z kimś przy barze, bo w sumie co innego miała do roboty? Wzrok leniwie sunął po etykietkach, co jakiś czas zahaczając niby przypadkiem o sylwetkę właściciela. A gdy ich spojrzenia się spotkały ona całkowicie wykorzystała fakt, że Mike nie widział je twarzy i wyszczerzyła się w szerokim, rozbawionym uśmiechu. Zorientowała się kto musiał wrócić z parkingu i cała sytuacja wydawała się jej na tyle śmieszna i groteskowa, że z trudem powstrzymała rozbawienie. Przycisnęła nawet dłoń do ust. Wiele wysiłku kosztowało ją zachowanie spokoju i nie omieszkała upomnieć Hardena szczypnięciem w kostkę, kiedy umiejętnie spławiał pana randkę. Przecież nie mogła wydać się ze swoją obecnoscią tutaj bo cały wysiłek Hardena miał pójść na marne.
Odruchowo wyciągnęła dłonie w stronę poruszonych kieliszków, aby zatrzymać je tam gdzie powinny pozostać - na półkach. Skrzywiła się, jakby przygotowywała się na huk tłuczonego szkła, ale ostatecznie skończyło się na serii delikatnych brzdęknięć, które zginęły gdzieś w pubowym gwarze.
Z ulgą wyprostowała się, gdy dał jej zielone światło. Poprawiła swoje włosy i sukienkę (dokładnie w tej kolejności) i uparła się łokciem o drewniany blat, stojąc z nim twarzą w twarz. - Ale może chciałam iść na drugą randkę, z której znów potrzebowałabym ratunku? - rzuciła zaczepnie, unosząc kącik ust ku górze. - Poza tym jeszcze chwilę bym tego posłuchała i pękłabym ze śmiechu. Wyobraziłam sobie minę tego biedaczka - przyznała. Absolutnie nie miała mu za złe odgonienia adoratora. Wręcz przeciwnie, zrobił to za nią. Czuła się oficjalnie niezobligowana do dalszych wyjaśnień przed panem wielkie ego. Rozejrzała się dookoła. - To skoro już tu mnie wpuściłeś, to co powiesz na drinka w podziękowaniu? - przecież nie była w pracy i powinna dać sobie spokój, ale chyba to już można nazwać zboczeniem zawodowym.

Harden E. Caulfield
powitalny kokos
lenia
brak multikont
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Obecnie nie widział dla siebie innego miejsca. W młodości próbował łapać się różnych zawodów, ale zazwyczaj nie dogadywał się z szefostwem; był wtedy znacznie bardziej porywczy i nieokrzesany. Dlatego dopiero, gdy zdecydował się na otwarcie czegoś własnego, zrozumiał, że praca może sprawiać przyjemność, a codzienne wstawanie nie jest najgorszą karą, jaka może zostać zesłana przez zły los. Z drugiej strony nie było pewności, że gdyby zdecydował się na start w innej branży, odnalazłby się równie dobrze. Tak czy inaczej, mimo wszystkich trudności, jakie napotkał podczas prób zdobycia Rudd’s, uważał, że było warto.
— Jeśli mnie pamięć nie myli, to była klacz. Prawdopodobnie dlatego mnie ugryzła. Z rumakiem jakoś bym się dogadał. W końcu jesteśmy podobni — pociągnął żart, wcale nie nawiązując do zwierzęcej maści i koloru własnej skóry. Nie, nie to miał na myśli. Najważniejsze, że dziewczyna się uśmiechnęła i wyraźnie uspokoiła. Schowana za ladą wyglądała wyjątkowo niewinnie, ale Harden nie zamierzał ulegać złudnemu wrażeniu. Dobrze wiedział, że kobiety są znacznie bardziej niebezpieczne niż konie, a po ostatnich przygodach obiecał sobie, że będzie ostrożniejszy. A mimo to nie odrywał od niej wzroku, gdy podniosła się, a następnie potrząsnęła ciemnymi puklami. Zaśmiał się w myślach, że ma niebywałe szczęście do ciemnowłosych kobiet.
— Uratowałem cię, mogłabyś przynajmniej nie kłamać — zauważył zaczepnie, oczywiście domyślając się, że nie mówiła poważnie. Jego interwencja była niespodziewana, ale nie podejrzewał, by Coraline (lub jakakolwiek inna kobieta) chciała udać się na drugą randkę z tym przyjemniaczkiem. Jedyną nadzieją dla niego było posiadanie pieniędzy, dużych pieniędzy – bądź co bądź one zawsze kuszą. — Tak, wyglądał na bardzo pewnego siebie. Założę się, że był przekonany, że dasz się zaprosić do domu. Później mina trochę mu zrzedła, ale gdyby potrzebował kilku porad, chętnie z nim porozmawiam — powiedział, udając, że jest na tyle litościwym człowiekiem, że wspomógłby kolegę w potrzebie.
— Zamierzasz coś dla mnie przygotować? — wolał się upewnić co do intencji, ale gdy złapała za butelkę, cofnął się o krok, by zrobić jej miejsce. — Proszę, zaskocz mnie — zachęcił, nie spuszczając z niej czujnego wzroku; po prostu nie chciał, by przypadkiem coś potrąciła lub zrobiła sobie krzywdę jakimś narzędziem. Wprawdzie znał Moonlight Bar i wiedział, że należy do dużej rodziny, ale nigdy nie pokusił się o poznanie szczegółów. Dlatego nie miał pojęcia, że Cora sprawnie radzi sobie z alkoholem (pewnie lepiej niż z randkami).
— Zdradź mi, jak to się stało, że w ogóle się z nim umówiłaś — zagadnął, obserwując jej ruchy. Z każdą chwilą był coraz bardziej zaskoczony. Wiedział, że wiele osób potrafi przyrządzać podstawowe drinki, ale dziewczyna widocznie się wybijała.


coraline fitzgerald
współwłaścicielka baru — moonlight
28 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
od urodzenia w lorne bay, jedna z wielu pociech świętej pamięci fitzgeraldów i do niedawna jedyna głównodowodząca barem moonlight; była studentka weterynarii z ambicjami zduszonymi w zarodku
Mogła powiedzieć, że doskonale rozumiała tę chęć wolności - sama znalazła ją całkowicie przez przypadek. Szczególnie kiedy miała okazję sama stać za barem bez oddechu rodzeństwa na karku. Cora nie widziała się w innym miejscu, ale jednocześnie musiała liczyć się ze zdaniem więcej niż jednego współwłaściciela co czasem doprowadzało ją dosłownie do szewskiej pasji. A mimo to kiedy na horyzoncie pojawiła się możliwość zrzucenia ciężaru na czyjeś, obce barki, zareagowała na nią protekcyjnie wystawionymi pazurami, niczym lwica broniąca swoich młodych. Moonlight mógł balansować na granicy opłacalności, ale to był jej dom, w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu.
- Aż taki z ciebie ogier? - rzuciła zaczepnie, ciągnąć ten tego żart. Wyciągnęła z tego tyle, że był pewny siebie, ale o tym mogła się przekonać już wcześniej, biorąc pod uwagę fakt, że dosyć odważnie wszedł między zaabsorbowanego swoją osobą randkowicza i jego znudzoną partnerkę. Jednocześnie nie widziała tej cechy w negatywnym świetle, wręcz przeciwnie. Harden - przynajmniej na tyle, na ile przez te kilka chwil zdążyła go poznać - idealnie balansował docenianą pewność ze zwyczajnym zuchwalstwem i każdym innym przymiotem, który klasyfikowałby go jako dupka z przerośniętym ego.
- Masz mnie - powiedziała, nawet lekko unosząc dłonie ku górze, niczym kryminalista złapany na gorącym uczynku, ale z twarzy nie schodził jej z twarzy. Dopiero teraz tak naprawdę podczas całej randki zaczynała się dobrze bawić. Z kompletnie innym facetem, chowając się za barem. I za żadne skarby świata by się z nim nie umówiła. Nawet gdyby losy wszechświata od tego zależały to musiałaby się poważnie zastanowić. - Jaka szkoda, że nie będę miała kiedy mu twojej pomocy zaproponować. Chyba, że znowu chcesz się poczuć jak ten rycerz, może już być bez rumaka i przybyć mi na ratunek, wtedy mogę się poświęcić dla dobra następnej, która da się na to nabrać - odparła, bo wątpiła, że w normalnych okolicznościach miałaby możliwość zaproponowania mu kursu bycia interesującym u Hardena. No, ale czego się nie robi, aby spłacić dług wdzięczności? Czyli jednak jest jakiś scenariusz, w którym Coraline by na to nieszczęsne, drugie spotkanie się udała. - Tak - odparła bez skrępowania i nawet nie miała zamiaru pytać o pozwolenie. Całe swoje życie - dosłownie całe - spędziła za barem i wiedziała jak poradzić sobie nie tylko z doborem alkoholu do napoju, aby coś dobrego przygotować. Spojrzała na niego jedynie, nieco przymrużając powieki, jakby intensywnie się nad czym zastanawiała, a po chwili już rozglądała się za odpowiednim szkłem do wybranego przez siebie drinka. - Randka w ciemno, trudno znaleźć kogoś w Lorne, znajoma powiedziała mi, że w sumie zna kogoś, więc powiedziałam czemu nie. Ale teraz muszę chyba poważnie przemyśleć znajomość również z nią - wyjaśniła, zerkając na chwilę w jego stronę, kiedy już w zasadzie kończyła obydwa drinki. A później zadowolona odwróciła się w jego kierunku. - Wyglądasz mi na gościa, który pije whisky, popraw mnie jeżeli się mylę. Albo po prostu posmakuj, proszę. W podziękowaniu klasyczny Old Fashioned dla pana, słodkawe Sour Whisky dla mnie - po małej prezentacji, uniosła jedną ze szklanek ku górze w geście toastu. - Zdrowie!

Harden E. Caulfield
powitalny kokos
lenia
brak multikont
Właściciel i barman — w Rudd's Pub
34 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzi najlepszy pub w mieście. Wreszcie pogodził się z rozpadem związku i zamiast podrywać wstawione klientki, skupia uwagę na Donaldzie.
Z jego doświadczenia wynikało, że wspólnicy wiążą się wyłącznie z problemami. Początkowo Rudd’s miało być projektem współtworzonym wraz z najlepszą przyjaciółką. Oboje bardzo ekscytowali się wizją stworzenia miejsca stanowiącego odzwierciedlenie ich marzeń. Niestety wraz z piętrzeniem się wstępnych kosztów związanych głównie z wykupem lokalu oraz jego remontem (w drugiej kolejności z wypełnieniem półek rozmaitym alkoholem), przyjaciółka zniknęła, nie pozostawiając choćby dwóch słów wyjaśnienia. Dlatego Harden uważał się za jedynego twórcę tego pubu. Bo choć Maya miała swój udział w kreowaniu idei, nie przyczyniła się do jej urzeczywistnienia.
— Za owsem nie przepadam, ale pobrykać lubię — odparł z wciąż przytwierdzonym do twarzy głupkowatym uśmiechem. Nie przy wszystkich mógł pozwalać sobie na tego typu żarty; bywały osoby (zazwyczaj k o b i e t y), które stroniły od dwuznaczności i czuły się urażone każdą wzmianką nieadekwatną do etapu znajomości. Natomiast o n a na pierwszy rzut oka wydała się otwarta i mająca poczucie humoru podobne do tego, którym cechował się Harden. Niewiele się jednak pomyliła, bowiem niejednokrotnie nazywano go dupkiem. I choć od tego czasu zdążył wydorośleć, pewnych przyzwyczajeń nie potrafił się wyzbyć. Co więcej, wcale tego nie chciał. Arogancja oraz pewność siebie wielokrotnie pomogły mu w życiu.
Przecząco pokręcił głową. — Jesteś dla niego zdecydowanie za dobra. Nawet jeśli miałabyś umówić się z nim tylko po to, żebym mógł ponownie wkroczyć między was, nie warto. Podejrzewam, że gość lubi się przechwalać. Jestem w stanie założyć się o dużą pizzę i czteropak piwa, że będzie opowiadał kolegom, że randka była fantastyczna, a ty doskonale całujesz — stwierdził. W trakcie wypowiedzi przyglądał się poczynaniom brunetki. Za barem radziła sobie zaskakująco dobrze, szczególnie że nie znała położenia poszczególnych składników oraz przyrządów. Harden – wraz z nabywanym doświadczeniem – układał wszystko tak, aby usprawnić pracę, jednak każdy nowy pracownik potrzebował przynajmniej kilku dni, by odnaleźć się wśród szkieł, butelek oraz dodatków.
Uśmiechnął się z uznaniem i chwycił przygotowanego przez kobietę drinka. W pierwszej kolejności przyjrzał mu się uważanie, a następnie, po wzniesieniu toastu, skosztował, robiąc niewielkiego łyka. — Świetne proporcje — przyznał. — Wiedziałaś, że w oryginalnym przepisie korzystało się z goździków? Osobiście uważam, że bez tej korzennej nuty smakuje lepiej — dodał i ponownie zanurzył usta w alkoholu.
— Wiesz, nigdy nie byłem na randce w ciemno. Chyba nie lubię takich niespodzianek — przyznał. Na chwilę odstawił drinka, by obsłużyć klienta, który poprosił o dwa piwa. Z uśmiechem przyjął pomoc Cory, która sprawnie podała mu odpowiednie kufle. — Dopełniasz mnie! — rzucił zaczepnie. — Nie szukasz pracy?

coraline fitzgerald
ODPOWIEDZ