24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
24/7 drinking buddy at your service.
#1
Kto normalny zdecydowałby się na tatuaż dwadzieścia minut przed wizytą domową u swojego tatuatora? Pewnie raczej nikt, ale kto powiedział, że Peach kiedykolwiek należała do osób w jakikolwiek sposób normalnych? Tak sobie żartowali z Apollo, przez Instagram, że hehe może nowa dziara, hehe, bo przecież ma tak mało. Ciekawe czy na twarz Quinna w ogóle pojawi się, jakieś zdziwienie patrząc, że Bloomberg pojawiła się przed jego drzwiami prawie w środku nocy. Ale nigdy nie przychodziła z pustymi rękoma, przecież tak nie wypada. Po drodze wstąpiła więc do sklepu osiedlowego, który pomagał takim ludziom z problemami alkoholowymi nie zależnie od pory dnia, w dostaniu tego czego im w takich momentach trzeba. Wyszła po chwili ze sklepu, z brązową papierową torbą, która po kształcie mogła wskazywać jedynie, że w środku znajduje się butelka z czymś wysokoprocentowym.
NIm się obejrzała stała już przed drzwiami wejściowymi do mieszkania Apollo, w które delikatnie zapukała, nie czekając zbyt długo, na to aż panicz zechce jej otworzyć, czy w jakikolwiek sposób przywitać ją w drzwiach, sięgnęła do klamki, i pozwoliła sama sobie wpuścić się do mieszkania.
- Apolloooooo - zawołała chłopaka wchodząc bardziej w głąb mieszkania, starając się jednak nie drzeć za bardzo, jego sąsiedzi i tak pewnie mieli go już wystarczająco dość. - No nie mówcie mi, że on zasnął, zanim przyszłam - wymruczała pod nosem kierując się w stronę salonu. Zupełnie nigdzie go nie widziała, drzwi od łazienki były otwarte na oścież, więc tam się raczej nie chował. Jedynym miejscem, w którym mógł się schować, była jego sypialnia, miejsce, które bądź co bądź kilkukrotne było już przez Peach odwiedzone z najróżniejszych przypadków i przy najróżniejszych okazjach, jednak i tak czuła się dziwnie, mając pogwałcić jego prywatność, kiedy on był tam zamknięty sam. Co innego gdyby to ona go tam zaciągnęła, albo on ją. Podeszła jednak do drzwi i zapukała w nie nieco mocniej, niż zrobiła to wcześniej przy drzwiach wejściowych.
- Zostaw to mięso i wychodź z ukrycia - krzyknęła przez drzwi, czekając, na jakąś odpowiedz z drugiej strony, odsunęła się od nich i postawiła butelkę, z którą przyszła na blat stolika bocznego przy kanapie, dziwne, że w ogóle miał w mieszkaniu takie rzeczy, dilerska melina, ale z klasą, nie ma co.

Apollo Quinn
powitalny kokos
yo mama
24 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Cały szedł w szumie szat kamiennych
laurowy rzucał cień i blask
Oddychał lekko jak posągi
a szedł jak kwiat
We własną zasłuchany pieśń
lirę podnosił na wysokość milczenia
Spał.
Zdarzało mu się być normalnym człowiekiem, szczególnie że ostatnio miał już dość emocji w swoim życiu. Jakby powtórne pojawienie się w nim Felixa znowu wszystko wywróciło do góry nogami. Może był jakimś pieprzonym, złym omenem? Z tą myślą zasnął w swoim łóżku, gdy tylko wrócił z wieczornej roboty, w której parał się sprzedawaniem dragów. Był wykończony zatłoczonym klubem, w którym przyszło mu się znaleźć i kilkoma drinkami za dużo, które stawiali mu klienci, z nadzieją, ze w gratisie dostaną coś więcej.
Zapadł w sen kamienny. Właściwie, gdyby przyszło mu spać do rana, to zazdrościłby sam sobie, bo w końcu by się wyspał, ale życie zawsze oczekiwało od niego czegoś innego. Na przykład zsyłało kogoś, o kim zdarzało mu się zapominać zbyt często, ale nie było to spowodowane niechęcią. Po prostu spotkania z Peach bywały tak intensywne, że starczało mu na tydzień albo i dwa. Nigdy nie wychodził z tego trzeźwo. Czasami też ledwo w ogóle przeżywał.
Przy pierwszym pukaniu przekręcił się na drugi bok, rejestrując dźwięk, jako coś, co mu się przyśniło. Potem powoli zaczęły docierać słowa, znajomy głos i pieprzona ciemność, która zwiastowała to, że jest dalej środek nocy.
Zostaw to mięso i wychodź z ukrycia.
Westchnął cicho, nakrywając twarz poduszką. Jakim cudem ta kobieta weszła do mieszkania? Czyżby znowu w alkoholowym ferworze nie zamknął drzwi? Bardzo możliwe. Potrzebował kilku sekund, zanim wygrzebał się z łóżka, nie siląc się po drodze nawet na zapalenie świateł.
— Peach — mruknął tylko, stając w progu w samych bokserkach, próbując przeczesać przydługie włosy dłonią, ale zapomniał, że położył się z mokrymi. Nie dość, że poodginały się we wszystkie strony świata, to między palcami wyczuł kołtun. — Peach bitch — skrzywił się nieznacznie, kierując od razu swoje kroki w stronę kuchni. Jeszcze trochę spał i nie do końca docierało do niego, że rzeczywiście będzie musiał się zmierzyć z butelką zawiniętą w papierową torbę. Jeszcze przez chwilę żył w błogiej nieświadomości.
— Nie umawialiśmy się? — zmarszczył brwi, rzucając kobiecie pytające spojrzenie. — Zostawiłem otwarte drzwi? — dodał jeszcze, ale chyba nie do końca był pewien, czy odpowiedzi go obchodzą. I tak Peach już tu była, więc nie mógł nic zmienić. Nie przeszkadzało mu to jednak jakoś zbytnio, bo Bloomberg była jedną z tych osób, które nie wciskały nosa w nieswoje sprawy. Nigdy nie musiał jej się tłumaczyć, nigdy tez nie musiał się przed nią przesadnie otwierać, a i tak świetnie się bawili. Pewnie Calie, dziewczyna Apollo, nie byłaby zadowolona z tego faktu, ale cóż… Ona miała swojego najlepszego przyjaciela Rivera, a Quinn miał kilka dobrych kumpelek, które, o ironio, odwiedzały go w środku nocy.
Nalał sobie wymownie szklankę wody, którą przechylił naraz.
— Co zaplanowałaś? — no bo przecież nie przyszła tutaj na rozmowę o pogodzie, nie?

Peach Bloomberg
ambitny krab
Alfons tego przybytku
ODPOWIEDZ