sprząta i ogarnia papiery/baristka — Winfield’s Craft/Hungry Hearts
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Jestem sobą, jestem lisem.
Jestem marnym towarzyszem.
(Jedna z przybłęd w rodzinie Winfield).
Yeah, ain't tryna be cool like you
Wobblin' around in your high heel shoes
I'm clumsy, made friends with the floor


W Frogs Restaurant było gorąco. Dzięki akcji promocyjnej wypuszczonej przez Phoenix lokal pękał w szwach. Dostawiono nowe stoliki a sprzęt nie wyrabiał się z wyparzaniem naczyń. Na sali panował taki sam zamęt, jak w kuchni, w której jedynie niczym nieumęczona Shiva wydawała się nie pasować do całego obrazka.
Ubrana w przydużą nijaką koszulkę i spodenki pasujące bardziej do chłopca niż dwudziestoletniej damy siedziała na blacie obok jedzenia(!) wsłuchując się w piosenkę głośno płynącą ze słuchawek. Wydawała się mocno skupiona na notatniku, w którym szkicowała (oficjalna wersja – bazgrała) ołówkiem, ale tak naprawdę jej wzrok ciągle wędrował na otoczenie.
Patrzyła jak ciasno upięty rudy kucyk macha się wraz z rytmem siekania. Napięte mięśnie Olivii i to z jaką precyzją radziła sobie z warzywami rodziło wiele podejrzeń, co do jej osoby w poprzednim życiu. Na pewno była rzeźnikiem albo płatnym mordercą, który bez problemu poradziłby sobie z wredną młodszą prawie siostrą. Chwilami, pomimo wesołego usposobienia, Shiva jej się bała. Kłóciły się zażarcie, ale Vantress doskonale wiedziała, że zawsze była na przegranej pozycji. Starsza siostra miała siłę przebicie, ale o tym nigdy nie powie jej na głos.

I'm a bitch, I'm a boss
I'm a bitch and a boss, I'ma shine like gloss


Popatrzyła na notatnik i szybko przeniosła spojrzenie na Phoenix z pasją opierdalającą dostawcę, który dziś będzie płakać jak bóbr. To ciekawe, że z kogoś takiego, jak Phoe chwilami wydobywał się demon. Presja jednak zamieniała człowieka w coś, do czego sam nigdy się nie przyzna. To jednak nie odbierało dziewczynie delikatności, którą na co dzień się odznaczała. Stres mieszał ludziom w głowach a panujący we Frogs chaos jedynie go nasilał.
Pomimo głośnej muzyki w słuchawkach kątem oka dostrzegła otwierające się drzwi pomiędzy kuchnią a salą. Spocona Tiana już wydawała się mieć dość tej zmiany, a od otwarcia minęła dopiero godzina! Byłoby lepiej, gdyby w ostatniej chwili dwie kelnerki nie zgłosiły swej nieobecności. Bzdurna wymówka każdej z nich była raczej przykrywką do wspólnego wypadu na piwo niż chorobą dziecka jednej i zatruciem tej drugiej. Pani Hirsch też nie mogła przyjechać pomóc. Miała migrenę i ledwo przez nią chodziła, dlatego wszystko teraz leżało na głowie i barkach Phoenix.
Shiva powróciła spojrzeniem na dostawcę, który rzucił jej błagalne spojrzenie. Liczył na pomoc, ale zamiast tego, dorysowując parę małych detali, Ventress pokazała mu prosty szkic żaby z nożem (która wyglądała – kilk). Chłopak wysoko uniósł brwi i już wiedział, że nie mógł liczyć na żadną z kobiet obecnych w kuchni.

Olivia Hirsch phoenix hirsch Tiana Hirsch
looking for a mind at work — frogs restaurant
23 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Salagadoola mechicka boola
Bibbidi-bobbidi-boo
Put them together and what have you got
Bibbidi-bobbidi-boo
1.
Mamienie kelnerek w trakcie rekrutacji zapachem cudów tworzonych przez Shiv i mamę w kuchni, oczywiście musiało poskutkować tym, że trafiając do pracy nabierały złudnej wizji swojej idyllicznej przeszłości. A kto później musiał cierpieć, kiedy koniec końców dochodziło do nieuniknionej konfrontacji fantazji z rzeczywistością? Oczywiście rodzina, której było zbyt głupio odmówić, bo mieszkając pod jednym dachem z kadrą kierowniczą nie potrafiła znaleźć sobie dość dobrego alibi. Gdyby nie to, że jej pracodawcą była kobieta, która w bólach sprowadziła ją na świat, już dawno pewnie wykreowałaby sobie alternatywną tożsamość. Wiodłaby ciężki żywot samotnej matki, opiekując się chorą babcią (z resztą co się będzie oszczędzać - sama byłaby też obłożnie i nieuleczalnie chora) i co tydzień znajdywałaby biedne zagubione koty, z którymi musiałaby jeździć po weterynarzach i właścicielach. Niestety nie mogła pozwolić sobie na podobne luksusy zostania doświadczoną przez los heroiną wyjętą z posępnej naturalistycznej powieści. Bo i tak wszyscy doskonale wiedzieli, że nie ma żadnych lepszych planów. Dlatego kiedy okazało się, że pozostałe kelnerki nie mogą przyjść - na posterunku z powiewającym na wietrze kelnerskim fartuszkiem zjawiła się Tina. I z każdym kolejnym zapełniającym się stolikiem coraz bardziej zastanawiała się nad tym czy jednak nie urodziła jakiegoś dziecka (w końcu kto by wiedział co ona sama robiła w tej Francji) i czy czasem nie musi uciec wyjść i się nim zająć.
Nix, mam nowe zamówienie!
Bon już trafił na kuchnię, ale Tina obawiała się że dziewczyny za bardzo mogło pochłonąć sprawdzanie dostawy, z którą ewidentnie coś było nie tak. Z resztą nie było to znowu nic nowego. Gdyby nie to, że w mieście wielkości Lorne Bay, za bardzo nie miały w czym przebierać, z pewnością już dawno zmieniłyby dostawcę.
Ale w tej chwili bardziej interesowało ją to co działo się na sali, bo prawie zapomniała o nabiciu jednego ze stolików i miała przez to małą obsuwę (do czego przynajmniej na razie - puki nie doszło do tragedii pokroju podania zupy przed przystawką - nikomu się nie przyznała).
Także jak dla niej liczyła się każda minuta. I dlatego nie tracąc więcej czasu, tak jak wparowała do kuchni, tak z niej wyparowała prosto w stronę stolika przy wyjściu na taras, z trzema talerzami na rękach, które akurat wydała Olivia. Na szczęście dla Shiv, bo gdyby tylko miała dość czasu by zobaczyć, że ta siedzi rozłożona na czterech listerach jakby znalazła się na rodzinnym pikniku, to i ona stałaby się towarzyszką jej niedoli na wydawce.

Shiva Ventress Olivia Hirsch phoenix hirsch
powitalny kokos
mechaniczny toster
studiuje dietetykę i gotuje — dla frogs restaurant
24 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
people confuse me.
food doesn't.
08
Phoenix Hirsch&Familia
Zmarszczyła brwi w naiwnej próbie przybrania groźnej postawy. Mimo drewnianych wiatraków podwieszonych na lampach sufitowych, włączonej biednej klimatyzacji i kilku wolnostojących wentylatorów we Frogs panował typowy dla późnej deszczowej pory upał.
— Także jeszcze raz Fredericku Johnsonie, popatrzmy sobie na te pomidory. — Warknęła, podnosząc obie dłonie przed młodego dostawcę. - TEN JEST MŁODY. TEN STARY. Naprawdę, liczyłam na większą dokładność od ciebie i nie omieszkam omówić tego z twoją matką jak przyjdzie odebrać obiad dla pana Johnsona. Idź już bo mnie wnerwiasz ty i twoje postawione na żelu włosy… SHIVA! — Przerzuca wilczy wzrok na siostrę, gromiąc ją momentalnie za żabi rysunek.
Gwar wesołych rozmów, dywagacji pracowników rezerwatu i stukanie talerzami sprawiały, że w zasadzie przez większość czasu, komunikacja między siostrami polegała na pantomimie i donośnych krzykach.
Przerzuciła ręcznik z zapasanego o sznurek fartucha na ramię i ruszyła przez salę, niczym wprawiona tancerka baletowa w swoim legendarnym pokazie. Tańcząc przy stolikach poklepała kilka znajomych osób po ramieniu, dolewając im lemoniady “dla ochłody i na koszt firmy”, a przy okazji zebrała brudne talerze na drewnianą tacę.
Dorzuć do reszty i chodź do kuchni, będziemy wydawać ryby. — Minęła się w połowie drogi z Tianą, prawie upuszczając pusty talerz po zupie. Nieubłaganie zmierzała w stronę wydawki, co dla Shivy miało stanowić jasny znak, że również i ona dzisiaj miała być na celowniku. — Olivia, zaraz będę u ciebie tylko zajmę się jedną zbłąkaną duszą! — Odkrzyknęła przez okienko do składania naczyń w stronę siostry, a następnie z wolnymi dłońmi ruszyła udusić (słowami, nie czynem) najmłodszą z nich.
Mała ropucho, powiedz mi, czy siedzisz tu z girami prawie przy moich sałatkach, czy to po prostu mój wzrok już się pogorszył od całego tego sosu salsa, który musiałam rozdawać na żeberka przez ostatnie pół godziny? — Spytała, ocierając pot z czoła i patrząc się na Shivę z założonymi ramionami. Niestety, ze względu na swój charakter i zewnętrzność, ciężko było udawać, że Phoenix gniewała się naprawdę. Oczy wpatrywały się w siostrę z czułością mimo ust rozciągniętych w lekko kpiącym uśmiechu.
Wreszcie spotkały się wszystkie przy blacie, gotowe do zajęcia się dymiącym grillem, na którym pysznił się już rządek przynajmniej dwunastu barwen gotowych do dodania smażonej cebuli i orzeszków pinia.

mistyczny poszukiwacz
iza
studentka med/kucharzy — Frogs restaurant
22 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
//2

Olivia szczerze gdyby mogła to bardzo chętnie przesiedziałaby w domu. W sumie tak było do momentu, w którym nie dostała właśnie wiadomości od siostrzyczek na grupowym czacie. Nie żeby coś, ale mogła to po prostu zignorować, a jej wymówką byłyby zajęcia, na których koniecznie musiała się zjawić i nie mogła im pomóc. Niestety sumienie jej na to nie pozwalało na czym może ucierpieć jej psychika, ale no cóż mówi się trudno. Znała swoje siostrzyczki i wiedziała, że podczas pracy są nerwowe, więc nie brała sobie ich słów do serca, podczas tego kiedy razem pracowały. Szybko się ogarnęła i ruszyła wprost do restauracji. Kiedy weszła przez zaplecze ruszyła wprost do kuchni zapinając przy tym włosy w kucyk. Po wejściu od razu zaczęła się za gotowanie, jakby była tam na czas. Może to kwestia przyzwyczajenia i organizacji pracy. W końcu przychodzi tutaj od lat, przecież pomagała wiele razy matce. Spojrzała na Shiv krojąc warzywa, wyglądała jakby się jej bała.
- Nie patrz tak na mnie, przecież cię nienawidzę. - Zaśmiała się dodając warzywa do dania, po czym szybko dodała do siostrzyczek.
- Swoją drogą, nie możecie mi tak nagle wyskakiwać z tym, że muszę się znaleźć natychmiast w restauracji...Nie wiem czy wiecie, ale studiuję medycynę. To zajmuje sporo czasu. - Westchnęła zajmując się kolejnym daniem. Spojrzała tylko przez okienko słysząc jak Pho kogoś opiernicza.
Phoenix, nie wiem czy wiesz, ale klienci tego słuchają....Opanuj się trochę. - Powiedziała nieco głośniej kiedy Tiana przyniosła kolejne zamówienie.
- Świetnie, więcej tego nie było? - Powiedziała unosząc lekko jedną brew po czym od razu wzięła się za zamówienie. Gdy nagle Pho krzyknęła do niej przez okienko.
- Ok, tylko się pośpiesz.... nie mam czterech rąk. - Wytarła ręcznikiem czoło biorąc się dalej za zamówienie.

phoenix hirsch Tiana Hirsch Shiva Ventress india hirsch lorry harlowe
powitalny kokos
---
ODPOWIEDZ