policjantka — na tymczasowym urlopie
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do Lorne Bay, by uciec przed wstydem związanym z porażką. Pomieszkuje u przyjaciółki, bo nie potrafi wziąć się w garść i zacząć żyć od nowa. Kończy przymusowy urlop, ale obawia się powrotu do pracy po tym, jak została zdegradowana.
010.

Nieprędko pozbyła się nieprzyjemnego uczucia, które oblepiło jej ciało; dopiero długi, gorący prysznic w połączeniu ze szczotką o szorstkim włosiu sprawiły, że zapomniała o chłodzie oraz nieprzyjemnym zapachu szpitala. I jedynie wizja przypadkowego spotkania z lekarzem, które miało odbyć się następnego dnia, przypominała jej o odbytej wizycie.
O poranku była w zdecydowanie lepszym nastroju; nie doskwierał jej ból głowy (który często odczuwała przez to, że piła zdecydowanie za dużo alkoholu) ani nawet wzmożone poczucie beznadziejności. Gdyby nie permanentnie przebijający w spojrzeniu smutek, można byłoby uznać, że jest w pełni szczęśliwą kobietą.

Na kilka minut przez zaproponowaną godziną, udało jej się zająć miejsce przy stoliku wewnątrz sali. Wybrała jeden z tych oddalonych od centrum restauracji, tuż przy oknie, by móc zerkać w stronę plaży; gdyby przyszło jej spędzić wieczór samej, przynajmniej nie będzie narzekała na widok. Zdawała sobie sprawę, że Qiunn - jako lekarz - mógł w każdej chwili napotkać wymagający jego reakcji przypadek. Wówczas nie było mowy, by pojawił się na spotkaniu. Ponadto wciąż istniała możliwość, że mężczyzna w ogóle się nie zjawi, ostatecznie przecież żadne z nich nie potwierdziło przybycia na nie-randkę.
By umilić sobie oczekiwania, zamówiła lampkę szampana, w której beztrosko kąpała się samotna truskawka niepozbawiona szypułki. Gdy w końcu pojawił się przed nią młody lekarz, uśmiechnęła się zachęcająco i wyprostowała. — Doktor McDonagh, co za nieoczekiwany przypadek. Mam wrażenie, że widzieliśmy się ledwie wczoraj — rzuciła żartobliwie, przebiegając po mężczyźnie spojrzeniem pełnym ciekawości. — Dołączysz? — spytała, wskazując na wolne krzesło.

Quinton McDonagh
sumienny żółwik
Presta#1949
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
look
Z miejscem Helena trafiła idealnie. Po niedawnej przeprowadzce właśnie w te okolice Quinn miał całkiem blisko i spacerem przy plaży zmierzał w stronę restauracji. Mimo, że Lorne nie było dużym miastem, ilość lokali publicznych i tak mogła być imponująca. Dlatego dobrze, że nadmieniła bardziej dokładnie, w którym z nich można ją znaleźć. Oszczędzało to czasu na główkowanie i zgadywanie. Poza tym, nie wymienił się żadnym numerem telefonu, toteż całe przedsięwzięcie łatwo mogło zakończyć się fiaskiem.
Oczywiście, nie miał pewności, że w ogóle dojdzie do ich spotkania. W końcu, Helena wprost powiedziała mu, że nie chodzi na randki. Nie zwykł jednak marnować niespodziewanych okazji, które zawsze mogły się przydarzyć. Najwyżej skończy się na tym, iż zje i napije się czegoś dobrego, poogląda ocean i wróci zadowolony. Jednakże, liczył na to, iż jednak zastanie ją w środku. Gdyby naprawdę chciała się go pozbyć, po prostu podziękowała by mu za podwózkę i zamknęła się w domu, nie zdradzając w jakim miejscu lubi przesiadywać lub w którym mogliby się spotkać. Z tego powodu, był dobrej myśli i pozytywnie nastawiony.
Wstąpił do środka, przechodząc na oszklony taras, na którym znajdowały się stoliki. Niemal od razu zauważył Helenę wśród gości, wpatrującą się w wodę, trzymając w powietrzu szampanówkę. Podszedł w jej stronę, zwracając tym samym uwagę na siebie.
- A ja nie spodziewałem się pani tutaj zastać, pani Regalado. – odpowiedział z szerokim uśmiechem. Przyjrzał się kobiecie przez parę sekund, ciesząc się, że nie przyszło mu do głowy założyć coś luźnego i raczej wpasował się w jej standardy. – Z chęcią. – kiwnął głową i zajął drugie wolne miejsce przy stoliku, przykrytym białym obrusem. Odwrócił wzrok w jej stronę, by jeszcze chwilę podelektować się jej widokiem. Nawet na jego lekarskie oko Helena była zdecydowanie szczęśliwsza, nie przebywając w szpitalu, za to w ładnym otoczeniu. – Wyglądasz naprawdę fantastycznie. – zwrócił się w jej stronę, nieco podpierając swoje ciało o stolik. – Czyżbyś na kogoś czekała? Mam nadzieję, że nie przeszkodziłem w żadnej randce. – nie mógł się powstrzymać i dodał lekką uszczypliwość ze swojej strony. W końcu oni, broń boże, nie umówili się na nic podobnego.
Skorzystał z uprzejmości kelnerki i poprosił o szklankę szkockiej z lodem. Na szczęście, nie miał żadnych porannych ani popołudniowych zobowiązań następnego dnia. Całe ich spotkanie zgrało się więc dla niego tym bardziej idealnie.
- Masz ochotę coś zjeść? Czy może zdążyłaś coś zamówić? – podpytał, bo dopiero obecność pracownika, który ulotnił się po jego napój skłonił go do sięgnięcia po menu i rzucenia na niego okiem.

Helena Regalado
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
policjantka — na tymczasowym urlopie
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do Lorne Bay, by uciec przed wstydem związanym z porażką. Pomieszkuje u przyjaciółki, bo nie potrafi wziąć się w garść i zacząć żyć od nowa. Kończy przymusowy urlop, ale obawia się powrotu do pracy po tym, jak została zdegradowana.
W świetle restauracyjnych lamp mężczyzna zrobił na niej zupełnie inne wrażenie; być może nieprzystępność, którą wykazała się podczas spotkania w szpitalu, wynikała z niechęci, jaką żywiła do tego miejsca. Teraz nie odczuwała nieprzyjemnego ucisku w żołądku, a zamiast niego pojawiła się odrobina ekscytacji, która zwykle towarzyszyła „nie-randkom”. Prawdę mówiąc, dawno nie miała okazji ubrać porządniejszej sukienki i pomalować ust czerwoną szminką. To zdecydowanie dodało jej pewności siebie.
Pobieżnie zerknęła na swoją czarną sukienkę, by następnie utkwić wzrok w młodym lekarzu. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. — Dziękuję — odparła lekko, bo przecież nie spędziła godziny przed lustrem, by podobać się kelnerowi. — Ty również wyglądasz znacznie lepiej bez szpitalnego kitla — stwierdziła zgryźliwie, spoglądając na niego znad kieliszka, który uniosła do warg, by wypić łyk szampana. Na szkle niewyraźnie odcisnął się zarazy jej ust.
Uniosła wysoko brew, szukając odpowiedzi na jego pytanie. Zamierzała kontynuować szarady, choć oczywiste było, że czekała właśnie na niego. Z boku musieli prezentować się jak znakomicie dobrana para – oboje ubrani na czarno, elegancko, ale bez niesmacznej przesady. — Tak, czekam na kogoś. A właściwie czekałam — stwierdziła, przywdziewając zmartwiony wraz twarzy. — Chyba zostałam wystawiona do wiatru przez pewnego mężczyznę — dodała, bezradnie wzruszając ramionami. Nie było w tym kłamstwie żadnej uszczypliwości, raczej droczenie się, które miało ubarwić czekającą ich kolację. — Najwidoczniej szczęście mi dzisiaj nie dopisuje.
Helena wreszcie skupiła wzrok na karcie dań. Przebiegła po liście dań głównych, nie zawracając sobie głowy przystawkami. Ostatecznie, po chwili milczącego namysłu, zdecydowała się na dorsza w ziołach. Gdy oboje dokonali wyboru i przedstawili go sympatycznie uśmiechającego się kelnerowi, kobieta zamknęła kartę i odsunęła ją na bok.
— Powiedz mi coś o sobie. Jakiś sekret. Coś, czego normalnie nie zdradza się na pierwszym spotkaniu. Ty poznałeś moją medyczną historię, ja chcę otrzymać coś w zamian — rzekła niespiesznie, obejmując kieliszek dłonią. Próbowała rozpędzić rozmowę, by przekonać się, dokąd ich zaprowadzi.

Quinton McDonagh
sumienny żółwik
Presta#1949
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
- A mówią, że z kitlem mi do twarzy. W sumie, mówią również to, że chyba się w nim urodziłem. Dobrze jest jednak czasami od niego odpocząć. – zagadnął, dosiadając się do stolika. Najpewniej, gdyby nie zaproszenie na dzisiejszą kolację, paradowałby bez koszulki po swoim domu albo plaży, skoro przy niej aktualnie mieszka. Ale strojenie się i pokazanie w czymś odświętnym również bardzo lubił. Nawet udało mu się dopasować do towarzyszki z tym żałobnym kolorem.
- Zaprosiłaś kogoś na randkę, a ten nie przyszedł? Już chyba wiem, dlaczego zapraszasz ludzi na nie-randki. Zdecydowanie lepiej ci wychodzą. – uśmiechnął się w stronę Regalado, upijając parę łyków przygotowanej wcześniej wody dla gości. – Szczęściu możemy zawsze pomóc. Zrobimy coś szalonego, głupiego albo niebezpiecznego. I nawet nie musimy się o nic martwić, bo jestem lekarzem i w razie czego nas uratuję. – Quinn pochylił się delikatnie do przodu, opierając się rękoma o blat. Wpatrywał się w Helenę, próbując wprowadzić ją w dobry nastrój. – Widzisz, lekarze nie są tacy źli. Tylko czasem grzebiemy ludziom w ciałach, to tyle. – wzruszył ramieniem, jakby tym, czym się zajmował było najnormalniejszym zawodem na świecie.
Quinton również sięgnął po kartę dań i szybko przewertował wzrokiem cały spis i nie zastanawiając się długo poprosił o krewetki po luizjańsku. W międzyczasie, otrzymał również szklankę wypełnioną lodem oraz bursztynowym alkoholem.
Po tej chwili przerwy na wybór ponownie skupił swoją uwagę na Helenie. Padło pytanie nad którym musiał się przez moment zastanowić. Obracał w odruchu swoje szkło w dłoni, szczerze próbując przekopać w pamięci jakieś wydarzenie, które zawarłoby się w ramach ustalonych przez policjantkę.
- Zabiłem kogoś. – dramatycznie opuścił głowę, robiąc pauzę po tych dwóch słowach. Zrobił poważną minę, a następnie zerknął na Helenę, próbując zobaczyć jej wyraz twarzy na jego odpowiedź. Sam jednak długo nie wytrzymał i zaśmiał się, kręcąc głową. – Żartowałem oczywiście. – twarz Quinna natychmiast złagodniała, bo jednak nie chciał, żeby Helena pomyślała, że ma do czynienia z jakimś psychopatą. Zwłaszcza takim, który pracuje w szpitalu i ma dostęp do wszelkiego rodzaju leków czy narzędzi. – Wybacz, mój czarny humor ma się nieźle. – miał nadzieję, że nie poczuła się urażona. Na pewno wiele razy podczas zawodowej kariery miała styczność z nieboszczykami, lecz on także. – Przyznaj się, policyjny alarm włączył ci się w głowie? – wskazał na nią palcem, uśmiechając się jednak nadal. W końcu jednak odpuścił żarty i przerzucił dłonią włosy nieco na tył, wzdychając cicho. – Szczerze mówiąc, nie mam na koncie żadnych tajemnic, choć nie wiem, czy to dobrze o mnie świadczy, gdy wywalam całe swoje życie na światło dzienne. Są tylko różne historie, które śmiało można podciągnąć pod wybryki nastoletnie i studenckie. Jeśli już, to raczej jestem mistrzem niefortunnych zbiegów okoliczności. – ponownie utkwił spojrzenie w oczach Heleny, jeszcze do teraz podziwiając ją w kreacji, którą założyła oraz make-upie, jaki przybrała.
- Za miły wieczór? – Quinn uniósł swoją szklankę, wznosząc toast by móc samemu w końcu się napić, co też uczynił zaraz po tym, jak obijane szkło zabrzęczało po zbliżeniu ze sobą. – Za to ty, możesz opowiedzieć o jakiejś najciekawszej sprawie lub śledztwie, które prowadziłaś. – poprosił Helenę o ciekawą retrospekcję, jakoś tak z góry zakładając, że nie jest policjantką patrolującą ulicę czy siedzącą za biurkiem i odbierającą zgłoszenia.

Helena Regalado
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
policjantka — na tymczasowym urlopie
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do Lorne Bay, by uciec przed wstydem związanym z porażką. Pomieszkuje u przyjaciółki, bo nie potrafi wziąć się w garść i zacząć żyć od nowa. Kończy przymusowy urlop, ale obawia się powrotu do pracy po tym, jak została zdegradowana.
— Bzdura — rzuciła, nieznacznie kręcąc przy tym głową. — Czarny to zdecydowanie twój kolor — zaznaczyła, licząc na to, że mężczyzna uzna jej słowa za komplement. Nie zamierzała ukryć w nich zawoalowanej aluzji dotyczącej jego zawodu. Podziwiała lekarzy, ich szeroką wiedzę i presję, z jaką musieli zmagać się każdego dnia. Obowiązek ratowania ludzkiego życia musiał przytłaczać ogromną dawną odpowiedzialności. Jednakże czarny był kolorem, który podkreślał jego urodę – ciemne włosy i oczy nabierały głębi w towarzystwie czarnych ubrań.
— Randki bywają kłopotliwe — odparła lekko, pozwalając sobie na delikatny uśmiech. — Za to nieformalne spotkania są mniej wymagające, nie uważasz? Zero presji — wyjaśniła, z rozluźnieniem wzruszając ramionami. Randka narzuca pewne sztywne ramy, których Helena nie cierpiała. Oczywiście nie dotyczyło to stroju, bo od czasu do czasu uwielbiała ubierać obcisłe sukienki, wskazujące na charakter spotkania. — Podoba mi się twój sposób myślenia. Nie wiem tylko, co szalonego chciałbyś robić i jak bardzo odważny jesteś. Aczkolwiek pamięta, że lubię to miejsce. Nie róbmy tutaj bałaganu, dobrze? — stwierdziła, pospiesznie rozglądając się po wnętrzu restauracji, z której nie chciała zostać wyproszona za niewłaściwie zachowanie.
Przyglądała się jego uśmiechowi, próbując go rozgryźć. Nie, lekarze zdecydowanie nie byli źli, to szpitale wprawiały ją w odrętwienie, przypominając o niedawnych przeżyciach. Chciała o tym wszystkim zapomnieć, dlatego często udawała, że te wydarzenia nie miały miejsca, że nigdy nie zaszła w ciążę i nigdy nie poroniła. Dlatego na palcach jednej ręki można było policzyć osoby, znające tajemnicę. Nie przyznała się nawet bratu, choć to akurat dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, gdyż ich stosunku nie były bliskie. Za to Quinton… Oczywistym było, że zapoznał się z jej historią, ale była mu wdzięczna, że nie poruszał tematu.
Jego wyznanie ją poruszyło. Wprawdzie nie przyszło jej do głowy, że mężczyzna mógł z premedytacją odebrać komuś życie i nawet jej policyjny zmysł nie podpowiadał niczego podobnego, za to od razu w głowie zaświtała myśl o błędzie w sztuce lekarskiej; taka ewentualność wydawała się bardziej prawdopodobna w przypadku lekarza. — Zawsze jestem czujna. Ale przyszło mi do głowy, że straciłeś pacjenta. Wzięłam to zbyt poważnie — odparła i lekceważąco machnęła ręką, zaraz uśmiechając się jaśniej. Nie, zdecydowanie nie miała go za psychopatę! Wydawał się sympatycznym, młodym mężczyzną, który dodatkowo twardo stąpa po ziemi. Jego czarny humor w ogóle jej nie przeszkadzał, a nawet do niego pasował. — Ale w razie czego pamiętaj, że wiem, jak sprawić, by zwłoki zniknęły — dodała konspiracyjnym szeptem, zadziornie unosząc brew ku górze. Było w tym trochę prawdy, bo przez lata pracy w policji wiele się nauczyła. Czy jednak podjęłaby się takiego wyzwania? Może dla kogoś bliskiego sercu, niestety aktualnie nit poza najlepszą przyjaciółką nie przychodził jej do głowy.
— Za smaczną kolację — stwierdziła, delikatnie trącając szklankę, którą mocno trzymał w dłoni. — Jeśli jedzenie jest niesmaczne, humor od razu gdzieś przepada. A pomyślałeś może o deserze? — spytała, zerkając na niego spod wachlarza ciemnych rzęs.
Wyprostowała się, gdy poprosił o opowiedzenie historii. Wzięła głęboki wdech i na moment zwarła usta, pogrążając się w milczeniu. — Większość spraw nie jest przyjemna. W Brisbane naoglądałam się potwornych rzeczy. Ale tutaj, zanim mianowali mnie detektywem, przytrafiało się mnóstwo bezsensowych zgłoszeń. Kradzież patelni, donosy na sąsiadów palących marihuanę, jeden mężczyzna, śledząc swoją żonę, którą podejrzewał o zdradę, spadł z drzewa i wylądował na wózku. Ale przynajmniej miał racje. Zdradzała go. I to z kobietą. Pamiętam nawet, że jakaś kobieta wezwała kiedyś patrol, bo fryzjer źle obciął jej włosy — pokiwała głową z widocznym rozbawieniem, a jednocześnie ogromnym żalem. Bo teraz znowu wpadnie w błędne koło takich błahych spraw. Znowu będzie rozdzielała pijanych mężczyzn wdających się w bójki i wlepiała mandaty za kradzież batonika. Szczęściara. — Sama ni wiem, czy chcę wracać do pracy — przyznała.

Quinton McDonagh
sumienny żółwik
Presta#1949
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
Uradował Quinna jej komplement odnośnie stroju. Dziś i tak pokazał się bardziej stonowanie, bo zazwyczaj lubił się wyróżniać i zakładać coś niebanalnego, by nie wyglądać tak samo jak inni. Z resztą, nie był z tych, którzy narzekali podczas chodzenia po sklepach. A musiał, bo jego rzeczy, zwłaszcza bielizna zazwyczaj znikały bardzo szybko, w dziwnych okolicznościach.
- Czarny jest bardzo wdzięczny i pasuje zawsze. Ale lubię też kolor, zwłaszcza o tej porze roku, gdzie jest mega gorąco. Niemniej, jest tutaj wieczornie nastrojowo, więc się nadaje. Zwłaszcza, że ładnie się dopasowaliśmy. – na swoją urodę nigdy nie narzekał. Dzięki niej, zazwyczaj się wyróżniał spośród rówieśników, będąc mulatem, chociaż wiele osób brało go również za Latynosa.
- Randki, to chyba kwestia podejścia. Dla wielu jest czymś formalnym i to jest błąd. Zupełnie, jakby istniał jakiś uniwersalny przepis, jak to ma przebiegać. Jeśli jakiś punkt nie został spełniony, wszystko poszło na marne. On nie dzwoni, ona nie dzwoni, to koniec. Coś poszło nie tak. Osobiście nie mam nic przeciwko, bo jest to bardzo personalne spotkanie. Wyjść do baru mógłbym z kimkolwiek, a najlepiej z dużą liczbą osób. Ale randka, jest tylko z tą konkretną. Niemniej, staram się czerpać przyjemności nie tylko z interakcji z drugą osobą, ale też z miejsca czy tego, co robię. Wtedy, ewentualny zawód jest dużo mniejszy. – wyjaśnił swoje spojrzenie na ten temat, zupełnie jakby był w tym weteranem. Nie było tak do końca, bo nawet mówił o tym wszystkim z pewną nutą nostalgii. Przez ostatni czas nie miał okazji tak celebrować z kimś jakiegoś spotkania, idąc łatwą ścieżką, prowadzącą właśnie przez jakiś bar do łóżka, by na końcu szybko o tym zapomnieć. Może dlatego był bardziej ochoczy temu spotkaniu, niż Helena.
- Na szczęście, jeszcze nikogo nie straciłem przy stole i mam nadzieję, że ta statystyka szybko się nie zmieni. Ale nie wiadomo, kiedy przyda się ktoś do ukrycia zwłok, więc dzięki. – uśmiechnął się w stronę kobiety i na moment dał się porwać widokowi za oknami, popijając sobie spokojnie alkohol, którym pobudzał apetyt.
- Witamy w Lorne. – wzruszył ramionami rozbawiony na przypadki interwencji, jakie zdarzały się w tym miejscu. – Niech cię jednak nie zwiedzie to, że bywa tutaj tak nudno. Walka z długoletnimi mieszkańcami tego miejsca, już nie mówiąc o tych rdzennego pochodzenia bywa naprawdę ciężka. Wiem co mówię, bo zdarzało się interweniować przy różnych wezwaniach i czasem, choćbyś miała rację, pewnych rzeczy nie przetłumaczysz, a już tym bardziej nie będziesz mówić, jak mają żyć. – rozłożył bezradnie ręce w geście potwierdzającym własne słowa. W małym mieście też potrafiło dojść do gorących sytuacji, choć na pewno specyficznych. A skoro mowa o wysokiej temperaturze, udawanie się z pomocą na środek pustyni również nie należało do najprzyjemniejszych. Wtedy, zazwyczaj mowa była o turystach, nie przyzwyczajonych i nie przygotowanych do klimatu.
Quinton przez moment nieco uważniej przyglądał się Helenie zastanawiając się, nad czym myśli i dlaczego nie miała ochoty wrócić do pracy. Czuł, że utrata dziecka wiele zmieniła w jej życiu i nawet praca nie miała już takiego samego sensu, jak wcześniej. Był daleki, od dawania jakichkolwiek rad, bo nawet nie znał jej tak dobrze. Sam zamyślił się nad problemem, próbując trochę kobietę pocieszyć.
- Jest coś takiego, co chciałabyś albo mogłabyś robić poza pracą w policji? Może… Otwórz jakiś własny lokal? Według mnie, nowych miejsc nigdy dość. Kto wie, może jak zainteresujesz mnie swoją wizją, to sam bym zainwestował. – uśmiechnął się lekko, podrzucając jakiś pomysł. Nigdy nie widział siebie w roli biznesmena, ale miał trochę gotówki na koncie, więc czemu niemiałby wykorzystać jej w jakiś pożyteczny sposób?

Helena Regalado
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
policjantka — na tymczasowym urlopie
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do Lorne Bay, by uciec przed wstydem związanym z porażką. Pomieszkuje u przyjaciółki, bo nie potrafi wziąć się w garść i zacząć żyć od nowa. Kończy przymusowy urlop, ale obawia się powrotu do pracy po tym, jak została zdegradowana.
Znikająca bielizna mogłaby być ciekawym tematem do rozmów; może jednak Quinton potrzebował pomocy detektywa? Wprawdzie Helena jeszcze nigdy nie przyjęła tego typu zgłoszenia, aczkolwiek dogłębne zbadanie sprawy mogłoby oszczędzić mu konieczności częstego odwiedzania sklepów bieliźnianych.
Temu nie mogła zaprzeczyć; widywała w swoim życiu wielu przystojnych mężczyzn, ale siedzący naprzeciwko niej lekarz, odznaczał się nietypową urodą, której z pewnością wielu mu pozazdrościło. Jednakże w przypadku Heleny, jego aparycja nakazywała zachować czujność; próbowała wybadać, jaki charakter kryje się za jego urodą oraz pozycją społeczną. Do tej pory pokazywał się wyłącznie z dobrej strony, ale kobieta podejrzewała, że miał też swoje drugie oblicze. Ciekawe tylko, czy je przed nią odkryje.
— W takim razie całe szczęście, że nie jesteśmy na randce — odetchnęła, udając ulgę. — Nie muszę się obawiać, że moje towarzystwo sprawi ci zawód — wyjaśniła, posyłając mu cwaniacki uśmiech. — I tylko spójrz za okno, takim widokiem z pewnością możesz nacieszyć oczy — dodała, machinalnie przenosząc wzrok na wzburzony ocean. Lubiła rozszalałą wodę, gdyż udowadniała, że agresja ma w sobie coś pięknego.
Szybkie relacje, były łatwe; zapewniały towarzystwo, często również seks i jednocześnie nie wymagały niczego w zamian. Helena w ostatnim czasie nie otwierała się łatwo i z tego powodu unikała spotkań, które mogłyby zmusić ją do uzewnętrzniania swoich uczuć. W barze przesiąkniętym zapachem alkoholu i nikotyny, nie musiała się obawiać, że ktokolwiek będzie wymagał od niej szczerości.
— Do usług — skłoniła lekko głowę, jakby ukrywanie zwłok było jej potajemnym sposobem na zarabianie pieniędzy. Nic z tych rzeczy! Helena była oddana swojej pracy, choć zdarzało jej się brudzić ręce, bowiem jej starszy brat, Nicholas, który od dziecka wpadał w tarapaty, często wymagał pomocy. A choć ich relacja była skomplikowana, nigdy nie zostawiłaby go bez wsparcia, nawet kosztem własnej kariery.
— Masz absolutną rację. Tutaj dzieje się więcej, niż można przypuszczać. To małe miasto, ale ma wiele tajemnic. Nie chciałam wymieniać trudnych akcji, bo o nich niełatwo się opowiada. W dodatku musiałabym zatajać szczegóły, bo w teorii nie wolno mi dzielić się takimi historiami z osobami postronnymi. Kto wie, może tak naprawdę przyszedłeś tutaj, żeby wypytać mnie o jakieś dane, a później wydasz mnie przełożonym — odparła pół żartem, pół serio.
Gdy kelner podał im dania, Helena próbowała skupić się na jedzeniu, ale zamiast tego niemrawo skubała swoją rybę. Od dawna nie trzymał się jej apetyt. Gdyby nie przyjaciółka, która pilnowała jej posiłków, pewnie zdążyłaby okropnie schudnąć. Na szczęście miała wsparcie. Wzięła do ust kilka kęsków. Przełknęła i raz jeszcze spojrzała na mężczyznę. Ne czuła krępacji ani potrzeby uciekania przed nim wzrokiem.
— Quintonie McDonagh, czy próbujesz kupić moją sympatię? — spytała, zadziornie unosząc brew. Utrata ciąży nie miała nic wspólnego z obawami przed powrotem do pracy. Helena po prostu nie chciała spojrzeć w oczy wszystkim, którzy w nią wierzyli, a teraz się zawiedli. Trzy lata temu dostała awans, a teraz odebrano jej tę pozycję. Wiedziała, że na komisariacie zahuczy od plotek, a byli przełożeni, którzy znowu się nimi staną, będą żałować, że popchnęli ją wyżej, skro tę szansę zmarnowała. Tak, tego bała się zdecydowanie bardziej. — Czasami się nad tym zastanawiałam, ale to do mnie nie pasuje. Nie mogłabym sprzedawać ubrań lub pleść kwiatowych wiązanek. Lubię mieć przy sobie broń i odznakę. Bez nich nie byłabym sobą. To trochę tak, jakby tobie ktoś próbował odebrać stetoskop czy skalpel. Popełniłam błąd i teraz muszę się zmierzyć z jego konsekwencjami. Nie będzie to nic przyjemnego, dlatego mam opory przed powrotem do pracy. Ale zniosę to. Jak zawsze — wyjaśniła, zaraz sięgając po alkohol, by zwilżyć usta. Oblizała wargi, ściągając z nich pozostałość szampana.

Quinton McDonagh
sumienny żółwik
Presta#1949
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
Quinton uśmiechnął się niemrawo, może z lekkim współczuciem, na kolejne negatywne słowa o samej sobie, które padły z ust Heleny. Nie chciał nazywać ją ponownie panią marudą, bo zastanawiał się, czy objawia się to tylko w jego towarzystwie. Kogoś, kto poznał jej sekret i teraz nie czuje się z tym specjalnie dobrze. Oczywiście, jako że stał się jej lekarzem, mogła być pewna, że nic poza ich dwójkę się nie wyda.
- W ogóle nie powinnaś czuć, że sprawisz mi jakikolwiek zawód. Siedzę tutaj z tobą z ogromną przyjemnością i na pewno jesteś dużo ciekawszą osobą, niż pokazujesz. Skrywasz wiele ciekawych rzeczy o sobie, których próbuję się dowiedzieć. Większości ludzi wydaje się, że moje życie jest ciekawe, z racji pochodzenia, tym, kim są moi rodzice, gdzie się uczyłem, gdzie byłem, co robię, ale w gruncie rzeczy było całkiem normalne, a czasem okupione dużą ilością frustracji właśnie z tych powodów, które inni podziwiają. – starał się jakoś podbudować Helenę, bo miał wrażenie, że wystarczyło odpowiednio ją ustosunkować, może nieco nakręcić, by odsłoniła przed nim swoje oblicze. Sam początek ich znajomości nie zapowiadał się dobrze, nie mówiąc o niekomfortowych warunkach i otoczeniu, ale to i tak wystarczyło, by Quinn zechciał się z nią umówić, a teraz siedział we wspaniałej restauracji przy plaży.
- Widok jest wspaniały, przyznaję. Był to jeden z argumentów, dla których przeprowadziłem się niedawno i teraz mogę go podziwiać codziennie z sypialni na piętrze mojego domu. Nie wiem, dlaczego nie zdecydowałem się na to od razu, ale szczerze mówiąc, nie byłem pewien, jak długo zostanę w Lorne, dlatego moje mieszkanie wcześniej mi odpowiadało. Ale pobędę jeszcze w okolicy przez jakiś czas, bo jak dotąd jest mi tu dobrze. – zachwalił trochę bardziej miejsce, w którym oboje na ten moment żyli, mając w pamięci to, że Helena sprowadziła się tutaj stosunkowo niedawno i brakowało jej wielkomiejskiego życia, choćby pod względem pracy. Sam również lubił duże miasta, ale nie było problem mieć swój azyl w spokojnym miejscu, wybierając się od czasu do czasu w podróże do metropolii.
- Cała moja obecność jest po to, by kupić twoją sympatię. – puścił do niej oko tuż przed tym, jak talerz z zamówionym jedzeniem wylądował również przed nim. Poprosił jeszcze o dodatkową porcję alkoholu, gdyż zdążył już wysączyć wszystko podczas rozmowy i oczekiwania na danie. Odpowiednio wzmógł apetyt, więc zabrał się za łowienie krewetek z talerza. – Nie smakuje ci? Może chciałabyś spróbować mojego? – widelec z nabitym kęsem zawisł w powietrzu, gdy zauważył, jak Helena dość marnie skubie swoją rybę.
- No tak, to na pewno nie to samo, co szpanowanie bronią i odznaką przypiętą do paska. – zdobył się na małą uszczypliwość, ale i kolejny uśmiech. – Z resztą, wyobrażam sobie, jak dopadasz jakiegoś zbira, przerzucasz go przez ramię i powalasz na maskę radiowozu, a następnie zakuwasz w kajdanki i pakujesz za kraty. To jest nawet mega seksowne. – rozmarzył się trochę, próbując sobie wyobrazić Helenę w akcji. Gdyby to za nim ruszyła w pogoń, chyba nawet by nie uciekał. – A po wszystkim wracasz do domu, ubierasz się w czarną sukienkę i złote szpilki, po czym spotykasz się ze mną w restauracji na kolacji. To jest jeszcze bardziej seksowne. – obserwował kobietę kątem oczu, a usta wygięły mu się w nieco bardziej charakterny uśmieszek, gdy jednocześnie przegryzł kolejną krewetkę.
- Przewieziesz mnie kiedyś policyjnym radiowozem? Zawsze chciałem. Mogę usiąść nawet z tyłu. – skoro już miał znajomą w policji, to czemu by nie wykorzystać tego faktu? – I czy jesteśmy na etapie, gdzie możemy porozmawiać o anulowaniu moich mandatów, czy jeszcze jest za wcześnie? – próbował sobie żartować, chociaż parę kwitów wciąż ciążyło mu na sumieniu.

Helena Regalado
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
policjantka — na tymczasowym urlopie
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do Lorne Bay, by uciec przed wstydem związanym z porażką. Pomieszkuje u przyjaciółki, bo nie potrafi wziąć się w garść i zacząć żyć od nowa. Kończy przymusowy urlop, ale obawia się powrotu do pracy po tym, jak została zdegradowana.
Odpowiedź, której mu udzieliła, nie wynikała z poczucia beznadziejności tudzież zachwianej pewności siebie; Helena jedynie nawiązywała do jego słów dotyczących wynagradzania sobie ewentualnego zawodu randką, miłym miejscem i przyjemnym dla oka otoczeniem. Kobieta rzeczywiście zmagała się teraz z jednym z gorszych okresów w swoim życiu, aczkolwiek nie zamierzała przez to tłamsić poczucia własnej wartości. Bo, prawdę mówiąc, zawsze była nieco powierzchowna. Nigdy też nie uważała się za nieatrakcyjną. Wprawdzie nie przypuszczała, że mogłaby sobą zainteresować dużo młodszego mężczyznę, bo znacznie częściej zawieszali na niej oko starsi, mający już za sobą zrywy młodości. Natomiast Quinton na pierwszy rzut oka wydawał się pociągający, dodatkowo dobrze usytuowany, dzięki czemu Helena nie miała wątpliwości, że nie może opędzić się od kobiet chcących pozyskać jego uwagę.
— To naturalne. Postronni ludzie zazwyczaj idealizują to, co widzą. Nie dziw się, że przykuwasz ich uwagę. Nawet jeśli nie miałeś życia usłanego różami, nie pokazujesz tego, a ludzie widzą tylko to, co chcą zobaczyć — stwierdziła z dużą dozą pewności w głosie, mimo że nie znała dobrze siedzącego naprzeciwko mężczyzny. — Po prostu traktują cię jak atrakcję. Podziwiają tylko z wierzchu i nawet nie próbują zajrzeć do środka. Życie dla wielu toczy się za szybko, by mieć czas na analizowanie — dodała, subtelnie wzruszając ramionami. Wiele razy spotykała się z tym, że ludzie byli zbyt leniwi lub zajęci sobą, by wykazywać się szczerą chęcią poznania drugiego człowieka. Dodatkowo zazwyczaj kierowali się pierwszą opinią, jednym, powierzchownym spojrzeniem, na podstawie którego kształtowali swoje opinie. Płytkie? Z pewnością.
— Wiesz, wychowałam się w paskudnej i biednej części Lorne. Może z tego powodu nie mogę w pełni docenić uroków tego miasta. Sama nie wiem. Spędziłam tutaj większość życia, przez co tęskniłam do czegoś innego. Myślałam, że wyjeżdżając uwolnię się. A tu proszę, znowu mnie tu przywiało — opowiedziała, kręcąc głową z mieszaniną niedowierzania oraz ironicznego rozbawienia. Im bardziej starała się oddalić od Lorne Bay oraz mieszkających tutaj ludzi, tym bardziej przyciągało ją do siebie. — Ale domu na plaży szczerze zazdroszczę — przyznała, tym razem ze zdecydowanie szerszym uśmiechem. Sięgnęła po kieliszek i dopiła szampana, na dnie pozostawiając samotną truskawkę nasiąkniętą alkoholem.
Zamówione danie było smaczne, problem tkwił w apetycie i żołądku związanym na supeł. Jednak widząc krewetkę, nachyliła się nad stołem i ustami ściągnęła ją z widelca Quintona. — Jako dziecko bardzo nie lubiłam owoców morza — rzuciła, po przełknięciu kęsa. — Z rybą jest wszystko w porządku. W Lorne chyba ciężko dostać lepszą. Tutaj zawsze wszystko jest świeże — mówiła, powracając widelcem do swojego talerza.
Uśmiechnęła się zalotnie, przysłuchując się jego wyobrażeniom dotyczącym jej pracy. Częściowo miał rację, Helena lubiła uczucie pewności, jaką dawała jej broń w połączeniu z odznaką. Lubiła również złote szpilki. — Musiałbyś być bardzo cierpliwy. Przygotowanie się do kolacji po takiej akcji zajęłoby mi dużo czasu. Może pomyślałbyś, że cię wystawiłam — zasugerowała zaczepnie, wskazując, że taka praca miała również wiele minusów. Helena – jako detektyw, którym właściwie już nie była – pracowała czasami dwadzieścia cztery godziny siedem dni w tygodniu. Zawsze była pod telefonem i gdy cokolwiek się działo, ruszała na posterunek. — W każdym razie chyba żaden mężczyzna, któremu zapinałam kajdanki, nie myślał o mnie, jako seksownej kobiecie, a cholernej służbistce, która wsadzi go za kraty. Chyba nie chciałbyś się znaleźć na ich miejscu — zażartowała, podnosząc wzrok znad talerza. Po kilku kolejnych kęsach odłożyła sztućce i odrobinę odsunęła talerz.
Zrobiła minę, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. Popukała nawet paznokciami w blat stołu, aż w końcu konspiracyjnie nachyliła się nad stołem. — Przejażdżkę radiowozem mogę załatwić. Ale jeśli chodzi o mandaty, to musisz zasłużyć — odparła tonem wskazującym na flirt. Kiedy przestała się hamować?

Quinton McDonagh
sumienny żółwik
Presta#1949
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
- Również przez całe życie goniłem za większym miastem. Te mniejsze, szybko się zużywały, zaczynałem się nudzić i nie dotrzymywały mojego tempa. O ile ostatecznie zrezygnowałem z osiedlenia się w Los Angeles czy San Diego, to wracając tutaj zakładałem, że w niedługim czasie przeniosę się do Sydney czy Melbourne. Dziś już tak nie jest i naprawdę doceniam uroki tego miejsca. Zwłaszcza teraz, kiedy mam fajny dom, nad wodą, w spokojnej okolicy i w dodatku za dużo mniejsze pieniądze, niż wydawałbym w Stanach. I mamę mam bliżej siebie. – choć w jego przypadku kasa nie odgrywała większej roli, to jednak duża oszczędność za ten sam komfort była miłym uczuciem, tak samo jak możliwość przeznaczenia swojego majątku na inne przyjemności. – Powinnaś kiedyś zobaczyć mój dom w Kapsztadzie. Ten nowy tutaj jest super, ale tamten jest wręcz wspaniały. – czy właśnie zaprosił ją do siebie, do domu na kompletnie innym kontynencie? Odpowiedź brzmiała: tak.
Z równie szerokim uśmiechem co Helena obserwował, jak zjada z jego widelca krewetkę, którą sam zaproponował. Na pewno lepiej się czuł widząc, że coś próbuje przemycić do swojego żołądka, chociaż czuł wewnętrzny alarm, spowodowany zjedzeniem niedużej porcji. Zapewne, było to jego zawodowe zboczenie, nawet jeśli nie był dietetykiem. Nie chciał jednak rujnować ich prywatnego spotkania swoim lekarskim wymądrzaniem się. Może dopiero, gdy nabierze do niego większej ufności i lepiej się poznają.
- Widząc, jaki jest efekt twojego przygotowania byłbym naprawdę, bardzo cierpliwy. – przypatrzył się przez moment jej oczom, próbując przyciągnąć jej wzrok na siebie. – Byłoby mi smutno, gdybyś mnie wystawiła, chociaż pilne wezwanie bym zrozumiał. Nie obraziłbym się, gdybyś pojawiła się tutaj w swoim służbowym stroju albo w takim, który najczęściej zakładasz, pani detektyw. – uniósł kącik ust do góry, wsuwając do buzi ostatnie kawałki swoich owoców morza, umoczone w pysznym sosie. Ku jego szczęściu, mógł podziwiać Helenę w eleganckim stroju, co też nieukrywanie robił. Efekt został osiągnięty. Quinn wiedział jednak dobrze, jakie zobowiązanie kryło się za jej pracą, przez co wiele planów musiało być przesuniętych albo przełożonych. Akurat sam dobrze ją rozumiał, bo sam spał pod telefonem, w razie nagłych wypadków. Nie mówiąc o wydłużających się, szpitalnych godzinach na dyżurze. – Myślę, że gdy ich zakuwasz, są zbyt dumni, by przyznać, że są frajerami, a mogli być porządnymi obywatelami. Może, byłby nawet promil szansy, że gdyby zajęli się czymś innym, siedzieli by teraz na moim miejscu i będą mogli oglądać cię tylko zza krat. – bezradnie rozłożył ręce, bo domyślał się, że Helena usłyszała już wiele określeń, podczas takich sytuacji, co wynikało jedynie z męskiej dumy i bezradności, gdy kobieta zakładała im kajdanki na nadgarstki. – Oczywiście, że nie chciałbym być na ich miejscu. Zdecydowanie wolę to miejsce, które chwilowo zajmuję, lecz gdybyś już musiała mnie zakuć, poddałbym się tobie bez walki. – rzucił jej długie, ukradkowe spojrzenie, zupełnie nie insynuując pewną dwuznaczność.
Szczerze rozbawiła Quinna chwila, w której Helena rozważała jego propozycję. Zaskoczyło go to, jak łatwo poszło z radiowozem, choć została jeszcze kwestia mandatów. Nie był już nawet taki pewien, czy na serio o tym myśli i ma taką moc sprawczą, by one poznikały. Pochylił się więc tak samo jak Regalado, by dołączyć do ich konspiracji. Uśmiech lekarza poszerzał się bardziej z każdym następnym słowem.
- Jestem najlepszy, w zasługiwaniu. – odpowiedział jej równie tajemniczo i wyzywająco zarazem. Quinn nie hamował się przez cały wieczór, ale jeżeli tak go podsycała, to w jego głowie już myślał o zmianie otoczenia, mimo że tu w lokalu również było bardzo przyjemnie. – Teraz jednak powinniśmy zamówić deser. Zdam się na ciebie w tej kwestii. – wyprostował się na swoim miejscu, dopijając alkohol po spożytym posiłku. Był on całkiem sycący, ale Quinton chciał jeszcze okrasić ich nie-randkę czymś słodkim, co wzbudziło by jednocześnie większy apetyt na kolejną porcję alkoholu. Tym razem, może w jakimś innym miejscu.

Helena Regalado
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
policjantka — na tymczasowym urlopie
34 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
Wróciła do Lorne Bay, by uciec przed wstydem związanym z porażką. Pomieszkuje u przyjaciółki, bo nie potrafi wziąć się w garść i zacząć żyć od nowa. Kończy przymusowy urlop, ale obawia się powrotu do pracy po tym, jak została zdegradowana.
— RPA — wyrzuciła z niemym zaskoczeniem. Oczywiście zwróciła uwagę na jego smagłą skórę, ale nie połączyła jej z afrykańskim kontynentem. Najwidoczniej miała przed sobą mężczyznę kryjącego w sobie zaskakującą mieszankę genów oraz wiele historii, które ostatecznie doprowadziły go do tego miejsca. — Nigdy nie wyjeżdżałam poza Australię. Gdy byłam młodsza winiłam za to ograniczenia finansowe, a w dorosłym życiu praca okazała się ważniejsza. Lubiłam być na miejscu. Kobiety w policji, szczególnie na wyższych stanowiskach wciąż nie mają łatwego życia. Dlatego nie chciałam, by cokolwiek mnie ominęło — wyjaśniła, po części argumentując swoje decyzje samej sobie. Ukryła chwilę zadumy pod subtelnym uśmiechem. — Tęsknisz za domem? — spytała, by ominąć konieczność odpowiedzenia na zawoalowane zaproszenie. To nie był odpowiedni moment na snucie planów lub wybieganie w przyszłość. Za Heleną ciągnęło się zbyt wiele niedokończonych, niezamkniętych spraw, by mogła marzyć o ucieczce. Choć wydawało się to niezwykle kuszące, teraz powinna skupić się na odbudowaniu własnego życia, nie na przyjemnościach. Poczyniła już oczywiście pierwsze kroki, choćby stawiając się na badaniach, przeprowadzonych przez Quintona.
— Nie nazywaj mnie tak. Już nie jestem panią detektyw — powiedziała bez cienia urazy, za to z nutą żalu, którą próbowała powstrzymać. — Będę musiała od nowa przyzwyczaić się do munduru — jęknęła gorzko. Nie, nie tęskniła za tym strojem, który pozwalał na szybką identyfikację. Jako detektyw ubierała wygodne spodnie i koszule, których nie zapinała pod szyję. Czuła się w tym dużo lepiej niż w grubym mundurze, który w australijskich warunkach był po prosu męczący. — Zdradzę ci tajemnicę. Mundur bardzo długo się zdejmuje — dodała zadziornie, by zwinnie odciąć się od tematu degradacji z poprzedniego stanowiska. Nie chciała o tym rozmawiać, bo niebyło to przyjemne doświadczenie. Wiązało się ze wstydem, szydzeniem i koniecznością powrotu do Lorne Bay. Helena wciąż się z tym nie pogodziła, choć powoli zaczynała akceptować ponurą rzeczywistość. Jednocześnie zamierzała wykorzystywać policyjne bazy dany oraz odzyskanie odznaki (kiedy w końcu się to stanie) do udowodnienia swojej niewinności. Może to pozwoliłoby jej wrócić do na stanowisko i zmyć hańbę.
— Skoro tak, lepiej nie przyznawaj mi się do popełnionych przestępstw. Wprawdzie pod sukienką nie ukrywam ani broni, ani kajdanek, ale pasek od torebki mógłby unieruchomić ci ręce równie skutecznie — rzuciła lekkim tonem, robiąc przy tym niewinną minę. Wiele razy musiała improwizować w pracy, miała płodny umysł i radziła sobie w trudnych sytuacjach.
Przyjrzała mu się z bliska, gdy również nachylił się nad stołem. Miał wyjątkowo ładne oczy, od których spojrzenia trudno było się oderwać. — Nie przeceniaj swoich możliwości, doktorku — mruknęła cichym głosem, prowokacyjnie przesuwając koniuszkiem języka po górnej warze, jakby chciała zlizać z nich smak sosu, w którym skąpana była krewetka. Zaraz jednak ponownie oparła się na krześle, przerywając tę chwilę konspiracji.
Utkwiła spojrzenie w karcie, by odszukać deserowe pozycje. Po chwili namysłu wybrała „czekoladową fantazję” i przekazała decyzję kelnerowi, który po upływie kilku minut przyniósł kielich na wysokiej nóżce wypełniony czekoladowym musem z mascarpone oraz owocami, wśród których były truskawki oraz jagody.
— Spróbujesz? — spytała, zadzierając brew ku górze. Tym razem to ona sięgnęła po łyżeczkę, którą zanurzyła w czekoladzie i przysunęła ją bliżej Quintona. Wprawdzie równie dobrze mogłaby wykorzystać smukły palec, ale wolała oszczędzić innym gościom restauracji takiego widoku. — Czy może nie lubisz słodyczy? — spytała, przenosząc wzrok z czekolady, na jego usta. Od powrotu do Lorne Bay zrobiła mnóstwo głupich rzeczy. Dlaczego miałaby nie zrobić jeszcze jednej? Przynajmniej to odciągało jej myśli od… Od wszystkiego.

Quinton McDonagh
sumienny żółwik
Presta#1949
rezydent kardiochirurgii — Cairns Hospital
27 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Diamonds on her neck
Diamonds on her wrists
and here I am all alone
- Myślę, że powinnaś gdzieś polecieć. Podróże kształcą, jak to mówią. Na pewno dobrze zrobiłaby tobie taka zmiana otoczenia. Inne otoczenie, inna perspektywa. Przy okazji, zawsze sobie wypoczniesz. Trochę wyrwiesz się od tej szarej codzienności. – zarekomendował Helenie, by zdobyła się na jakąś wycieczkę. Wszystko mówił z własnego doświadczenia. Akurat sam lubił na chwilę zniknąć. Rozumiał przy tym, jak bardzo poświęcała się pracy, lecz w przekonaniu Quinna, jeżeli zadba się o siebie, wszystko inne na pewno się ułoży. – Bywam tam przynajmniej raz do roku, więc tęsknota nie jest rozdzierająca. Z resztą, RPA jest miejscem, w którym się urodziłem i z którego pochodzi moja mama. Jednakże, wychowałem się w Australii, skąd pochodził mój ojciec. Więc, można powiedzieć, że mam swoje dwa miejsca na ziemi. – naprostował pobieżnie genezę swojego pochodzenia, przyglądając się Helenie ze wspartą na dłoni głową, odpoczywając po zjedzonej kolacji.
- Ale nią byłaś. Nawet jeżeli pozbawili cię tego miana, nie powinnaś o tym zapominać. Poza tym, lubię, jak to brzmi, detektyw. – zakręcił w dłoni pustą szklanką z roztapiającymi się kostkami lodu na dnie. Nie zamierzał dalej męczyć swojej towarzyszki i sprawiać jej przykrość tym zwrotem, nawet jeżeli działało to na jego wyobraźnię. Tak samo, jak mundur i proces jego zdejmowania, na co uniósł kącik ust do góry, zerkając chyłkiem na kobietę. Zamilkł, próbując skupić się ponownie na ich spotkaniu, a nie wędrować myślami gdzieś za daleko, choć sama Helena mu tego nie ułatwiała. – Widzisz, a taki kitel można zerwać w ciągu dwóch sekund. – rzucił nagle, bez żadnego napięcia emocjonalnego ze swojej strony, jakby to była najważniejsza informacja na temat jego pracowniczego stroju. A słowo zerwać prawdopodobnie nie zostało użyte przypadkowo.
Po dość szybkim wyborze czekoladowego musu kielich z deserem wylądował na ich stole z ręki kelnera. Quinn przyjrzał mu się przez moment, po czym dostrzegł łyżkę, na której znajdowała się nieduża porcja. Z lekkim uśmiechem pochylił się i zjadł ją, również przesuwając język po swoich ustach, na których zostało trochę czekolady.
- Lubię wszelką słodycz. – oznajmił, tym razem również zgodnie z prawdą, gdyż słodki smak był chyba jego ulubionym, zaraz po kawie. Sięgnął po własną łyżeczkę i lekko pochylił się w stronę pucharku, podjadając część ze swojej strony.
Kiedy na szkle zostały tylko biało-czarne, słodkie smugi Quinton na moment opadł głębiej na swoim krześle, mając poczucie sytości. Spojrzał na moment przez szyby, podziwiając widoki skąpane w wieczornej scenerii, lecz nie zgubił całkowicie uwagi, którą raczył Helenę. Powoli czuł, że ich spotkanie dobiega końca.
- Chyba było całkiem fajnie, jak na nie-randkę. – posłał w jej stronę miły uśmiech. – Teraz, pozwolę ci się odprowadzić do domu. Na pewno będę czuł się bezpieczniej, z taką eskortą. I wcale nie jest daleko. – w międzyczasie złapał też kelnera, który ich obsługiwał, prosząc o rachunek, który następnie uregulował. Wstał od stołu i zaczekał, aż Helena zbierze wszystkie swoje rzeczy, by następnie puścić ją przodem, opuszczając wspólnie lokal.

Helena Regalado
sumienny żółwik
brother.morphine#0331
ODPOWIEDZ