25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
sprzedawca w sklepie muzycznym i kierowca ubera, który lubi sobie pośpiewać; wygadany, lekkomyślny i rozrywkowy; do tańca i do różańca, tylko pewnie będzie mu trzeba wytłumaczyć, jak się modlić.
Dwunasta rano. Znaczy w południe, ale wiadomo. Dopiero zaczynam dzień. Mam rozczochrane włosy i skarpetki nie do pary, ale to przecież bez znaczenia – skarpetek nikt nie zauważy (może oprócz brata, bo mogę przysiąc, że jedna należy do niego), a włosy można szybko przygładzić i na pewno nikt nie zauważy, że jestem jeszcze wczorajszy.
Akurat kiedy kończę się pindrzyć, drzwi samochodu otwiera jakaś kobieta z balejażem przyciętym jak od garnka. Resztkami silnej woli powstrzymuję się poinformowania jej, że niestety, ale menadżera aktualnie nie ma.
Dzień dobry. – Oto ja, Maverick Hammond, król kultury. Nawet rzucam jej lekki uśmiech, tak na piękne rozpoczęcie dnia. Niestety z jakiegoś powodu nie miękną jej kolana. Może cierpi na krótkowzroczność? Może po czterdziestce nie dostrzega się już seksownych taksówkarzy?
Dzień… – zaczyna pretensjonalnym tonem, ale wtem pada na mnie jej wzrok i już wiem, że mogłem oszczędzić sobie eyelinera.
Pani się nie przejmuje, siostra szkoli się na kosmetyczkę i zapomniałem zmyć – wymyślam coś na poczekaniu, a ona pozwala sobie na głębokie odetchnięcie.
A ja żem już myślała… – zaczyna, ale nie kończy. Jej ręka przecina powietrze niechlujnym machnięciem i jakie to zabawne, że głupie kłamstwo zapewnia mi czystą kartę.
No wiem, na razie średnio jej idzie. – wypowiadając te słowa, moje ego płacze, ale przecież muszę zarobić. Jak nie na chleb to na piwo. – To dokąd, bo zaznaczyła pani ocean na mapce?
Do kościoła w Sapphire River.
No jasne. Podwożę ją w miarę szybko, a na koniec nawet żegnam ją totalnie poważnym ”z Bogiem”. Jeżeli na początku jeszcze miała wątpliwości, to wystarcza, żebym dostał pięć gwiazdek.
----------
Kolejna jest przygnębiona, rudowłosa dziewczyna, która wciska się na tylne siedzenie akurat kiedy wpycham w siebie resztkę croissanta. Okruszki spadają mi na czarne spodnie i przez moment jest mi głupio, ale ona nawet na mnie nie patrzy.
Do szpitala – wzdycha ciężko (jakbym wcale nie miał tego zaznaczonego w telefonie), a kiedy zerkam na nią w lusterku, minę ma tak żałosną, że postanawiam się odezwać.
Będzie dobrze. – No czy istnieje ktoś, kogo tego słowa nie podniosły na duchu w najbardziej chujowym momencie?
Wzrok dziewczyny mówi mi, że owszem, istnieje.
Moja matka ma raka – oznajmia sucho, chyba oczekując, że zrobi mi się niezręcznie. Że przeproszę i zaoferuję przejazd na własny koszt za to mamlanie językiem na prawo i lewo.
A przecież chciałem dobrze.
Moja też miała – odpowiadam, jakby matki z rakiem były chlebem powszednim. Brwi dziewczyny unoszą się w zdziwieniu.
I? – wyraźnie oczekuje, że powiem coś więcej, ale tylko wzruszam ramionami.
I nie żyje.
Dostaję od niej dwie gwiazdki i stwierdzam, że może jednak źle mnie ocenili, gdy odrzucili moją kandydaturę na żałobnika w zakładzie pogrzebowym słowami ”niestety, ale szukamy czegoś innego – brakuje panu wrażliwości”.
----------
Potem jest przerwa na papierosa, siku i jedzenie (w takiej właśnie kolejności, trzeba znać swoje priorytety), a następnie podwożę jeszcze kilka kolejnych osób, z którymi kleję mało ambitne rozmowy. Około dziewiętnastej do samochodu wpakowuje się grupka chłopaków, w jakich rozpoznaję swoich znajomych z liceum. Przekrzykują się przez moment, próbując znaleźć sobie miejsce (jest ich pięć i każdy szanujący się kierowca nie zgodziłby się na coś takiego, ale przecież ja się nie szanuję) i dopiero po chwili jeden, który usiadł na fotelu na przodzie, wrzeszczy:
Te, słuchajcie! – Ale nikt się nie zamyka. – To Maverick! Pamiętacie? Mave, ten od piwnego bonga!
Przekomarzanki ustają dopiero po chwili i wtedy też ściśnięci z tyłu kolesie mnie zauważają. I zaczyna się.
Mave, kopę lat! Skończyłeś jako taksówkarz?
Co tam u ciebie, stary? Jesteś jeszcze z Harriett?
A twój ojciec wymyślił już te halucynogenne marchewki? On był jakimś szalonym naukowcem, co nie?
Biologiem, Dane.
Ty, a to ten, co poderwał nauczycielkę?
Niee, ty jełopie.
Ale chodziły takie ploty, nie?
Nie, on chyba odbił Jamesowi dziewczynę.
A nie chłopaka? James nie był gejem?
Idziesz z nami na melo? Postawię ci piwo.
Ej, a twoja siorka jest wolna? Ta młodsza, dobra z niej dupa.
Od mojej siostry się odpierdol – rzucam groźnie, ale widzę, że żartują, więc jednocześnie śmieję się lekko, że niby wcale mnie to nie zirytowało. Postanawiam sobie, że jak nie dadzą mi pięciu gwiazdek to ich rozjadę.
Nie no, nie rozjadę.
Na szczęście żaden nie podejmuje już tematu mojego rodzeństwa – wracają wspomnieniami do czasów liceum, do nieskończonych imprez, z których większości nawet nie pamiętam, do odbytych razem szlabanów i nagan, jakie dostaliśmy za urywanie się z lekcji, do wykręcanych babce od chemii numerów, do fajnych dziewczyn i chłopaków, a kiedy docieramy pod bar, wciąż próbują mnie przekonać, żebym do nich dołączył.
Będzie zajebiście, no serio – przekonują mnie. – Jak za starych, dobrych czasów.
Ciśnie mi się na usta powiedzieć im, że tamte czasy wcale nie były dobre, ale teraz przecież wcale nie jest lepiej. No i wciąż oczekuję od nich pięciu gwiazdek, więc zwyczajnie nie mogę sobie na to pozwolić. Śmieszne – niektórzy marzą o rodzinie czy pieniądzach, a ja marzę o pięciu gwiazdkach na Uberze.
No nie mogę, naprawdę. Mam jeszcze parę kursów. – Jeden z nich (jedynak, któremu rodzice co tydzień dawali sto dolców kieszonkowego) jęczy z niezadowoleniem. – Jak skończę to może wpadnę.
No dobra, to my tu będziemy. Trzymaj się, stary. – Kiwam głową, a oni machają mi jeszcze, gdy wychodzą z auta. Jeden z nich potyka się i ląduje przed maską, ale koledzy dzielnie go podnoszą – bohaterowie wieczoru.
Właściwie trochę żałuję, że nie decyduję się do nich dołączyć, ale zaraz telefon znowu mi pika i zapominam o całej sytuacji, jadąc w kierunku głównej ulicy.
----------
Dziewczyna, która wsiada do auta, jest zdecydowanie w moim typie, wbrew opinii wszystkim, którzy mówią, że wcale nie mam typu, bo interesuję się każdym jak leci. Ja jednak wiem, że jakieś tam preferencje mam i oto ona – z czarnymi, rozpuszczonymi włosami, wyciętą sukienką i uśmiechem na ustach.
Wysadź mnie gdzieś przy pierwszych domach w Tingaree, proszę – mówi uprzejmie, a ja wycofuję auto, ale jednocześnie pozwalam sobie na grę:
Nie polecam.
Słucham? – Jej zmarszczone czoło mówi samo za siebie.
Chodzi mi o to, że zaraz pożrą cię komary albo inne robale – tłumaczę, na co rozluźnia się znacznie i nawet pozwala sobie na lekki śmiech. – Ale znam miejsce, gdzie jest bezpieczniej.
Kręci głową.
Dzięki, ale mam chłopaka.
Jego też zaproś – proponuję, co wyraźnie ją zaskakuje. Ale nawet mimo to, znowu kręci głową i wgapia się w szybę, co uznaję za znak, że nie jest zainteresowana.
Ku mojemu zdziwieniu, zanim wychodzi z auta, podsuwa mi jakąś zwiniętą kartkę. Kiedy się jej przyglądam, widzę zapisany wyraźnymi cyframi numer telefonu.
Odezwij się jutro. Spróbuję go przekonać. – I wychodzi zanim mam okazję zareagować.
Znowu dostaję pięć gwiazdek, ale tym razem wiem, że stawka jest nieco wyższa.
----------
Następna jest nastolatka, którą odbieram w porcie, i która wygląda trochę tak, jakby robiła nieudolny cosplay Kristen Stewart. Usiadłszy na tyle, wzdycha ciężko, a kiedy pytam ją, dokąd chce jechać, nawet na mnie nie patrzy.
Do domu… Jadę do domu.
Ja pierdolę, przechodzi mi przez myśl i przez chwilę zastanawiam się, czy nie podwieźć jej przypadkiem pod szpital psychiatryczny, ale z trudem przełykam cynizm i grzecznie pytam, jaki jest adres tego jej rzekomego domu. Jeszcze sporo brakuje mi do taksówkarza z filmów, zdolnego do czytania w myślach.
----------
Po dwudziestej zaczyna mi się trochę nudzić, więc sprawdzam Tindera, wysyłam na rodzinnej konfie kilka świeżych memów i akceptuję jakiś przypadkowy przejazd z postanowieniem, że to już będzie ostatni. Potem wracam do domu.
Na moje nieszczęście do samochodu wpada grupka młodych osób, które, sądząc po ich stanie, zaczęły picie późnym po południu. Z żalem stwierdzam, że wożenie pijanych ludzi jest średnio zabawne, gdy samemu trzeba być trzeźwym.
Podczas gdy parka na tyle pożera sobie twarze, a siedząca obok dziewczyna pstryka sobie selfie, chłopak, który zajmuje siedzenie tuż obok mnie, i który chyba został wybrany na reprezentanta grupy, opowiada mi historię swojego życia. Słucham jej z udawanym zainteresowaniem, co jakiś czas wydając z siebie jakieś aprobujące pomruki.
No i wiesz, tak to jest na prawie. Ostatnio jakiś kangur wskoczył komuś na pole i stratował plony, ale jak ja mam sądzić kangura? Jakiekolwiek zarzuty mu postawie, i tak nic mi nie powie. Rozumiesz, nie?
No jasne, rozumiem. Chłopak trajkocze dalej, a ja patrzę na drogę i myślę, czy nie rzucić tej pracy i nie zostać adwokatem kangurów.
A ty coś jeszcze robisz w życiu czy tylko tak jeździsz? – słyszę po chwili z lekkim opóźnieniem. Zerkam na swojego nowego kolegę, wzruszając ramionami.
Jeżdżę – potwierdzam bez wstydu. – I pracuję w sklepie muzycznym. – I dużo palę i śpię, czasami piję, nurkuję, niczym się nie przejmuję. Często rymuję.
Macie tam jakieś winyle? Wiesz, cenię prawdziwą muzykę.
A więc to jeden z tych.
Coś tam się znajdzie… – Ale on już mnie nie słucha.
A nie myślałeś nigdy o jakichś studiach? Wiesz, żeby załapać się do jakiejś lepszej roboty. Taksówkarze mają mnóstwo nieprzyjemności, gdybyś wiedział ile dostajemy spraw od niezadowolonych pasażerów…
Przypominam sobie o dziewczynie z rana, tej od dwóch gwiazdek. Czy mogłaby pozwać mnie z tytułu tego, że moja matka umarła na raka, a ja nie miałem skrupułów, by jej o tym wspomnieć?
Jak tak teraz o tym mówisz…
Chłopak wydaje się zadowolony na myśl, że magicznie nadał mojemu życiu sens (niedoczekanie), a ja czuję ulgę, gdy dojeżdżamy pod wskazany przez nich adres. Wszyscy powoli wychodzą z auta, a pan prawnik-obrońca moralności jeszcze klepie mnie po ramieniu na pożegnanie, jakby naprawdę przyczynił się jakoś do poprawy jakości mojego jestestwa.
Najgorszy sort ludzi.
I najlepsze jest to, że on prawdopodobnie pomyślał o mnie dokładnie to samo.
Maverick Hammond
22.03.1996
Lorne Bay
sprzedawca w sklepie muzycznym + kierowca Ubera
Lost in the vibes + ulice Lorne Bay
Fluorite View
Wolny, biseksualny
Środek transportu
Za własną taksę się nie płaci – tak sobie pomyślałem, gdy brałem tę robotę. I może oszczędzam na tym tylko pięć dolarów miesięcznie, ale nie powiesz mi, że to nie jest zajebisty biznes, kiedy bieda zagląda w oczy pod koniec miesiąca.
Mam też co prawda motocykl, który zalega w garażu, i który podreperowuję raz na jakiś czas, żeby potem znowu okryć go płachtą i zapomnieć o nim na kolejne dwa tygodnie. Czasami, kiedy nie mogę zasnąć, urządzam sobie przejażdżki o trzeciej nad ranem, budząc połowę osiedla, bo przecież to niesprawiedliwe, że ja czuwam, a oni śpią. Nikt mi nie płaci za ochronę dzielni.

Związek ze społecznością Aborygenów
Niby jakieś tam korzenie ma, ale nigdy go to nie interesowało.

Najczęściej spotkasz mnie w:
Do świtu w łóżku, do południa w robocie, po południu w taksówce, przed północą w barze, po północy znowu w łóżku, tym razem niekoniecznie swoim.

Kogo powiadomić w razie wypadku postaci?
Kogokolwiek z Hammondów.

Czy wyrażasz zgodę na ingerencję MG?
Hulaj dusza piekła nie ma.
MAVERICK HAMMOND
DAMIANO DAVID
niesamowity odkrywca
śmieszna
lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
witamy w lorne bay
Cieszymy się, że jesteś z nami! Możesz już teraz rozpocząć swoją przygodę na forum. Przypominamy, że wszelka niezbędna wiedza o życiu w niezwykłej Australii znajduje się w przewodnikach, przy czym wiadomości podstawowe odnajdziesz we wprowadzeniu. Zajrzyj także do działu miasteczko, by poznać Lorne Bay jeszcze lepiej. Uważaj na węże, meduzy i krokodyle i baw się dobrze!
twórcza foka
lorne bay
brak multikont
Zablokowany