nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.
Spoiler
Obrazek
Oto nadszedł ten dzień, kiedy go podkusiło. Wiedział, że nie powinien. A raczej, że powinien się ogarnąć, wziąć na wstrzymanie i zachowywać tak, jak na dorosłego i dojrzałego człowieka przystało. Co za tym idzie, powinien stawiać dobro wszystkich ponad swoje, być profesjonalnym i godnym zaufania. A co prezentował sobą w zamian? Przy właściwie pierwszej lepszej okazji wybrał numer Mii i liczył, że nadal będzie zainteresowana grą, którą podjęli wspólnie już jakiś czas temu, i że zgodzi się wyjść z nim po raz kolejny. Zupełnie tak, jakby zapomniał, że jest od niego ponad dwadzieścia lat młodsza, że ma dziecko w jej wieku - na dodatek córkę i zamordowałby z premedytacją każdego jednego gnojka (tym bardziej swojego równolatka), który by się wokół niej kręcił - i że na dodatek jest świadkiem w jednej z tych cholernie medialnych spraw. Vinnie Crane najwyraźniej jednak uwielbiał pasjami wręcz funkcjonować na jakieś krawędzi i po raz kolejny sprawdzał, jak wiele wytrzyma tolerancja jego przełożonych albo przynajmniej otaczającego ich towarzystwa.
Ale, cholera, realnie się ucieszył, kiedy panna Ginsberg faktycznie się zgodziła.
A on biedny stawał przed myślą o tym, że na tyle wypadł z randkowego (nierandkowego?) tempa, że nawet nie wiedział co oryginalnego tak naprawdę może wymyślić. Szczęśliwie uniwesum Vinniego jeszcze nigdy go nie zawiodło, a tym bardziej nie pozwoliło zginąć czy przepaść w tak kluczowych momentach, więc rozwiązanie znalazło się samo. Zostawiając nawet jego samego w pewnym rodzaju ciekawości, na ile Mia uwierzy w śpiewkę o tym, że jej z jej towarzysza jest taki beznadziejny romantyk, a na ile jednak - w co był w stanie uwierzyć prędzej - zacznie wietrzyć tu podstęp i bez ujawnienia realnych zamiarów nie opuści nawet parkingu, na którym właśnie parkował swój samochód.
- Mówiłem, że tym razem będę bardziej romantyczny - zaczął, jak na dżentelmena przystało wyrastając przy drzwiach od strony pasażera, z gracją otwierając je i wypuszczając tą śliczną dziewczynę na zewnątrz, by tym razem to gwiazdy i światło księżyca oświetlało jej śliczną buzię. Zapatrzył się na nią odrobinę, nie przyznawał tego przed sobą - przynajmniej jeszcze, i na pewno nie bezpośrednio - ale miał do panny Ginsberg pewną słabość i musiał się starać za trzech, żeby owa przypadłość go nie zgubiła. A przynajmniej nie zrobiła tego zbyt szybko. Odsunął się, robiąc jej więcej miejsca, aby swobodnie rozejrzała się po okolicy i przez chwilę nie mówił nic. Rościł sobie - coraz śmielsze - prawo do uznawania, że może i owszem, znają się krótko, ale na tyle, że mógł mówić że choć trochę ją poznał, próbował więc czytać właśnie emocje z jej twarzy jak z otwartej księgi, by wywnioskować czy jest zaskoczona.
- Nie tego się po mnie spodziewałaś? - zagadał, wymijając ją lekko. Zatrzymał się dosłownie kilka kroków za nią, już w stronę zejścia z parkingu, odwrócił się w jej stronę i wyciągnął rękę, by zaprosić ją do dołączenia do siebie. Przecież nie będą tu kwitli w nieskończoność, prawda? Uśmiechnął się więc zaczepnie, uznając, że może wypada wrócić na całego do ich wspólnej, (nie)zdrowej gry? - Chodź. Na parkingach robi się te już-nie-romantyczne rzeczy - powinien się pewnie do kompletu zaśmiać, zamiast tego jego mina zrobiła się, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdźki, dosyć tajemnicza.
A może po prostu obiecująca więcej?
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
To była jedna z tych znajomości, która mogła się jej opłacić. Może i miała dwadzieścia lat (zaokrąglając), ale nie była aż tak naiwna jak jej rówieśniczki. Mia Ginsberg od zawsze wiedziała, że nadal trwa polowanie na czarownice i choć odbywa się ono teraz już nie tak drastycznie (bez robienia stosów i palenia na wolnym różnie), to i tak media kochają takie historie. Młoda dziewczyna, która ginie, bo jej niegodna przyjaciółka jest o nią zazdrosna. Zwykle ta ofiara ma jasne oczy, jasne włosy i wygląda jak jeden z tych renesansowych aniołków (szkoda, że przynajmniej nie jest tak gruba), a jej podła morderczyni ma kruczoczarną czuprynę i spojrzenie ala psychopatka. Wszystko się dotąd zgadzało.
Nic więc dziwnego, że ona już wyobrażała sobie siebie w roli Piper Chapman za kratkami, choć fizycznie bliżej jej było do tej jej dziewczyny albo jednej z Latynosek, które robiły wokół siebie sporo zamieszania. Już nawet zaczęła interesować się australijską tematyką więzienną, żeby w razie czego się przygotować, ale i tak skończyło się na jednym przeczytanym artykule i przeświadczeniu, że w razie złapania jej, ma przerąbane.
Nie, żeby była winna, bo to był wypadek, ale była przekonana, że szybko znaleźliby się tacy, którzy by ją osądzili od czci i wiary. To wszystko sprawiło, że musiała widywać się z Crane’em, choć (i była tego boleśnie świadoma) chciała zacieśniać więzi z Dillonem, którego jeszcze nie nazywała oficjalnie swoim chłopakiem, tylko w tym jednym smsie.
Dziwne, że poszedł on do człowieka, który wprost i bez cienia skrępowania proponował jej romantyczną randkę. Nie było chyba bardziej poruszającego oksymoronu niż Vinnie i romantyk, więc sama była zaintrygowana tym, co zastanie.
Na razie jednak było całkiem w porządku, do jego auta- marzenia już zdążyła przywyknąć, choć sama najpierw szarpnęła klamką, która rzecz jasna, ustąpiła, bo dżentelmen otworzył jej drzwiczki.
- Nie do końca rozumiem, skąd to twoje zamiłowanie do romantyzmu, ale nie będę oceniać- wyszczerzyła się nadal pozując nieco na tę zblazowaną małolatę, na której podobne rzeczy nie robią wrażenia. Nie do końca tak było, choć nie była pewna czy chodzi o samą otoczkę tego miejsca czy też o towarzystwo, które ostatnio miewało całkiem dziwny wpływ na nią. Na tyle, że unikała tym razem ich kontaktu fizycznego obserwując faktycznie niecne rzeczy, które działy się na tym parkingu.
Najwyraźniej miał rację z tym, że tu nie było ani grama romantyzmu, choć Mii zdawało się to nie przeszkadzać. Oderwała jednak wzrok od jednej z tych par, które korzystały z chwilowej wolności (pewnie on był żonaty, a ona leciała na jego kasę) i spojrzała na swojego towarzysza przekrzywiając głowę.
- Tak po prawdzie nie spodziewałam się, że w ogóle się odezwiesz. Byłam dość kategoryczna w restauracji- ależ dobrze wiedziała, że się odezwie. Faceci mieli to do siebie, że uwielbiali gonić za zwierzyną, więc skoro dość jasno określiła ich granice, ten człowiek miał zamiar bezczelnie je przekraczać.
Jeszcze nie wiedziała jak się do tego odnieść ani do faktu, że prowadził ją w nieznane z dość tajemniczą miną.
- Vinnie, czy ty mnie planujesz zamordować, poćwiartować i wrzucić do wody?- nie, żeby to jej przeszkadzało, ale wypadałoby to rozpisać w swoim planie dnia.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Żadną nowością nie było za to wszak to, że Vinnie Crane był interesowny. Cholernie tego jednego słowa nie cierpiał, przynajmniej od kiedy miał wrażenie że przylgnęło do niego w każdym, jednym aspekcie jego nędznego życia. Nie było przecież ani obraźliwe, ani pejoratywne, tym bardziej używane w kontekście - facet umiał sobie poradzić. Jego samego jednak gdzieś tam w środku jednak niepokojąco całkiem paliło pod skórą i powodowało ten irytujący rodzaj dyskomfortu, który zapewne był ostatnim przebłyskiem człowieczeństwa w jego wykonaniu, które to ostatkiem sił próbowało walczyć o to, by Crane był prawy i porządny.
Dobre sobie.
Właśnie u m a w i a ł się - wszak planował to z premedytacją - z dziewczęciem w wieku własnego dziecka i nie widział w tym niczego złego. Mia była śliczna i inteligentna, daleko jej było do tego typowego stadka swoich równolatek, które to za te kilka komplementów i zdecydowany nadmiar atencji ze strony mężczyzny gotowe byłyby do wszystkiego jeszcze zanim skończyła się pierwsza randka (i nadal mając w pamięci swoją córkę, liczył że jego pierworodna to równie mądra dziewczyna). Owszem, widział pewien rodzaj zainteresowania rysujący się w jej oczach przy każdym ich kontakcie, ale wiedział że jeszcze sporo wody upłynie zanim awansuje w jej małej, prywatnej hierarchii do tego, któremu może się bezkarnie rzucać na szyję. Z sympatii oczywiście.
Dlatego też postanowił bawić się ich znajomością na całego. Nie, żeby całkowicie miał sobie odpuścić to pewne zacięcie, dosyć jasno tłumaczące jego zamiary (na razie mocno w powijakach), ale postanowił też zwolnić nieco tempo i odrobinę przystopować z kalibrem proponowanych dziewczynie spotkań. A że Vinnie należał do ludzi o pamięci owszem, dobrej, ale czasem krótkiej, dzisiejszego wieczora wyciągnął Mię aż do Cairns by w najlepszym punkcie widokowym miasta poogladali sobie gwiazdy.
Trudno nie nazwać tego randką, prawda?
Na szczęście mógł się zasmiać, kiedy wytknęła mu zamiłowanie do romantyzmu.
- Dzisiaj, moja droga, z kwestiami moich jakichkolwiek sympatii wygrała hm… praktyczność - uśmiechnął się tajemniczo i jeszcze raz machnął ręką zapraszająco, tak żeby w końcu podeszła do niego, i żeby w końcu mogli opuścić ten parking, ruszając dalej. Noc była młoda a on nie zamierzał tracić czasu. No dobrze, może idąc w ślady swojej dzisiejszej towarzyszki odrobinę za bardzo zapatrzył się na parę która najwyraźniej faktycznie zbyt mocno wzięła sobie do serca jego uwagę o tym, że na parkingu romantyczne rzeczy się nie dzieją, ale na swoją obronę miał zawsze to, że w jego przypadku obserwacja wszystkiego i wszystkich to było już pewne zboczenie zawodowe. Z dużo większą uwagą jednak przyglądał się samej Mii, do której wrócił wzrokiem, kiedy machał ręką po raz kolejny już.
Na Boga, jeszcze trochę i zaraz będzie forsował opcję pozostania tutaj i uskuteczniania powtórki z wyczynów mężczyzny, który z pewnością ma żonę i jego młodocianej mocno partnerki, zakochanej w jego pieniądzach. Nie, żeby nie chciał.
- Uważasz, że kategoryczna na tyle, że powinienem się obrazić czy ująć honorem i więcej się nie odzywać? - cały problem polegał na tym, że jak się już raz wpuściło Vinniego do swojego życia, to niespecjalnie łatwo można się go było z niego później pozbyć. - Mia, nie mam piętnastu lat - zaśmiał się, chyba bardziej nawet do myśli o tym, że ma prawie trzy razy tyle a nadal próżno szukać u niego dojrzałości, ale oficjalnie mógł przystać na to, że ta reakcja miała być tylko nonszalanckim dodatkiem do werbalnego komunikatu.
Szybko jednak przeszło to w śmiech głośny, może nawet odrobinę nieelegancki.
- Takie rzeczy robię wyłącznie w godzinach pracy. Poza nią jestem zbyt leniwy na takie atrakcje - nawet klasnął jakoś bezgłośnie w ręce, chyba w uznaniu dla jej szalonego pomysłu. W pierwszym odruchu miał się nawet jakoś teatralnie żachnąć na temat tego, za kogo w ogóle ona go ma, ale wtedy spotkał się z myślą o tym, że może wcale nie chodzi o niego, a jedynie o nią, spojrzał na nią więc podejrzliwie, lekko przechylając głowę jak jakiś zaciekawiony szczeniaczek, i odrobinę bardziej konspiracyjnym tonem dodał:
- Jeszcze za mało ci zainteresowania mediów? Ja wiem, że taka sprawa dałaby ci z miejsca okładki lokalnych pismaków, ale obawiam się, że poćwiartowanej byłoby ci już wszystko jedno - wyszczerzył się zaczepnie.
Nikt nie mówił, że nie może użyć tego spotkania, by się czegokolwiek mądrego dowiedzieć, prawda?
ODPOWIEDZ