żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Uśmiechnęła się nieco smutno, bo to była akurat prawda. Nieważne co kobiety by zrobiły. Nieważne jak by zadziałały, zawsze miałyby przesrane. Zawsze byłyby źle postrzegane przez mężczyzn i w ogóle przez świat. Co najmniej w ogóle jakby opinia mężczyzn miała jakieś znaczenie. Nie miała, ale jakimś cudem jednak się liczyła, bo to nadal mężczyźni rządzili światem. Chociaż tak ogólnie to światem rządzili po prostu najbogatsi i najbardziej pojebani ludzie, ale Morgan w ogóle nie chciała się zagłębiać w takie tematy. Była za mało pijana i trochę się bała.
Znowu posłała Angie uśmiech. Co za ulga spędzić wieczór w doborowym towarzystwie, które nie ma z tobą problemu i z którym tak dobrze się dogadujesz. Uniosła nawet rękę, żeby przybić sobie pionę z Angie. – Piona. – Miała nadzieję, że Angie jej nie odmówi, bo odmówienie komuś piony było równie przykre jak danie komuś kosza. Z tym, że danie komuś piony absolutnie do niczego nie zobowiązywało. Morgan po prostu chciała poczuć to girl power. Brakowało jej tej pewności siebie po życiu jakie ostatnio wiodła.
- Jasne. Totalnie to rozumiem. – Pokiwała głową obiecując sobie, że nie będzie wścibska. Prawda jednak była taka, że teraz to Morgan chciałaby wiedzieć troszkę więcej. Na szczęście była naprawdę ogarniętą (momentami) dziewczyną i wiedziała, że nie będzie pytać. – W razie gdybyś jednak chciała o tym pogadać, to zapraszam. – Nie mówiła tego tylko po to, żeby dowiedzieć się więcej. Sama dobrze wiedziała, że czasami lepiej jest pogadać z kimś nieznajomym, albo z kimś kogo się ledwo znało. – Dobra. To co byś chciała wiedzieć o naszym wspólnym wieczorze? – Zapytała rozbawiona widząc to jak Angie prawie się wkopała.
- Widziałam. – Parker nie był znany tak jak ona, ale jednak jak Angie zdobywała sławę, to i on gdzieś się tam przewinął. Poza tym był niewielką osobistością z tym swoim sanktuarium i to jak je promował i w ogóle zbierał hajsy. Poza tym no nie da się ukryć, że ludzie lubili na niego patrzyć. Morgan też. Dopóki oczywiście nie została przypisana do Teamu Angie. Teraz nawet nie myśli o tym, żeby iść i oglądać krokodyle. Nigdy w życiu! Gdyby wiedziała jaki był chamski dla Angie to już w ogóle byłaby bardziej wściekła na człowieka, którego nie zna. – I jak to działa? Sąd rozdzielał wam prawa i dni widywania czy sami się ze sobą dogadaliście? – Jej pytanie było szczere. Wiedziała, że rozwody potrafią być naprawdę tragiczne w skutkach i że ludzie lubią siać niepotrzebne zamieszanie z rozdzielaniem wszystkiego. W sumie to się nie dziwiła. Przechodzisz przez coś bolesnego stając naprzeciwko kogoś kto miał być twoją wiecznością, a stał się wrogiem, albo gorzej… kimś kogo nie znasz.
- Oh, proszę. Wiesz, że to jest bezpieczna strefa. Cokolwiek zostanie powiedziane tutaj, zostaje tutaj. Może niekoniecznie w tej loży, przy tym stoliku, ale tutaj. – Popukała się po głowie. Chociaż znając życie Morgan tak się upije, że ostatecznie nie będzie nawet pamiętała tego co Angie jej powiedziała. –Nie, nie. Pozwól mi. Ja pójdę nam po drinki. – Uśmiechnęła się ładnie, poklepała Angie delikatnie po kolanie, wyzerwowała swojego drinka, poczekała, aż Angie wyzeruje swojego i wzięła ich szklanki i ruszyła do baru. Nie musiała długo czekać na obsługę, zamówiła im po jeszcze jednym, wyjęła gotówkę, żeby od razu zapłacić i wróciła ze świeżymi drineczkami.
- Naprawdę nie musimy się skupiać na psie. Poznasz go to zobaczysz, że to jest naprawdę ciężki typ, żeby mu wybrać imię. Jest zbyt uroczy. – Imię musiało być urocze, ale jednocześnie nie mogło być dla niego obraźliwe. Także dosłownie Morgan sama sobie stwarzała problemy.
Tak jakby ukrywa się przed światem — sprzedając w antykwariacie
31 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Cóż, jeśli było się kobietą, to miało się ciężko w życiu. Jeśli było się naiwną i nieogarniętą kobietą, to dopiero było przesrane. A Angie nie da się ukryć, że do tej drugiej grupy należała. Może i nie ogarniała pewnych rzeczy i nie bolało jej to, że kobiety zarabiały mniej na tym samym stanowisku tylko dlatego, że nie miały penisa między nogami, ale czuła, że życie nie jest sprawiedliwe i inni, to znaczy faceci, mają w życiu po prostu łatwiej. Może i był brak szarych komórek to był czasem wielki plus.
Blondynka nie do końca wiedziała, z jakiego powodu miałaby przybić tą piąteczkę, ale skoro Morgan proponowała, to bardzo niegrzecznie by było zostawić ją tak z ręką wyciągniętą do góry, więc oczywiście, że przybiła jej piątkę! Nie da się ukryć, że w odpowiednim i przede wszystkim odpowiednim towarzystwie girl power można poczuć. Niektórzy nazywają to tak, inni inaczej, jako solidarność jajników. Nie da się ukryć, że to tak naprawdę to samo. Choć nie wiadomo czy w przypadku girl power istnieje również coś takiego jak synchronizacja miesiączki.
-Dzięki, zapamiętam-powiedziała, mówiąc o tym, że jak będzie chciała porozmawiać, to zgłosi się do Morgan. Dobrze coś takiego wiedzieć, tak na zaś. Może i wielu przypadkach były to czcze słowa, bo tak po prostu wypadało powiedzieć, jednak Angie czuła, że w tym wypadku to jest inaczej. Może i trochę kierowała ciekawość brunetką, ale tak naprawdę to nie było nic złego. Nie sądziła, aby chciała z takimi informacjami lecieć do prasy czy nawet wypisywać na reddicie. -Ja zawsze chce wiedzieć wszystko! Może bez szczegółów, ale lubię wiedzieć, na co się piszę-uśmiechnęła się, sięgając po swoją szklaneczkę. Choć w sumie nie wiedziała, czy chce wszystko wiedzieć, czy też woli być zaskakiwana. Chyba ufała swojej nowej przyjaciółce, że od razu dawała jej przejąć stery dotyczące ich spotkań.
-Mieliśmy prawnika. To znaczy, każde z nas miało prawnika i oni ustalali to ze sobą. Nie wiem, nie nadaje się do tak poważnych spraw i rozmów. -Angie jak się wściekła, go była gotowa zedrzeć z siebie sukienkę i rzucić ją mężowi, na znak że nic od niego nie chce i odda mu wszystko, łącznie z bielizną, którą ma na sobie. Nie, nie była drama queen, ale także czasami zbyt dosłownie rozumiała słowa, które do niej docierały. I jakby ktoś, a raczej Parker, powiedział, że puści ją z torbami i zabierze jej wszystko, to wszystko by mu oddała. Na całe szczęście miała tego prawnika, który był dobrą gnidą i załatwił jej nawet te alimenty na psa. No cud, nie mężczyzna. Mogłaby śmiało powiedzieć, że z wdzięczności wskoczyłaby mu do łóżka, ale na całe szczęście to nie musiało mieć miejsca.
-Myślałam że tutaj-przeniosła dłoń Morgan z jej głowy na jej pierś. A właściwie to na serce, o którym wiedziała w sumie tylko tyle, że jest po praw.... lewej stronie, właśnie na wysokości piersi. Po tym pozwoliła Adler opuścić ich słodki kokonik i przejść się do baru. Obserwowała ją, siadając wygodniej na sofce. Podziękowała za drineczka i umoczyła w nim usta.-Mogę go poznać nawet teraz, jakbyś chciała! Albo Ty mojego, ona też jest urocza, na pewno Cię pokocha. Ona wszystkich kocha, kto ją mizia za uszkiem i daje smaczki-zaśmiała się. No co, taka prawda, że Didi była niemal tak samo głupia i naiwna jak jej pani. Miała to po niej!

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Morgan była bardzo normalną osobą. Nie miała problemu z nawiązywaniem znajomości, ale często wychodziły jej przez to jakieś niezręczne socjalne aktywności. Dlatego jak już się tak dogadywała z Angie to miała zamiar wyczerpać z tego tak wiele jak się dało. Oczywiście to nie tak, że miała zamiar Angie wykorzystywać czy coś. Po prostu chciała, żeby ta znajomość wypaliła, tym bardziej, że dogadywały się ze sobą i to bardzo dobrze. Więc nie tylko girl power, solidarność jajników i synchronizacja miesiączki, ale też obietnice, że jeżeli Angie będzie miała ochotę porozmawiać, to Morgan będzie dla niej dostępna. Nie lubiła składać obietnic bez pokrycia. Zwłaszcza jeżeli ktoś miałby się poczuć lepiej po jej dotrzymanej obietnicy.
- No dobra… – Pokiwała głową i też upiła swojego drinka. – To zakładam, że na pewno będziemy się dobrze bawić. – Spojrzała na Angie. Ona już się dobrze bawiła, a jeżeli bawiły się dobrze jeszcze na trzeźwo, to wiadomo, że jak alkohol kopnie to będą się bawić jeszcze lepiej. – A co do reszty to nie wiem co mam ci powiedzieć, bo ja wbrew pozorom jestem… w sumie to jestem nudna. – No nie bez powodu całe swoje życie spędziła w książkach i na nauce. Omijały ją imprezy i szaleństwa, bo chciała inwestować w swoją przyszłość. – Może postawmy po prostu na spontaniczne zakończenie. Niech przemówi przez nas alkohol. – Przez nią jak przemówi, to pewnie dojdzie do tego, że obudzi się na Antarktydzie w ramionach misia polarnego. Dawno nie piła, więc pewnie straciła odporność i miała słaby łeb. I to też nie tak, żeby kiedykolwiek miała mocny łeb. Jak już piła to pewnie ostro zgonowała i dlatego nikt jej na imprezy nie zapraszał. A ona myślała, że to przez to, że nie jest ładna i popularna.
- Jezu. Rozwody to jednak pojebane sprawy. – Ona to zawsze marzyła o tym, żeby jej rodzice się rozwiedli. Pewnie byłaby wtedy mniej patologiczna. A przynajmniej tak sobie wmawiała. Chociaż nie była aż tak patologiczna. – Żałujesz, że się z nim rozwiodłaś czy odnosisz wrażenie, że jednak rozwód to była najlepsza rzecz jaka cię spotkała? – Miała nadzieję, że znowu nie wchodzi na jakieś tematy, których Angie nie chciałaby poruszać. Morgan nie wyobraża sobie siebie przechodzącej przez rozwód. Fakt, że musiała przejść przez żałobę po utracie męża był dla niej wystarczający. Przez to odnosiła wrażenie, że już nigdy nie weźmie ślubu. Bo albo znowu zostanie wdową, albo będzie musiała się rozwodzić. A wiadomo, że ona nie miała hajsu na rozwody.
Aż zaniemówiła jak Angie chwyciła jej dłoń i przeniosła na okolice serca. – Tak. Tutaj też. – Potwierdziła ochrypłym głosem, bo nie wiedziała co się wydarzyło, ale poczuła się jakby Angie dosłownie dotknęła jej serca. Dotyk anioła czy coś. Aż chwilę jej zajęło zebranie się po te drinki i wrócenie z nimi.
- Chętnie poznam twojego. – Pokiwała głową i upiła drinka. – Mieszkam u przyjaciółki. U Cece. Jeszcze nie do końca omówiłam z nią zasady przyjmowania gości. A nie chcę być niegrzeczna w razie gdyby była w domu. – Morgan nie mogła się narażać, bo co jak Cece się wkurwi i wyrzuci ją z domu? Nie mogło do tego dojść. Adler nie mogła sobie pozwolić na stratę dachu nad głową. Nie teraz kiedy klepała biedę.
Tak jakby ukrywa się przed światem — sprzedając w antykwariacie
31 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli Morgan sądziła, że jej wychodziły niezręczne, czy dziwne relacje, bo nei była do końca lotna w sztuce nawiązywania znajomości, to chyba nie poznała jeszcze Angie aż tak dobrze, aby stwierdzić, że ona to faktycznie jest normalna. Blondynka to dopiero była dziwna i nie potrafiła się odnaleźć wśród ludzi, czy w normalnym świecie. To było dla niej trudne - zawsze było coś, co ją powstrzymywało od tego, aby czuć dumna z siebie, nie bać się pokazać jaka jest i tego, że ktoś ją oceni. Kiedyś była tą dziwną, głupią dziewuchą z rezerwatu, a teraz? Teraz bała się tego, co ludzie o niej myślą po tym nieudanym epizodzie z showbiznesem. Właściwie to Morgan była jedyną osobą, przy której czuła się swobodnie. No, jedyną w tym momencie, wcześniej taką osobą był Parker. Czy to mogło wróżyć coś złego? Nie, choć Angie nie była naturalną blondynką, tylko regularnie, co trzy tygodnie rozjaśniała odrost, to nie potrafiła wydedukować tego. Może to lepiej. Jeszcze tylko do szczęścia brakowało tego, by bała się, że każda miła osoba jest dupkiem jak jej były mąż.
-Taki chyba jest plan, prawda?-uśmiechnęła się, wpatrując się w nową koleżankę swoimi dużymi, niebieskimi oczami. -Daj spokój. Na pewno nie jesteś nudna! Powiedz mi coś więcej o sobie... Właściwie, to niewiele o Tobie wiem, a skoro jesteś moją przyjaciółką, to powinnam wiedzieć o tobie wszystko. Od drugiego imienia, poprzez ulubiony kolor a na rozmiarze stanika kończąc!-zaśmiała się. Te teksty o lekkim podtekście wychodziły jej same, to nie tak, że ona myślała o tym, jak poderwać dziewczynę. Nigdy nie była dobra we flirt. Miała mało okazji do tego w swoim życiu. -No dobra, możemy się upić, ale ... nie sądzę, aby to był dobry pomysł, w barze... Nie wiadomo jak i w jaki sposób wróciłybyśmy do domu!-zachichotała nieco podekscytowana. Oh, Angie to już dawno temu film się nie urwał i chyba potrafiła wypić całkiem sporo. Choć też ostatnio nie próbowała. Piła winko wieczorami, ale to kieliszek, albo dwa. A nie duży karton, mieszczący w sobie 2 litry taniego sikacza!
-Nie wiem.powiedziała. Jej serce rozpadło się na milion kawałków, kiedy doszło do niej, jaką szują jest Parker. Jednak, czy byłaby szczęśliwa, gdyby się nie dowiedziała i dalej udawali dobre małżeństwo.-Wydaje mi się, że niefajnie jest rozmawiać o byłych na randce!-zmrużyła oczy i tym raz, a dobrze zakończyła temat Guill... Nie zasługiwał na to, by piekły go uszy przez to, że ktoś go obgadywał. Może jakby miał za to czkawkę... A jak wiadomo, przez czkawkę można umrzeć!
-E, to jak masz współlokatorkę-bo Donoghue uznała, że mieszkają razem, a nie że Cece przygarnęła Morgan jak jakąś znajdę. -To zapraszam do siebie. W dowolnym momencie, oczywiście-powiedziała. A jakby Cece ją wyrzuciła, to mogłaby się wprowadzić do Angie. Co prawda była tylko jedna sypialnia, więc musiałyby dzielić łóżko, ale jeśli ich psy by się polubiły ze sobą, to nie byłoby żadnego problemu!-A właśnie, pies!-aż na głos wypowiedziała swoje myśli, ale trzeba było jej to wybaczyć.-No pokaż psinę jeszcze raz, pomyślimy nad imieniem dla niego!-Nie, żeby chciała szybko zakończyć to spotkanie, bo miały siedzieć razem, aż nie wymyślą imienia, ale trzeba było zachować pozory, że starają się wykonać zadanie!

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Nawiązanie znajomości z Angie przyszło jej tak łatwo, że w sumie to nawet nie miałaby jak podejrzewać ją o to, że jest słaba w nawiązywaniu relacji. Oczywiście Morgan zakładała, że to dzięki Angie teraz sobie siedzą i rozmawiają i budują przyjaźń. W końcu gdyby nie ona to Morgan wyszłaby z tego antykwariatu obrażona na cały świat, ze Angie nie chciała kupić jej książek. Może nawet na lepsze wyszło, bo dzięki temu mogła zachować te książki, a przy okazji jeszcze zyskała przyjaciółkę. No, a później to już w ogóle jej się życie ułożyło i Morgan mogła być szczęśliwa. A przynajmniej względnie szczęśliwa.
- Oczywiście, że tak. – Co do tego nie miała żadnych wątpliwości. Już się dobrze bawiła! – Ale czy tak naprawdę dobrą zabawę można zaplanować? – Spojrzała na Angie podejrzliwie. Morgan jakby bawiła się w jakieś planowanie, to w końcu skończyłaby jako jakiś control freak, który musi kontrolować czy wszyscy (łącznie z nią) dobrze się bawią i ostatecznie nikt nie bawiłby się dobrze. A ona to na pewno bawiłaby się najgorzej na świecie. – To bardzo dużo personalnych rzeczy. – Zaśmiała się i zanim odpowiedziała to napiła się drinka. Poważnie była nudna, nie miała żadnych fajnych ciekawostek o sobie. A przecież nie będzie na dzień dobry odblokowywać swojego traumatycznego dzieciństwa. – Moim marzeniem jest zostanie dyrektorem szpitala. Albo jakimś ministrem zdrowia. Albo po prostu kimś kto będzie mógł zarządzać opieką zdrowotną kraju. – Nawet jej główne, życiowe marzenie było czymś dosyć nudnym. Chociaż plusem było to, że było to dosyć nietypowe marzenie. To nie tak, że co druga laska powie ci coś tak zjebanego. – Nie mam drugiego imienia. Moi rodzice chcieli mieć dwóch synów i wybrali mi imię zanim się urodziłam i zanim się dowiedzieli, że będę dziewczynką. Równie dobrze mogłam się nazywać Robert. – Postanowiła już pominąć fakt, że była owocem gwałtu, a nie dzieckiem, które było zaplanowane i chciane. Chociaż nieplanowane dzieci były bardziej chciane niż ona. Ale znowu, nie było to coś czym powinna się dzielić teraz. Albo w ogóle nigdy. Niektóre sekrety trzeba brać do grobu. – Rozmiar stanika? – Zapytała śmiejąc się, bo nie rozumiała tego jakim cudem to pytanie mogłoby być ważne. Tym bardziej, że nawet nie gapiąc się bezpośrednio na piersi Angie, widać było, że te są większe od tych, które posiadała Morgan. Nie żeby Morgan też miała jakieś super małe.
- Poważnie? – Nie wiedziała, że to jest niefajne. Myślała, że na tym trochę randki polegają. Poza tym podobno to zielona flaga jak ktoś mimo wszystko, ładnie się wypowiada o swoim eks. Ale nie wykłócała się. Zamiast tego skupiła się na czymś innym. – Czekaj, czekaj… randce? – Uniosła brew, bo może i ona tak to nazywała, ale nie była tego pewna, ale teraz Angie nazwała to na głos, więc warto był to tutaj wyjaśnić.
- No… można tak powiedzieć. – To ona była bardziej współlokatorką. Albo po prostu lokatorem na gapę. Ale już uznała, że nie było sensu tego tłumaczyć, bo wtedy musiałaby zacząć opowiadać o swoim tragicznym i smutnym życiu i o tym, że ostatnio żyła na ulicy przez kilka miesięcy i były tygodnie, gdzie nie myła zębów, bo nie miała czym. – Możemy iść po tym drinku. – Zaproponowała. Zawsze trochę zaoszczędzą, bo jednak te drinki były dojebanie drogie. Co prawda Morgan sama nie potrafiłaby takiego dobrego zrobić w domu, ale no trudno. Czasami lepiej wypić czysty alko, szota, albo wino niż płacić takie pieniądze. Przynajmniej na tym etapie życia, gdzie Morgan nie miała pieniędzy na nic.
- Nie, nie. Zdecydowanie powinnaś go najpierw poznać. Nie można wybrać mu imienia na podstawie tego jak wygląda. – No bo co z osobowością psa? Może na zdjęciach wyglądał przystojnie i ładnie, a zachowywał się jak debil? W takim przypadku imię Conan, niekoniecznie by do niego pasowało.
Tak jakby ukrywa się przed światem — sprzedając w antykwariacie
31 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
No ale tak naprawdę, co Angie takiego zrobiła, że nawiązała tą nić porozumienia z Morgan? Bo się uśmiechnęła, czy że zgodziła się zrobić z nią zdjęcie, choć jako tako, to wcale nie cieszyła się ze swojej popularności? To było głupie i cóż, pasujące do blondynki. Robiła jedno, myślała drugie, a prawda była jeszcze zupełnie inna. Nadążyć za tą dziewuchą, to cóż... Trzeba było mieć kondycję i być w naprawdę dobrej formie mentalnej, aby wyłapywać niuanse i łączyć jedne fakty z drugimi, bo inaczej to kaplica i człowiek się zgubi i zakręci niczym gówno w przeręblu.
-Oczywiście, że tak! Jak umawiasz się z przyjaciółką, to z miejsca planujesz dobrą zabawę. Z resztą, umawiając się z kimkolwiek to tak robisz, bo jakbyś nie przewidywała dobrej zabawy, to nie wiem, czy miałabyś motywację, aby wyjść z domu. Przynajmniej ja tak mam!-cóż, nie wiedziała chyba, że Morgan jest pracownicą zakładu pogrzebowego i jak ma coś w kalendarzu, to ostatnie, czego można się spodziewać to dobra zabawa, bo nie bójmy się powiedzieć, umarlaki to trochę sztywne są, no pun intended, no chyba że są skremowani, to może odrobinę bardziej ... cóż, ruchliwi?
-No ale to nie są największe tajemnice człowieka...-powiedziała, jakby czuła potrzebę się tłumaczyć z tego, co powiedziała i czego oczekiwała. No może rozmiar stanika był już mocno osobistą informacją, choć nie tajemną. Dziewczyny przecież często rozmawiały o takich sprawach. Jednak jeśli Morgan nie była chętna do dzielenia się takimi informacjami, to nie ma problemu. Angie ostatnie, na co miała ochotę, to stracić przyjaciółkę, którą pare dni temu zyskała. Z facetami jej nie szło, to może choć z koleżankami miałaby jakieś sukcesy? Widać to też średnio jej szło, bo się za bardzo spoufalała.
-Wow, ambitnie!-powiedziała, bo taka była prawda. Jednak zauważyła jedną rzecz, Morgan chciała zarządzać, a nie leczyć! No, ale nieważne, to miało sens. -Ja chyba bym się nie nadawała do czegoś takiego... W sensie, do podejmowania poważnych decyzji. Osiwiałabym ze stresu!-Cóż, osoby, które byłyby pod władzą takiej księżniczki o jednej szarej komórce, stresowali by się chyba bardziej. No, nieważne. Rzuciłabym tutaj analogią do popkultury, ale nie mogę znaleźć źródła do wyjaśnienia, więc sobie podaruję.
-No ale co z tego. Są takie imiona, które nadają się i na chłopca i dziewczynkę i na pewno myśleli o jakimś drugim imieniu-powiedziała. No, tylko to są wonty do rodziców, a nie do Morgan, więc tak naprawdę blondynka absolutnie nie musiała się z tego tłumaczyć.
No dobra, Angie miała duże cycki, ale to nie było tajemnicą, tylko jej wielkim atutem. To i duże oczy (hehe) to był jej dwie największe zalety. Bo blond włosy były już farbowane, naturalnie miała czarne kłaki, jak reszta rodzeństwa. Po co jej była wiedza o rozmiarze stanika? Pewnie po nic, tak tylko rzuciła.
-No poważnie...-odpowiedziała. To chyba było tak samo jak z dawnym pracodawcą, wypadało się wypowiadać ładnie, ale czy ktokolwiek w takie słowa wierzy? Jakby wszystko było w porządku, to by nie było takich zamian. -Wydaje mi się, że na randkach powinniśmy rozmawiać o sobie nawzajem, ewentualnie wspólnych znajomych, a nie jakiś byłych-cóż, no coś w tym było. Parker nie określał Angie, choć był sporą częścią jej życia i na pewno miał wpływ na to, jakim człowiekiem była teraz panienka Donoghue (bo chyba po rozwodzie mogła wrócić do tego określenia, nie?) -No chyba powiedziałaś wcześniej, że to randka-o mamusiu, a kto tutaj się tak słodko zarumienił, bo poczuł, że powiedział coś... dziwnego? Angie nie da sobie nic uciąć, ale sądziła, ze obiło się jej o uszy coś takiego, że Morgan tak nazwała ich spotkanie!
-Nie jednemu psu burek!-powiedziała. No i co z tego, że byłby słodkim Conanem. Świat by się nie zawalił, okej? Przynajmniej Angie tak mówiła. -Tylko wiesz, jeśli mamy pójść do mnie, to nie poznam dziś Twojego psa, a powiedziałam, że nie skończymy imprezy, zanim nie wymyślimy mu imienia!-zaśmiała się, bo może i była głupia, ale tylko dała radę wydedukować!

morgan adler
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Czasami nie było na to żadnego dobrego wyjaśnienia. Czasami po prostu między dwójką ludzi klikało i nikt nie był w stanie tego wytłumaczyć. Może po prostu sprzyjały im gwiazdy. Może Merkury był w retrogradacji. Dla Morgan był to dodatkowy fun, bo miała potwierdzenie tego, że sławni ludzie rzeczywiście byli też ludźmi. No i cieszyła się z tego, że kliknęło między nią, a kimś kogo znała z telewizji. Oczywiście nie miała zamiaru opierać całej relacji o coś takiego, bo dosyć szybko w ogóle zapomniała o tym, że Angie jest znana. Zapewne przez to, że tak swobodnie się z nią rozmawiało.
- Dokładnie. Istnieje w ogóle ktoś kto sobie myśli „dobra, czas wyjść z domu i spędzić czas w naprawdę okropny sposób”? – Zaśmiała się i z jakiegoś dziwnego powodu od razu pomyślała o seryjnych mordercach i o gwałcicielach i po prostu o zbrodniarzach, którzy tak robili. Mogłą się tylko domyślać, że rujnowanie cudzych żyć było dla nich niesamowitą zabawą. – W ogóle jakie to byłoby przykre, gdyby ktoś się z tobą umawiał mając na uwadze to, że idzie się źle bawić. – Teraz to się skrzywiła, bo to naprawdę byłoby niesamowicie przykre. Gdyby Morgan się dowiedziała, że ktoś tak o niej myśli to chyba nigdy by się po czymś takim nie pozbierała i prawdopodobnie długo nie wychodziłaby z domu.
- To prawda. – Zgodziła się, bo rzeczywiście nie zapytała Morgan o to czy kiedykolwiek myślała o zamordowaniu kogoś. Nie wiem skąd dzisiaj u Morgan takie myśli o mordercach. Ale po prostu sięgała najgłębiej jak się dało. A jak chodziła do sklepu kupować sobie stanik to mówiła sprzedawczyni jaki ma rozmiar, więc równie dobrze mogła o tym mówić Angie, która miała zadatki na to, żeby stać się jej przyjaciółką. – A moje ulubione kolory to czarny i purpurowy. W sumie to lubię fiolet ogólnie. W różnych odcieniach, ale jednak purpura. – Ogarnęła, że wcześniej ominęła to pytanie. Nigdy nie ogarniała dlaczego ludzie nie lubią tego pytania. Dla Morgan to była dosyć istotna kwestia, bo każdy miał jakiś ulubiony kolor. Nawet jeżeli o tym nie wiedział to łatwo było ogarnąć jaki kolor jest czyimś ulubionym.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się i wypięła dumnie pierś, która przy piersiach Angie wydawała się dosyć licha. Chociaż nie była. – No ja bym chciała pozmieniać trochę rzeczy. Ogólnie w tym jak szpitale są prowadzone. I w samej służbie zdrowia, więc może kiedyś uda mi się zostać jakimś ministrem czy coś. – To też było jej delikatne marzenie, ale tym nie chwaliła się aż tak bardzo. Wydawało jej się to głupie, a poza tym to wiedziała jakie ludzie mają podejście do polityki i polityków. Morgan nie chciała być typowym politykiem. Chciała być kimś kto rzeczywiście zmieni świat. Głupie marzenie, ale wiadomo… każdy ma jakieś marzenia. – Jestem pewna, że poradziłabyś sobie z podejmowaniem ważnych decyzji. – Może niekoniecznie musiałoby to być zarządzanie szpitalem czy zdrowiem w kraju, ale gdyby Angie znalazła swojego konika, to byłaby w stanie osiągnąć wiele. Morgan w nią wierzyła.
Zaśmiała się krótko. – Może. – Odparła nie chcąc ciągnąć tematu. Była pewna, że akurat jej rodzice nie chcieliby poświęcić dodatkowej myśli na to, żeby nadać jej drugie imię. Tym bardziej, że była dzieckiem gwałtu, więc mogła się tylko domyślać, że nie była chcianym dzieckiem. Równie dobrze mogła nie być owocem gwałtu, a i tak dostawałaby znaki od świata, że nikt jej na tej planecie nie chciał. Nie było tutaj miejsca dla niej.
- Nooo… tak nie do końca. – Zmrużyła oczy, bo w sumie nie była co do tego pewna. – O byłych też czasami trzeba pogadać. Zrzucić ciężar ich kłamstw czy coś. – Pewnie Morgan niedawno słuchała obsesyjnie Kasi Kowalskiej i ciągle w głowie miała „zrzucę ciężar twych kłamstw, powtarzanych co dnia”. Chociaż też nie miała byłego, który by ją namiętnie okłamywał. Jej były po prostu wolał umrzeć. A ona by wolała, żeby żył i ją okłamywał. Tak. To byłoby zdecydowanie lepsze. – No tak… ale dobrze słyszeć, że też to tak nazywasz. – Odwzajemniła uśmiech.
- Jego imię to poważna sprawa. Nie mogę podjąć tej decyzji w jeden dzień. – Oznajmiła. Naprawdę zależało jej na tym, żeby pies miał imię pasujące do osobowości, a Morgan nadal go poznawała.
Ale ostatecznie nie zdecydowały się na to, żeby jechać do Angie czy do Morgan. Zamówiły po jeszcze jednym drinku i dobrze się bawiąc opierdzieliły je, a później rozjechały się do domów, gdzie Morgan dwa dni leczyła obrzydliwego kaca.

/ ztx2
ODPOWIEDZ