stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Nadszedł ten dzień, kiedy Addison dokonała finalizacji zakupu niewielkiego lokalu w okolicy plaży. Nie chwaliła się tym nikomu ze względu na ilość komplikacji z tym związanych, chwile zwątpienia oraz niepewności czy właśnie taką ścieżką ma podążać. Wszystko więc opóźniło się względem tego, co planowała sobie blondynka jeszcze pod koniec roku, ale... oto dziś była przed niepozornie wyglądającym z zewnątrz budynkiem, czekając na swoją najlepszą przyjaciółkę. To z nią chciała dzielić ten szczęśliwy dzień. I przy okazji nadrobić to, że była okropną bratnią duszą przez jakiś czas, bo nieustanna praca, w przypadku stewardessy, w żaden sposób nie sprzyja relacjom towarzyskim, nawet tym najbliższym.
-Jesteś wreszcie! - pisnęła nieco zbyt entuzjastycznie, kiedy Fitzgerald pojawiła się tylko na horyzoncie i cóż, Addie podbiegła do blondynki, niczym mała dziewczynka, by rzucić się na nią i uściskać za wszystkie czasy. -Wybacz mi, wybacz - kajała się, kiedy już wypuściła kobietę z objęć, a do tego uderzyła się piąstką kilkukrotnie piersi. Marna pokuta, ale stuprocentowy objaw wyrzutów sumienia. -Ale jeśli wszystko się uda, to mam nadzieję, że będę bardziej dostępna, chodź - Callaghan złapała Fitzgerald za rękę, prowadząc do pobliskiego budynku. Wyciągnęła z torebki pęk kluczy i zaczęła go otwierać, co zapewne spotkało się z konsternacją Gwen, bo przecież Addie nie wspominała po co spotykają się tutaj. Wiadomo tylko, że nie chodziło o surfowanie, ani spotkanie po Addisonowym surfowaniu, bo to zwyczajnie nie ta pora. -Zapraszam - mruknęła, kiedy otworzyła wreszcie drzwi i przepuściła w wejściu niepewną sytuacji panią Fitzgerald. Sama Callaghan znalazła się w zakurzonym wnętrzu tuż za nią, przemierzając pomieszczenie dość pewnie. Przesunęła krzesło, które stało jej na drodze, ale też się rozpadało, podeszła do blatu, który najlepsze czasy miał za sobą i oparła się o niego, a twarz była pełna nadziei, rzuciła do przyjaciółki: -I co myślisz? - przekonana, że bez słów Gwen zrozumie co tu robiły oraz co Addison wreszcie zamierzała zrobić, czyli otworzyć swój lokal, w którym mogłaby dzielić się z mieszkańcami swojego ukochanego miasteczka tym, czego przygotowywanie dawało kobiecie tyle radości. I chociaż miejsce wymagało generalnego remontu, lekko mówiąc, to... Wyglądało obiecująco, prawda? -ups - mruknęła, wzruszając ramionami, kiedy blat zaskrzypiał pod ciężarem Addison, a jakaś listewka od niego odpadła. To nieważne, bo Addie i tak liczyła się z tym, że będzie musiało urządzić to miejsce od zera. Była na to gotowa, a przynajmniej bardzo chciała wierzyć w to, że jest to wreszcie ten moment, by stworzyć swój punkcik na mapie świata. Takie bezpieczne miejsce, o które mogłaby dbać całym swoim sercem.
come hold me tight
no_name4451
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — fitzgerald & hargrove
35 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Nie złamały jej dorastanie w wielodzietnej rodzinie, ciężka choroba, własna niepełnosprawność oraz śmierć obojga rodziców. Pękła, gdy zaginął młodszy z dwójki jej synów. Od czterech lat żyje nadzieją, bo wierzy, że kiedyś go odnajdzie.
/ po grach

Chyba musiała na moment oderwać się od swoich rodzinnych spraw i przynajmniej spróbować na nowo stać się Gwen - tamtą sprzed zaginięcia Mike'a. Nie to, żeby obecnie nie potrafiła się rozerwać... No, może nie do końca potrafiła, jednak tego dnia nie zamierzała skupiać się na sobie i na swoim dramacie. Junior miał zapewnioną opiekę (akurat spędzał dzień z ojcem), więć ona mogła w pełni poświęcić się swojej przyjaciółce oraz jej zawodowym planom.
- Spokojnie, wybaczam - uśmiechnęła się delikatnie. - Tylko nie prowadź mnie zbyt szybko, co?
Piła tu bardziej w stronę swojego zdrowia fizycznego, niż tego, by Addie przystopowała z entuzjazmem. Zdecydowanie tego nie chciała. Dziś był jej dzień i Gwen musiała się dostosować, zachować na moment swoje sprawy i być tą, która wspiera. No, chyba że jednak uzna, iż ta inwestycja niekoniecznie będzie trafiona - wtedy nie omieszka powiedzieć Callaghan prawdy.
- Nie wiem, co kombinujesz, ale już teraz mam jedno pytanie: czy tam są schody?
Te niezbyt jej się podobały. Pewnie, kiedy się postarała, umiała chodzić po nich z pewnego rodzaju gracją, jednak dziś z pewnością nie dostanie samych dziesiątek za styl. Najważniejsze było to, że zamierzała wspierać dziś swoją przyjaciółkę i stanowić całkowicie oddane jej jednoosobowe grono doradców.
Teraz już doskonale rozumiała, dlaczego Addie utrzymywała wszystko w sekrecie i nie powiedziała jej, co konkretnie będą oglądać.
- To jest... - szukała odpowiedniego słowa. - Kupiłaś to miejsce? - spojrzała na nią, by zaraz potem podejść nieco bliżej wspomnianego baru i przejechać po nim dłonią. Ona sama nie zamierzała testować jego wytrzymałości (ciężar jednej osoby wytrzymał, ciężko powiedzieć, co byłoby, gdyby usiadły na nim obie), zamiast tego przeszła nieco bliżej okna, by móc ocenić widok. Musiała przyznać - ten prezentował się całkiem nieźle.
- Będziesz musiała włożyć w to wszystko mnóstwo pracy. MNÓSTWO - oceniła. - Kiedy razem z Benem urządzaliśmy kancelarię, kosztowało nas to sporo nerwów i pieniędzy, a nasz lokal był w nieco lepszym stanie.
Generalny remont zdecydowanie będzie tu potrzebny, ale efekt końcowy może być całkiem niezły.

Addie Callaghan
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
To dość odważne ze strony Gwen, że wciąż potrafiła zostawiać starszego syna pod opieką męża. A może to Addison bywała małostkowa, kiedy podejrzliwie łypała na Joe za każdym razem, gdy znajdował się niedaleko. Niemniej... Callaghan podziwiała, że pomimo wszelkich wzlotów i upadków związanych z rodzinnym dramatem, Fitzgerald i Strand ostatecznie potrafili trzymać się razem, pomimo przeszkód, trudności, przerw. Wracali do siebie zawsze, czyniąc relację, która ich łączyła silniejszą. Addie tego zazdrościła, bo wiedziała, że ona, by tak nie umiała. Prostsze trudności przerastały w związkach blondynkę o wiele bardziej i dzięki temu była własnie tu... Sama, próbująca podbić świat swoim lokalem. Cóż za przewrotność losu.
-Nie, nie ma schodów, spokojnie - Addison doskonale zdawała sobie sprawę, że przyjaciółka nie była fanką tego łącznika pięter. I nie miała zamiaru utrudniać jej wizyt w swoim małym miejscu, wybierając taki lokal, który nie byłby odpowiedni dla jednej z najbliższych osób w jej życiu. Aż tak narwana nie była, całe szczęście.
-Aha - krótkie stwierdzenie rozjaśniało właściwie wszystko. Addie wyprostowała się, by nie nadwyrężać blatu bardziej, bo mogłoby to jeszcze nastręczyć jakiś trudności z późniejszym pozbyciem się go. I tak pewnie wyjdzie kilka komplikacji, Callaghan wolała więc świadomie ich nie dokładać, nawet jeśli byłby niewielkie.
-Zdaję sobie z tego sprawę, że miejsce wymaga uwagi, czasu i przede wszystkim pieniędzy, ale... ma potencjał, prawda? I... - zawiesiła głos, po czym podeszła do okna, które ukazywało cudowny widok na wodę, którą tak sobie ukochała od najmłodszych lat Addison. -ma wszystko to, co kocham. Przecież... Nie może być nic lepszego, co mnie zatrzyma na lądzie, co nie? - dorzuciła jeszcze, uśmiechając się, choć to nieco krzywy uśmiech. Gwen bardzo dobrze wiedziała, że Addie długo szukała czegoś albo kogoś, kto pozwoli zmienić jej nieco tryb życia. Ostatnia uczuciowa porażka skłoniła blondynkę do przemyśleń, że może szukała tej kotwicy w całkowicie zły sposób oraz w nieodpowiednich miejscach. Jak widać... Wyciągnęła wnioski, których nawet powrót pierwszej, wielkiej miłości i to w konkretnym romantycznym celu nie zakłócił efektu rozmyślań. Zobaczymy, na jak długo. I za ile wspomni o tym przyjaciółce.
come hold me tight
no_name4451
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — fitzgerald & hargrove
35 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Nie złamały jej dorastanie w wielodzietnej rodzinie, ciężka choroba, własna niepełnosprawność oraz śmierć obojga rodziców. Pękła, gdy zaginął młodszy z dwójki jej synów. Od czterech lat żyje nadzieją, bo wierzy, że kiedyś go odnajdzie.
Fakt, może nie powinna tego robić, może powinna trzymać Juniora pod kluczem, ale nie chciała, by za jakiś czas syn powiedział, że jej nienawidzi, bo przez nią nie miał kontaktu z własnym ojcem. Gwen doskonale znała wagę tego słowa. Wiedziała, że potrafi ono ranić mocniej, niż nóż, a wyrwy, którą potrafi zrobić w sercu, nie da się tak łatwo załatać. Zresztą, może właśnie czas spędzony tylko z ojcem wpłynie na niego pozytywnie i dorosłym uda się chociaż w niewielkim stopniu rozwiązać problemy związane z nastolatkiem.
Wyjście do ludzi (no, w tym wypadku do jednego człowieka) na pewno zrobi jej dobrze. Już samo to, że Addie chciała jej się poradzić, pochwalić swoją inwestycją, było szalenie przyjemne i odrobinę podbudowało jej ego.
- Lokalizacja jest fantastyczna. W tej okolicy zawsze jest pełno ludzi, a widok... - sama wiedziała już, że będzie tu regularnie zaglądała. Gdy już znajdzie swoje ulubione miejsce, najlepiej gdzieś przy oknie, będzie przychodziła tu, by popracować, a gdy już zmęczy się pracą, z przyjemnością odda się ploteczkom z szefową knajpki.
- Jesteś w stu procentach pewna, że właśnie to chcesz robić? Że definitywnie rezygnujesz z latania?
Chciała, żeby przyjaciółka była pewna, że ta decyzja jest tą odpowiednią. Oczywiście przyjemnie było mieć ją w mieście przez cały czas, bo jednak rozmowy telefoniczne lub wideo, gdy Addie była służbowo w jakimś innym kraju. Nie chciała jednak, by Callaghan podjęła decyzję pochopnie, później czegoś żałowała. Póki co wszystko wskazywało jednak na to, że całość wyglądała naprawdę optymistyczne. Kobieta miała plany, miała wizję, ale - co najważniejsze - miała już lokal, a to solidna podstawa.
- Wchodzisz w to sama? W sensie... Planujesz mieć jakiegoś wspólnika? Bierzesz kredyt?
Nie ukrywajmy, z racji wykonywanego zawodu interesowały ją takie sprawy. Ne chciała, żeby przyjaciółka wdepnęła w jakąś finansową minę.

Addie Callaghan jestem najgorsza, obiecuję poprawę ;(
stewardessa — cairns airport
34 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Are you someone that I can give my heart to or just the poison that I'm drawn to?
Trudno ocenić, kiedy się w takiej sytuacji nie znalazło. Addison akurat miała do bólu nudne życie rodzinne, jeśli chodzi o jej własnych rodziców. Absolutnie nie miała żadnego powodu, by ich nienawidzić, za to mnóstwo, by być im wdzięczną. Jeśli zaś chodzi o własne życie i budowanie rodziny... Nie była w tym najlepsza, dotarła najdalej do etapu pod tytułem małżeństwo, ale nie doczekała się dzieci. Nie wiedziała, więc jak to jest decydować dla ich dobra, ani poświęcać się, by one mogły doświadczyć czegoś, na co zasługiwały... Czy żałowała? Cholernie. Godziła się jednak, że to niekoniecznie to dar, który może być danym wszystkim... Niekoniecznie to musiał być dar dla niej. Chociaż nie było to wcale tak łatwe, by to zaakceptować... Stąd pomysł lokalu. Pomysł, którego realizacja miała absorbować wystarczająco, by nie było czasu na rozklejanie się i zbędne smutki. W końcu nie można zmienić rzeczywistości, jeśli się nie próbuje, a to... Miało dodać nieco sensu do tej zautomatyzowanej codzienności Callaghan.
-Wiesz... Jestem już trochę stara na latanie - przyznała całkiem szczerze, śmiejąc się gorzko. Uwielbiała to. Praca stewardessy dała jej tak wiele możliwości... Dzięki niej poznała też swojego byłego męża. Zwiedziła wiele zakątków świata. Mogła skończyć wymarzone studia... Tyle że to już powoli stawało się męczące, zwłaszcza na dłuższe dystanse, te wszystkie zmiany czasu... Naprawdę się starzała. -Zawsze szukałam do tego powodu, a skoro nawet archeologia nie wciągnęła mnie na tyle... To może własny lokal, gdzie będę mogła się dzielić tym, w czym chyba jestem dobra, czyli wybór herbat i pieczenie ciast, to może własnie to... - przyznała, wzruszając przy tym bezradnie ramionami. Addie bardzo chciała wierzyć, że nie pożałuje tej decyzji i stawiania wszystkiego na jedną kartę... Ale nie mogła mieć pewności, bo przecież nigdy nie można być pewnym absolutnie niczego... Życie potrafiło zaskakiwać... Niejednokrotnie.
-Sama. Nie biorę kredytu, mam oszczędności po rozwodzie z Kirbym, z latania, a do tego mam zamiar wycisnąć jeszcze z teraźniejszej pracy ile się da... Mam też już ekipę remontową. Całkiem pomocny gość - przyznała, przypominając sobie pierwsze spotkanie z Andersem. Wydawał się znać na rzeczy. Co prawda zajmie mu trochę dłużej, skoro będzie robił wszystko sam, ale dzięki temu było taniej. Coś kosztem czegoś, prawda?
-To... Wiesz już co u mnie... a jak u ciebie? - zapytała, podchodząc bliżej przyjaciółki i teraz obie wpatrywały się w ten nieziemski widok bezkresnej wody za oknem.
come hold me tight
no_name4451
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — fitzgerald & hargrove
35 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Nie złamały jej dorastanie w wielodzietnej rodzinie, ciężka choroba, własna niepełnosprawność oraz śmierć obojga rodziców. Pękła, gdy zaginął młodszy z dwójki jej synów. Od czterech lat żyje nadzieją, bo wierzy, że kiedyś go odnajdzie.
- Za stara? Żartujesz? Jestem pewna, że większość facetów wybierała właśnie te linie lotnicze, żeby w czasie lotu móc patrzeć właśnie dla ciebie - puściła jej oczko. Ona sama rzadko latała, gdyby jednak miała ku temu sposobność, również cieszyłaby się, gdyby to Addie była na pokładzie. - Ale tak, masz rację. Takie życie nie może chyba trwać wiecznie. Cieszę się, że zamierzasz rozkręcić biznes akurat w ich mieście.
Nie dość, że wypieki oraz herbaty z pewnością będą pyszne, to ona sama również mocno na tym wszystkim zyska. Jej przyjaciółka będzie na miejscu, więc i nie zabraknie okazji do plotek oraz tych nieco poważniejszych rozmów. Gwen zdecydowanie będzie przychodziła na nie właśnie tutaj, przy okazji napędzając nieco ruch w kawiarni Callaghan, a gdyby tak dostała jeszcze jakiś maleńki rabacik, to będzie zabierała tu również swoich klientów mieszkających w okolicach Lorne Bay.
- Wiesz, gdybyś kiedyś potrzebowała jakiejś pomocy... Chociażby z doborem kafelków do kuchni, to chętnie ci pomogę.
Skoro miała ekipę i dzielnego pomocnika od czarnej roboty, ona chętnie doradzi coś w kwestii wykończenia i dekorowania. Niedawno sama przez to przechodziła. No, może nie tak niedawno, bo jednak kancelaria jej i Bena działała już jakiś czas, jednak w jej domu wciąż zalegały jakieś katalogi z meblami lub gotowymi stylizacjami wnętrz. Kto wie, może to pomogłoby jej trochę oderwać myśli od tego, czym wciąż nieprzerwanie żyła od kilku lat?
- U mnie... Wiesz, bez zmian. Joe mieszka u siostry, próbujemy dogadywać się ze względu na Juniora, bo mamy z nim trochę problemów, ale... To wszystko ani trochę nie jest łatwe. Razem jakoś byśmy przez to przeszli, ale nie wiem, czy... No wiesz, czy nie powiedziałam wtedy jednego słowa za dużo.
Na pewno tak zrobiła. Miała tego pełną świadomość. Pytanie tylko, czy było to "zaklęcie niewybaczalne", czy jednak zadzieje się jakaś magia i wszystko jakoś się poukłada.

Addie Callaghan
ODPOWIEDZ