kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
022.
{outfit}
Bruno Zimmerman nie był playboyem. To była prawda stara i znana jak świat. Nigdy nie poczuwał się do bycia kimś takim, nigdy nawet nie chciał kimś takim być. Nie miał ambicji, by zostać zostać facetem, który łamie serca kobiet i mężczyzn. Jakoś go to nie interesowało. To nie tak, że nie chodził na imprezy, czy nie przeżył w swoim życiu jakieś one night standu, bo mu się zdarzyło, ale bardziej z panem niż z panią. Szybko też związał się ze swoją poprzednią dziewczyną, która była straszną suką i ograniczała społeczne życie Bruna do absolutnego minimum. Widywał się z tylko z rodziną i to też nie za często, ze znajomymi jeżeli już mógł wyjść to tylko w jej towarzystwie. Nie mógł mieć koleżanek, bo była chorobliwie zazdrosna nawet jak na studiach rozmawiał z jakąś dziewczyną dłużej niż minutę. A przypomnijmy sobie, że Bruno wcale nie był najlepszym ciachem w okolicy. Gdy się od niej uwolnił myślał, że nagle będzie mu łatwiej. Wtedy na jego drodze stanęła Mati i wszyscy wiemy jak to się skończyło. No i może i dobrze? Bo coraz częściej widywał sie z Morgan i cieszył się jej towarzystwem. Podobała mu się, była zabawna, mądra, śliczna, może i miała patologiczną rodzinę, ale żadna rodzina poza jego, nie była przecież idealna. Może właśnie przez to, że była taka fajna to on strasznie sie stresował za każdym razem, gdy ją odbierał z farmy i gdzieś sobie szli, a przecież nie powinien. W końcu, gdyby ona go uważała za flopa lub bloba, to nie całowałaby się z nim w sylwestra i nie umówiłaby się z nim na walentynki, gdzie myślę, że też sie dobrze bawili i czasem nawet pocałowali, zapewne na pożegnanie, no i nie chciałaby z nim wychodzić dzisiaj. Może więc nie potrzebnie się tak stresował i psikał dużą ilością antyprespirantu? Może powinien wyluzować i być sobą.
Na dzisiejszy wieczór zaplanował coś zabawnego i fajnego. Postanowił zrobić jednak trochę użytku z tego, że jest bogaty i wynajął im dmuchany zamek, który wypełniony był kulkami. Zawsze to lubił gdy był dzieckiem, rzucać się tak w tych kulkach, albo rzucać Gaie kulkami, później ta płakała i szła do taty, a mama musiała Bruna siłą wyciągać. Teraz jednak był dorosły i nie miał zamiaru nikogo rzucać tymi kulkami. bo nie był aż takim kretynem. No i byli na tych kulkach, tam się wygłupiali i jednak Bruno nie umiał się powstrzymać i rzucił kulką w Morgan, ale tak bardzo lekko i dostała tylko w ramię więc nic strasznego się nie stało! Po tych kulkach przyszedł czas na to żeby coś zjeść, ale nie było to nic fancy. Nie dlatego, ze nie chciał zabierać Morgan do wykwintnej restauracji, on nie chciał siebie zabierać do takiego miejsca. Zawsze kojarzyło mu się to z jego rodzicami. Zamówili więc sobie pizze na wynos, którą zjedli siedząc na piasku na plaży i popijali piwem z puszki. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Bruno pewnie opowiadał jej o tym jak kupił łódź i zainteresował się ogrodnictwem, bo to był jego konik i o tym mógł mówić godzinami. Nawet trochę jej się też zwierzył na temat jego toksycznej eks. Pewnie się nawet potrzymali za rączki chwilę, ale z krzaków zaczęły dochodzić jakieś dziwne odgłosy. - Dobra chodźmy już - powiedział nieco przestraszony, że zaraz na nich wyskoczy wielki kangur. - Bo coś nas zje, a ja jestem za mały żeby nas obronić. Musiałabyś Ty to robić, a ja bym Ci kibicował - w końcu ona tu była superbohaterką! I miała też o wiele lepszą kondycję niż on.
- Myślę, że powinnaś mnie odprowadzić. Jest parytet, raz Ty raz ja - tak naprawdę to po prostu załatwił jakieś zajebiste Audi A8L quattro, które należy do najdroższych samochód na świecie, bo aż sprawdziłam, no i jest niemieckie więc idealnie pasowało. To auto miało szofera, który po prostu by ich zawiózł pod farmę Morgan, ale to miała być taka niespodzianka na sam koniec randki. Bruno się naprawdę starał, żeby ich spotkania zapadły Adler w pamięć.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
026.

Morgan Adler też nie była playboyem. Albo playgirl. Chociaż jakby się dobrze umalowała i ubrała coś co normalnie nosiła tylko siostra Bruna, to myślę, że spokojnie mogłaby wylądować na okładce. Niestety cały czar pryskał jak otwierała gębę. Miałą często do powiedzenia absolutnie nic, albo myślała, że mówiła interesujące rzeczy, a tak naprawdę to gadała bzdury.
Cieszyła się na spotkanie z Brunem. Nie, nie spotkanie. Na randkę. Zaprosił ją na randkę i tak miała zamiar to nazywać. Oczywiście było to nie fair wobec Toma, ale Toma nie było w mieście na Walentynki. Miał jakąś delegację w Portugali czy gdzieś tam. Nawet nie zapytał Morgan czy chciałaby jechać z nim. Pewnie by nie chciała, bo miała dwie prace i nie mogła sobie wziąć wolnego. No, ale mógłby po prostu zapytać. Dla samego zapytania. No tak czy siak wyjście z Brunem było super pomysłem. Stresowała się opinią Cece na ten temat, bo jednak Cece wiedziała najlepiej. No i Cece wiedziała o Zimmermanach więcej niż Morgan. Ona to w sumie nie wiedziała o nich nic, bo nawet nie była w stanie połączyć faktów, że jej Tom, jest kuzynem Bruna. No, ale to nie jej wina. Tom nie był zbyt rozmownym człowiekiem, więc Morgan nauczyła się przy nim milczeć. Z Brunem była inaczej. Uwielbiała z nim rozmawiać. A najlepsze było to, że rozmawiali o wszystkim, więc te ich randki czy spotkania były tak niewymagającymi przeżyciami, że nawet nie czuła jak szybko jej przy nim mijał czas. Właściwie to wolałaby, żeby mijał wolniej, bo chciałaby z nim siedzieć jak najdłużej. Niestety często było tak, że jak się dobrze bawili to się okazywało, że już jest późno i czas tak naprawdę wracać na chatę.
Widząc to jaką zorganizował im randkę, dotarło do niej to, że Bruno naprawdę musiał być tym bawarskim księciem. Albo po prostu kimś bogatym. Oczywiście niczego to dla niej nie zmieniało, bo dzięki bogu, Morgan mimo tego, że była biedna (chociaż nadal nie tknęła tych piętnastu tysięcy), to nie była osobą, która poleciałaby tylko i wyłącznie na pieniądze. Od razu jednak powiedziała Zimmermanowi, że to jest na bank najlepsza randka na jakiej była. Powiedziała to jeszcze zanim weszła na ten zamek. Nigdy nie była na czymś takim, bo jej matka była typiarą, która nigdy nie wychodziła z domu, a stary był zboczeńcem i gwałcicielem. Na bank ich priorytetem nie było zapewnienie imprez urodzinowych swoim dzieciom. No i Adler nie miała nic przeciwko temu, żeby się porzucać tymi kulkami. Sama trafiła Bruna kilka razy. I to dosyć celnie, bo jednak była łucznikiem co nie. Parę razy jednak umyślnie spudłowała, żeby sobie nie pomyślał, że go jakoś specjalnie atakuje. Kolacja też była zajebista, bo wiadomo, że Morgan była fanką pizzy jak każdy normalny człowiek. Preferowała zdecydowanie coś takiego niż jakieś fancy restauracje. Nigdy nie umiała się tam zachować, bo zawsze wychodziło na to, że widelcem do ciasta jadła zupę czy coś takiego.
Spojrzała za siebie słysząc te odgłosy. – To nie brzmiało ludzko. – Zwierzęco też nie, ale naprawdę nie chciała wierzyć w żadne potwory. – Przynajmniej zjedliby ludzi nafaszerowanych dobrym farszem. – Pizza jeszcze nie zdążyła się dobrze przetrawić, więc ktoś miałby ucztę z ludzi z farszem z pizzy. Już widzę jak jakieś jebane fitnesiary z Instagrama to wstawiają tylko zamiast farszu z pizzy dają farsz ze śledzi i serka wiejskiego czy jakieś inne gówno. – No słuchaj… teraz jak już jestem instruktorką boksu, to wypadałoby pokazać co potrafię. – A taki kangur to był jednak godnym przeciwnikiem. Miała nadzieję, że trafi na kangurka Kao.
- Nie mam z tym problemu, ktoś musi cię wybronić przed tym napalonym kangurem. – Zakładała, że te dźwięki pochodziły od napalonego kangura. Żadne inne zwierzę, w żadnym innym stanie nie przychodziło jej do głowy. – Poza tym to przecież kawałek. Widać stąd marinę, nie? – I w ramach żartu wskazała na ciemną linie horyzontu. Chociaż tak naprawdę to nie żartowała. Jakby spojrzała trochę na lewo, to można było dostrzec marinę. – To była naprawdę świetna randka. Dziękuję, że mnie zaprosiłeś. – Uśmiechnęła się i nawet pozbierała ich śmieci, żeby gdzies po drodze je wyrzucić. Nie chciała zostawić niczego na plaży, bo nie była p o p i e r d o l o n a.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Bruno bardzo nie lubił tych momentów, gdy sobie siedział, nikomu wadził i nagle okazywało się, że coś dziwnego było słychać z krzaków. To zawsze było stresujące, on oglądał filmy wiedział, że tam coś się może czaić. Potwór, seryjny morderca, jego matka próbująca teraz sprawdzać go na każdym kroku? Sam nie wiedział co z tego było najgorsze. Nie chciał dostać pogawędki od Monici Zimmerman. To nigdy nie było nic miłego. – Ja tam wolałbym nie być zjedzony, to była dobra pizza, ale nie aż taka żebym mógł to nazwać swoim ostatnim posiłkiem – skrzywił się, bo on już miał zaplanowany ostatni posiłek i był to sznycel. Taki pyszny, robiony przez prawdziwą Niemkę o aryjskich rysach, z czystego niemieckiego mięsa. O ale był zjadł, aż się zrobił głodny na samą myśl, a przecież niedawno zjadł pizzę. Biedny nienajedzony Brunio. – Kurcze, dalej nie mogę uwierzyć, że się udało mi umówić na randkę z taką szychą – pokręcił głową. – Zawsze się będę czuł przy Tobie bezpiecznie – ona będzie jego rycerzem, a on księciem uwięzionym w wieży. Nie miał z tym problemu. Bruno wychowywał się w duchu szacunku do kobiet i tego, że to nie zawsze one muszą być ratowane. Czasem to facet potrzebował ocalenia i wcale nie znaczyło to, że był mniej męski, a przynajmniej Bruno tak sobie mówił.
- Poproszę, nie chciałbym żeby mnie taki dotykał. – Wolał inne dłonie i nawet miał to powiedzieć i w ten sposób nieco poflirtować, ale się wycofał. Nie był jak ten kolega Gai Erick. Nie umiał podawać takich rzeczy z rękawa tak, by jeszcze się nikt nie obraził. Może będzie musiał się do niego umówić na jakieś korepetycje. W grę wchodziło też pogodzenie się z tym, że jest jaki jest i, że ta jego niezdarność dodaje mi tylko uroku. Poza tym Morgan mu się pozwoliła pocałować więc nie mogło z nim być aż tak źle. – Nooo jesteś blisko – zaśmiał się pod nosem i złapał jej rękę żeby pokazać dokładne miejsce, gdzie się ta marina znajduje. Gdzieś tam bardzo daleko było widać jakieś pojedyncze migające światła łodzi. – Nie ma sprawy, ja też się dobrze bawiłem. Zresztą tak jak zawsze w Twoim towarzystwie – WOOOOW??? Udało mu się coś takiego powiedzieć i nie zabrzmiało to nawet idiotycznie. Uśmiechnął się do Morgan i pomógł jej pozbierać rzeczy, które później wyrzucili do kosza. – Podobają mi się te nasze wyjścia – zaczął gdy ruszyli w stronę mariny – mam nadzieję, że jeszcze będziesz chciała się ze mną gdzieś umówić. Może tym razem na coś stabilnego niż dmuchany zamek z kulkami – pewnie, by ją zabrał na jakieś skały, bo to było stabilne podłoże według niego. W sumie? Może nie byłoby to głupie, chociaż pewnie, by spadł i tyle, by było z Bruna.


morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Chciałam napisać, że teraz wyobraź sobie być kobietą, która słyszy jakiś randomowy dźwięk z krzaków. Później ogarnęłam, że raz, że jesteś kobietą i zapewne wiesz jak to jest słyszeć randomowy dźwięk z krzaków i się bać. A druga sprawa jest taka, że już ustaliłyśmy, że w tym przypadku to Morgan była tą waleczną, więc ona nie musiała się obawiać żadnych dźwięków z krzaków. W sumie to obawiać się mogła. Po prostu poradziłaby sobie z nimi prędzej niż Bruno. Ale nie przeszkadzało jej to. Lubiła Bruna i z przyjemnością by go wybroniła.
- Nie no. Ja też bym nie chciała zostać zjedzona. Chociaż w sumie też zależy… bo jakbym miała zostać połknięta przez wieloryba czy jakiegoś giganta, to w sumie nawet ciekawie, chociaż pewnie bym wolno umierała będąc trawioną. – Jak zwykle włączyły jej się głupie rozkminy. Zaraz jednak machnęła ręką i spojrzała na Bruna, bo zaintrygował ją inną kwestią. – Jaki jest twój wymarzony, ostatni posiłek? – Zapytała, bo wiadomo, że każdy raz w życiu o czymś takim myślał i sobie wybrał. Była ciekawa co Bruno miał przygotowane.
- Zawsze znajdę czas dla moich fanów. – Delikatnie się ukłoniła. – A coś mi mówi, że ty jesteś moim największym fanem. – Zażartowała sobie, bo trochę w to wątpiła. Pewnie jej największą fanką była Cece, albo Salma. Salma zawsze była dla niej taka super i miła. Najśmieszniejsze było to, że jej największymi fanami powinni być jej rodzice, ale cóż… obrzydliwe. – To bardzo miłe… mam nadzieję, że dam radę utrzymać to poczucie bezpieczeństwa. – Było to bardzo miłe i orzeźwiające, że był facetem, który nie bał się powiedzieć takich rzeczy.
- Jakbyś mi powiedział, że chciałbyś, żeby ktoś taki cię dotykał to zaczęłabym się martwić. – Różne fetysze mieli ludzie. Jakby ktoś chciał zostać dotknięty przez kangura to byłoby to nieco niepokojące. Na szczęście wychodziło na to, że Bruno był normalnym człowiekiem. Przynajmniej takie robił pierwsze wrażenie. Czy tam drugie, albo czwarte, bo jednak trochę się ze sobą widywali już. Pozwoliła mu się złapać za tą dłoń i patrzyła jak wskazuje jej odpowiedni kierunek. – Tak właśnie myślałam, że to tam. – Skomentowała jeszcze ze śmiechem.
- Ja muszę przyznać, że też zawsze się dobrze bawię w twoim towarzystwie. – Teraz będzie miała moralniaka czy powiedzieć o tym Cece czy sobie odpuścić i udawać, że już się z Brunem nie widuje.
- Oczywiście, że będę chciała. – Prychnęła, bo skoro dobrze się bawiła to czemu miałaby z nim nie wychodzić. – Właściwie to może pozwoliłbyś teraz, żebym to ja cię gdzieś zaprosiła? – Zaproponowała, bo była nowoczesną kobietą, która nie miała nic przeciwko temu, żeby zaprosić gdzieś mężczyznę. A Bruno cały czas dawał jej do zrozumienia, że jest bardziej współczesnym mężczyzną niż współcześni mężczyźni. Widać, że nie słucha namiętnie Kasi Kowalskiej. Trochę chciała sobie zażartować czy ma na myśli jakiś niemiecki zamek, ale uznała, że to zabrzmi jakby się gdzieś wpraszała, albo sugerowała, że leci tylko na jego bogactwo.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
Zmarszczył czoło zastanawiając się nad tym co powinien jej teraz odpowiedzieć. - Myślę, że Sauerlunge robione przez moją babcie albo Krustebraten, to też jest pyszne - aż się uśmiechnął do wspomnień jak babcia gotowała takie przysmaki gdy razem z Bertą przyjeżdżali tam na kilka tygodni podczas wakacji. Wspaniałe czasy. Na pewno były mniej stresujące i mniej bolesne. Nie nosił wtedy tych wszystkich rys na serduszku, w tamtym czasie uważał, że jest najpiękniejszym i najbardziej uroczym małym księciem z Bawarii. Teraz już nie koniecznie tak było. - A Ty? Lasagna? - Sam nie wiedział czemu ale jakoś to mu pasowało do jej osoby. - Albo sushi - on na przykład nie zjadłby sushi, bo go brzydziły wodorosty. Nie wziąłby tego do ust.
- Oczywiście, że jestem. Chciałem się Ciebie zapytać czy podpiszesz mi się na cyckach, ale trochę się wstydzę - stwierdził puszczając do niej oczko i uśmiechnął się wesoło. Naprawdę miło mu się spędzało z nią czas i wiedział, że może sobie pozwolic na tego typu małe żarciki, bo Morgan raczej się nie obrazi. Zresztą nie było za co. Bruno był jej fanem i coraz bardziej zaczął to dostrzegać. - Ja też, inaczej będziemy musieli sobie zatrudnić moją siostrę. Ma wielkie ręce, na bank by nas ochroniła przed kangurem w razie co - on wierzył w Gaie, chociaż wolałby żeby nie musiała chodzić z nimi na randki.
Uśmiechnął się do niej szeroko. - To całe szczęście, że jest nas w tym dwójka. Byłoby mega słabo jakby tylko jedno z nas się dobrze bawiło - chociaż bardziej prawdopodobne, że nikt, by się wtedy dobrze nie bawił. Bruno na bank, by wyczuł, że Morgan nie koniecznie chce z nim spędzać czas, był wrażliwy łatwo docierały do niego tego typu sygnały. - Ty chcesz mnie zaprosić? - Zapytał, ale później kiwnął głową. - Dobrze, niech będzie. Jeszcze mnie nikt nie zapraszał na randkę - powiedział i nieco zmarszczył czoło, bo nie wiedział czy to nagle nie okaże się jakieś super mało niemęskie. Z drugiej strony co za różnica. Ważne, że spędzą ze sobą czas. To się liczyło bardziej niż męska duma. - Patrz - powiedział i złapał ją za rękę żeby sie zatrzymała. - Stopa Orła - wskazał jej na niebo, gdzie widoczny był gwiazdozbiór krzyża południa. Pewnie jeden z niewielu, które Bruno umiał zauważyć. - Z łódki zawsze lepiej jest widać, tutaj odbija się światło od miasta - wyjaśnił, bo wiadomo, że miasto wszystko psuje.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
Spojrzała na niego nieco podejrzliwie. Te wyrazy brzmiały bardzo nieprawdziwie, więc Morgan założyła, że Bruno robi sobie z niej teraz jaja. A wiedziała, że ma momenty gdzie jest śmieszkiem poza kontrolą, więc uznała, że to jest właśnie taki moment. – Czy ty teraz próbujesz wystrychnąć mnie na dudka wypowiadając jakiś randomowy zlepek liter? – Zapytała wprost. Nigdy nie słyszała tych wyrazów. Zaraz jednak sobie przypomniała, że przecież Bruno ma niemieckie korzenie. – Czy to są jakieś twoje… prawdziwe, rodzinne potrawy? – Dopytała starając się załagodzić sytuację i żeby Bruno sobie o niej nie pomyślał, że mu nie do końca ufa czy coś. – Hmmm. – Zamyśliła się na chwilę nad tą lasagną. – Nie. Zdecydowanie nie. Kocham lasagne, ale jednak jest to coś co sama potrafiłabym przyrządzić. Na mój ostatni posiłek wybrałabym coś co zawsze było poza zasięgiem moich umiejętności kulinarnych. – Nadal się zastanawiała. Nie znała zbyt wielu wyszukanych potraw, bo nigdy nie było dane jej czegoś takiego spróbować. Matka była tak popierdolona, że żywiła ich tylko mrożonkami. Tata może ze trzy razy w życiu postanowił udawać normalnego i zabrał ich do jakiejś restauracji. – O wiem. Zażyczyłabym sobie stek wagyu. – Postanowiła dumnie. Droga wołowina, na którą nie było jej stać. No i przyrządzenie popranego steka też było wyzwaniem. Aż tak dobrą kucharką nie była.
- Wiesz… trochę za wcześnie na takie ekscesy. – Odpowiedziała również żartem. Aczkolwiek byłoby to trochę dziwne, podpisywać mu się na cyckach. Nawet zerknęła szybko na jego klatkę piersiową, bo z jakiegoś powodu oczekiwała, że nagle pojawią się tam jędrne piersi, które będą się uwydatniały na koszulce. Okropne. – Zapamiętam! – Zapamięta, bo wiedziała, że może i Cece pozwoliła jej bujać się z Brunem, ale wiedziała, że bujanie się z siostrą Bruna byłoby czymś niewybaczalnym. Także w momencie, w którym dojdzie do tego, że Gaia będzie miała się gdzieś pojawić, Morgan będzie musiała się wycofać. Cece była dla niej ważniejsza niż chłopiec. Nawet jeżeli tego chłopca zaczynała lubić.
- Tak. Czemu nie? – Zapytała beztrosko wzruszając ramionami. Brzmiało to jak coś co powinno się dziać normalnie. Morgan nie była typową księżniczką, która potrzebowała być uratowaną z wieży w oczekiwaniu na księcia na rycerzu. Sama mogła zejść na dół i jednocześnie zaprosić księcia na randkę. Miało to sens. – Super. W takim razie będę musiała pomyśleć nad czymś równie fajnym jak dmuchany zamek z kulkami. – Pewnie nie będzie jej stać na coś takiego fajnego, ale może uda jej się wymyślić coś po kosztach. Albo może się okaże, że ma jakieś fajne znajomości wśród moich multi (poza Gaią).
Patrzyła na niebo, ale nie była do końca pewna na co patrzy. Próbowała się wpatrywać w kierunek wskazany przez Bruna, ale dla niej wszystkie gwiazdy wydawały się być rozsypane randomowo. Nie była głupia, wiedziała, że istnieją konstelacje i gwiazdozbiory. Po prostu żadnej nie potrafiła rozpoznać. Poza małym i wielkim wozem oczywiście. To klasyk. – Nie jestem pewna na co powinnam patrzeć. – Nie chciała przy nim robić z siebie kretynki. – O tak. Domyślam się. Pamiętam jak kiedyś byłam na obozie strzelniczym i mieliśmy go dosłownie w środku puszczy i niebo wyglądało całkiem inaczej niż to, na które można patrzeć w mieście. – Aż westchnęła ciężko z tęsknotą za czasami kiedy człowiek był dzieckiem, które nie miało żadnych zmartwień i trosk.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
- Morgan, nie śmiałbym Ci czegoś takiego zrobić - powiedział i złapał ją za rękę, bo mówił przecież to z całą powagą jaką tylko mógł. - To prawdziwe niemieckie jedzenie. No i teraz się doigrałaś, będę musiał Ci je ugotować, a na pewno nie wyjdzie mi tak jak babci - skrzywił się, no ale cóż. Poradzi sobie jakoś. Poprosi Bjorna żeby mu przywiózł z Niemiec starodawną książkę kucharską babci, tam na pewno jest jakiś przepis na to. Chociaż łatwiej byłoby zapakować Morgan w prywatny samolot i polecieć do Niemiec żeby zjeść do jedzenie zrobione przez babcie lub kucharkę babci. Cóż, to było do zrobienia. - Masz może paszport? - Zapytał, bo jak nie miała no to przypał, wtedy jej nie wywiezie z kraju. - A nie wzięłabyś czegoś co jest właśnie dobrze Ci znane, żebyś mogła zjeść swoją ulubioną potrawę jako ostatnią? Bez cudowania? - Zapytał, bo co jak sobie weźmie coś co było poza zasięgiem jej umiejętności i się okaże, że to coś jest niedobre i tylko zmarnuje szanse na dobry ostatni posiłek. - Co to za zwierzę? - Zapytał, bo on znał steki krowy, świni, nawet z kalafiora, ale nie znał czegoś takiego. Nie wiedział co to jest, taki z niego bogacz, a się nie orientował w drogim mięsie. Pewnie sądził, że to stek z jakiegoś australijskiego zwierzaka, o którym on nigdy nie słyszał. Może jakiś gatunek wielkiego pająka.
Gdyby Bruno miał jędrne piersi to... nie wiem co. Chciałam napisać, że pewnie, by leżał na Gai i je dotykał, ale chyba nie jest aż tak obleśnym człowiekiem. - A tam - machnął ręką - nawet byś się nie zorientowała czy to cycki czy plecy - no, bo Bruno to raczej nie mógł się pochwalić piękną klatą. Był po prostu chudy. Miał mięśnie, ale przez to, że był trochę za chudy to wcale nie prezentowało się to jakoś wybitnie. Całe szczęście wszystko przed nim. Zimmerman nawet nie miał pojęcia o tym, że Morgan mieszka z TĄ Cece, z którą kiedyś kolegowała się Gaia, z która dalej trzyma się Dolores. Bruno zawsze omijał pewnie te dziewuchy szerokim łukiem, bo się z niego nabijały. Może nie Gaia, ale Dolores i Cece na bank. Nie przeszkadzało mu to jednak mieć tego obrzydliwego crusha na własnej kuzynce. Okropne. Całe szczęście to było kiedyś jak był młody i głupi. Teraz już nie był aż tak głupi, więc swoje uczucia lokował z kimś innym.
- A nie wiem... jakoś tak po prostu mi się wydawało, że dziewczyny wolą jak to się je zaprasza na randki. Chyba się do tej pory umawiałem z niewłaściwymi - no z toksycznymi na przykład. Jego eks go pewnie nigdy na randki nie zapraszała i on musiał wszystko organizować, a jak nie organizował to był najgorszym chłopakiem na świecie i pewnie wcale jej nie kochał. - Przestań - machnął ręką - Twoje towarzystwo mi w zupełności wystarczy, naprawdę - powiedział posyłając jej uśmiech. On nie był wymagającym człowiekiem co tylko pokazywał fakt, że mieszkał na łódce zamiast w super domu.
Dobrze, że nie zapytała go o inne gwiazdozbiory, bo wtedy, by się chłopak wygłupił. Nie znał się na gwiazdach tak jak John (tfu). Wiedział co nieco, bo uczył się nawigowania po gwiazdach, ale za wiele to nie ogarniał. Stanął za nią i złapał jej rękę żeby wskazać jej odpowiednie gwiazdy. - Tutaj masz jedną, a tu kolejną... widzisz układają się w kształt krzyża - powiedział ciszej praktycznie prosto do jej ucha, bo stał tak blisko niej, a skoro już tam stał to odgarnął jej włosy na bok i złożył szybki pocałunek na jej szyi. - Wow... umiesz strzelać? Z broni? - Zapytał, bo to było coś szalonego. Nie spodziewał się takiej rewelacji usłyszeć od Morgan.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
żałobniczka / instruktorka boksu — The Last Goodbye / LB Gym
24 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
you are too nostalgic, you want memory to secure you, console you
- Myślałam, że rzucasz jakieś zaklęcia. – Wyjaśniła swój tok rozumowania. Jak zaczął wypowiadać nazwy tych potraf, to naprawdę spodziewała się tego, że kamienie wokół nich zaczną lewitować. Nic takiego się jednak nie wydarzyło, więc musiała mu uwierzyć. – Ojjj… nie wiem czy to dobry pomysł. Nie miałam za bardzo styczności z jakąkolwiek obcą kuchnią, więc nie wiem jak mój żołądek zareaguje na takie nowości. – Trochę wymyślała, ale po prostu te dania brzmiały tak absurdalnie, że Morgan najzwyczajniej w świecie się ich bała. Nie była dobrym kłamcą. Najbardziej prawdopodobne było to, że zraniłaby jego uczucia wymiotując na talerz. – Nie mam. Nigdy nie potrzebowałam. – Nie było opcji, żeby jej rodzice zabrali swoje dzieci na jakąś rodzinną wycieczkę poza Australię. Nie zabierali ich nawet na terenie Australii. Jedyne wycieczki jakie Morgan miała to te związane z zawodami. – Nie mogłabym tego zjeść bez paszportu? – Zastanowiła się, bo co ona tam o życiu wiedziała? Absolutnie nic. – Myślę, że na tym etapie życia byłoby mi już wszystko bez różnicy. – Może jakby wzięła coś obrzydliwego to by się zrzygała i przesunęliby jej egzekucję? Musi to przemyśleć. – Japońska krowa wagyu. – Pewnie jakby wymyśliła coś takiego to dodatkowo potrzebowaliby czasu na to, żeby sprowadzić tutaj takie mięso. Znowu przedłużyłaby sobie życie o parę dni. Ona to jednak była skubana. Nawet nie siedziała w więzieniu, a już wiedziała jak opóźnić sobie karę śmierci.
- No wiesz, ciężko się z tym nie zgodzić. Każdy lubi być zapraszany na randki. Dobrze to działa na twoje ego. A zapraszanie kogoś na randki zawsze wiąże się z tym ryzykiem, że dostaniesz kosza. A kosza nikt nie chciał dostać. To już źle działało na ego. – Ona pewnie jak była młodsza i miała na kogoś krasza, to tego krasza dusiła w sobie tak długo, że do dzisiaj nic z tych kraszów nie powstało. Nie chodziło o to, że była nieśmiała czy coś. Po prostu nie uważała się za atrakcyjną pod żadnym względem (fizycznym i psychicznym), nie miała też pewności siebie, żeby to zrobić. Teraz było jej łatwo zaprosić Bruna, bo już z nim była na randce. Była mniejsza szansa na to, że ją odrzuci. – No niby tak, ale też chcę, żebyś się poczuł wyjątkowo. Mi też odpowiadałoby tylko twoje towarzystwo, a jednak zorganizowałeś coś takiego. – Kto inny wpadłby na to, żeby zorganizować zamek z kulkami? Ona na pewno nie bo była pewna, że to jest tylko dla dzieci. A nawet jak była dzieckiem to tego nie miała, bo jej rodzice byli pojebani.
Morgan patrzyła na te gwiazdy i próbowała je nawet zlokalizować. Pewnie nawet by się jej udało, gdyby nie to, że w pewnym momencie poczuła przy uchu ciepły oddech Bruna, a później jego dłoń przy włosach, a jeszcze później pocałunek. Już gwiazdy za bardzo ją nie interesowały. Szybko jednak wróciła na ziemię. – Tak. Ale tylko z łuku. Z broni palnej nie. W sensie umiem, próbowałam, ale zdecydowanie wolę łuk. – Wyjaśniła szybko, bo bała się, że zaraz się okaże, że Bruno jest chorym umysłowo pacyfistą i jej przyjebie. Nawet się lekko odsunęła. – Ale nie korzystam z niego na co dzień. Tylko hobbystycznie. W ramach sportu. – Dodała kolejne wyjaśnienie. Wolałaby go używać na co dzień, ale nie wypadało.
kierownik supermarketu w Cairns — Coles
25 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Wastin' our youth on each other that beautiful summer we lost one another, but we'll always have the soundtrack
of us fallin' into love. And I know that we can't go back but we'll always have the soundtrack.
- Teraz jestem dumny, że zostałem mianowany czarodziejem – powiedział i oczywiście w jego głowie to nie był takim lamerskim czarodziejem jak z Harryego Pottera. Nie, nie. On był Mędrcem. Był jak Gandalf Biały. Obecnie może jeszcze był jak Gandalf Szary, ale pewnie się rozwinie w przszłości. Byle tylko nie skończył jak Radagast Brązowy, bo nie chciałby chodzić z z ptasim gównem na głowie. Dwoma Błękitnymi Czarodziejami też nie chciałby być, bo oni zagineli gdzieś w Południowych Krainach, a tego też, by Bruno nie chciał. Wolał żeby jego lokalizacja była całkiem dobrze znana. No więc wybór miał mały, bo pozostawał Gandalf albo Saruman jeżeli mu kiedyś w przyszłości odpierdoli i będzie chciał zapanować nad światem. Był Niemcem więc nie można było tego tak w stu procentach wykluczyć. – Ojjj no to nie chcę żeby Cię coś później bolało – bo jednak wolał żeby ich randka i gotowanie nie skończyło się u Morgan biegunką. Już sobie odnotował w głowie żeby jej nie proponować takich rzeczy. – Mogłabyś, ale wiadomo, że najlepsze niemieckie jedzenie jest w Niemczech więc moglibyśmy polecieć. Musiałbym tylko wcześniej się upewnić, że nikt z rodziny nie bierze akurat samolotu na weekend – bo wiadomo, że Gaia często latała w to swoje miejsce w Nowej Kaledoni, Bjorn czasem wracał do Niemiec, matka miała swoje koncerty, a i tak pewnie ich rodzina latała mniej niż Taylor Swift. – Ohhh nie słyszałem nigdy o czymś takim – on znał tylko niemieckie i austriackie krowy, te łaciate, z których pobierają mleko na Milke.
- Owszem – kiwnął głową – poczułem się lepiej – odpowiedział posyłając jej uśmiech, bo miło mu się zrobiło, że go zaprosiła. – Dostałaś kiedyś kosza? – Zapytał, ale też cięzko mu było w ogóle pomyśleć, że taka dziewczyna jak Morgan miałaby zostać odrzucona. No kto normalny, by tak zrobił? Dla niego to nie miało absolutnie żadnego sensu. Nawet gdyby nie byli na randce nigdy wcześniej to i tak, by się zgodził, bo lubił z nią spędzać czas. Pomagała mu odnaleźć siebie na nowo, nawet jeżeli o tym nie wiedziała. – To bardzo miłe z Twojej strony, naprawdę. Jesteś pierwszą dziewczyną, która coś takiego dla mnie robi. – Co tylko pokazywało, że w jego mniemaniu Morgan była naprawdę wyjątkową osobą. No i wiadomo, że Bruno czasem się też umawiał z facetami, jakiś gościu go kiedyś na randkę zaprosił, ale laska? Nigdy. Trochę mu kamień spadł z serca, że Morgan go nie spoliczkowała po tym jak ją pocałował. To był dobry znak. – Ale zajebiście, i co zawsze trafiasz do celu? – Zapytał i dobrze, że Morgan nie była typem, bo to zabrzmiałoby bardzo dwuznacznie, a tak? Nie. – Ja kiedyś chodziłem na szermierkę, także gdybyśmy się razem cofnęli w czasie to na luzie dalibyśmy sobie radę. Ty z łukiem, ja z mieczem, taniec też już mamy opanowany. – Zażartował sobie, bo nie chciałby się w czasie cofać, pewnie umarłby bardzo szybko na dżume. – Dobra, chodźmy marina już nie daleko – powiedział i złapał ją za rękę prowadząc w stronę święcących się na łódkach światełek. – W sumie mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę. Mimo wszystko nie chciałby żebyś po nocach wracała sama do domu – zaczął, gdy byli już blisko Gai. – Więc pomyślałem, że Cię podwiozę czymś fajnym. – No i podjechał do nich o dziwo nie koń z bryczką, a nowy Meredes-AMG GT. – Znaczy podwiezie nas kierowca, bo ja po piwie to nie poprowadzę – nie był swoją siostrą żeby jeździć po alkoholu. – Chcesz się karnąc? – Zapytał podchodząc do samochodu i otworzył tylne drzwi.

morgan adler
przyjazna koala
catlady#7921
Luna- Joshua - Zoey - Ellasandra - Eric - Cece - Cat - Judith - Benedict - Owen
ODPOWIEDZ