nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Zwykł uważać się za człowieka doświadczonego w tak wielu życiowych kwestiach, że kiedy przychodziło co do czego, próżno było szukać aspektu który byłby w stanie go jeszcze zaszkodzić. Zdążył się przecież już odsunąć od rodziny, potem i ożenić, i rozwieść, odchować córkę, przepracować jakieś dwadzieścia lat w najbardziej niewdzięcznej służbie publicznej, w całym tym szaleństwie dochodząc do tego, że właśnie wyciągnął na kolację dziewczynę, której dowód nadal pachniał nowością. I która była jedynie nieznacznie starsza od jego wspomnianej wcześniej córki. Kryzys wieku średniego?
- W zaufaniu powiem ci, że robisz w takim razie prawdopodobnie największy błąd swojego życia - zaczął tak poważnie, jakby właśnie miał zacząć opowiadać jej o jakieś wyższej matematyce, a nie próbował obrócić coś w żart, choć z tym drugim zaczął go pewnie zdradzać odrobinę prześmiewczy uśmieszek, który wdzierał się na jego usta. - Bo policjanci to zapewne jedyna grupa zawodowa martwa za życia. Dwa w jednym. Perpetuum mobile - uśmieszek zarysował mu się już tak wyraźnie, że gdyby tylko istniała taka szansa, mógłby z nim startować do encyklopedycznej definicji tego hasła. Dodatkowo mocno się powstrzymywał, by do kompletu nie dorzucić komentarza w klimacie jak wiele nas łączy, ale nagle jego myśli skupiły się wokół raczej innego aspektu i postanowił odwrócić trochę kota ogonem i pobawić się w łapanie za słówka. - Choć muszę przyznać, że ujęła mnie ta dalekosiężność planów i to całe zakochanie - nawet puścił jej jakoś oczko, bo przecież to nie on zaczął na ten temat rozmawiać, ona sama wplotła to w rozmowę zupełnie naturalnej, a jak wiadomo głodnemu chleb na myśli, więc może coś było na rzeczy? Tym razem okrasił swoją uwagę całkiem ciepłym uśmiechem i po raz kolejny dzisiejszego wieczora wbił w nią spojrzenie zapewne za mocno i/lub za intensywnie. Nie mógł poradzić nic na to, że intrygowała go coraz bardziej.
- Nie mów tym chłopcom tego wprost, bo się jeszcze biedaczyska popłaczą gdzieś w kącie - w pewien pokręcony sposób rozumiał to, co ta dziewczyna właśnie zaczyna robić, ale wcale a wcale nie zamierzał spuścić z tonu. Vinnie Crane prawdopodobnie już po prostu nie potrafił być mniej pewny siebie i swoich racji, więc pewnie z uporem maniaka byłby gotów wciskać ludziom nawet kit z pogranicza mądrości w klimacie białe jest czarne. I nawet szykował się już, by jej to jakoś zgrabnie, werbalnie wyjaśnić, kiedy został zaskoczony tak, że faktycznie na moment zamilkł, a w uniwersum pana komisarza to wcale nie zdarza się nadmiernie często.
Na początek parsknął z całkiem swobodnego nazwania go psem.
- A więc, Mia... - wtrącił się na chwilę, ale finalnie dał jej skończyć i dopiero po jej ostatnim słowie komentował dalej. - Jeśli już koniecznie musisz wiedzieć, to najbardziej na świecie nie lubię tytułowania mnie, z racji wykonywanego zawodu psem. To pejoratywne i generalnie w cholerę niegrzeczne - przerwał, by urwanie parsknąć śmiechem. - Nie lubię tego tak samo bardzo jak swojej przesranej roboty i czułbym się o wiele lepiej, gdyby przestała ona być głównym tematem w momencie, kiedy siedzę w całkiem niezłej restauracji z dziewczyną. Czy powinienem zażartować, że też całkiem niezłą? - otaksował spojrzeniem całą część jej sylwetki, która teraz wyrastała na stół, pewnie odrobinę za długo zatrzymując wzrok w najbardziej newralgicznych miejscach, wiedział przecież że ona to akurat wyłapie, ale taki nadal był jego cel. Mógł być najbardziej pewnym siebie człowiekiem, człowiekiem tak pewnym że aż w wielu momentach mylącym się, ale nie teraz, kiedy był bardziej niż pewien tego, jak wilgotna zaczyna się robić jej bielizna. Uśmiechnął się do tej myśli. - I czuję się głęboko zawiedziony, że nie mogę ci się pochwalić swoimi umiejętnościami operowania szydełkiem. Poza tym zupełnie nudny ze mnie gość, takie ciepłe kapcie. Mógłbym mieć z tobą regularny, skandalizujący romans, mogłabyś nam zrobić gorące zdjęcia w najbardziej intymnych momentach, ale byłyby one jedynie do twojej prywatnej kolekcji. Z żoną zdążyłem się już rozwieść, więc by jej to nie ruszyło, a moi przełożeni już nie takie numery w wykonaniu starego, dobrego Crane'a widzieli - rozłożył pozornie bezradnie ręce. To tyle na temat Vinniego C. Oryginalna historia, prawda? Sięgnął po swój kieliszek, upił z niego odrobinę, w międzyczasie trawiąc w głowie kolejne pytanie jego dzisiejszej towarzyszki - w jakim aspekcie jestem dla ciebie pociągająca. Wyciągnął rękę, ujął najbardziej delikatnie jak to było możliwe jej dłoń, którą przysunął do swoich ust, po czym cmoknął, wręcz jedynie musnął jej skórę swoimi wargami. Odstawił jej dłoń na miejsce.
- Zdążę ci to jeszcze opowiedzieć ze szczegółami - i delikatnie się zaśmiał, co by na choćby moment nawet nie zrobiło się zbytnio dwuznacznie. Obiecywał przecież wszystkim świętym i samemu sobie, że będzie dzisiaj mężczyzną grzecznym i opanowanym, prawda?
- Skąd ci się wziął ten niebieski? - odbił więc piłeczkę, na chociaż chwilę zajmując się jedzeniem.
Zdecydowanie musiał trochę ochłonąć.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Dla prostolinijnej w gruncie rzeczy Mii było to coś w rodzaju zagadki. Po raz pierwszy od dawna (chyba od zawsze) zachowywała się w ten sposób wodząc kogoś na pokuszenie i jednocześnie serwując mu jedno z tych kobiecych ostrzeżeń, by nie próbował zbliżyć się bardziej, bo zdoła go poparzyć. Nienawidziła u przedstawicielek swojego gatunku takich gierek- miała wrażenie, że są one zarezerwowane dla płytkich idiotek, a tego nienawidziła. Ich oraz płytkich grobów, jeśli ktoś pytałby ją o zdanie.
Mimo tego odkrywała, że sama wpada w tę spiralę podejrzanej gry z panem policjantem, który faktycznie mógłby zostać jej ojcem. Właściwie może powinna rozpocząć tę całą randkę od zaproponowania mu badań genetycznych? Wtedy pewnie przeszłaby jej ochota na wszystko, co nagle zaczęło nawiedzać jej głowę.
I było zdecydowanie bardziej absorbujące niż jakikolwiek duch z kostnicy.
- Tak mówią we wszystkich filmach. Policjanci to takie emo królowe, patrzący w jeden punkt ze szklaneczką whisky w ręku- posłała mu jeden z tych swoich zadziornych uśmiechów, ale naprawdę uwierzył, że Ginsberg da się nabrać na tę gadkę o ludziach martwych w środku? Widywała takich całkiem często, oczywiście na dodatek byli martwi też zewnątrz, ale nie robili na niej żadnego wrażenia.
W przeciwieństwie do Crane’a, który chyba uparł się na robienie jej wody z mózgu, co zdecydowanie nie było zbyt trudnym zadaniem, bo przecież nadal miała to dwadzieścia lat. Mimo wszystko jednak wiedziała jak bardzo cienka jest ta lina po której stąpa, zupełnie jedna z tych tancerek, które do upadku wierzą w to, że dadzą radę. Ona sobie radziła wybitnie wytrzymując jego spojrzenie i dając się przyłapać na jednym z tych słówek- klucz.
A czego ona się spodziewała prowadząc się z gliną?
Mogła założyć się o cały dobytek (obejmujący jej dzisiejszą torebkę), że nie da rady oprzeć się starym zwyczajom i będzie starał się zbić ją z pantałyku fundując jej tego typu zagrania.
- Co cię tak dziwi? Mam dwadzieścia lat, oczywiście, że kiedyś chciałabym się zakochać. Nie będę wiecznie dziewczyną od Mindy- przewróciła oczami, bo nawet jeśli pragnęła o tym wszystkim zapomnieć to sama dość często do tego wracała, więc chyba powinna o tym z kimś porozmawiać. Z kimś dorosłym i z kimś, kto nie obwiniał jej za zabicie koleżanki, więc Vinnie się nie liczył. Poza tym tak naciskał na to spędzenie czasu razem, że niemal mu uwierzyła w te jego szczere intencje i postanowiła zostawić całą komendę oraz jego kolegów gdzieś daleko, zwłaszcza gdy usłyszała jego przyganę.
Jedną z tych, na których miała ochotę zareagować jak klasyczna gówniara z hasłem ale tato!. Podejrzewała jednak, że ta cała sytuacja jest niemoralna i nie było potrzeby doprawiać ją dodatkowym pieprzem, więc tylko kiwnęła głową.
- Dobrze, zostawmy bycie policjantem gdzieś z boku. Postaram się o tym zapomnieć- obiecała, ale wcale nie dodała, że chce poznać jego prawdziwego, bo wówczas tak, musiałaby przyznać, że poszła z nim na randkę i była zupełnie zafascynowana facetem po czterdziestce oraz tym, co mógłby z nią zrobić. Zwłaszcza tym, bo wystarczyło, że na kilka sekund zawiesiła się za bardzo na jego ustach, a już przestawały docierać impulsy do jej mózgu i chciała przerwać to spotkanie czymś bardzo pierwotnym. Tak właściwie nawet nie wiedziała czy wówczas sama by nie stchórzyła, więc szybko przywołała się do porządku i skupiła uwagę na tym co mówi, a nie jak przy tym wygląda.
- Nie rozumiem czemu ciągle sugerujesz, że moglibyśmy mieć romans- zapytała jednak niewinnie przerywając mu ten wywód. - Dałam ci przecież jasno do zrozumienia, że potrzebuję faceta, który ogarnia szydełkowanie- i uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła, a potem poczuła, że parzy ją dłoń, po której wodził ustami, zupełnie jak na tych przypadkowo oglądanych pornosach, które wzbudzały w niej zaintrygowanie. Jak i fakt, że i Vinnie bezczelnie sobie z nią pogrywał próbując wybić ją z równowagi.
- Dlaczego niebieski? Statystycznie większość ludzi wybiera ten kolor, gdy dochodzi do ulubionych. Wiesz, niebo, te sprawy- parsknęła.
Tak, całkiem nieźle wychodziło jej udawanie, że wcale nie widzi jego dłoni i tego, że wreszcie tę jej odłożył z kaprysem. Tak jakby jednak stwierdził, że do tego się nie nadaje.
A może jednak za wiele o tym myślała?
- Zdążysz?- zapytała więc tylko cicho próbując nadążyć za nim, jednocześnie rozpalającym ją do trzewi i wycofującym się potulnie.
Mieszał jej w głowie zawodowo, musiała to przyznać.
-A jeśli ci na to nie pozwolę?
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Cóż, pewnie mogło wydawać się to właściwie niewykonalne, ale i dla Vinniego zastany obrazek sytuacji był czymś zupełnie nowym, pewnym eksplorowaniem lądu do tej pory jeszcze nieodkrytego. Pewnie można byłoby go uznać za niezwykle poważnego i odpowiedzialnego przedstawiciela swojego gatunku, wszak brak skłonności do gubienia oczu za dziewczętami połowę młodszymi od siebie dosyć swobodnie wciągnąć można było na listę zalet. Listę zalet jednak to mógł wymienić, ale owych dziewcząt właśnie, a kiedy przychodziło co do czego prawda okazywała się być inna, choć równie prosta. Vinnie Crane okazywał się być człowiekiem nie tyle liczącym się z jakąkolwiek etyką czy innym zestawem zasad moralnych stawiających go w jednym rzędzie z ludźmi porządnymi. Nie. Vinnie Crane był po prostu człowiekiem wygodnym. Jego życie tak się poukładało, że jeden około dwudziestoletni egzemplarz przedstawicielki płci pięknej miał na wychowaniu i doskonale wiedział, jakie fajerwerki muszą wiązać się z otaczaniem się pozostałymi przedstawicielkami jej gatunku. I tak o to nie dokładał sobie problemów na własne życzenie, ostro czasem sam ze sobą walczył, aż najwyraźniej trafiła kosa na kamień i w pokoju przesłuchań poznał Mię. Dziewczynę, którą wyciągnął - jakże przecież profesjonalnie - na randkę kolację. Dziewczynę, która właśnie zajmowała miejsce na przeciwko niego. Tą samą, za którą niechlubnie zaczynał zdecydowanie za mocno gubił oczy.
- Emo królowych jeszcze nie słyszałem - wytknął właściwie od razu. - Ale mówisz chyba o smutnych i smętnych prokuratorach i sędziach, tych smętnych i smutnych gościach wpatrzonych w nicość gdzieś za mokrą szybą - mówił to tak poważnie, że chyba aż mu się ten smutek udzielił, co musiał skomentować delikatnym zaśmianiem się. - Policjant w filmie to zawsze ten wyrywny dziwak, przez którego zginął jego partner a on teraz będzie się mścił. Aha. Taki mroczny kosiarz w wersji na smutno, z wyjątkiem Bruce'a Willisa oczywiście - nie zamierzał jej cytować w tym momencie choćby połowy cytaty z wybitnego dzieła kinematografii jakim była bez wątpienia Szklana Pułapka (w opinii Crane'a nie była, spoiler), ale fakty były faktami. Jedni popadali w alkoholizm a drudzy szarżowali po mieście z radosnym okrzykiem na ustach.
- Chyba nie uwierzę, że jeszcze nigdy tego nie zrobiłaś - zmienił jednak temat na taki, który bardziej bezpośrednio dotyczył ich osobiście. W końcu byli na randce, ekhm, proszone kolacji. Prawda? - Bujać to my, a nie nas - dodał z tym swoim przekornym uśmieszkiem, który równie dobrze mógłby mu tego jednego wieczora wcale nie schodzić z twarzy, tak się wyrobił w podrywaniu sobie z tą dziewczyną. Albo było to tylko jego czce życzenie?
Zaśmiał się jednak, kiedy wytknęła mu powtarzalność tematu ich romansu. Śmiech był jednak krótki, po nim podniósł na nią swoje spojrzenie, które wbił w jej śliczną buzię z taką stanowczością, jakby od odpowiedzi miało zależeć czyjeś życie. Vinnie - nieskromnie - bywał naprawdę dobry w takie gierki.
- Wolałabyś, żebym sugerował poważny związek? - mina na jego twarzy nie zmieniła się. Jeśli mieli przejść ponownie z całkiem swobodnych heheszków do uwodzenia się wzajemnie na całego, był gotowy podpisać się pod tym obiema rękoma. - A co do szydełkowania, wydaje mi się że i bez tego mam odpowiednio sprawne dłonie - i żeby nie zrobiło się aż nazbyt dwuznacznie, wyprostował się lekko i sięgnął po swój kieliszek, który zaczął ledwo chwilę później tak skutecznie obracać w rzeczonej dłoni, co najmniej tak, jakby kiedyś przyszło mu się z tego doktoryzować.
- Nie wiem czy uznałbym niebo za odpowiednią motywację do wyboru ulubionego koloru. Chyba już prędzej czerwony? - Bóg jeden wiedział, czy w tym momencie stwierdzał czy pytał samego siebie. Przeciągnął spojrzeniem po jej drobnej sylwetce i oznajmił na dodatek: - Byłoby ci do twarzy w czerwonym - i skinął kieliszkiem tak, jakby na te okoliczność wznosił toast, po czym upił kolejny łyk zawartości swojego szkła.
Po pytaniu, które zadała na koniec, przez chwilę milczał, wpatrując się w nią.
- Nie wyglądasz mi na jedną z tych dziewczyn, które lubią tracić czas na głupoty.
I to by było chyba tyle w temacie akceptowania jakiejkolwiek odmowy z jej strony.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Tak naprawdę musiała przyznać, że nie zastanawia się tak bardzo nad etyką tej całej sytuacji. Owszem, wypominała mu jego stanowisko, ale robiła to raczej dla upewnienia się, że ich rozmowy nie zamienią się w taśmy z jej przesłuchania. Była zaś na tyle nieufna (niech uwierzy, miała swoje powody), że nadal nie była przekonana, że tak nie będzie, ale i tak wciąż nie chodziło wcale o to, że w świetle społeczeństwa robili coś nagannego. Nie była w stanie po raz kolejny przejmować się tym, co o niej będą mówić, bo i tak miała całkiem paskudną łatkę od momentu malowania zwłok swojej koleżanki.
Śmieszne, że w życiu popełniła wiele głupot- mniejszych bądź większych- jak przystało na osobę po dwudziestce, ale i tak największą z nich miała okazać się altruistyczna pomoc Mindy w potrzebie. Dobrze, może według wszystkich dziewczyna wcale tej pomocy nie wyglądała, bo miała dość martwe oczodoły, ale to dlatego, że oni jej nie znali. Mia wiedziała, że makijaż w tej sytuacji byłby dla niej kluczowy i dlatego powzięła taką, a nie inną decyzję. Co zaprowadziło ją, zresztą, do właśnie tej randki z policjantem w tle, który dzielił się z nią wiedzą na temat klasyki gatunku filmowego.
- Jeszcze często mści się na mordercach swojej żony, ale koniecznie poznaje przy okazji jakąś dziennikarkę i uprawia z nią seks, ale to jeszcze nie jest miłość- wyjaśniła mu jakże obrazowo cicho parskając na wyjątek Bruce’a. Gdyby przez chwilę zapomniała, że chciał wsadzić… ją za kratki to zdecydowanie byliby w stanie złapać jakąś nić porozumienia, a to było dość niepokojące biorąc pod uwagę ich metrykę. Na chwilę jednak pragnęła odrzucić wszelkiej maści uprzedzenia i po prostu zacząć bawić się lekko w jego towarzystwie. W tym towarzystwie, które właśnie wkraczało butami w dość intymne strefy, bo dotyczące jej uczuć.
- Nie tak jakbyś myślał. Nie jestem dziewczyną, która tak łatwo się zakochuje- wyjaśniła, ale nie zamierzała rozplątywać tej łamigłówki za niego, zwłaszcza że wtedy musieliby poruszyć aspekt cielesny, a niekoniecznie chciała przywoływać go na tym etapie, gdy powoli ogarniało ją nieznane dotąd podniecenie. Fakt, wcześniej kogoś chciała, nawet cieleśnie i wiedziała, co to oznacza i z czym to się je, ale obecnie zaczynała pragnąć Crane’a tak bardzo, że budziło to w niej przerażenie. Nie brakowało wszak zaborczości, a przecież znali się od pięciu minut.
Poprawka, poznawali się, choć zaśmiała się, gdy stwierdził, że może zacząć sugerować związek.
- Hola, hola, skąd w ogóle przekonanie, że bym cię chciała do czegokolwiek?- i może zabrzmiałoby to pewniej, gdyby nie przez to szydełkowanie, jej twarz nie pokryła się szkarłatem i zrobiło jej się naturalnie gorąco. Zbyt gorąco, by mogła na to jakoś składnie odpowiedzieć.
- Nie będę tego testować, ale wierzę na słowo- wyjąkała wreszcie i kiwnęła głową dziękując Bogu (czy on w ogóle istniał, skoro pozwalał im na takie bezeceństwa?) za zmianę tematu i porywającą rozmowę o ulubionych kolorach. - Trzeba było mnie zobaczyć na miejscu zbrodni. Nie brakowało tam czerwieni- zauważyła z przekąsem, choć wiedziała, że miał na myśli inne okoliczności, może jej garderoba, a może delikatny komplet koronkowej bielizny, do której docierałby tymi sprawnymi palcami… Miała wrażenie, że nawet picie wody nie ugasi tego pragnienia, które czuła z każdym słowem, które padało w jego kierunku.
Zwłaszcza, że sami docierali do cienkiej granicy prowokując się tak jakby jedno miało zostać najdoskonalszym deserem drugiego.
- Sądzisz więc, że ci ulegnę i to nie będzie głupota z mojej strony? Bo to brzmi niemal jak maraton czerwonych flag- zauważyła trzeźwo, ale nie spuściła z niego wzroku czując się w obowiązku, by wyłowić z jego spojrzenia wszystko to, o czym na razie tak bezczelnie milczał.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Pewnie brzmiałoby to nawet w jego ustach okrutnie pompatycznie, ale nie zamierzał być ostatnim hipokrytą i strugać przed nią najświętszego ze świętych. O Vinnim w końcu można było powiedzieć wiele rzeczy, ale na pewno nie to że był porządny, albo że miewał dobre zamiary. Może powinien więc zagrać z nią w bardziej otwarte karty, takie w których bardziej dosadnie przyznaje jak ważnym kołem napędowym dzisiejszego spotkania była jej fizjonomia (bez wyliczania szczegółów na temat tego co podobało mu się najbardziej). Zresztą, Mia nie wyglądała na jedną z tych naiwnych dziewczynek, które byłyby w stanie uwierzyć w bajkę o tym jak to dwukrotnie starszy od niej mężczyzna wyciągał ją na randkę kolację licząc jedynie na wzniosłe i głębokie konwersacje. Głębokie z samego założenia miało być zapewne co innego, ale pomimo całej swojej obiegowej opinii Crane jeszcze dżentelmenem przynajmniej bywał, zamierzał więc odrobinę sfolfować z zapędami, jak i nie uzewnętrzniać się z pewnymi aspektami, które jak widać na załączonym obrazku właśnie zalewały jego głowę.
- Uuuu, to całkiem romantyczne - zaśmiał się trochę, jakby w uznaniu dla tego, jak błyskawicznie była w stanie podchwycić temat i odpowiedzieć tak, jakby owy już od zarania dziejów był ich prywatnym żartem. - To z tym j e s z c z e nie jest miłość. Zapomniałaś jednak o najważniejszym - uniósł teatralnie palec, po czym przysunął się w jej stronę, by konspiracyjnym tonem, trochę jakby podpowiadał nie do końca przygotowanej studentce na egzaminie istnym dodać: - On tam po drodze zawsze wciska jej kit o tym, jak to nie jest dla niej, i że powinna sobie znaleźć jakiegoś porządnego gościa - uśmiechnął się dumny ze swojej obserwacji, po czym lekko odbił w tył i jak gdyby nigdy nic wrócił na swoje poprzednie miejsce. Jak gdyby nigdy nic, bo zauważył pewną niepokojącą prawidłowość w tym, że równie dobrze to on teraz mógłby sączyć w jej stronę tego rodzaju mądrości. Bo Mia mogła zapewniać jedno, i zapierać się przed wszystkim rękami i nogami, a on i tak i wiedział, i widział że coś jest na rzeczy i przed tym już powinien ją ostrzec.
- Mówisz to, by mnie zniechęcić? - zapytał i uśmiechnął się zaczepnie. Pewnie powinien się jakoś bardziej zainteresować tematem, pochwalić się jakimiś resztkami empatii występującymi w tym wybrakowanym modelu człowieka jakim byl, ale nie mógł zapomnieć jak doskonale sobie cały czas ze sobą pogrywają, i przecież nie mógł być tą przegrywającą stroną (choć pewnie powinien dać damie góry) i nie mógł, po prostu nie mógł przepuścić takiej okazji.
- A nie chciałabyś? - poszedł w tym momencie o krok dalej, tym razem jednak rozgrywając sprawy tak jak rozegrać się powinno. Nie zaśmiał się, kąciki ust mu nawet nie drgnęły, zamiast tego wbił w nią jedno z tych swoich spojrzeń którymi zapewne docierał w jednej chwili do jej duszy jak i mniej wymownych sfer ciała damy. Nie znali się może najlepiej, ba, tak właściwie ich proces poznawania się dopiero rozpoczął, ale zdążył się już nauczyć tego, że w ten sposób - wpatrując się w nią tak mocno - wywołuje u niej te najbardziej urocze pąsy, rysujące się szkarłatem na policzkach, choć jak podejrzewał nie miały one nic wspólnego z dziewczęcym zawstydzeniem, a raczej pewnego rodzaju rozpaleniem, z którego jako mężczyzna mógł być cholernie dumny.
- Miałem na myśli raczej bardziej przyziemne czerwone dodatki niż ludzka krew - powiedział i uśmiechnął się uroczo, jak na niego nawet całkiem niewinnie, choć szybko to akurat gdzieś uleciało. Najwyraźniej samo piekło na ten ułamek sekundy musiało się otworzyć by przypomnieć mu skąd jest i po co się tu wziął, nie zamierzał jednak werbalnie tłumaczyć swojej towarzyszce że chodziło mu o np. o koronkowe majtki, które mógłby zsuwać z jej zgrabnych bioder zębami, czy jeszcze stanik do kompletu, cholernie prześwitujący, a przynajmniej prześwitujący na tyle by rysowały się pod nim wyraźnie jej sutki, niedużo jaśniejsze z podniecenia od tych szczątek materiału w płomiennym odcieniu.
Na jej pytanie nie zamierzał odpowiadać. Przecież bardziej niż jasnym było, że chętnie przystałby na scenariusz, w którym mu ulega i gdzie mogliby przejść już do bardziej fizycznych aspektów ich znajomości. Wiedział jednak, że mogłoby to równie dobrze zostać odebrane jako niestosowne, postanowił więc odbić piłeczkę i dać określić się samej zainteresowanej:
- Czemu więc zgodziłaś się ze mną spotkać? Czemu, po co tu jesteś? - i niby czuł się w porządku, ale wiedział też że prawdopodobnie rozpala w niej już taki ogień, którego nie da się za chwilę ugasić.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Tak naprawdę nie miała bardzo jak zasięgnąć porady czy randka ze starszym policjantem (który spokojnie mógłby być jej ojcem) jest dobrym pomysłem. Nie miała na pęczki przyjaciółek, limit wyczerpała, gdy pochowała jedną, a trupy miały to do siebie, że nie były zbytnio gadatliwe w żadnej kwestii. Musiała więc polegać na swojej intuicji, a ta nakazała jej pójście za głosem rozsądku, który wskazywał, że jest głodna i musi sobie poradzić z tym jakoś innymi metodami. Jeśli kupi jedzenie, nie odłoży na czynsz i prędzej czy później zostanie pełnoprawną bezdomną. Takie były oficjalne i bardzo racjonalne stanowisko ze strony. Tyle, że nijak miało się do rzeczywistości, bo ta była raczej związana z sygnałami, jakie wysyłało jej ciało za każdym razem, gdy znajdowała się blisko Crane’a.
Zupełnie jakby fizyka, którą porzuciła gdzieś w szkole (i miała nadzieję nigdy do niej nie wracać) pojawiała się znienacka i przypominała o swoim istnieniu. Był z niej zdecydowanie kawał suki, choć tak, miała kilka ostrzejszych słów, którymi chciała ją określić.
Zamiast tego jednak skupiła się na ich konwersacji, która pomimo różnicy wieku i tej całej otoczki oskarżonej- oskarżyciela przebiegała całkiem gładko. Najwyraźniej wystarczyła odrobina wina i zejście ze wspólnych pozycji, a stawali się całkiem towarzyscy.
I pewnie było całkiem miło i do rzeczy, gdyby każde jego przysunięcie się w jej stronę nie sprawiało, że czuła ten ukrop, zupełnie niezwiązany z upałem na zewnątrz, bo przecież dzięki klimatyzacji panowały tu świetne warunki. Najwyraźniej jednak byle wiatrak nie mógł zdzierżyć tego uczucia, gdy ich ciała uderzały o siebie i gdy nagle ciało Ginsberg zaczynało z wrażenia odmawiać posłuszeństwa.
Tak bardzo, że trudno było przejść nad tym do porządku dziennego i udawać, że interesują ją jakieś tropy w amerykańskiej kinematografii.
Nie była, zresztą, fanką filmów sensacyjnych, bo miała jej nadmiar w codziennym życiu i to na dodatek tak kiepsko reżyserowanych, że na pewno nie zgarnie żadnej nagrody. Może poza tym darmowym posiłkiem na planie.
- Nie jestem romantyczna, panie policjancie- uściśliła, bo chyba to ostatnie, co można było zarzucić Mii Ginsberg. - Ale tak, masz rację, zawsze następuje to kluczowe orzeczenie, że bohater jest kiepskim wyborem, choć i tak wiemy, że bohaterka się nie ugnie, bo przecież ona go zmieni. W kolejnej części zrobi jej dzieciaka i będzie mocno uciekał w pracę i kochanki. Klasyk- przykład miała na własnym podwórku, choć jej cudowny tatuś nie był żadnym policjantem. Był jednak sukinsynem, który porzucił ją ot tak po śmierci matki, więc miała prawo wątpić w męski ród i deklarować, że nie zakocha się wcale.
Pewnie i na ten temat nakręcili już niejeden film i pewnie nie była w tym oryginalna, ale wcale nie starała się taka być ani go też zniechęcać, choć naprawdę miło byłoby, gdyby przestała czuć się przy nim taka napalona.
Tak, to chyba było to uczucie, choć była taką amatorką w tej kwestii, że nie była tego taka pewna.
Ani tego czy chce go zniechęcić czy wręcz przeciwnie, przyciągnąć do siebie.
- Chciałam ci tylko uświadomić, że nie dla mnie nawijanie makaronu na uszy. Nie jestem tego typu dziewczyną. Inaczej pewnie bym nie pracowała w zakładzie pogrzebowym- wybrnęła z tego jak umiała i nawet zdołała się uśmiechnąć całkiem naturalnie, choć z każdą minutą i z każdym słowem, jakie wypowiadał, atmosfera się zagęszczała. Tak bardzo, że nie była pewna czy wytrzyma to napięcie i to głębokie spoglądanie sobie w oczy.
Oj, chciała i do rzeczy, które napawały ją czystym wstydem, ale podejrzewała, że przyniosłyby jej nieznaną dotąd rozkosz.
- Może i chciałabym- przyznała, ale… i tak, było milion ale, które właśnie teraz przecinały jej myśli. Tym razem żadnego z nich nie wypowiedziała rozchylając lekko wargi i będąc o krok od obiecania mu, że następnym razem pokusi się o tę czerwoną bieliznę, której tak wypatrywał. Poczuła to, ten moment między nimi, gdy wszyscy ludzie nagle zastygli i przewijali się obok nich zupełnie nieproszeni, a oni sami nie mogli oderwać od siebie spojrzenia, a w głowie mieli jeden scenariusz, choć rozgrywający się w tak wielu intrygujących konfiguracjach, że napięcie sięgało zenitu.
Nie mogła powstrzymać swojej stopy, którą przesuwała dość odważnie po jego łydce sugerując mu odpowiedź na pytanie, ale ta werbalna, z jej ust była zupełnie inna.
- Pomyślałam, że zjem coś dobrego- posłała mu niewinny uśmiech.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Pewnie powinien wziąć pod uwagę to jak ich spotkanie odbiera sama Mia - wszak był starszy, bardziej doświadczony i choćby z faktu posiadania córki w podobnym wieku powinien wynosić wiedzę o tym, że dziewczętom pewne rzeczy przychodzą łatwiej. Oczywiście mógł otwierać tą pulę faktem wyskakiwania z majtek czy innych detali dolnej części bielizny (choć tutaj akurat jak typowy naiwny ojciec wierzył, że jego córka nadal tego nie robi), ale myślał raczej właśnie o pewnym zaangażowaniu uczuciowym, o zauroczeniu się tą drugą stroną, o jakimś szybkim zakochaniu tak w końcu charakterystycznym dla tego wieku. Kiedy ma się po dwadzieścia lat (pamiętał) na wszystko szkoda było czasu, więc wszystko było takie już teraz, zaraz. Zamiast jednak kontemplować, czy tak przypadkiem nie mogło być w wypadku Mii Ginsberg, dosyć w ciemno pozwalał jej zaistnieć w swoim skromnym życiu i na dodatek wręcz koncertowo starał wodzić się ją na pokuszenie. Ewentualnie, pozwalać aby ona robiła to z nim, ale zdecydowanie była to historia na inne okoliczności.
- Och, a skąd te ograniczenia? - zaśmiał się w temacie tego nie-bycia-romantyczną, po czym zrobił bodaj najbardziej przebiegłą ze wszystkich swoich min i przysunął się bliżej, by dodać, chyba w formie sprawdzenia jej: - Czy przypadkiem romantyczne nie jest wychodzenie na randkę z panem policjantem? - zaśmiał się z tego co prawda, bo nie było tak, że on w tym momencie tak koniecznie chciał stawiać ją pod ścianą i wymagać tego, by się określiła. Wszak, jeśli uznałaby ich kolację za randkę, to byłby w ich relacji już pewien krok do przodu, prawda?
Taki był miłosierny.
- Fakt, zapachniało trochę Nagą bronią, ale to jest faktycznie częsty motyw - zaśmiał się mocniej, w pewnym uznaniu dla jej specyficznego rozeznania w tym temacie. Sam nie był jakimś zapalonym miłośnikiem filmów o policyjnym zacięciu, albo przynajmniej z głównym bohaterem-policjantem, kreował pewnie mocno przerysowany obraz, ale kto by w tym momencie się tym przejmował.
Na pewno nie Vinnie, który w tym momencie był w stanie nawet porzucić myśli o tym, by po raz kolejny wytknąć tej uroczej (a i owszem) dziewczynie, że jest wszystkim więcej niż jedynie panienką z dosyć oryginalnym zajęciem zarobkowym, ale wystarczyło by w ten jeden sposób przesunęła stopą po jego łydce, do kompletu dorzucając, że może by i chciała, a gdzieś w jego głowie automatycznie jakby przepiął się styk, przełączający go z tego wygadanego typa, w tego skupionego tylko na jednym (musiała mu wybaczyć). I chyba jak nigdy wcześniej dziękował wszelkim bóstwom odpowiedzialnym za wystrój tej knajpy, że w którymś z tych szalonych umysłów pojawiła się myśl o tym, by te stoliki były takie malutkie, drobniutkie i by wystarczyło zaprosić ją gestem do przysunięcia się, potem zrobienie tego samego, i już. Byli tak blisko jak nigdy wcześniej.
- To sprawdź mnie - rzucił jej wyzwanie, kiedy ich twarze, ich usta dzieliły od siebie tak właściwie jedynie centymetry. Nie, wróć, tych centymetrów był co najwyżej jeden a w liczbie mnogiej były chyba tylko milimetry. Mocno korciło, by ją w tym momencie pocałować, ale przecież miał być taki dobrze wychowany, taki porządny, a ich spotkanie miało być t y l k o niezobowiązującą kolacją. A niech was trafi, wszyscy święci.
- Tylko? - postanowił pozostać w temacie, odsuwając się nonszalancko, jakby właśnie przed chwilą wcale nie składał jej najdoskonalszej z obietnic.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Tak bardzo- jak każda dwudziestolatka skądinąd- chciała wierzyć, że jest inna niż wszystkie. Właściwie trzeba było przyznać, że pod pewnymi względami się jej udało, bo jej koleżanki miały dom albo mieszkanie, więc taka była oryginalna pomieszkując w miejscu swojej pracy. Poza tym jej znajome raczej sprzątały bądź kelnerowały dorabiając sobie na studiach i żadnej nie przyszło do głowy, że można zarobić niezłą kasę na obsłudze trupów. Dodatkowo nie każda dwudziestolatka stawała przed wyzwaniem, by nie trafić do więzienia, bo postanowiła upiększyć swoją koleżankę przed randką ze świętym Piotrem. Głupia zapomniała, że on i tak przyjmuje dusze, więc nieważne ciało. Poza tym i tak od uderzenia było wykręcone w tak wielu kierunkach, że pieprzyć.
To wszystko jednak upewniało ją, że nie jest za normalna, więc nie mogła iść standardowo na randkę z przyjemnym dwudziestolatkiem (nie spotkała nawet takich), a musiała wziąć się za jakiegoś starszego policjanta, który na dodatek zachowywał się tak jakby siedziała naprzeciwko niego całkiem nago i bezczelnie to podkreślał. Mogła uciec jak spłoszona dziewica (którą przecież była) albo dalej brnąć w tę grę, do której już szykował planszę. Wiedziała, że przegra z kretesem.
- Och, randka z policjantem może być całkiem romantyczna, o ile ten sam policjant nie przesłuchuje mnie potem w sprawie morderstwa- zauważyła, ale obiecała, że darują sobie tego typu tematy, więc wskazała na swoje usta i wykonała palcami gest kłódki uśmiechając się przepraszająco. Taka była dobrze wychowana panienka, która na dodatek nie oglądała tych dzieł popkultury. Głównie dlatego, że nie miała telewizora, a jej jedyną i najlepszą rozrywką było podejmowanie dialogu z trupami. Oni za to niechętnie dzielili się swoimi przygodami, zresztą nie przypominała sobie, by kiedykolwiek obrabiała policjanta.
Zerknęła na Vinniego spod przymkniętych powiek próbując go sobie zwizualizować na stole sekcyjnym, ale skurwysyn był za bardzo żywy i wręcz czuła od niego tę witalność, która teraz przysparzała jej ogromnego bólu głowy, bo trudno było udawać porządną, gdy cała ta kolacja pachniała skandalem i korciła zapachem świeżej pościeli. Tej, w którą akurat z nim mogłaby się zakopać, co brzmiało wręcz jak jedno z tych zaklęć. Wystarczyło wypowiedzieć odpowiednie słowa i stało się, bo powiedziała to jedno i na dodatek przesunęła stopą po jego łydce, na co zareagował.
Wiedziała, że dlatego zbliżył się tak gwałtownie i znalazła się tak blisko jego warg, że pragnienie było wręcz nieznośnie. Nie rozumiała co z nią robił, ale pierwotnie chciała wyjść z roli dziewczyny, którą nic nie rusza i wbić się w jego usta tak zachłannie, by mogła wreszcie je przygryzać szaleńczo, gdy on zajmie się jej sukienką.
Ba, gdy on zajmie się nią.
Ta myśl była taka obezwładniająca, że mogła dziękować niebiosom, że siedziała na miejscu, choć była za blisko, by nie wyczuwał nagle jej galopującego tętna i tego, że oblizała wargę niemal zahaczając językiem o jego usta. Zupełnie jakby sugerowała mu, że mogłaby je rozsunąć i pocałować go w tej restauracji, pełnej obcych.
Zamiast tego jednak się wycofał i pozostało to jedno wyzwanie, które zatańczyło jej prowokacyjnie w myślach.
- A jeśli faktycznie to zrobię… Nie wycofasz się?- zapytała jednak odbijając piłeczkę. Nadal to on miał więcej do stracenia, więc postanowiła podroczyć się z nim czując, że musi na moment odrzucić wszystkie swoje fantazje, które na jej oczach rosły do planu na resztę wieczoru. A przecież nie chciała, poprawka, nie mogła tak po prostu mu się oddać i zaspokoić żądzę, która ostatnio utrudniała jej logiczne myślenie. Najwyraźniej jednak była do bólu statystyczna w tym temacie i na widok przystojnego mężczyzny zupełnie traciła głowę, choć obiecywała sobie zachować fason.
Dlatego już miała kiwać głową, by oświadczyć, że owszem, chciała jedynie zjeść coś pysznego, gdy postanowiła najpierw napotkać jego wzrok, gdy już odsunął się na bezpieczną odległość. Patrzyła mu w oczy długo za długo, by mógł uwierzyć w bajeczkę o jedzeniu, a przecież kłamać należało umieć.
- Liczyłam jeszcze na akt ułaskawienia- wyznała więc z uśmieszkiem, ale przecież między nimi zastygło to, ten prawdziwy powód kolacji, która miała być prologiem do zupełnie innego przebiegu wieczoru.
Może dziś, a może kiedyś, ale oboje czuli to pulsowanie w żyłach i to, że nagle cały świat się zatrzymał, a tylko oni galopowali w jednym, równym tempie.
- A na co liczyłeś ty, Vinnie?- i chyba po raz pierwszy użyła jego imienia, bo chciała poczuć je na języku, na wypadek, gdyby miała je kiedyś wykrzykiwać w ekstazie.
nadkomisarz federalny — dowódca lokalnego oddziału afp
42 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
najgorszym człowiekiem na świecie został, bo lubi najwyższe progi, pieniądze i władzę. przepisy i paragrafy go nudzą, prawo jest jak matematyka, a w życiu chodzi o poszukiwanie ulotnego, o emocje i otchłań.

Pewne sprawy należało stawiać jasno - Vinnie Crane od zawsze był dzieckiem szczęścia. Nie każdy by z taką łatwością odbijał się od dna zera w momencie zupełnego porzucenia przez rodzinę (w pewnych kręgach mówi się o takich osobach, że są najbliższe), a jemu udało się to wręcz spektakularnie. Sam lubił twierdzić, że jego kariera zawodowa to po prostu pasmo pozytywnych zbiegów okoliczności, ale gdzieś pod skórą paliło jednak przekonanie o tym, że jest najwyraźniej jak jakiś pieprzony kot i zawsze spada na cztery łapy. Miał farta. Do ludzi. Do miejsc. Do okoliczności. Wszystko, co zapowiadało się nawet na jedną, wielką, olbrzymią klapę Zawsze doprowadzało go i tak co najwyżej do sytuacji, w której był zwycięzcą. Tak jak teraz. Przecież wcale nie musiał wchodzić do tej sali przesłuchań, prawda?
- Och - westchnął w podobnym tonie co i sama Mia, ale uśmiechnął się do kompletu tak zaczepnie, jak tylko zaczepnie umiał to robić Vinnie. - Zawsze mogłem pozwolić, by dzieła dokończył Carter - zaczął i chyba sam nie był w stanie uwierzyć w swoje inne intencje, niż to że właśnie podpuszcza ją do tego, by przyznała, otwarcie i werbalnie, że faktycznie rozmowa z nim - bo przecież ciężko ją nawet uznać za jakieś oficjalne przesłuchanie - była zdecydowanie przyjemniejsza. Komisarz był człowiekiem wysoce łasym na każdego rodzaju komplementy i najwyraźniej to był już ten moment, w którym Mia rozpoczynała lekcje właśnie w tym jednym temacie.
W kwestii tematów najwyraźniej wybierał również te bardziej sprzyjające jego zamiarom - choć nadal jeszcze trzymał się mocno w swoim postanowieniu zostania dżentelmenem do końca i się z nimi nic a nic nie zdradzał - i dosyć nonszalancko, acz z całą możliwą świadomością porzucał gdzieś daleko za sobą temat niewygodnego kolegi z pracy. Nie miał do tego głowy, nie, kiedy stopa tej dziewczyny tak frywolnie (nadal!) przeżywała po jego łydce - skubana - i kiedy nagle okazywało się, że może przyjść moment w którym nie zorientuje się, a strony gry się odwrócą i teraz to ona zacznie sobie pogrywać z nim. Nie mógł mieć jej tego za źle, nagle rozumiał, że może i jest zaskoczony, ale cholernie go to kręci, postanowił więc podjąć rzuconą przez Mię rękawicę i również się z nią podroczyć.
- Rzucasz mi wyzwanie? - zapytał konspiracyjnie, ponownie przysuwając się bliżej w jej stronę, trochę tak jakby jedynie w ten jeden jedyny sposób mógł dotrzymać warunków ich niepisanej umowy(która nadal zresztą nie była jeszcze niczym pewnym). Lekko zaczepny uśmiech pojawił się na jego twarzy, a on sam - jak na jednego z tych porządnych gości przystało - uśmiechnął się tylko wyraźnie całą sytuacją zaintrygowany.wysunął jedną dłoń w jej stronę, tym razem nie generując od razu kontaktu fizycznego, a jedynie musnął, przesunął palcami po drobniutkiej bransoletce, okalającej jej równie drobniutki nadgarstek. Uśmiechnął się szerzej, gdy pod metalem właściwie od razu pojawiła się gęsia skórka, ale stwierdził że nie będzie dziewczyny dodatkowo stresował, zabrał więc swoją dłoń z powrotem, przysuwając ją w swoją stronę.
Ujął w nią po drodze kieliszek, z którego z całą możliwą nonszalancją upił spory łyk.
- Na ciekawe towarzystwo - odparł rzeczowo, słysząc jej pytanie, po czym odstawił kieliszek i z wyraźnie zainteresowaną miną dopytał: - Sądzisz, że jedyne o czym myślałem to jak cię podłe wykorzystać? - i słowo honoru, oczami wyobraźni już rysowały mu się te delikatne wypieki, jakie zaraz pojawią się na jej ślicznej buzi. Słowo honoru.
tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Ktoś mógłby śmiało założyć, że panna Ginsberg posiadała pewien instynkt. To właśnie on pozwalał jej trzymać się na powierzchni będąc jednocześnie osobą bezdomną. Nie każdy przecież znalazłby pracę, która pozwalałaby na sypianie pracownika na zapleczu. Owszem, odbywało się to bez wiedzy jej szefa (RIP), a poza tym zaplecze było pełne trupów, ale jak w starym dowcipie, Mii nie przeszkadzało tego rodzaju towarzystwo, bo było ciche i spokojne. Umiała więc zakręcić się na tyle, by przekuć pewne niedogodności w sukces, choć znowu kwestią dyskusyjną był fakt, że miarą owego sukcesu była praca w zakładzie pogrzebowym.
Nie narzekała jednak. I wiedziała też, że choć ludzie chętnie by się rzucili na nią po śmierci Mindy i wybudowali stos, by ją spalić jak rasową czarownicę, ona przetrwa ten rodzaj zawieruchy. Wszak do tego właśnie została stworzona i podle to wykorzystywała także dziś racząc się darmową kolacją i pogrywać z człowiekiem, który w kieszeni trzymał zapałki albo zapalniczkę.
Jak dotąd wychodziło jej to całkiem zacnie i dlatego uśmiechała się do niego dość cwaniacko, tak jak może tylko dziewczyna mająca lat dwadzieścia i przekonana o własnej nieomylności.
- Myślę, że Cartera zjadłabym na śniadanie- uniosła widelec, którym nabijała sobie rozkoszny makaron i spojrzała na niego przeciągle. Mogła robić sporo swoją stopą, ale nadal nie zamierzała dać mu do zrozumienia, że ma tu jakąkolwiek władzę. Wówczas musiałaby zniżyć się do poziomu swoich szurniętych koleżanek, które w mężczyźnie upatrują pana i władcę, a tego Mia Ginsberg mogłaby nie przetrawić, nawet w otoczeniu zacnego wina, które jeszcze jej nie uderzyło do głowy.
- Wyzwanie? Ależ nie, ja jestem za grzeczna na tego typu atrakcje- odpowiedziała cicho, choć musiała przyznać, że z chęcią droczyłaby się z nim dalej, byle by tylko obdarowywał ją tak drobnymi gestami jak muśnięcie jej skóry przy poprawianiu bransoletki. Być może w gruncie rzeczy czasy nie zmieniły się aż tak bardzo i doceniała owe dworskie zwyczaje, ale miała wrażenie, że robi to tylko po to, by pokazać jej jak bardzo jest nim zainteresowana.
To pompowanie jego ego zaś zupełnie nie wchodziło u niej w grę, więc westchnęła teatralnie, zupełnie jakby ten Vinnie nagle ją rozczarował, bo na koniec dnia okazywał się jedynie mężczyzną skupionym na sobie i na przeglądaniu się w jej uwielbieniu. Nie wiedziała wprawdzie czy to prawda czy jej projekcja, bo nieco obawia się konfrontacji, ale postanowiła skupić się wręcz do przesady na jedzeniu, które nagle zaczęło szybko znikać z jej talerza.
Nie odpowiedziała mu więc od razu, przesycona głównie zapachem wyśmienitych potraw, które nagle okazywały się dużo bardziej intrygujące niż towarzystwo mężczyzny.
Może i była niedoświadczona, młoda i głupia, ale sama nie zamierzała podawać się mu na talerzu. Nie tak łatwo i nie za cenę swojej wolności, więc wreszcie przełknęła kilka kęsów i spojrzała na niego uważnie.
- Sądzę, że za dużo pan myśli o sobie, co jest właściwie dość nudne. Kolacja była za to smaczna. Dziękuję- skinęła mu głową jak urocza pensjonarka, po czym wstała, by zabrać torebkę i samą siebie.
Nie sądził chyba, że odda mu się tylko dlatego, że postawił jej wykwintne danie i próbował ją uwieść?
Gra rozpoczęta.

koniec
ODPOWIEDZ