lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
WYLOSOWANO KARTĘ akcji
wymiana Ta karta jednorazowo uchroni wasze żółwie przed możliwą stratą lub kradzieżą.

Zastosowano kartę ochrony.

Ilość wylosowanych kart: 8
Zebrane żółwie: 2
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 8
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
uczennica / taksydermistka — liceum / szopa za domem
17 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
undeniably frightening and undeniably cool
Nie rozumiała, co działo się z Happym, ale nie było żadnych wątpliwości co do tego, że zupełnie mu teraz nie ufała. Ani w to, że czuł się wspaniale, ani w szczerość jego reakcji, ani w to, jaki nagle inny zrobił się w obyciu. Czy to możliwe, że w ten sposób próbował po prostu zagłuszyć bolesne wspomnienia, odwracając od nich swoją uwagę? U d a j ą c, aż to udawanie stanie się wreszcie szczere? Zdaniem Viper, w grę wchodziło wyłącznie to albo narkotyki. Dotarli już w swojej relacji do takiego miejsca, w którym w pewien pokręcony sposób czuła się za niego odpowiedzialna, a to poczucie umocniło się tylko po tym, jak - nieskromnie mówiąc - uratowała mu życie przed paroma tygodnia, nic więc dziwnego, że teraz czuła się zobligowana do odkrycia, co takiego było z Brightem nie tak.
Ale to wymagało rozmowy. I to pewnie nie takiej, jak teraz: szorstkiej, pełnej deprecjonowania i pogardliwości, tylko raczej troskliwej, ciepłej i zachęcającej do otwarcia się - to znaczy stanowiącej jednocześnie piętę Achillesową Viper Monroe. Nieważne, jak genialna by nie była w różnych obszarach nauki i sztuki - techniki oratorskie należały dla niej do obszaru wiedzy tajemnej, której nigdy nie zdołała posiąść, a ze sztuczek psychologicznych obyta była jedynie z manipulacją, na którą Happy powoli chyba, ku jej nieszczęściu, zaczynał się uodparniać. Nie była więc pewna czy lepszą techniką było granie w jego dziwne gierki, czy przypieranie do muru, bo jak na razie Bright jej dość otwarte sugestie o tym, że nie wierzyła mu, że wszystko jest tak super, zdawał się zbywać.
I jeszcze w tym wszystkim uznał, że prowokowanie jej i granie głupa będzie najlepszą taktyką do obrania. Kiedy chłopak podsunął w jej stronę żółwia, drugą rękę zawieszając na takiej wysokości, że miała ochotę w tym momencie przypomnieć mu dość dobitnie, że pod jej koszulką nie było zupełnie n i c z e g o, zdołała tylko spojrzeć na niego tak, jakby zupełnie postradał rozum i zanim zdążyła zwyzywać go wszystkimi tymi epitetami, które cisnęły jej się na usta, ten kretyn znowu ośmielił się zaśmiać i (to akurat na szczęście) chyba zrezygnował z tego durnego pomysłu, uwzględniającego znęcanie się nad zwierzętami.
Ale okazało się, że to jeszcze nie był wcale szczyt idiotyzmu Brighta, bo kiedy usłyszała jego kolejne słowa, wytrzeszczyła na niego oczy i w pierwszej nerwowej reakcji zaśmiała się krótko, choć nie było w tym ani odrobiny rozbawienia - raczej frustracja, może złość i chyba nawet odrobina czegoś na kształt... zranienia? Pokręciła głową, wpatrując się w niego uparcie i zaciskając mocno wargi, powstrzymując się tym samym od ostatecznego wybuchnięcia. Uspokój się, Viper. Nie, w tym nigdy nie była dobra - w uspokajaniu - nawet, jeśli wiedziała dobrze, że żeby dowiedzieć się, o co chodzi Happy’emu, nie powinna wyskakiwać na niego z ryjem.
- Wow - mruknęła tylko najpierw, mierząc go spojrzeniem. Przez krótką chwilę jeszcze ze sobą walczyła, ale w końcu nie wytrzymała; nigdy nikomu nie pozwalała na traktowanie się w ten sposób i Bright nie miał prawa stanowić w tym temacie wyjątku. - Wiesz co, Happy? Pierdol się. Myślałam, że jesteś inny niż wszyscy, ale najwidoczniej się myliłam. - Nie sposób było nie usłyszeć w tych słowach wyrzutu, bo przecież nie przywykła do przyznawania się do tego, że mogła ocenić jakąś sytuację w niewłaściwy sposób. - Sam sobie poszukaj żółwi czy tam chrząszczy. Nara - fuknęła jeszcze, poprawiła torbę na ramieniu, a następnie po prostu wyminęła go bez słowa, nawet na niego nie patrząc.
Była zła. Wściekła. Wkurwiona. Zraniona? Na pewno zirytowana. Dlatego, kiedy przedzierała się przez kolejne chaszcze, nie oglądała się nawet za siebie, żeby sprawdzić czy Happy zdecydował się za nią podążyć. Nie miała w tym momencie żadnych zasobów, żeby być w stanie z nim na spokojnie porozmawiać.

Happy Bright
lorne bay — lorne bay
17 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
loading...
Happy obserwował Viper z lekkim zdziwieniem w oczach, gdy jej spojrzenie stawało się coraz poważniejsze. Na początku, gdy zobaczył, jak jej wyraz twarzy zmienia się, w jego umyśle nie pojawiła się nawet myśl, że to może być związane z jego słowami. Sądził, że to, co powiedział, było tylko niewinnym żartem, przejawem swojego przywiązania i pozytywnego nastawienia do niej. Nie mógł sobie wyobrazić, że jego słowa mogłyby być odebrane w inny sposób.
Ale gdy Viper minęła go, nie odzywając się nawet słowem i zaczęła odchodzić w siną dal, Happy zaczął czuć coś niepokojącego w swoim wnętrzu. To uczucie, które wcześniej nie istniało wśród tej burzy euforii, teraz powoli wzbierało. Poczuł się jakby zimny prysznic lał mu się po plecach, gdy zorientował się, że coś musi być nie tak. To, co jeszcze przed chwilą wydawało się mu zabawnym żartem, nagle nabrało nowego, niepokojącego sensu.
W tym momencie Happy poczuł, jak jego radość zaczyna zmieniać się w niepewność i zmartwienie. Stał tam, nieruchomy, jakby sparaliżowany, gdy zdał sobie sprawę, że coś poszło nie tak.
- Zaczekaj! - krzyknął, ale jego głos zagubił się w wietrze, rozchodząc się w otoczeniu. Przepraszające słowa wypełniły powietrze, wypuszczając z ust, jakby mógł nimi dotrzeć do dziewczyny, zanim odległość między nimi zaczęła wzrastać. Jednak bez względu na to, jak głośno krzyczał, jego wołania były tylko echem w pustym powietrzu.
Z każdym krokiem, który oddalał go od Viper, w jego sercu narastał lęk. Czuł się samotny i opuszczony, jakby został porzucony w wielkim, nieznajomym świecie. Ten niepokój zaczął rosnąć wraz z każdym oddechem, a poczucie beznadziejności stawało się coraz bardziej przytłaczające.
- Przepraszam no… - próbował złapać oddech, próbując uspokoić swoje nerwy. Serce zabrzmiało mu w piersiach, gdy zrozumiał, że nie ma pojęcia, gdzie się znajduje. Rozglądał się dookoła, próbując odnaleźć jakiekolwiek punkty odniesienia, ale wszystko, co widział, było dla niego zupełnie obce. Kiedy spojrzał na swój telefon, aby znaleźć choćby odrobinę pocieszenia w kontakcie z cywilizacją, szybko zdał sobie sprawę, że nie ma zasięgu.
Happy błąkał się po okolicy przez kolejne kilka godzin, jego kroki stawały się coraz bardziej bezcelowe, a ścieżki, które wybierał, wydawały się prowadzić go jedynie do większego chaosu. Przemierzał niewidziane ścieżki, które snuły się przez gęsty las, mijając drzewa, których korony zaczynały zlewać się w jedną jednolitą zasłonę nad jego głową. Nie był w stanie odróżnić jednego drzewa od drugiego, a kamienie, po których stąpał, stawały się coraz bardziej podobne do siebie, jakby wszechobecna mgła zmazała granice między nimi. Każdy kolejny krok zdawał się prowadzić go tylko dalej w wir bezładu i zagubienia. Przedzierał się przez chaszcze, którymi jakby porastała sama dzicz, mijając niezliczone insekty, czy inne gady, które mknęły obok niego z nieokreślonym brzękiem lub syczeniem. W miarę jak czas mijał, Happy zaczynał tracić nadzieję na odnalezienie drogi powrotnej. Gdy już był na skraju wycieńczenia i obłędu, dotarł do jakiegoś zakątka cywilizacji, skąd po wielu rozpaczliwych telefonach odebrała go Sad.
k o n i e c
we'll play love games
hepi
lorne bay — lorne bay
100 yo — 200 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
AKTUALIZACJA
statystyki Ilość wylosowanych kart: 8
Zebrane żółwie: 2 + 1 = 3 (za 10 postów)
Karta ochrony: brak
Łączny licznik postów: 10
towarzyska meduza
mistrz gry
brak multikont
ODPOWIEDZ