przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
020.
{outfit}
Ostatnie dni były dla niej szalone, zwariowane i to raczej w pozytywnym sensie. No może nie licząc tego, że była przez chwilę zazdrosna, a później była pijana i obudziła się z kacem. To było z tego wszystkiego najgorsze ten kac. Musiała jednak z tym powalczyć, bo miała randkę z Joelem i chciała wyglądac jak milion dolarów... albo przynajmniej jak milion dolarów, które mamy w domu. Później przez kolejny dzień niby wszystki było okej, ale czuła się trochę osłabiona. Podejrzewała, że jest to kwestia tego, że była po prostu niewyspana więc poszła nawet spać o względnie wczesnej godzinie.
W nocy okazało się, że to jednak nie była kwestia niewyspania. Obudziła się z kotem, który leżał na jej klatce piersiowej, ale to też nie była jego wina. Czuła dreszcze na całym ciele, mimo tego, że było gorąco, a ona przykryta była kołdrą. Coś zdecydowanie było na rzeczy i jej się to nie spodobało. Kotu zresztą też, bo obudził się i spojrzał na nią jak na wariatkę, która się musi kręcić gdy panicz śpi. Z łamiącym się sercem musiała ściągnąć z siebie kota i spróbowała wyjść z łóżka. Stanie na własnych nogach było jakimś super dziwnym uczuciem, jakby trenowała bieganie przez cały miesiąc i dopiero teraz się zatrzymała. Miała nogi jak z waty. Musiała jednak zejść do kuchni z nadzieją, że będą tam miały jakieś leki. To też była wyprawa jak na Everest. Na dodatek nawet nie wiedziała gdzie mogłaby tych leków szukać. Postanowiła więc nie szaleć i zrobiła sobie gorącą owocową herbatę, a później wróciła do łóżka. Nie była w stanie teraz przytargać sobie krzesła i się wspinać żeby znaleźć leki, które jeżeli w ogóle były, to pewnie schowane gdzieś wysoko. Może rano poczuje się lepiej i pójdzie do apteki.
Cóż. Rano wcale nie poczuła się lepiej. W sumie to poczuła się gorzej i to na tyle, że nawet nie wiedziała ile spała i czy w ogóle żyła, a może już jest w piekle i będzie skazana na wieczne osłabienie, gorączkę, ból gardła, kaszel i katar. To by było iście tragiczne. Słyszała, że jej telefon gdzieś wibruje, ale nie miała nawet siły na niego spojrzeć. Chciała się tylko przekręcić na bok i zasnąć, a później obudzić się jak już będzie czuć się lepiej. Już sobie nawet przysypiała ale usłyszała szczekanie psa i jakieś kroki, a chwilę później ktoś pukał do jej drzwi, wiedziała, że tym ktosiem jest Gaia. – Stój! Nie wchodź! – Krzyknęła na tyle na ile mogła. – To strefa skażenia jeszcze się zarazisz czymś... – nie chciała żeby Gaia się przez nią pochorowała, a biedna Luna nawet nie wiedziała na co jest chora. Obstawiała jakąś grypę i żałowała, że jednak nie poszła na medycynę żeby się samej zdiagnozować. Dobrze, że w tym świecie nie było pandemii, bo wtedy miałaby na bank już robione testy przez nos.

gaia zimmerman
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
054.
Nie wiem co Gaia mogła zrobić, bo przez jedną grę, która się ciągnie przez pięć stron, biedna straciła poczucie czasu i ma wrażenie jakby był jeszcze styczeń. No, ale zakładam sobie, że wczoraj miała popołudnie w pracy, a ona często jak ma popołudnia w pracy to postanawia nie wracać na noc do domu. Dlaczego? Nie wiem. Po prostu tak miała. Albo zostawała w pracy i czilowała bombę z dziewczynami z nocnych zmian, albo po prostu jechała sobie na jakąś imprezkę. Co prawda bardziej niż na imprezę chciała pojechać do Zoey, ale uznała, że da jej od siebie odpocząć. Może nie chciała jej widywać aż tak często, a wiadomo, że Zimmerman potrafiła zamienić się w laskę, która jakimś cudem okupuje cię tak intensywnie, że w końcu masz jej dosyć. Żartuje. Nikt nie miał jej dosyć. Ona chciałaby, żeby ludzie mieli jej dosyć, bo wtedy może znalazłaby sobie czas na jakieś nowy hobby. Na przykład szycie.
Weszła sobie do domu i pierwsze co ją przywitało to stęsknione zwierzęta. Jeszcze Ponyo była w stanie zrozumieć, bo ta miała na punkcie Gai obsesję. Ale Kratos i Kramer? Coś tu nie grało. No tak, nie były stęsknione. Były po prostu zdesperowane i głodne. Gaia rzuciła wszystkie swoje pierdoły na jakiś stoliczek i od razu przeszła do kuchni, gdzie nakarmiła zwierzaki. Otworzyła też drzwi na taras dla Ponyo, żeby ta mogła sobie strzelić kupsztala, bo pewnie ją cisnęło. No chyba, że już zostawiła gdzieś minę na terenie domu. Może nigdy się nie dowiedzą. Ale pewnie po jakimś czasie poczują. No chyba, że ktoś to zawczasu posprząta. W końcu Gaia skierowała się do swojego pokoju, poszła do łazienki, gdzie się wyprysznicowała. Miała iść spać i odespać sobie nockę, ale uznała, że w sumie to wypije sobie kawy. Ponyo ją natknęła do tego, żeby strzelić kupsztala, a wiadomo, że nic tak nie nakręca jelit jak dobra kawa. Już miała zbiegać po schodach, ale usłyszała kaszel dobiegający z pokoju Luny. A, że była wścibską bestią, która musi wiedzieć WSZYSTKO to oczywiście podkradła się pod drzwi, ale oczywiście zdradziła ją podekscytowana absolutnie niczym Ponyo. – No dzięki, ty mały przypale. – Westchnęła do psa i nie pozostało jej nic innego jak zapukać i wejść do pokoju. Mimo okrzyków. – Jak jesteś goła to pamiętaj, że nie masz niczego czego bym już nie widziała. – Zażartowała, ale w sumie to bardziej przeraziła ją wizja tego, że mogła mieć tutaj gołego Joela. – Costner jest u ciebie? – Zapytała, ale nie słyszała męskich pisków, więc wlazła jak do siebie. Może i penisy były obleśne, ale to nie tak, że żadnego w życiu nie widziała, albo nie miała w miejscach, do których penisy nie należą. – O nie. Co się dzieje, bombelku? – Zmartwiła się na ten tragiczny widok. Jej Luńcia, która zawsze była 10/10, teraz była 5/10. Czyli w skali mężczyzn wyglądała teraz jak Margot Robbie, więc nie tak źle. – Oj przestań. Złego diabli nie biorą. – Machnęła ręką i podeszła do jej łóżka, na które się wspięła i położyła Lunie twarz na czole. Zaśpiewała też tą piosenkę „Fever” Duly Peep. – Brałaś jakieś leki? – Zapytała zmartwiona.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
- Gaia! - Wywróciła oczami, czego jeszcze pewnie Gaia nie widziała. Nie była naga! Jakby była naga to nie oszukujmy się, to byłoby naprawdę najmniej problematyczne. Już ją Gaia widziała nago i Luna absolutnie niczego nie żałowała, no może tylko tego... nie, nie mogła o tym myśleć. Co się stało w walentynki zostało w walentynkach. Teraz to święto będzie kojarzyć się małej, słodkiej, biednej Lunie tylko z tym jednym wydarzeniem. Wiedziała, że musi to wydarzenie gdzieś zakopać w otchłani swojej pamięci i nigdy już do tego nie wracać. Było minęło. - Nie, nie ma go. - Odpowiedziała i zachciało jej się nagle kichać. - Ale jakby przyszedł to go nie wpuszczaj - nie chciała żeby Joel ją zobaczył w tym stanie. Miał ją oglądać tylko jak była piękna, ładnie ubrana i w swojej najlepszej życiowej formie. Teraz to nawet nie mogłaby zrobić porządnego przysiadu żeby mu pokazać swoje brazylijskie pośladki. Nie było więc sensu żeby tutaj przychodził i ją taką oglądał. - Bombelku? - Zapytała unosząc lekko brew i w końcu kichnęła zakrywając nos chusteczką, bo nie chciała roznosić zarazków i jeszcze nie daj boże zarazić Gaie. - Źle się czuje, chyba mnie grypa rozłożyła - ale też nie miała pojęcia, bo przecież nie była lekarzem. Głupia. Żałowała teraz. Powinna iść na lekarza, a tak to miała tylko skończony kurs pierwszej pomocy i umiała wyciągnąć komuś kule z rany postrzałowej. Takie rzeczy uczyła się w swoim rodzinnym domu. Ciekawe dlaczego. - W takim wypadku przyślij do mnie swoją kuzynkę - zarzuciła takim żartem, bo wiadomo, że Dolores to nawet sam diabeł, by końcówką palca nie tknął, bo by sie bał. Już ona miała naprawdę złe zdanie o kuzynce Gai, które tylko pogłębiło się, gdy spędzały wspólnie sylwestra. Chyba nigdy nie będzie fanką tej dziewuchy. Pokręciła głową na jej pytanie. - Nie mogłam w nocy znaleźć żadnych leków, nawet nie wiem czy mamy coś - próbowała wzruszyć ramionami, ale mięśnie ją bolały więc sobie darowała i ułożyła ręce na kołdrze. - Nie chce iść do lekarza, bo zaraz ojciec się dowie, że jestem chora i będzie panikować. On tak lubi, nawet jeżeli to zwykłe przeziębienie - wywróciła oczami, bo to akurat ją jakoś nie bolało. - Ale opowiadaj jak było na koncercie? - Zapytała, bo chciała się dowiedzieć jak Gaia się bawiła. - Przeruchałaś Ericka? - Może nie powinna tak wprost pytać, ale Gaia wprost do niej o tym napisała więc Dashwood czuła, że nie ma żadnej bariery w tym temacie. Nie dziwiłaby się Zimmerman, w końcu Eric był hot.

gaia zimmerman
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
- No co? – Rozłożyła bezradnie ramiona, bo w ogóle nie rozumiała tego oburzenia Luny. Przecież nie kłamała, prawda? Widziały się z Luną nago, było fajnie, nie było o czym rozmawiać i rozdrapywać starych ran. Co się wydarzyło to się wydarzyło. Przeszłości nie zmienią. – Dzięki bogu. – Mruknęła do siebie, bo ostatnie czego by chciała to to, żeby Joel tutaj był. Byłoby to nieco niezręczne, bo nawet jakby był nagi to Gaia i tak wpakowałaby im się do łóżka. Sorry, zawsze właziła Lunie do łóżka więc Joel nie do końca by ją tutaj powstrzymał. Bardziej musiałby zrobić po prostu więcej miejsca, albo sobie wyjść. Tym bardziej, że Gaia na bank położyłaby się między nim i Lunę. Nie dlatego, że chciała być koło Joela. Dlatego, że chciałaby go po prostu oddzielić od Luny, żeby Luna skupiła się na niej. Trochę byliby jak McDreamy, Yang i Grey. Ale pewnie nie wiesz, bo tak daleko nie zaszłaś z oglądaniem. – Nawet by mi na myśl nie przyszło, żeby go tu wpuszczać. – No co ma zrobić? Była na niego obrażona po tych Walentynkach. W sumie nawet nie na niego, a na wizję jego osoby, która jednak „zrujnowała” Walentynki Luny i Gai.
- No, a co? – Była jej małym bombelkiem, więc takiej nazwy Gaia miała zamiar się trzymać. Czy Luna tego chciała czy nie. – Grypa? – Spojrzała na nią oburzona, bo to taka… choroba dla biedaków, których nie stać na witaminy. Jeszcze chwilkę się tak krzywiła i patrzyła na Lunę. W sumie to miało sens, Luna nie była przecież bogata od urodzenia. Nic dziwnego, że złapała ją grypa. – Błagam… nie wywołuj jej imienia. Coś czuję, że jest gdzieś blisko. – Przerażona nawet rozejrzała się po pokoju obawiając się tego, że Dolores obserwuje Internet.
- No na bank coś mamy. – Wiedziała, że gdzieś tam mają jakąś apteczkę, gdzie są bandaże, plastry i pewnie jakieś leki, bo nie wiedziała co jeszcze mogło być w apteczce. Pewnie gaśnica. Tak, to miało sens. Na bank gaśnica była w apteczce. – Jezu, Luna… skończ. Jesteś chuderlawym noworodkiem z polskiej wsi z XVI wieku? Twój ojciec nie srałby się o jakąś grypę. – Przewróciła oczami, bo naprawdę nie wierzyła, że ktoś taki jak jej stary by się przejmował grypą. Nawet dla Zimmermanów grypa nie była chorobą. Raz Gaia pociągnęła dwa razy nosem i powiedziała, że ma jakieś dziwne dreszcze zimna, to stary kazał jej się wziąć w garść i od tamtego czasu Zimmerman nie chorowała.
- To nie ma znaczenia. Idę przynieść ci jakieś lekkie śniadanie i lekarstwo. – Oznajmiła zlewając pytania Luny i rzeczywiście wstała i wyszła z pokoju Luny. Zatrzymała się tylko przy wejściu, żeby wpuścić koty. – Masz gwardię. – Oznajmiła i już poszła do tej kuchni. Wróciła po jakiś dwudziestu minutach niosąc tacę. Pewnie śniadanie zrobiła w pięć minut, ale piętnaście minut niosła tą tacę, bo się stresowała, że coś rozjebie i będzie musiała sprzątać. A sprzątanie ją stresowało. – Proszę. – Oznajmiła na progu i szła tak zajebiście wolno, że równie dobrze Luna mogła to przeziębienie pokonać samodzielnie. W końcu jednak dotarła do jej szafki nocnej i tam postawiła tacę. – Zrobiłam ci zdrowe smoothie, żebyś mi nie sapała, że niczego nie przełkniesz. Proszę, wypij. – Podała jej szklaneczkę ze smoothie o pięknym zielonym kolorku. – Później wypij to póki ciepłe. Rozgrzeje cię i pewnie sobie zaśniesz i się troszkę wypocisz, ale też odpoczniesz. Ja poleżę z tobą. – Oznajmiła i rzeczywiście wpakowała się do lunowego łóżka. – Jak tam randka? – Zapytała, ale nie chciała wiedzieć, ale trochę chciała, bo pomogła ją planować.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
Zaśmiała się i policzki jej się zarumieniły, ale to pewnie od gorączki, a nie od wspomnienia tego wieczoru w wannie. To na pewno nie to wink wink. Na pewno gdyby była naga i gdyby był tu z nią Joel to napisałaby jakąś wiadomość Gai, taką ukrytą w stylu... Costner załadował broń czy coś w tym stylu. Nie chciałaby żeby Gaia nie wiedziała, że ktoś śpi w ich domu i to jeszcze tym kimś jest mężczyzna. Wiadomo co innego, gdyby Luna spotykała się z dziewczyną. - Naprawdę? Myślałam, że się przyjaźnicie. - Powiedziała unosząc lekko brew, bo jednak Gaia z Joelem to chyba rozmawiali częściej niż on z Luną. Takie z nich były psiapsie, co po kryjomu załatwiali rzeczy. Nie narzekała jednak, wiadomo. Cieszyła się, że Joel poprosił Gaie o pomoc, bo dzięki temu ta ich randka rzeczywiście wypaliła i mogli sobie spędzić poza domem i ochroną dość sporo czasu. Co było naprawdę bardzo miłą odmianą.
- A nic - uśmiechnęła się, mogła być bombelkiem. - No, musiałam się od kogoś zarazić - skrzywiła się, bo była to istna tragedia. Czuła się źle, bolały ją mięśnie i była taka ciągle zmęczona, a na dodatek miała dreszcze. Nie mówiąc juz o tym, że gardło ją nakurwiało. - To chyba moja wina, trochę przesadziłam jak byłaś na koncercie i teraz mam za swoje - zachciało jej się imprez i szaleństw, siedzenia na krawężniku z ludźmi. Nie powinna robić sama takich rzeczy najwyraźniej, bo później się to źle kończyło dla jej zdrowia. - Jezu... nie mówiłaś jej chyba gdzie mieszkamy? - Teraz to się przestraszyła i podciągnęła kołdrę nieco wyżej. Nie chciałaby tu zobaczyć Dolores, bo była pewna, że śmiałaby się z niej, albo dalej uważała za sprzątaczkę czy coś. Wolała jej nie widywać za często, bo to było lepsze dla jej zdrowia psychicznego.
- Mamy w ogóle jakieś miejsce na leki? - Nie miała pojęcia, bo nigdy czegoś takiego nie potrzebowała. - Może jestem, a co? - Zapytała unosząc brew. Wiedziała, że stary był przewrażliwiony i, by do niej wydzwaniał jak się czuje. Moja matka do mnie wydzwania jak się czuje z przeziębieniem. Pewnie ona miała gorzej. Jej stary pewnie się bał, że ta dziewucha nie była nigdy na nic szczepiona, bo żyła w biedzie i, że grypa ją zabije. Martwił się o nią, a Luna wolała po prostu nie słuchać jego gadania.
Luna poczuła się lepiej jak się wpakowały do niej zwierzaki, bo brakowało jej futerka iks de. No więc głaskała sobie Kramera i Kratosa nie wiedząc nawet, że ostał się jej juz tylko jeden kot, bo drugi został adoptowany przez jakąś zdradziecką pizdę. Jak jeszcze kotki zaczęły mruczeć to już w ogóle prawie umarła z zachwytu głaszcząc je i się relaksując. Nawet nie wiedziała kiedy minęło te 15 minut i Gaia wróciła z rzeczami. - Dziękuję, nie trzeba było aż tak - ale wzięła od niej to smoothie i nie jęczała. Starała się je wypić szybko, żeby później móc w siebie już wlać leki. Przesunęła się tak żeby Gaia mogła się obok niej położyć i spojrzała na nią ze szczerą miłością, bo chyba nikt się dla niej od dawna nie poświęcił na tyle żeby leżeć z nią w jednym łóżku gdy jest chora i prawdopodobnie zaleje się potem, to było obrzydliwe, a jednak Zimmerman z nią tu leżała. Jeżeli to nie była miłość to ja nie wiem co nią jest. - Bardzo fajnie, dziękuję, że mu z nią pomogłaś - powiedziała dopijając do końca lek i odłożyła pusty kubek na szafkę nocną. - Zabrał mnie do latarni, był tam piękny widok na morze i zjedliśmy jedzenie. Naprawdę się przyłożył i było bardzo miło. - Na pewno ta randka zapadnie jej w pamięć na długo. Położyła się wygodniej obracając się na bok żeby spojrzeć na Gaie. - Czy ktoś tu był jak wróciłam? - Zapytała unosząc lekko brew. Słyszała głosy zanim wyszła z domu żeby odwiedzić ojca, wiec była ciekawa! - Widziałam gofry - dodała posyłając Gai uśmiech żeby ją zachęcić do rozmowy. Może nie chciała znać wszystkich szczegółów, ale nie chciała też żeby to co wydarzyło się między nimi w walentynki w jakikolwiek sposób wpłynęło na ich przyjaźń. No więc zapytała.

gaia zimmerman
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
animatorka — Dom spokojnej starości
25 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
I could tell you about my life
And keep you amused I'm sure
About all the times I've cried
And how I don't want to be sad anymore
And how I wish I was in love
Skrzywiła się, bo co to za takie chamskie oskarżenia. Gaia nie przyjaźniła się z takimi nudziarzami. Chociaż rzeczywiście wszystko sugerowało to, że mogłaby się z tym Joelem przyjaźnić. Ogólnie to dobrze jej się z nim rozmawiało, ale jednak ona lubiła jak ludzie mają zainteresowania. A w jej mniemaniu to Joel takowych nie miał. Nie, żeby Gaia miała jakieś zainteresowania wyjebane w kosmos. Pewnie Joel ma lepsze zainteresowania od jej zainteresowań. Ale też nie wiem.
- Kurde. – Skrzywiła się nieco jak patrzyła na biedną, chorą Lunę. – Jest szansa, że to ja coś przyniosłam. W pracy pracuje teraz jakieś grypsko wśród staruszków. – Dwie opiekunki też były na zwolnieniu. Wiadomo, że taka grypka nie wybiera. Znalazł się gdzieś jakiś wirus, który postanowił nie umrzeć mimo wysokiej temperatury. Gaia była wykąpana w Styksie, więc jej się żadne choroby nie trzymały. – Zaraz pobiorę od ciebie próbki, zbadam je w laboratorium i dowiem się kto sprzedał ci tego wirusa. Zabiję wszystkich pensjonariuszy. – Zażartowała sobie, bo wiadomo, że Gaia to by nie skrzywdziła muchy. Fizycznie oczywiście. Bo w jakikolwiek inny sposób to naturalnie notorycznie raniła ludzi. Fizycznie jednak nie miała nigdy zamiaru się z nikim bić. A przynajmniej tak twierdziła, bo nie miała okazji. Dzięki bogu.
- A co robiłaś jak mnie nie było? – Zainteresowała się i zerknęła sobie przy okazji na swoje paznokcie, bo Luna była piękna, ale podczas grypy wszyscy wyglądali jakby byli o krok od śmierci. Nie chciała Luny takiej zapamiętać. – Nie no co ty. Nikt nie zna tego adresu. – Prychnęła, bo akurat tej tajemnicy porządnie strzegła. Wiedziała jednak, że Dolores miała swoje sposoby, żeby dowiedzieć się o różnych rzeczach. Miało to pewnie związek z tym, że podpisała pakt z diabłem. Poza tym Luna nie powinna się obawiać Dolores. Gaia wie od samej Dolores, że Dolores o dziwo polubiła Lunę. Powiedziała jej, i tutaj cytuję: „jest ok.”.
- Mamy. W szafce nad lodówką. – I dzięki bogu, że wprowadziły się tutaj całkiem niedawno, bo dzięki temu leki nie były jeszcze przeterminowane tylko zdatne do użytku. Chociaż kto wie… może miały przeterminowane, ale załoga zajmująca się domem regularnie sprawdzała przydatność takich produktów i je wymieniali, żeby taka kretynka jak Gaia nie otruła się przeterminowaną aspiryną.
Ułożyła się na tym łóżku, ale zachowała bezpieczną odległość. Mogła spędzić czas z Luną, ale nie chciała się zarazić. Wiedziała, że tragicznie wpłynie to na jej cerę i na wory pod oczami, bo nie będzie w stanie się wyspać. Poza tym nie lubiła się czuć chora, bo jak była chora to czuła się jak biedak, którego nie stać na najlepszą opiekę medyczną. – Musiałam. Wiesz jacy są mężczyźni. – Przewróciła, ale po chwili dodała sobie, że żartuje. Joel był spoko. Niestety. Gaia po prostu pomogła mu z transportem i miał chłopak szczęście, że akurat kupiła sobie nowe auto i dzięki temu mógł jeździć starym. Widziała nawet, że był na tyle miły, żeby ponownie zapełnić jej bak, więc zaplusował sobie. Okropne. – Sam ci ugotował? – Uniosła brwi w zdziwieniu. Ciekawe kiedy na to miał czas jak się bawił na koncercie. – To może od tego się pochorowałaś? – Zasugerowała, bo naturalnie chciała znaleźć jakiś minus. Posłała jednak Lunie uśmiech, żeby jej pokazać, że sobie żartuje. – Co ugotował? – Musiała wiedzieć, żeby go ocenić pod tym kątem. Skubana.
Spojrzała na Lunę jak na wariatkę. – Podejrzewam, że ja tu byłam, bo tu mieszkam. – Odparła mrużąc oczy. – Może ktoś z obsługi? Nie wiem, nigdy ich nie widuję. – Wyprostowała przed siebie nogi i ułożyła sobie dłonie na brzuchu. Nie chciała rozmawiać o Zoey i o tym co robiła. – Gofry w tym domu są częstym zjawiskiem. Wiesz, że jem jak pojebana. – To akurat nie było kłamstwo. Nawet teraz nabrała ochotę na gofra.
przepiękny anioł stróż Gai oraz prawniczka — w kancelarii
25 yo — 159 cm
Awatar użytkownika
about
I thought that love was made for somеone else but you have changed me. My body and my mind agree that you have rearranged me.
- Daj spokój, to na pewno nie Ty – powiedziała, bo przecież nie było mowy, żeby to Gaia ją zaraziła. Luna mogła wierzyć w to, że cały organizm Gai lubi ją tak mocno, że nie pozwoliłby na to, żeby jakieś zarazki przeszly na nią. Niech sobie tak dziewczyna myśli. Zaśmiała się słysząc jej kolejne słowa. – Mamy w domu ukryte laboratorium? Wiedziałam, że wiele rzeczy jeszcze tu nie byłam w stanie zwiedzić. – Zażartowała co w sumie nie było aż takim kłamstwem, bo nie korzystała z wielu miejsc w Barbie Hause, albo przynajmniej nie bywała tam za często. Od pamiętnych walentynek na przykład unikała tej ich wspólnej łazienki. Nie wiedziała czemu, ale jakoś... nie chciała zacierać tego wspomnienia, albo czuć ciągle żal, że przerwała ich wspólną kąpiel.
- Widziałam się ze swoją dawną przyjaciółką Kiarą, wróciła niedawno do miasta, bo zmarli jej rodzice. Później byłam na imprezie w Shadow i trochę przesadziłam z alkoholem, całe szczęście uratował mnie Lowell. To taki mój znajomy jeszcze z bardzo dawnych czasów. – Nie za bardzo pamiętała co tam się odwalało, ale była prawie pewna, że siedziała wtedy na krawężniku. Miała szczęście, że wpadła akurat na znajome duszyczki. Ona już tam była pewna, że Dolores jakimś cudem je znajdzie jak będzie potrzebować. Nie ufała tej kobiecie i bała się jej. Miała nadzieję, że nie będzie musiała z nią spędzać czasu sam na sam, bo zawsze czuła się niesamowicie dziwnie w jej towarzystwie.
- Sam – kiwnęła głową – kurczaka z masłem orzechowym, było bardzo smaczne. To miłe z jego strony. – Uśmiechnęła się na samo wspomnienie tamtego wieczoru. Miała nadzieję, że to nie będzie ich ostatnia randka i chyba teraz wypadało żeby to ona go zaprosiła. W końcu akurat Luna była współeczną kobietą. Mogła to zrobić.
Luna tylko się uśmiechnęła, bo nie była wariatką. Już prędzej Gaia jeżeli gadała sama do siebie i sobie sama odpowiadała. Nie chciała jednak drążyć tematu skoro Zimmerman nie miała w planach się z nią tym podzielić. Zrobiło się jej trochę smutno, bo być może właśnie okazało się, że ich przyjaźń przez te walentynki dość mocno podupadła. – Jasne, może to obsługa – kiwnęła głową, chociaż dobrze wiedziała, że wcale tak nie było. Miała jednak dość wyciągania od Gai wszystkiego siłą, to nie tak powinna działać przyjaźń. Ona z każdą pierdołą leciała żeby Zimmerman o tym opowiedzieć. Szkoda, że było to tylko jednostronne. – Chyba te leki zaczynają działać, bo czuje odlot – powiedziała, bo nagle zrobiło jej się starsznie ciepło, ale może miało to też coś wspólnego z tym, że jeden z kotów się na nią wpakował. – Zdrzemne się na chwilę, ale zostań ze mną – dodała zanim oczy jej się przymknęły i odpłynęła w spanko.

2xzt

gaia zimmerman
come hold me tight
catlady#7921
joshua - zoey - bruno - cece - eric - cait- benedict - owen - olgierd - mira
ODPOWIEDZ