tanatokosmetolog — The Last Goodbye
21 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
jedna z tych miłych dziewcząt, ale...
pracuje w zakładzie pogrzebowym, wie coś o śmierci przyjaciółki, gustuje w starszych mężczyznach i na domiar złego jeszcze prowadzi wojnę przeciwko krasnalom ogrodowym
Nie bez powodu jednak Mii Ginsberg tak chętnie nie dopuszczali do klientów w żałobie. Nie z powodu jej nieudolnych prób podrywu, bo to do tej pory wychodziło jej topornie, ale dlatego, że zwykle była dość pyskata. Tak, to był jeden z tych eufemizmów, bo przecież była jedną z tych bardziej bezczelnych panienek. Tyle, że w przeciwieństwie do większości jej koleżanek nie zwalała wszystko na trudne dzieciństwo i śmierć w rodzinie. Właściwie na to drugie powinna wziąć jakąś aktualizację, bo panienka z kosą ostatnio wychwyciła nawet jej przyjaciółkę, łamane na śmiertelnego wroga.
Najwyraźniej kosa zwiększyła swój zasięg, ale nie zamierzała zanudzać tym Darcy’ego, który sprzedał jej znacznie ciekawszego newsa. Przynajmniej dla dziewczyny pokroju Mii, która nienawidziła pełnej formy swojego imienia.
- To masz taką normalną rodzinę? Mamę, tatę, rodzeństwo?- wymieniła wszystko to, co dla niej było zupełnie nieosiągalne i co kiedyś sprawiło, że nie zasypiała spokojnie. Teraz już sobie wbiła do głowy, że materac w zakładzie pogrzebowym to już wystarczająco mroczny scenariusz i dlatego powinna spać zamiast zastanawiać się, co ją zeżre po drodze.
Być może więc ta jej oryginalność była tylko złudzeniem, bo jak wszyscy czasami bardzo się bała. Umiała jednak ten strach maskować i również pewne zawstydzenie, gdy sprzedał jej komplement. Na tyle, że jedynie się uśmiechnęła.
- Dzięki, panie od krasnali- przez chwilę patrzyła na niego dłużej, zupełnie jakby chciała coś dodać, ale wreszcie stwierdziła, że ciekawsze rzeczy do przekazania. Na przykład to, co ten dziwny człowiek chciał powiedzieć przez trofea w szopie. Nagle poczuła się jak podczas jednego z odcinków Dextera, którego oglądała jeszcze z mamą. Musiała być wtedy bardzo malutka i zdecydowanie nie był to serial dla niej, ale dało to początek fascynacji śmiercią, która teraz bardzo przydawała się jej w zawodzie oraz w opanowaniu nerwów, które rzecz jasna, pojawiły się.
W zwolnionym tempie, gdy już odpaliła papierosa i spojrzała na niego próbując zaktualizować w myślach swój status podejrzanej.
- Jakieś cztery miesiące temu moja przyjaciółka wyskoczyła z balkonu podczas imprezy. Tyle, że nikt jej nie widział, więc całkiem możliwe, że musiał ktoś ją popchnąć. Wszystko byłoby super i nawet zaprosiliby mnie na pogrzeb, ale zadziałałam instynktownie, zeszłam na chodnik i zaczęłam ją malować do trumny- te ostatnie słowa wypowiedziała niemal na granicy śmierci, ale dopiero teraz do Ginsberg docierało, że pomimo jego pięknych słów o byciu intrygującą, była po prostu… głupia. Tak przecież się nie robi, jeśli chce się żyć na wolności i nienawidzi się pomarańczowego. Poza tym była pewna, że ta cała Piper z serialu przekłamuje rzeczywistość i więzienie to wcale nie jest taka urocza komuna z girl power. Miała nadzieję, że nie będzie dane się jej o tym przekonać, więc wydmuchała leniwie dym.
- Zdradzić ci sekret? To trochę tak jak z pracą w salonie sukien ślubnych. Napatrzysz się tyle na te panienki, że potem już nie zamierzasz nigdy brać ślubu. Ja widuję już tyle trupów, że każdy kolejny to dla mnie wszystko jedno- wyszczerzyła się.
Musiała przyznać, że mimo tych pokręconych okoliczności gadało się z nim całkiem dobrze.
- To co, idziemy na spacer i udajemy, że nie byliśmy w szopie?- czy to był ten nieśmiały podryw w myślach?
game designer — ea games
37 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
W chwili obecnej trudno było mu wysuwać takie wnioski. Znali się jakieś pięć minut, chociaż znali i tak należało uznać za sprawę dość mocno naciąganą, bo wiedzieli o sobie głównie tyle, że obydwoje nie byli fanami krasnali ogrodowych. Mia (po prostu Mia) nie wydawała się jednak ani pyskata, ani zbyt bezpośrednia czy otwarta. Trudno jednak na podstawie tej krótkiej obserwacji uznać, że rzeczywiście tak było. Zresztą, Darcy nie należał do osób, które lubiły wyciągać wnioski bezpodstawne, na podstawie kilku wskazówek, które nie musiały przecież nic znaczyć.
Tak, chyba tak — przyznał, marszcząc lekko brwi. Nie byli może bardzo stereotypowi i tradycyjni na co dzień, ale poza tym rzeczywiście — byli całkiem normalni. Chyba. Miał rodziców, dziadkowie zmarli w ostatnich latach, ale bez żadnych dramatów, bo po prostu przyszedł ich czas. No i miał siostrę. Niby adoptowaną (a przez jakiś czas według Darcy’ego skradzioną, żeby mógł mieć siostrę), ale to była kwestia, którą zawsze pomijał, bo był to dla niego szczegół zupełnie nieistotny.
Pan od krasnali to koszmarny pseudonim, liczę że nie przyjmie się na dzielni — zażartował sobie, ale jednak rzeczywiście, wolałby, żeby ludzie tak na niego nie mówili. Głupio tak mieć pseudonim od czegoś, czego się nie lubi tak bardzo, że właśnie odkryli szkielet w cudzej szopie zupełnie przypadkiem.
Och — powiedział, przyglądając się jej. — Brzmi to jak nieprzyjemne przeżycie — dodał, bo chyba tylko tyle był w stanie na coś takiego powiedzieć zupełnie obcej mimo wszystko dziewczynie. — A Ty chyba miałaś prawo być w szoku i działać instynktownie — dodał. Okej, nie był trzeźwy nadal i kompletnie się na takich rzeczach nie znał, ale to też sprawiało, że tym bardziej nie miał podstaw do tego, aby jakkolwiek ją oceniać.
Nie wiem, czy ta metafora do końca do mnie trafia, ale powiedzmy, że rozumiem — zaśmiał się lekko, a na kolejne jej słowa pokiwał głową. — Tak, myślę że to najlepszy pomysł — zgodził się i rzeczywiście tak zrobili: ruszyli przed siebie, udając że wcale nie odkryli jakiejś dziwnej skrytki na podwórku na coś, co w sumie równie dobrze mogło nie być nawet szkieletem prawdziwym, tylko takim edukacyjnym z sali biologicznej.

koniec, mia ginsberg
ODPOWIEDZ