bezrobotny — na zasiłku
27 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Zbyt wiele rzeczy się nawarstwiło, przedawkował i ostatni czas spędził na odwyku. Obecnie jest bez pracy, ambicji i planów na przyszłość.
Nie można powiedzieć, że Mercury powoli stawał na nogi, bo mimo tego, że opuścił ośrodek to wciąż był tym samym gościem. Tym samym, który niemalże zakończył swój żywot w najgłupszy z możliwych sposobów. Inaczej przecież nie można nazwać tego, że ktoś przedawkował przez swój idiotyzm. To powszechny błąd ludzi nieradzących sobie z presją jaką nakłada na nich życie. Jedyna droga ucieczki. Ta niewłaściwa.
Dzisiejszego ranka jak co dnia wybrał się na plażę, aby pobyć w samotności. W sumie to wszędzie gdzie się ostatnio pojawiał to takowa była. Unikał ludzi, a zwłaszcza tych, których zna. Nie chciał im tłumaczyć gdzie był i co robił. Tak było łatwiej. Na ten moment. Chłopak zaczął biegać wzdłuż oceanu i ze słuchawkami w uszach zaczął rozmyślać nad sensem swojego istnienia. Co ma robić i gdzie znaleźć jakąś pracę, aby mógł zacząć od nowa. To będzie niezwykle ciężkie, ale z drugiej strony jest to jeden z celów, jakie postawiła przed nim jego opiekunka. Powiedziała, aby zrezygnował z dotychczasowej pracy i znalazł nową pasję. Robił to co kocha. Wciąż tego nie znalazł, ale jest w trakcie. Przynajmniej taką miał nadzieję każdego ranka.
Brunet od kilku dni widzi na plaży dziewczynę. Codziennie ubraną w podobny sposób i codziennie trzymającą aparat w swoich dłoniach. Jakby była tu praktycznie zawsze. Jakby mieszkała i wynajmowała tę plażę tylko i wyłącznie dla siebie. Gdy tylko się pojawiała czuł jej obiektyw skierowany w swoją stronę, a niewidoczny laser aparatu podążał za każdym jego krokiem. Zbliżył się do niej i chciał zapytać, czy robienie zdjęć sprawia jej przyjemność, zwłaszcza, gdy robi je właśnie jemu. Nie wiedząc dlaczego czuł się z tego powodu osaczony, jakby po tym co zrobił i gdzie był wszystkie oczy świata skierowane były by właśnie na niego. — Nazwałbym to przypadkiem, gdyby był to pierwszy raz — zagaił w momencie, w którym znalazł się tuż obok dziewczyny. Z bliska była jeszcze ładniejsza niż to w jaki sposób sobie ją wyobrażał. Miała zjawiskowe oczy, w których mógłby się utopić nawet najlepszy surfer na tej plaży.
— Od jakiegoś czasu robisz mi zdjęcia, po co? — powiedział wprost. Chciał znać odpowiedź. Gdyby sformułował to pytanie w inny sposób to pewnie nie uzyskałby szczerej odpowiedzi. A może ten ton, który narzucił nie był wcale celowy i faktycznie zapomniał jak rozmawia się z ludźmi. Przecież przez tak długi czas zamknięty był w czterech ścianach, a dookoła byli tylko tacy jak on. Zagubieni z masą problemów.

Bianca Rochester-Cho
piesio
banshee
Fotograf — lorne bay
24 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#7

Bianca robiła w swoim życiu wiele rzeczy, których robić nie powinna, głupich, czy nieodpowiedzialnych. Lubiła się zabawić, do samego rana, napić się tego czy tamtego. Jednak można było śmiało powiedzieć, że od narkotyków stroniła. Nie czuła się z tego powodu lepsza, ona generalnie nie była osobą, która specjalnie obnosiła się ze swoim pochodzeniem, nazwiskiem czy właśnie tym, że nie ćpała. Może to wszystko wpływała na to, jaka była, ale cóż... Nie byłaby sobą, jakby była inna. I miała właściwie głęboko gdzieś to, co niektórzy, nieznajomi, o niej myślą. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie wszyscy w ogóle są w stanie ją zrozumieć i polubić i to dla niej było normalne, nie było to nic dziwnego.
Lubiła wychodzić rankiem na plażę. Było tak spokojnie, że nadawało się to jak na idealne miejsce na medytacje, afirmacje i spokojny, ale optymistyczny początek dnia. Lubiła zabrać wtedy aparat ze sobą. Zawodowo zajmowała się robieniem fotek na ślubach, sesji narzeczeńskich i tym podobnych, lecz miała znacznie większe ambicje. Chciałaby robić wielkie zdjęcia, takie jak lubiła, jak jej się podobało. A musiała przyznać, że takie poranne kadry, pierwsi biegający ludzie, to idealnie pasowało jej do kompozycji, którą robiła. Były to zdjęcia, które nie widywały światła dziennego, brunetka nie wrzucała tego nawet na swój instagram. Nie, jeśli byli tam jacyś ludzie, bo nigdy nie pytała o to, czy może im zrobić zdjęcie.
Gdy Mercury do niej podszedł, nieco się zestresowała. Tak, zrobiła mu parę zdjęć i to nie po raz pierwszy. Choć też nie od samego początku zdawała sobie sprawę, że to ten sam chłopak, a raczej mężczyzna. Spodziewała się, że może się przyczepić, mieć pretensje i cóż, nie mogła specjalnie mieć o to pretensji. Mało kto lubi być w takiej sytuacji.-Mówisz o zdjęciach?-zapytała, trochę rżnąć głupa z siebie. Starała się jednak brzmieć pewnie, nie tylko, żeby pokazać, że nie bała się przypadkowego faceta z wontami, ale również, aby pokazać pewność siebie.
-Wchodzisz mi czasem w kadr, owszem. Przypadkiem, nie poluje na Twoją sylwetkę specjalnie-powiedziała, gotowa na to, aby zerknąć w pamięć aparatu, by pokazać mu parę kadrów, które ustrzeliła. Nie był na wszystkich, nie robiła też jakiś wielkich zbliżeń na niego. -Mogę je usunąć, nie ma problemu-zapewniła. I tak nie planowała niczego z nimi nie robić, nic konkretnego. Mogło brzmieć, że jej na tym nie zależało, ale właściwie, to by trochę żałowała. Sądziła, że Mercury wyglądał na nich nieźle, że było ty to naprawdę udane zdjęcia. -Albo Ci je przesłać, jakbyś chciał je wykorzystać gdzieś-dodała, tak na wszelki wypadek.

mercury fairweather
ODPOWIEDZ