adwokat, współwłaścicielka kancelarii — fitzgerald & hargrove
35 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Nie złamały jej dorastanie w wielodzietnej rodzinie, ciężka choroba, własna niepełnosprawność oraz śmierć obojga rodziców. Pękła, gdy zaginął młodszy z dwójki jej synów. Od czterech lat żyje nadzieją, bo wierzy, że kiedyś go odnajdzie.
/ no tam kiedyś

Kiedy wyczerpałeś już wszystkie możliwości, kiedy widzisz, że nikt nie potrafi lub nie chce ci pomóc, kiedy jesteś już tak zdesperowany, by chwytać się każdego, nawet najmniejszego śladu, zrobisz dosłownie wszystko, by dociec prawdy.
Dosłownie. Wszystko.
A gdybyś był adwokatem? Gdyby twój małżonek był zastępcą prokuratora? Czy w tym celu skontaktujesz się z rodziną, która ma za sobą podobne przejścia? Czy w tym celu użyjesz swoich zawodowych dojść i pogrzebiesz nieco w aktach, do których nie miałbyś dostępu, gdybyś był zwyczajnym człowiekiem?
Doskonale znasz odpowiedź na te pytania. To dlatego zapomnisz o tym, że dziś szalenie boli cię ta część nogi, której ci nie amputowano. Ha, to zabawne. Gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś zapytał Gwen o to, co najbardziej zabolało ją w życiu, dopiero po dłuższej chwili wskazałaby na swoją chorobę oraz utratę kończyny. Nie traktowała tego w kategoriach porażki, tragedii. Nauczyła się z tym żyć. Z tym, co stało się cztery lata temu, nigdy się nie pogodzi. Być może ten trop do niczego jej nie doprowadzi, ale musiała zaryzykować. To dlatego pojawiła się na farmie należącej do rodziny Paxton i postanowiła z nią porozmawiać. Tak naprawdę wystarczyła jej zaledwie krótka chwila z którymś z członków familii.
Zrobiła uprzednio odpowiedni wywiad. Prześledziła kto był kim i do kogo najlepiej się udać... I uwaga - postawiła na faceta, o którym mało kto w mieście słyszał coś więcej na przestrzeni ostatnich lat. Czy to dobry wybór? Tego dowie się zapewne za chwilę.
- Przepraszam... Jeremy Paxton? Możemy chwilę porozmawiać? Chciałam zamienić z panem kilka słów o pana młodszej siostrze - odezwała się, gdy tylko zobaczyła męską sylwetkę krzątającą się gdzieś wokół domu. Na wszelki wypadek wzięła ze sobą kulę, by móc się nią podpierać; w końcu na nierównym terenie, a taki spodziewała się zastać na farmie, łatwo się wywrócić, a w jej stanie nie było to szczególnie wskazane.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Czy Jeremy jako człowiek, który od przeszło osiemnastu lat żył chęcią zemsty mógł oceniać fakt, że ktoś desperacko szukał prawdy? Absolutnie nie. Tak naprawdę chyba nikt lepiej niż Paxtonowie (czy inne rodziny, które znalazły się w analogicznej sytuacji) nie był w stanie zrozumieć, co kierowało matką, która z dnia na dzień straciła kogoś najcenniejszego w swoim życiu. I że zrobiłaby ona absolutnie wszystko, aby odzyskać swojego syna albo co najmniej dowiedzieć się, co się wydarzyło te cztery lata temu. Wiadomo, prawdopodobnie Gwen wciąż żyła nadzieją, że jej syn żył. Że się odnajdzie. I prawdopodobnie za nic miała statystyki policyjne wskazujące na to, że jeśli dziecko nie odnajdzie się w ciągu 72 godzin, to odpowiedź na pytanie co się z nim stało, sama nasuwała się na myśl. I nawet jeśli Gwen miała z tyłu głowy tę odpowiedź, nic dziwnego że nie spocznie dopóki nie będzie miała dowodu na to, że ten najgorszy scenariusz naprawdę się spełnił.
Choć Jeremy na pozór wrócił do normalnego życia, ani na moment nie zapomniał o prawdziwym powodzie swojego powrotu w rodzinne strony. Jego głowę wciąż zaprzątywały myśli o jego zmarłej siostrze, o innych dzieciakach i ich rodzicach, których spotkała taka sama tragedia, i oczywiście o tym skurwielu, którego miał zamiar dopaść. I nie przestawał o tym myśleć nawet wtedy, kiedy był w pełni skupiony na budowie domu, co teoretycznie miało być sposobem na oderwanie myśli.
Akurat w zabłoconych gumiakach pokonywał drogę z placu budowy do domu Paxtonów, żeby uzupełnić zapas wody, kiedy ujrzał damską sylwetkę. Zatrzymał się niepewnie, czując jak zalewa go fala niepokoju, kiedy kobieta zdradzała powód swojego przybycia tutaj.
– Ta – rzucił w ramach potwierdzenia swojej tożsamości. – Ale nie gadam z dziennikarzami. Trzeba było zainteresować się tematem osiemnaście lat temu. W porę żeście się obudzili – warknął, jak gdyby nigdy nic ignorując gościa i dalej kontynuując drogę do domu. Nie był zainteresowany udziałem w jakimś dziennikarskim śledztwie. Sam przeprowadzał takie od wielu lat i naprawdę wątpił, że było cokolwiek, czego mógłby dowiedzieć się o miejscowej pracy i czego sam już wcześniej nie wiedział.
Gwen E. Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — fitzgerald & hargrove
35 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Nie złamały jej dorastanie w wielodzietnej rodzinie, ciężka choroba, własna niepełnosprawność oraz śmierć obojga rodziców. Pękła, gdy zaginął młodszy z dwójki jej synów. Od czterech lat żyje nadzieją, bo wierzy, że kiedyś go odnajdzie.
- Nie jestem dziennikarką. Nie pracuję dla żadnej gazety ani dla telewizji - postanowiła od razu wyjaśnić. W zasadzie nie było nic dziwnego w tym, że mężczyzna wziął ją za żądną sensacji reporterkę, która wygrzebała gdzieś historię sprzed lat. Nie zamierzała na niej żerować i zdecydowanie nie planowała czerpać z niej żadnych korzyści finansowych. Inne, te w postaci tropów, śladów oraz potencjalnych świadków - już jak najbardziej.
- Może pan chwilę poczekać? Jestem niepełnosprawna, nie mogę tak szybko iść - od razu przyznała się do swojej fizycznej ułomności. Prawdopodobnie nie robiłaby tego, gdyby nie była zdesperowana i nie zależałoby jej na chwili rozmowy. Zresztą, kula, którą ze sobą miała, musiała uwiarygodnić jej słowa. - Spotkało mnie to samo, co pana. Cztery lata temu zaginął mój syn - dodała jeszcze, licząc na to, że ta informacja zaciekawi mężczyznę na tyle, że ten przystanie chociaż na moment.
Tak też się stało. On się zatrzymał, ona podeszła nieco bliżej. Trwało to kilka sekund dłużej, niż w przypadku każdej innej osoby, to fakt, ale Gwen miała sporo czasu, by zmierzyć się z niepełnosprawnością i przyzwyczaić się do zmian, jakie ją czekały.
- Przepraszam, powinnam była od razu się przedstawić. Nazywam się Gwen Fitzgerald. Jestem adwokatem, pracuję w kancelarii Fitzgerald & Hargrove - wyciągnęła swoją wizytówkę - ale jestem tu prywatnie. Proszę, możemy porozmawiać?
Przede wszystkim chciałaby gdzieś sobie usiąść. Stanie nie stanowiło dla niej większego problemu, jednak dziś, teraz, górę brały emocje, a te... Te byłyby w stanie powalić nawet najsilniejszego człowieka. Blondynka nigdy nie pretendowała do takowej roli. Musiała się starać dla swojego starszego syna, dla męża oraz reszty rodziny, jednak ani trochę nie było to łatwe.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Kiedy odparła, że nie jest dziennikarką, przystanął i posłał jej przenikliwe spojrzenie. Był w stanie uwierzyć w jej zapewnienia, bo brakowało jej tego ciekawskiego spojrzenia hieny, która wyczuła dobry temat to rozgrzebania i rozdrapania czyichś ran. Wręcz przeciwnie – w jej spojrzeniu kryła się pewnego rodzaju troska, ale i pewien rodzaj bólu, który Jer znał aż za dobrze.
Oczywiście od razu zauważył kulę, ale nie wiedział z kim miał do czynienia – nie mógł wykluczyć też tego, że była jakąś miejscową żebraczką. Choć jej aparycja ani trochę na to nie wskazywała – była dość elegancko ubrana i po prostu schludna. A kiedy usłyszał jej kolejne słowa, nawet nie myślał iść dalej, ignorując to co usłyszał.
– Syn? – powtórzył za nią. Skurwiel, który zabił Isabelle, gustował w dziewczynkach, więc Jer od razu miał przeczucie, że jej trop może być chybiony. Ale czekał dalej. – Ile syn miał lat? – spytał. Darował sobie wszelkie „przykro mi” – były to banały, które nic by nie wniosły do rozmowy. Wiadomo, że wszystkim było, kurwa, przykro. Chwycił za jej wizytówkę i dokładnie przeczesał ją wzorkiem, bo nieufny był już chyba i z natury, i z doświadczenia.
– Dobrze. Porozmawiajmy – oświadczył w końcu oddając jej wizytówkę. – Ale obawiam się, że nie mam dla pani żadnych informacji. Bo zapewne po nie pani przyszła, prawda? – spytał, wskazując jej dłonią na ławkę przed domem. Widział, że dłuższe stanie ją męczyło. – Ale po kolei. Co się stało z pani synem? I dlaczego myśli pani, że może mieć to związek z moją siostrą? – spytał, czekając aż blondynka usiądzie na ławce.
Gwen E. Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — fitzgerald & hargrove
35 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Nie złamały jej dorastanie w wielodzietnej rodzinie, ciężka choroba, własna niepełnosprawność oraz śmierć obojga rodziców. Pękła, gdy zaginął młodszy z dwójki jej synów. Od czterech lat żyje nadzieją, bo wierzy, że kiedyś go odnajdzie.
W obecnej sytuacji mogłaby żebrać jedynie o informacje. Te były dla niej na wagę złota i gdyby tylko pojawiła się ku temu możliwość, to sama nawet by za nie zapłaciła. Każdemu.
- Miał wtedy cztery lata - odparła. Jak łatwo było policzyć, obecnie byłby już radosnym ośmiolatkiem. No właśnie. Byłby. Gdyby tylko tamtego dnia nie oddalił się od ojca, gdyby ten uważniej pilnowałby syna... To wszystko wciąż jeszcze było zbyt świeże i chociaż wydawało jej się czasem, że potrafi doskonale funkcjonować, to zaraz potem przychodził taki dzień, jak dziś, kiedy blondynka niesamowicie nakręcała się i chwytała każdej możliwej szansy na odzyskanie syna.
Zdawała sobie sprawę z tego, że być może nie dowie się dziś niczego nowego. Szczerze mówiąc byłaby zdziwiona, gdyby ta sztuka jej się udała. Jakby na to nie patrzeć, obie historie, zarówno jej, jak i ta Paxtonów, miały miejsce już jakiś czas temu. Pamięć ludzka jest zawodna. Na przestrzeni ostatnich lat wiele szczegółów mogło już się zatrzeć, mogły zmienić się okoliczności, ślady mogły ulec zniszczeniu, więc jej drążenie tematu niekoniecznie musiało przynieść wymierne efekty. Niemniej... Musiała spróbować. Musiała chwytać się każdej możliwości.
- Sama nie wiem, po co tak naprawdę przyszłam - przyznała. - Nie mam pojęcia, czy te sprawy się ze sobą łączą. Być może faktycznie nie mają ze soba nic wspólnego, ale nie darowałabym sobie, gdybym tu nie przyszła i nie spróbowała. Kto jak kto, ale pan powinien doskonale znać to uczucie.
Usiadła na ławce. Rzeczywiście, długie stanie nie było dla niej. Propozycja mężczyzny była dla niej istotna również z innego powodu: najwyraźniej zamierzał poświęcić jej chwilę i nie planował jej zbyć.
- Mąż zabrał naszych synów do wesołego miasteczka. To była tylko chwila, odwrócił się na moment i w tym czasie Mike po prostu zniknął - zawiesiła na moment głos. Być może jej relacja była krótka i zdawkowa, ale chyba nie była gotowa na to, by mówić więcej. - Zrobiliśmy wszystko, rozmawialiśmy ze wszystkimi, ale czuję, że wciąż jest coś, co jeszcze mogę zrobić.

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
– Moja siostra była starsza w chwili porwania – odparł, niejako sugerując jej w ten sposób już na starcie, że było wątpliwym to, że te dwie sprawy w jakiś sposób się ze sobą łączą. Darował sobie wspominanie o tym, że Isabelle została przez niego zamordowana. Nawet po takim czasie te rany wciąż się nie zasklepiły. Gwen tak naprawdę była na początku drogi usłanej cierpieniem. Do tego ona nie miała swojego zakończenia. Tkwiła w zawieszeniu pełnym nadziei, że jej syn żyje, że jeszcze się odnajdzie. W zasadzie Jeremy uważał, że jej sytuacja była gorsza. Że były rzeczy gorsze, niż śmierć. Ale nie kazał jej opuścić jej terenu Paxtonów. Wręcz przeciwnie, słuchał tego, co miała mu do powiedzenia.
– Pamiętam, że sami robiliśmy wszystko, żeby odnaleźć Is. Chodziliśmy po całym miasteczku i rozwieszaliśmy plakaty. Poza miasteczkiem też – odparł po chwili, dając jej w ten sposób do zrozumienia, że tak owszem, był kiedyś w tej sytuacji i był w stanie ją zrozumieć. – A rozwiązanie zagadki przyszło szybko, szybciej niż moglibyśmy się tego spodziewać. Nie byliśmy gotowi na tę informację. O tym, że policja odnalazła jej ciało – wyjaśnił, na moment odrywając od niej wzrok i zawieszając go na koronach drzew. Zdecydowanie nie działało to tak, że im więcej czasu mijało, tym było łatwiej.
– Niech zgadnę, policja rozkłada ręce, jest bezradna, a tak w ogóle to gdzie są te pączki – nie mógł się powstrzymać przed powyzłośliwianiem się. Sam już dawno przestał ufać policji i nie tylko z racji tego, czym się obecnie zajmował. – Razem z siostrą staraliśmy się dowiedzieć, kto to zrobił, na własną rękę. Trochę grzebaliśmy w lokalnych gazetach – i w policyjnych aktach dzięki współpracy Eve z policją, ale o tym wolał nie wspominać. Ani o tym, że opracowali plan zemsty na tym skurwielu, jeśli tylko uda im się go dopaść. – Mogę trochę poszperać w tych kwitach, może coś mam na temat Mike’a – nawet użył imienia chłopca, bo nie rozmawiali już o jakichś tam anonimowych dzieciakach. – Ale powiem wprost, że nie liczyłbym na żaden przełom. Nie jestem żadnym samozwańczym szeryfem i jeśli to nie była sprawa zbliżona do mojej, to nie poświęcałem jej za dużo czasu przy researchu – uprzedził lojalnie, bo co jej tu będzie robił nadzieję.
Gwen E. Fitzgerald
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — fitzgerald & hargrove
35 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Nie złamały jej dorastanie w wielodzietnej rodzinie, ciężka choroba, własna niepełnosprawność oraz śmierć obojga rodziców. Pękła, gdy zaginął młodszy z dwójki jej synów. Od czterech lat żyje nadzieją, bo wierzy, że kiedyś go odnajdzie.
Być może powinna to wiedzieć. Być może nawet to wiedziała, jednak w ferworze poszukiwań syna oraz chociaż odrobiny nadziei, mogła o tym zapomnieć. Mogła nie zwrócić na to uwagi. Nie dało się jednak ukryć, że na jej twarzy pojawił się lekki grymas rozgoryczenia, zupełnie tak, jakby nagle wszystkie jej plany i założenia nagle miały upaść. Mimo wszystko i tak starała się robić dobrą minę do złej gry.
- Tak, robiliśmy to samo. Wciąż robimy - w zasadzie to już na mniejszą skalę, ale od czasu do czasu, zwłaszcza przed świętami, urodzinami małego Mike'a i w okolicach rocznicy jego zaginięcia, Gwen odczuwała wewnętrzną potrzebę oplakatowania miasta. Musiała to robić, bo inaczej by oszalała. Ha, oszalałaby zapewne również wtedy, gdyby otrzymała taką wiadomość, jaką otrzymali Paxtonowie.
Nie chciała mówić, że było jej przykro z powodu śmierci dziewczynki, ale z jej synem będzie inaczej. To byłoby złe. Niewłaściwe. Zwłaszcza teraz, gdy mężczyzna zgodził się z nią porozmawiać i niejako rozdrapać na nowo stare rany, które być może zaczynały już powoli się zasklepiać. Czy brała pod uwagę najgorsze scenariusze? Owszem. Nie była głupia. Gdzieś z tyłu jej głowy kołatała się myśl, że może... Nie potrafiła jednak przestać walczyć, dopóki wciąż istniała jakakolwiek szansa.
- Miejscowa policja i służby federalne chyba mają mnie już dość, tym bardziej że na co dzień zajmuję się prawem - pozwoliła sobie na delikatny uśmiech. Dręczyła wszystkich zarówno zawodowo, jak i prywatnie, nic więc dziwnego, że czasami wszyscy przed nią uciekali. - Będę wdzięczna za każda informację. Rozumiem, że skupialiście się pewnie głównie na dziewczynkach, więc może gdzieś w waszych notatkach będzie jakaś wzmianka o chłopcu.
Czy zaświtała w niej właśnie nowa nadzieja? To całkiem prawdopodobne. No bo... Skoro on stracił siostrę, to może pomijał informacje związane z chłopcami? Może Gwen, mająca swój własny punkt widzenia, będzie w stanie cokolwiek z tego wyciągnąć?
Czy powinna tak do tego podchodzić? Prawdopodobnie nie. A co, jeśli znów na coś się nastawi i nic z tego nie wyniknie? I tak musiała podjąć to ryzyko.
- Możemy poszukać tego teraz?

Jeremy Paxton
gość od brudnej roboty — u handlarza z bronią
35 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach poszukiwań mordercy młodszej siostry wraca do Lorne Bay. Oficjalnie łowi ryby na kutrze, woląc nie mówić głośno o tym, czym się naprawdę zajmuje. Po godzinach włazi ubłoconymi buciorami w życie Makayli (dosłownie).
Jeremy nie wiedział, co powinien doradzić kobiecie. Żeby nie przestawała pomimo upływu kilku lat? Żeby zaprzestała poszukiwać, dając się niejako porwać nurtowi, aż w końcu rozwiązanie samo ją znajdzie, jak jego rodzinę? Prawdopodobnie nie był odpowiednią osobą do udzielania tego typu porad, jako że sam miał zamiar zamordować tego potwora, który sprowadził na rodzinę Paxtonów tyle bólu, że wszyscy zaczęli upadać, jeden po drugim, niczym domino. Ale w przypadku Gwen działanie było dla niej najwyraźniej jedynym sposobem na to, by nie zwariowała. Żeby nie umarła z rozpaczy, żeby przeżyła.
– Jeżeli mają cię dość, to znaczy że uwiera ich ta sprawa. A jeżeli ich to uwiera, mają świadomość że nie zrobili wszystkiego – odparł po chwili, niejako chyba chcąc jej zasugerować, że powinna dalej drążyć tę skałę. – To będzie jak szukanie igły w stogu siana – uprzedził lojalnie. Naprawdę chciałby pomóc tej kobiecie, ale czuł że nie ma do tego ani odpowiednich narzędzi, ani ram-u w swojej głowie na przetwarzanie całej masy takich informacji. Nie zamierzał jej jednak odmawiać. Nie mógłby spojrzeć na siebie w lustrze, gdyby odesłał ją z kwitkiem.
– Jeżeli ma pani dużo czasu… Tego jest naprawdę dużo. Dwa kartony pełne wycinków, drobiazgowych informacji. I musi być pani świadoma, że prawdopodobnie nic z tego nie wyniknie – no bo co miał dawać jej fałszywą nadzieję? Ale skoro była tak zdesperowana, kiwnął na nią głową, zapraszając ją do środka domu Paxtonów. Zaprosił ją do salonu, który w niedługim czasie zalał się całą masą papierowych wycinków.

/zt x 2
Makayla Wyatt
ODPOWIEDZ