Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
To dobrze, że Sam wiedziała, że wcale nie było tu tak samo jak w burdelu. Może jak w obskurnym barze, z tym się akurat mogła zgodzić tylko widoki były lepsze. - O widzisz, może się jeszcze tam spotkacie - powiedziała lekko, bo była to dobra wiadomość, że Gaia jej nie okłamała i rzeczywiście pracuje tam gdzie pracuje. No, bo z nią to nigdy nie wiadomo. - A tak swoją drogą, jak Twój tato? Coś sie zmieniło? - Obstawiała, że pewnie nie, ale czuła, że powinna o to zapytać. Było jej strasznie szkoda Sameen, że nie może odwiedzać ojca razem z rodziną, że nie mogą wspólnie przeżywać tego jednak dość smutnego doświadczenia.
- To cała Gaia, nic nie jest takie jak powinno być - przyznała z lekkim uśmiechem, bo była to zarówno pozytywna cecha jej osobowości jak i wada. Dlatego Gaia była taka skomplikowana, nigdy nie było wiadomo czego można się po niej spodziewać i czasem było to miłe, bo zaskakiwała pozytywnie, a czasem... tak jak przy ich ostatnim spotkaniu, było to nie do końca takie pozytywne. - Nie chcę zachowywać pozorów bycia wdową - powiedziała trochę ostrzej. - Jego rodzina wie jak wyglądało nasze "małżeństwo", a to co sobie inni pomyślą to mnie nie obchodzi. Nie będę dłużej marnować na niego życia. - Może to było głupie z jej strony, ale trudno. Naprawdę miała dość tego wszystkiego i chciała ruszyć do przodu, a nie zrobi tego ciągle udając biedną wdowę. Pochowała go, zrobiła i tak więcej niż zamierzała. Wystarczy.
Uniosła lekko brew słysząc słowa Sameen, bo wiedziała, że teraz jej tu trochę ściemnia. - Może nie, ale na temat każdego człowieka, który nocuje u mnie to bym zakładała, że już tak - w końcu kto wie, może Gaia była seryjną morderczynią, albo przyjaźniła się z takową? Nigdy nie wiadomo. Była prawie w stu procentach przekonana, że Sameen już planuje jakieś małe śledztwo. Nie pomyślała o tym, że Sam już je zrobiła. Pokręciła tylko głową, bo nie będzie jej przecież zmuszać, ale naprawdę chciała żeby być może się kiedyś spotkały, o ile Gaia dorośnie do tego, by się z kimś związać. No i jeżeli to będzie ona, o ile sama jeszcze będzie chciała Gaie, to byłoby fajnie, gdyby Sam ją znała.
- Nie... nigdy nie miałam takiej relacji z nikim - zmarszczyła czoło, bo to było okropne. Okej miała romans, ale to nie tak, że chodziło w nim tylko o seks, bo jednak łączył sie z uczuciami. No, może poza tą jedną nocą z pewnym sportowcem. Ale tylko raz. - To nie jest prawda - oburzyła się trochę i gdy Sam wyszła to Zoey wstała z łóżka i poszła za nią do kuchni. - Masz mnie - dodała lekko ją szturchając żeby przestała się patrzeć przed siebie. W końcu miały relacje! Może nie taką, ale były przyjaciółkami, to już dość spora relacja. - Gdzie w ogóle się podziewałaś? - Zapytała i postanowiła, że będzie taka szalona i sobie usiądzie na blacie w kuchni obok miejsca gdzie stała Sam.

Sameen Galanis
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Nie. – Nie było takiej opcji, że Sameen się tam z nią spotka. – Nie ma takiej opcji, że się z nią tam spotkam. – Powiedziała na głos swoją myśl, bo zapomniała, że Zoey nie czyta w jej myślach. Jeżeli dojdzie do tego, że McTavish rzeczywiście przedstawi jej to dziecko, to Sameen nie będzie jej akceptowała. Spojrzy na nią, może uściśnie jej dłoń, ale nic poza tym. Na chwilę obecną było to dziecko, które powinno wrócić na studia, a nie mieszać w głowie Zoey. Jak Gaia kiedyś do niej zagada w domu spokojnej starości, to Sam ją minie bez słowa. I zrobi to tak, że Gaia zamknie się w sobie. – Bez zmian. – Ucięła krótko temat. Nie była z nim jakoś specjalnie związana. Wiedziała, że jest jej ojcem, a on wiedział, że ona jest jego córką. Oczywiście w momentach, w których miał przebłyski. Sameen mu kiedyś powiedziała, przy jednej z pierwszych wizyt. Zaryzykowała wiedząc, że i tak nie stanie się nic złego w związku z tym. Nie było przecież opcji, że pan Barlowe magicznie wyzdrowieje.
- Co to za uśmiech? – Skrzywiła się, bo Zoey zachowywała się jak zakochana, ale Sameen jej o to nie podejrzewała. Kto by się zakochał w pstrokatej alternatywce z nienaturalnym kolorem włosów. Wychodzącej z cudzego mieszkania bez spodni. – Nie chodzi o jego rodzinę i o ludzi. Przez jakiś czas proszę cię, żebyś… Wiesz co, nieważne. – Machnęła ręką i pokręciła głową. Nie chciała zmuszać Zoey do robienia czegoś czego robić nie chciała, ale jedna Sameen musiała dbać w tym przypadku trochę o siebie. Tym bardziej, że miała na karku człowieka, który szuka randomowych przypadków, które mogłyby świadczyć o tym, że ta zabójczyni na zlecenie znowu działała. A wiedziała, że w swojej teczce miał też niektóre „przypadki” z Queensland. Nie chciała pomagać w zawężaniu jego poszukiwań do Lorne, w którym sam siedział.
- Przestań, Zoey. Nie rób ze mnie kogoś kto popada w paranoje. – Skrzywiła się. Oczywiście popadała, ale bardziej na temat własnej osoby. Często miewała problemy ze snem, bo obawiała się tego, że ktoś właśnie próbuje wejść do mieszkania, żeby ją zamordować. Panicznie obawiała się tego, że ktoś ją odnajdzie. – To czemu zapytałaś mnie o coś takiego? – No bo było to dosyć randomowe pytanie. Było jeszcze wcześnie. Powinny rozmawiać o pogodzie jak normalni ludzie, a nie o tym kto z kim sypia i jakie ma relacje.
Zmarszczyła brwi słysząc ten tekst, bo nadal nie lubiła słuchać takich rzeczy. A jak Zoey ją szturchnęła, to aż Sam wylało się trochę kawy na ziemię. Ale na szczęście wdeptała to skarpetką, żeby nikt nie musiał się schylać i żeby Tyfon, który pojawił się obok, niczego nie zlizał.
- Pracowałam oczywiście. – Nie było co się rozwodzić na ten temat. Nie lubiła siedzieć i nic nie robić i Zoey o tym wiedziała.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Jaki uśmiech? - Zapytała, bo nie wiedziała o co chodzi. - Przecież nie będę płakać - jeszcze, bo nie jestem w stanie powiedzieć, co będzie za chwilę. Może jednak będzie płakać. Nigdy nie wiadomo z nami. Chociaż wolałabym jednak żeby nie płakała. Ta Alicia Vikander ma chociaż nie płakać. Niech będzie twardsza niż poprzednia. - Nie no, powiedz o co chodzi? - Zapytała, bo teraz to już się zaczęła obawiać, że coś zjebała i nie wiedziała co, a Sameen będzie na nią zła czy coś. Tego, by nie chciała, bo przecież Sameen była jej najlepszą przyjaciółką, nawet jeżeli mogło się to wydawać irracjonalne. Nie wiedziała przecież, że to jak ona będzie się zachowywać ma jakikolwiek wpływ na Sameen i, że ktokolwiek jakkolwiek będzie w stanie powiązać blondynkę z tą sprawą.
- Dobrze, ja tylko po prostu wolę to powiedzieć żebyśmy miały takie samo podejście do tego okej? - Nie chciała jej wmawiać paranoi, ale wiedziała, że Sameen jest jak IPN i ma teczki na każdego, albo przynajmniej na większość ludzi, którzy byli w jakimś bliższym otoczeniu. Rozumiała to, bo jeżeli ktoś był blisko Zoey to nagle mógł być też blisko Sam i musiała chronić swoją dupę. Nie chciała tylko powtórki z rozrywki. Ostatnio sama poprosiła o śledzenie Logana i nie wyszło jej to na dobre. Teraz nie chciała już wiedzieć o Gai nic czego sama jej nie powie, albo czego Zoey sama nie zobaczy. - Gaia ma coś takiego z kimś innym, więc jestem ciekawa na jakiej zasadzie to działa - rzuciła wzruszając ramionami, chociaż wciąż ją to trochę bolało. Wiedziała, że nie ma doświadczenia w seksie z kobietami, ale przez tą informację jakoś poczuła się jeszcze bardziej niepewna. Może nie powinna tego tak odbierać, ale trochę był to dla niej taki plaskacz prosto w policzek. - I myślę, że ja mam jakiś problem... - powiedziała i wzięła głębszy oddech, bo wiedziała, że musi kogoś o to zapytać, a kogo innego mogła jak nie Sameen? I Sadie ewntualnie. - Bo pare dni temu się całowałyśmy i ona ściągnęła koszulkę i... co powinnam zrobić z jej cyckami? Dotknąć? Patrzeć? Ignorować? Wiem, ze faceci są popierdoleni na tym punkcie i robią rzeczy, które myślą, że kobietom się podobają, kiedy tak nie jest, tylko każda robi dobrą minę do złej gry... - No nie wiedziała musiała zapytać! Sameen była jej podręcznikiem do biseksualizmu, z nią się całowała po raz pierwszy więc sorry, ale teraz musiała jej więcej powiedzieć. - Mam się na nie patrzeć? Odwrócić wzrok? Błądzić spojrzeniem po suficie? - Teraz to się zestresowała, że wszystko robiła źle, aż się trochę zapowietrzyła i zacząć bardziej regularnie oddychać żeby jej przeszło.

Sameen Galanis
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Mhm. – Zacisnęła tylko szczęki i mrużąc oczy przez kilka sekund przyglądała się Zoey. Sameen może była pozbawiona jakichkolwiek uczuć i instynktów wobec ludzi, ale była świetnym obserwatorem. Musiała być. Na tym polegała jej praca. No i teraz widziała tą dziwną zmianę zachodzącą w Zoey. Coś czego pewnie sama McTavish w sobie nie widziała, ale coś się jednak działo.
- Zoey. Przestań. Nic się nie dzieje. Uspokój się. – Uśmiechnęła się nawet dla potwierdzenia swoich słów, że rzeczywiście nic się nie dzieje. No i ona, w przeciwieństwie do innych moich postaci, a przynajmniej jednej, nie kłamała. Nic się nie działo. Dobra, działo się, ale jak rzeczywiście będą konsekwencje to Sameen będzie w stanie zająć się wszystkim w pojedynkę. Zoey będzie mogła sobie w tym czasie spać spokojnie i niczym się nie martwić. W końcu mogła psychicznie odpocząć.
- Dobrze, Zoey. Nie będę nikogo śledzić. – Jeszcze dzisiaj zamontuje sobie zamek w tej szufladzie. Nie pozbędzie się tej teczki. Była zbyt tłuściutka, żeby nie zawierała czegoś ciekawego. Po prostu o swoich znaleziskach nie powie Zoey. Jeżeli McTavish chciała się o wszystkim przekonywać sama, to tak będzie. Sameen była do wynajęcia, więc nie będzie robiła jakiejś roboty za darmo.
- Rozumiem. – Zacisnęła szczęki i spojrzała na swoją kawę. – I naprawdę uważasz, że warto się angażować w kogoś kto chwali ci się taką relacją? – Jednak nie mogła się powstrzymać od komentarza. – To głównie polega na tym, że masz w telefonie numer do kogoś kto zawsze ci odpisze na wiadomość w stylu „jestem napalona, jesteś dostępna?”. – Z tego co się orientowała to nie było tam za dużo rozmawiania. Po prostu miałaś kontakt do kogoś kto w każdej chwili będzie otwarty na seks. Bez zobowiązań, bez uczuć, bez rozmów, bez oceniania. Po prostu czysta cielesność.
- Słucham. – Zachęciła do podzielenia się tym problemem, ale już miała jakieś poczucie, że nie chciała o niczym wiedzieć. Jak usłyszała pytanie to od razu się odwróciła ponownie w stronę okna i oparła czoło o szybę. Całe życie udawało jej się unikać takich rozmów z Zoey. Udawało jej się unikać bycia „typową przyjaciółką”, która podzieli się radą w takich tematach. Myślała, że Zoey wie, że jej się nie pyta o takie rzeczy. Teraz Sameen musiała patrzeć na widok przed siebie i udawać, że nie słyszała tych wszystkich rzeczy. Napiła się kawy, ale ta nagle przestała jej smakować. – Jest ledwo ósma rano. – Mruknęła do siebie i wylała kawę do zlewu i tam też odstawiła kubek. Nie ma opcji, że teraz przełknie cokolwiek. Nie chciała jednak być chamska dla Zoey. Jej pierwszą myślą było po prostu wyjście z domu, ale Zoey tyle dla niej zrobiła. Mogła się odwdzięczyć chociaż czymś takim. Oparła się tyłkiem o blat i cicho westchnęła. – Jeżeli ściąga przed tobą koszulkę to ewidentnie chce żebyś na nie patrzyła. Nie uciekaj od nich wzrokiem, ale nie gap się też jak napalony nastolatek. Wiesz jak wyglądają cycki. Poza tym takie chamskie unikanie mogłoby być oznaką, że nie chcesz ich widzieć. – Ona, tak jak Gaia, wiedziała, że kobiety niepewne swojej biseksualności, to jednak były ciężkie orzechy do zgryzienia. Odpowiadało im całowanie się, ale jak człowiek przechodził do innych rzeczy, to nagle wszystko było obrzydliwe i dziwne. – Zależy od tego co ona lubi. Powinnaś ją o to zapytać. – Wzruszyła ramionami. – Jeżeli nie chcesz o to pytać, to możesz je po prostu złapać, ale delikatnie. Ewentualnie możesz je masować, ale nie za mocno, bo jednak piersi są delikatnie. Nikt nie lubi szarpania i ściskania rodem z pornola dla samotnych prawiczków. No i są też sutki. Są delikatne, więc… – Przetarła twarz, bo nagle zrobiła się bardzo zmęczona. Spojrzała na Tyfona, było jej przykro, że musiał tego słuchać. – W mojej opinii, stymulując sutki, zachęcasz do przejścia do następnego etapu tego co się dzieje. – Już wiedziała jak czują się matki, które muszą opowiadać dzieciom o takich rzeczach jak seks, erekcje, wytryski i zachodzenie w ciążę. Miała tylko nadzieję, że Zoey nie będzie miała dodatkowych pytań.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Nie - odpowiedziała wprost, bo nie była debilką. Wiedziała, że nie powinna się absolutnie w coś takiego angażować. - Chciałabym żeby było warto i próbuje sama siebie oszukiwać z nadzieją, ze rzeczywiście tak będzie. - A prawda była taka, że zapewne na razie pokazywała tylko to jak bardzo nie ma do siebie szacunku i jak bardzo za wszelką cenę próbuje sobie ułożyć życie, byle tylko zapomnieć o tych wszystkich chujowych rzeczach jakie ją ostatnio spotkały. O tych wszystkich złamanych sercach, skandalach, nieudanych małżeństwach i rodzinnych problemach. Chciała w końcu być szczęśliwa, odetchnąć z ulgą i trochę korzystać z radości jaką może jej życie zaoferować. Łapała się tego tak kurczowo, że aż nie zauważała, że sama sobie rzuca czymś takim kłody pod nogi pakując się w relacje, która w takiej formie nie będzie dla niej wystarczająca. Bo ona nie chciała mieć kogoś na chwilę. Nie chciała kilku pocałunków w środku nocy. Skrzywiła się, gdy Sam powiedziała co nieco na temat takich relacji bez zobowiązań i aż zrobiło jej sie trochę niedobrze. - Chryste... jestem na to za stara - bo właśnie to do niej dotarło. Była za stara żeby się bawić w jakieś takie chore rzeczy.
Zoey wiedziała, że jej pytanie raczej sie Sam nie spodoba, ale komu innemu miała je zadać? Miała to wpisać w google i zobaczyć co jej wyskoczy? Miała przeprowadzać jakąś sondę uliczną? No nie. Musiała się jednak dowiedzieć paru rzeczy, Sameen była dla niej najlepszym źródłem informacji w tym temacie. Wiedziała, że jej powie tak jak jest i tyle, bez jakiegoś kręcenia i omijania rzeczy. - Wiem, przepraszam - dodała pospiesznie, bo owszem to było obrzydliwe pytanie, ale niestety. Była jej pierwszą linią frontu. Słuchała więc jej słów i czasem kiwała głową na znak, że rozumie. - Nie mam problemu z tym, żeby je widzieć - odpowiedziała i no teraz już wiedziała, że musi znaleźć złoty środek w tym wszystkim. Chociaż też jeszcze wtedy nie wiedziała, czy kiedykolwiek te cycki jeszcze zobaczy na własne oczy. - Powinnam jej coś powiedzieć o nich? - No bo były ładne, podobały jej się i teraz się zestresowała, że jej nie powiedziała, że ma ładne cycki jak miała okazje. Dobrze, że Zoey nie zaczęła sobie tego gdzieś notować. - Okej - zakodowała, że jeżeli kiedykolwiek będzie jeszcze mieć spotkanie z cyckami Gai to się jej zapyta o to co ona lubi. Na razie jednak nie musiała się tym martwić. - Oczywiście, że nikt tego nie lubi - chociaż pewnie tak wyglądał seks Zoey z Loganem, nie oszukujmy się. - Okej, rozumiem - może jej się przyda taka wiedza kiedyś, chociaż nie liczyłaby na to w najbliższym czasie. Zoey była jaka była, mogła darzyć Gaie dziwną sympatią, ale siebie też takową darzyła i nie chciałaby stymulować jej sutków myśląc, ze parę dni temu mogła sobie zadzwonić do kogoś, bo była napalona i ten ktoś też jej tak robił. Także tym się martwić nie musiała.
Spojrzała na Sam i trochę jej się chciało śmiać, ale postanowiła jeszcze rzucić durnym żartem. - Aż teraz mam ochotę na seks... muszę do kogoś napisać żeby wpadł - to był słaby żart, ale nikt nie powiedział, że Zoey miała dobre poczucie humoru. Nie miała najwidoczniej. - Dzięki Sam. To dla mnie nowe i nie mam nikogo innego kogo mogę o to zapytać tak wprost. - Może powinna gdzieś pójść, wyrwać sobie jakąś dziewczynę i spróbować. Wtedy, by wiedziała. Szkoda tylko, że to Zoey i absolutnie nie szło jej w podrywanie.

Sameen Galanis
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Spojrzała na Zoey i nawet nie wiedziała jak to skomentować. Najchętniej to by odjebała Cher i spoliczkowała ją krzycząc ‘snap out of it’, ale niestety Sameen miała poważne braki jeżeli chodzi o popkulturę. Nie miała zielonego pojęcia o istnieniu Cher, a już na pewno nie wiedziała o tak ikonicznym momencie. Zmiast tego, na chwile oparła twarz o dłoń i masowała sobie grzbiet nosa. Próbowała się powstrzymać przed jakimś chamskim komentarzem, ale też nie mogła tak tego pozostawić. – Nie wiem co się dzieje, ale ty masz jakiś wewnętrzny problem. – Popukała się po głowie. – Ty wiesz, że dosłownie drugi raz pakujesz się w to samo, z kimś kto dosłownie informuje cię o tym, że na boku spotyka się z innymi? – Musiała zapytać wprost, bo nie wiedziała czy Zoey ma jakieś zaćmienie umysłu czy zapomniała, że dopiero co Sameen uwolniła ją od męża, który traktował ją jak śmiecia. Jedyną różnicą jest to, że LB długo ukrywał fakt, że ma kogoś innego, czy inne. Sameen już nie nadążała i w sumie nawet nie sprawdzała. Nigdy go po prostu nie lubiła. Zabiłaby go nadal jakby był mniej debilny. A teraz, Zoey pakowała się w coś co świadomie wybierała, wiedząc, że jest to naprawdę zły wybór. Galanis nawet nie musiała typiary sprawdzać, żeby wiedzieć, że to zły pomysł. – A jedna się w to pakujesz. – Wzruszyła ramionami. Była ciekawa w czym tkwił problem. Czy Zoey myślała, że miłością zmieni czyjś charakter? Że zaśpiewa typie I’ll make a man out of you i wszystko będzie okej?
Sameen naprawdę nie wierzyła w to, że musi udzielać takich rad. Dobra, to jeszcze były jakieś tam rady łóżkowe, co już brzmiało obrzydliwie, ale przynajmniej mogła mieć coś sensownego do powiedzenia. W końcu sama przechodziła różne, popierdolone szkolenia z bycia uwodzicielską. Czy tego chciała czy nie. Uczono ją podrywać i kobiety i mężczyzn. Może nie podrywać. Uwodzić. Uwodzić, żeby dostać to do czego została zatrudniona. Sama w podrywach była naprawdę słaba. Wręcz fatalna. Ale też nie chciała umieć podrywać. Wiedziała, że nie jest materiałem na związek i nie wydarzy się nic co mogłoby ją przekonać do tego, żeby w związku skończyć. – Nie powinnaś mówić jej niczego o jej cyckach. W sensie wiesz, chcesz to mów. Ale jestem pewna, że słyszała to od wielu ludzi. – Może i Sameen jej nie lubiła i nie znała, ale widziała, że dziewucha jest ładna. – Wątpię, żeby udało wam się utrzymać jakąkolwiek relację, która ostatecznie nie skończy się na tym, że znowu zostaniesz ze złamanym sercem, ale… jak chcesz ją przy sobie zatrzymać, albo zainteresować, nigdy nie komplementuj jej urody, jej ciała, twarzy, cycków. Jestem pewna, że słyszy to od przypadkowych ludzi na ulicy. Skup się na komplementowaniu jej osobowości, albo czynów, czy tego co robi dla ciebie. O ile cokolwiek robi. – Ostatnie zdanie powiedziała naprawdę cicho i wywróciła przy tym oczami. Kto to widział, żeby jej Zoey umawiała się z tak niedojrzała typiarą, która pewnie ma siano w głowie i nic poza tym. Ehh.
Spiorunowała Zoey wzrokiem. Oczywiście, że Sameen nie załapała, że to żart. – Tylko nie pisz do niej, bo pewnie już ujeżdża kogoś innego. – To nie miało być chamskie, to miał być po prostu komentarz, ale wiadomo, że w wykonaniu Sam mogło to wyjść jak bardzo suche i przykre przedstawienie faktu.
- Możesz użyć Internetu. Będziesz miała wizualizację i opisy. Ale najlepiej byś zrobiła jakbyś sobie odpuściła. – Sameen nigdy nie będzie wspierać tego związku. Najwyżej Gaia Zimmerman też się niedługo potknie na schodach pod adresem Fluorite View 132. Kolejny nieszczęśliwy wypadek. Spieszmy się kochać bogatych ludzi, tak często się potykają.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
Pokręciła głową. - Wcale nie jest to samo - oczywiście, że to było to samo i Zoey dobrze o tym wiedziała, ale starała się po prostu niektórych faktów nie zauważać jako dobry człowiek. - Przynajmniej była ze mną szczera - po tym jak już nie miała wyboru. No w każdym razie Zoey widziała kilka różnić między nią, a LB. Przede wszystkim Gaia była... cóż.. byla... kobietą! To duża różnica. O której McTavish już wiedziała, bo nagość Gai ostatnio ją zaskoczyła i niby jak patrzyła w lustro to widziała nagą kobietę, ale no to jednak nie było to samo. - Pakuje się... bo... ona taka nie była jak sie poznałyśmy. Naprawdę. Wtedy była zupełnie inną osobą, a później jakoś to się zmieniło i mam pewne przeczucia, że niestety się do tego przyczyniłam, a jeżeli tak jest to nie mogę się po prostu wypiąć. - Mogłaby ale nie chciała, bo wciąż uważała, że kiedyś wróci ta słodka, miła Gaia, którą całowała w ogrodzie botanicznym w Sydney. - Każdy zasługuje na szansę - i kto jak kto, ale Sam powinna o tym wiedzieć, bo w końcu tylko dzięki temu, że obie dały sobie szansę na to, by się zaprzyjaźnić mimo tego całego szaleństwa, w jakim się poznały. Zoey już jedną laskę trochę naprawiła i dzięki temu miała teraz Sameen, z którą mogła porozmawiać, może jej się wydawało, że z Gaią będzie podobnie. Naprawi ją tak, żeby wróciła do tego jaką osobą była gdy się spotkały. No, a może nie.
Pokiwała głową i zanotowała sobie w głowie, że nie powinna nic mówić o cyckach, chociaż miała nadzieję, że Gaia nie słyszała takich komplementów o zbyt wielkiej ilości ludzi. - Robi dla mnie rzeczy - trochę się nad tym zastanowiła no i tak, bo przecież siedziała z nią w sylwestra chociaż nie musiała, no więc to jest jakaś rzecz. Ona naprawdę starała się patrzeć na to wszystko bardziej pozytywnie niż Sameen, a jednocześnie wiedziała też, że być może blondynka miała rację. Istniało dość spore prawdopodobieństwo, że Zoey skończy ze złamanym sercem. Ale to było jej serce i jej decyzja i jej łzy, które być może wyleje. #zaralarsson - love whoyoulove.mp3
- Sam! - Krzyknęła, bo to miał być żart! Teraz jednak jak się nad tym zaczęła przez sekundę zastanawiać to zrobiło jej się trochę smutno. - Serio myślisz, że tak trudno jest po prostu mnie polubić? Zakochać się we mnie? Czemu nikt nie może sobie iść ulicą popatrzeć na mnie i pomyśleć "hmmm co za fajna dziewczyna może się z nią umówię"? - Zapytała, bo może ona miała jakiś vibe laski, która nie miała szczęścia w miłości i każdy miły człowiek się trzymał od niej z daleka, albo nagle zmieniał kolor włosów i już nie był do końca sobą? - Nie odpuszczę jeszcze... to ja trochę zjebałam mając męża, więc teraz ponoszę tego konsekwencje. - Oczywiście, że Zoey brała to na siebie i, że wszystko było jej winą, bo nie chciała żeby Sameen tak bardzo nie lubiła Gai. Nawet zależało jej na tym, żeby jednak dziewczyny się poznały i polubiły. Kiedyś. Za milion lat. W końcu Sameen była wielką i ważną częścią życia Zoey. - Możesz mnie trochę powspierać w tym szaleństwie? - Zapytała patrząc na blondynkę z bardzo delikatnym uśmiechem na ustach. - Ona na prawdę jest warta tego żeby trochę nagiąć swoje zasady - przynajmniej McTavish bardzo, bardzo, bardzo chciała w to wierzyć.

Sameen Galanis
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zaczęła się śmiać na odpowiedź Zoey, a jak wszyscy dobrze wiemy, jak Sameen się śmieje to nie jest dobrze. Pewnie przez dwa dni będzie ją bolało gardło, a przez cztery dni będzie miała zakwasy na twarzy. – Zoey… czy ty w ogóle siebie słyszysz? To wszystko brzmi dokładnie tak samo. Tylko teraz wiesz, że twoja laska kurwi się za twoimi plecami z innymi. – Gaia, sweetie, i’m so sorry. Dobrze, że Sameen nie wiedziała, że Gaia i Zoey ze sobą nie sypiają. Jakby wiedziała to już w ogóle zaczęłąby się śmiać, bo jednak Zoey byłaby… Sameen nawet nie wiedziałaby jak to nazwać. Ale przytulałaby i dbała o typiarę, która sypia z każdym innym tylko nie z nią. Sameen nigdy by nie pomyślała, że Zoey dobrowolnie wejdzie w relację typu… cuckold. Wow. Chciała ją nawet zapytać czy to coś co ją podnieca, ale nie chciała raczej znać odpowiedzi. – Nie, Zoey. Nie każdy zasługuje na szansę. Już widzisz, że ta dziewucha się zmieniła odkąd ją poznałaś, a nadal w to brniesz. Prosisz się o złamane serce. A uwierz mi… kobiety łamią serca inaczej. – Sameen miała o tym naprawdę delikatne pojęcie. Oczywiście lubiła wmawiać sobie, że nie ma serca i w ogóle jest ponad to wszystko, ale tak naprawdę miała coś co jednak często było łamane. No dobra, może nie często, ale było łamane. Parę razy.
- Naprawdę? – Uniosła brwi szczerze zaintrygowana. – Proszę. Wymień mi kilka rzeczy jakie dla ciebie zrobiła. Jestem naprawdę ciekawa. – No bo może rzeczywiście Sameen się myliła i Gaia była niesamowicie fantastyczną osobą, która szczerze była zainteresowana Zoey, ale przy okazji jebała się z innymi ludźmi. Tak też mogło być. Różne są na świecie relacje!
- Ty nie jesteś tutaj problemem. – Skrzywiła się, bo oczywiście, że Zoey, broniąc tej typiary, zacznie widzieć problem w sobie. Sam, aż głośno westchnęła i do niej podeszła, ale ani jej nie dotknęła ani nic. Po prostu podeszła bliżej stając z rękoma założonymi na klatce piersiowej. – Po prostu masz tendencję do wybierania sobie niewłaściwych ludzi. – Dodała, bo jednak nawet sama ona była idealnym przykładem. Zoey postanowiła ocalić życie płatnej zabójczyni. Poza tym nie było z nią tak źle, bo jednak Parker ją zaprosił na randkę! Sameen wbiła sobie paznokcie we własne żebra, żeby powstrzymać drżenie rąk. Naprawdę ją cisnęło, żeby wyjść z tego domu i popchnąć Gaię pod autobus, albo do jeziora, w którym siedzi niebezpieczny kangur. – Oczywiście. Mogę. Ale jak w ciągu miesiąca zobaczę, że jesteś chociażby odrobinę nieszczęśliwa, albo zraniona, to dojdzie do kolejnego nieszczęścia, gdzie ktoś ma wypadek we własnym domu. – Pewnie adres Gai już miała dodany do ulubionych kontaktów w GPS swojego auta. Chociaż nie wiem czy Sameen korzysta z GPS czy zna wszystkie drogi do Rzymu. – Szczerze wątpię. Ale obyś dla własnego dobra miała rację. – I dla dobra Gai, bo ciężko będzie mi ją dezaktywować, albo grać inną postacią z wizem Duy Lipy.
Architekt — lorne bay
30 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
You can take me all the way, anywhere you like just don't let me go. Leave all the finer things when I'm lying next to you, that's enough for me. Just don't let me go.
- Wcale się nie kurwi… tak jak mówiłaś, masz jedną osobę, z którą sypiasz więc to wcale nie jest takie kurwienie się, przecież nie daje się ruchać ludziom na imprezach – co jak co, ale tego akurat Zoey była pewna. Z tego co znała Gaie to mogłaby sobie dać uciąć palec, że Zimmerman się nie puszcza z byle kim w jakiś kiblach w klubie. – Nie znasz jej okej, jest po prostu trochę zagubiona i młoda – nienawidziła karty wieku, ale w tym wypadku musiała ją wyciągnąć. Starała się bronić Gai za wszelką cenę, a nie było to takie proste. Po prostu nie chciała przyznać, że być może znowu wpakowała się w relację, która doprowadzi do tego, że będzie przez tydzień siedzieć po ciemku w sypialni płacząc w poduszkę. Już to przeżywała i najwyraźniej jej się spodobało i chciała jeszcze raz.
- Nie przekonam się jak będzie jeżeli się teraz wycofam okej? Nie wiem jak kobiety łamią serca, nie chcę się tego dowiedzieć. Ale jest to ryzyko, które muszą podjąć… po prostu muszę się nie angażować wybitnie mocno dopóki Gaia się nie określi – a to przecież było łatwe do zrobienia, szczególnie u takiej Zoey, która absolutnie miała ogromny problem w to, żeby się w coś nie angażować. Całe szczęście człowiek się uczy całe życie i Zoey wierzyła, że tym razem się jej uda.
- A proszę bardzo – oczywiście Zoey chciałaby móc od ręki wymienić kilka, więc nawet próbowała się nie zastanawiać, po prostu robiła czasem dłuższą pauzę. – Na sylwestra się spotkałyśmy przypadkowo i olała imprezę rodzinną żeby ze mną posiedzieć, żebym nie musiała być sama o północy – wedługo Zoey to był bardzo miły i uroczy gest, który pokazywał, że Gaia jednak z nią chciała spędzać czas. – Przyniosła mi kiedyś kawę i jedzenie z rana, bo wpadła do mnie jak wracała z imprezy – to też było miłe! Niespodziewane i miłe, aczkolwiek to odbywało się jeszcze w świecie, w którym Gaia zachowywała się nieco inaczej względem niej niż teraz. Zoey jednak starała się na to teraz nie zwracać uwagi. – Jak się pokłóciłyśmy to sama do mnie napisała… - no to też chyba pokazywało, ze nie była jej tak całkowicie obojętna, albo że Zoey sobie to wszystko wmawiała jak to miała w zwyczaju.
- Nie Sameen, może jestem problemem. Może oczekuje od ludzi za wiele. Może teraz monogamia nie jest w modzie? Może mam staroświeckie podejście do związków i relacji i dlatego będę pewnie zmuszona do tego, żeby żyć w samotności. – Może to było jej pisane? Bycie samą, może nie samotną, bo miała jednak swoich znajomych i przyjaciół, więc samotna, by nie była. Po prostu byłaby sama. No i tak Parker ją zaprosił na randkę, ale nie chciała o tym mówić Sameen. W końcu teraz skupiała się na obronie Gai. – Nie Sam… nawet gdybym płakała przez miesiąc to daj jej spokój. Pakuje się w to na własną odpowiedzialność, wiem co ryzykuje i tu jest ta różnica między tym co było z LB. Nie chcę żeby cos jej się stało okej? – Zoey była pewna, że nikt nie zrani jej tak jak to zrobił LB. On zasługiwał na wszystko co go spotkało. Gaia nie. Przynajmniej na razie nie. McTavish teraz mówiła bardzo poważnie, bo nie chciałaby żeby Sam skrzywdziła Gaie. – Poza tym dwa podobne wypadki w moim najbliższym otoczeniu to już mogłoby wyglądać podejrzanie nie sądzisz? – Poszła tą kartą na wypadek, gdyby Sam nagle się wyłączyła i nie słuchała tego co mówiła wcześniej. – Będzie dobrze, tak czy inaczej. – Miała przynajmniej taką nadzieje. Chciała nawet teraz przytulic Sam ale zatrzymała się w połowie drogi, bo przecież blondynka tego nie lubiła.

Sameen Galanis
in your love spell
catlady#7921
luna - bruno - joshua - eric - cece - caitriona - judith - benedict -owen
ODPOWIEDZ