rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.
stylówka

Czy informacja o ciąży Sophie zmieniła coś w życiu Olivera? Tak, na pewno zmieniła jego spojrzenie na kilka kwestii. Do tej pory nie planował założenia rodziny, nie myślał o dzieciach i o stabilizacji, ale po rozmowach z Sophie zrozumiał, że wizja wspólnego wychowywania dziecka nie jest znowu taka abstrakcyjna, jak mogłaby się wcześniej wydawać. Ba, gdy rozmawiał z Saulem przez telefon, to był już pewien, że chce pomóc jej jak najlepiej potrafi. Czy to znaczyło, że byli parą? Nie ustalili niczego takiego, więc Ollie nie myślał o tym w takich kategoriach, ale był pewien, że dziewczyna zajmowała ważne miejsce w jego sercu, podobnie jak Saul i Amalia (choć oni nieco inaczej, bo jednak byli jego rodzeństwem).

Jego życie nie zmieniło się jednak na tyle, żeby zrezygnował z imprez, co to to nie. Tego wieczora wybrał się do Shadow samotnie, chociaż rozważał zaproszenie Saula, ale ostatecznie uznał, że przyda mu się noc spędzona z kimś, kogo nigdy potem nie spotka. Takie jednonocne przygody zawsze dawały mu swego rodzaju frajdę, która w tym momencie była mu potrzebna. Najpierw udał się do baru, gdzie rozpoczął wieczór dwoma drinkami, a potem rozejrzał się w poszukiwaniu zdobyczy. Nigdy nie miał problemów z zagadywaniem do nowych osób, więc i teraz nie powinien to być problem. Napotkał w końcu wzrokiem spojrzenie siedzącej przy drugim końcu baru dziewczyny, która wyglądała na nieco zagubioną i uznał, że to będzie jego dzisiejsza ofiara. Uśmiechnął się do niej, zgarnął kolejnego drinka i ruszył w jej stronę, kompletnie ignorując teraz wszystkich innych dookoła. Gdy miał już swój cel, to nic innego zdawało się dla niego nie istnieć.

- Cześć piękna, czekasz na kogoś? - zagadnął na początek, opierając się łokciem o bar. Dziewczyna uśmiechnęła się, zakłopotana i pokręciła głową. Przynęta połknięta, punkt dla Olliego.

Sophie Remington

Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#2

Pytanie zaś czy informacja o ciąży zmieniła coś w życiu Sophie, można sobie darować, bo odpowiedź chyba była oczywista. Natomiast już fakt, jak tą informację przyjął Oliver, to już była odrębna kwestia. Zdecydowanie zaskoczył ją, bo jednak spodziewała się bardziej... gwałtownej jeśli tak to można ująć, reakcji. On natomiast przyjął to z takim spokojem. A to było dla niej tak ogromnym wsparciem - zapewnienie, że jakoś to będzie, przekonanie, że nie zamierzał się z tego wymiksować i utwierdzenie w przekonaniu, że mogła liczyć na niego, cokolwiek by się nie działo. Naprawdę wiele jej to dało. Tak naprawdę sama też wciąż nie zastanawiała się nad tym, jak to tak właściwie miałoby wyglądać, to wspólne wychowywanie dziecka, ale żyła w przekonaniu, że jakoś sobie poradzą. A przecież mieli jeszcze trochę czasu, żeby to przegadać, prawda?
Ale umówmy się - nawet jeśli cokolwiek wcześniej by ustalili, nawet gdyby umówili się, że próbują jakiegoś związku, cokolwiek, Sophie nie zabroniłaby Oliverowi imprezować. Gdyby tylko próbowała, wyszłaby na największą hipokrytkę w Lorne Bay, prawdopodobnie. Bo przecież sama lubiła wyskoczyć sobie na imprezę od czasu do czasu, więc kim ona była, żeby zabraniać tego komuś innemu? Dopóki by nie zaniedbywał jej, a w późniejszej przyszłości dziecka, to śmiało mógł sobie od czasu, do czasu na imprezę wyskoczyć, nie?
Problem w tym, że dzisiejszego wieczoru Sophie nie miała w ogóle nastroju na imprezowanie. Najchętniej zostałaby w domu i spędziła czas w samotności, przed telewizorem. I w zasadzie taki miała plan, które pokrzyżowały jej koleżanki, które uparły się, że tyle czasu się wymigiwała, że dzisiaj nie ma nic do gadania - ma się odwalić w ładną kieckę i do klubu! I jakby nie było, nie dało się nie przyznać im racji, rzeczywiście Remington ostatnie dwa miesiące unikała ich towarzystwa jak mogła i migała się od imprez za każdym razem. Ale miała swój powód... sęk w tym, że nie miała ochoty im go zdradzać. O jej ciąży na razie wiedzieli naprawdę nieliczni i to Sophie odpowiadało. Nie chciała się tym chwalić na prawo i lewo. Jeszcze nie. Ponadto, znając dziewczyny, obawiała się, że mogły jej zwyczajnie w świecie nie uwierzyć, zakładając, że to tylko jakaś głupia wymówka.
Nie bawiła się więc wcale dobrze. Ten wieczór był wręcz męczarnią dla niej. Bo przecież nie mogła tak po prostu udawać, że bawi się dobrze. Musiała jednak też kombinować na prawo i lewo, by dziewczyny nie zorientowały się, że nie piła alkoholu (chociaż akurat na niego to miała wieeelką ochotę... ale dzielnie z tym walczyła!) - więc to ona co chwilę chodziła do baru po drinki, by móc zamawiać sobie takie bezalkoholowe (ignorując wielce zdziwione spojrzenia barmanów), a jeśli już ktoś wetknął jej w rękę pełnoprawnego drinka, musiała znaleźć dyskretny sposób by się do pozbyć (chociaż naprawdę korciło, by go wypić!), zwykle wtedy pod nieuwagę towarzyszek podlewała pobliskie kwiatki, albo wymykała się do toalety. Naprawdę wcale nie bawiły jej te gierki, chociaż ku jej zadowoleniu, im robiło się później i im więcej alkoholu krążyło w żyłach jej koleżanek, tym było jej łatwiej, bo czujność dziewczyn była zwyczajnie bardziej uśpiona. Ale na pewno nie był to jeszcze moment, gdy było im już wszystko jedno i pozwoliłyby Sophie wymknąć się do domu.
Nie sądziła, że było jeszcze coś, co mogłoby popsuć jej humor jeszcze bardziej. Jak się okazało jednak, zawsze może być gorzej. A przekonała się o tym w momencie, gdy nagle ujrzała niedaleko baru znajomą twarz. I ba! Może i na widok samego Olivera, to by się nawet uśmiechnęła, ale już fakt, że tuż przy nim jakaś laska ewidentnie śliniła się na jego widok, już skutecznie jej to uniemożliwił. Zwłaszcza, że ten wcale nie wyglądał na niezadowolonego z obecności owej piękności.
- Hej, wszystko okej? - nagle z zamyślenia wyrwała ją jedna z koleżanek, która prawdopodobnie dostrzegła to, jak Soph znieruchomiała nagle, ściskając w ręce szklankę z drinkiem tak mocno, że jej knykcie pobladły.
- Tak, tak... muszę do toalety - stwierdziła, wstając gwałtownie i faktycznie szybko skierowała swoje kroki w stronę toalet. Musiała ochłonąć, zdecydowanie.

Oliver Monroe
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Oliver lubił podrywać ludzi - sprawiało mu to niemałą frajdę. Czuł się wtedy... dowartościowany. Może to i głupie, może niejasne, ale pochodził z patologicznej rodziny i być może to było głównym powodem tego, że potrzebował dowartościowywania się. Ciągle czuł się niewystarczający, niewartościowy. Podrywanie innych ludzi - zwłaszcza takie udane, kończące się w łóżku lub innym miejscu - sprawiało, że chociaż przez chwilę miał wrażenie, że cokolwiek potrafi. I nawet jeśli był dobrym lekarzem, nawet jeśli ratował pacjentów i starał się dobrze wykonywać swoją pracę, to jednak praca to nie wszystko. Potrzebował też czuć się cokolwiek wart w życiu osobistym.

Przyszłe pojawienie się dziecka cholernie go stresowało, więc tym więcej imprezował i tym więcej pił. Ostatnio ciężko było go uświadczyć trzeźwego; no chyba że w pracy, bo jednak do szpitala nie chodził pijany, ale na kacu już mu się zdarzało. Stresowało go wiele rzeczy - że nie będzie miał wystarczająco dużo pieniędzy, żeby utrzymać dziecko, że Sophie w końcu uzna go za idiotę i zabroni kontaktów z dzieckiem, że stanie się własnym ojcem, który nie widział swoich dzieci, a jedynie kieliszek wódki. Bał się tego, że w końcu skończy tak samo jak on, że ma to po prostu w genach i że jest to nieuniknione. A najlepiej było pozbywać się stresu - choć chwilowo i nie do końca mądrze - podczas imprezy, podrywu i picia.

Dziewczyna do której podbił wydawała się nieśmiała jedynie przez pierwszych kilka minut rozmowy. Piła swojego drinka, wlepiała w niego maślane oczy i śmiała się z jego żartów; wydawała się sympatyczne, więc gdy chwyciła jego rękę i pociągnęła go w stronę toalet nie protestował. Zostawił swój napój na barze, być może planując później do niego wrócić, a być może nie; nie była to jednak żadna strata, bo wypił większość, a szybki numerek ze ślicznotką brzmiał znacznie korzystniej niż dalsze picie.

Nie spodziewał się jednak tego, że gdy wpadną do łazienki obściskując się i całując zastaną tam Sophie - nie widział jej wcześniej, bo w klubie była masa ludzi, więc zaskoczenie było tym większe. Oderwał się od dziewczyny, choć ona nie zwracała uwagi na ewentualne przeszkody i wciąż go obejmowała, przynajmniej dopóki Ollie nie wyplątał się z jej uścisku. Popatrzyła na niego zaskoczona, a on w tym czasie z szeroko otwartymi ustami wpatrywał się w pannę Remington.

- Hej, Sof. - wymamrotał po chwili niepewnie, podchodząc do niej o krok i wsuwając dłonie w kieszenie. Nie bardzo wiedział jak się zachować w tej sytuacji, ale uznał, że spróbuje podejść do tego najnormalniej jak się tylko dało. - Co słychać? Wszystko gra?

Sophie Remington

Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Tak naprawdę Sophie nie powinna być wcale zaskoczona widokiem Olivera na imprezie, próbującego zaciągnąć laskę do łóżka, choć w tym przypadku prędzej do damskiego kibla. Sama bowiem była przecież kiedyś na miejscu tej laski. Jasne, od tamtego czasu jej relacja z chłopakiem się rozwinęła i z czasem przestała opierać się tylko i wyłącznie na przypadkowym seksie po pijaku, ale nie dało się ukryć, że poniekąd takie były ich początki. No a teraz nosiła w brzuchu jego dziecko… chyba też nie ma się co jej dziwić, że pojawiła się zazdrość na jego widok z inną, prawda? I chyba czekało ją dużo pracy nad samooceną i pewnością siebie Monroe’a. Bo dla niej był wystarczający, ot co!
Za te myśli o tym, że nie podoła w byciu ojcem, też mu Sophie powinna w łeb dać! To ona wszystkich dookoła (czytaj brata i swoje przyjaciółki) próbuje przekonać, że da radę, że razem dadzą radę, a tu sam Oliver miał takie wątpliwości? Chociaż oczywiście z jednej strony, jego obawy były zrozumiałe i to też nie było tak, że Sophie ich nie miała. Również nachodziły ją chwile zwątpienia, czy aby na pewno będą dobrymi rodzicami i nie skrzywdzą swoim wychowaniem tego dziecka. Ale z drugiej strony, ona potrzebowała jego obecności i wsparcia, a nie uciekania w alkohol, imprezy, przygodny seks i zamartwiania się na zapas.
Ale nawet jeśli już musiał to robić, to ona nie miała ochoty na to patrzeć. Dlatego gdy tylko ujrzała jak Ollie obściskuje się z inną, uciekła do toalety ochłonąć. Prawdę powiedziawszy, sama była zaskoczona, że to ją ruszyło tak bardzo. Aż kipiała z wściekłości i naprawdę trochę czasu potrzebowała by się nieco uspokoić. Pech chciał, że ten czas nie był jej dany, gdyż niedługo po niej do łazienki wpadł nie kto inny jak właśnie Oliver, ze swoją kochanką na dzisiejszą noc. Po raz kolejny zalała ją fala wściekłości, kiedy ujrzała, jak nieświadoma niczego ślicznotka kleiła się do JEJ Olliego.
- Jasne, zajebiście jest – odpowiedziała na pytanie chłopaka, ale oczywiście ton jej głosu jasno dawał do zrozumienia, że wcale zajebiście nie było. Szkoda tylko, że Monroe totalnie nie zdawał sobie sprawy z tego, że to była właśnie jego zasługa. Jego i jego aktualnej towarzyszki, którą Sophie obrzuciła morderczym spojrzeniem – Widzę, że ty też świetnie się bawisz – te słowa mimo iż skierowane do Olivera, wypowiedziała cały czas lustrując spojrzeniem dziewczynę, która chciała chyba wtrącić coś od siebie, ale Sophie nie zamierzała jej na to pozwolić. – Spierdalaj stąd – warknęła na nią, po czym nie zwracając uwagi na to, czy w ogóle laska ją posłuchała, wróciła spojrzeniem na Olivera. – Tak się przygotowujesz do swojej nowej roli? Pijąc i pieprząc się z kim się da? – zapytała ostro, splatając ramiona na klatce piersiowej i opierając się tyłkiem o umywalkę.

Oliver Monroe
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Oliver czuł się jak gówno. Właściwie nakładało się na to wiele czynników i prawdopodobnie nawet gdyby "wyeliminować" jeden z nich, to i tak niewiele by to dało. Czuł się nic nie warty, zagubiony, nikomu niepotrzebny i ogólnie do niczego. Imprezy i alkohol w jakiś tam sposób pomagały mu chociaż na chwilę o tym zapomnieć, ale na boga, nie spodziewał się, że podczas jednej z imprez spotka Sophie - matkę swojego dziecka.

Nie odpowiedział w pierwszej chwili słysząc agresywny ton dziewczyny. Zauważył tylko kątem oka, że dziewczyna z którą przyszedł do klubowej toalety ulotniła się w ułamku sekundy, gdy Sophie kazała jej spierdalać; cóż, trzeba przyznać, że powiedziała to takim tonem, że Ollie na miejscu tej laski również nie zastanawiałby się ani chwili. Westchnął ciężko, wbijając wzrok w podłogę i przeczesując dłonią włosy; miał jakieś tam swoje "tiki nerwowe", gesty które wykonywał gdy się denerwował lub stresował i zabawa włosami, a raczej po prostu dotykanie ich, było jednym z nich.

- Nie wiedziałem, że cię tu spotkam - odpowiedział po chwili, zupełnie jakby to cokolwiek zmieniało, po czym po kolejnej dłuższej chwili milczenia podniósł wzrok na dziewczynę i wbił przepraszające spojrzenie w jej twarz. - Przepraszam, Sophie, ja... - znów sięgnął dłonią do swoich włosów, ale tym razem chyba zdał sobie sprawę z tego, że robi to trochę za często i cofnął rękę chwilę później, zanim jeszcze do włosów dotarła.

- Masz rację, chujowo się przygotowuję do nowej roli. Nie wiem czemu to robię, ale... szukałem chyba... nie wiem - przełknął ślinę, pokręcił głową i zrobił kilka kroków w jej stronę, zatrzymując się dość blisko niej, ale nie odważył się jej dotknąć. - Szukałem czegoś, co by mi pomogło nie czuć się tak okropnie, jak się teraz czuję. Wybrałem chyba... niezbyt dobry sposób.

Sophie Remington

Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
O ile życie byłoby łatwiejsze, gdyby ludzie potrafiliby ze sobą normalnie rozmawiać, zamiast uciekać w imprezy, alkohol, papierosy czy inne używki, nie uważasz? Gdyby Oliver zamiast zgrywać chojraka przy Sophie, a za jej plecami szukać ukojenia w alkoholu i „ramionach” innych, przypadkowych dziewczyn, po prostu przyszedł by do Remington i wprost podzielił się z nią swoimi obawami. A Spohie, zamiast wyżywać się na bogu ducha winnej dziewczynie, która chciała się tylko tego wieczora zabawić, zupełnie nieświadoma niczego, po prostu przyznała Oliverowi, że nie chciałaby się nim dzielić z nikim innym. Problem z Sophie jednak był taki, że ona chyba sama nie do końca miała tego świadomości, dopóki nie zobaczyła tej laski klejącej się do jej Olliego. To był taki zapalnik, który uruchomił Sophie… pech chciał, że dziewczyna nie za bardzo miała czas to sobie jakkolwiek poukładać w głowie, bo zaraz przyszło jej się zetknąć z Oliverem i jego przemiłą towarzyszką twarzą w twarz.
- Jasne, bo gdybyś wiedział, poszlibyście do męskiego – odparła kpiąco, bo to właśnie było to jak zinterpretowała jego słowa. Nie było problemem, że chciał przelecieć inną, tylko to, że Sophie go przyłapała. I to właśnie zabolało dziewczynę. Nawet jeśli to wcale nie było tak i chłopak miał zupełnie inne intencje. Uniosła jedynie brwi na jego przeprosiny. Nie powiedziałabym, że złagodniała po nich całkowicie, ale przynajmniej przystopowała z dalszym atakowaniem go i z wyczekiwaniem spoglądała na niego uważnie, będąc szczerze ciekawa, co miał na swoją obronę. I słuchała uważnie, analizując w głowie każde jego słowo. Chociaż jego wypowiedzi brakowało nieco ładu i składu. Nie oponowała, kiedy zaczął się do niej zbliżać, aczkolwiek osobiście nie zrobiła nawet kroku w jego stronę.
- Chujowy wręcz, bym rzekła – no nie mogła się z nim nie zgodzić! – Kurwa, Ollie! – jęknęła po chwili, kiedy zaczęło jej się mniej więcej składać, o co mogło chodzić. Chyba, że znowu źle zrozumiała słowa Monroe’a… - Nie mogłeś po prostu powiedzieć? Przyjść pogadać? Przy mnie zgrywasz, że wszystko jest okej, próbujesz mnie przekonać, że jakoś to będzie a potem idziesz odreagować pieprząc przypadkowe laski w klubie? – chyba jednak nie nadążała za jego tokiem myślenia.

Oliver Monroe
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Zdecydowanie, gdyby ludzie potrafili ze sobą normalnie rozmawiać, nie byłoby wielu problemów na świecie. Nie byłoby wielu zdrad, rozwodów, kłótni, uciekania w używki czy nawet zabójstw, bo nie oszukujmy się, wiele spraw kończyło się właśnie w ten sposób - a można by było ich uniknąć dzięki kilku szczerym, poważnym rozmowom. Ollie doskonale zdawał sobie z tego sprawę i teraz, patrząc na zdenerwowaną Sophie, czuł rosnącą złość na samego siebie. Miał do siebie pretensje, że zachowywał się jak niezrównoważony gówniak, zupełnie jakby pozamieniał się wiekiem i mentalnością z Viper czy Isaakiem, a przecież bliżej mu było do trzydziestki niż do osiemnastki. Mimo że czuł, że spierdolił i to po całości, nie zamierzał teraz schować głowy w piasek i udawać, że wcale tak nie było. Nie był jednak aż tak niedojrzały.

Westchnął ciężko, przez chwilę znów ukrywając twarz w dłoniach, gdy dziewczyna zaatakowała go słowami; nie było w nich może już wściekłości jak przed momentem, ale wyczuwalny żal i irytacja, a przecież nie chciał jej doprowadzić do takiego stanu. Nie chciał w ogóle sprawiać jej problemów i chyba własnie o to się w tym wszystkim rozchodziło. Miał dobre intencje, ale dobrymi intencjami piekło wybrukowane, prawda?

- Chyba nie chciałem ci dokładać swoich problemów, Sof - westchnął cicho, trochę zrezygnowany. Nie miał wojowniczego nastroju, więc na jej słowa nie zamierzał odpowiadać atakiem czy krzykiem, tym bardziej, że doskonale sobie zdawał sprawę z tego, że dziewczyna miała rację. Zgrywał przy niej chojraka, a potem szedł odreagować i puszczał się z przypadkowymi ludźmi, mało to dorosłe i racjonalne, nawet on to widział.

- Mam popierdoloną rodzinę, wiesz o tym, prawda? - popatrzył na nią wreszcie, stojąc już dość blisko niej. Pozwolił sobie nawet na to, żeby delikatnie oprzeć podbródek o jej ramię, więc mówił teraz nieco ciszej, słowa kierując praktycznie prosto do jej ucha. - U nas w domu... nie rozmawiało się o problemach. To wszystko załatwiało się... inaczej. Ja chyba po prostu nie potrafię... no, rozmawiać, tak jak każdy normalny człowiek. Nie jestem... normalny. - pociągnął nosem, chwilę później ostrożnie obejmując dziewczynę w pasie. - Ale się postaram tego nauczyć, ok? Chcę być dobrym ojcem, twoją opoką, a nie przysparzać ci jeszcze dodatkowych problemów, zupełnie jakbyś nie miała własnych. Przepraszam, Sof.

Sophie Remington

Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To też nie było tak, że Sophie czerpała satysfakcję z dowalania Oliverowi. Ale trzeba też ją zrozumieć, była wzburzona, zazdrosna, nie podobało jej się zachowanie chłopaka, a na domiar złego buzowały w niej hormony, które nawet najmniejszy problem potrafiły rozdmuchać do wielkości dużo większej, niż był w rzeczywistości. Dlatego nie potrafiła tak po prostu zlitować się nad Monroe'm i głaskać go po główce. A tak z drugiej strony, czy aby na pewno tego chciał i to było mu teraz potrzebne? Litości? Czy faktycznie kopniak w tyłek nie przyniesie lepszych rezultatów?
Westchnęła ciężko na kolejne wytłumaczenie chłopaka. Okej, to była w stanie zrozumieć. I chociaż cisnęło jej się na usta coś w stylu, że ona chce, żeby zrzucał na nią te swoje problemy, to ugryzła się w język i przemilczała to. Bo jednak nie byli parą, żeby oczekiwała od niego, że to do niej będzie przychodził ze wszystkim co go dręczyło. Aczkolwiek chciałaby tego, naprawdę chciała być dla niego oparciem. I żeby on, takim samym oparciem był dla niej. Ale nie miała odwagi o to prosić.
A jednak chwilę później Ollie znów się zbliżył w jej kierunku i padły słowa o jego rodzinie. Skinęła głową, bo tak, kiedyś na pewno jej chłopak wspominał z jakiego domu pochodził, więc zdawała sobie z tego sprawę. I chociaż chciała coś wtrącić, to chłopak kontynuował, więc zdecydowała nie wchodzić mu w słowo. Po prostu wysłuchała co miał do powiedzenia. A kiedy objął ją, nie protestowała, wręcz przeciwnie, odwzajemniła uścisk, przyciągając chłopaka jeszcze bliżej siebie.
- Słuchaj, moja rodzina też wcale nie jest idealna... ja nie jestem idealna. I nie oczekuje od Ciebie, że nagle całkowicie się zmienisz i będziesz normalny. Nie takiego Olivera polubiłam. I ja wiem, że to wszystko miało być inaczej, że nie tak się umawialiśmy - prawda była taka, że tak w zasadzie to oni na nic się nie umawiali. Jakoś tak naturalnie wyszło, od rozmowy, do rozmowy, a skończyli w łóżku raz, drugi, kolejny... Ale kiedy przyszła do niego i poinformowała go o ciąży, nie kazał jej spierdalać, więc miała prawo zakładać, że jednak miał zamiar wziąć odpowiedzialność i razem z nią wychować to dziecko, prawda? - Ale stało się i musimy to jakoś ogarnąć. A zachowując się w ten sposób, uciekając od siebie, nie rozmawiając, gówno z tego wyjdzie - mruknęła, wyrzucając z siebie swoje ostateczne obawy co to tego wszystkiego. - Więc nauczmy się tego razem. Jestem tu dla Ciebie, Ollie - dodała, bardzo cichutko, po czym ułożyła swoją dłoń na policzku Monroe'a i delikatnie, z czułością go pogłaskała.
- I nie chcę, żebyś sypiał z innymi - a jednak zebrała się na odwagę i powiedziała to! Zaraz jednak tego pożałowała i zmieszała się, więc szybko dodała ze śmiechem - Jeszcze zrobisz kolejnej dziecko i będę musiała się tobą dzielić - tak, próbowała obrócić to w żart, coby zamaskować w ten sposób swoje zakłopotanie, ale ostatecznie z jej ust padły słowa, które rzeczywiście chciała wypowiedzieć.

Oliver Monroe
rezydent onkologii — cairns hospital
28 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Znajdź mnie, uwolnij mnie od tego zżerającego zwątpienia, daremnej rozpaczy, horroru snu.

Nie, Oliver z całą pewnością nie potrzebował w tym momencie litości, ani ze strony Sophie, ani ze strony nikogo innego. Litość była czymś, czego wręcz nie znosił. Często miał wrażenie, że ludzie zadają się z nim litości, że z litości z nim w ogóle rozmawiają. Litość była okropnym zjawiskiem i zdecydowanie nie chciał jej doświadczać. To, jak Sophie traktowała go w tym momencie, było na pewno sto razy lepszym wyjściem, niż głaskanie go po główce. Potrzebował kopniaka w tyłek, potrzebował suszenia mu głowy i powiedzenia kilku nieprzyjemnych rzeczy, żeby szybciej się ogarnąć i przejrzeć na oczy; fakt jednak, że powoli mu się te oczy otwierały i chyba zaczynał rozumieć, że droga którą szedł do tej pory nie jest jedyną właściwą. Że może robić coś innego, postępować inaczej, że wcale nie musi się wyniszczać, pić, pieprzyć z kim popadnie i ćpać, żeby osiągnąć namiastkę spokoju. Ba, że jest w stanie być nawet szczęśliwy i że naprawdę ma ku temu predyspozycje i możliwości, i że być może ciąża Sophie, która początkowo była wpadką, okaże się jego wybawieniem.

- Właściwie sam nie wiem dlaczego mnie polubiłaś - przyznał szczerze słysząc słowa dziewczyny i uśmiechnął się smutno. Taka była prawda; był dość skomplikowanym facetem, na pewno nie był normalny, często zachowywał się trochę jak duże dziecko, jak Piotruś Pan. Lubił imprezy, alkohol, przygodny seks. Ale mimo wszystko połączyło ich coś więcej, niż tylko przypadkowa ciąża i (wcześniej) wspólne imprezy. Przecież mieli też tematy do rozmów, dobrze spędzało im się wspólnie czas i... no, tak naprawdę Oliver nie traktował Sophie jak każdą inną dziewczynę. Nie była taka, jak inne. Była zbyt idealna i dlatego chyba nie uważał, że faktycznie mogłaby być nim zainteresowana. Ale... chyba wychodziło na to, że jednak była, prawda?

- Masz rację, uciekając od siebie i nie rozmawiając nie nauczymy się normalnego życia - westchnął cicho, znów opierając głowę o jej ramię. Pomogło mu to, że go przytuliła. Czuł teraz przyjemne ciepło na sercu i w okolicy brzucha; czuł się lubiany, potrzebny i rozumiany. Potrzebował tego. - Zaraz będziemy mieli dziecko do wychowania, musimy wziąć się w garść - uśmiechnął się lekko, obejmując dziewczynę mocniej i przytulając ją do siebie czule.

Uniósł lekko brwi, gdy usłyszał, że ta nie chce, by sypiał z innymi i choć Sophie zaraz obróciła to wszystko w żart, to Oliie czuł, że wcale nie był to żart, nie tak do końca. Pokręcił więc głową, składając czuły pocałunek na jej czole i odpowiedział spokojnie:

- Dobrze, w takim razie nie będę sypiał z innymi. - pochylił się do niej lekko i cmoknął niepewnie jej wargi, nie do końca pewien, czy dziewczyna aby na pewno życzy sobie w tym momencie pocałunku, zwłaszcza patrząc na sytuację, w jakiej go przyłapała jeszcze niedawno. - Czyli co, próbujemy być normalną, porządną rodziną? - zaśmiał się cicho, patrząc jej w oczy, z dłońmi opartymi subtelnie o jej biodra. - Uda nam się, prawda?

Sophie Remington

Programistka — Freelancerka
26 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Spokojnie, Sophie była naprawdę daleka do litowania się nad Oliverem. Nie tylko teraz, ale od początku ich znajomości. Naprawdę darzyła go sympatią, chociaż samej jej ciężko było stwierdzić co miał w sobie takiego, że tak ją do niego przyciągało. Bo przecież to nie tak, że wpadła i teraz próbowała go złapać na dziecko, czy stworzyć z nim związek na siłę, bo będą mieli razem dziecko, bo tak wypada... Nie, ona chciała żeby był przy niej, przy ich dziecku, bo naprawdę go lubiła! I to bardziej niż sama się spodziewała, skoro teraz mu robiła akcje zazdrości, nie? Ale coś w niej pękło, gdy usłyszała jego słowa i ujrzała ten smutny uśmiech. Ujęła delikatnie jego twarz w swoje dłonie i spojrzała mu prosto w oczy.
- Bo potrafisz mnie wysłuchać, nigdy mnie nie oceniałeś, nigdy nie kazałeś mi się zamknąć, mimo że niejednokrotnie mówiłam zdecydowanie za dużo i od rzeczy... Bo przy tobie mogę być sobą i nie muszę zgrywać damy jak na tych wszystkich spotkaniach ojca. Iii
- na koniec nachyliła mu się prosto do ucha, żeby wyszeptać mu coś by nikt inny nie usłyszał. - w łóżku też potrafisz mnie zadowolić jak mało kto - była całkowicie poważna w tamtym momencie! I na potwierdzenie tego, złożyła na jego ustach namiętny pocałunek.
- Cieszę się, że się ze mną zgadzasz - stwierdziła i posłała mu ciepły uśmiech. Zdecydowanie powinni się wziąć w garść jak chcieli dwoje dziecko wychować na ludzi!
Poczuła jak po jej wnętrzu rozlewa się przyjemne ciepło. I czy naprawdę taki miał zamiar? Czy powiedział tak tylko dlatego, że uznał, że właśnie to chciała usłyszeć? Z rozmyślania na ten temat wyrwał ją znów Ollie, którego usta poczuła na swoich ustach. Odwzajemniła pocałunek, wręcz go pogłębiła, w głębi ciesząc się jak małe dziecko, którym rodzice kupili wymarzoną zabawkę.
- Nie wiem czy z naszymi wzorcami potrafimy stworzyć normalną i porządną rodzinę - również się zaśmiała, bo to naprawdę brzmiało absurdalnie. Bo przecież ani Oliver ani Sophie nie wychowywali się w normalnej, pełnej i kochającej się rodzinie, prawda? - Ale zaczniemy od kochającej się rodziny. I myślę, że to nam się może naprawdę udać - przytaknęła, bo jak tak sprawę postawiła, to wydawało jej się, że nie będą mieli żadnego problemu! Pewnie była teraz zaślepiona i nie raz zderzą się z rzeczywistością, ale ciii!
- Zabierzesz mnie do domu? Mam już dość tego miejsca - poprosiła, mając oczywiście nadzieję, że zgodzi się nie tylko zawieść ją do domu, ale też zostać u jej boku do rana, co najmniej!

Oliver Monroe
/zt <3
ODPOWIEDZ