24 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Cały szedł w szumie szat kamiennych
laurowy rzucał cień i blask
Oddychał lekko jak posągi
a szedł jak kwiat
We własną zasłuchany pieśń
lirę podnosił na wysokość milczenia
Tkwiło w nim jakiegoś rodzaju rozjuszenie, którego nie był w stanie zdławić. I choć nie był zły, a przynajmniej starał się zapewniać o tym wszystkich wkoło, jak i samego siebie, to właśnie próbował się uspokoić naprędce skręcony blantem. Miał wrażenie, że w tej sytuacji zioło już straciło swoją moc. Pierwsze spotkanie z Felixem nie należało do najprzyjemniejszych, ale za to już to drugie wstrząsnęło nim w innym wymiarze. Zupełnie jakby za każdym razem docierał gdzieś głębiej, w te brzydkie, skrywane latami uczucia, które zdążyły zmutować w trzewiach i ewoluować do jakiś niebotycznych rozmiarów. Wychodziły z niego potwory, uczucia niedające się ujarzmić w żaden znany mu sposób, co wywoływało w nim zwyczajną frustrację.
I nie, wcale nie miał zamiaru wyładować się na Eri — wręcz przeciwnie, dalej słyszał w głowie słowa Calliope, która już mu przecież próbowała wytłumaczyć tę kwestię. Ponadto przecież doskonale wiedział, że ostatnimi czasy odsunął rodzinę na dalszy plan, co powinien stanowczo naprawić. Chciał się uparcie trzymać celów, które sobie postawił, jakby mógł znaleźć w tym magiczny środek na zapomnienie o Felixie i o tym, co się z tym wiązało. To całe zamieszanie wysysało z niego resztki dobroci, jakie starał się wypielęgnować.
Odpuścił tego wieczoru dilowanie, i to powinien w końcu rzucić, choć jednocześnie dostarczało mu to niezbędnych środków na alimenty, a nawet i rachunki za mieszkanie. A wypadałoby coś jeszcze jeść, czasami się zabawić albo wymienić wypierdziane gacie na nowe. Dorosłość już dawno przestała go zaskakiwać, ale dalej wymagała za dużo, a on jakby nie był wystarczająco elastyczny, aby się do tego dostosować. Może rzeczywiście wybrał niewłaściwą ścieżkę?
Zgniótł niedopałek w popielniczce, którą zostawił na parapecie przy otwartym oknie. Rozglądnął sie po salonie, niecodziennie czystym i uporządkowanym, co świadczyło tylko o tym, że nie było z nim najlepiej i stanowczo zbyt wiele czasu spędzał w czterech ścianach. Zazwyczaj traktował to miejsce niczym noclegownie, ewentualnie restauracje, w której sam sobie musiał ugotować, a tak rzadko można było go tutaj spotkać. Cenił sobie w końcu nocne eskapady.
Nie mógł powiedzieć, że czuje się dobrze, gdy usłyszał pukanie do frontowych drzwi. Właściwe był przekonany, że to wszystko, to za dużo, bo przecież miał zamiar powiedzieć Eri o tym, iż wie, że zastąpiła go w zespole. Czyżby miało zrobić się niezręcznie?
Otworzył siostrze, zdobywając się na niemal szczery uśmiech, choć ten dalej był upstrzony dookoła pozostałościami po bójce. Nie były już one tak efektowne, jak niemal tydzień wcześniej, ale dalej odznaczały się na delikatnie opalonej skórze.
- Zmęczona? - rzucił w wejściu, zamykając za nią drzwi. Czy już nie było dziwnie? Sam posprzątany salon nie wróżył niczego dobrego, a co dopiero ta troska w jego głosie. - Chcesz jakieś piwo? - znowu zapytał sztywno, przechodząc z nią do kuchni, gdy już była gotowa wkroczyć w jego skromne cztery progi.
Nie mógł popełnić tego samego błędu, co przy rozmowie z Calliope. Nie mógł przecież uderzyć prosto z mostu.
- Grasz w Love Queen? - a może jednak mógł? Tak czy inaczej, swoje uczucia starał się schować w kieszeń, więc uparcie zajął się odkapslowaniem dwóch piw. Było mu w jakiś sposób przykro. I nie chodziło o to, że Eri odnalazła się w towarzystwie Felixa… No może o to też, ale bardziej przerażał go fakt, że tak mało osób mu ufało. Czasami zdawało mu się, że właściwie już nikt tego nie robił.

euridice quinn
ambitny krab
Alfons tego przybytku
23 yo — 166 cm
Awatar użytkownika
about
So I hit my head up against the wall Over and over and over and over again and again 'Cause I don't wanna be like them I hit my head up against the wall Over and over and over and over again And again and again and again
Wszystko się zmieniło. Ostatnia rozmowa z Felixem sprawiła, że tak wiele rzeczy nabrało sensu, a inne zupełnie go straciły. Jeszcze niedawno obecność Apollo w zespole była tak odległym wspomnieniem, a teraz wydawało się, jakby to było wczoraj. I już sama nie wiedziała co było gorsze. Nie wiedziała także co ma mu powiedzieć, jak zacząć. Cześć, co tam, gram w Love Queen już półtorej roku, nie mówiłam Ci o tym, bo nie chciałam się mieszać w Wasze sprawy, a tak naprawdę jestem zjebaną siostra? Wszystkie wersje, które układała sobie w głowie były niewystarczające. Co się z nimi stało? Kiedy tak bardzo się podzielili? Oni wszyscy, całe rodzeństwo.
Wychodząc z komiksiarni była już mocno zmęczona i w sumie nieco zdenerwowana. Denerwowała ją ta sytuacja, wkurzała się na siebie samą i na wszystkich naokoło. Myślała o zespole, o bracie, o Felixie i o Mavericku, który był w tym całym popierdoleniu jak wisienka na torcie. Udawanie, że nic się nie wydarzyło, wychodziło mu niesamowicie dobrze, czego Euridice nie mogła znieść za każdym razem, gdy był tuż obok.
Dopaliła papierosa i rzuciła niedopałek do przydrożnej popielniczki, wchodząc do budynku. Im bliżej była mieszkania Apollo, tym intensywniej myślała nad tym, czego dowiedziała się od Felixa. Z każdym krokiem, kolejnym pokonywanym schodem, ta wiedza ciążyła jej coraz mocniej. Zastanawiała się, czy on czuł się wtedy jak ona teraz, przy Hammondzie. Albo chociaż podobnie.
Zapukała do drzwi, wciąż próbując znaleźć w głowie odpowiednie słowa.
Gdy drzwi się otworzyły, zobaczyła tak dawno nieoglądaną twarz brata, na której wciąż gościły ślady po pięciach Felixa. Coś ścisnęło ją w żołądku. Mogła sobie tylko wyobrazić jak wyglądał wtedy. Odwzajemniła jego uśmiech, wchodząc do środka. A kiedy starszy Quinn zadawał pytania, była w stanie tylko mruknąć pod nosem krótkie tak i jasne, zmierzając za nim do kuchni. Ale była żałosna. I zmęczona, jak cholera. Rano musiała pojawić się na uczelni, chociaż były wakacje. Podchodzenie do egzaminu poprawkowego nie było niczym przyjemnym. A potem zmiana w sklepie i ciągła gonitwa myśli ją całkowicie wypaliły. I już miała zapytać jak jemu minął dzień, co tu tak czysto, czy on w ogóle tu mieszka, ale już nie zdążyła.
Jego słowa wbiły się tępym ostrzem w jej głowę, pozostawiając kłucie, które z każdą sekundą stawało się coraz bardziej nieznośne.
Przepraszam... – Tylko to jedno słowo zdołało przecisnąć się przez jej usta. Chyba chciało jej się krzyczeć, a może płakać, albo jedno i drugie. Czuła się źle, teraz chodziło już tylko o to, że zawiodła Apsa. Zawiodła swojego brata. Kurwa. Tak bardzo starała się stać obok tego wszystkiego, że w pewnym momencie zgubiła siebie. – Nie za to, że zgodziłam się dołączyć do zespołu, ale za to, że nie dowiedziałeś się tego ode mnie, wtedy gdy to zrobiłam – dodała, gdy cisza, która wypełniała dzielącą ich przestrzeń zaczęła boleśnie wwiercać się w jej brzuch. Zrobiło jej się niedobrze. Ile jeszcze mógł milczeć? – Aps, naprawdę przepraszam... – Nie oczekiwała wybaczenia, nie chciała by powiedział, że spoko, nic się nie stało. W tym momencie zależało jej tylko na tym, by naprawdę wiedział, że żałuje.

Apollo Quinn
powitalny kokos
Euridice Quinn
24 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Cały szedł w szumie szat kamiennych
laurowy rzucał cień i blask
Oddychał lekko jak posągi
a szedł jak kwiat
We własną zasłuchany pieśń
lirę podnosił na wysokość milczenia
Nie wiedział, jaką ma relację z Felixem. Nie miał pojęcia o tym, jaka więź ich łączyła, i może tak było lepiej dla jego głowy. Był spokojniejszy, to fakt, bo spotkanie starego przyjaciela po raz drugi nieco go ocuciło, ale dalej gdzieś wewnątrz czuł to uparte rozjuszenie. Nie było to zazdrością, a zwykłym, ludzkim żalem, który odmawiał posłuszeństwa. To uczucie było tak przytłaczające, że odbierało mu właściwe słowa oraz gesty.
Zawsze był taki bezpośredni, prawda? Nie potrafił tego w sobie zabić, kiedy kierował ostatnie pytanie do siostry. Nie pamiętał już, czy był kiedykolwiek inny. Nie pamiętał już, czy potrafi się ugryźć zwyczajnie w język, schować ego i dumę w kieszeń. Był tak zraniony, że chyba tylko to trzymało go przy życiu. Z drugiej strony cały czas mówił sobie, że nie jest tak źle, że mogło być gorzej, bo nie było już tej niepohamowanej złości. Co, gdyby spotkał się z Eri, zanim wypowiedziałby bolesne słowa w stronę Felixa? Czy byłby teraz zdolny na nią krzyczeć, niemal wyżywać się na niej? Cały czas czuł tę nieprzyjemną gorycz rozlewająca się po podniebieniu.
Powinien ją zgarnąć w swoje ramiona — opiekuńczo, tak jak zawsze to robił w roli starszego brata, którą sobie wymarzył. Kiedyś był w tym wszystkim dobry, kiedyś starał się bardziej. Gdzie to wszystko się podziało?
Skrzywił się ledwie widocznie, słysząc przeprosiny. Nie chciał ich. Nie chciał słów bez pokrycia; słów, które nic nie zmieniały. Love dalej miał istnieć w życiu Apolla, a to przeszkadzało mu najbardziej po latach nieprzerwanej wojny. Jednocześnie nie mógł wymagać od siostry zniknięcia starego przyjaciela, który zgodził się zniknąć, odejść i to chyba bolało najbardziej. Bo może Aps wcale tego nie chciał?
Milczał zbyt długo, zaciskając palce na butelce piwa. Nie miał siły się z tym wszystkim zmagać, wiecznie walczyć, już sam nie wiedział o co. I tak wszystko szło na opak, prawda? Felix nigdy nie zniknie z jego życia, bo od zawsze był jego częścią. Od zawsze był częścią rodziny, otoczenia, w które wrósł już tak, że nie było odwrotu.
- Ile to trwało? Rok, półtora? Chryste, Eri… - jego ramiona wyraźnie opadły, a w głosie kryło się tyle żalu, że sam był nim przerażony. Nie unosił się jednak bardziej zrezygnowany niż wściekły, myśląc o tym, co rzeczywiście ma ze sobą w tej sytuacji zrobić. Jak miał przetrwać, akceptując w swoim otoczeniu kogoś, kto tak bardzo go zawiódł?
Oparł się biodrem o kuchenny blat, w końcu pijając kilka łyków gorzkawego trunku. Nie wiedział, co ma powiedzieć, a słowa, że wszystko będzie w porządku, najzwyczajniej na świecie nie chciały mu przejść przez gardło. Były zbyt wielkim kłamstwem.
- Dobrze cię traktuje? - to najgorsze pytanie, jakie może zadać, ale nie ufa Felixowi, nie po tym wszystkim, co zakończyło ich przyjaźń. - Ufasz mu? - przełknął mocniej ślinę, jakby wypowiedział najgorsze słowa na świecie. Wtedy też zdał sobie sprawę z tego, że i Euridice nie ma pojęcia, co się między nimi właściwie wydarzyło. A przynajmniej on nigdy jej o tym nie powiedział. Ponownie tez poczuł, że to wszystko jest jego winą, że oddalił się od swojej rodziny na własne życzenie, a powrót był cholernie trudny.
Przejechał dłonią po twarzy, wzdychając ciężko, próbując jednocześnie ściągnąć palcami z twarzy wyraźne przybicie. Było mu ciężko.
- Powiedział ci kiedykolwiek o... tym wszystkim? - o czym, Apollo? Dlaczego wciąż nie potrafisz przecisnąć przez gardło słów o tym, że zostałeś zwyczajnie skrzywdzony i to cię przerosło?
Nie wiedział już, czy chce słyszeć odpowiedź. Bo czy nie byłoby podwójnym ciosem to, że Eri o wszystkim wie, a mimo to potrafi ufać Felixowi? Nie byłoby podwójnym ciosem to, że dała mu szansę, zaufała mu mimo to?

euridice quinn
ambitny krab
Alfons tego przybytku
ODPOWIEDZ